niedziela, 25 maja 2014

Nadzór ~ rozdział 3

Tego wieczora kolacja w Wielkiej Sali nie była dla dwójki Gryfonów miłym przeżyciem. Hermiona z zamyśleniem jadła zapiekankę.
Myślami wciąż była w lochach. Pustka w oczach Malfoya prześladowała ją w snach. Teraz była pewna jednego: musiała trzymać się od niego jak najdalej. W ogóle przedwczoraj po feralnym wydarzeniu, drżała na jego widok. Natomiast w tej chwili  jedynie czuła rozsadzającą ją nienawiść do Ślizgona.
Nagle u jej boku pojawił się Harry. Zajął miejsce między nią a Ronem. Gryfonka dopiero teraz zdała sobie sprawę, że gdy chłopak wszedł do sali zewsząd rozbrzmiały podniecone szepty.*Dużo uczniów utkwiło w nim swoje natarczywe spojrzenie. Wiadomość o jego głośnej utarczce z Umbridge rozniosła się z wyjątkową szybkością nawet jak na Hogwart. I nikomu najwyraźniej nie zależało na tym, by nie usłyszał, co o nim mówią. Wręcz przeciwnie, było głośno słychać o wymianie zdań na jego temat:
- Mówi, że widział, jak zamordowano Cedrika Diggory’ego...
- Twierdzi, że walczył z SAM-WIESZ-KIM...
- Daj spokój...
- Myślisz, że robi nas w konia?
- Nawija, co mu do głowy przyjdzie...
- Jednego nie mogę zrozumieć – powiedział Harry rozdygotanym głosem, odkładając nóż i widelec. – Dlaczego wszyscy uwierzyli, w to dwa miesiące temu, kiedy opowiadał o tym Dumbledore...
- Rzecz w tym, Harry, że chyba wcale nie uwierzyli – stwierdziła ponuro Hermiona.
- Musisz chyba napisać szczegółowe sprawozdanie z wydarzeń na cmentarzu... – zażartował Ron, ale nie przyniosło to zamierzonego efektu: przyjaciele patrzyli na niego ze smętnymi minami.
- Och, chodźmy stąd!
Hermiona cisnęła na stół widelec. Ron spojrzał tęsknie na swój zjedzony do połowy jabłecznik, ale zrobił to samo. Kiedy wychodzili wszyscy się na nich gapili.
- Dlaczego myślisz, że nie uwierzyli dyrektorowi? – spytał po chwili brązowowłosy.
- Harry.. Ty nie rozumiesz jak to wyglądało... – odpowiedziała cicho Gryfonka. – Pojawiłeś się pośrodku trawnika, dźwigając martwe ciała... Nie wiedzieliśmy co się stało. Mogliśmy tylko uwierzyć na Słowo Dumbledore’owi, że SAM-WIESZ-KTO powrócił. Zanim do nich to dotarło, to wszyscy wyjechali do domów, gdzie przez dwa miesiące czytali, że ty jesteś czubkiem, a Dumbledore cierpi na uwiąd starczy!

Deszcz bębnił w parapety okien, gdy szli pustymi korytarzami do Wieży Gryffindoru.
- Mimbulus mimbletonia – powiedziała Hermiona, zanim Gruba Dama zapytała o hasło. 
Portret odchylił się ukazując dziurę w ścianie, przez którą wszyscy troje weszli do środka. Pokój Wspólny był niemal pusty. Krzywołap zeskoczył z fotela i podbiegł do nich, mrucząc głośno, a kiedy zajęli swoje ulubione fotele przy kominku, wskoczył kasztanowłosej na kolana i zwinął się w kłębek, przypominając puszystą, rudą poduszkę. Hermiona wpatrzyła się w płomienie, czując zmęczenie.
- Mamy w pierony zadań domowych – jęknął głośno Ron, rozsiadając się wygodniej w dużym fotelu. – Co ja bym dał, żeby Fred i George skończyli już prace nad tymi Bombonierkami Lesera...
- Czy ja się nie przesłyszałem? – zapytał Fred, siadając na oparciu fotela Hermiony, zmuszając ją do zdjęcia ręki. George usiadł koło Harry’ego.
- Prefekci Hogwartu chyba nie zamierzają być leserami?
- Gdybyś miał napisać cztery wypracowania to byś zrozumiał – mruknął szorstko Ron.
- Chyba trafiłeś w sedno, braciszku. – rzekł Fred. – Ale jak chcesz, to u nas możesz dostać tanio Krwotoczki Truskawkowe.
- Dlaczego tanio? – zapytał podejrzliwie Ron.
- Bo będziesz krwawił, aż się pomarszczysz jak suszona śliwka. Jeszcze nie mamy antidotum – odpowiedział George, niedbale machając ręką.
- A skoro już o tym mowa – powiedziała Hermiona, zezując na Freda i Georga. – To nie wolno wam korzystać z tablicy ogłoszeń do rekrutacji królików doświadczalnych.
- Już wkrótce inaczej zaśpiewasz, Hermiono – rzekł Fred szczerząc zęby w uśmiechu. – Zaczynasz piąty rok. Czekają cię sumy, zanim się obejrzysz będziesz miała egzaminy. Wycisną z ciebie flaki – dodał z satysfakcją. Gryfonka skrzywiła się, obrzucając go sceptycznym spojrzeniem.
- Połowa naszej klasy miała lekkie załamanie nerwowe, podchodząc do sumów – zaczął wesoło George. – Napady płaczu, depresje... Patrycja Stimpson wciąż mdlała...
- Kenneth Towler dostał czyraków, pamiętasz? – dorzucił Fred.
- Bo mu nasypałeś bulbadoksu do piżamy – przypomniał Fred.
- Ooo, tak... – zarechotał Fred – Czasami człowiek gubi się w tym wszystkim... W każdym razie piąty rok to koszmar... 
Hermiona wstała z miejsca zrzucając z nóg niezadowolonego kota.
- A ty gdzie? – zdziwił się Ron, widząc jak Gryfonka idzie w stronę wyjścia.
- Umówiłam się z Ginny. Pamiętaj, że o dwudziestej drugiej mamy wartę! – krzyknęła przez ramię. 
Ron zrezygnowany spuścił głowę.
- Jeszcze ten głupi dyżur! – westchnął poirytowany.



***



Draco Malfoy przechadzał się powoli po korytarzach, przyglądając się bez większego zainteresowania drzemiącym postaciom w ramach obrazów. Doprawdy nie rozumiał czemu prefekci mieli pilnować korytarzy. Od czego byli profesorowie? Pomyślał, że może ta szurnięta babka od obrony przed czarną magią zmieni ten durnowaty zwyczaj. Ślizgon miał kupę roboty. Nie odrobił żadnej pracy domowej. Był przez cały dzień zajęty wyczerpującym treningiem i dręczeniem pierwszoroczniaków wraz z Zabinim. Uśmiechnął się ironicznie na przypomnienie sobie wyrazu twarzy jednego z czterech Puchonów. 
Draco Malfoy miał bardzo wyrafinowaną opinię w Hogwarcie. Nie dawał tego po sobie poznać, ale cieszył się, że budził lęk i szacunek wśród innych. Przecież wszyscy członkowie Slytherinu uważali go za najważniejszego Ślizgona, słuchali go we wszystkim, a do tego odznaka prefekta nie pozwalała im na niewypełnianie jego rozkazów. Ogólnie każdy bał się naskarżyć na niego nauczycielom wiedząc, że Malfoy dowie się wszystkiego i dosięgnie kogoś jego nieopanowany gniew. W rzeczywistości blondyn był bardzo spokojny i nie lubił dużo mówić. Nie okazywał nigdy targających nim emocji, ani żadnych uczuć. Pozostawał zazwyczaj na wszystko obojętny. A już szczególnie na ludzkie cierpienie, ale było to wyłącznie zasługą jego ojca, który od małego wpajał mu w głowę terrorystyczne zasady. Przecież Draco Malfoy miał być najgroźniejszym Śmierciożercą. W końcu jego ojciec Lucjusz tak chciał, za to on sam naprawdę nie wiedział, czego pragnie i pogodził się z tą myślą. Pasował na stanowisko Śmierciożercy: był bezduszny. No może, nie aż tak bardzo, ale z dnia na dzień z towarzyszącym mu uczuciem monotonii stwierdzał, że wykonałby jakąś brudną robotę dla swojego Pana. O wycofaniu się z tego nie było mowy - ród Malfoy'ów zawsze był po tej złej stronie. Draco nie czuł potrzeby, żeby zmienić ten zwyczaj. Kolejnym potwierdzeniem tego, iż chłopak stawał na coraz wyższej pozycji w Hogwarcie było to, że prawie wszyscy Ślizgoni wywodzili się ze śmierciożerczych rodzin i świetnie zdawali sobie z tego sprawę, że Voldemort naprawdę powrócił (nikt jednak nie śmiał powiedzieć tego głośno). A każdy wiedział, że ród Malfoyów i Lestrange'ów był blisko Czarnego Pana, więc kwestią czasu było to, kiedy chłopak miał dołączyć  do jego szeregów. Dlatego nikt wolał mu się nie narażać. Inni natomiast uważali arystokratę za zbyt młodego, aby mógł wypełniać rozkazy Voldemorta lub w ogóle nie zaprzątali sobie nim głowy. Tyczyło się to głównie Gryfonów, Puchonów i Krukonów. Poniektórzy z nich najchętniej by go zabili. Zaliczała się do tej kategorii dwójka przedstawicieli Domu Lwa, która niespodziewanie pojawiła się przed nim. 
Hermionie Granger od razu zszedł uśmiech z twarzy, gdy spojrzała przelotnie na Ślizgona, a Ron Weasley momentalnie się skrzywił zaciskając pięści. Uwadze Dracona nie uszło, iż Gryfonka wyraźnie unikła jego wzroku. Uzmysłowił sobie, że nadal się go obawiała. I słusznie, dodał z satysfakcją w myślach.
- Koniec dyżuru, Malfoy – warknął Ron. 
Malfoy zapewne by mu coś odpowiedział, ale był na to zbyt wyczerpany, więc obrzucił go tylko odrażającym spojrzeniem jakby patrzył na jakiegoś ohydnego robala, którego jak najszybciej trzeba zgnieść.
- Gdzie jest Parkinson? – zapytał go Ron. – Trzeba się z nią wymienić Draco wzruszył ramionami.
- A licho ją wie – mruknął, przeczesując ręką blond włosy. Wprawdzie wiedział, że Pansy jest na drugim piętrze, ale jakoś nie czuł potrzeby, aby poraczyć dwójkę znienawidzonych Gryfonów tą informacją. Ron zdenerwował się, widząc obojętną postawę Ślizgona.
- Zaczekaj tu, Hermiono – powiedział Gryfon i zaczął się oddalać wymijając Dracona. – Poszukam jej i zaraz wracam!
Nim kasztanowłosa zdążyła powiedzieć chociażby ,,nie” rudzielec zniknął za rogiem. Skrzyżowała ręce na piersi. Była teraz sama na korytarzu, z Malfoy'em. Czasami naprawdę wątpiła w inteligencję swojego przyjaciela - jak Ron mógł ją zostawić z nim sam na sam?
Zapadła kłopotliwa cisza. Gryfonka poczuła nagłą potrzebę opuszczenia tej części zamku. Instynkt jej nie mylił. Draco nadal stał w miejscu przypatrywał się jej badawczo. Zastanawiała się czemu chłopak ciągle sterczał w miejscu. Trzymała w  dłoni różdżkę, którą wyjęła pięć minut temu. Jeśli Ślizgon zrobi jakiś ruch nie zawaha się przed niczym. Ale on tylko stał paręnaście metrów od niej i wciąż się w nią wpatrywał.
- Na co się tak gapisz?! – spytała wreszcie poirytowana. W pewnym sensie chciała mu pokazać, że wcale się go nie boi, tak jak to było wtedy w lochach...

Chłopak widząc jej złość uśmiechnął się szeroko. Nawet nic nie robiąc, jedynie  na nią patrząc, doprowadzał ją do szału.
- Grzeczniej, Granger – powiedział, a w jego oczach pojawił się groźny błysk.  
Gryfonka jednak nie czuła strachu. Wręcz przeciwnie... Pomyślała, że chłopak wygląda świetnie z tym szczerym uśmiechem. Nie spodobała jej się ta myśl. Odwróciła się zgrabnie na pięcie i ruszyła przed siebie zostawiając za sobą zdziwionego Ślizgona.
- Chętnie bym cię podręczył Granger, ale nie mam sił! Nawet nie wiesz ile tracisz, żadna dziewczyna nigdy ode mnie nie odchodziła! – zawołał do niej nieco cieplejszym głosem niż zamierzał. Miał ochotę uderzyć się otwartą dłonią w głowę. Co to za tekst?
Na twarzy Hermiony pojawił się mimowolnie uśmiech. Draco ją rozśmieszył, nawet nie zwróciła uwagi na słowo dręczyć  i nutkę ironii w jego aksamitnym głosie.
- Zawsze musi być ta pierwsza! – odpowiedziała mu niespodziewanie nie zatrzymując się. Gdy zniknęła, na twarzy Dracona pojawił się cień uśmiechu. Schodził po marmurowych schodach mówiąc do siebie:
- Ta Granger mnie dobija... Czym bym mógł ją tu zdenerwować...




***   


Hermiona z Ronem u boku nadzorowała lochy. Wyższe piętra sprawdzał Ernie MacMillian i profesor Sprout oraz Vector. Do końca służby, czyli do dwudziestej trzeciej zostało im jeszcze dziesięć minut. Kasztanowłosa przez cały czas musiała wysłuchiwać marudzącego Rona.
- Odwalamy za profesorów całą robotę. Po co w ogóle to całe nadzorowanie? Przecież chyba nikt nie urządza sobie schadzek przed północą...
- Skąd możesz to wiedzieć? - spytała retorycznie Hermiona - Za rok będziemy pełnoletni i teraz przygotowujemy się do tych obowiązków. W szóstej klasie będziemy częściej robić obchód... Czy ty w ogóle słuchałeś profesor McGonagall w przedziale? - spytała sucho świdrując go wzrokiem. 
Rudzielec przewrócił oczami przenosząc wzrok na ciemną ścianę z gobelinami.
- Jasne, notowałem każde jej słowo, nie pamiętasz? - burknął sarkastycznie, ziewając przy tym. 
Gryfonka już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, ale zatrzymała się raptownie. Ron spojrzał na nią zdziwiony, ale zreflektował się od razu widząc poważną minę przyjaciółki.
- Co się stało?
- Usłyszałam coś... - szepnęła przerażona.
Chłopak rozejrzał się uważnie na boki i odruchowo wyciągnął różdżkę zza pazuchy. Nie można było zignorować tego, że znajdowali się w podziemiach należących do Ślizgonów.
- A tak dokładnie to co?
- Jakiś jęk...
Ron spojrzał na nią zdezorientowany.
- Jesteś zmęczona. Przesłyszało ci się - stwierdził i już chciał ruszyć przed siebie, ale dziewczyna złapała go za rękę. 
No tak, stała przed nim Hermiona Granger, uparta i nieustępliwa szesnastolatka.
- Ron, musimy to sprawdzić - powiedziała patrząc na niego chłodno.
- Daj spokój, niby co słyszałaś? Tu nikogo nie ma, wszyscy są u siebie. Wracajmy już, padam...
- Nie ma mowy - zaprzeczyła stanowczo. - Jestem pewna, że coś tu nie gra.
Zlustrowała cały korytarz. Ruszyła powoli przed siebie i skręciła w prawo, potem w lewo i jeszcze raz w prawo. Była coraz bliżej. 
Teraz wydawało się, że usłyszała jakieś sapanie. Zażenowany Ron kroczył za nią ze świecącą różdżką w ręku - pochodnie rzucały nikłe światło. Gryfon był nieco zaniepokojony, nigdy nie znajdował się w tej części zamku. Nawet nie sądził, że lochy tak daleko się ciągną. No, ale cóż, nigdy nie odczuł potrzeby, żeby się tutaj szlajać i zapoznać z otoczeniem. Podziwiał odwagę przyjaciółki, która ciągle rozglądała się czujnie dokooła. Już miał powiedzieć, żeby wracali, gdy nagle usłyszał pisk jakiejś osoby. Cały zesztywniał, podobnie jak Hermiona, która posłała mu przerażone spojrzenie. Gdy zagłębili się dalej wyszli na mały okrągły hol z drzwiami po bokach. Znowu usłyszeli pisk i już byli pewni, że dzieje się coś niedobrego. Zdeterminowany Ron odważnie podszedł do drzwi, z których dochodziły dziwne dźwięki i szarpnął za nie. Nie otworzyły się, więc użył Alohamory. Pociągnął gałkę i zastygł z wyrazem niedowierzania na twarzy. Hermiona otworzyła szeroko oczy i zakryła ręką usta. 
W niewielkim składziku na miotły, oświetlonym małą lampą stał Nott z różdżką w ręku, a obok niego drugi Ślizgon, Pete MaStrong. Jednak nie oni wywołali w Gryfonach taką reakcję, tylko leżący w kałuży krwi Krukon, Dominic Owney. Ronowi obiło się kiedyś o uszy, że Dominic ma jakieś interesy z członkami Slytherinu, a teraz zrozumiał, że chłopak się chyba z nich nie wywiązał skoro dwójka Ślizgonów w okrutny sposób pastwiła się nad nim. Nott widząc prefektów ryknął wściekle na MaStronga:
- Miałeś rzucić zaklęcie ciszy, kretynie! A teraz okazuje się, że było słychać tego...
Kopnął w plecy ledwo przytomnego Krukona. Chłopak zacisnął wargi do krwi próbując nie krzyczeć.
- Rzuciłem, ale on był zbyt głośno - wytłumaczył z goryczą Pete, po czym spojrzał na Rona i Hermionę z rządzą śmierci.
- Zajmę się nimi - Skierował różdżkę w ich stronę. 
Jednak nim zdążył mrugnąć, powietrze przeczył krzyk Hermiony wypowiadającej zaklęcie:
- Confundus!
Z jej winoroślowej różdżki wystrzelił szmaragdowy promień i powalił na ziemię dwóch Ślizgonów.
- Expelliarmus - dodał Ron i po chwili trzymał w dłoni dwie różdżki skonfundowanych przeciwników. 
Hermiona z odrazą przeszła nad leżącymi i podeszła do zwijającego się z bólu szatyna. Chciała mu jakoś pomóc, ale bała się go dotknąć, żeby nie sprawić mu większego bólu.
- Episkey - zamruczała dotykając różdżką jego ran. 
Krukon po chwili patrzył już na nią zamglonym wzrokiem i zapadł w śpiączkę. Kasztanowłosa odwróciła się do stojącego w drzwiach Rona.
- Zawołaj profesor McGonagall. - rzuciła ostro, a Gryfon puścił się biegiem do gabinetu nauczycielki. Faktycznie powinno nadzorować się te korytarze, pomyślał łomocząc do drzwi opiekunki Gryffindoru.

____________________________________
* w tekście został użyty krótki fragment z Zakonu Feniksa.


W tym rozdziale nie wydarzyło się nic specjalnego. Jednak rozgrywająca się w nim akcja ma duże znaczenie w kolejnych rozdziałach. Wiem, że na razie dominują opisy, lecz zacznie się to zmieniać. :)
Rozdział pojawił się dzisiaj dzięki Jasperowi, który specjalnie dla Was go przepisał. Wielkie brawa dla niego.
Przepraszam za błędy :)

CZYTASZ? KOMENTUJ I OBSERWUJ ! :)

/ Nela

33 komentarze:

  1. Przeczytałam prolog i bardzo mnie zaciekawił dlatego postanowiłam czytać dalej pierwszy i drugi rozdział były świetne. A trzeci już tak mniej, ale oczywiście to dopiero początek akcji więc będę czekała na jej rozwinięcie. Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz, nie wiesz nawet ile znaczy dla mnie ocena innych. Dziękuję także za wyrozumiałość. Faktycznie ten rozdział był nudny, no ale cóz, początki są trudne :). Dopiero się wdrażam, a akcja zacznie się rozkręcać. Zapraszam do czytania :)))

      Usuń
  2. w rozdziale nie było dużo akcji, jednak mimo to bardzo mi się spodobał ;) czekam na kolejny, życzę dużo weny i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :D. U Ciebie jestem bardzo często. Czekam na Twój nowy rozdział :*.

      Usuń
  3. super rozdział :D cieszę sie, że Jas dał radę :* tworzycie razem dobry zespół :D co do akcji, to zaczyna się coś zarysowywać i jestem ciekawa co z tego wyniknie!
    ŻYCZĘ WENY I CAŁUJĘ :*

    OdpowiedzUsuń
  4. whoa! Ale w lochach było ciekawe! Dreszczyk emocji! Uważam , że dużo się nawet w nim zdarzyło, a rozmowa Dracona z Hermioną prze! <3 uśmiałam się, czekam na kolejną ,, dawkę'' jak ja to mówię koki *.*
    Twoja fanka Nelo :3
    ps: NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ KOLEJNEGO,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj będzie kolejny, myślę, że w miarę się Wam spodoba. Dzięki za wsparcie <3

      Usuń
  5. JA CIĘ PIERNICZE
    ale fajny! wyszedł Ci,
    Choć nie było dużo akcji,
    jedna prośba : więcej Dracona!
    Ale się ciesze, że przezwyciężacie wszystko
    i dajecie radę,
    ach <3 Fred i George ich rozmowa mi się spodobała :)
    o której będzie następny ? DZIŚ ALE O KTÓREJ?
    Całuję Was :*
    Naprawdę NIE WIECIE ILE SPRAWIACIE MI FRAJDY ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, Dracona będzie coraz więcej! Skupię się na jego postaci więcej, dużo więcej. Mam już pomysły na nowe rozdziały, więc spokojnie :))). Co do Freda i Georga to zastanawiałam się czy dać tą rozmowę, ale chciałam podkreślić, że oni też tam są i nieźle rozrabiają, doprowadzając tym samym Hermionę do szału :).

      Usuń
  6. Przeczytałam i się zakochałam znowu ;3 właśnie o której kolejny?? Co wyniknie z tej sprawy z Nottem?? KOCHAM ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Do godziny 18:30 będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. JUPI! NA SERIO KOCHAM WAS ! PISZCIE ROZDZIAŁY ILE WLEZIE I ILE WAM STARCZY ŻYCIA hah ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję :)), a raczej dziękujemy. Ja nie zrezygnuję nigdy :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Proszę o nie komentowanie pod rozdziałem, jeżeli nie ma to nic z nim wspólnego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No i to jest dobry rozdział! Mam w cholerę nauki, ale naturalnie znalazłam czas na przeczytanie ;3. Zaczyna mi sie podobać! Dawać mi tu następny :D
    Pozdrawiam gorąco :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Spodobało mi się, duży plus za to , że często dodajesz rozdziały :)
    ~~ IRTEK

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć! Jestem :) Jeszcze raz dzięki że czytasz moje opowiadanie,ja tymczasem zajrzałam do ciebie...bo akurat tego rozdziału jeszcze nie czytałam.
    Podobało mi się, ponieważ dobrego autora można rozpoznać po tym, że nie potrzebuję nie wiadomo jakiej akcji żeby dobrze się czytało.
    Podoba mi się, bo Hermiona u ciebie jest Hermioną,a nie jakimś nie wiadomo kim. Rona również świetnie trafiłaś, chociaż zauważyłam że prawie nikt nie ma z nim problemu jak piszą opowiadania.
    Draco...no,no brawo.
    Liczę na ...coś co jest twoje,czyli to co sprawi że to właśnie twoje Dramione. Akcja,tajemnice...nie ważne co, uda ci się,to widać.Ale nie poddawaj się!
    Pozdrawiam!!!
    PS:Coś tu jeszcze było...co chciałam powiedzieć,ale nie...już nie ważne.

    na-skraju-wolnosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Faktycznie nie lubię, że Ron jest zawsze tym złym charakterem, no ale jakieś sceny zazdrości muszą być :). Tak,,mam już pewien pomysł na to wszystko...;).

      Usuń
  14. Świetny! Akcja dość ciekawa. Interesujące jest to, że Herm nie boi się Draco. Oby tak dalej :*
    Pozdrawiam i życzę weny, Vik. A.
    ------
    http://istnienie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Zapraszam do dalszego czytania :3, u Ciebie już byłam, ale będę często zaglądać ;D

      Usuń
  15. Jak to nic się nie wydarzyło?!
    Tu odbyła się ich pierwsza rozmowa, w miarę normalna bez obrażania. Krótki, ale dosadny rozdział. Wybitnie :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Cute :3
    Ona go nie nienawidzi w sumie. Ja to widze. Usmiechnęla się <3
    IDEALNIE Oodwzorowałaś rona z ksiązki. Hahaha

    OdpowiedzUsuń
  17. "Przeczytałam-więc-komentuje"
    Dalej uważam ze świetnie piszesz <3
    Zaczyna się coś dziać. Napisałaś że ta akcja ma duże znaczenie w kolejnych rozdziałach. Bardzo jestem ciekawa co wymyśliłas
    ~Sandra

    OdpowiedzUsuń
  18. Niby krótki uśmiech Hermiony, a moja radość. Gdy tylko usłyszałam o jakimś "jęku", to przyznaję, że pierwszą moją myślą było: "Oho, Ginny i Blaise się umówili na nocne obściskiwanie." Nie mam pojęcia czemu. :D
    Twoje opowiadanie jest bardzo kanoniczne, a moje osobiste wrażenie jest takie jak przy czytaniu oryginału.
    Lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam, Braknes.

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział bardzo mi się podobał. I oczywiście nie zapomniałam o tobie! Co do samej treści. To idealnie opisałaś tu Malfoya i jego zachowanie. Taki rozpieszczony arystokrata. Mam nadzieję, że dzięki Hermionie to się wkrótce zmieni. Dobrze, że Ron i Hermiona w porę uratowali tego chłopaka. Bo nie wiadomo co by było dalej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  20. Mnie rozdział się podobał może nie było w nim wartkiej akcji lecz sam fakt iż Harmiona dogadała młodemu Malfoyowi dodaje smaczku całemu tekstowi. Co do scenki w składziku na miotły dobrze że go uratowali jednak z tego mogą wyniknąć same kłopoty. :) Przecież przerwali Ślizgonom a oni tak łatwo nie zapominają :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Draco jest nieznośny i jego zachowanie podniosło mi ciśnienie, ale Hermiona mu się nie dała, good for her :D Lecę czytać dalej!
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Zakochałam się ♥
    Zapraszam również do mnie ♥
    http://fredweasley-fanfiction-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Dobrze, że Hermiona nie dała się zdenerwować lubie jak jest taka ;)
    Czytam dalej ;)

    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń