Promienie świetlne wkradły się powoli, jakby nieśmiało do małego pokoiku mieszczącego się na poddaszu. Padły bezceremonialnie na zmęczoną twarz kasztanowłosej Gryfonki, wyrywając ją tym samym z fazy graniczącej z czuwaniem i snem. Chyba każdy z nas, i to wiele razy, pod wpływem mocnych wrażeń nie mógł zmrużyć oka, a gdy upragniony spoczynek wreszcie nadszedł po wielu godzinach, nie przynosił wytchnienia tylko jeszcze większe zmęczenie. Tak właśnie tej nocy spała Hermiona. Prześladowana cały czas obrazami mrożącymi krew w żyłach, zasnęła dopiero o czwartej nad ranem. Nie miała żadnych snów, tylko świadomość, że wydarzyło się coś niepokojącego.
I rzeczywiście, kiedy otworzyła swoje orzechowe oczy, upewniając się, że szczęśliwie dożyła następnego dnia, czuła wciąż ogarniające ją uczucie trwogi.
Podniosła się niezdarnie na łokciu po czym omiotła wzrokiem całe pomieszczenie. Trwało to krótko, gdyż ów pokój był zadziwiająco małych rozmiarów. W dodatku mieściły się w nim tylko dwa łóżka. Niedaleko niej, na swoim posłaniu spoczywał Malfoy. Hermiona jeszcze nigdy nie widziała blondyna śpiącego, więc z wielką ciekawością na niego zerknęła. Nieco się zawiodła ponieważ Ślizgon nie przypominał bezbronnego, uroczego chłopca. Leżał nieruchomo w czarnej bluzie, do połowy przykryty pierzyną. Miał ściągnięte rysy oraz poważny wyraz twarzy. Wyglądał raczej na kontemplującego mężczyznę, niż na człowieka w pełni korzystającego z wypoczynku. Kasztanowłosa szybko odwróciła od niego wzrok, dochodząc do wniosku, że myśli, które pojawiły się właśnie w jej głowie są zbyt idiotyczne żeby poświęcać im czas. Co jak co, ale nie chciała wracać do wczorajszej sceny pod drzwiami, ani tymbardziej skończyć na podziwianiu niezwykłej urody i budowy Dracona.
Wprawdzie nie była pewna czy jej tymczasowy współlokator, aby na pewno śpi, ale dla zachowania pozorów postanowiła zignorować jego obecność. Schyliła się, sięgając pod swoje wąskie łóżko. Wyciągnęła powoli niewielką zniszczoną książeczkę - jedyny dowód na to, że miejsce, w którym wczoraj się znalazła było prawdziwe. Była to kronika, przynajmniej tak przypuszczała. Wzięła wdech i z ociąganiem otworzyła dziennik.
Musiała się czegoś dowiedzieć, a to było w tej chwili jedyne racjonalne źródło faktów. Pierwsze strony okazały się, o dziwo, puste. Papier był przerażająco zżółknięty, cud że nie zniszczył się w kontakcie z dłonią. Dalej widniały zapiski pewnej osoby. Sądząc z kiepskiej jakości pisma, książka musiała być już sędziwa. Ciągnęły się one przez dwadzieścia stron.
Hermiona przyjrzała się kartkom marszcząc czoło.
- Och, jasne! -warknęła z niezadowoleniem pod nosem.
Słowa rzecz jasna były napisane starożytnymi znakami runowymi. Co prawda, Gryfonka od pięciu lat uczęszczała na lekcje z tego przedmiotu, ale nie mogła rozpoznać znaków widniejących na papierze. Musiały należeć do innego działu lub być naprawdę bardzo starożytne, do tego stopnia, że już ich nie uczono.
- Co, Granger? Twoje domniemania odnośnie nawiedzonej akademii właśnie legły w gruzach, bo okazało się, że stara Milicenta wykręciła ci wczoraj żart? - odezwał się niespodziewanie Malfoy swoim sarkastycznym tonem przywołując na twarz charakterystyczny, ironiczny uśmiech.
Przyglądał się wściekłej i zawiedzionej minie Hermiony z pewnym rozbawieniem.
- Nie, Malfoy. - zaprzeczyła dziewczyna obrzucając go nieprzyjaznym spojrzeniem - Cały tekst jest w runach.
- To chyba nie problem dla najlepszej, zarozumiałej i przemądrzałej uczennicy Hogwartu odczytać znaki runiczne, czyż nie? - zapytał przesadnie poważnym tonem.
Kasztanowłosa skrzyżowała ze złością ręce na piersi, a na jej twarzy pojawił się wyraz politowania pomieszany ze złością.
- Pomijając dwa określenia, które niepoprawnie odzwierciedlają mój charakter, to faktycznie może i jestem najlepsza w tej dziedzinie, ale nie odczytam tego. Nie przerabialiśmy tego materiału na lekcji. Potrzebuję dostępu do biblioteki. Myślisz, że mają podobne zbiory? - spytała ze szczerym zmartwieniem.
Draco, który właśnie wstawał z łóżka zaśmiał się sztucznie pod nosem.
- Nie sądziłem, że w takich okolicznościach będziesz się przejmowała biblioteką, Granger. Ale w sumie, czemu nie. Chodźmy tam od razu i poprośmy o słownik, może przy okazji znajdziemy też jakąś interesującą powieść, która na zawsze odmieni nasze życie…
- Och, zamknij się! - ucięła panna Granger z naburmuszoną miną.
Mierzyła Dracona nienawistnym spojrzeniem, podczas gdy chłopak wyjmował swoje ubrania z kufra.
- Przecież wiesz, że musimy odkryć, co tu się dzieje i musisz mi wreszcie powiedzieć, co wiesz na ten temat.
- Skąd w ogóle wiesz, że widziałaś wczoraj, to co widziałaś? - zapytał obojętnie przeczesując swój kufer w poszukiwaniu koszuli.
- Mógłbyś wyrazić się jaśniej?- poprosiła Hermiona z niezrozumieniem.
Przywódca Slytherinu teatralnie przewrócił oczami.
- Może ta wrzeszcząca idiotka w klatce była tylko wytworem twojej wyobraźni. Albo specjalnie udajesz...
- Niby czemu miałabym udawać? - zdziwiła się zbita z tropu.
- Cóż, powodów może być wiele. Pewnie czujesz się zagubiona i odrzucona, przez co chcesz ściągnąć moją uwagę…
- Słucham? - zirytowała się orzechowooka gwałtownie wstając i przyglądając się z niedowierzaniem swojemu rozmówcy.
Arystokrata wzruszył wymijająco ramionami. Zadowolony znalazł to, czego szukał i z chytrym uśmiechem zwycięscy skierował się w stronę toalety.
- Tak dla twojej wiadomości, Malfoy nie jestem jedną z tych twoich tanich panienek i nie posunęłabym się do zgrywania takiego czegoś żebyś mnie zauważył. To niedorzeczne i głupie. - fuknęła z oburzeniem.
Draco przed zamknięciem drzwi łazienki posłał jej uśmiech pełen skruchy i pokiwał głową na znak zrozumienia.
- Obydwoje wiemy do czego jesteś zdolna, Granger. Nie będę tego kwestionował, ale jeżeli naprawdę masz względem mnie jakieś nadzieję, to niestety, albo w moim przypadku na szczęście, jest to niemożliwe. A teraz radzę ci się szybko ubrać, bo zostało nam tylko piętnaście minut, a ja stąd szybko nie wyjdę.- skończył nazbyt sztucznie poważnym tonem i z wyrazem triumfu wszedł do toalety zostawiając Gryfonkę w niemym szoku.
- Nie wiem, co ci dziś odbiło Malfoy, ale twoje chore domysły są…
- Granger, nie pokażę się z tobą, jak nie zrobisz czegoś ze swoim żałosnym wyglądem! - usłyszała jego głos zza drzwi, a chwilę potem cichy wybuch szyderczego śmiechu.
Hermiona wytrzeszczyła jedynie oczy i tupnęła z niezadowoleniem nogą, niczym małe dziecko. Urażona powędrowała do swojego kufra.
- Sam wyglądasz żałośnie, Malfoy. - powiedziała przez zęby.
- Słyszałem! - dobiegł ją rozbawiony głos Ślizgona.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem dochodząc do wniosku, że ich przekomarzania przypominają jej jedeną scenę z mugolskiego filmu, podczas gdy to młode małżeństwo z rana zaczyna sobie dogryzać.
***
Okazało się, że Hermiona niepotrzebnie przejmowała się swoim ubiorem - według Malfoya jej jeansy i sweter budziły jedynie litość i żal, czego nie omieszał się jej powiedzieć, gdy szli w kierunku katedry.
Zarówno Gryfonka jak i Ślizgon byli zobowiązani chodzić po szkole w szarych mundurkach, tak jak reszta studentów. Draco przyjął swój nowy strój od nauczycielki z grobową miną. Jednakże po założeniu mdłej, staroświeckiej marynarki uznał, że wygląda równie zabójczo jak wcześniej, co Hermiona jedynie skomentowała głośnym prychnięciem. Swoim zdaniem czuła się niekomfortowo w nowym ubraniu z wizerunkiem sokoła na piersi. Tęskniła za swoją szatą z Hogwartu. Miało jednak minąć jeszcze trochę dni nim mogła z powrotem ją założyć.
Śniadanie przebiegło w miarę normalnie, nie licząc nieznośnych uwag i komentarzy Malfoya. Hermiona jeszcze wczoraj wieczorem dałaby wszystko, aby blondyn przy niej był, teraz jednak chciała jak najszybciej się go pozbyć. Oczywiście wciąż udawał wyrafinowanego palanta patrząc na innych z góry, lecz dziś był o wiele bardziej rozmowniejszy, co tylko denerwowało dziewczynę. W odróżnieniu od niego cały czas rozmyślała o wczorajszym spotaniu z nieludzką postacią w klatce. Bezustannie głowiła się, co to wszystko może oznaczać. Szukała czujnie jakichkolwiek poszlak w otoczeniu lub zachowaniu uczniów, lecz nic na razie nie wydawało się być podejrzane. Bądź co bądź, nadal panowała dziwnie specyficzna dla tego miejsca ciężka atmosfera. Po posiłku, o ile tak można było nazwać mały kawałek śledzia, na który zdecydowała się kasztanowłosa, wszyscy studenci udali się na swoje lekcje.
Dwoje przybyszów z Hogwartu rozpoczynało dzień nauką przydatnych zaklęć. Ich sala lekcyjna mieściła się w jednym z długich korytarzy na najwyższym piętrze. Profesor Carrington odziana w czarną pelerynę prowadziła wykład o zastosowaniu zaklęć rozbrajających.
Orzechowooka z ulgą pozbyła się towarzystwa Dracona. Veronica miała lekcje wraz z nią, więc dziewczyny ochoczo usiadły razem w tyle zwyczajnej klasy. Jeżeli chodziło o arystokratę zajął miejsce koło atrakcyjnej blondynki z imponującym biustem i krótką spódniczką. Z początku nawet nie zwracał uwagi na zalotne spojrzenia swojej sąsiadki, lecz gdy dostrzegł, że Granger raz co raz posyła mu rozgoryczone spojrzenia, postanowił w pełni wykorzystać sytuację na wkurzenie Gryfonki. Kiedy Carrington odpytywała jakiegoś ucznia, najprawdopodobniej Marlona, pochylił się nad szatynką i szepnął jej do ucha parę nieprzyzwoitych słów. Dziewczyna od razu zachichotała pokrywając się szkarłatnym rumieńcem. Hermiona także się zaczerwieniła, ale było to raczej spowodowane złością. Gdy Draco na nią popatrzył, zobaczył w jej oczach dezaprobatę. Granger jednakże szybko się uspokoiła. Czemu ma pokazywać Draconowi, że nie popiera tego, że nawiązuje znajomość z jakąś wymodelowaną pierwszoklasistką? Próbowała sobie wmówić, że chodzi jedynie, o to, że Przywódca Slytherinu nie uważa należycie na lekcjach, co przypłaci brakiem wiedzy. Po chwili doszła do wniosku, że Malfoy i tak pewnie ma w zanadrzu więcej zaklęć rozbrajających niż ona sama, więc szybko porzuciła to kiepskie usprawiedliwienie.
Ku ogólnemu zadowoleniu Gryfonki klasa, w której się znalazła była na dość wysokim poziomie. Dumnie reprezentowała Hogwart zgłaszając się do każdego pytania, z coraz to większym entuzjazmem. Na drugiej godzinie, którą była anatotransmutacja całkiem zapomniała o swoim dotychczasowym niepokoju, skupiając swoją uwagę na nowym przedmiocie. Tak jak to niedawno wspomniała Ginny, panna Granger całkowicie zamknęła się w swoim specyficznym świecie, spragniona wiedzy, widziała tylko profesora Adamsa. Nawet Malfoy, który w o dziwo, bardzo krótkim czasie zapoznał się ze sporą częścią dziewczyn i chłopców, zyskując wśród nich ogólny szacunek, nie mógł odciągnąć jej uwagi od lekcji.
O jedenastej wszyscy udali się do jadalni na drugie śniadanie. Hermiona usiadła na swoim miejscu razem z Veronicą, Kate i Marlonem. Natomiast Draco przysiadł się do grupki nadymanych drugoklasistów i wszedł z nimi w dyskusję na jakiś temat.
- Nie sądziłam, że tak szybko z każdym się tu zapozna.- burknęła pod nosem dziewczyna zabierając się za swoją zapiekankę z warzywami.
- Malfoy? - upewniła się siedzącą obok Kate -Muszę przyznać, że faktycznie bardzo szybko zjednał sobie wpływowe osoby. Thomas Blake to najpopularniejszy chłopak w akademii.
- Lauren też nie odstępuje go na krok. - zauważyła posępnie Veronica wskazując na blondynkę z lekcji zaklęć - Dość specyficzne towarzystwo.
- Tak. Jeżeli masz pieniądze albo krótką spódniczkę bardzo szybko wejdziesz w łaski Malfoya, ale nie będzie traktował cię powżnie.- wyjaśniła Gryfonka tonem znawcy.
Patrzyła się wciąż na chłopaka, zarówno jak Veronica, Kate i Marlon.
Draco zajadał kanapki i żartował z niejakim Thomasem, lecz nadal w jego szarych oczach czaił się chłód i swego rodzaju kpina.
- Na ciebie jednak zwrócił uwagę. - mruknął Marlon znad tomu opasłej księgi.
- Słucham? - zdziwiła się.
- Chodzi mi, o to, że nie wyróżniasz się jakoś specjalnie, a Draco i tak cię lubi. - wytłumaczył okularnik.
- On mnie nie lubi. - zaprzeczyła prędko dziewczyna powstrzymując wybuch śmiechu - Jesteśmy wrogami, współrywalizujemy, może czasem sobie pomożemy, ale nic więcej…To skomplikowane.
Cała trójka gapiła się na nią bystro z powątpiewaniem.
- Nie tak patrzy się na wroga. - stwierdziła Kate, po czym wzruszyła ramionami - Jak ci się tu podoba, Hermiono?
Kasztanowłosa odetchnęła z ulgą, widząc że czarnooka zmieniła temat.
- Jest okej…Ale parę rzeczy mnie zastanawia. Czemu na przykład Carrington cały czas chodzi w pelerynie?
-To dość delikatny temat…Nie wiemy dokładnie, ale ona i Kenventh podobno brały udział w jakimś eksperymencie i skończyły z kapturami na głowach. Zresztą kogo to obchodzi. - Veronica machnęła lekceważąco ręką - To bardzo niedobrze, jak jest się zbyt ciekawskim.
- Właśnie. Dwa lata temu podobno zaginął jakiś chłopak…- zaczął Marlon ze sztuczną obojętnością.
- Tak, powtarzaj te plotki.- żachnęła się blondynka.
Hermiona odniosła niejsane wrażenie, że jej towarzysze być może wiedzą więcej niż się wydaje. Czemu wszystkie niepokojące rzeczy traktowali nieznacząco?
- Gdzie jest tutaj biblioteka? - zagadnęła orzechowooka po długiej chwili ciszy.
- Mamy niewiele zbiorów na drugim piętrze, większość ksiąg jest zamknięta w gabinecie dyrektorki…
- Czemu? Nie macie dostępu…
- Nie. Ale nie jest źle. Osobiście nie jestem wielką fanką książek. - Kate wyrzczerzyła zęby w uśmiechu.
W tej chwili zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec przerwy. Każdy ociągale zaczął podnosić się z miejsca.
- Teraz czas na runy. Nie powtarzałem do sprawdzianu...
- Marlon, nie musisz, jesteś znawcą.
Kasztaowłosa natychmiast spojrzała na kanciastą twarz młodzieńca z błyskiem w oku.
- Ja nie mam w swoim podziale runów. Zawsze chciałam się ich nauczyć! Może pokazałbyś mi parę znaków po szkole? - zaproponowała wpadając nagle na pomysł.
- Nie ma sprawy.- odparł brunet nieco zmieszany - To może o 15.30?
- Później jest godzina policyjna, czyż nie? - zasępiła się Hermiona - Przyjdziesz po mnie? - upewniła się na co chłopak jedynie kiwnął głową.
Ruszyła do swojej klasy razem z Veronicą mając nadzieję na to, że wreszcie czegoś się dowie. Nawet Malfoy, który szedł przed nią z Lauren nie był już w stanie zniszczyć jej humoru, ani jego oscentacyjne rozglądanie się dookoła, tylko po to, aby spojrzeć na nią ironicznie.
Marlon wydawał się miłym chłopakiem, o dużej wiedzy na temat sensacji dotyczących Falconu, których nikt nie traktował na poważnie. W dodatku, z tego co usłyszała znał się dobrze na runach, a widząc notatki Kate zorientowała się, że system ich nauczania jest tutaj zupełnie inny.
***
Draco Malfoy po wejściu do swojego, na szczęście, tymczasowego mieszkania opadł ciężko na pstrokatą kanapę. Zajęcia ciągnęły mu się w nieskończoność. Były jeszcze bardziej monotonne i nudne niż w Hogwarcie. Tutejsi uczniowie również nie przypadli mu do gustu. Rzadko się zdarzało żeby kogoś polubił, ale w tym miejscu zupełnie nikt nie był warty uwagi. Przez cały czas udawał zainteresowanie tylko po to aby zapoznać się z lepszą częścią ludności Falconu. Nie miał z tym zresztą żadnych problemów, bez jakichkolwiek trudności zdobył przychylność wielu osób. Musiał wmieszać się w tłum, a następnie dowiedzieć się dużo więcej o tej chorej szkole. Nie pokazał Granger jak bardzo się przejął tym, co wczoraj ją spotkało. Nie chciał dodatkowo jej martwić. Tak właściwie to świetnie się przy tym bawił widząc jej orzechowe oczy ciskające w jego stronę istne błyskawice. Kochał ją wkurzać. Jego zadaniem tutaj było chronienie jej. Wiedział, że gdy nie będą się wychylać nic złego się nie stanie, ale rozum tak samo jak intuicja mówiły mu, że dziewczyna nie odpuści.
Drzwi wejściowe nagle otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia weszła jego współlokatorka. Była rumiana na twarzy, pewnie wbiegła po schodach. Nie zwróciła na Dracona najmniejszej uwagi i rzuciła się szybko do swojego kufra wyjmując z niego rzeczy i kosmetyczkę. Mamrocząc pod nosem coś o tym, że lekcje się przedłużyły poszła do toalety.
Ślizgon uznał, że Granger wyjątkowo się śpieszy. Czyżby się z kimś umówiła? Ona? Niemożliwe. Była wbrew pozorom zamkniętą w sobie osobą, a znajomości nawiązywała z trudem. Może z wyjątkiem tych trzech osób. Na pewno nie spotyka się z żadnym chłopakiem. A zresztą, co go to obchodzi?
Chwilę potem rozległo się pukanie do drzwi. Blondyn ze zmarszczonym czołem poszedł otworzyć, obiecując sobie, że jeżeli to Elizabeth nie omiesza się jej potraktować lepiej niż wczoraj.
Jednakże zobaczył przed sobą chudego chłopaka z jadalni, z którym wczoraj się poznał. Szczerze zdumiony wpatrywał się w jego skromną osobę.
- Zabłądziłeś? - zapytał go nieuprzejmie z charakterystycznym, szyderczym uśmiechem na bladych ustach.
- Przyszedłem po Hermionę. - odparł Marlon z przekąsem.
- Po co?
- Będziemy się uczyć...
- Znam to, przyjacielu. - odrzekł Draco ze złośliwym uśmieszkiem - Zaprosiłeś ją do siebie na naukę. Ale gdy mowa o tym, to Granger zbyt dosłownie traktuje te sprawy. Będziecie uczyć się do nocy…
- To ona mi to zaproponowała i nie mam żadnych ukrytych…
- Ona? - powtórzył z naciskiem zaciskając nagle ręce w pięści z niewiadomych powodów - Więc lepiej się do niej nie zbliżaj. Granger nie wchodzi w żadne związki. Nigdy. Poświęciła swoją wolność i czystość.
- Poświęciła czemu? - zdumiał się okularnik nie bardzo rozumiejąc do czego Malfoy pije.
- To intymny temat, ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć…Zobowiązała się żyć na zawsze w celibacie. Jest zwolenniczką skrzatów domowych. To bardzo heroiczne, nie uważasz? Tak bardzo się poświęcić na rzecz tych małych, paskudnych…
- O czym ty mówisz, Malfoy? - Hermiona właśnie wyszła z toalety.
Miała na sobie obcisłą, bordową koszulkę i czarne rurki. Z podejrzeniem spojrzała na Dracona, który miał bardzo wesoły wyraz twarzy. Gdy poszła do sypialni po swoją torbę, Malfoy dyskretnie mrugnął do zmieszanego Marlona.
- Nie zwracaj na niego uwagi, Marlon. - poradziła Gryfonka zauważając niewyraźną minę swojego nowego kolegi - Wrócę o…- powstrzymała się jednak. Czemu miała mówić Malfoy'owi o której wróci?
Wzruszyła ramionami i ze słodkim uśmiechem wyszła na klatkę.
- Uważaj na siebie. - zawołał za nią Draco całkiem poważniejąc.
Posłała mu przekonujący uśmiech i zamknęła za sobą drzwi. A, kiedy tylko został sam poczuł dziwne uczucie na wysokości klatki piersiowej...
***
Pokój Marlona niewiele różnił się od jej własnego mieszkania. Był tak samo mały i ascetyczny. Jedynie na ścianach wisiało więcej fotografii uczniów i obrazów. Drzwi do sypialni były zamknięte. Usiedli przy drewnianym stole wyciągając podręczniki.
- Mojego współlokatora nie ma. - oznajmił brunet z roztargnieniem wciąż nad czymś myśląc - Może zacznijmy od podstaw…
- Właściwie to chodzę na starożytne runy w Hogwarcie, ale tutaj macie zupełnie inne znaki. Zastanawia mnie to, dlaczego.
- Ach, tak. To jeszcze z epoki Merlina. Teraz już się ich nie używa, ale w Falconie się na to uwzięli. Sam nie wiem z jakiego powodu. - powiedział poprawiając sobie odruchowo okulary, które zjeżdżały mu z prostego nosa.
- Nie wydaje ci się, że Falcon w ogóle jest jakiś podejrzany? - zapytała Hermiona niby od niechcenia - Myślę cały czas, o tym co miałeś na myśli, mówiąc, że w naszym domu mieszkalnym straszy. Pamiętasz? Wczoraj na kolacji…
Marlon pokiwał powoli głową, przyglądając się jej bystro.
- Pamiętam. Nie jesteś jedyną, która coś zauważyła. Zanim tu przyjechałem zbierałem informacje. Nagłe zniknięcia, niewyjaśnione wydarzenia…Ponoć pod tym domem, została pochowana Lucy Lavinger. Była pierwszą dyrektorką Falconu. Zrobiła z akademii istne piekło. Czarna magia, ofiary składane z dzieci w katedrze. Szybko się jej pozbyto. Nigdy nie znaleziono jej pochówku, ale tak jakoś się przyjęło, z niesprawdzonych źródeł...
- Lucy była człowiekiem?
- Nie mam pojęcia. - przyznał Marlon mówiąc śmiertelnie poważnym tonem - Jest wiele plotek. Jedne mówią, że miała trzy pary oczu, drugie że była wcieleniem złego ducha, jeszcze inne, że należała do przedstawicielek banshee.
Hermiona w jednej chwili zesztywniała.
- Banshee? Uczyliśmy się o nich, inaczej szyszymory. Ich głos wywoływał strach…Ukazywały się ludziom obwieszczając ich śmierć. Nosiły białe suknie…- skończyła z przerażeniem dochodząc do wniosku, że wczoraj mogła spotkać właśnie ją.
- Wszystko w porządku? Jesteś blada jak ściana, Hermiono. - zaniepokoił się - Wiesz, że to wprost teoretyczna teoria. Nie ma dowodów. Nigdzie nie pisze nic o Falconie, więc trudno było mi cokolwiek znaleźć.
Kasztanowłosa gorączkowo rozmyślała nad sensem usłyszanych słów. To wszystko wydawało jej się co najmniej nielogiczne. Po co dyrektorka miałaby trzymać w klatce banshee? I skoro to w ogóle była ona, to czemu tak potwornie krzyczała? Komu przepowiadała śmierć?
- Uważam, że to wszystko jest o wiele prostsze niż się wydaje. W holu jest pełno obrazów zmutowanych zwierząt. Carrington i Kenvantch noszą kaptury i zasłaniają twarz bo podobno brały udział w nieudanym eksperymencie. Słychać wycia wilkołaków i krzyki. Znalazłam wczoraj książkę, ale nie wiem, co w niej pisze. - wyjęła z torby dziennik i podsunęła zaintygowanemu koledze - Spróbowałbyś to przetłumaczyć?
- Dlatego chciałaś się spotkać? - zapytał z nikłym uśmiechem. Nie wyglądał jednak na urażonego.
- Myślę, że mogę ci zaufać. - powiedziała niepewnie.
Jak na razie Marlon jako jedyny traktował to wszystko poważnie i dzięki spostrzegawczości widział dużo rzeczy.
- Nikomu nic nie powiem. - obiecał oglądając ostrożnie pierwszą stronę - I mam nadzieję, że ty też, bo zabroniono nam opowiadać o szkole osobom z zewnątrz. - dodał niespokojnie.
- Nie masz się o co martwić. - zapewniła go - Rozumiesz coś z tego?
- Poszczególne znaki. Muszę to dłużej przestudiować. Gdzie to znalazłaś? Takie rzeczy nie leżą u nas byle gdzie.
- Cóż, to leżało. - odpowiedziała wymijająco.
- Pisze coś o próbie badawczej i kontrolnej. Dziwne…" Istoty zza muru". Nie rozumiem jednak kontekstu. Z tego co myślę to same suche fakty dotyczące doświadczenia…Ciągle o tym murze…Czarna magia? Nie podoba mi się to. Opis mutacji. Miałaś rację z tymi eksperymentami. - mówił okularnik z przejęciem - No końcu są daty. 22 styczeń 1453 rok. 22 styczeń 1800 rok. I 22 styczeń 1996 rok..
- Czyli przyszły piątek za cztery dni? -zdziwiła się Hermiona.
- Tak. Nie wiem, co oznaczają te daty, ale w każdym bądź razie w piątek będzie impreza. Jak co roku. Z okazji Dnia Czarodzieja.
- Impreza, naprawdę? Chyba nieobowiązkowa. - Niestety tak. - mruknął chłopak z niesmakiem - Mniejsza o to. Nie rozumiem na razie nic z tego. Muszę pożyczyć od kolegi słownik.
- Możesz zatrzymać dziennik. I tak mi się nie przyda. Zastanawialiście się kiedyś nad tym żeby wyjść poza mur? - zapytała powoli kasztanowłosa.
Zwątpiła kiedy zobaczyła strach na twarzy Marlona.
- A jak myślisz? Na początku roku byłem strasznie chętny. Skutecznie mnie powstrzymano grożąc wyrzuceniem. Inni gorzej kończyli, już nigdy tutaj nie wracając. To nie żarty, Hermiono. - powiedział dobitnie - Do tego Nieustraszeni. Nigdy ich nie przechytrzysz. Są nieźle wyszkoleni.
- Znam też kogoś nieźle wyszkolonego. - burknęła, myśląc o Malfoyu.
Właśnie, Malfoy! Rozglądnęła się po pokoju szukając zegara. Natknęła się na fotografię przedstawiającą wszystkich uczniów. Jej uwagę zwrócił wysoki chłopak stojący w pierwszym rzędzie z dość trzeźwym uśmiechem, w porównaniu do reszty.
- Już prawie siedemasta! Zaraz będzie godzina policyjna. Gdy czegoś się dowiesz daj mi znać.
- Nie martw się. O wszystkim się zawiadomię, Hermiono.
***
- Malfoy, musimy to zrobić i się przekonać!
- Nie.
- Nie rozumiesz jakie to ważne?
- Jak widać, Granger mamy całkiem inne pojęcie, tego co jest ważne, a tego co głupie i bezmyślne. - odparł blondyn ze ściąniągniętymi brwami.
Odkąd Granger tylko wróciła zaczęła go przekonywać do tego, aby udali się poza mur. Zagorzale twierdziła, że znajduje się tam coś niezwykle znaczącego.
- Oni mutują ludzi…- zaczęła Hermiona z rozpaczą.
- Nikogo nie mutują. Nie masz na to dowodów. Jak je zdobędziesz, to mi je pokaż, a wtedy pogadamy i ewentualnie tam pójdziemy. - powiedział tracąc powoli cierpliwość. Może i uwielbiał ją denerwować, ale za to nie znosił jej uporu i przesadzonej pewności siebie - Chcesz tam tylko iść po to żeby sprawdzić, co tam właściwie robią. Nie chodzi ci o dobro ogólne. Jesteś po prostu ciekawa. Zbyt ciekawa, Granger. To, że coś jest zakazane nie znaczy, że musisz od razu zacząć węszyć.
Kasztanowłosa ewidentnie posmutniała, posłała mu spojrzenie pełne zawodu.
- Ciebie nic nie interesuje poza sobą, Malfoy. - wprost wysyczała te słowa, wkładając w to tyle jadu ile była w stanie.
Na arystokracie jednak nie zrobiło to wrażenia.
- Prawdę mówiąc to nie. - przyznał obojętnie rozsiadając się wygodniej w fotelu - Przypomnę ci, że nie jestem twoim Wieprzlejem ani Bliznowatym.
Hermionie zapłonęły oczy.
- Nie waż się ich tak nazywać! - zagroziła powoli, podniesionym głosem - Masz wszystko gdzieś! Powiem ci tyle, że nie chcę znowu wpaść na jakąś chorą, wrzeszczącą banshee. Czy do ciebie w ogóle dochodzi powaga sytuacji? Nie chcę twojej łaski. Pójdę tam z tobą lub bez.
Tego było już za wiele. Ślizgon zerwał się w jednej sekundzie z miejsca podchodząc niebiezpiecznie blisko Hermiony. Pchnął ją mocno, bez ostrzeżenia na ścianę. Pochylił się nad nią wyglądając naprawdę przerażająco z zaciśniętymi szczękami i groźnymi błyskami w lodowatych oczach. Chciała go wyminąć, lecz bez słowa złapał ją z całej siły za nadgarstek zmuszając żeby się zatrzymała.
Hermionie głos uwziął w gardle. Była tak bardzo zaskoczona nagłym zachowaniem Malfoya, że kompletnie nie wiedziała co zrobić. Przypomniała jej się scena z samego początku roku szkolnego, gdy to Draco tak samo ją złapał w ciemnych lochach. Powtarzała sobie, że blondyn nic jej nie zrobi, ale straciła tą pewność, kiedy tylko zobaczyła jego bezwzględny wyraz twarzy.
- Tylko spróbujesz coś zrobić, Granger to osobiście zadbam żeby to się już nigdy więcej nie powtórzyło. Nie będę za tobą biegał pilnując żeby nic ci się nie stało. Pożałujesz gorzko, jeżeli mnie nie posłuchasz. Nie zawaham się zrobić niczego, przysięgam.
Jego głos był tak bardzo szorstki i chłodny, że aż ją zmroziło. Chciała jak najszybciej uciec, ale Malfoy nadal ją trzymał, torturując swoim wzrokiem. Pod wpływem emocji w jej oczach wzebrały słone łzy. Sama nie wiedziała dlaczego. W gruncie rzeczy nic złego się nie stało, ale znowu tak bardzo się zawiodła…
Widok przerażonej Hermiony podziałał na Dracona jak kubeł zimnej wody. W jednej chwili zdał sobie sprawę z tego, co właśnie robi. To nie było już w ogóle w jego stylu. Już… Poczuł się jeszcze podlej widząc łzy Gryfonki i bezradność w jej oczach.
W jednym momencie uwolnił ją od uścisku, odwrócił się na pięcie i opuścił mieszkanie. Nie interesowało go, że trwa jakaś durna godzina policyjna. Miał to wszystko głęboko gdzieś, tak samo jak tę cholerną akademię magii. Ruszył ciemnym korytarzem w tylko sobie znanym kierunku. Jeden fakt dobijał go najbardziej - znowu patrzyła na niego tak jak kiedyś.
***
Nie mogła uwierzyć, że tak po prostu wyszedł. Uciekł jak zwykły tchórz, bojąc się stawić czoło temu, co właśnie zrobił. Przepełniało ją ogromne uczucie trwogi i złości. Czemu rozpłakała się bez powodu? Czy żal, który zobaczyła przez ułamek sekundy w oczach Malfoya był szczery? Albo może tylko jej się zdawało się, że widzi u niego skruchę? W miejscu, gdzie ją złapał widniały odciski jego palców. Czuła taki wielki gniew i rozgoryczenie. Znowu sobie nie radziła. Znowu została sama. Nic nie było dobrze. Tęskniła tak bardzo za Harry'm, Ronem i Ginny. Próbowała uparcie o nich nie myśleć, ale okazało się, że ten pomysł wcale jej nie pomógł. Wątpiła żeby ta oderwana od świata szkoła posiadała coś takiego jak sowiarnię. Pomyślała o rodzicach, którzy od świąt nie odpowiadali na jej listy i poczuła się jeszcze bardziej opuszczona. Nie chciała tu zostać ani minuty dłużej. W dodatku z nim…Wiedziała, że zrobił to, bo się o nią martwił i bał. Albo chciał mieć święty spokój.
Załamana poszła wziąć prysznic. Jej łzy pomieszały się z gorącą wodą. Było jej obojętne, czy jest już pora kolacji. Nie miała zamiaru opuścić mieszkania.
Krótki prysznic skutecznie jej pomógł. Spłynęły po niej wszystkie emocje, została tylko dołująca świadomość, że łatwo nie będzie. Właśnie ubrała granatowy top i dresowe spodnie, gdy nagle coś poczuła. Zamroczona zatoczyła się do tyłu, uderzając o chłodne płytki głową. Ten ból był jej już znany. Czuła go, kiedy wracała z Dominicem z Hogsmeade. Czuła go w Skrzydle Szpitalnym. Czuła go na świętach, będąc w domu Syriusza. Piekielny ból głowy pojawił się ni stąd ni zowąd. Paraliżująca żałość obezwładniła ją całkiem, powodując, że blada jak ściana, osunęła się na ziemię niczym porzucona kukiełka, której sznurki zostały odcięte.
***
Niewiele myśląc zapukał mocno knykciami w drzwi z numerem czernaście. Nie wiedział co tak właściwie robi, ale bądź co bądź musiał się na kimś wyżyć. Toteż gdy Elizabeth otworzyła mu drzwi, bez zaproszenia wszedł do środka wymijając ją brutalnie.
- Jasne, Draco. Możesz wejść. - rzuciła sarkastycznie w jego stronę.
Jej pokój był, o dziwo, identyczny jak jego, a raczej jego i Granger. Na stoliku leżały książki, przez co wywnioskował, że szatynka musiała właśnie się uczyć.
- Nie spodziewałam się twojej wizyty. - powiedziała lekko zaskoczona - Jak widać coraz gorzej idzie ci utrzymanie emocji na wodzy. - stwierdziła zauważając jego zaciśnięte dłonie i pulsującą żyłę na głowie.
- Daruj sobie te gadki, Dashwood. - warknął ostro, patrząc na nią z jawną pogardą i obrzydzeniem - Nie wyjdę stąd dopóki mi nie wyjawisz, co tutaj odwalacie!
- Co proszę? - zapytała całkiem zbita z tropu nie robiąc sobie nic z nieprzyjaznej postawy gościa.
Draco zaśmiał się bez krzty wesołości.
- Masz mnie za debila? Sprawdziłem was wcześniej. Nie sądzę żebyście nadal byli całkiem na czystko skoro twoi bracia są śmierciożercami, a ty sama dołączysz do kręgów. Nie wiem co do cholery chcecie osiągnąć przez te rzekome mutacje i inne chore eksperymenty.
Elizabeth momentalnie spoważniała.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj, nie wychodzi ci to. - prychnął blondyn szyderczo - Nie sądzę żeby Ministerstwu spodobało się, że trzymacie nielegalnie w klatce jakieś nieludzkie stworzenie. Albo może to wasza taktyka na zastraszenie zbyt ciekawskich uczniów, co?
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę.
- Draco, posłuchaj mnie uważnie. Jeżeli zaczniesz wiercić dziurę w całym nie zawahają się ciebie pozbyć. Są bezwględni…
- Kto? - spytał blondyn z ironicznym uśmieszkiem.
- Nieustraszeni. W tym moi bracia. - powiedziała rozpaczliwie - Oni już wiedzą. Jeśli Hermiona nie przestanie szukać jakiś znaków, może to się dla niej źle skończyć. Tutaj nie liczy się, że jesteś poplecznikiem Czarnego Pana.
- Chyba sobie ze mnie jaja robisz. - odpowiedział z niedowierzaniem i rozbawieniem - Najpierw zapraszacie nas do szkoły. Potem okazuje się, że wszyscy jesteście walnięci. Z łatwością można natknąć się na jakąś cholerną banshee. A ty teraz mi mówisz, że jak ja i Granger się nie ogarnę, to nas zabijecie? - zrobił przerwę na krótki wybuch śmiechu - Chyba źle cię zrozumiałem.
- Nie grożę ci, ale ostrzegam. Nie chcę żeby coś się wam stało. Falcon ma szansę wyjść na prostą. A moja mama nie pozwoli żebyście zniszczyli jej całe badania pogrążając szkołę.
- A więc badania. - powtórzył ze zrozumieniem Draco - Tak, to wszystko tłumaczy. A twoja matka dyrektorka na nic się nie patrzy i ot tak przeprowadza sobie badania. A od czasu do czasu, żeby było ciekawiej giną uczniowie. To naprawdę fajne.
Panna Dashwood wyglądała na załamaną i zdruzgotaną. Arystokrata zauważył, że jest jej z tym ciężko, ale miał do głęboko gdzieś. Udawała szlachetną, a była zwyczajnie fałszywa. Zamiast robić zbolałe miny może zaczęłaby działać. Podszedł do niej. Na jego twarzy malował się wyraz zażenowania i okropnego gniewu.
- Wiesz co, Dashwood? Gdybyś nie zauważyła ja także jestem przyszłym śmierciożercą. Moja rodzina ma czystą kartę u Czarnego Pana. Nie ukrywam, że sam jestem jego ulubieńcem. Jeśli Granger spadnie włos z głowy, dołożę wszelkich starań żeby zamknięto tą budę, a was…Wszystko mi jedno. Nie zapominaj z kim masz do czynienia. - wysyczał jej do ucha.
Szatynka mimowolnie zadrżała. Musiała przyznać, że Draco potrafił budzić grozę.
- Nie sądzę żeby Czarny Pan był zachwycony, że tak bardzo martwisz się o Hermionę. Ale nie obawiaj się. Nie zdradzę nikomu, tego co czujesz do tej dziewczyny. - z satysfakcją ale i żalem patrzyła jak blondyn nieruchomieje całkowicie zaskoczony - A teraz, musisz już stąd iść. Pora udać się na kolację. - dodała na powrót łagodnym głosem, jakby dopiero co przed chwilą nie stoczyła się tutaj poważna kłótnia.
Draco opuścił pokój numer czternaście z ulgą. Nie mógł uwierzyć w słowa, które padły z ust Dashwood. I co ona w ogóle może wiedzieć o jego uczuciach do Granger? Czy mu się zdawało, czy faktycznie była to groźba? Brakowałoby jej odwagi, aby donieść na niego, że zadaje się ze szlamą. Zresztą nikomu nic nie udowodni. Dawno tak bardzo się nie wkurzył. Co się z nim działo? Dlaczego stopniowo coraz częściej nie umiał przyjąć na twarz maski obojętności?
W tej chwili miał jeszcze większą ochotę żeby nawrzeszczeć na Granger. Gdyby nie ona i jej ciekawość, to wszystko byłoby w miarę w porządku. Co on sobie myślał zgadzając się na przyjazd tutaj?
Wchodząc do swojego mieszkania nieco się uspokoił. Najważniejsze to zachować spokój. W gruncie rzeczy, sytuacja wcale nie wyglądała, aż tak źle. Zawsze mogło być gorzej. Nie miał zamiaru iść na kolację, nawet jak miało to oznaczać spędzanie czasu z Gryfonką.
Przywódca Slytherinu rozejrzał się po całym pokoju. W sypialni nie było śladu po Granger. Za to w toalecie paliło się światło, więc musiała tam przebywać. Lepiej będzie dla nich obojga, gdy zaczną siebie ignorować. Kłótnie, a potem uciekanie jest bezsensowne. Draco prędko odrzucił od siebie wyrzuty sumienia. To przecież nie jego wina, że się tak uniósł. Mogła go tak nie irytować. Nie wiedząc co ma dalej zrobić położył się zwyczajnie na kanapie. Wlepił wzrok w sufit zastanawiając się, co teraz począć. Po chwili zorientował się, że coś jest nie tak. Panowała niczym nie zmącona cisza, co naprawdę go zaniepokoiło. Wstał powoli i nadal nasłuchując podszedł do drzwi od łazienki.
- Granger? - starał się mówić spokojnie.
Zero reakcji.
- Wiem, że jesteś wkurzona, ale musimy porozmawiać.
Nadal nic. Szarpnął za klamkę, ale drzwi okazały się zamknięte.
- Granger, wszystko w porządku?
Wyciągnął szybko różdżkę z kieszeni spodni i otworzył zaklęciem drzwi. Ostrożnie wszedł do środka.
Myślał, że jego serce stanęło z chwilą, w której zobaczył ją leżącą bez życia na zimnej posadzce. Wyglądała na nieżywą. Jej zazwyczaj brzoskwiniowa skóra jeszcze nigdy nie była tak przeraźliwie blada. Do połowy wilgotne włosy pozlepiały się z krwią, która wypływała z rany na głowie. Musiała ją rozbić uderzając o ziemię.
Następne czynności zrobił jak w transie. Niewiele myśląc sprawdził czy dziewczyna oddycha. Uspokoił się trochę wyczuwając puls. Wziął ją delikatnie na ręce, okrywając wcześniej paroma ręcznikami i kocem. W koszuli wyszedł z nią z budynku kierując się jak najszybciej umiał do katedry.
- Pomocy! Ej, wy! Musicie mnie natychmiast zaprowadzić do magnomedyczki! - zawołał gorączkowo widząc w holu dwóch uczniów.
W tej chwili liczyła się tylko ona. Nie wybaczyłby sobie nigdy gdyby coś się jej stało. Mało go obchodziło, że być może zmącił spokojną kolację. Z kamiennymi twarzami chłopcy zaprowadzili go do punktu szpitalnego wypytując w między czasie, co tak właściwie się wydarzyło.
Draco burknął tylko coś niewyraźnie pod nosem, nie spuszczając oczu z Hermiony. Obawiał się, że jej serce nagle może się zatrzymać. Choć sam do końca nie zrozumiał co się stało, miał świadomość że między innymi to jego wina.
Obiecał sobie, że do momentu, w którym się nie obudzi, nie opuści jej nawet na krok. Będzie obok niej.
***
Okazało się, że Hermionie nie stało się nic poważnego. Stwierdzono, że miała tylko ostry ból głowy. Mogło to być spowodowane wieloma czynnikami, aczkolwiek na razie nie było powodów do paniki. Młoda Gryfonka czuła jednakże, że ten owy ból nie może być czymś zwyczajnym. Zdarzało się to zbyt często. Może miała jakąś chorobę?
W każdym bądź razie, nie była to teraz najważniejsza sprawa.
Malfoy czuwał przy niej przez te dwie godziny, kiedy była nieprzytomna. Gdy się ocknęła po prostu odszedł. Nie miała mu tego za złe. Rozumiała, że nie chce przy niej być. Na nowo zaczęła panować między nimi nieprzyjemna, napięta atmosfera. Intuicja mówiła jej, że nie zmieni się to przez długi czas.
Dzisiejszą noc musiała niestety spędzić w punkcie szpitalnym, który był ogromną salą z rzędami szarych łóżek. Nie było tu tak przytulnie ani bogato jak w Skrzydle Szpitalnym, w Hogwarcie. Hermiona obawiała się nieco zostać w tym miejscu. Zupełnie sama na izbie. Pani Buses, magnomedyczka podała jej leki na ból głowy, szkoda że zapomniała o eliksirze słodkiego snu, gdyż Gryfonka kompletnie nie mogła zasnąć. Zegar wybił północ, a ona wciąż leżała sztywno na posłaniu, oglądając cienie rysujące się na oświetlonym przez księżyc skrawku ściany, które rzucały konary drzew rosnące przy oknie.
Nagle, ku jej przerażeniu zauważyła, że drzwi wejściowe otwierają się z cichym skrzypnięciem. Strach ją sparaliżował. Wątpiła żeby to magnomedyczka tak się skradała, w dodatku zapewniła ją, że przybędzie dopiero jutro o świcie. Odwróciła delikatnie głowę w lewo, dostrzegając jakąś postać. Desperancko zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie spodni w poszukiwaniu różdżki, gdy raptem zorientowała się, że spoczywa na szafce nocnej. Tymczasem nieznajomy zbliżał się coraz bardziej. Jego kroki były niezdarne…
- Marlon? - zdumiała się kasztanowłosa rozpoznając chudarlego okularnika.
- Tak. - pisnął niewyraźnie rozglądając się ciągle na boki.
Hermiona zdała sobie sprawę, że brunet jest równie przestraszony, jak ona przed chwilą. Podszedł do jej łóżka i kucnął obok.
- Co ty tu robisz?
- Muszę powiedzieć ci coś ważnego. - wytłumaczył z poruszeniem - No i rzecz jasna, chciałem upewnić się czy wszystko z tobą w porządku. A tak poza tym, kiepsko wyglądasz.
Panna Granger uśmiechnęła się z lekko.
- Nie sądzę, że każdy kto mdleje będzie wyglądał momentalnie dobrze, ale mniejsza o to. Czuję się lepiej, więc nie wiem, czemu mnie tu trzymają. Przestraszyłeś mnie. A teraz powiedz co jest takiego ważnego, że złamałeś regulamin. - powiedziała zaintrygowana i zmartwiona.
Chłopak przełknął głośno ślinę i podniósł rękę, w której trzymał otrzymaną od niej kronikę.
-To. - wskazał głową na dziennik - Udało mi się rozszyfrować co nieco. Teraz mam pewność, że nikt nas nie podsłucha. Słuchaj…To zapiski jakiegoś szaleńca. Opis zbrodni, wyrywanie paznokci i języków, wydłubywanie oczu, aż żal czytać.- ciągnął z niesmakiem - Sto lat temu łapano wilkołaki i przeprowadzano na nich mutacje, krzyżowano wszystko. Daty oznaczają jakieś ważne wydarzenia. Coś złego stanie się w piątek, dwudzieste drugiego stycznia. Tylko nie mam zielonego pojęcia co…Muszę dokładniej to przeanalizować. Była wzmianka o Aniele Zagłady.
- To straszne. - skomentowała Hermiona łapiąc się za głowę, czuła dreszcze na plecach - Sądzisz, że oni nadal to robią?
Marlon pokiwał dramatycznie głową.
- W dodatku, jedna zapiska dotyczyła zwykłego ucznia. Dopóki nie mamy pewności, że to nie ustało, nie możemy się czuć tu bezpiecznie, Hermiono. Nikt nie może.
- Dziękuję, że pofatygowałeś się tutaj specjalnie żeby mi to powiedzieć.
- Jest coś jeszcze. - dodał sfrasowany - Pierwsze strony, te puste. Wydawały mi się jakieś dziwne. Myślałem na początku, że to niewidzialny tusz. Wystarczyło dać je jednak do światła…To mapa.
- Czego? - Hermiona otworzyła szerzej oczy.
- Sam nie wiem. Może tego, co jest za murem? W ogóle te wszystkie chore rzeczy są dokonywane właśnie tam, albo były…
- Możesz mi ją pokazać? - poprosiła.
Brunet podał jej książkę i oświecił pierwsze strony swoją różdżką.
Mapa przedstawiała milion zawiłych zaułków, korytarzy, rozciągających się na całą szerokość i długość.
- Jakby korytarze…- szepnęła do siebie - Przypomina mi trochę labirynt.
Chłopak zmrużył oczy oglądając z uwagą papier.
- Masz rację. Tylko co nam po mapie skoro nie wiemy czego dotyczy?
Orzechowoooka z westchnięciem opadła na poduszki, podczas gdy jej kolega cały czas analizował rysunek. Co teraz miała zrobić? Malfoy zabronił jej się w to mieszać, zrobił to w dodatku bardzo efektownie. Albo się o nią martwił, albo po prostu miał dość jej fanaberii. Miała teraz mu się podporządkować, bo jej zagroził? Oczywiście, że nie. Nie miała najmniejszego zamiaru go słuchać. Jeżeli ją odrzucił, ona uczyni to samo. Za tym murem naprawdę wyprawiały się dziwne rzeczy. Uczniowie nie mogli żyć w lęku. Nadszedł najwyższy czas żeby to wszystko przerwać. Ktoś musiał w końcu poznać mroczną tajemnicę Falconu, i tą właśnie osobą miała być Hermiona Granger.
- Jestem pewna, że w waszej bibliotece byłoby coś więcej na ten temat…
- Dlatego dyrektorka ją zamknęła. Zapomnij o tym, biblioteka to jej gabinet.
- W takim razie, musimy skorzystać z innej. Możecie wysyłać do kogoś listy? W sensie korespondujecie z rodziną?
- Rzadko. - przyznał Marlon markotniejąc - Kładą tutaj duży nacisk na izolację. Wysyłamy czasem listy za pomocą ognia. Ale teraz z tym zamieszaniem odnośnie ucieczki śmierciożerców sprawa wygląda jeszcze gorzej. Wszystko jest sprawdzane, musimy ograniczyć się do minimum. Ale w sumie od początku roku nic nie wysłałem, więc…
- Więc mogłbyś wysłać list ode mnie do moich przyjaciół? - zapytała dziewczyna z nadzieją - Pomogliby nam. Mamy imponujące zbiory w Hogwarcie. W Dziale Ksiąg Zakazanych na pewno coś będzie.
Okularnik pokiwał głową na znak zrozumienia, a w jego oczach dostrzegła iskierki nadziei.
Niespodziewanie w katedrze ni stąd ni zowąd, rozległo się przeraźliwe dudnienie. Zdawało się dochodzić z niższego piętra. Mimo, że było dość niewyraźne, wywołało u dwójki uczniów ciarki na plecach. Hermionie przypomniało to po części dźwięk piły mechanicznej.
- Co oni robią o tej porze? - oburzyła się kasztanowłosa.
- Nigdy nie słyszałem tutaj czegoś podobnego. - odparł Marlon obejmując się mimowolnie ramionami - Ale nigdy też nie byłem o tej porze w katedrze.
- Sprawdźmy to. - zdecydowała stanowczo Gryfonka podnosząc się z łóżka.
Przypomniała sobie, że wczoraj, bedąc z Malfoy'em na klatce schodowej także usłyszała podobny dźwięk.
- Czyś ty zwariowała? - obruszył się chłopak - Wiesz co się stanie, gdy nas spotkają? Musiałem ukrywać się specjalnie cztery godziny w sali zanim wszyscy wyszli.
- Nie sądzę aby mieli mnie ukarać za to, że chcę po prostu sprawdzić, co się dzieje. A poza tym jestem tu gościem. - wzruszyła niecierpliwie ramionami.
Wciąż miała na sobie granatowy top oraz dresowe spodnie. Na szczęście Malfoy w razie konieczności zostawił jej swoją czarną bluzę z kapturem. Poczuła przez chwilę ciepło w sercu. Ubrała ją szybko na siebie, przy okazji rozkoszując się mocną wonią jego drogich perfum. Dodało jej to w jakimś najmniejszym stopniu pewności siebie.
- Jeżeli chcesz możesz tu zostać. - rzekła do nieprzekonanego Marlona uśmiechając się sztucznie.
W tej chwili tęskniła za obecnością dwóch osób. Brakowało jej przyjaciół. Bardzo pragnęła by Harry i Ron stanęli u jej boku.
Okularnik ostatecznie ruszył za orzechowooką, mrucząc pod nosem, że to wszystko źle się skończy.
Hermiona musiała przyznać, że korytarze amerykańskiej akademii były skomplikowane i straszne. Groźnej atmosferze skutecznie sprzyjał owy, tajemniczy dźwięk mrożący krew w żyłach. Przez witrażowe okna wlewało się słabe światło księżyca. Ich lekkie kroki niosły się głośnym echem i zdawały się docierać do każdego zakamarka szkoły. Korytarze znacznie różniły się od tych w Hogwarcie. Podczas gdy w Szkole Magii i Czarodziejstwa mieściło się pełno różnych rzeźb, gobelinów, pochodnii, obrazów i zbroi, w Falconie było zupełnie pusto. Szli ramię w ramię oświetlając sobie drogę różdżkami.
O dziwo, przenikający odgłos prowadził ich cały czas na dół, przeszli przez kręte schody i znaleźli się w holu. Holu pełnym dziwnych obrazów. Ze zdziwieniem zauważyli, iż runy, które ówcześniej widniały niewyraźnie na ścianach, teraz jawiły się niezwykłym blaskiem.
- Co to znaczy? - zapytała kasztanowłosa czując narastającą gulę w gardle.
Jej towarzysz wydawał się być równie zafascynowany i poruszony jak ona.
- Nie mam pojęcia. To zaawansowane znaki. Nigdy nawet nie zwróciłem na nie uwagi…
- Marlon - zaczęła niepewnie Hermiona rozglądając się dookoła, prócz małego kręgu światła wydobywającego się z różdżek, zewsząd otaczała ich ciemność - To coś dochodzi z dołu.
Miała rację. Dźwięk wydobywał się z lochów. Był teraz o wiele głośniejszy. Było to coś pomiędzy szarpaniem łańcuchów, a uderzeniem o metal. Nadal nie umieli zweryfikować, co owy odgłos oznacza, ale nie trudno było się domyślić, że tam pod nimi znajduje się coś, co jest najzwyczajniej w świecie uwięzione.
- Przecież my nie mamy lochów, a przynajmniej nic o tym nie wiem. - powiedział wytężając słuch - Nie wiem gdzie jest do nich wejście.
Stali przez chwilę bezradnie nie wiedząc, co zrobić dalej.
- Musi coś być. - nieustępowała Hermiona - Jakieś tajemne przejście, zamknięte
drzwi, musiałeś coś zauważyć.
- Zamkniętych drzwi jest tu milion.
Dziewczyna zaczęła podchodzić po kolei do każdego wejścia.
- Tutaj są zwykle schowki. - chłopak zgasił jej nadzieję.
Marlon zamknął oczy intensywnie myśląc.
- Kiedyś Veronica poszła zanieść Dashwood dokumenty. Podobno weszła do gabinetu bez pukania. Mówiła, że nikogo tam nie było. A potem nagle pojawiła się dyrektorka jakby wychodząc ze ściany, przy której stał regał książek. Potem, po jakiejś godzinie, gdy wróciłem do tematu zarzekała się, że o niczym takim nie mówiła. Uznałem to wtedy za kiepski żart, ale teraz myślę, że mogli jej coś zrobić…Może gdzieś u niej kryje się wejście? Ale to znaczy…
- Że musimy się tam dostać.
Chłopak wahał się jedynie sekundę. Rozejrzeli się jeszcze raz, zatrzymując wzrok na błyszczących runach, po czym upewniając się, że nikt nie stoi im na drodze, powędrowali z powrotem na pierwsze piętro.
Mieli nikłą nadzieję, że wpadli na właściwy trop, ale w duchu czuli, że jeżeli znajdą coś w tamtym miejscu będzie to graniczyło z cudem.
Gabinet dyrektorki leżał w zachodnim skrzydle. Drzwi wyglądały tak samo jak reszta - zwykłe, z czarnego drzewa.
- To naprawdę zły pomysł. Nie chcę zostać wylany ze szkoły. Jak tam wejdziemy od razu się kapną. Na stówę mają jakieś zabezpieczenia. -stwierdził rozsądnie okularnik.
Hermiona wiedziała, że ma w tej chwili świętą rację. Niestety nie umiała już teraz odpuścić. Malfoy miał rację, była ciekawska i bezmyślna. Ale nawet jeśli nic tam nie znajdą, zdobędą dostęp do książek.
- Myślisz, że nikogo tam nie ma?
- Schowałem się w szafie i widziałem jak dyrektorka wychodziła przed ciszą nocną...
Gryfonka pociągnęła za klamkę. Nie ustąpiła. Zaklęcia Alohomora, Sezam Materio także nie podziałały. Kierowana impulsem użyła czaru wybuchowego.
- Confringo!
Panujący dźwięk zagłuszył głośny huk, gdy drzwi puściły z zawiasów.
Chłopak obdarzył dziewczynę spojrzeniem godnym szaleńca.
- Po tym co zrobiłaś mamy na oko pięć minut. - stwierdził głosem wypartym z wszelkich emocji.
Weszli pośpiesznie do środka zostawiając za sobą wysadzone drzwi. Pomieszczenie było duże. Na środku stało biurko, a za nim mieściło się okno z widokiem na część muru. Po bokach ciągnęło się rzędami mnóstwo regałów z książkami. Gdzieniegdzie postawione zostały popiersia osób zasłużonych. Jedna z nich miała długie, wystające zęby. Hermiona z trudem odczytała nazwisko postaci - Roy Greyback. Nazwisko wydało jej się znajome, ale w tej chwili nie mogła sobie nic przypomnieć.
Bez namysłu rzucili się ku książkom.
- Gdzie dokładnie mamy szukać? - zapytała.
- Stała gdzieś tutaj. - wskazał na półkę przylegającą do ściany - Uważasz, że może się tu kryć przejście?
- Wszystko jest możliwe. - mruknęła.
Zaczęli razem przeczesywać wskazany regał. W powietrzu dało się wyczuć pokłady negatywnej energii. Tutejsze księgi oraz przedmioty były czysto czarnomagiczne. Dotykali wszystkich tomów z nikłą nadzieją, że to one coś im wskażą. Jednak nic takiego nie znaleźli. Wszystko wyglądało zwyczajnie. Nie zauważyli żadnych nietypowych rzeczy, które mogłyby wskazać im jakiś trop.
Kasztanowłosa oglądała uważnie tytuły zbiorów. Była wśród nich Historia Szkół Czarnomagicznych. Malfoy czytał ją w Dziale Ksiąg Zakazanych. Zainteresowała ją także Wojna z wilkołakami.
- Hermiono - powiedział Marlon dziwnie zniekształconym głosem.
- Tak? - zapytała wciąż przeglądając regały.
- Słyszysz coś?
- Nie. - odparła nietrzeźwo, po czym gwałtownie się wyprostowała - To coś ucichło.
Mało tego usłyszeli niespodziewanie szmer dochodzący z korytarza.
Spojrzeli po sobie z taką samą bezradnością i strachem w oczach. Rzucili się rozpaczliwie ku ostatnim półkom, kucając w kącie pokoju. Nie była to wprawdzie wymarzona kryjówka, ale nie mogli zrobić na razie nic innego niż się schować i czekać.
- Co teraz? - zapytał uczeń z wyrzutem - Postanowiliśmy, że tu przyjdziemy, ale nie pomyśleliśmy co dalej.
Ich przeczucie się sprawdziło - nieznajoma osoba minęła wywarzone drzwi i weszła do środka krocząc przy tym prawie bezszelestnie.
Hermiona w jednej sekundzie pożałowała, że zdecydowała się tutaj wejść, ciągnąc za sobą bezlitośnie Marlona. Szukała gorączkowo w głowie wyjścia z tej sytuacji, a tak się składało, że wyjście było tylko jedno i był nim atak.
Postać ruszyła w głąb pomieszczenia, w ten sposób, że stała do nich tyłem, jak na razie. Z pewnością był to mężczyzna sądząc z jego masywnej budowy i poruszania się. Czyżby jeden z Nieustraszonych? Miał na sobie czarną kamizelkę z kapturem, w ręku trzymał nienaturalnie srebną różdżkę.
Był to jedyny moment na ucieczkę. Gdy owa osoba się odwróci od razu ich dostrzeże. Kasztanowłosa doskonale czuła w żyłach krążącą adrenalinę. Nie zważając na nieme protesty swojego towarzysza poderwała się z ziemi.
- Drętwota! - pisnęła stanowczo, a zielona struga światła wypłynęła z jej różdżki.
Nim nieznajomy zdążył wykonać jakikolwiek ruch leżał już za ziemi sparaliżowany. Jak widać spotkania GD okazały się w jakimś stopniu pomocne.
- Experlliarmus. - dodała jeszcze.
Do jej ręki poszybowała różdżka poszkodowanego, bez wahania rzuciła ją za szafę.
Marlon posłał jej spojrzenie pełne podziwu.
- Na pewno zaraz ktoś jeszcze przyjdzie sprawdzić co się stało. Myślisz, że nie zauważą jak pożyczę sobie jedną książkę?
Brunet jednakże całkowicie zignorował jej wypowiedź i pociągnął ją za rękę. Ruszyli biegiem ku wyjściu. Chwilę jednak zajęło im dotarcie do punktu szpitalnego. Cały czas mieli wrażenie, że ktoś skrada się za nimi. Jednak gdy się zatrzymywali żeby sprawdzić, nikogo nie zauważali.
Z ulgą weszli do pustej sali. Przez całą drogę nie wymienili ze sobą żadnego słowa. Strach ciągle ściskał im gardła.
Hermiona położyła się szybko do łóżka. Natomiast Marlon zasłonił jej posłanie ciemnym parawanem, tak aby w razie potrzeby stanowił jego ochronę.
- Oni tak tego nie zostawią. - odezwał się stłumionym szeptem - Włamaliśmy się do gabinetu dyrektora i do tego obezdwładniłaś strażnika. Nie wspominając już o włóczeniu się nocą. Wyciągną konsekwencje. Będą szukać tak długo aż znajdą sprawcę. A gdy ja pomyślę, że sprawa ucichnie natychmiast mnie złapią…
- Co wtedy zrobią? - przerwała mu Gryfonka.
- Wyrzucą, tak zwykle jest. Mniejsza o to. Okaże się jutro. A teraz muszę wracać.
- Tak po prostu wyjdziesz? - spytała ze zmartwieniem.
- Wyskoczę przez okno z tyłu. A poza tym mam kapsułki niewidzialności. Szczerze mówiąc ich efekt jest krótki, ale starczy na to żeby się przedrzeć do pokoju. - podniósł się i ostrożnie ruszył ku drzwiom.
- Uważaj. - powiedziała na koniec.
Próbował posłać jej blady uśmiech, ale wyszedł z tego tylko grymas.
- To niedaleko, dam radę. I Hermiono, oni teraz będą przeszukiwać wszystko. Nie zostawią tak tego.
***
Wątpiła, że w tym miejscu porządnie się wyśpi. Miała za sobą kolejną nieprzespaną noc. Po tym jak Marlon odszedł, cały czas rozmyślała. Nad tym, co powie, gdy dyrektorka dowie się, że to oni włamali się do jej gabinetu, brutalnie wysadzając drzwi. Żałowała, że wciągnęła w to jednego z uczniów, było pewne, że przez nią będzie miał kłopoty. Poukładała sobie w głowie wszystkie dziwne fakty dotyczące akademii, w tym także zapiski w kronice. Nadal nie znała odpowiedzi na poszczególne pytania. Co oznaczają runy wygrarerowane na ścianach? Dlaczego tak mocno świeciły? I z czego brał się ten dziwny dźwięk?
Hermiona obserwowała jak nastaje świt. Niebo było białe, bezbarwne. Żadnych chmur, żadnych promieni słonecznych. Na dworze panowała wyłącznie biel, co tylko pogorszyło jej nastrój.
Około godziny szóstej, przyszła pani Busses.
- Dziecko, fatalnie wyglądasz! - zawołała łapiąc się za głowę - Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?
- Tak! - zapewniła kasztanowłosa gorliwie z przesadnym uśmiechem - Tylko nie mogłam zasnąć. Wie pani, nowe otoczenie, a w dodatku ten hałas...
- Hałas? - powtórzyła po niej ze zdezorientowaniem.
- Coś strasznie się tłukło w nocy. - wyjaśniła wzruszając ramionami.
Magnomedyczka zmarszczyła jedynie czoło.
- Nic nie słyszałam.- odparła po chwili namysłu - Jednak spotykając przed chwilą profesor Carrington, powiadomiła mnie o jakiejś napaści. Ale nie mam pojęcia o co chodzi. - dodała szczerze.
Hermiona zdawała się wyglądać smutno.
- Napaść? Jaka napaść? - postarała się aby jej głos załamał się na koniec ściągnięty rzekomym lękiem.
Widząc przejętą twarz pani Busses poczuła wyrzuty sumienia.
- Ależ nic. Nie powinnam tego mówić. Z pewnością dzieciaki robią sobie żarty. A teraz możesz już wrócić do siebie. Za niedługo śniadanie.
Podała jej jeszcze tylko wywar z ziół i Gryfonka z ulgą opuściła katedrę kierując się ku swojemu domowi mieszkalnemu.
Wchodząc do środka niespodziewanie spotkała Elizabeth, która właśnie zamykała swoje drzwi. Miała na sobie granatowy płaszcz i szarą sukienkę.
- Jak się czujesz, Hermiono? - zapytała uprzejmie bacznie się jej przyglądając - Słyszałam o tym, co wczoraj ci się przytrafiło.
- Ból głowy całkiem mi minął. - odparła z uśmiechem - Dziękuję, że pytasz.
I udała się w kierunku schodów, lecz szatynka zatrzymała ją.
- Hermiono…Nie wiem dokładnie co wczoraj miało zajście, ale wiem, że byłaś całą noc w katedrze. - jej głos był niepewny i smutny.
Kasztanowłosa zdrętwiała. Odwróciła się powoli do tyłu.
- Coś sugerujesz?
Elizabeth patrzyła jej przez chwilę w oczy, tym swoim łagodnym wejrzeniem karmelowych oczu.
- Ty sama najlepiej wiesz. Czasmi jednak jest lepiej się wycofać. - rzekła tajemniczym głosem - A i jeszcze coś. Wbrew pozorom Draco się o ciebie martwi, widzę to na każdym kroku. Powinnaś to docenić.
Po czym odwróciła się wychodząc i zostawiając Gryfonkę w osłupieniu. Wątpliwościom nie podlegał fakt, że panna Dashwood została powiadomiona o wtargnięciu do gabinetu dyrektora. I w głębi duszy wiedziała, że to Hermiona. Co do Malfoya też miała rację. Jednakże dziewczyna odgoniła od siebie myśli o nim i wspięła się powoli na wyższe piętra.
Otworzyła drzwi różdżką i weszła nieśmiało do mieszkania. Nie wiedziała skąd wziął się u niej ten stres. Nie chciała spotkać się z Malfoy'em. Pragnęła jedynie się przebrać i zabrać swoją torbę. Jak się okazało konfrontacja z arystokratą stała się nieunikniona.
Leżał luźno na kanapie w białej koszuli odpiętej do połowy. Hermionie momentalnie przyśpieszył oddech. Pragnęła tak bardzo z nim porozmawiać. Pragnęła żeby było między nimi dobrze. Pragnęła żeby stanowili dla siebie wsparcie. Pragnęła aby przytulił ją tak mocno jak w niedzielę. Zrozumiała jednak, że to głupie marzenia, kiedy spojrzał na nią zimnymi, szarymi oczami, w których czaiła się wyłącznie dobijająca obojętość.
Nie wiedziała ile czasu tak trwali patrząc sobie w oczy. Ale z każdą sekundą czuła się coraz gorzej. Panowała ogłuszająca, bolesna cisza.
- Dobrze ci w niej. - odezwał się wreszcie blondyn z nutką ironii w głosie, lustrując ją spojrzeniem.
Z początku nie zrozumiała o co chodzi, ale po chwili zdała sobie sprawę, że cały czas ma na sobie jego czarną bluzę. Zawstydzona spuściła głowę.
- Zaraz ją zdejmę. - zapewniła go od razu.
Ślizgon już otwierał usta żeby wypowiedzieć na głos sugestię, która właśnie przyszła mu do głowy, ale powstrzymał się raptownie. Z wyrazem wyniosłości z powrotem zwrócił swoją głowę ku szaremu sufitowi, wpatrując się w niego z największą uwagą, jakby krył w sobie odpowiedzi na dręczące go pytania.
Z chęcią zapytałby ją jak się czuje, jak minęła jej noc, czy dobrze spała, choć sądząc z podkrążonych oczu musiała mieć nieznośną noc. On osobiście nie zmrużył oka. Siłą woli zmusił się jedynie żeby przy niej nie zostać. Te puste, ciche godziny podczas gdy ona była gdzie indziej, były dla niego prawdziwą męczarnią. Mógłby rozluźnić znacznie atmosferę żartując i bawiąc się jej kosztem jak to było zawsze. Gdy nie przekraczał granic, ona również dobrze się bawiła tym dogryzaniem sobie. I mimo tego, że w jej upartym spojrzeniu widział, że chciałaby aby było tak jak wczoraj z rana, okazało się to niemożliwe. Nie mógł się przełamać, nie po tym co wczoraj zrobił. Nie żałował tego co powiedział. Żałował jednak tego w jaki sposób to uczynił.
Po tym jak utkwił spojrzenie w suficie opierając się o podgłówek kanapy, Granger odpuściła. Zauważył ostrożność w jej ruchach. Cicho wzięła swoje rzeczy z kufra i weszła do toalety. Po dziesięciu minutach z powrotem znalazła się w pokoju dziennym. Widocznie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Przygniecona gęstą atmosferą, wyszła pozostawiając Malfoya samemu sobie.
***
Do śniadania miała jeszcze pół godziny. Nie wiedziała jak może zagospodarować ten czas. Tak jak przypuszczała między nią, a blondynem na powrót było ciężko. Czy to w ogóle miało uledz jakiekolwiek zmianie?
W jej głowie panował istny chaos. Wczorajsze omdlenie spowodowało, że była cały czas osłabiona, nie wspominając już o nieprzespanych dwóch nocach.
W dodatku słowa Elizabeth cały czas rozbrzmiewały jej w głowie. Co miała na myśli szatynka? Ile wiedziała? Czy Marlon szczęśliwie dotarł do mieszkania? Co teraz zamierzała dyrektorka?
Sama nie wiedziała jak ani kiedy, ale nogi same ją przyprowadziły w to miejsce. Nim się zorientowała stała przed pokojem numer trzydzieści dwa. Już sama ta liczba powodowała u niej niekontrolowane drżenie rąk. Malfoy powiedział jej, że nie był w stanie otworzyć drzwi. Pytanie brzmiało dlaczego? Co tym razem by tam zastała? Stała przez nieokreślony moment w miejscu zastanawiając się co ma do stracenia. Jednak ciekawość znów wzięła nad nią górę. Zepchnęła strach na dalszy plan. Podeszła powoli do drzwi z wyciągniętą różdżką w pogotowiu. Użyła zaklęcia otwierającego. Tym razem Alohomora nie podziałała, lecz Sezam Materio dało sobie radę. Zamek puścił. Dziewczyna wzięła wdech i z duszą na ramieniu weszła do pomieszczenia. Nie wyglądało już jednak tak samo jak wcześniej. Znalazła się w dużym, pustym, przestronnym pokoju bez okien. Pomimo tego nie panował mrok. Gdyby nie złowieszcza, wprost namacalna aura, Hermiona powiedziałaby, że to najzwyczajniejszy pokój na świecie. Czuła wyraźnie bariery, które zostały zastosowane. Sama nie potrafiła sobie wytłumaczyć czemu, wciąż wyczuwa czyjąś obecność. Rozglądnęła się jeszcze raz, ale nie zauważyła nic podejrzanego. Wszystko, a raczej nic nie licząc ściany i podłogi było czyste i sterylne.
- Co oni z tobą zrobili? - zapytała cicho przypominając sobie wrzeszczącą istotę w klatce.
I wówczas usłyszała. Zduszony, przeciągły krzyk. Identyczny jak tamtej pamiętnej nocy. Przerażona Gryfonka rozpaczliwie zaczęła szukać źródła dźwięku, ale zdawał wydobywać się ze wszystkich czterech stron. Stawał się coraz wyraźniejszy i bliższy.
- Czego chcesz? - zawołała w trwodze.
Nie mogła wytrzymać. Myślała, że donośny wrzask lada moment rozerwie jej bembenki. Zgięła się w pół zasłaniając uszy rękoma. Wróciło do niej uczucie paniki, a potem chłód zaczął przenikać jej ciało.
- Zostaw mnie! - krzyknęła gdy uznała, że zaraz zwariuje.
Niespodziewanie wszystko umilkło. Podniosła się powoli z ziemi czując przepełniającą ją żałość.
- Hermiono Granger - usłyszała teraz chrapliwy, wysoki głos - Zło upodobało sobie miejsce w twoim sercu.
Ściany zdawały się do niej przemawiać. Intuicja podpowiadała jej, że ma do czynienia z samą banshee. Zdrowy rozsądek nakazał jej ucieczkę, ale sparaliżowana strachem nie mogła się ruszyć.
- Kim jesteś? Co to znaczy? - zdołała tylko zapytać z wielkim sapnięciem, jakby mówienie sprawiało jej niezwykłą trudność i w istocie rzeczy tak było.
- Masz serce przepełnione mrokiem. - ciągnął głos mrożąc krew w żyłach - Przekonasz się co to strata, ból i cierpienie. Strzeż się kamiennego kręgu. Prawdziwe zagrożenie czyha na ciebie poza murami Falconu, poza murami Hogwartu.
- Czego mam się strzec? - głos się jej załamał.
- Labirynt wskaże ci drogę. Idź. Idź! - nieludzki wrzask ją otrzeźwił.
Podłoga zaczęła drżeć. Rzuciła się ku drzwiom, podczas gdy w powietrzu wciąż rozbrzmiewały słowa " Idź! ".
Wreszcie po paru sekunach, które zdawały się trwać wieczność znalazła się na korytarzu. Nie wiedziała czy ten głos był tylko wybrykiem jej zmęczonego umysłu, czy stało się to naprawdę. W każdym bądź razie była wycieńczona zarówno psychicznie jak i fizycznie. Czemu miała mrok w sercu? Co takiego złego zrobiła skoro cały czas starała się postępować dobrze? Co to wszystko miało oznaczać? Jaki krąg? Jaki labirynt?
Nie wiedziała jakim cudem zeszła na dół. Nie miała już sił. Czuła się gorzej niż fatalnie. Musiała z kimś porozmawiać. Komuś się zwierzyć. Teraz jednak nie było na to czasu. Udała się do jadalni. Wydawało jej się, że godzinami przemierzała korytarze nim tam zawitała. Usiadła jak w trasie na swoim stałym miejscu obok Veronicy i Kate. Marlona także nie zabrakło, uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
Głucha na wszystkie słowa i spojrzenia udała się na długie, ciężkie lekcje.
Chyba jeszcze nigdy żaden dzień w szkole nie ciągnął się jej tak niemiłosiernie długo. Teraz rozumiała po części leniwe zachowanie Harry'ego i Rona na historii magii podczas gdy to ich dotykała senność. Musiała przyznać, że większość materiału, który przerabiali miała już od dawna opanowane. Mimo tego starała się robić uważnie notatki, lecz myślami ciągle błądziła gdzie indziej. Nie dość, że była pewna, że lada moment zaśnie, profesor Carrington ciągnęła akurat monotonnym głosem wykład o trollach, to jeszcze zadręczała się tym, co z rana usyszała. Zło upodobało sobie miejsce w jej sercu. Kamienny krąg. Były to dla niej wyjątkowo nowe pojęcia. A poza tym nie wiedziała czym owy krąg jest. Wreszcie doszła do wniosku, że takie zastanawianie jej w niczym nie pomoże. Lepiej przemyśleć to na spokojnie leżąc w wygodnym łóżku. O tak, perspektywa ciepłego łóżka była w tej chwili niezwykle kusząca, ale musiała jeszcze wytrwać w pocie czoła trzy kolejne lekcje. Raz po raz czuła na sobie czyiś wzrok. Jak się okazało Malfoy się w nią wpatrywał. Na jego twarzy błądził cień, czegoś co w gruncie rzeczy można było nazwać zmartwieniem. Był to dziwny, nietypowy widok, gdyż przeważnie młody miliarder chodził zwykle z ironicznym uśmiechem na twarzy i obojętością w oczach. Ale tak, teraz w jego szarych tęczówkach gościł niepokój.
Hermiona z opóźnieniem zdała sobie sprawę, że Przywódca Slytherinu martwi się właśnie o nią. Przejęta i zarówno zdziwiona tym niesłychanym odkryciem otworzyła mimowolnie usta, a w jej oczach pojawiła się dezorientacja.
Czy blondyn miał na uwadze jej stan zdrowia, czy może współczuł jej okropnego wyglądu? Co prawda, Gryfonka nie prezentowała się dziś zbyt efektownie, ale aż tak źle chociaż nie było. Wzruszyła ramionami widząc pytające spojrzenie Dracona i wróciła do słuchania nauczycielki.
Tego dnia w akademii panowała dość ożywiona atmosfera, co niezwykle zdziwiło Hermionę. Uczniowie przestali chodzić z głowami w chmurach i zaczęli zwracać uwagę na czynniki zewnętrzne. Główną przyczyną tego wybudzenia była między innymi bliska perspektywa imprezy na cześć Dnia Czarodzieja, która miała się odbyć już w piątek. Kasztanowłosa szczerze nie wyobrażała sobie czegoś takiego w tym grobowym miejscu. Zwiesiła głowę, gdy podczas drugiego śniadania dyrektorka Dashwood przypomniała, że obecność jest obowiązkowa i że najwyższa pora znaleźć sobie partnerów. Najchętniej pozostałaby u siebie w mieszkaniu, nawet gdyby miało to oznaczać, że zostanie sama w nawiedzonym domu.
Zerknęła kątem oka na Dracona. Wieść o dyskotece zdawała się go wcale nie poruszyć. Zresztą, co kiedykolwiek wywarło na nim wrażenie? Siedział przy odległym stoliku z grupką wyrośniętych chłopców, którzy stanowili zdaniem Kate, elitę szkoły.
Bądź co bądź, Malfoy wyraźnie wyróżniał się z tłumu. Można by rzec, że jego włosy przyjęły platynowy odcień, były chaotycznie ułożone. Szary mundurek całkowicie kontrastował z jego nienaturalnie bladą cerą. Twarz Ślizgona była dla niej zawsze największą zagadką. Prawie nigdy nie mogła nic z niej wywnioskować. Idealne rysy, ani mimika zazwyczaj także nic nie zdradzały. Dopiero widok chłodnych, bystrych, błyszczących oczu sprawił, że zrozumiała, że chłopak prócz znudzenia jest czymś dręczony.
Do jadalni weszło właśnie trzech, masywnych synów dyrektorki i Hermiona także obdarzyła ich swoim spojrzeniem jak reszta uczniów.
Do swojego typowego stroju mieli przyczepione czarne, błyszczące elementy. Ich twarze zastygły w nieprzyjaznym wyrazie. Kasztanowłosa nagle dostrzegła srebną, długą różdżkę w ręce jedenego z nich. To on przyszedł w nocy sprawdzić, co dzieje się w bibliotece. Był jednym z Nieustraszonych. Dziewczyna w jednym momencie pobladła jeszcze bardziej, a wówczas kroczący mężczyzna zwrócił na nią swój wzrok. Poczuła, że kurczy się pod wpływem jego zawistego spojrzenia czarnych oczu.
Intuicja podpowiedziała jej, że osiemnastolatek tak tego nie zostawi. Wiedział, że to ona go zaatakowała, była niemal tego pewna. W jednej sekundzie runęło jej jak dotąd pozorne poczucie bezpieczeństwa.
***
Kolejny dzień minął Hermionie nieoczekiwanie bardzo szybko. Nie wydarzyło się nic istotnego, jak dotąd. Lekcje były dzisiaj nieco krótsze, więc udała się po nich odwiedzić Marlona. Dyskutowali dyskretnie na temat niepokojących podejrzeń dotyczących szkoły. Gryfonka, o dziwo, nie wspomniała mu ani razu o tym, co prawdopodobnie usłyszała od banshee. W ubogiej bibliotece Falconu szukała jakichkolwiek informacji o kamiennym kręgu bądź Roy'u Greyback'u, lecz nic nie znalazła. Napisała list do swoich przyjaciół, po czym Marlon wysłał go za pomocą ogniowego pyłu.
Sytuacja między Granger, a Malfoy'em nadal wyglądała tak samo, czyli nijak. Nie rozmawiali. Nie patrzyli na siebie. Mimo starań i wielkiego wysiłku, nie potrafi jednak przestać o sobie myśleć.
Draco nie przespał nocy wpatrując się w Hermionę i zastanawiając się, co ma teraz zrobić i czy w ogóle ma coś zrobić. Przecież przyjechali tutaj razem, dzielili razem pokój, a zachowywali się tak jakby siebie nie znali. Wprawdzie obydwoje mieli do siebie urazę, ale bądź co bądź, czuł się nieswojo siedząc z tyłu klasy z niedawno poznanym kolegą, podczas gdy ona gawędziła z powagą z tym Marlonem. W dodatku stan zdrowia Granger był dla niego od dawna pod wielkim znakiem zapytania. Wiedział, że dziewczynie zdarzyło się niejednokrotnie stracić przytomność. Przyglądał się jej badawczo szukając w jej zachowaniu wszelkich oznak, które mogłyby wskazywać na jakąkolwiek chorobę, ale jak na razie wydawało mu się tylko, że jest zmęczona i czymś znartwiona. Zresztą nie powinno go to dziwić, wiedział że kasztanowłosa przejmuje się panującą sytuacją w akademii, choć sama nie wiedziała, co dokładnie się tutaj wyprawia. Blondynowi obiło się o uszy wieść o włamaniu do gabinetu Dashwood. Akurat w tym samym dniu, kiedy Granger przebywała w punkcie szpitalnym. Przypadek? Nie sądził. Postanowił jednakże nie poruszać z nią tego tematu, ani w ogóle żadnego innego.
W środę, po kolacji wszyscy mieli udać się do Sali Głównej, aby uczestniczyć w spotkaniu Klubu Pojedynków. Malfoy'owi wydało się to całkowicie zbyteczne i śmieszne. W Hogwarcie pojawiły się takie ćwiczenia już w drugiej klasie i niczego nie wniosły. Nie licząc faktu, że udowodniły wszystkim, że ich tamtejszy nauczyciel Lokhart był całkowitą niedojdą. Pamiętał również dotąd jak pojedynkował się z Potter'em, wyczarował węża, który przeraził wszystkich dogłębnie.
Sala Główna była długim pomieszczeniem. Ławki zostały przesunięte pod ścianę, tak aby na środku znajdowała się pusta przestrzeń. Płonące pochodnie stanowiły jedyne jak i jednocześnie kiepskie oświetlenie.
Jak się okazało trzej Dashwood'owie byli liderami klubu. Uczniowie otoczyli ich kółeczkiem. Ślizgon stał w samym tyle nawet nie zaszczycając ich spojrzeniem. Był tak samo znudzony jak każdego poprzedniego dnia, a takie coś wydawało mu się w tej chwili stratą czasu. Jakby na złość stanęła obok niego niejaka Lauren. Była jeszcze chyba gorsza od Parkinson ; praktycznie nie dało się jej spławić. Niedaleko też znajdował się Blake, chłopak którego Draco poznał w poniedziałek. Szczerze nie wiedział czym chłopak zasłużył sobie na miano popularnego, jego ilorazm inteligencji był jeszcze niższy niż Pottera i Weasleya razem wziętych. Zresztą całe towarzystwo wydawało mu się być opóźnione i dziecinne, ale jakoś musiał sobie radzić. Wystarczyło aby całe dnie nie zamienił słowa z tymi osobami trwając w wyrafinowaniu, a oni sami do niego lgneli zasypyjąc przy tym milionem plotek i opowieści. W tej chwili miał już ich wszystkich dość do tego stopnia, że zaczynał szczerze tęsknić za obecnością Granger, przy czym współczuł samemu sobie. Stał więc z nieukrytą niechęcią patrząc z jawną pogardą na osiemnastoletniego syna dyrektorki, a w tym brata tej Elizabeth - Erica. Szatyn wystąpił od reszty swoich braci i głosem wypartym z emocji zaczął omawiać taktykę walki. Polecał uczniom tak banalne i nieskuteczne zaklęcia, że Draco nie mogąc się powstrzymać prychnął głośno pod nosem, ściągając na siebie wzrok paru osób, w tym prowadzącego. Kompletnie tym nie przejęty słuchał wciąż wykładu ze sztucznym wyrazem życzliwości na twarzy.
Zauważył z niesmakiem, iż owy Eric jest przestrachem dla większości tu zgromadzonych. Trzy roczniki czarodziejów stały sztywno, słuchając ze spuszczonymi głowami. Ze zdziwieniem dostrzegł, że jego współlokatorka, która jak zwykle wybrała sobie miejsce prawie samego przodu, również zalicza się do takich osób. Widział malujący się w jej oczach niepokój i nie miał pojęcia czym był spowodowany w tej chwili. Nazbyt pewna siebie Granger nie miała powodów, aby obawiać się młodego Dashwooda. Chłopak wprawdzie może i miał również dołączyć do grona śmierciożerców, ale ten fakt zdecydowanie nie czynił go niebezpiecznym czy też niepokonanym.
- Gdy przeciwnik nas zaatakuje najlepszą obroną jest zaklęcie Protego. Niektórzy z was są już pewnie świadomi działania tej bariery. - ciągnął Eric gardłowym głosem, a Malfoy mimowolnie ziewnął - Zależy jakiej mamy użyć magii. Jeżeli nasz wróg nie jest dostatecznie rozwinięty z łatwością obezwładnimy go prostym czarem Impendimento lub Totalus Confundus. Może ktoś na ochotnika chce się sprawdzić? - zapytał przeczesując tłum wzrokiem.
Przez salę przeszedł szmer zduszonych głosów. Zapanowała napięta atmosfera.Jak przypuszczał blondyn większa połowa uczniów po prostu bała się starcia z ponoć niezawodnym Dashwood'em i najzwyczajniej w świecie zaczęła cofać się do tyłu.
Draco zastygł w miejscu, gdy Eric wskazał ręką na…Granger. Co to miało być? Chciał udowodnić coś atakując reprezentankę innej szkoły? Z wściekłością przepchał się na sam początek tego całego okręgu, co w tej chwili było wyjątkowo łatwe, gdyż wszyscy nieoczekiwanie zaczęli uciekać do tyłu.
- Hermiona, tak? - zapytał szatyn, a jego oczy błysnęły dziko.
Ślizgon z uwagą obserwował zachowanie swojej współimienniczki nadal nie mogąc pojąć jak chłopak mógł być na tyle bezczelny, aby wybrać Granger. Choć w gruncie rzeczy nie było w tym nic niezwykłego, ani strasznego.
Hermiona kiwnęła niepewnie głową i wystąpiła z kręgu. Starała się za wszelką cenę ukryć swoje zdenerwowanie, lecz niestety zdradzały ją dłonie, które kurczowo zacisnęła na różdce, aby ukryć fakt, że się trzęsą.
Stanęli na środku. Powłoka ochronna została podniesiona. Eric posłał Gryfonce dobroduszny uśmiech, ale było w nim coś niepokojącego. Malfoy przez chwilę zastanawiał się jakby to było gdyby wyręczył Granger, zajmując teraz jej miejsce. Doszedł jednakże do wniosku, że wyglądałoby to niemniej głupio. Wyszłoby, że się o nią martwi, gdy tak właściwie nie powinien, a przy okazji by ją skompromitował nie wierząc w jej zdolności magiczne.
Orzechowooka przed zaczęciem pojedynku odszukała go wzrokiem w tłumie. Właśnie jego. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, przynajmniej tak sądził, bo wyszedł mu tylko grymas niezadowolenia. Ale Hermiona jakby podniesiona przez to na duchu stanęła pewniej i śmiało spojrzała swojemu przeciwnikowi w czarne jak węgiel oczy.
Okazało się, że Draco niepodstawnie się o nią martwił. Walka z początku była dość wyrównana. Granger umiejętnie odpierała zaklęcia tarczą Protego, stosując później bardziej zaawansowaną sztuczę Protego Maxima, gdy strzały Erica bez ostrzeżenia zaczęły stawać się coraz mocniejsze.
Draco zastanawiał się, gdzie Hermiona nauczyła się tak dobrze walczyć, ale nie było to teraz najważniejszą kwestią. Stał jak wrośnięty w ziemię obserwując z bijącym sercem przebieg wydarzeń. Inni także trwali w bezruchu podziwiając rozgrywającą się scenę. Elizabeth Dashwood także wydawała się być przejęta. Niektórzy zakładali się po cichu zastanawiając się, które z nich okaże się lepsze.
Eric dzięki zaklęciom niewerbalnym zyskiwał sekundy przewagi, ale jak na razie nie dawało mu to zamierzonego efektu.
- Conjunctivitis! - kasztanowłosa próbowała oślepić wroga, lecz bez skutku.
Expulso, Experiallmus także nie podziałało. Na twarzy chłopaka malowało się całkowite skupienie.
- Drętwota! - krzyknęła Hermiona, gdy walka zaczęła przybierać brutalny charakter.
Po wypowiedzeniu czaru gwałtownie złapała się za usta, jakby owe zaklęcie było zakazane. Draco kompletnie nie rozumiejąc, czemu miałaby go nie stosować, zmarszczył czoło, kiedy szatyn wykorzystując jej nieuwagę zawalił ją z nóg, tak że poleciała parę stóp dalej.
Zewsząd dało się słyszeć komentarze i parę pomruków zawodu, gdy reprezentanka Hogwartu poległa.
Kasztanowłosa wstała raptem z ziemi otrzepując się z drobinek kurzu.
- Wszystko w porządku? - zapytał ją Dashwood nie zwracając uwagi na spojrzenia pełne podziwu.
Malfoy uchwycił w jego głosie fałszywą nutę. Nie wiedział czemu prowadzący jest wobec niej tak nieprzyjaźnie nastawiony, tak samo nie miał pojęcia z jakiego powodu Granger zachowuje się tak nienaturalnie. W odpowiedni posłała mu wymuszony uśmiech i wróciła do szeregu stając tak jak uprzednio obok Kate i Veronicy.
- Jak widzicie - odezwał się Eric tonem zawodowca - że nasza koleżanka osiągnęła jak na swój wiek wysoki stopień zdolności. Możecie wysunąć z tego pojedynku wiele przydatnych wniosków. Zaklęcia niewerbalne, które poznamy lub poznaliśmy na drugim roku dają element przewagi. Warto zapamiętać także zaklęcia użyte przez Hermionę. W naszej akademii gustujemy raczej w innej kategorii. Ale mimo wszystko Obscuro lub Drętwota - popatrzył na Granger z błyskiem w oku - są skuteczne.
Draco z trudnością powstrzymywał się przed wygarnięciem temu idiocie, co uważa o wyzywaniu na pojedynek młodszych uczennic i jego taktyki, w której zresztą doszukał się wielu niedociągnięć. Ku jego zadowoleniu nadarzyła się okazja, aby pomścić swoją współlokatorkę, kiedy chłopak spytał się czy ktoś jeszcze pragnąłby się z nim zmierzyć.
Blondym wyszedł więc bez słowa na środek sali, będąc przy tym całkowicie wyluzowanym. Niemniej na jego twarzy gościł ironiczny uśmieszek, a wyraz niezmąconego spokoju mieszał się z politowaniem.
Szatyn obrzucił Malfoya krótkim spojrzeniem. Odwrócił się w kierunku starszych braci, którzy stali cicho w kącie. Jakby udzielając mu zgody na pojedynek z rozsławionym w szeregach Czarnego Pana Malfoy'em, kiwnęli głową.
Dla połowy uczniów wynik starcia wydał się z góry jasny. Draco może i wyglądał dla nich na przebiegłego i groźnego czarodzieja, ale przy swojej ignorancji i braku subordynacji nie miał szans z doświadczonym Dashwood'em.
Dla reszty był zaś czymś w rodzaju nieoszlifowanego diamentu. Nikt nie zdawał sobie sprawy z jego umiejętności. Nikt, prócz Hermiony, która wpatrywała się w niego z całkowitą pewnością. Wiedziała, że Draco nie bez powodu budził postrach prawie w całym Hogwarcie. Ale jak miał wypaść tutaj?
Wszyscy wstrzymali oddechy, kiedy obydwaj stanęli naprzeciw siebie z uniesionymi różdżkami. Miał to być prawdziwy, tradycyjny pojedynek, ale żaden z nich nawet lekko nie skłonił głowy. Odwrócili i oddalili się od siebie trzy kroki przyjmując bojową pozycję.
Ta walka okazała się o wiele bardziej spektakularna niż wcześniejsza. Przeciwnicy w zadziwiającej szybkości zaczęli rzucać przeciw sobie zaklęcia, oczywiście w sposób czysto niewerbalny. Klątwy leciały we wszystkie strony, omijając najczęściej cel rozbijały się o powłokę ochronną.
Pojedynek trwał i jak na razie żaden z nich nie zbliżał się prędko do zwycięstwa. Na twarzy Przywódcy Slytherinu malowała się już teraz wyłącznie powaga - ironia i drwina bezpowrotnie zniknęły. Walczył zaciekle, a jego szare oczy zdawały się mrozić wszystko wokół. Wyglądał przerażająco, wyostrzone rysy twarzy zastygły w wyrazie ni to skupienia ni gniewu. Z łatwością odbijał atakujące go promienie lecące ze srebnej, długiej różdżki.
Po pewnym czasie, Draco czujnie obserwując Erica spostrzegł, że jego bariera słabnie. Chłopak widocznie tracił energię. Malfoy od razu to wykorzystał, wypowiadając najsilniejsze czary, które przychodziły mu do głowy. Podziałało. Ochrona upadła, a Dashwood stał się na ułamek sekundy łatwym celem.
Everte stati.
Eric poleciał z łoskotem na ścianę, tak samo jak poprzednio Granger. Draco jednak nie zamierzał na tym skończyć.
Immbolibus.
Ofiara zawisła w powietrzu głową w dół, wywołując tym samym wybuch śmiechu na sali.
Zastanawiał się właśnie czego by tu jeszcze użyć, aby ośmieszyć chłopaka, lecz pojedynek przerwał ostry głos :
- Stop!
Szedł ku nim potężny chłopak o podłużnej twarzy z masą kolczyków, gdzie tylko się dało.
- Na dziś wystarczy. Wracajcie do pokoi. - warknął w stronę ucioszonego tłumu bombardując Ślizgona wzrokiem.
- Sami wyciągnijcie wnioski. - dodał Malfoy z sarkazmem dołączając do uczniów z triumfującym uśmiechem.
Zignorował wkurzonych braci Erica. Wszyscy go oblegli gratulując i dopytując się, gdzie nauczył się tak walczyć.
Granger wyglądała na dumną i wzruszoną. Posłała mu blady uśmiech, a w jej orzechowych tęczówkach tańczyły iskierki wdzięczności. Draco z niejasnych powodów poczuł w sercu ciepło.
Popchnięty przez wychodzących uczniów nie zdołał dotrzeć do kasztanowłosej zostawiając ją daleko w tyle.
***
Pragnęła jak najszybciej opuścić Główną Salę i znaleźć się w swoim pokoju. Była pod wielkim wrażeniem zwycięskiego pojedynku Malfoya i chciała z nim jak najszybciej porozmawiać, o tym co przed chwilą zaszło. Zerknęła przez ramię na braci Dashwood rozmawiających przyciszonymi głosami. Wychodziła z pomieszczenia za uczniami, zgubiła gdzieś Marlona, Veronicę i Kate.
Czuła swego rodzaju ulgę i zadowolenie z powodu końca zajęć. Jednak z drugiej strony jej obawy i wątpliwości wróciły. Przez cały dzisiejszy dzień trwała w napięciu wraz z Marlonem. O włamaniu wiedział prawie każdy, choć niewiele osób poruszyło tą kwestię. Dyrektorka słynęła z rygoru, ale jak dotąd nic nie zrobiła w kierunku, aby kogoś ukarać. Hermiona była świadoma tego, że to wszystko zostało źle rozegrane. W dodatku jeszcze niedawno rzuciła na Erica Drętwotę. Zaatakowała go tym samym zaklęciem, co wtedy w bibliotece, chłopak był doświadczony więc na pewno zrozumiał. Do tego na koniec jeszcze podkreślił, że w Falconie stosuje się inne techniki. Prosto mówiąc Gryfonka stała się teraz podejrzaną numer jeden, ale ten fakt, aż tak bardzo jej nie przejął.
Trwając w zamyśleniu zorientowała się, że poszła za jakąś grupką dziewczyn w zły korytarz, odłączając się od reszty. Blondynki weszły do jakiejś sali rozmawiając głośno o zaskakującym pojedynku Malfoya i Erica. Hermiona z posępną miną zawróciła. Jednak po chwili stanęła w miejscu nie wiedząc, gdzie udać się dalej. W katedrze ot tak zapanowała głucha cisza. Widocznie większość zdążyła już wyjść. Myślała chwilę czy nie rozsądniej by było znaleźć tamte dziewczyny niż przemierzać samotnie korytarze, ale ostatecznie ruszyła samotnie ku schodom. Przecież na pewno znajdzie wyjście. Droga do Głównej Sali była prosta, więc teraz powinna znaleźć się w holu bez problemu. Szła szybko pustymi korytarzami, gdy nagle jak za zamachem różdżki wszystkie pochodnie zgasły. Zdziwiona odruchowo się zatrzymała, wyciągając natychmiast różdżkę z kieszeni. Wyczuła czyjąś obecność. Ze strachem odwróciła się za siebie, a wtedy parę rzeczy stało się nagle bardzo szybko. Coś, a raczej ktoś popchnął ją mocno na ścianę, a potem wyrwał różdżkę z jej ręki. Przyległa do marmuru, a zimne ręce zacisnęły się na jej szyji, utrudniając jej tym samym oddychanie. Wierzgała się, próbowała krzyczeć, ale jej próby spełzły na niczym, była za słaba. Jak przez mgłę widziała przed sobą ciemną postać w kapturze.
- Ostrzegam cię. - usłyszała cichy, gardłowy głos, drażniący jej słuch - Jeszcze raz zrobisz coś, co wkroczy poza regulamin to marnie skończysz. To ty mnie zaatakowałaś.
Ucisk nie zelżał. Nie mogła oddychać. Dusiła się. Przed jej oczami pojawiły się mroczki.
- Jeszcze raz zaczniesz szukać infornacji i wplątywać w to uczniów, to pożałujesz. I twój obrońca nie zdoła nic zrobić.
Gdy zaczęła osuwać się na ziemię, wszystko ustało. Postać zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a ona wprost leżała na posadzce robiąc głębokie wdechy, zaczerpując intensywnie powietrze.
Nigdy nie przypuszczała, że Eric Dashwood posunie się do takiego nikczemnego czynu.
Zrozpaczona resztkami sił wstała z ziemi. Niczym obłąkana rzuciła się przed siebie szukając wyjścia, a łzy wypływały strumieniami z jej oczu utrudniając jej widoczność.
***
Bez większego zainteresowania wysłuchiwał komentarzy odnośnie tego, czego właśnie dokonał. Wyglądało na to, że niewielu osobom udawało się pokonać Dashwood'ów. Owszem, był ze siebie niezwykle dumny, mało brakowało żeby jeszcze sam sobie pogratulował. Szukał wszędzie Granger, ale nigdzie nie mógł dostrzec jej burzy kręconych włosów. Przeczuwając, że musi być już w mieszkaniu, spławił wszystkich chłopców, którzy z uwielbieniem za nim podąrzali. Wystarczyło jedno ostre spojrzenie żeby ich odstraszyć. Jednakże gorzej było z Lauren, która wprost się do niego przykleiła. Zdawała się być głucha na wszystkie niegrzeczne odzywki Malfoya. Mógł nawet zacząć ją obrażać, a ona nadal obok niego kroczyła niczym wierny pies.
Blondyn zatrzymał się na klatce schodowej swojego domku tracąc powoli cierpliwość.
- Diggle, zostaw mnie wreszcie i wracaj do pokoju…- powiedział szorstko obrzucając ją nieprzyjaznym spojrzeniem.
- Draco, przecież wiem na co masz ochotę…
- To świetnie, bo teraz mam ochotę na rozmowę z Granger, więc spadaj.
- Granger? - powtórzyła unosząc brwi wysoko, jakby pierwszy raz w życiu słyszała to nazwisko - Przecież wy nawet nie rozmawiacie. Mogę ci dać o wiele więcej…
Mówiąc to podeszła do niego blisko, za blisko. Oplotła ramionami jego szyję, na co blondyn uśmiechnął się z politowaniem. Pochylił się nad nią znacząco, aby dobitnie wykrzyczeć jej w twarz, aby do cholery wreszcie go zostawiła w spokoju.
I w tym oto momencie drzwi wejściowe otworzyły się gwałtownie i wpadła przez nie Granger. Zatrzymała się raptownie widząc jak blondynka go obejmuje, był chwilę temu tak blisko jej ust…Źle interpretując tą całą sytuację stała jak wryta, sama sobie niedowierzając, że to wszystko tak bardzo ją zdumiło i w dodatku przejęło. Przecież Malfoy miał prawo zadawać się i całować z dziewczynami.
Wreszcie odwróciła się na pięcie mówiąc, że nie będzie im przeszkadzać. Wyszła z powrotem na dwór. Mogła wrócić do mieszkania , ale w tej chwili nie miała po prostu na to najmniejszej ochoty.
Draco stał jak spetryfikowany. Nie miał zamiaru nic robić z obecną tu Lauren, ale niestety tak to wyglądało, a nawet jeśli to co? Czując się z niewiadomych powodów podle odepchnął od razu blondynkę. Coś mu się tu nie zgadzało. Kasztanowłosa prezentowała się fatalnie i nie chodziło o rozciągniętą bluzkę czy kardigan tylko o wyraz jej twarzy. Czy Granger była roztrzęsiona? Czy w jej oczach lśniły łzy? Czy faktycznie na jej szyji widniały jaskrawe, czerwone ślady?
Nie zwracając żadnej uwagi na pannę Diggle wybiegł za kasztanowłosą, mając nadzieję, że ją dogoni. Coś złego znowu musiało ją dotknąć. Nie miał zamiaru nikomu puścić tego płazem.
___________________________
Czy mi się zdaje, czy rozdział rzeczywiście wyszedł za długi? Pisałam go prawie przez tydzień, oczywiście z przerwami. Z tego względu, że piszę na telefonie może być dużo literówek.Notka nie jest do końca sprawdzona. Przepraszam za tak długi czas oczekiwania, ale myślę że trochę się zrekompensowałam długością. Choć pewnie zanudziłam Was na śmierć, tak jak siebie samą.
[21] pojawi się prawdopodobnie za miesiąc. Nastał kwiecień. Miesiąc, w którym odbędą się egzaminy. Tak, ja i Jasper jesteśmy dopiero w trzeciej gim ;o. Życzcie nam powodzenia ;).
Zajrzało tutaj parę nowych osób. W wolnej chwili z pewnością wejdę na Wasze blogi, tylko jak na razie brak czasu mi doskwiera.
Dziękuję tym wszystkim kochanym, cudownym osobom, które zostawiają po sobie tutaj ślad, nawet najkrótszy. To dzięki Wam piszę! ;)
A więc, spokojnych, zdrowych świąt Wielkiej Nocy!
N.
Nelaaaa
OdpowiedzUsuńJakie uczucia! Ten rozdział był super. Tak fajnie mi się czytało no bo ładnie piszesz. Budujesz momemtami długie, rozbudowane zdania. Super! Mogłabym zawsze cztywyać twoje rozdziały! :D Jestem zła na tego Erica! Mógł zrobić Mionie krzywdę. Co za cham. Myślałam że Malfoy ją uratuje, ale wtedy dziwnie by wyszło. Miał ją chronić ters się chyba przyłoży do zadania. Czemu zasłabła? Czy ma to coś wspólnego z tym zaklęciem Dominica, które na nią rzucił? Falcon jeszcze bardziej mi się podoba. Dźwięk dochodzący z podziemi,uznałam że znajdą wejście i odkryją co tam jest, ale zrobiłaś żeby było nie banalnie i nie przewidywalnie. Lubię Marlona, przypomina mi trochę kujona ale znał się na runach. No no dużo się działo. Bardzo dużo. Ten dziennik i ta banshee, sprytnie wymyślone Nelo. Hermiona ma seryjnie mrok w sercu? :oo
Jak to? Czemu...Chyba nie jest zła. Co ty knujesz co? XD Dalej, dalej. A pojedynek. Drżałam gdy walczyli, Dashwood specjalne wziął Hermionę żeby jej udowodnić i ją przestraszyć. Wydała się tą Drętwotą. Ciekawa jestem czy pójdą za ten mur. Początek był kochany. Myślałam że Draco i Miona cały czas będą tak fajnie nastawieni, ale znów nie było przewidywalnie. Draco tak bardzo się o nią martwi! To słodkie i rozczulające.
Piszesz cudownie. Powodzenia na testach ;).
Pogodnych świąt!
Expecto Patronum
+ pierwsza ;}}
UsuńDziękuję za komentarze i wyrażenie swojej opini! :*
UsuńTak, stan Hermiony prawdopodobnie może być spowodowany czarem Dominica. Z tym murem z pewnością coś wymyślę ;).
Pozdrawiam;D
Czyżby druga? ;D Jest dobrze.
OdpowiedzUsuńWaw, waw, waw *.* Nela <33 ty być my god. Oł maj gasz :pp
UsuńTy chyba żartujesz. Pisałaś tyle tesktu na telefonie?! Chyba bardzo Ci zależy na tym blogu i na nas! :DD Nie wiem od czego mam zacząć. Fajnie wplotłaś impreze, do tego obowiązkowa. Ale zaraz, co oznacza ta data? :( Coś się wydarzy. Kolejny rozdział będzie równie mega mega. Sceny dobrze ze sobą współgrają. Jesteś dość młoda a tak ładnie, przejrzyście piszesz! :D. Poprawiasz mi humor. Miona wysłała list do Hogwartu, ulżyło mi. Hermiona nie powinna tyle czasu spędzać z Marlonem ;(. Jak on ją zaprosi to się wkurzę. To cenne źródło informacji xD. Padłam na podłogę jak Draco powiedział mu że Miona poświęciła swoją czystość dla skrzatów domowych! ;]] Pomysłowo. Kłótnie z Draco i Granger takie smutne, ale zaostrzają ich atmosferę dzięki czemu jest więcej napięcia i tych fajnych emocji. Na koniec się zalałam łzami (no może nie aż tak) Vutdhkm. Głupio wyszło! Hermi myśli że Malfoy kręci z tą blondyną. Co jej powie kiedy się znajdą? Pokłócą się, czy strzelisz słodką scenkę? :*
Muszę przyznać że to dramione i ten blog jest kurczę bardzoo dobry! Już 20 rozdział a mi się nie nudzi. Zawsze każda książka po pewnym czasie mi się nudziła, bez hejtów. A Ty Neluchna trafiasz w moje serce. Skupiasz się na tylu detalach. Podoba mi się. Jestem na tak! ;D
Ja tam za rok matura to mogę szaleć jak na razie :).
Dasz radę! Pozdro dla Ciebie i tego tam Jaspera.
Mokrych świąt:>>
Oczywiście, że mi zależy na blogu i czytelnikach. A na telefonie, jestem już przyzwyczajona pisywać, więc spokojnie ;). Spokojnie, Marlon będzie tutaj miał nieco inną rolę. Dziękuję za wiarę we mnie ;)
UsuńRozdział
OdpowiedzUsuńJest
Usuńsuper!!
Usuń;Draco Malfoy po wejściu do swojego, na szczęście, tymczasowego mieszkania opadł ciężko na pstrokatą kanapę. Zajęcia ciągnęły mu się w nieskończoność. Były jeszcze bardziej monotonne i nudne niż w Hogwarcie. Tutejsi uczniowie również nie przypadli mu do gustu. Rzadko się zdarzało żeby kogoś polubił, ale w tym miejscu zupełnie nikt nie był warty uwagi. Przez cały czas udawał zainteresowanie tylko po to aby zapoznać się z lepszą częścią ludności Falconu. Nie miał z tym zresztą żadnych problemów, bez jakichkolwiek trudności zdobył przychylność wielu osób. Musiał wmieszać się w tłum, a następnie dowiedzieć się dużo więcej o tej chorej szkole. Nie pokazał Granger jak bardzo się przejął tym, co wczoraj ją spotkało. Nie chciał dodatkowo jej martwić. Tak właściwie to świetnie się przy tym bawił widząc jej orzechowe oczy ciskające w jego stronę istne błyskawice. Kochał ją wkurzać. Jego zadaniem tutaj było chronienie jej. Wiedział, że gdy nie będą się wychylać nic złego się nie stanie, ale rozum tak samo jak intuicja mówiły mu, że dziewczyna nie odpuści. ;
Ale się o nią martwi. Przeszłąś chyba samą siebie !! :3 Taki piękny na popołudnie rozdzialik, nie nastawia opytymistycznie, ale kocham! Elizabeth, może się martwi, ale Draco dobrze jej dogadał. Skąd ty masz tyle pomysłów? Głowa pęka w szach. Utrzymałaś zabawny i poważny nastrój. Ładnie. Pojedynek, też cool pomysł. Nela, Nela <33
Idę malować pisanki, powodzenia !! :33
Hah, dziękuję ! :3
UsuńPróbowałam głównie przedstawić właśnie tą troskę Malfoya. Było moim zdaniem mało scen dramione, z ich rozmowami, ale przynajmniej byli praktycznie cały czas w zasięgu swojego wzroku. W kolejnym rozdziale będą już mieć lepsze relacje. A Elizabeth...Zobaczymy jaką rolę odegra na końcu.
Pozdrawiam ;*
Juhu, dodałaś <3.
OdpowiedzUsuńRozdział ma 33 strony wynikając z mojego licznika :D Będzie lekturka <3
Raju, jak ty ładnie piszesz, Nelo! Dialogi jak i opisy wychodzą ci na prawdę bardzo ładnie. Masz bogaty styl, ładnie tworzysz, a do tego z każdym rozdziałem widzę stopniową zmianę. Pełna 20. Świętujesz jakoś ten sukces? Rozumiem, że rozdziały prawie wszędzie pojawiają się co miesiąc. Nic nowego. Testy mówisz? Załamka.
UsuńPostaci które wymyslilaś są bardzo realistyczne. Marlon świetnie ci wyszedł. Taki zagubiony, ciekawski chłopak, momentami przestraszony. Podoba mi się ogólny pomysł na akcję w Falconie. Nie spieszysz się. W szybkim czasie nie dzieje się zbyt wiele niesamowitych rzeczy, tylko wszystko po kolei. Poranek zapowiadał rozdział bardzo przyjemnie. Spodziewałam się działania Malfoy- Granger, a nie Marlon-Hermiona. Myślę za to że teraz po tym co zrobił Eric to się zmieni. Draco jak dotąd pełnił rolę ukrytego obrońcy i wyłapywał podejrzenia i nowości. Współczuję Hermionie. Wiele przeszła. Czułam tyle emocji czytając! Pięknie.
Chylę czoła. Dziennik, sprawa z banshee, imprezą i pojedynkiem mnie intrygują.
Pozdrawiam;)
Wesołych Świąt.
Szczerze mówiąc to też chciałam najpierw napisać akcję skupiającą się na, jak to określiłaś Malfoy - Hermiona. Ale nim zdążyłam to przemyśleć wyszło coś takiego. W ogóle jak piszę, jest to takie odruchowe i spontaniczne, że potem sama aż się dziwię, co to mi wyszło. Spokojnie, scen między dwójką naszych bohaterów nie zabraknie. Cieszę się, że rozdział nie wyszedł naciągany...
UsuńDziękuję! :*
Długo się zbierałam, żeby napisać ten komentarz, bo nie wiedziałam co mam napisać. Twoje opowiadanie bardzo wpływa na moje emocje, chce mi się płakać.
OdpowiedzUsuńOczekiwanie na Twoje rozdziały to świetna sprawa, kiedy czytam odlatuję!:) cieszę się że jesteś i piszesz dalej i będę miała szansę poznać ich dalsze losy. Podziwiam Cię jak możesz tak genialnie pisać. Sama czasami próbuję coś napisać, ale moje opowiadania zazwyczaj kończą się na 10 stronach.
Lila
Dziękuję za ciepłe słowa! Bardzo mnie motywują. Akurat teraz pisząc wyjątkowo nie mogłam przestać ;). Preferuję nieco krótsze rozdziały, zależnie od akcji, a ten robił się dla mnie męczący.
UsuńJeszcze raz dziękuję!
Przeczytałam ten rozdział jednym tchem, był niesamowity! Masz niesamowitą zdolność zaciekawienia czytelnika, a twoje teksty czyta się z łatwością i przyjemnością! Dzięki Tobie zazwyczaj nudne opisy stały się atrakcyjne i barwne. Nienawidzę przydługich opisów, ponieważ wolę akcję i dialogi- lecz u Ciebie są tak cudowne, że nie sposób je ominąć! Wyłapałam też jeden błąd: napisałaś, "Jeżeli chodziło o arystokratę zajął miejsce koło atrakcyjnej blondynki z imponującym biustem i krótką spódniczką. Z początku nawet nie zwracał uwagi na zalotne spojrzenia swojej sąsiadki, lecz gdy dostrzegł, że Granger raz co raz posyła mu rozgoryczone spojrzenia, postanowił w pełni wykorzystać sytuację na wkurzenie Gryfonki. Kiedy Carrington odpytywała jakiegoś ucznia, najprawdopodobniej Marlona, pochylił się nad szatynką i szepnął jej do ucha parę nieprzyzwoitych słów."- chodzi o to że ta "sąsiadka była blondynką czy sztynką? Tak jak już pisałam nie możesz tracić wiary w siebie! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńWierna fanka ;******
Mrs. Shadow
EDIT: Mrok w sercu oznacza to zaklęcie rzucone przez Dominica tak? Aha i brakuje mi troche ich wspomnień z ogrodu itd.( wiesz momentów kiedy byli blisko). :D
UsuńNie pierwszy raz słyszę takie miłe słowa. Zwykle nie przywiązuje do nich zbyt dużej wagi, ale gdy nowa osoba z kolei pisze mi, że zaciekawiam czytelnika i moje teksty są dobre, to aż czuję takie fajne ciepło w sercu! :3
UsuńMiałam tyle wątpliwości publikując, a Ty skutecznie mnie przekonałaś, że jest w miarę okej. Cieszę się bardzo, że ten rozdział tak Ci się spodobał! Z tą szatynką i blondynką się pomyliłam. Fakt ;C. Najpierw napisałam, a potem zmieniłam i jak się okazało, nie wszędzie. A moja kochana beta śpi ( Jasper skończ oglądać i bierz mi się tu do roboty xD). A dla Ciebie kochana, punkt za spostrzegawczość ;D
No i, dzięki Wam wszystkim nie tracę wiary, ale każdy ma czasem chwilę zwątpienia. Jeju, ile Ty mi dziś sprawiłaś radości, Shadow! :**
Mrok w sercu może mieć związek z zaklęciem Dominica, ale niekoniecznie ;). Fajnie, że jeszcze o nim ktoś pamięta. Spokojnie, będzie jeszcze dużo momentów, podczas których Draco i Hermiona będą blisko, coraz bliżej...;)
Ale się rozpisałam :0.
Więc pozdrawiam! <3
Nela, miej wiarę w siebie!
UsuńJak Nela straci wiarę w siebie, to ja stracę w naszą cywilizację xd
UsuńHaha...Bez przesady tylko ;o
UsuńDokładnie bez przesady ;d
UsuńMrs. Shadow, to nazwa z Gdy jesteśmy sami?:)
UsuńChyba tak. Tamten blog też na mnie wpłynął. Ale to już inna, stara historia xD
UsuńRezerwa!;*
OdpowiedzUsuńRozdzialik cudowny!:*
UsuńPiękny, ciekawy, wciągający, cudowny, smutny, nostalgiczny.
Zwróciłam uwagę jak napisałaś że Miona nie dostała żadnego listu od rodziców. Pamiętam że w 16 było coś chyba o nich na koniec Ale nie jestem pewna. Czytałam fragmentami, trudno mi było wzrok odczepic. Jest Falcon, nowe otoczenie, ale nasza dwójka nie wskakuje sobie w ramiona, co jest bardzo dobre i rzeczywiste. Nie wykorzystujesz sytuacji do miziania się. Ale przypuszczam, że kolejny rozdział będzie taką drugą połową, weselszą albo bliższą. Niech Draco..wykastruje tego Erica ;o. Życzę powodzenia w testach ;'(
O jeju, Draco chyba nie odpłaci tym Ericowi xd. Cieszę się, że Cię wciągnęło. Tak, z tymi rozdzicami faktycznie może coś nie grać, ale teraz tak tutaj wspomniałam, a co z tego wyjdzie, zobaczymy ;).
UsuńDziękuję.
Wykastrować!:0 Skuteczna kara xd
UsuńWzięło mnie na sentymenty normalnie. Kocham tego bloga! A Eric pewnie zniesie karę od Dracona :D
UsuńSprawia mi radość myśl o krzywdzeniu niedobrze!
UsuńSadystka!:D
UsuńSama proponowalas brutalną karę a teraz co?!;**
Usuń+ (lubię dawać plusy)
UsuńWracając do dyskusji. Eric to tchórz. Mógł ją udusić! Aoropo to Draco musi się zemścić. Ma chronić Herm, ale tutaj było różnie i tak nieoczekiwanie, że hej!
Przeczytałam ten rozdział... w kawałkach, bo dzisiaj taki dzień był. Wychodziła, przychodziłam..czytałam, wyszłam... no i teraz przyszłam i przeczytałam do końca.
OdpowiedzUsuńDobrze, dobrze... jak by tutaj to ... tak po kawałku zacząć komentować?
Po pierwsze> WOW.
I wiesz, że to już jest któreś WOW z kolei, więc hmm... no już nie użyje tego tu drugi raz. Jakoś muszę znaleźć słowa na to, żeby skomentować ci ten rozdział, tak..
No dobra, nie. Nie. Nie. Nie umiem. Ale postaram się
CIESZĘ SIĘ, ŻE ZNÓW COŚ DODAŁAŚ. Rzadko dodajesz, a jeżeli już to jest to dla mnie prawdziwa uczta. Uczta emocji... uczta NATURALNEGO Dramione. Przez ciebie głównie nie mogę czytać innych, bo mi zawsze coś nie pasuje.A wiesz czemu? Bo u ciebie jest tak wyśmienicie, że męczę się innymi tekstami. No oprócz dwóch. Mam takie trzy. I w tych trzech jesteś ty. No co. Serio, serio.
Ojej, widzę, że kompletnie mi to nie idzie. Ani w składzie, ani w ładzie, bo tylko tak piszę, piszę i w sumie to o niczym.
1.
DRACO MALFOY/ przez NELĘ B.
Ty go musiałaś chyba gdzieś spotkać, wiesz? Albo może śnisz o nim co nocy, przychodzi do ciebie i opowiada swoje tajemnice? Albo..sama nie wiem, może Rowling przysłała ci jakieś akta, gdzie wszystko o nim piszę? Ale nawet jeśli, to przecież trzeba mieć jeszcze ten DAR aby tak naturalnie go przedstawić. Dobrze, dobrze. Widzisz? Straszni ci dzisiaj słodzę. Ale nie mogę na to NIC poradzić.
Hermiona i Draco w tym Falconie mnie urzekają . Tak umiejętnie to pokazujesz, tworząc napięcia, mury... bitwy na spojrzenia i zdarzenia, które jednak wszystko na nowo burzą. Gdzie odkrywają jak bardzo są od siebie zależni. Zwłaszcza Draco. Bo Hermiona tu pokazała swoją niezależność i prawdziwie Gryfońską odwagę.
Jej, ta walka z Ericem. Ten Gest Draco.
Później ta scena na końcu, gdzie nie mogłam uwierzyć. PROSZĘ ŻEBY ON JĄ DOGONIŁ, ŻEBY HERMIONA TYLKO NIE MYŚLAŁA... ŻE TEN...no wiesz.
Popatrz, jak ja to przeżywam. Wow. UPS. A miało już nie być wow.
Co ty ze mną robisz...
Stworzyłaś bardzo tajemniczą atmosferę, jedyne co mi się wydało aż już za bardzo... to ten głos, mówiący Hermionie o tym mroku w sercu.
Wiesz, to takie... już faktycznie trochę przesadzone, jak na mój gust.
Ale tak... to jej, super ten Marlon. Dobry charakter. I co będzie dalej? CO BĘDZIE DALEJ? DLACZEGO DOPIERO ZA MIESIĄC?
:(
///
///
///
Kiedy oni wreszcie się do siebie przyznają. Ach.
Proszę, Nela. To jest rozdział ... to jest dzieło, a nie rozdział!
Jak coś jeszcze mi wpadnie do głowy, to dopisze.
Na razie...
Wow.
Lora...Nie mogę znaleźć słów. Dziękuję bardzo za wszystko. Za to, że czytasz, poświęcasz sporo czasu na napisanie takiego pięknego, DŁUGIEGO komentarza. Dajesz mi tyle wsparcia, potrafisz mnie zmotywować jak nikt do pisania! Wiem, że zawsze mogę się ciebie poradzić. Jesteś naprawdę kochaną i stałą czytelniczką.
UsuńCo do tego twojego "wow" nie wiem, co napisać. Zostaje mi tylko uwierzyć i się cieszyć. Choć nadal nie wierzę, że aż takie wow, ale nieważne:D.
Przyznam, że Dracona u siebie też lubię, ale ostatnio coraz trudniej mi się go pisze, przez co efekt jest taki jaki jest. Hah, czasami przed snem o nim myślę xD. Nie ma co, chyba każdej ideał. Hm sprawy się jakoś rozwiążą, skończą, zaczną. Sama jeszcze nie wiem, ale mam plan. Wiesz co? Ta scena z banshee i głosem też mi nie pasuje. Ale tak jakoś została, bo nie miałam serca ją mazać.
Rany...Dzięki, dzięki!! :**
I chcę widzieć twój rozdział!!<3
Kochane!:D
UsuńKocham Kocham!!
UsuńPo pierwsze bardzo, ale to bardzo chciałabym przeprosić, że nie dodałam komentarza w dwóch ostatnich rozdziałach (niestety nawał nauki, bo podobnie jak Ty jestem przed egzaminami oraz ten rok nie jest dla mnie zbyt litościwy), a także nie miałam kiedy czytać;/. Tak więc..
OdpowiedzUsuńOstatnie rozdziały, są tak dobre, po prostu wyśmienite! Włożyłaś w nie tyle tajemniczości i uczuć. Emocje zalewały mnie tak jakbym sama była uczestniczką, ciagle tylko powtarzałam; "Miona nie idź tam. Wyjdź!" albo "Dziewczyno źle skończysz jak Draco się tu zaraz nie zjawi." Ta ciekawość Miony jest zapewne dla Draco pewnym problemem, bo to widać, że on się o nią martwi, a ona tak jakby ma w sobie pakowanie się w kłopoty.
Nie wiem czy to tylko pozory, czy Elizabeth naprawdę jest dobra i się martwi o hogwartczyków, ale osobiście nie wyobrażam sobie jej w szeregach Czarnego Pana.
Marlon z kolei jest mega podobny do Miony. Taki oczytany i ciekawski. Polubiłam tego chłopaka od samego początku, bo jest też rozgadany i spragniony tajemnic co w tamtej szkole czyni go wyjątkowym jak i łatwym celem.
To urocze, że Draco się troszczy o Mione, choć nie okazuje to wprost. Nie dziwię się, że się boi o zdrowie Hermiony, bo sama też się boje, co się wydarzy dalej. Pomysł z pokojem 32, genialny! Ogólnie stworzenie całego Falconu, tego jaki jest i co się w nim kryje.. Mistrzostwo!
Nie mam pojęcia jak Ty możesz w siebie zwątpić! Jesteś po prostu świetna i mam nadzieję, że napiszesz kiedyś książkę, bo bardzo chętnie bym po nią sięgnęła.
Boli mnie, że będę musiała czekać na następny rozdział tyle czasu;/ Aaa.. nie zrażaj się, że rodział jest "za długi", wcale taki nie jest. Możesz tak pisać zawsze, bo uwielbiam czytać Twojego bloga <3
Życzę weny i pozdrawiam! <3 ;*
http://lolyy-dramione.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za taki długi komentarz! Ucieszyłam się widząc Ciebie, obawiałam się, że już tu nie zawitasz, a jednak. Zresztą nic nie nie stało! Idealnie Cię rozumiem.
UsuńJejku, tyle pochlebstw. Naprawdę tak Cię to wciągnęło? Naprawdę mi miło. Wszystko za niedługo się wyjaśni, a nawet rozwiąże.
Pozdrawiam!!;*
Nie zawitam? Kochana nawet jak mnie przez jakis czas nie będzie to i tak tu wrócę i wszystko nadrobię. Twój blog jest po prostu świetny i nie da się od tak od niego odejść i nie czytać! ;*
UsuńO rany...Dziękuję! Liczę też na dużo rozdziałów u Ciebie!;**
UsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały, wszystkie. Zajęło mi to dużo czasu, lecz nawet nie zauważyłam, kiedy minęło parę godzin. Jesteś genialna, naprawdę. Twoje opisy są nieziemskie, idealnie opisują sytuację i dosłownie wciągają czytelnika w wykreowany świat, a przede wszystkim wiesz, gdzie je wstawić. ;)
OdpowiedzUsuńTwoje postacie są wspaniale wykreowane i cieszę się, że dodałaś swoje własne, nie ograniczając się do świata stworzonego przez Rowling. Ich charaktery są kontrastowe i to mi się podoba, ponieważ można przeanalizować ich zachowania i motywy.
Jeśli chodzi o klimat to mistrzowsko wpasowujesz go w sytuację. Tajemniczość, melancholia, chwile smutku lub radości dla Ciebie nie stanowią problemu.
Zazdroszczę talentu i chęci do pisania, a co do długości to powiem Ci - nie krępuj się. :D
Pozdrawiam, Yśka.
http://dramione-ogien-woda.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz! I współczuję, że musiałaś przebrnąć przez te wszystkie, początkowe rozdziały, bo były dość...proste, ale w końcu taka kolej rzeczy. Widzę, że naprawdę opowiadanie przypadło Ci do gustu, kamień z serca ;).
UsuńZa jakiś czas na pewno wpadnę do Ciebie.
Pozdrawiam;*
Zatkało mnie!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!!
Jeju, dziękuję! Bardzo mi miło, że zostawiłaś po sobie jakikolwiek ślad!<33
UsuńZgodzę się!
UsuńNa początku przeproszę, że dopiero teraz komentuję, ale jednak święta to święta :) A ja trochę się rozleniwiłam i większość czasu spędzałam śpiąc lub będąc u rodziny. Lecz podzieliłam sobie Twój rozdział i codziennie czytałam po trochu. Tak! Jest długi! Ale to jest bardzo duży plus! Powiem Ci, że nie spodziewałam się, że tak przedstawisz tę szkołę. Cały wyjazd zawiera w sobie nową fabułę, co dla mnie jest idealne. Czytałam ten rozdział i podziwiałam Twoje pomysły, bo stworzyłaś kompletnie inny świat, w który rządzi się innymi regułami. Porzuciłaś na chwilę Hogwart i jego problemy i przeniosłaś nas do przerażającego miejsca, a ja czytając ten rozdział na prawdę miałam dreszcze. A to u mnie wiele znaczy! Czasami odrywałam się od tekstu i stwierdzałam " O cholera... co teraz?" i to dopiero jest dowód na to, że jesteś mistrzynią! Bije pokłony przed tym rozdziałem, ponieważ staje się on właśnie moim ulubionym i leci na pierwsze miejsce mojej osobistej listy :D Podoba mi się, że nie zmieniasz na siłę Hermiony. Jest taka sama... dociekliwa. Oczywiście przysporzy jej to dużo problemów... jak już tutaj pokazałaś, ale taka już jest i cieszę się, że trzymasz się tego obrazu. Dracon w tym rozdziale pokazał się na wielki plus. Tak słodko się o nią martwi, choć okazuje to na prawdę dziwnie, ale czego ja oczekuję? To Draco, a takie wydanie jest moim ulubionym wydaniem <3 Zaintrygowałaś mnie postacią banshee i jestem ciekawa jak pociągniesz dalej temat eksperymentów. Hermiona i złe serce? Tu mnie masz. Będzie mi to mąciło w głowie, aż sprawa się nie wyjaśni. Oczywiście końcówka zepsuła wszystko :C Mam nadzieję, że Dracon ją dogoni i... hym hym hym do czegoś dojdzie. Chcę bliskości!! :D Tak wiem. Jestem niewyżyta, ale ile można czekać, aby chociaż na chwileczkę zapomnieli o otaczających ich świecie i... i... No wiem! NIE :D
OdpowiedzUsuńNa koniec pozostaje mi tylko życzyć Ci dużo weny oraz powodzenia! Będę trzymała za was kciuki, abyście jak najlepiej napisali test gimnazjalny :*
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Oczywiście, nie masz mnie za co przepraszać! W ogóle dziękuję, że poświęciłaś swój czas na rozdział, był męczący. Jestem wniebowzięta, że tak Ci to przypadło do gustu. Tak, Hermioma jest dociekliwa i trochę za bardzo lekkomyślna, ups :C. Haha, kto wie, może jakaś bliskość będzie, nawet minimalna. Przecież obydwoje teraz tyle przeżywają xd. Twój komentarz ma w sobie tyle radości i pochwał...Dzięki kochana!;)))
UsuńWszyscy mili, zero krytyki...
UsuńJak coś to pisz. Nela pobłażliwą jest :D
UsuńZgadzam się z wszystkimi powyższymi opiniami. Rozdział bardzo dobry, cieszę się że taki długi. Nie podobała mi się jedna rzecz, nie tyle nie podobała, ale jakoś tak...Co to oznacza, że Hermiona ma zło w sercu? Do czego to się odnosi? Wiem, sekret, wyjdzie z rozdziałem, ale nie rób z niej jakiejś złej czy coś takiego. Scena z tą banshee, nie chcę wyrażać się nieprzychylnie, bo została dobrze opisana , z pomysłem, ale do mnie nie trafia. Jak dla mnie działo się dużo. Ciągle mam wrażenie, że czytuję pdf książki, dobrej książki. Może być jeszcze lepsza. Trzymanie się kanonu jest dobre, ale to jest jeszcze lepsze. Ta szkoła jest tajemnicza i groźna. Greyback? Ma to związek z wilkołakami, jeszcze lepiej. Nie wiem jak udało ci się stworzyć taki fajny klimat. Choć rozdział zapędził mnie w melancholię. Nowe odsłony bohaterów i troska Malfoya mnie zaintrygowały. Jesteś dobra, to jest dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Kiki.
Po pierwsze, dobrze, że wyrażasz szczerze to, co myślisz! ;)
UsuńRozwieję Twoje wątpliwości, bo Hermiona nie okaże się nagle, jak to określiłaś złą, nie zmienię jej. Nie mam takiego zamiaru. Chodzi tu raczej o coś innego, więc możesz być całkowicie spokojna. A sneca z banshee, też nie należy do moich ulubionych, ale musiałam ją napisać, gdyż ma ścisły związek z dalszymi wydarzeniami. Dziękuję za miłe, szczere słowa, Kiki!:D
Cześć, Nela! Przepraszam, że tak późno do Ciebie wpadam, ale ostatnio straciłam jakiekolwiek ochoty do zaglądania na blogi, czy nawet swój własny. Zresztą, trudno odnaleźć we mnie jakieś skłonności do czegokolwiek. Ale to nie o mnie...
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci bardzo fajny, moim zdaniem, w sumie nawet nie wiem co Ci się w nim podoba. Ale rozumiem - sama zawsze patrzę krytycznym wzrokiem na swoje teksty, tak chyba mają już wszystkie autorki swoich opowiadań. Jeśli chodzi o błędy, to głównie widziałam brak przecinków; raczej nie było żadnych błędów ortograficznych czy logicznych, więc tekstu nie czytało się ciężko, a wręcz przeciwnie.
Co do samej fabuły tego rozdziału - wyszedł Ci naprawdę bardzo interesująco. Zauważyłam, że starasz się w każdym rozdziale zawierać coś, co przyciągnie naszą uwagę, co nas zainteresuje.
Rozdział wyszedł Ci baardzo długi, możesz być z siebie śmiało dumna. W dodatku na telefonie? Jestem pod jeszcze większym wrażeniem. Kiedyś próbowałam pisać na telefonie i ta próba nie była dobrym pomysłem. :D
Początek rozdziału bardzo mi się spodobał. Szczególnie przypadły mi do gustu opisy, jakie nam serwujesz na początek rozdziału. Hm, jakby to powiedzieć... Są takie barwne, nie są przesycone, nie ma ich za dużo, a w sam raz. Ten fragment, kiedy Draco i Hermiona przekomarzali się ze sobą, wywołał na mojej twarzy delikatny uśmiech - dobrze jest czytać takie momenty, od razu robi się cieplej na sercu; myślę, że nie tylko ja mam takie zdanie. I jak napisałaś, kłócili się jak małżeństwo - stara, dobra para, z wieloletnim stażem na karku.
Postać Marlona wzbudziła we mnie sympatię, chociaż nie wiem czy można uczniom z Falconu ufać... W każdym bądź razie Hermiona też go polubiła i może zobaczyła w nim coś, co pozwoliło jej mu zaufać. W końcu gdyby tak nie było nie pokazałaby mu książeczki, którą znalazła w tej tajemniczej klasie, a on też musiał ją polubić, skoro naraził się, wkradając do gabinetu pani dyrektor. Tak, zdecydowanie spodobała mi się kreacja Marlona, świetnie wykreowałaś jego charakter. Właśnie, scena wtargnięcia do gabinetu, była bardzo dobrze napisana, miałam na plecach ciarki! Tak jakbym była obok nich i pomagała włamać się do pokoju.
Zastanawia mnie kto chciał uszkodzić Hermionę; a może sama upadła, może ma coś z tym wspólnego Obliviate rzucone na nią przez Dominica? Nie mam pojęcia, snuję swoje domysły i jestem ciekawa, czy chociaż część ich się sprawdzi. Troska Draco była naprawdę kochana! Bałam się, że nie wejdzie do tej łazienki, ale na szczęście stało się inaczej. Kto wie co by było, jakby dłużej nie było go w mieszkaniu? Nawet nie chcę myśleć.
Co do ponownej wycieczki Hermiony do tej opuszczonej sali, w której przebywała ta kobieta w klatce - Hermiona zachowała się naprawdę lekkomyślnie! W jej przypadku ponownie wygrała ciekawość, tak jak Draco mówił. Boję się tylko, że kiedyś przyjdzie jej za tą ciekawość zapłacić. Jakie zło w sercu? O co chodzi? :o Jestem cholernie zaintrygowana, nie wiem co knujesz, i to najbardziej mnie przeraża. Mam nadzieję, że szybko się czegoś dowiemy i nie będziesz długo trzymała nas w niepewności. Ja nie uważam, żeby ten pomysł był zły, jeśli dobrze to rozegrasz, może wyjść naprawdę bardzo, bardzo dobrze.
Elizabeth nadal jest dla mnie małą tajemnicą. Może w późniejszych rozdziałach odważę się powiedzieć coś więcej na jej temat.
Czekam na kolejny rozdział!
Przy okazji trzymam kciuki, żeby testy poszły Ci dobrze. Najważniejsze, żebyś się wyspała, żebyś była wypoczęta, żebyś myślała jasno i logicznie - to najważniejsze.
http://katalog-granger.blogspot.com/
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/
Pozdrawiam,
M.
Czekałam na Twój komentarz! Znowu powala długością, ale nie tylko <3.
UsuńJak ja to czasem mówię, nie ma znaczenia kiedy przeczytasz rozdział, ważne, że w ogóle to zrobisz.
Czasami wszyscy tracimy chęci, zwłaszcza do bloggera. Mam nadzieję, że u Ciebie szybko się to poprawi i, że jest już dobrze ;).
Tak, starałam się jakoś zainteresować czytelnika, bo z początku nie wiedziałam, co tak właściwie mam wymyślić. Rozdział nie jest sprawdzony, Jasper chyba wziął sobie wolne, ale nie będę go już męczyła. Przecinki to moja słaba strona xD.
Marlon jest takim niezdarnym kolegą, trochę bojaźliwym, ale myślę, że odegra jakąś znaczącą rolę. Zresztą jeszcze nic nie wiem. Hermiona jest tutaj trochę zbyt ciekawska, ale już to trochę zmienię. Tak, stan Gryfonki prawdopodobnie ma coś wspólnego z Dominicem ;).
To złota w sercu...Ma związek z czym innym, akcją poza Falconem.
Ogólnie bardzo się cieszę, że skradłam chociaż trochę Twoją uwagę! :D
Dziękuję jeszcze za radę, tak postaram się wyspać, jeżeli zasnę, ale okej bez przesady. To nie koniec świata..;D.
Więc pozdrawiam!:*
To pewnie nie przez Obliviate, tak myślę. Pamiętamy czemu Dominic je rzucił? Bo wpierw wy powiedział inny czar. Czytałam wcześniej Ziemię bez słońca!:*
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńJestem tu "nowa". Jakiś czas temu zapisałam Twojego bloga w zakładkach, zainteresował mnie i chciałam go przeczytać jednak wtedy nie miałam czasu, a potem zupełnie o nim zapomniałam. Wczoraj przypadkowo natrafiłam na ową zakładkę i zaczęłam czytać, aż doszłam dotąd. Czytałam w każdej wolnej chwili: przed snem (a poszłam spać tylko z rozsądku, bo najchętniej czytałabym do rana xD), jak tylko się obudziłam, przed obiadem, po obiedzie itd. dopóki nie przeczytałam wszystkiego. Masz nieprawdopodobny talent! Nie mogłam przestać czytać, Twoje opowiadanie jest takie wciągające i intrygujące. Ogromnie się cieszę, że ten rozdział był taki długi, bo bardzo nie chciałam żeby się kończył. Nie mogę się doczekać kolejnych! Pod żadnym warunkiem nie przestawaj pisać! Miesiąc bez dalszych losów Hermiony i Draco i tak będzie dla mnie dużym wyzwaniem. ;)
Pozdrawiam Wiktoria. c:
Cześć Wiktoria!
UsuńNawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo mnie ucieszyłaś swoim komentarzem. Mam nadzieję, że przez ten miesiąc nigdzie nie znikniesz. Jestem pod wrażeniem, że tyle czasu poświęciłaś temu, co napisałam. Teksty są momemtami ciężkie, więc chylę czoła, że przebrnęłaś przez te 20 rozdziałów! :)
Sama kiedyś zaczęłam czytać pewien, długi blog, z przerwami na pszczególne czynności. A teraz jak pomyślę, że ktoś czytał tak moje opowiadanie...to zostaje mi tylko podziękować! Na pewno nie przestanę pisać, i wrócę tutaj niebawem ;).
Naprawdę dziękuję! :*
kiedy next ? tylko tyle zdołam wykrzyusic :* świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz!! ;D
UsuńNapisałam na koniec, że rozdział pojawi się w przyszłym miesięcu, z powodu moich testów:>
Pozdrawiam!:3
wow *.* ja chce więcej !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńA mówiąc o rozdziale to wkrada ci się nieco literówek ale całość bardzo przyjemnie się czyta :* wszystkie fakty się siebie trzymają a fabuła trzyma cały czas w napięciu :))) dawaj kolejne :D
Cieszę się, że zostawiłaś komentarz! :D. Bardzo się cieszę! <3
UsuńOj, tak beta nie sprawdziła rozdziału, później się to poprawi. ;( naprawdę dziękuję!
Krótko bo zajęcia i kawka czekają.
OdpowiedzUsuńNelu, Nelo, jak kto woli. Rozdział szałowy. Dużo wydarzeń, przeplecipnych idealnie ze sobą. Trzyma w napięciu. Moja ulubiona scena, jak Hermiona zasłabła i Dracze tak troskliwie się nią zajął + akcja z Marlonem. Czuję, że będzie się działo.
Płaczcie wy, którzy nie przeczytaliście. Egzamin z polskiego...Wyjdzie ci świetnie.
Buziaki.
Lilyy
Przepraszam za opuźnienie
UsuńNie ma sprawy;D.
UsuńDziękuję.
Bezbłędny ;')
OdpowiedzUsuńAkcja wre.
Bądź spokojna! Testy nie są takie złe ;)
UsuńAch, tak ;o. Dzięki! :* Dawno Cię tu nie było:p
UsuńNela.B!
OdpowiedzUsuńPo tym rozdziale muszę dojść do siebie. Nadrabialam jeszcze porzedni....
OdpowiedzUsuńTak, wiem spam. Ale te emocje!wy też to czujecie???
Dobra, wracam. Nadużywająca komentarzy Amatis. Nie, wcale nie zwracam uwagi na siebie. Ale to było dobre! Te ukryte zachowania i ich intencje. Aż mnie ciary przechodzą i to pożądne. Tylko mi ktoś tu się nie zgodzi, że ten rozdział to cud tworczosci to zabiję Avadą! :*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki! Niech beta się wywiąże haha :D -.-
Kocham Cię!
Jesteś bardzo kochana i zabawna! Faktycznie bardzo emocjonalnie do tego podchidzisz. Już sobie wyobrażam chwilę jak w piątek, po tym wszystkim zacznę pisać:D. Nic nie szkodzi, ważne że jesteś!;*
UsuńPozdrawiam!
Bardzo ale to bardzo dziękuję, że trafiłam na Twojego bloga. Nie będę o tym mówić bo może mi to trochę zająć, ale jestem strasznie wdzięczna. Niesamowite jest to, że przeczytałam tylko ten rozdział a tak mnie wciągnął, że miałam ciarki kiedy Hermiona rozmawiała z tym głosem. Mam je do teraz. Nie mogę się otrząsnąć ;)
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, pełen tajemnic, zagadek, ciekawa relacja powstała między Draconem a Hermioną, jak to rozwiążesz? W końcu to Dramione tak? Muszę przeczytać pozostałe rozdziały, może znajdę tam odpowiedzi na niektóre moje pytania. Masz coś w sobie co sprawia, że Twój blog wciągnął mnie całkiem, chwila z tym jednym rozdziałem przeleciała jak z bicza strzelił. Tak się wkręcić, nie każdy potrafi tak umiejętnie poprowadzić czytelnika przez swoją historię, nie każdy ma tę umiejętność. Jestem Ci bardzo wdzięczna i oczywiście jestem już Twoją stałą czytelniczką! Będę Cię teraz zamęczać swoimi komentarzami :D
Życzę powodzenia na egzaminach i trzymam mocno kciuki, żeby wszystko poszło po Twojej myśli :) dużo wytrwałości i cierpliwości no i łud szczęścia też Ci się przyda.
Pozdrawiam
Dajana (nowa czytelniczka ;))
Kto by pomyślał, że takim komentarzem, tak bardzo poprawisz mi humor! Nowa czytelniczka jest dla mnie ogromnym skarbem i modlę się żebyś tu ze mną dotrwała do końca. Uprzedzam, że pierwsze rozdziały są...niezbyt wciągające, dalej chyba jest lepiej. :C
UsuńDziękuję także za słowa otuchy! Tak dramione zacznie się rozkręcać i to na pewno w 21.
Pozdrawiam! :*
Świetny rozdział i długi :) Ja sama nie potrafię pisać takich długich rozdziałów dlatego podziwiam każdego kto taką umiejętność posiada :D Podoba mi się relacja Draco i Hermiony, niby siebie nienawidzą, ale nie potrafią o sobie myśleć. Mam nadzieję, że Hermiona zdradzi Draconowi co zrobił jej Eric i nie będzie przed nim wszystkiego ukrywać. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://slady-cieni-dramione.blogspot.com/
Chodziło mi tutaj o to to ze ciagle o sobie myślą :D zle napisałam :D
UsuńBardzo się cieszę, że jesteś i że pamiętasz o tym blogu ;). Dziękuję za komentarz! Wiem o co chodziło ;*
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJejku, brak mi słów. Uwielbiam twojego bloga i bez porównania muszę stwierdzić, że twój blog jest najlepszy ze wszystkich, które dotąd czytałam. Robisz coś takiego, że czytelnik nie może się oderwać od czytania, a jak już kończy, to jest zawiedziony, że nie ma więcej. Tak jest właśnie ze mną. Po prostu genialne, jak czytałam ten rozdział serce chciało mi wyskoczyć z klatki piersiowej. DOSŁOWNIE! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię, uwielbiam tego bloga, kocham to, jak piszesz i jak potrafisz zawrzeć w jednym rozdziale tyle emocji :* Nie przepadałam za Dramione, jednak dzięki tobie chyba go pokocham <3 Dziękuję, że jesteś. Życzę weny!
Pozdrawiam,
V
PS. Zapraszam do siebie na nowy rozdział! http://hogwart-oczami-kate.blogspot.com/2015/04/16-maliny.html
Kochana, ale przesadziłaś tyle z pochwałami! :D W każdym bądź razie, jestem bardzoo szczęśliwa, że tak Ci się spodobało...Wpadnę do Ciebie w weekend!;***
UsuńPozdrawiam!
Wow.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział z zapartym tchem, może dlatego, iż było w nim tyle zwrotów akcji oraz emocji, że ledwo to wszystko wytrzymałam.Jestem pod wrażeniem, ile akcji jesteś wprowadzić w zaledwie jednym rozdziale. Nawet przyjemnie czeka się na kolejną notkę, bo mam w sobie świadomość, iż będzie ona bardzo treściwa i spełni moje oczekiwania.
Nie będę Cię tym razem przynudzać aż tak wielkim komentarzem jak ostatnim razem… przynajmniej się postaram ;)
Bardzo podoba mi się fakt, że Draco powoli okrywa w sobie uczucia do Hermiony. Oczywiście nie oczekuje od razu ich totalnego pogodzenia się oraz pięknego związku, lecz i tak czy siak bardzo przyjemnie czyta się o zazdrości Malfoy'a czy też uczuciach panny Granger przy końcowej akcji rozdziału. A tak na marginesie, wiedziałam, że nas jeszcze tak zaskoczysz.
Ach i szczerze Ci powiem, iż pomysł z Banshee również bardzo przypadł mi do gustu. Ogólnie cała ta szkoła bardziej przypomina mi więzienie!
Pojedynek Hermiony opisałaś fenomenalnie, cały czas miałam przed oczami tą scenę.
Mam nadzieję, że kiedyś, gdy skończysz to opowiadanie, napiszesz własną książkę, gdyż, mając takie umiejętności oraz pomysły, byłoby to istne marnotrawstwo gdybyś tego nie uczyniła.
Ach i wybacz, że komentarz ukazuje się dopiero teraz, ale dopiero dzisiaj miałam chwilkę, by przeczytać cały rozdział w całości.
Czekam niecierpliwie na następny rozdział i życzę weny ;)
Ps. Serdecznie dziękuje za komentarz na moim blogu i jeżeli masz tylko ochotę, zapraszam serdecznie na 2 rozdział.
dramione-zamiana-rol
OMATKO. Ile emocji, ile akcji na raz... Draco trochę przypomina mi mojego kumpla, którego czasem się boję. Hermionie na nim zależy, jak widać, i odwrotnie, co Malfoy pokazał przed jej wyjściem na naukę. Zaśmiałam się przy tekście o czystości. To by do niej pasowało. :P
OdpowiedzUsuńKurde, przez przypadek komentarz dodał mi się w samym środku wywodu i utraciłam resztę. :( W każdym razie pomysł z Banshee świetny. :) Sama ostatnio o nich czytałam. :)
UsuńPozdrawiam,
Będę czytać.
http://za-czasow-huncwotow.blogspot.com
Wpadłam tutaj wczoraj wieczorem i tak się wciagnęłam. Szczerze to zaczęłam czytać Twojego bloga, bo mam na imię tak samo jak ty i pomyślałam "a, zobaczę jak pisze moja imienniczka". No więc zobaczyłam, przeczytałam i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem *.* Cała fabuła tak przemyślana i świetnie opisała. To jak przedstawiłaś Draco, z resztą wszystkie postacie. Nowa szkoła, nowi uczniowie, tyle tajemnic, po prostu łał. Wszystkie rozdziały czytałam jednym tchem i z walącym sercem (szczególnie akcje z banshee w pokoju i sytuację w gabinecie dyrektorki).
OdpowiedzUsuńPo prostu gratuluję talentu i napewno z Tobą zostanę do końca.
Pozdrawiam ciepło,
dramione-give-me-love.blogspot.com
Omg to było przepiękne 😍 emocje wspaniałe, opisy boskie... po prostu cudo :3
OdpowiedzUsuńIdę czytać następny rozdział, tam się rozpisze ;)
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://the-secrets-of-magic.blogspot.com/ ;)