Tego dnia słońce świeciło wysoko na niebie, nadając całej ziemi
ciepłych, letnich barw. Soczyście zielona trawa, falująca na wietrze,
delikatnie się iskrzyła. Natomiast ptaki siedzące na grubych konarach
drzew wyśpiewywały radosną melodię. W przeźroczystej tafli jeziora odbijało się
czyste, błękitne niebo. Wielka kałamarnica, która od dawna zamieszkiwała dno
morskie, momentami wynurzała się na powierzchnię wody, jakby celowo chciała
nastraszyć uczniów wygrzewających się na brzegu. Nawet Zakazany Las w blasku
słońca wydawał się być bezpieczniejszy niż zazwyczaj.
Świat emanował spokojem,
harmonią i pozytywną energią, co do reszty denerwowało Dracona Malfoya. Chłopak
jakiś czas temu opuścił szkołę tylnym wyjściem wraz z Blaisem Zabinim. Teraz obydwaj stali oparci o mur zamku,
niedaleko szklarni, w której profesor Sprout prowadziła lekcje.
Draco z obojętną miną gapił się przed siebie. Znudził
go widok roześmianych uczniów, którzy korzystając z przerwy gonili po błoniach
ciesząc się przy tym niczym małe dzieci. Wydawało mu się, że wszyscy, włącznie z naturą, otwarcie z niego kpią. Podczas gdy on trwał w
ponurej zadumie i przeżywał przykre wydarzenia, które miały dzisiaj miejsce,
inni musieli eksponować swoje szczęście poprzez niekończące się uśmiechy i
radosne okrzyki. W dodatku pogoda, ciepła i piękna, działała mu na nerwy.
Dlaczego cały świat się weselił, kiedy on miał ochotę krzyczeć i szarpać swoje
włosy z gniewu? Dzięki niemu Hermiona Granger została zaatakowana przez Ślizgonów:
poniżono ją na oczach całej szkoły. Wiedział, że to była jego wina. Nie trzymał
swoich emocji na wodzy i ludzie z jego otoczenia musieli coś zauważyć.
Obserwowali go przez ostatnie dni i wysnuli wnioski.
Może chcieli wykorzystać
Hermionę, żeby sprawdzić jego reakcję? Przekonać
się czy jej pomoże w krytycznym położeniu? Prawdopodobnie wszystko zaplanował
Nott. Wykorzystał Pansy, by mu pomogła. Draco do tej pory na swój sposób
szanował Parkinson, gdyż przypominała mu samego siebie – udawała kogoś kim nie
jest, nie była wprawdzie najmądrzejsza,
ale czasami zgrywała tępą. Jednak po tym jak zobaczył ją rzucającą w Hermionę
łajnobombami, zaczął nienawidzić Ślizgonkę z całego serca. Kto wie co działo
się nim przybył na szóste piętro? Co musiała jeszcze znosić Granger przez głupi
kaprys chorych sadystów...
Chłopak uśmiechnął się krzywo. Zdał sobie nagle
sprawę, że on także bez skrupułów potrafił zadawać innym cierpienie. Jak
musiały się czuć te wszystkie osoby, którym uprzykrzał życie? Hermiona zmieniła
go na lepsze: już od dawna nikogo publicznie nie ośmieszał. Obawiał się, że
Gryfonka spojrzałaby na niego takim wzrokiem, jak kiedyś – pełnym pogardy i
obrzydzenia. Nie zniósł by wówczas tego. Jednak postać dziewczyny nie mogła
wpłynąć całkowicie na jego postrzeganie Gryfonów i... mugolów. Nadal pałał do
nich niepohamowaną niechęcią.
Ta cała sytuacja była do reszty beznadziejna.
Nie wiedział czemu, ale nagle naszła go ochota, aby głośno się roześmiać. Stało
się to, czego on i Hermiona od początku się obawiali: inni mieli co do nich
podejrzenia, a najbliżsi na pewno zdawali sobie sprawę z tego, jakie relacje
ich łączą.
– Możesz
wreszcie przestać, Blaise? – zapytał ze znużeniem Draco.
– O co
ci chodzi?
–
Regularnie co piętnaście sekund posyłasz mi zmartwione spojrzenia – powiedział ze
zniecierpliwieniem.
Popatrzył
z politowaniem na Zabiniego i momentalnie przewrócił oczami. Jego twarz
zastygła w wyrazie niepewności, a w ciemnych oczach dało się zobaczyć ledwo
skrywany strach.
– Zrobiłeś
coś, że tak bardzo się boisz?
– Nie
bądź śmieszny, Draco – obruszył się czarnoskóry – Nie wiem, czy zdajesz sobie
sprawę, ale godzinę temu, w jednej chwili zaprzepaściłeś wszystko na co ciężko
pracowałeś od pięciu lat.
Malfoy
prychnął lekceważąco i przeniósł wzrok na bujne korony drzew.
– Ślizgoni
od zawsze cię szanowali. Byłeś ich przywódcą... Miałeś władzę, a teraz...
– Uspokój
się, Zabini. Ślizgoni mnie szanowali, bo wiedzieli, że moja rodzina jest blisko
Czarnego Pana. Bali się mnie, bo byłem szkolny na śmierciożercę. I to się nie
zmieni, wciąż będą wiać i pocić się ze strachu pod wpływem mojego spojrzenia. A
resztę mam gdzieś – stwierdził poważnym głosem. Nie martwił się o swoją pozycję
w Domu Węża. Bardziej interesowało go jak w tej chwili czuje się Hermiona. Gdy
jej pomógł była bardzo blada i obolała, ale chyba prócz tego nie dolegało jej
nic poważnego. Miał ochotę pobiec do skrzydła szpitalnego lub wieży Gryffindoru
i ją ujrzeć... Ale gdyby teraz to zrobił byłoby jeszcze gorzej, dla niego i dla
niej.
– Nie
wymyślisz żadnej sensownej wymówki? – Blaise przyglądał się mu wyraźnie
rozczarowany. – Ostatnim razem, kiedy Nott posądzał cię o to, że coś cię łączy
z Granger zawsze go gasiłeś...
–
Raczej nikt nie uwierzy, że chciałem pomóc bezbronnej Gryfonce, której
dokuczali moi niedojrzali przyjaciele? – spytał Malfoy z wyraźnym sarkazmem.
– Może
i by ktoś w to uwierzył, gdyby nie fakt, że od początku swojej szkolnej kariery
robiłeś wszystko, aby dokuczyć tej Gryfonce.
– Nie
wymyślaj, zawsze chciałem zniszczyć Pottera i Weasleya. Nie moja wina, że Granger też się czasem
dostawało, bo jest przyjaciółką tych dwóch ofiar życiowych.
Jednak
to teraz te dwie ofiary życiowe są przy niej,
podczas gdy on nawet nie może się do niej zbliżyć... Blondyn zacisnął
pięści tak mocno, że paznokcie boleśnie wbiły mu się w skórę.
– Dość gadania o Granger
– powiedział ostro Ślizgon. Lustrował swojego przyjaciela zaniepokojonym spojrzeniem
– Chyba straciłeś rozum, Draco. Zacznij myśleć o sobie, o tym co powiesz
innym, gdy spytają ciebie, co skłoniło ciebie do pomocy swojemu wrogowi. Co
miałeś przeciwko? I nie mów mi o niemoralnym zachowaniu Parkinson, bo w twoim
przypadku nikt w to nie uwierzy. Bez urazy, ale nie ma w Hogwarcie osoby, która
nie zdawałaby sobie sprawy z twojej manii dręczenia Gryfonów, poczucia
wyższości i braku wszelkich zasad. – Chłopak na chwilę zamilkł, po czym dodał ni
ponuro, ni wesoło:
– Możliwe, że tylko ta wariatka Lonegood nie wie jakim
jesteś draniem, ale ona zawsze buja w obłokach.
– Myślałem, że to Lovegood, a nie Lonegood... –
zaśmiał się arystokrata bez krzty wesołości. - A tak przy okazji, fajnie, że masz mnie
za kretyna pozbawionego sumienia. Będę pamiętał o twoich słowach, gdy będziesz
w potrzebie.
– Na
Merlina! – oburzył się Zabini. Stanął przed Draconem i mocno nim potrząsnął. –
Pytam ciebie jaki masz plan...
–
Odwal się – warknął i strzepnął ręce chłopaka ze swoich ramion – Nie mam
żadnego planu i nie będę się tłumaczył żadnej podstępnej żmii. Moje życie, moja
sprawa.
Usłyszeli
nagle bicie zegara dochodzące z zamku. Uczniowie, którzy dotąd korzystali z
przerwy zaczęli leniwie wstawać i kierować się w stronę szkoły.
– Zamierzasz
tak po prostu to zostawić? – Blaise z trudem przełknął ślinę.
– Zamierzam teraz napisać
SUM-a z historii, potem muszę spotkać się z Granger, a na wieczór utnę sobie
przyjemną pogawędkę z Nottem. Nie
obejdzie się bez rozlewu krwi, obiecuję – Oczy Dracona zalśniły groźnie.
Uśmiechnął się lekko widząc zdezorientowanie swojego kumpla. Odwrócił się na pięcie i skierował swoje
kroki w stronę tylnego wejścia – Chodź, Blaise. Lepiej przejmuj się swoją oceną
z historii magii niż moją osobą.
–
Draco! – zawołał zdecydowanie czarnoskóry, gdy ten przekraczał już próg szkoły.
Ślizgon
odwrócił się za siebie i zobaczył, że Zabini nie ruszył się z miejsca. Chłopak
stał wyprostowany i patrzył na niego z uznaniem.
– Raczej
nikt ci tego nie powie, ale... To co zrobiłeś było cholernie dojrzałe i
dobre...
– Jeżeli
chciałeś ze mną poważnie porozmawiać to mogłeś od razu zacząć od tej pochwały,
przyjacielu.
Ramię
w ramię weszli do Wielkiej Sali. Draco jak zawsze szedł pewnym krokiem przed
siebie z dumnie uniesioną głową. Zabini skinął na niego lekko, dając Malfoyowi
do zrozumienia, że musi zająć swoje miejsce w ostatnim rzędzie. Posłał mu
pokrzepiające spojrzenie i odszedł. Blondyn uśmiechnął się krzywo i ruszył do
swojej ławki. Pomieszczenie było już prawie pełne. Rada Egzaminacyjna stała na
początku sali obok dużej klepsydry, która miała odmierzać czas. Uczniowie, których mijał utkwili w nim wzrok.
Po chwili z tyłu dało się słyszeć szepty i pomruki. Ślizgon nie zwracał uwagi
na zachowanie innych. Już się przyzwyczaił, że zawsze, gdy pojawia się w
publicznych miejscach towarzyszą mu natarczywe, nienawistne i pożądliwe
spojrzenia. Teraz było tak samo, jedyną różnicą było zdziwienie wymalowane na
twarzach niektórych. Jakim cudem Draco Malfoy pomógł zwykłej szlamie? Widział,
że takie pytania zadają sobie ci, którzy słyszeli o tym, co się stało.
Kiedy
tylko usiadł zaczął jej wypatrywać. Po paru sekundach zobaczył z przodu
kręcone, kasztanowe włosy. Wyczytał z ułożenia ramion Hermiony, że jest cała
spięta. Pragnął by się odwróciła – musiał wiedzieć jaki wyraz mają jej oczy,
czy jej twarz odzyskała zdrowe barwy.... Ale dziewczyna jak na złość patrzyła
się cały czas przed siebie. Draco zauważył, że siedzący obok niej uczniowie
zerkają w jej kierunku. Nie dość, że
Granger z pewnością czuła się wyczerpana psychicznie, to teraz jeszcze była
osaczona. Ślizgon bezgłośnie zaklął i zacisnął wściekle dłonie w pięści.
– Odwróćcie
swoje karty z pytaniami – powiedziała profesor Marchbanks, przewracając
olbrzymią klepsydrę. – Możecie zaczynać...
Arystokrata
wbił wzrok w pierwsze pytanie. Musiał
się mocno skupić, by do jego świadomości dotarł sens zadania. Zlustrował
wzrokiem dalsze polecenia, dochodząc do wniosku, że najlepiej będzie zacząć od
tego, co na pewno będzie wiedział. Zmarszczył czoło czytając cały arkusz. Tak
naprawdę niczego nie był pewien. Nigdy nie przykładał się na lekcjach profesora
Binnsa. Wprawdzie posiadał podstawową wiedzę na temat niektórych zdarzeń, ale
nie potrafił się o nich rozpisać na pół strony pergaminu.
Wszędzie
wokół niego pióra skrobały zawzięcie po pergaminie, jak myszkujące po strychu
szczury. Chłopak wziął głęboki wdech i zaczął pisać.
Jak sądzisz, czy wprowadzenie przepisów prawnych regulujących użycie
różdżek przyczyniło się do buntów goblinów w XVI wieku, czy też do większej nad
nimi kontroli?
Mniej
więcej po piętnastu minutach w sali rozległ się krzyk. Wszyscy odwrócili się w
stronę Harry’ego Pottera, który z impetem spadł z krzesła na ziemię. Gryfon był
nienaturalnie blady i wpatrywał się przed siebie rozbieganym wzrokiem. Wyglądał
na nieźle wstrząśniętego. Bliznowaty zawsze był szalony, pomyślał z kpiną
Draco. Czyżby stres związany z egzaminami był dla niego aż tak przytłaczający? Profesor
Tofty pomógł wstać chłopakowi i odprowadził go do sali wyjściowej. Po chwili uczniowie
z lekkim zdenerwowaniem wrócili do swoich arkuszy. Malfoy zdążył wychwycić
zaniepokojone spojrzenie Hermiony nim z powrotem się odwróciła. Z niewiadomych
powodów sam zaczął czuć się nieswojo.
***
Gdy
prace zostały zebrane przez Radę Egzaminacyjną, adepci zaczęli wstawać ze
swoich miejsc i kierować swoje kroki do wyjścia. Hermiona rozejrzała się z
mocno bijącym sercem po wszystkich zebranych. Chciała znaleźć dwie osoby: Rona -
powinna natychmiast poszukać z nim Harry’ego i dowiedzieć się, co się mu stało oraz
Dracona, z którym musiała niezwłocznie porozmawiać.
Wypatrzyła
go w tłumie parę stolików dalej. Chłopak trwał w bezruchu tak samo jak ona i już
od dłużej chwili musiał lustrować ją swoim spojrzeniem. Z chwilą, gdy ich oczy
się spotkały czas zdawał się zatrzymać, zupełnie jak w filmach, gdy to
zakochani wpatrują się w siebie z uczuciem, a wszyscy inni ludzie, choć kroczą
zwykłym tempem, nagle stają się niewidzialni.
Szare
oczy Dracona błyszczały jak kawałek stali. Jego twarz zastygła w napięciu, a lekko
różowe usta były zaciśnięte. Czarna szata kontrastowała z jego twarzą,
sprawiając, że wyglądał jeszcze bladziej niż zazwyczaj.
Gryfonka
zrobiła krok naprzód i uchyliła delikatnie wargi, jakby chciała coś powiedzieć.
Otrząsnęła się jednak, gdy zdała sobie sprawę, że chłopak jej nie usłyszy. Patrzyła
więc na niego dalej, z tęsknotą i bólem. Jej serce zalała tak potężna fala
uczyć, że z wrażenia aż zachwiała się lekko. Chciała do niego podbiec, zatopić
się w jego czułym uścisku i na nowo poczuć się bezpiecznie. Ale nie mogła, nie
tutaj, nie przy tych wszystkich ludziach, którzy już zaczęli szeptać na ich
temat. Po tym jak jej pomógł, narażając dla niej swój status, czuła
wdzięczność, ale i wściekłość. Ślizgoni byli bezwzględni, gdy ktoś pomagał
Gryfonom. Bała się, że Draco wpadł przez nią w poważne tarapaty.
W porządku? Zapytała bezgłośnie ze
szklistymi oczami. Chłopak uśmiechnął się lekko i zmierzył ją spojrzeniem. Może
przypuszczał, że zauważy czy coś się jej stało, czy widać jakieś zadrapania lub
skaleczenia na jej dłoniach.
Granger
zamiast do skrzydła szpitalnego udała się do wieży Gryffindoru. Bolały ją chyba
wszystkie kończyny po tym jak Pansy rzuciła na nią zaklęcie lewitacji. Prócz
tego odczuwała silny ból głowy i mdłości. Ron przyniósł jej specjalny ziołowy
napar z kuchni i po jego wypiciu poczuła się dużo lepiej. Wytłumaczyła
przyjaciołom, że Ślizgoni napadli ją bez powodu na pustym korytarzu, a
przechodzący tamtędy Draco wybawił ją z opresji. Rudowłosy zaczął ją wypytywać,
dlaczego Malfoy tak nagle postanowił jej pomóc, ale zamilkł, kiedy Harry kopnął
go dyskretnie w kostkę, co dziewczyna zauważyła. Od tej pory Weasley przyglądał
się jej z nieufnością.
Kasztanowłosa
posłała blady uśmiech Ślizgonowi, miała jeszcze coś zrobić, kiedy nagle widok
przysłonił jej zdyszany Ron. Hermionie wydało się, że chłopak wyrósł prosto spod
ziemi. Cofnęła się lekko zaskoczona i popatrzyła na niego z rozkojarzeniem.
– Na
co się tak gapisz, Hermiono? - wysapał, rozglądając się dookoła. Dziewczyna
spojrzała w to miejsce, gdzie jeszcze parę sekund stał blondyn, ale nikogo już
tam nie było... Rozczarowana skupiła wzrok na Ronie. – Musimy szybko znaleźć Harry’ego! Myślisz, że
miał zwykły koszmar? Widziałem jak trzymał się za bliznę - powiedział z przejęciem.
– Może
będzie w skrzydle szpitalnym – podsunęła dziewczyna. Zrobiło się jej głupio, że
na moment zapomniała o Harrym... Miała złe przeczucia, co do jego zachowania.
Wybiegli
razem z pomieszczenia. Gryfonka czuła na sobie czyjś wzrok, ale nie zwróciła
już na to uwagi. Potter był w tym momencie najważniejszy. Gdyby choć trochę
odwróciła głowę być może wyłapałaby dziwnie zadowolone spojrzenie Dominica
Owney’a.
W zamku nagle rozbrzmiał dzwonek i z klas momentalnie napłynął gwar i tupot wielu nóg, gdy uczniowie wysypali się na korytarze. Obydwoje puścili się biegiem, trącając przechodzących, nie zważając na gniewne okrzyki. Chwilę później znaleźli Harry’ego na drugim piętrze – stał na środku korytarza i gorączkowo rozglądał się dookoła.
–
Harry! – zawołała Hermiona, gdy znaleźli
się dostatecznie blisko. – Co się stało? Nic ci nie jest?
–
Gdzie byłeś? – zapytał Ron.
–
Chodźcie ze mną – powiedział szybko chłopak. – Muszę wam coś powiedzieć...
Poprowadził
ich korytarzem drugiego piętra, zaglądając do różnych pomieszczeń, aż w końcu
znalazł pustą klasę, do której weszli.
Brązowowłosy
wziął głęboki wdech i wyrzucił ze siebie drżącym z emocji głosem:
–
Voldemort dopadł Syriusza.
– CO?!
–
Skąd...
–
Widziałem. Dopiero co. Kiedy zasnąłem na egzaminie.
–
Ale.... gdzie? Jak? – zapytała Granger, blada jak ściana.
– Nie
wiem jak. Za to wiem gdzie. W Departamencie Tajemnic jest taka komnata z
półkami pełnymi szklanych kulek, i oni byli na końcu rzędu numer
dziewięćdziesiąt siedem... Próbuje użyć Syriusza, żeby dostać to coś, czego
pragnie od dawna... Torturuje go... Mówi, że go zabije...
Harry
z nerwów ledwo mógł utrzymać się na nogach. Podszedł do najbliższego stolika i
przysiadł na nim, próbując się opanować.
– Jak
się tam dostaniemy? – zapytał po chwili.
Przez
moment panowała cisza, po czym Ron wyjąkał:
– Ddos...
Dostaniemy gdzie?
– Do
Departamentu Tajemnic. Trzeba uratować Syriusza!
–
Ale... Harry....
– No
co?! Co?!
Patrzył
na dwójkę przyjaciół z niedowierzaniem. Czemu stali i gapili się na niego,
jakby prosił ich o coś zupełnie bezsensownego?
–
Posłuchaj. – zaczęła Hermiona z lekkim wahaniem – Jak Voldemort dostał się do Ministerstwa
Magii? Nie mógł tam wejść niezauważony...
– Skąd
mam wiedzieć?! – ryknął Gryfon. – Ważne jest, jak my się tam dostaniemy!
–
Ale... Harry, sam pomyśl – kontynuowała, robiąc krok w jego stronę – jest
trzecia po południu... W ministerstwie jest pełno ludzi... W jaki sposób
Voldemort i Syriusz się tam znaleźli? W budynku pełnym aurorów? Przecież są
dwoma najbardziej poszukiwanymi czarodziejami na świecie...
– Nie
wiem, może Voldemort użył peleryny niewidki albo czegoś w tym stylu! – krzyknął
chłopak. – Zresztą Departament Tajemnic zawsze był pusty, kiedy tam byłem.
– Ty
nigdy tam nie byłeś – szepnęła Hermiona. – To tylko ci się śniło.
– To
nie były zwykłe sny! – warknął Harry. Zerwał się gwałtownie z miejsca i stanął
przed nią. – Jak wyjaśnisz to zdarzenie z ojcem Rona, co to właściwie było,
skąd wiedziałem, co mu się stało?
– To
brzmi sensownie – stwierdził cicho rudzielec.
– To
jest nieprawdopodobne! Pomyślcie, kiedy Voldemort mógł dopaść Syriusza, skoro
on przez cały czas siedzi w domu przy Grimmauld Place?
– Może
chciał się przewietrzyć – odparł Ron, marszcząc czoło. – Od dawna marzył, żeby
wydostać się z tego miejsca...
– Ale
dlaczego – upierała się nadal Granger – dlaczego, powtarzam, Voldemort miałby
użyć akurat Syriusza do zdobycia tej broni, czy czegoś tam?
– Może
być tysiąc powodów! – wrzasnął Harry. – Brat Syriusza był śmierciożercą, może
to się jakoś ze sobą łączy?
– Może
z tego powodu Dumbledore’owi tak zależało, żeby nie ruszył się w ogóle z tego
domu – podsunął Weasley.
–
Słuchajcie, bardzo mi przykro – powiedziała Gryfonka podniesionym głosem – ale
to nie ma większego sensu... Nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tego, co
mówisz, Harry.
–
Hermiono, Harry ich widział! – zaperzył
się Ron, patrząc na nią ze złością.
– No
dobrze – dziewczyna odchrząknęła. Wyglądała na przestraszoną, lecz zdecydowaną.
– Nie chcę cię urazić, Harry, ale muszę o to zapytać... Czy ty... no... nie
uważasz, że masz lekkiego bzika na punkcie ratowania innych?
– O co
ci chodzi, Hermiono? – zapytał Gryfon,
starając się zachować resztki cierpliwości.
– No
na przykład... Em... Rok temu, podczas Turnieju Trójmagicznego... wcale nie
musiałeś ratować tej małej Delacour... Trochę cię poniosło... Oczywiście to
było bardzo szlachetne i w ogóle...
– To
śmieszne – powiedział Potter roztrzęsionym głosem. – ale właśnie sobie
przypomniałem, jak Ron mówił mi wtedy, że zachowałem się jak bohater... To masz
na myśli? Uważasz, że znowu chcę zostać bohaterem?
– Nie,
nie! Miałam co innego na myśli. Próbuję ci powiedzieć, że... Voldemort ciebie
zna. Ściągnął Ginny do Komnaty Tajemnic, aby cię tam zwabić. On wie, że
będziesz się starał uratować Syriusza. Co
jeśli to pułapka?
– Nie
ma znaczenia, czy to pułapka... McGonagall zabrali do Świętego Munga, bo
została ciężko ranna po tym, jak próbowała pomóc Hagridowi. Teraz w Hogwarcie
nie ma już nikogo z Zakonu Feniksa, komu mógłbym o tym powiedzieć, a jeśli tam
nie pójdziemy Syriusz umrze! Nikt poza mną nie wie o tym, co się stało! Jeśli
nie chcecie pomóc mi go ocalić, to w porządku. Pójdę sam. I z tego co pamiętam,
nie miałaś żadnych problemów z moim bzikiem na punkcie ratowania innych, kiedy
to ciebie ratowałem przed dementorami.
–
Harry, po prostu... To wszystko mogło być zwykłym snem! Dumbledore chciał,
żebyś nauczył się zamykać swój umysł.
–
JEŚLI MYŚLISZ, ŻE ZAMIERZAM SIĘ ZACHOWYWAĆ, JAKBYM NIC NIE ZOBACZYŁ...
Drzwi
się otworzyły. Harry, Ron i Hermiona odwrócili się ze strachem. Weszła Ginny
wyraźnie zaciekawiona, a za nią Luna, która jak zwykle sprawiała wrażenie trochę nieprzytomnej.
– Coś
się stało? – zapytała rudowłosa. – Usłyszałyśmy głos Harry’ego. Czemu tak
wrzeszczysz?
– Nie
twoja sprawa – odpowiedział szorstko.
Dziewczyna
uniosła brwi.
– Nie
musisz odzywać się takim tonem – odparła chłodno. – Myślałam tylko, że może
trzeba ci w czymś pomóc.
– No
więc nie trzeba.
– Nie
jesteś zbyt uprzejmy – odezwała się pogodnie Luna.
Harry
zaklął i się odwrócił. Rozmowa z Luną Lovegood była chyba ostatnią rzeczą, na
jaką w tej chwili miał ochotę.
–
Zaraz – powiedziała nagle Hermiona – Zaraz... Harry, one mogą ci pomóc.
Chłopcy
spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
–
Harry, musimy ustalić, czy Syriusz rzeczywiście opuścił Kwaterę Główną... Sprawdźmy
czy Syriusza nie ma w domu. Jeśli tak będzie, przysięgam, nie będę cię
powstrzymać i razem wyprawimy się do Londynu.
– Ile
razy mam ci mówić, że Syriusz jest teraz torturowany?! Stracimy czas...
– A co
jeśli to sztuczka Voldemorta? Posłuchaj, użyjemy kominka Umbridge i zobaczymy,
czy uda nam nawiązać się z nim kontakt – odpowiedziała, wyraźnie przerażona już
samą tą myślą. – Wyciągniemy Umbridge z gabinetu, ale musimy zostawić kogoś na straży,
i właśnie dlatego Ginny i Luna mogą nam pomóc.
Rudowłosa
nie bardzo wiedziała o co chodzi, ale natychmiast się zgodziła.
–
Wymyśl tylko jak zrobić to szybko lub w tej chwili wyruszam – warknął Potter.
– Hm,
więc... – myślała Gryfonka, zacierając ręce. – To tak... Jedno z nas musi
znaleźć Umbridge i odciągnąć ją w inną stronę, jak najdalej od gabinetu. Można
jej powiedzieć... Bo ja wiem...
– Może,
że Irytek demoluje klasę transmutacji czy coś w tym stylu. Ja to zrobię, znajdę
ją i powymyślam – zdecydował Ron z determinacją.
– Okej
– Hermiona kiwnęła głową i zaczęła krążyć między stolikami. – Musimy też
trzymać z daleka od jej gabinetu innych, żeby na przykład nie przyszli tam
jacyś Ślizgoni...
– Luna
i ja staniemy w obu końcach korytarza – wpadła jej w słowo Ginny – i będziemy
ostrzegać wszystkich, żeby tamtędy nie szli, bo ktoś wpuścił tam gaz duszący.
– Dobrze...
Harry, więc ty i ja narzucimy pelerynę niewidkę, wśliźniemy się do jej gabinetu
i będziesz mógł porozmawiać z Syriuszem...
– Jego
tam nie ma!
– Właśnie
to sprawdzimy. Ale nawet jak to wszystko wypali, to myślę, że nie możemy tam
siedzieć dłużej niż pięć minut, bo wszędzie szwenda się Filch i ta
inkwizytorska banda – oświadczyła kasztanowłosa.
Harry
niechętnie pokiwał głową akceptując cały plan, na co dziewczynie wyraźnie
ulżyło.
–
Dobra, więc ja idę po pelerynę, a wy...
– Pójdziemy
z tobą, żeby przebrać szaty. Za pięć minut spotkamy się na końcu korytarza
Umbridge, a ty Ron polecisz jej poszukać.
– A tak poza tym, jak mówicie o ,,Syriuszu”,
macie na myśli Stubby’ego Bordmana? – zapytała Luna.
Nie uzyskała jednak odpowiedzi, gdyż wszyscy zdążyli już opuścić
salę.*
***
– Draco, jesteś świadomy tego, że prawie wszyscy się na nas gapią? –
zapytał Blaise niby obojętnym tonem.
Malfoy wygodniej rozsiadł się na skórzanej kanapie i od niechcenia
ogarnął Pokój Wspólny wzrokiem. Ślizgoni, gdy natrafili na jego ni ostre, ni
rozbawione spojrzenie, momentalnie odwrócili głowy.
– Teraz już nikt się nie patrzy – mruknął z satysfakcją.
– Ciebie naprawdę bawi ta cała sytuacja? Nie wyczuwasz tej
napiętej atmosfery? Wiem, że nie chcesz się kryć, ale nie musimy cały czas
siedzieć w miejscu, w którym wszyscy przebywają.
Zabini rozejrzał się dookoła i zobaczył jak grupka chłopców
siedząca w kącie zerka w ich kierunku i szepta coś do siebie. Niedaleko nich Ślizgonki
obrzucały Dracona kpiącymi spojrzeniami. Siedziała wśród nich Pansy, która
demonstracyjnie nie patrzyła na blondyna.
W całym pomieszczeniu dało się słyszeć przyciszone rozmowy,
konspiracyjne szepty i ponure pomruki. Plotki w Hogwarcie roznosiły się z
niesamowitą prędkością i teraz, po paru godzinach od zajścia na szóstym
piętrze, cały Slytherin mówił tylko o tym. Każdy z osobna wymyślał powody, dla których
Draco Malfoy pomógł szlamie, z czego wynikły przeróżne opowieści. Jedni
twierdzili, że zachowanie arystokraty było zwykłym aktem litości dla dziewczyny
w opałach. Inni mówili, że chłopak musiał mieć do spłacenia dług wobec Granger.
Reszta uważała, że tą dwójkę łączą podejrzane relacje; przecież nikt nie
wiedział, co wydarzyło się między nimi na wymianie w Falconie...
Draco wyłapywał poszczególne urywki zdań i leniwie się uśmiechał. Gdy
zobaczył po testach, że Hermiona jest cała i zdrowa, zdanie innych przestało
się dla niego liczyć. Zawsze był tematem plotek, ludzie często o nim mówili,
teraz różnica polegała na tym, że siedział w tym razem z Granger. Było mu jej
żal przez to, że została narażona na krzywe spojrzenia innych przez jego osobę,
ale czuł, że Potter i Weasley pomogą jej w razie potrzeby, gdy jego nie będzie
obok... Był ciekaw, co kasztanowłosa teraz robiła. Nie mógł dłużej zwlekać z
rozmową z nią. Postanowił, że odczeka jakąś godzinę, by dziewczyna mogła pobyć
chwilę przy Bliznowatym po tym jak ośmieszył się w Wielkiej Sali mdlejąc, a
potem ją znajdzie. Czuł wręcz fizyczny dyskomfort – nie spotkali się już prawie
od dwóch miesięcy, a on bardzo chciał ją przytulić czy złapać za rękę...
Draco pogrążony w rozmyślaniach ledwo zauważył Notta, który usiadł
w fotelu naprzeciw razem z dwoma kolegami.
– A więc, Draco — odezwał się głośno Teodor, gdy zorientował się,
że blondyn nie zwraca na niego najmniejszej uwagi. – Może opowiesz o tym, co
dzisiaj się stało?
W pokoju zapanowała całkowita cisza, wszyscy wlepili w nich wzrok.
Malfoy wyczuł jak siedzący obok Zabini się spina i przewrócił oczami. Nie
wiedział, czemu Blaise tak bardzo się stresuje.... Chyba naprawdę mu na nim zależało.
– Po co mam ci opowiadać, co się stało? Przecież sam tam byłeś,
już zapomniałeś? – zapytał kpiąco.
– Nie. Ale myślę, że wszyscy tu zgromadzeni chcieliby usłyszeć to
z twoich ust – oświadczył szatyn poważnym tonem. Złośliwy uśmiech nie schodził
mu z ust.
– A ja myślę, że wszyscy tu zgromadzeni wiedzą, że wali mnie, to
czego oni chcą. – popatrzył na obecnych w pokoju Ślizgonów i uśmiechnął się do
nich groźnie. – Ponadto uważam, że każdy z was wie doskonale o tym, że pomogłem
dziś Granger. Nie wiem po cholerę się tak tym ekscytujecie...
– Czemu to zrobiłeś, Malfoy?
– zapytał jakiś głos z tyłu.
– Przecież zawsze jej dokuczałeś...
– Ach, tak. A kto mówi, że nadal jej nie dokuczam? – spytał Draco, po
czym przeciągle ziewnął.
– Ty coś do niej czujesz. Ja to wiem – odezwała się Pansy
Parkinson zawistnym głosem.
Przedstawiciele Domu Węża wstrzymali oddechy wyczekując jego odpowiedzi.
– Czuję do niej tyle samo, co do ciebie, Parkinson. Wiem, że od
lat masz do mnie urazę, bo nie odwzajemniam twoich uczuć, ale dałabyś sobie już
spokój z tą obsesją na moim punkcie. Może zaraz mi wmówisz, że czuję coś do
starej McGonagall, bo w zeszłym tygodniu pomogłem jej pozbierać prace?
– To w takim razie jak.... wytłumaczysz to, że uratowałeś szlamę,
którą zawsze tępiłeś?! – wykrzyknęła
Pansy, cała czerwona z nerwów.
– Nie wiem, może uważam, że to dziecinne obrzucać kogoś łajnobombami
w biały dzień na oczach szkoły – stwierdził ironicznie arystokrata. Emanowała z
niego pewność siebie. Znudzonym wzrokiem błądził po twarzach Ślizgonów.
– Próbujesz nam wmówić, że dojrzałeś w jeden dzień, Malfoy?
Jeszcze wczoraj sprawiłeś, że durnemu Longbottom’owi wyrosły ośle uszy. Moim
zdaniem to było dziecinne – przypomniał Teodor, najwyraźniej bardzo zadowolony
z siebie.
– Tak, właśnie to próbuję ci cały czas powiedzieć, Nott. Wczoraj uważałem, że ośle uszy Longbottoma
były zabawne, a dziś uważam, że ten cały pomysł był głupi. Zachowałem się więc
dziecinnie, ale zdążyłem już dojrzeć, i tego samego życzę tobie – zakończył
Draco. Westchnął ciężko i pokręcił z niedowierzaniem głową. Czuł się jakby miał
do czynienia z ludźmi opóźnionymi umysłowo. Czy nikt nie widział, że ma ich
wszystkich głęboko w poważaniu? Dlaczego w ogóle się im tłumaczył? To oni
powinni tłumaczyć się jemu z tego, że bezkarnie obgadują go za plecami.
– Blaise, zobaczymy się potem – rzucił do murzyna, który już
całkiem spokojny, posłał mu szeroki uśmiech.
Malfoy wstał z kanapy i przeszedł przez cały pokój wyniośle
patrząc na innych z góry. Odprowadziło go spojrzenie rozbawionego Zabiniego,
wściekłego Notta i zdesperowanej Parkinson. Wszyscy inni zaczęli nagle
rozmawiać ze sobą na jakiś temat, próbując tylko nie zwracać na siebie jego
uwagi. Wiedział, że jak tylko wyjdzie znów będzie o nim głośno, ale miał to
gdzieś. Czuł się jakoś inaczej – jakby był cały lekki i zaraz miał unieść się
nad ziemię. Zaczął się wspinać po schodach z zadowoloną miną. Przestał go
obchodzić cały świat, SUM-y się skończyły i wreszcie mógł spotkać się z
Hermioną. Piękna pogoda, która jeszcze dwie godziny temu tak bardzo go
denerwowała nagle zaczęła bardzo mu się podobać.
Miał zamiar udać się do sowiarni, żeby napisać wiadomość do
Granger, gdy nagle zauważył kłócącą się czwórkę Ślizgonów. Milicenta Buldstrode
wrzeszczała spazmatycznie na cały głos. Crabbe’owi i Goyle’owi krew ciekła z
nosa, ale chyba jeszcze tego nie zauważyli, bo w żaden sposób nie próbowali
zatamować krwotoku, tylko gapili się napastliwie na Ślizgonkę. Warrington
natomiast ze zbolałą miną trzymał się za brzuch i próbował przekrzyczeć
dziewczynę.
– Daliście im uciec, wy bezużyteczni...
– Sama mogłaś coś zrobić, a nie stać jak kołek w miejscu. Nie
poradziłabyś sobie nawet z tym debilnym Longbottom’em!
– Ten debilny Longbottom powalił cię jednym zaklęciem. Zamiast się
na mnie drzeć, może wymyślisz, co powiemy Umbridge...
– Było ich za dużo... Jak mieliśmy ich utrzymać...
Draco miał zamiar ich wyminąć – pewnie Umbridge powierzyła jakieś
durne zadanie jeszcze durniejszej Brygadzie Inkwizycyjnej, która spartaczyła
całą robotę – ale musiał się zatrzymać, gdy podbiegł do niego Crabbe
zastawiając mu drogę.
– A ty ich widziałeś, Draco? – zapytał chłopak. Chyba wreszcie się
zorientował, że ma krew na twarzy i ze zdumieniem dotknął nosa.
– Niby kogo? – arystokrata zmarszczył czoło.
– Jak to kogo? – spytał inteligentnie Crabbe.
– Chodzi mu o Gryfonów!
Zwiali nam przed chwilą – wytłumaczył Goyle z głupkowatym uśmiechem.
– Jakich Gryfonów? – Malfoy poczuł jak skręcają mu się
wnętrzności.
– Umbridge wyszła z zamku z Potterem i Granger. A my mieliśmy
pilnować Weasley’ów, Lovegood i tego debila...
– Czemu wyszli z zamku? – zapytał blondyn pozornie spokojnym
głosem.
– Umbridge ich nakryła jak próbowali nawiązać kontakt z
Dumbledore'em. Granger się poddała i powiedziała, że pokaże jej jakąś tajną broń
czy coś...
Granger się poddała? Powtórzył sobie Ślizgon w myślach. Tajna
broń? Czyżby o czymś nie wiedział, czy Hermiona znowu coś wymyśliła? Czemu
zawsze musiała pakować się w tarapaty, zamiast siedzieć cicho w miejscu i
zgrywać zwykłą kujonkę, a nie jakąś buntowniczkę lub jedną ze spiskowców?
– Wiecie, gdzie zmierzała Umbridge?
– Nie. Zresztą nie obchodzi mnie to. Musimy tylko dorwać
tamtych... – powiedział pod nosem Warrington.
Blondyn odwrócił się na pięcie i zaczął szybko schodzić na niższe
piętra. Musiał natychmiast znaleźć kasztanowłosą. Była sam na sam, nie licząc
bezużytecznego Pottera, z szaloną dyrektorką i nie wiadomo, co mogło się
wydarzyć. Czemu Gryfoni chcieli się skontaktować z Dumbledore'em? Przecież
Hermiona jasno dała mu do zrozumienia, że nie wie, gdzie staruszek się
podziewa. Coś mu w tym wszystkim nie grało. Miał przeczucie, że wszystko może
być związane z zasłabnięciem Pottera. To on zawsze ściągał na jego Hermionę
kłopoty: tyle razy narażała przez niego życie. Wybiegł ze szkoły przez drzwi
wejściowe i zaczął rozglądać się dookoła. Nigdzie jednak nie zobaczył kasztanowej
burzy loków. Czując narastającą panikę zaczął biegać po błoniach, a uczniowie
patrzyli na niego jak na wariata.
Okrążył już prawie cały
zamek, gdy nagle coś przykuło jego uwagę. Tuż nad Zakazanym Lasem zobaczył,
zawieszone w powietrzu małe figurki. Zmrużył oczy i rozpoznał jaskrawą czuprynę
Weasleya. Od razu rzucił się biegiem
przed siebie. Postaci były jeszcze przez chwilę zawieszone w powietrzu. Kiedy
znalazł się trochę bliżej dostrzegł Hermionę, która siedziała na testralu. Co
ona do diabła robiła? Czemu Potter i spółka latali na tych dziwnych zwierzętach
podobnych do koni? Gdzie była Umbridge? I czemu to wszystko wskazywało na to,
że szóstka Gryfonów właśnie próbuje uciec?
Biegł najszybciej jak potrafił. W momencie, kiedy zawołał Granger,
wszyscy zaczęli lecieć przed siebie. Po prostu odlatywali. Draco nie wiedział
co się dzieje. Myślał, że zaraz wypluje płuca, ale nadal biegł i krzyczał, ile
tylko mógł. Został jednak niezauważony, a po paru sekundach niebo było już zupełnie czyste.
Malfoy stał przez parę minut jak słup soli, nie wiedząc, co zrobić.
Zaklął głośno pod nosem. Już miał przywołać swoją miotłę i udać się za
Hermioną, kiedy nagle wyczuł czyjąś obecność.
Gdy odwrócił się za siebie zobaczył Dominica Owney’a, który
patrzył na niego ze zmrużonymi od słońca oczami. Widząc niezrozumienie i
zdziwienie Ślizgona, chłopak zachichotał nerwowo.
– Co tutaj robisz?
– Chyba pierwszy raz widzę zdumionego Dracona Malfoya – zaśmiał się chłopak. Był to dziwny, gardłowy i chłodny śmiech. Całkiem nie pasujący do Krukona z pogodną twarzą.
Draco poczuł gulę w gardle, ale zrozumiał, że nie może okazać swojej niepewności. Coś mu tutaj nie grało. Wiedział, że obecność Dominica akurat w tym miejscu i o tej porze, nie może być przypadkowa.
– Zadałem ci pytanie – powiedział blondyn, siląc się na spokojny ton. – Jeśli nadal masz zamiar tak głupio się na mnie gapić i uśmiechać, to od razu sobie pójdę i nie będę tracił czasu, Dashwood.
Chłopak nieco spochmurniał, słysząc swoje prawdziwe imię. Rozejrzał się szybko dookoła, po czym ponownie zwrócił wzrok na swojego rozmówcę.
– Aż tak bardzo ci się śpieszy do Granger, że nie jesteś w stanie poświęcić mi jedej chwilki?
– Nie wiem, co masz na...
– Nie udawaj, Draco. Możemy być wobec siebie szczerzy, nikomu nic nie powiem – zapewnił wesoło Owney – Wiem, że szukałeś Hermiony, a teraz, gdy zobaczyłeś, że opuściła teren szkoły chcesz... Zaraz, niech zgadnę... – zamyślił się – Chcesz zapewne ją znaleźć lub po prostu dasz sobie spokój i będziesz zapijał swoje smutki ognistą.
– Do czego zmierzasz? – zapytał rzeczowo arystokrata, nie zwracając uwagi na ironię w jego głosie.
– Ale chyba z tego, co widzę nie wiesz, gdzie udała się twoja Gryfonka? – kontynuował, ignorując jego pytanie.
– A ty niby wiesz?! – warknął Draco, tracąc powoli cierpliwość.
– Owszem. I ty także byś to wiedział, gdybyś był trochę bystrzejszy...
– Przestaniesz kur...
– Oj, już dobrze, powiem ci – Krukon westchnął teatralnie – Pamiętasz jak byłem u ciebie na święta? Praktycznie nie wychodziłeś ze swojej komnaty, więc nie mogłeś wiedzieć, że w pewnym momencie odwiedził nas pewien skrzat... Spokojnie, nie przerywaj mi – uprzedził, kiedy Ślizgon otwierał już usta. – Gdybyś tylko zaraz nie uciekał po posiłkach, wiedziałbyś, że tym skrzatem był Stworek, skrzat Syriusza Blacka.
– I co z tego? Co Syriusz Black ma do Hermiony?
– Do Hermiony niewiele, ale do Pottera więcej. Chyba nie wiesz, że Granger razem z Potterem i rodziną Weasleya spędziła święta właśnie z Syriuszem. Stworek bardzo lubił twoją mamę i ciotkę Bellatrix, wiesz chyba, że ród Blacków był silnie związany z Czarnym Panem... No więc Stworek skwapliwie odpowiadał na pytania twojej rodziny i wyszło na jaw, że Potterowi bardzo zależy na Syriuszu. Oczywiście skrzat nie mógł wyjawić im wszystkiego, bo był związany tajemnicą. Ale ta informacja wystarczyła, aby zwabić Pottera i przy okazji jego przyjaciół do Ministerstwa Magii.
– Ministerstwa Magii? – powtórzył Ślizgon ze zdumieniem. – Ale czemu niby mieliby tam lecieć...
– Ponieważ Potter dowiedział się, że jego ukochany Black jest tam przetrzymywany. A poza tym Czarnemu Panu zależy na czymś, co jest ukryte w ministerstwie. Szkoda mi trochę Harry’ego. Jest taki naiwny. Ciekawe jak zareaguje, kiedy złapią go śmierciożercy...
– Myślisz, że uwierzę ci w to wszystko? Jesteś nikim dla śmierciożerców, skąd niby miałbyś posiadać tak szczegółowe informacje? W dodatku ja sam miałbym nie mieć o niczym pojęcia, choć wszystko zaplanowano w moim domu? – zapytał chłopak z niedowierzaniem, choć naprawdę wątpił w to, aby Dominic go oszukał. Zbyt dużo rzeczy się zgadzało...
– Miałbyś o wszystkim pojęcie, gdybyś tylko wykazał odrobinę zainteresowania sprawami Czarnego Pana. Ja sam dowiedziałem się o tym przypadkiem. Od rana obserwowałem Pottera, wiedząc, że twój ojciec wyznaczył dzisiejszy termin na misję.
Draco powstrzymał wybuch śmiechu. Dashwood chyba nie sądził, że uwierzy mu w to, że przypadkiem wszystko usłyszał? U śmierciożerców nic nie działo się przypadkiem. Wszystko było już od dawna zaplanowane i tajne, a sam Owney z pewnością musiał odgrywać w tym jakąś rolę. Malfoy jednak nie miał pojęcia, co mógł zrobić taki bezużyteczny kretyn i dlaczego w ogóle tak chętnie mu o wszystkim opowiadał...
– I co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał, próbując ukryć swoje podejrzenia. – Dlaczego mi o tym powiedziałeś?
Krukon wzruszył ramionami, próbował przyjąć obojętną postawę, lecz Draco od razu zauważył zadowolenie malujące się na jego twarzy.
– Wyglądałeś na zmartwionego, więc pomyślałem, że powiem ci to, co wiem. Przecież w przyszłości będziemy razem współpracować dla Czarnego Pana.
Ślizgon chyba jeszcze w życiu nie słyszał gorszej wymówki, ale żeby zyskać jego zaufanie, pokiwał powoli głową.
– Poza tym może być ciekawie. Chcesz pewnie teraz lecieć do ministerstwa?
– Tak – odpowiedział od razu. Nie chciało mu się już udawać, że nie boi się o Granger. – A ty? Polecisz ze mną? Będzie jeszcze bardziej ciekawie.
Chłopakowi wręcz zaświeciły się oczy. Blondyn podejrzewał, że Dashwood bardzo chciał się tam udać.
– Czy ja wiem? – zapytał bez przekonania – Nie powinienem, ale z drugiej strony nie mogę zostawić cię samego.
To utwierdziło Dracona, że Dominic Owney na pewno uczestniczy w całym tym spisku i zapewne ma do odegrania ważną rolę, skoro tak po prostu przyjął jego propozycję...
__________________
– Co tutaj robisz?
– Chyba pierwszy raz widzę zdumionego Dracona Malfoya – zaśmiał się chłopak. Był to dziwny, gardłowy i chłodny śmiech. Całkiem nie pasujący do Krukona z pogodną twarzą.
Draco poczuł gulę w gardle, ale zrozumiał, że nie może okazać swojej niepewności. Coś mu tutaj nie grało. Wiedział, że obecność Dominica akurat w tym miejscu i o tej porze, nie może być przypadkowa.
– Zadałem ci pytanie – powiedział blondyn, siląc się na spokojny ton. – Jeśli nadal masz zamiar tak głupio się na mnie gapić i uśmiechać, to od razu sobie pójdę i nie będę tracił czasu, Dashwood.
Chłopak nieco spochmurniał, słysząc swoje prawdziwe imię. Rozejrzał się szybko dookoła, po czym ponownie zwrócił wzrok na swojego rozmówcę.
– Aż tak bardzo ci się śpieszy do Granger, że nie jesteś w stanie poświęcić mi jedej chwilki?
– Nie wiem, co masz na...
– Nie udawaj, Draco. Możemy być wobec siebie szczerzy, nikomu nic nie powiem – zapewnił wesoło Owney – Wiem, że szukałeś Hermiony, a teraz, gdy zobaczyłeś, że opuściła teren szkoły chcesz... Zaraz, niech zgadnę... – zamyślił się – Chcesz zapewne ją znaleźć lub po prostu dasz sobie spokój i będziesz zapijał swoje smutki ognistą.
– Do czego zmierzasz? – zapytał rzeczowo arystokrata, nie zwracając uwagi na ironię w jego głosie.
– Ale chyba z tego, co widzę nie wiesz, gdzie udała się twoja Gryfonka? – kontynuował, ignorując jego pytanie.
– A ty niby wiesz?! – warknął Draco, tracąc powoli cierpliwość.
– Owszem. I ty także byś to wiedział, gdybyś był trochę bystrzejszy...
– Przestaniesz kur...
– Oj, już dobrze, powiem ci – Krukon westchnął teatralnie – Pamiętasz jak byłem u ciebie na święta? Praktycznie nie wychodziłeś ze swojej komnaty, więc nie mogłeś wiedzieć, że w pewnym momencie odwiedził nas pewien skrzat... Spokojnie, nie przerywaj mi – uprzedził, kiedy Ślizgon otwierał już usta. – Gdybyś tylko zaraz nie uciekał po posiłkach, wiedziałbyś, że tym skrzatem był Stworek, skrzat Syriusza Blacka.
– I co z tego? Co Syriusz Black ma do Hermiony?
– Do Hermiony niewiele, ale do Pottera więcej. Chyba nie wiesz, że Granger razem z Potterem i rodziną Weasleya spędziła święta właśnie z Syriuszem. Stworek bardzo lubił twoją mamę i ciotkę Bellatrix, wiesz chyba, że ród Blacków był silnie związany z Czarnym Panem... No więc Stworek skwapliwie odpowiadał na pytania twojej rodziny i wyszło na jaw, że Potterowi bardzo zależy na Syriuszu. Oczywiście skrzat nie mógł wyjawić im wszystkiego, bo był związany tajemnicą. Ale ta informacja wystarczyła, aby zwabić Pottera i przy okazji jego przyjaciół do Ministerstwa Magii.
– Ministerstwa Magii? – powtórzył Ślizgon ze zdumieniem. – Ale czemu niby mieliby tam lecieć...
– Ponieważ Potter dowiedział się, że jego ukochany Black jest tam przetrzymywany. A poza tym Czarnemu Panu zależy na czymś, co jest ukryte w ministerstwie. Szkoda mi trochę Harry’ego. Jest taki naiwny. Ciekawe jak zareaguje, kiedy złapią go śmierciożercy...
– Myślisz, że uwierzę ci w to wszystko? Jesteś nikim dla śmierciożerców, skąd niby miałbyś posiadać tak szczegółowe informacje? W dodatku ja sam miałbym nie mieć o niczym pojęcia, choć wszystko zaplanowano w moim domu? – zapytał chłopak z niedowierzaniem, choć naprawdę wątpił w to, aby Dominic go oszukał. Zbyt dużo rzeczy się zgadzało...
– Miałbyś o wszystkim pojęcie, gdybyś tylko wykazał odrobinę zainteresowania sprawami Czarnego Pana. Ja sam dowiedziałem się o tym przypadkiem. Od rana obserwowałem Pottera, wiedząc, że twój ojciec wyznaczył dzisiejszy termin na misję.
Draco powstrzymał wybuch śmiechu. Dashwood chyba nie sądził, że uwierzy mu w to, że przypadkiem wszystko usłyszał? U śmierciożerców nic nie działo się przypadkiem. Wszystko było już od dawna zaplanowane i tajne, a sam Owney z pewnością musiał odgrywać w tym jakąś rolę. Malfoy jednak nie miał pojęcia, co mógł zrobić taki bezużyteczny kretyn i dlaczego w ogóle tak chętnie mu o wszystkim opowiadał...
– I co zamierzasz teraz zrobić? – zapytał, próbując ukryć swoje podejrzenia. – Dlaczego mi o tym powiedziałeś?
Krukon wzruszył ramionami, próbował przyjąć obojętną postawę, lecz Draco od razu zauważył zadowolenie malujące się na jego twarzy.
– Wyglądałeś na zmartwionego, więc pomyślałem, że powiem ci to, co wiem. Przecież w przyszłości będziemy razem współpracować dla Czarnego Pana.
Ślizgon chyba jeszcze w życiu nie słyszał gorszej wymówki, ale żeby zyskać jego zaufanie, pokiwał powoli głową.
– Poza tym może być ciekawie. Chcesz pewnie teraz lecieć do ministerstwa?
– Tak – odpowiedział od razu. Nie chciało mu się już udawać, że nie boi się o Granger. – A ty? Polecisz ze mną? Będzie jeszcze bardziej ciekawie.
Chłopakowi wręcz zaświeciły się oczy. Blondyn podejrzewał, że Dashwood bardzo chciał się tam udać.
– Czy ja wiem? – zapytał bez przekonania – Nie powinienem, ale z drugiej strony nie mogę zostawić cię samego.
To utwierdziło Dracona, że Dominic Owney na pewno uczestniczy w całym tym spisku i zapewne ma do odegrania ważną rolę, skoro tak po prostu przyjął jego propozycję...
__________________
*fragment z Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa
Witajcie, kochani!
I jak podobał się Wam rozdział? Z początku zakładałam, że będzie on dłuższy, gdyż chciałam pozamykać już parę spraw, ale myślę, że ostatecznie taka długość Was zadowoli ( i nie zniechęci). Wiem, że scen dramione jest na razie mało, ale akcja, która jest teraz opisywana ma niezwykle ważne znaczenie. Pamiętajcie, że romans nie opiera się na samych pocałunkach, słodkich słowach i w ogóle, musi się jeszcze dziać coś innego. :D Notka jest niezabetowana, więc w tekście mogło być dużo błędów.
Zbliżamy się powoli do końca. Postanowiłam, że blog będzie maksymalnie liczył około 35 rozdziałów. Potem chciałbym zacząć pisać nową historię, być może także o dramione.
Następny rozdział postaram się zacząć pisać od przyszłej soboty. Mam teraz tyle nauki, że nawet nie wiem, w co włożyć ręce. Na pewno pojawię się też na Waszych blogach, jak tylko będę miała trochę więcej czasu. Zapraszam wszystkich do obserwowania bloga!
Piszcie śmiało, co myślicie! Co według Was może zrobić Dominic? :)
Pozdrawiam!
Nela.
Ps. Dziękuję Jasperowi, który stworzył nowe zakładki i nie tylko. :D
Kochana Nelu! Nawet nie wiesz jak przeraziłaś mnie informacją, że zamierzasz skończyć na 35 rozdziałach... Niby wiem, że to naprawdę dużo, ale jestem tak przyzwyczajona do Twojego opowiadania, że ciężko mi z myślą, że już wkrótce może się skończyć. Cholera, jeszcze nie koniec, a ja już zaczynam przeżywać. No ale cóż, wszystko się kończy, jakoś przyzwyczaiłam się do tej myśli.
OdpowiedzUsuńAle dość! Czas troszkę wspomnień o rozdziale, który, notabene, serio ma 11 stron? Bardzo szybko mi się go przeczytało, dlatego kiedy przeczytałam informację pod nim, że liczy tyle stron, aż się zdziwiłam. Pozostaje mi pogratulować Ci zapału i weny. No więc, rozdział. Nah, nie ma w tym nic dziwnego, że bardzo mi się podobał. Cieszę się, że był przeznaczony bardziej na takie refleksje, przemyślenia, no i akcję związaną z Syriuszem. Muszę przyznać, że bardzo ładnie i, przede wszystkim, umiejętnie, wplotłaś ten wątek, także brawo, dobra robota. Bardzo podoba mi się kreacja Malfoya, wychodzi Ci to naprawdę realistycznie, jest w swoich czynach sobą, ale widać, jak bardzo zależy mu na Hermionie. Fajnie się o nich czyta. I szczerze powiedziawszy, nie wyobrażam sobie dla nich innego zakończenia, niż tego szczęśliwego, bo po prostu na to zasługują, kurczę. Ciągłe udawanie przed wszystkimi, że między nimi nie ma nic musi być naprawdę męczące. Szczególnie ładnie przedstawiłaś to w scenie, kiedy po egzaminach Hermiona patrzyła na Draco. Realistycznie i naturalnie: jednym słowem pięknie. W tych kilku zdaniach umieściłaś jej tęsknotę, jej smutek i jestem zachwycona. To mój ulubiony fragment z tego rozdziału.
Dominic znowu miesza, znowu się wcina... No i musiałaś zakończyć w takim momencie? Teraz nie wiem co może się wydarzyć w kolejnym rozdziale i już zaczynam umierać z niecierpliwości. Troska Draco o Hermionę jest piękna tak samo jak ich związek, tak samo dojrzała.
Jednym słowem: bardzo ładny rozdział. I mimo że nie zawierał miliona rozmów dwójki głównych bohaterów, a zaledwie jedno spojrzenie i dużo ich myśli o sobie, był piękny. Ach, muszę wrócić do poprzednich rozdziałów.
Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się kolejny rozdział! W przerwach od nauki do matury takie czytanie jest naprawdę miłą odskocznią. Możliwe, że moje komentarze nie będą się pojawiały od razu, szczególnie, że przede mną trudne dwa miesiące, ale postaram się pokazywać. :)
Życzę Ci mnóstwo weny, wolnego czasu.
Buziak,
M.
M, bardzo dziękuję Ci za tak długi komentarz! <3
UsuńNie jestem jeszcze do końca pewna, ile rozdziałów będzie liczył blog...Ale wydaje mi się, że 35 notek w zupełności wystarczy. Nie wiem też, czy uda mi się wszystko opisać. Chciałbym przedstawić przyszłość Dracona i Hermoiony, ale wygląda na to, że skończę po piątym roku. Masz rację, wszystko się kiedyś kończy... :)
Rozdział liczył trochę ponad 11 stron, jak na mnie to faktycznie mało. :D
Jak zauważyłaś wolałam skupić się na odczuciach bohaterów, przez co mogło być odrobinę statycznie, ale to miał być taki przejściowy rozdział. Bardzo się ciszę, że podoba Ci się kreacja Malfoya, mam często wątpliwości odnośnie jego zachowania. Co do zakończenia, od początku pisania wiedziałam, jak skończy się ta historia, lecz teraz sama już nie wiem, co wymyślę... Naprawdę podobał Ci się ten fragment w Wielkiej Sali? Pisałam go na wpół żywa, w nocy i chciałam wszystko zmienić, ale ostatecznie zostało tak jak jest. Chciałam się głównie skupić na tęsknocie Dracona, więc miło mi, że zwróciłaś na to uwagę. :)
Jestem Ci bardzo wdzięczna za to, że nawet w czasie przygotowań do matury, znalazłaś czas na przeczytanie rozdziału. To wiele dla mnie znaczy! Następna notka na pewno ukaże się w kwietniu, tak myślę.
Pozdrawiam gorąco,
N.
Rozdział wyszedł ci wspaniale! Czytałam z zapartym tchem. Było w nim tyle napięcia. Ja normalnie kocham Draco! To najlepsza postać ever *-* Traktuje Hermione na serio jak prawdziwą miłość życia. Podobało mi się to, że najpierw Draco kpiąco potraktował Pottera kiedy zasłabł na sumach, a potem jak zobaczył, że Hermiona się tym przejęła też poczuł się nieswojo. W dodaku nie patrzył na to, co mówili o nim inni, tylko martwił się o to jak dziewczyna się czuje. To jest prawdziwy chłopak! Pięknie opisujesz ich uczucia. Rozpływam się normalnie. W rozdziale była tylko jedna scena z nimi, ale za to jaka głęboka! W krytycznych sytuacjach było też trochę humoru, genialne połączenie. Draco i ta jego mowa o dojrzałości. Mistrzowsko wyszedł z całej tej sytuacji zachowując przy tym twarz przed Ślizgonami. I jeszcze nigdy nie lubiłam aż tak Zabiniego! To prawdziwy przyjaciel. Teraz mi się przypomniało, że kiedy Draco szedł do sowiarnii napisać list ( ale mi go żal, był taki szczęśliwy i nagle się okazało, że Granger przepadła) i spotkał Ślizgonów. Goyle czy Crabbe nawet nie wiedział, że ma krwotok z nosa, oni zawsze byli głupkami. To też mnie rozbawiło.
OdpowiedzUsuńGwizdnęłam jak się okazało, że Dominic o wszystkim wiedział! Bardzo się podenerwowałam jak na początku było o tym, że Owney patrzył się na Hermionę z dziwnym uśmiechem...Nie wiem jaką ma w tym pełnić rolę, ale dobrze, że Draco nie był na tyle głupi i nie dał się na wszystko nabrać. Końcówka jest bardzo ciekawa, już nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Co Draco jest w stanie zrobić dla Hermiony żeby zapewnić jej bezpieczeństwo? Świetny rozdział! Trzymanie się kanonu powoduje, że mam wrażenie, jakby to wszystko było realne. Jakby Rowling sama to wszystko wymyśliła. Liczę na to, że jak skończysz bloga to zaczniesz nowego! Masz ku temu predyspozycje. :**
Weny! :D
Pozdrawiam też Jaspera. Księgi bardzo mi się podobają, blog jest jeszcze piękniejszy i nowa piosenka też jest super.
UsuńDziękuję za taki kochany komentarz! Miło mi, że Draco aż tak przypadł Ci do gustu. Staram się nie przesłodzić jego związku z Granger i mimo tego, że ostatnio widują się rzadko, cieszę się, że podoba Ci się ich relacja. :) Niepokój Dracona w Wielkiej Sali był spowodowany, jak sama napisałaś, przejęciem Hermoiony, ale także myślę, że chłopak już wtedy miał jakieś złe przeczucie.
UsuńMasz rację, starałam się pokazać bardziej strach Malfoya o Gryfonkę niż o jego reputację. :)
Zabini odegrał w tym rozdziale rolę zdenerwowanego przyjaciela, ale naprawdę zależało mu na blondynie i chyba to widać.
Sama jeszcze do końca nie wiem, co będzie działo się dalej, ale chyba już dzisiaj wezmę się za pisanie. ;)
Mam pewną fabułę na nowego bloga, ale z tego co widzę nie mam czasu na pisanie i nie wiem co postanowię... Jasper dziękuje za pozdrowienia. :) Mnie także podobają się księgi.
Dziękuję jeszcze raz,
Nela.
Jaka miła niespodzianka na wieczór♥ Nela wiesz, że podoba mi się wszystko to co piszesz♥ Dominic mnie bardzo zaskoczył...Naprawdę chcesz pisać nowego bloga o Dramione? Czasy szkolne czy dorosłe życie? ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. :*
UsuńJeżeli będę pisać nowego bloga, to będzie to dorosłe życie Hermiony i Dracona.
Pozdrawiam!
N.
Ale się cieszę że jest rozdział:)
OdpowiedzUsuńJednym słowem świetne! Świetna akcja, opisy i wątek miłosny!
UsuńDziękuję za poświęcony czas, Katarzyno. :D
UsuńŚwietny rozdział. Dobrze wiem, że romans to nie tylko słodkie sceny, bo takie mogą się szybko znudzić. Także super, że dozujesz sceny Dramione, bo to zwiększa napięcie :) Ciekawi mnie jak rozwinie się akcja, skoro Draco pojawi się w Ministerstwie. I co knuje Dominic?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny rozdział! :)
Pozdrawiam! :)
Feel like prey...
Dziękuję za tak miłe słowa. :) Mam już pewien plan w głowie, ale jeszcze nie wiem, co wykombinuje Draco. ;) Oczywiście zapiszę sobie Twój link do bloga i wpadnę w wolnej chwili.
UsuńPozdrawiam! :*
Nela.
Nie ma to jak rozdział Neli w tak piękną pogodę!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Był bardzo nacechowany emocjonalnie. Szkoda mi Draco... Hermiona i on muszą tyle wycierpieć przez swoją miłość. Ich uczucie jest takie delikatne i szczere. Granger też czuła się nieswojo jak wszyscy na nią patrzyli we wielkiej sali. Dominik tak mnie wkurzył...że też pomyśleć, że wiedział wszystko i wogóle nie ostrzegł Harryego! Co się stanie w ministerstwie? Hermiona jest w niebezpieczeństwie...
UsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i pozdrawiam! :**
Masz rację, Draco i Hermiona trochę wycierpieli przez swoje relacje, ale to dopiero początek...:)
UsuńDziękuję za komentarz :*
Mega <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Rozdzial jak zwykle fantastyczny, nawet nie wiem kiedy go przeczytalam. Powodzenia w dalszym pisaniu ! :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! <3
UsuńRozdział rozłożył mnie na łopatki. U Ciebie zawsze coś się dzieje, zawsze się coś przeżywa nawet jak jest krócej. Twoje prace jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Najbardziej kocham to jak opisujesz Malfoya... Po prostu cudo. Widać jego troskę i ból. Zrobi wszystko dla Hermiony i nawet ona zapomniała na chwilkę o Harrym pod wpływem jego spojrzenia. Piękna miłość i mam nadzieję, że równie pięknie będzie dalej...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak możesz myśleć o skończeniu bloga..! Zastanów się nad tym dobrze. Jestem tutaj prawie od początku i w nawyk mi weszło czytanie tego bloga. Nie jest to jakiś blogasek, tylko przemyślany blog pełen wrażliwości...nie wiem jak to określić. Jak zamierzasz skończyć pisać to nie dam Ci spokoju dopóki nie zaczniesz nowej historii Nela :p Chociaż mogę liczyć na to, że te 6 rozdziałów, które planujesz będą bardzo długieeee :D
Pozdrawiam.
Milena, aż serce mi rośnie, kiedy czytam o tym, jak cenisz tego bloga. Dziękuję. :)
UsuńNie wiem ile dokładnie notek będzie liczył blog, być może trochę więcej niż 35, jak będę pisała krótsze rozdziały. Haha, najpierw muszę skończyć tą historię, by zacząć nową. :D
Pozdrawiam <3
Nela.
Przyjemnie się czyta opis pięknej pogody jak świeci słońce. Nie dziwię się, że Draco wkurzała ta pozytywna aura natury, ponieważ sama miałam z rana zły humor i pogoda też mi działała na nerwy :D Jeśli mam być szczera to spodziewałam się, że Dominic będzie uczestniczył w tym całym spisku. Tylko nie wiem co do tego ma Hermiona, chłopak od początku dziwnie się na niej skupiał. Ogólnie rozdział jest dobry i nie trzeba się nad tym tyle rozwodzić. Akcja biegnie swoim tempem, tak jak romans. Nie ma na szczęście tyle cukru, inaczej już bym rzygała... :) W paru miejscach brakuje przecinków, ale myślę, że twoja beta się tym zajmie.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy <33
Lily
Zapomniałabym, dodaliście moją ulubioną piosenkę z Atlasu chmur :))
UsuńDziękuję za komentarz. :) Tak Dracona na początku wszystko wkurzało, wraz z pogodą. Opis pogody pisałam, jak naprawdę było ładnie... Pomyśleć, że jeszcze niedawno świeciło słońce, a teraz tak ponuro na dworze. (:
UsuńMoja beta jest teraz bardzo zajęta, pisze w tym roku testy, dlatego nie mogła sprawdzić rozdziału, ale później na pewno zajmie się tymi wszystkimi brakującymi przecinkami. :)
Ach, także uwielbiam tę piosenkę.
Pozdrawiam,
N.
Zawał. Rozdział był idealny i mało tego tak się denerwowałam odkąd było o tym dziwnym spojrzeniu Dominica...Masakra. Draco i Blaise są niezłymi przyjaciółmi. Blaise serio się przejmował sytuacją Dracze, ale ten dał radę, bo jakże by inaczej? Mam nadzieję, że w ministerstwie nikt nie ucierpi, ale już mnie boli serce jak pomyślę o Syriuszu :(
OdpowiedzUsuńNie kończ tak szybko bloga. Dopiero piąty rok, co z późniejszymi?! xD
Czekam na dalszy ciąg i życzę ci wytrwałości. :*
Amatis <3
UsuńNie wiem, co z późniejszymi latami...I szczerze mówiąc trochę się jeszcze waham, czy skończyć akcję przed szóstym rokiem...
Dziękuję za komentarz!:*
Przyznam szczerze, że do wszelkich dramione podchodziłam dotychczas sceptycznie, ponieważ zazwyczaj natrafiałam tylko na te złe. Bardzo złe.
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie wpadło mi w ręce czystym przypadkiem, przeczytałam jeden akapit i naprawdę spodobało mi się to, jak piszesz. Nie skupiasz się tylko na opisywaniu czułostek pomiędzy Malfoyem i Granger, jestem zachwycona sposobem, w jaki opisujesz otoczenie oraz uczucia bohaterów, chociaż czasem Draco wydawał mi się zbyt obojętny, a przecież powinien odczuwać chociaż minimum zdenerwowania, skoro zależy mu na Hermionie a najwyraźniej nie chce, aby Ślizgoni dowiedzieli się o ich relacji. To jednak drobny szczegół, który po prostu przełknę, ponieważ cała reszta wyjątkowo przypadła mi do gustu.
Póki co przeczytałam tylko najnowszy rozdział, ale zaraz wezmę się za kolejne, aby być na bieżąco. Zwłaszcza że postać Dominica mnie zaintrygowała i muszę dowiedzieć się, co to za ziółko. :D
Pozdrawiam, życzę weny i jeśli znajdziesz czas, zapraszam do siebie! Też piszę fanfiction, ale pojawi się w nim syn Draco, nie on sam. ;)
http://faded-charms.blogspot.com/
Bardzo dziękuję za komentarz i witam w gronie czytelników! :)
UsuńNie lubię przesłodzonych historii, więc czasem staram się jak najbardziej ograniczyć romantyczne sytuacje, czy jakieś czułości. Ale nie zapominajmy, że główną tematyką jest właśnie miłość Dracona i Hermoiony, dlatego musi być też momentami trochę cukru. :D
Na początku opisywałam odczucia Dracona, ale skupiłam się bardziej na jego trosce o Granger. Chciałam też pokazać, że zdanie Ślizgonów przestało go kompletnie interesować. W każdym razie dziękuję, że zwróciłaś mi uwagę na jego obojętność, na przyszłość będę bardziej analizować to, co napiszę. :)
Ogólnie cieszę się, że spodobała Ci się postać Dominica. Jego rola w całym blogu była trochę tajemnicza.
Mam nadzieję, że starsze notki także przypadną Ci do gustu. Pierwsze rozdziały są w trakcie betowania, bo jest w nich trochę błędów...
Oczywiście wkrótce do Ciebie wpadnę. Rzadko czytam ff o synie Dracona, także z chęcią zapoznam się z Twoją opowieścią.
Pozdrawiam!;D
Nela.
I ja nie przepadam za uroczymi, mdłymi wręcz romansidłami, dlatego twoje opowiadanie jest idealnie wyważone - wiadome jest, że ten paring zmusza do opisania czułych scen, ale skoro jesteś jedną z tych autorek, które nie klepią w kółko przetartych schematów, mam ochotę obsypać cię złotem. :D
UsuńWiesz, jeżeli w pierwszych rozdziałach są błędy, ale teraz praktycznie ich nie ma (wyłapałam kilka brakujących przecinków, ale nie rzuca się to w oczy), świadczy to tylko o tym, że pisanie jest dla ciebie czymś więcej, niż oczekiwaniem na lawiny pochwał. :)
Już przestaję gadać, do następnego rozdziału! :D
Nie wiem, czy nie klepię schematów, jeśli chodzi o całą fabułę lub związek bohaterów. Jest tak dużo blogów o dramione, że czasem sama nudzę się moim...(: Twoje słowa są naprawdę bardzo budujące i miłe, za co znowu dziękuję. :)
UsuńEch, te przecinki. Czasem mam problem z interpunkcją. Hah, oczywiście nie liczę na lawinę pochwał, czasem wręcz wolę, żeby ktoś wreszcie skrytykował to i tamto. Początkowe rozdziały pisałam na telefonie, więc było trochę ciężko. Ale teraz, po prawie dwóch latach, mogę faktycznie powiedzieć, że trochę się nauczyłam, jeśli chodzi o pisownie.
Twoje 'gadanie' mi nie przeszkadza. :D
Do następnego!
Świetny rozdział. Bardzo podobały mi się wszystkie emocje i opisy. Ciekawie przedstawiłaś Krukona. Widać tylko, że chłopak nie potrafi ukrywać swoich uczuć.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny.
Faktycznie Dominic nie potrafił zbytnio ukrywać swoich emocji, dlatego Draco go odszyfrował. Dziękuję za komentarz! :D
UsuńOd samego początku, kiedy tylko zaczęłam czytać, jestem fanką Twojego opowiadania. Jest świetnie dopracowane i przemyślane. O ile marzyłoby mi się, żebyś pisała je długo, zdaję sobie sprawę, że wszystko kiedyś musi się zakończyć. Poza tym, wiem jak to jest jak pojawia się nowy zamysł. Ja skończyłam pisać jedno opowiadanie i od razu zaczęłam pisać kolejne :D O ile będę miała szansę czytać Twoją twórczość, jestem w 100% szczęśliwa!
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podobał, jak zawsze :) Ciekawa jestem jak rozwinie się akacja w Ministerstwie, kiedy pojawi się Draco i Dominic. Za nim nie przepadam, ale podoba mi się Twoja wizja Ślizgona. Jest taki opiekuńczy i przejmuje się Hermioną, a przy tym nie traci swojego uroku z książek/filmów. Dobrze, że nie robisz z tego opowiadania tylko romansu. Wszystko jest w idealnych proporcjach, dzięki czemu z niecierpliwością się czeka na kolejny rozdział! :)
Pozdrawiam! :)
http://queen-of-war.blogspot.com/
http://our-own-sense.blogspot.com/
O rany... Nie wiem, czym zasłużyłam sobie na takie pochwały. Bardzo dziękuję. :*
UsuńZaczęłam czytać Twojego bloga i sama nie mogę wyjść z zachwytu...
Mam już pewien pomysł na nową historię, ale ostatecznie wolę skupić się nad tą.
Ciszę się, że postać Dracona Ci się podoba! :D
Pozdrawiam,
N.
Nela, Nela, Nela. Wróciłam właśnie z upragnionego urlopu i naprawdę z czystą przyjemnością zabrałam się za czytanie twojego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - słowa uznania za to, że zawarłaś w nim mieszankę wszystkich wydarzeń. Rozmowę Dracona z Zabinim, krótką wymianę spojrzeń Dramione i w dodatku akcję. Nie jestem pewna, czy sama umiałabym się uporać z tym zadaniem. Rozdział choć niezbetowany, był napisany bardzo poprawnie stylistycznie i ortograficznie, więc nie masz się o co martwić.
Jestem bardzo ciekawa jak zakończysz tą historię no i czy dalej będziesz trzymać się kanonu. Osobiście ryczałam jak bóbr, gdy Syriusz umarł, więc mam nadzieję, że jednak dokonasz jakiś zmian. Biedny Draco, musi teraz przeżywać katusze. I to znowu wprowadza mnie w dziwny stan niewiedzy, co tak naprawdę wydarzy się w następnym rozdziale. Czy Malfoy będzie starał się uratować Hermionę? Czy coś strasznego wydarzy się w Ministerstwie Magii, czego nikt się nie spodziewał? Najchętniej już teraz poznałabym odpowiedzi na te męczące mnie pytania.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i serdecznie dziękuję za komentarze u mnie na blogu. Naprawdę za każdym razem cieszę się jak dziecko, gdy je czytam :)
Skyler <3 Czekałam na Twój komentarz i bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam go po południu.
UsuńCo do zakończenia tej historii...mam już pewien pomysł, lecz nie wiem, czy wcielę go w życie. Zamierzam nadal trzymać się kanonu, ale postać Dracona w ministerstwa wprowadzi trochę zmian. Jakich? Jeszcze nie wiem, okaże się, gdy zacznę pisać.
Dobrze, że nie znalazłaś w rozdziale większych błędów, uspokoiło mnie to. :)
Zostały mi chyba jeszcze dwa rozdziały do nadrobienia u ciebie. Trochę mi głupio, że tak długo trwa to moje czytanie, ale ciągle mam coś do zrobienia, a chciałabym rozkoszować się twoim opowiadaniem w wolnym czasie. ;)
Bardzo dziękuję za ciepłe słowa, kochana! :*
nie ma sprawy, kochana <3
UsuńW wolnym czasie zapraszam na szósty rozdział :)
Kochana Nelu, Twój rozdział był genialny! Ciężko jest mi się pogodzić z myślą, że ta historia dobiega końca. Twoje opowiadanie jest dla mnie odskocznią od przygotowań do egzaminu gimnazjalnego. Wiele razy zdarzało mi się, że rozdziały wzruszały mnie do tego stopnia, że przez pół nocy płakałam i myślałam, co będzie dalej. Moment, w którym Draco i Hermiona wpatrują się w siebie wypełnieni ogromem uczuć był bardzo wzruszający. Mam nadzieję, że twoje opowiadanie trochę się przeciągnie, a wręcz na to liczę. Życzę ci wszystkiego dobrego i czekam na więcej :) Patrycja Malfoy Granger
OdpowiedzUsuńJeju, jeju...Ale wzruszający komentarz! Nie wiem, co napisać, kochana...Naprawdę dziękuję, Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. Aż się dziwie, że to opowiadanie tak na Ciebie wpływa...:) Szczerze mówiąc pierwotnie zamierzałam, że opiszę także szósty rok i całą wojnę, ale ogrom nauki trochę utrudnia mi wcielenie tego pomysłu w życie. Choć ostatnimi czasy myślę, co by było, gdybym postanowiła jednak doprowadzić do końca akcję, gdyż kończenie wszystkiego na piątym roku trochę mi nie odpowiada... Mam duży sentyment do tego bloga i moich wiernych czytelników, więc zobaczymy.
UsuńŻyczę Ci powodzenia na egzaminie! Dobrze pamiętam, co to znaczy, najważniejsze jest, by zepchnąć stres na dalszy plan. Sama zobaczysz, że nie jest on taki straszny, jak wszyscy mówią! :*
Nela.
Nauka potrafi dać w kość do tego stopnia, że nie ma czasu na nic innego. Wierzę, że podejmiesz właściwą decyzję. Egzaminami się tak ni martwię. Co będzie, to będzie. Bardzo ci dziękuję i życz mnóstwa inspiracji. Patrycja Malfoy Granger
UsuńWspaniałe Dramione, brakuje mi słów, pochłonęłam wszystko nawet nie wiem kiedy <3 Życzę weny i liczę na cudowne zakończenie :) *.*
OdpowiedzUsuńDziękuję za taki ciepły komentarz! :*
UsuńPostaram się wrócić tu jak najszybciej ;-;
OdpowiedzUsuń