Każdego dnia przyzwyczajamy się do nowej sytuacji, do nowych relacji.
Niestety nagle wszystko znika. Wszystko zostaje skreślone. Mijają dni przepełnione dziwną nostalgią. W dodatku to uczucie w ogóle nie słabnie, tylko się nasila. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Spotykasz codziennie osobę, która jest centrum twoich zmartwień. Mijasz ją na korytarzach, siedzisz obok na lekcji i uświadamiasz sobie, że to co było, nie wróci. W pewnym sensie cieszysz się, bo wiesz, że tak właśnie powinno być. Pozostaje jednak jeszcze pewna umowa; układ, który trzeba spełnić.
W taki właśnie sposób Hermionie Granger minął cały listopad. Dzień w dzień walczyła ze samą sobą. Już tydzień po meczu zrozumiała, że w jakiś dziwny, pokręcony sposób brakuje jej Malfoya. Przywykła do ich bitew na spojrzenia podczas posiłków w Wielkiej Sali. Albo uśmiechów pełnych kpiny i triumfu. Była w tym wszystkim specyficzna iskra ciepła.
Najpierw nie chciała się sama przed sobą przyznać, ale nie było sensu oszukiwać samej siebie. Więc tak, brakowało jej Dracona Malfoya. Brakowało jej jego docinków, jego poczucia humoru, jego charakterystycznego błysku w oczach, gdy ją rozszyfrowywał... Za każdym razem, gdy spotykała Ślizgona była zła i smutna. Zła na niego, na siebie, na cały świat. Zniknął dobroduszny Malfoy i na powrót pojawił się oziębły arystokrata, tępiący wszystkich wokół. Które jego oblicze było prawdziwe? Kasztanowłosa sama już tego nie wiedziała i po pewnym czasie straciła nadzieję. Pogodziła się z tym, że już nigdy nie ujrzy sympatii w tych szarych tęczówkach.
Przecież blondyn przez ten cały czas spojrzał na nią raptem trzy razy, a w jego oczach czaiła się wyłącznie odraza. Potem ona też zaczęła udawać, że nigdy mu nie zaufała. Była tylko nienawiść. Wszystko inne wróciło na swoje miejsce. Hermiona zaczęła spędzać jeszcze więcej czasu z przyjaciółmi. Ginny szybko przeszedł gniew i pogodziła się z tym, że jej najlepsza przyjaciółka utrzymywała kontakty z odwiecznym wrogiem. Granger, żeby zapomnieć uciekła w wir nauki i obowiązków. Skupiła się na pracach domowych i zadaniach prefekta z jeszcze większym zapałem niż dotychczas.
Co spowodowało, że całkiem straciła wiarę w Dracona? Wydarzyła się pomiędzy nimi pewna niemiła sytuacja. Cofnijmy się czasem miesiąc wstecz.
Wraz z nastaniem listopada spadł pierwszy śnieg. Biały, lekki puch pokrył cały krajobraz, a w tym również Hogwart. Temperatury gwałtownie spadły, nawet w zamku dało się odczuć niesamowity chłód. Uczniowie poruszeni tą zimową aurą wpadli w dobre humory.
Bowiem śnieg dla każdego symbolizował święta. Dlatego na lekcję szło się podbudowanym perspektywą zbliżającego się wolnego.
Harry, Ron, Hermiona i Ginny zeszli razem na śniadanie. Byli w wyśmienitych humorach. Przyczyną ich zadowolenia nie był tylko puszysty pierz sypiący za oknem, ale także fakt, że Hagrid wreszcie wrócił. Ich radość była niepohamowana. Gdy tylko znaleźli się w Wielkiej Sali, natychmiast rzucili się do stołu nauczycielskiego, aby powitać się z olbrzymem. Fred, George i Lee również z wielkim entuzjazmem poszli w ich ślady. Niestety nie wszyscy byli zadowoleni z tego faktu jak owi Gryfoni. Wiele osób z dezaprobatą kręciło głowami, wymieniając ponure spojrzenia. Większość wolała Grubbly-Plank, w sumie na jej lekcjach nikt nie musiał bać się o swoje bezpieczeństwo. Po dogłębnym powitaniu Hagrida, wszyscy zajęli wspólne miejsce przy stole.
- Wiecie czego jestem teraz ciekaw?
- Czego Fred? - spytał George.
- Czego Hagrid w tym roku będzie nas nauczał.
- Mam nadzieję, że czegoś fenomenalnego. Na lekcjach tej babki można się zanudzić.
- Co ty pleciesz, George - skarciła go Hermiona, nakładając sobie na talerz bułeczki z marmoladą. - Wolałabym, żeby kontynuował to co zaczęła profesorka. Przecież wiecie jak Umbridge może podejść do jego...
- Ja tam się tylko modlę - przerwał Ron, zajadając fasolkę w sosie pomidorowym - żeby nie było już tych przeklętych sklątek... No i ewentualnie żebyśmy nie przerabiali chimer. Nie znoszę ich, tak samo jak pająków. Obyśmy ich w ogóle nie...
- Tak wiemy, Ron - ucięła Ginny z niecierpliwością.
- Swoją drogą, ciekawe kto go tak urządził - powiedział Harry w zamyśleniu, przeżuwając kęs kiełbaski. - Widzieliście te jego siniaki?
- Trudno ich nie zauważyć - mruknął Fred momentalnie poważniejąc.
- Sądząc z jego wyglądu musiał porządnie od kogoś dostać - odezwał się Lee.
- Ależ ty jesteś spostrzegawczy. - prychnął kpiąco George.
- Wszyscy mi to mówią - skwitował chłopak z uśmiechem.
W tej chwili do Wielkiej Sali wleciały sowy jak zwykle niosąc poranną pocztę. Kasztanowłosa w ostatniej chwili odsunęła swój puchar z kawą, w przeciwnym razie płomykówka z pewnością by w nim wylądowała. Gdy już uporała się z odwiązaniem Proroka Codziennego od nóżki sówki, mimowolnie spojrzała na drzwi wejściowe, a jej wzrok zatrzymał się na Draconie Malfoy'u. Chłopak kierował się do swojego stołu. Jak zwykle wyglądał zniewalająco przystojnie. Szedł pewnym, luźnym krokiem. Bił od niego chłód i wyrafinowanie. Mroził wzrokiem tych, którzy odważyli się na niego spojrzeć. W tej chwili jego szare oczy nie wyrażały nic... Ta nieprzenikniona pustka. Wyraz twarzy miał za to bardzo poważny; ściągnięte rysy twarzy świadczyły prawdopodobnie o jego zadumie. Blondyna musiało coś nurtować. Natomiast za nim, niczym wierne psy, kroczyli jego towarzysze: Zabini, Crabbe, Goyle, Parkinson, MaStrong, Carrick, a nawet Nott.
We wszystkich było coś mrocznego i złowrogiego. Cała ta gromadka Ślizgonów patrzyła na swoich rówieśników z wyraźną pogardą i wyższością. Bez wątpienia uważali się za najlepszych w tej szkole. Mogliby chociażby tak twierdzić na podstawie tego, iż wielki Draco Malfoy przebywał wśród nich.
Hermiona ze zdziwieniem zauważała zlęknione spojrzenia innych, posyłane w stronę przedstawicieli Domu Węża. Już nie raz, każdy z nich udowodnił, że cechuje się bezwzględnością. Malfoy zasłynął w tej kategorii najbardziej. Dlatego też z tego względu oraz z powodu wywodzenia się ze szlacheckiego rodu, to on rządził. I tak budził we wszystkich największą grozę. Gryfonka szybko porzuciła te myśli i zerknęła ukradkiem na stół Ślizgonów. Draco siedział między Zabinim a Pansy. Z zaangażowaniem uczestniczył w ich rozmowie. Już od półtora tygodnia nie zaszczycił jej chociażby jednym spojrzeniem. Nie wiedziała czemu ten fakt ją trapił, ale doszła do wniosku, że wolałaby już, żeby jej dokuczono niż ignorowano.
- Hermiono, coś się stało? - na ziemię sprowadził ją zatroskany głos Ginny.
Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że od dobrych, paru minut trzyma w ręce gazetę i obserwuje blondyna. Oblała się rumieńcem. Poczuła się głupio. Nawet w obecności znajomych się zapominała. Samo myślenie o Ślizgonie powinno być już zdecydowanie zakazane, a co dopiero gapienie się na niego...
- Napisali coś w Proroku? - drążyła ruda, mylnie interpretując zachowanie przyjaciółki.
- Nie... Ehm... Chyba że... - zlustrowała szybko wzrokiem pierwszą stronę czasopisma. - Chyba że interesuje cię zakup nowej szaty. Madame Malkin zrobiła obniżki...
Ginny parsknęła śmiechem.
- Nie dzięki, nie skorzystam. Wybaczcie, ale zaraz rozpoczynają się lekcje, a na mnie czeka Tina. Do później - pożegnała się siostra Rona i w towarzystwie niskiej koleżanki Tiny, udała się na lekcje zielarstwa.
- My też już spadamy - powiedział nagle Fred, który dotąd dyskutował z Harrym o qudditchu. Tak więc bliźniacy i Lee odeszli od stołu, zostawiając trójkę przyjaciół samych.
Gdy dokończyli posiłki też wstali i ruszyli na lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami. Nim opuścili jednak zamek, zabrali z dormitoriów płaszcze, czapki i rękawiczki. Idąc w stronę chatki Hagrida, otuleni szczelnie tym co mieli, rozmawiali cicho na temat Umbridge. Czy pojawi się na dzisiejszej lekcji?
Byli zaniepokojeni, tym co pokaże im Hagrid, a także o to jak zareaguje na to reszta klasy, a zwłaszcza Ślizgoni. Nie zauważyli jednak Wielkiego Inkwizytora, kiedy szli ścieżką zasypaną przez śnieg. Natomiast nauczyciel czekał na nich na skraju lasu. Jego wygląd nie dodał im otuchy: całą twarz miał pokrytą fioletowymi siniakami, które wciąż krwawiły. Jakby na dopełnienie złowieszczego wyglądu, olbrzym miał na ramieniu kawał krwistego mięsa.
- Dzisiaj popracujemy tutaj! - zawołał dziarsko do zbliżających się uczniów. - Tu tak nie wieje, zresztą one wolą mrok...*
- Kto woli mrok? - zapytał Nott Crabbe'a i Goyle'a z nutką paniki w głosie, jednak widząc surowy wzrok Malfoya gwałtownie się uspokoił.
- No to jak pewnie się domyślacie, tak se pomyślałem, żebyśmy wyskoczyli do lasu. Spokojna wasza rozczochrana, nic wam nie grozi przy mnie. W końcu to wasz piąty rok i dacie radę. Zobaczymy te stworzonka w naturalnym środowisku. Są to rzadkie bestie, chyba jestem jedyną osobą w całej Brytanii, której udało się je obłaskawić...
- Skąd pewność, że są obłaskawione? - przerwał mu Malfoy złowrogim głosem. Piorunował nauczyciela wzrokiem. Widocznie chciał mu dokuczyć, lecz większość klasy popatrzyła na siebie z przerażeniem.
- Sam się nimi zająłem, więc na pewno są niegroźne.
- W takim razie kto tak panu pokiereszował twarz? - drążył Draco z udawaną uprzejmością.
- Nie twój interes! - warknął. - A teraz zapraszam za mną!
Odwrócił się i wszedł do lasu. Nikt jednak nie ruszył za nim. Harry zerknął na Rona i Hermionę, którzy westchnęli, ale kiwnęli głowami. Więc cała trójka poszła za Hagridem, a za nią reszta klasy. Szli jakieś dziesięć minut, aż dotarli do miejsca, w którym drzewa rosły tak gęsto, że było tak ciemno jak o zmierzchu, a na ziemi nie leżał śnieg. Gajowy położył mięso na ziemi i odwrócił się do klasy. Większość uczniów skradała się ku niemu, od drzewa do drzewa, jakby się spodziewali, że w każdej chwili się coś na nich rzuci.
- No chodźcie! - ponaglił. - Stańcie se w kółeczku, dobra ? One zara wyniuchają to mięso, ale mimo tego zawołam je, żeby...no.
Odwrócił się, wstrząsnął kudłatą głową, żeby włosy nie spadały mu na twarz, i wydał ze siebie dziwny, ostry krzyk podobny do wołania jakiegoś olbrzymiego ptaka. Nikt się nie roześmiał, większość była przerażona. Wszyscy rozglądali się wokół siebie, wypatrując tego czegoś co miało przybyć. Harry jako jeden z nielicznych dostrzegł między cisami parę pustych ślepi, rosnących z każdą chwilą, aż w końcu z ciemności wynurzył się smoczy łeb, potem smocza szyja, a wreszcie cały tułów skrzydlatego konia. Popatrzył przez chwilę na klasę, po czym pochylił łeb i zaczął rozdzierać mięso krowy ostrymi kłami. Zielonooki zaskoczył się, że prawie wszyscy zachowują się tak jakby stworzenie nie przybyło. Prócz niego tylko trzech uczniów wydawało się go widzieć: żylasty Ślizgon stojący tuż za Goyle'em, Malfoy i Neville.
Cała ta trójka śledziła ruchy skrzydlatego konia z nieukrywanym obrzydzeniem i zainteresowaniem.
- Ach! A tu mamy kolejnego! - ucieszył się Hagrid, gdy drugi czarny koń wyłonił się spoza drzew. - A teraz kto je widzi niech podniesie rękę!
Uradowany Harry wykonał polecenie, a w ślad za nim poszła pozostała trójka, choć Malfoy z wyraźną niechęcią.
- Taa wiedziałem, że ty Harry je zobaczysz, ooo Neville też, no i wy tam... W sumie nie ma się co dziwić...
- Co mamy właściwie zobaczyć? - spytał niepewnie Ron nie rozumiejąc tej całej sytuacji. Olbrzym uśmiechnął się tajemniczo i wskazał na kawałki mięsa. Cała klasa wpatrywała się w nie przez kilka sekund, po czym rozległ się zduszony okrzyk Parvati. W końcu kawałki mięsa, które się odrywały i znikały w powietrzu musiały wyglądać zdecydowanie dziwnie.
- Testrale - powiedział z dumą Hagrid, a Hermiona, aż podskoczyła z ekscytacji - Hogwart ma ich tu całe stada. Kto wie...
- One przynoszą nieszczęście! - zawołała Lavender z niepewną miną. - Każdego kto je zobaczy czekają okropne rzeczy. Profesor Trelawney powiedziała, że...
- Nie, nie - przerwał Hagrid chichocząc. - To tylko stare przesądy. Testrale są bardzo mądre i pożyteczne! Te nie mają za wiele roboty, ciągną powozy, albo gdy Dumbledore wybiera się w jakieś podróże to... A tu mamy jeszcze parę!
Dwa kolejne konie wyszły cicho spomiędzy drzew i dołączyły do swoich.
- Kto mi powie czemu jedni je widzą, a drudzy nie?
Hermiona podniosła rękę.
- Tak, Hermiono?
- Testrale mogą zobaczyć tylko ci, którzy widzieli czyjąś śmierć.
- Zgadza się - pochwalił ją z uśmiechem - Dziesięć punktów dla Gryffindoru. Dlatego właśnie...
- Yhm, yhm.
Przybyła profesor Umbridge. Stała kilka stóp od Hermiony, spowita w swoją zieloną pelerynę z podkładką do notowania w ręku. Hagrid, który jeszcze nigdy nie słyszał jej udawanego pokasływania, wpatrywał się z zainteresowaniem w najbliższego testrala, najwidoczniej przekonany, że on wydał ten odgłos.
- YHM, YHM.
- O cholibka, witam! - powiedział nagle, uzmysłowiwszy sobie źródło tego głosu.
- Otrzymał pan notkę, którą rano przesłałam do pańskiej chaty? - zapytała Umbridge donośnym głosem, jakby zwracała się do niezbyt rozgarniętego cudzoziemca. - O tym, że przyjdę na wizytację?
- No jak nie, jak tak - odparł dziarsko. - Dobrze, że pani nas znalazła. Przerabiamy testrale.
- Słucham? - zapytała przykładając do ucha stuloną dłoń. - Co pan mówił ?
- Eee... TESTRALE! - ryknął. - Takie wielkie, skrzydlate konie. Rozumi pani?
I machnął ręką w stronę kupy mięsa. Profesorka uniosła brwi i zaczęła notować, mrucząc sama do siebie:
- ... musi...używać ordynarnego...języka...gestów...
- No więc... Ehm.. - kontynuował Hagrid odwracając się do klasy z taką miną jakby trochę się denerwował. - E... O czym ja to mówiłem?
- Krótka pamięć... - dopowiedziała sobie Inkwizytorka.
Hermiona zaczerwieniła się ze wściekłości. Miała ochotę udusić tą starą ropuchę własnymi rękoma.
- Aha. - mruknął nauczyciel posyłając niepewne spojrzenie notatnikowi. - Tak... Więc skąd mamy to stadko? Zaczeliśmy od samca i pięciu samic. Ten tutaj...
- Czy jest pan świadom - przerwała mu głośno Umbridge - że Ministerstwo Magii sklasyfikowało testrale jako niebezpieczne?
Harry'emu, Ronowi i Hermionie zamarło serce, gdy ich przyjaciel zachichotał.
- Testrale wcale nie są niebezpieczne! No dobra, mogą chapnąć tego, kto je obrazi, ale te skurczybyki...
- Okazuje... oznaki... zadowolenia na myśl o gwałtownych...zachowaniach. - zanotowała.
- Nie! - zaprzeczył Hagrid - Przecież pies też ukąsi jak się go podrażni, no nie? Zgadza się?
Nie uzyskał jednak odpowiedzi, więc mówił dalej. Natomiast Umbridge zaczęła przechadzać się pomiędzy uczniami i jakby na złość zatrzymała się przed Pansy.
- Czy uważasz, że profesor Hagrid mówi językiem dla ciebie zrozumiałym?
Pansy próbowała powstrzymać parsknięcie śmiechem, przez co jej odpowiedź była niespójna
- No bo... On... Mówi tak... Amm... Jakby chrząkał, a my...nic nie wynosimy z tej lekcji.
Nieliczne wolne od siniaków fragmenty twarzy Hagrida pokryły się rumieńcem, ale starał się udowodnić, że tego nie dosłyszał.
- Ee... Jeżeli oswoi się testrale, tak jak stadko, to już nigdy się nie zabłądzi. Mają zadziwiający zmysł orientacji. Trzeba im tylko powiedzieć dokąd się chce udać...
- Pod warunkiem, że zrozumieją - wtrącił Malfoy, a Parkinson dostała ataku śmiechu. Harry mógł przysiąc, że Hermiona zgrzyta zębami ze złości, a z jej nozdrzy i uszu wydobywa się para, która nie ma nic wspólnego z panującym chłodem.
Pani profesor uśmiechnęła się niewinnie, po czym zwróciła się do Neville'a.
- Ty widzisz testrale, Longbottom?
Chłopak kiwnął głową.
- Czyjąś śmierć widziałeś?
- Mojego...dziadka.
- A co o nich myślisz? - zapytała, machnąwszy ręką w stronę koni.
- Eee...- bąknął Gryfon - No... One..są w porządku.
- Uczniowie są zbyt onieśmieleni...żeby przyznać, że..się boją - mruczała Umbridge, skrobiąc w notatniku.
- Nie! - zaprzeczył Neville.- Ja się nie boję!
- Dobrze już dobrze - odpowiedziała klepiąc go po ramieniu - No więc, panie Hagridzie - odwróciła się do niego, znowu mówiąc bardzo powoli i nienaturalnie głośno - myślę, że dowiedziałam się już dosyć dużo, aby wyrobić sobie opinię. Otrzyma pan - udała, że chwyta coś w powietrzu - wyniki tej wizytacji - wskazała na swoje notatki - w ciągu dziesięciu dni - podniosła obie ręce i pokazała dziesięć grubych palców.
A potem z bardzo ropuszym uśmiechem pod zielonym kapeluszem, opuściła ich pozostawiając Pansy skręcającą się ze śmiechu, Dracona z wrednym uśmiechem triumfu, Hermionę trzęsącą się z furii i Neville'a bardzo zmieszanego.
- Ohydna, kłamliwa, pokręcona, stara gargulica! - wybuchnęła Hermiona, gdy pół godziny później wracali do zamku. - Rozumiecie, do czego ona zmierza? Wyłazi z niej to uprzedzenie do mieszańców.. Próbuje zrobić z Hagrida jakiegoś skretyniałego trolla, tylko dlatego, że jego matka była olbrzymką! To niesprawiedliwe, to nie była zła lekcja, gdyby znowu pokazał nam sklątki tylno wybuchowe, no ale testrale są fajne!
- Podobno są niebezpieczne. - zauważył ponuro Ron.
- Och! - żachnęła się. - On je obłaskawił! Faktycznie, to tak jak oswoić wilczura, ale poza tym one nic nie zrobiły! Myślę, że Grubbly-Plank nie pokazywałaby ich nam przed poziomem owutemów.
- Mnie zaskoczyło, że aż tyle osób je widziało - wtrącił rudzielec. - Cztery osoby na jedną klasę...
- Tak, Weasley, właśnie się nad czymś zastanawialiśmy - odezwał się za ich plecami kpiący głos. Dopiero teraz zorientowali się, że Malfoy, Crabbe, Goyle i Parkinson idą tuż za nimi, bo ich kroki tłumił śnieg. - Jak myślisz, czy gdybyś był świadkiem, jak ktoś odwala kitę, to lepiej byś widział kafla?
I rycząc ze śmiechu, wyprzedzili ich.
- Ofiary losu - mruknęła Pansy przechodząc obok Hermiony.
Dolała jednak oliwy do ognia, gdyż panna Granger jak była zdenerwowana, teraz wpadła w całkowity amok. Jakim prawem ta pusta żmija śmie tak do nich mówić ?! Jakim prawem sądzi, że jest lepsza i jakim prawem ośmieszyła Hagrida na oczach Umbridge i całej klasy?! Do tego ten zapatrzony w siebie, arystokratyczny, rozpieszczony dupek! W tej chwili miała już dość wszystkiego, chcąc dać jakoś upust swoim emocjom, podeszła pewnie do Pansy i ciągnąc za rękę odwróciła zdziwioną Ślizgonkę do siebie. Stały teraz twarzą w twarz. Harry i Ron, zarówno jak Malfoy z Crabb'em i Goylem przystanęli raptownie patrząc z lekkim strachem na kasztanowłosą. Otóż owa Gryfonka była cała czerwona ze złości, jej oczy wprost ciskały pioruny, a ręce niebezpiecznie zacisnęła w pięści. Sama Parkinson miała ochotę uciec od tej nieobliczalnej dziewczyny.
- Możesz mi powiedzieć, idiotko, czemu powtarzasz bezmyślnie słowa swoich pożal się Boże kolegów?! Czy jesteś na tyle pusta i durna, żeby nie mieć własnego zdania?! Wiesz co to znaczy być ofiarą losu? Swoją drogą, sama nią jesteś, bez przerwy wykazujesz syndromy nie tylko pustej lali, ale także ofiary! I powiedz mi, nie masz własnego życia?! Jeżeli nie, to zajmij się sobą zamiast niszczyć posadę biednemu Hagridowi! Uważaj bo ja ci zaraz powiem, co myślę o twoim cieniutkim głosiku, a zwłaszcza o twoim poziomie inteligencji... Ty... Ty pusta, zarozumiała, dziewczyno!
Może i Hermiona zaczęła głośno, ale skończyła krzycząc. Ci nieliczni, którzy wracali do zamku za Gryfonami i Ślizgonami, przystanęli w miejscu w celu usłyszenia kłótni. Pansy za to stała jak skonfundowana. Słowa orzechowookiej były tak bardzo przesiąknięte jadem, że Ślizgonka była w stanie głębokiego szoku i nawet chyba nie zrozumiała sensu tej wypowiedzi, bo na jej twarzy malowało się niezrozumienie. Z kolei Harry oraz Ron patrzyli na swoją przyjaciółkę z wyraźną dumą. Rudzielec posłał wszystkim gapiom spojrzenie mówiące: ,,Lepiej niech nikt nie zadziera z naszą Mioną". A Malfoy ? Cóż, on natomiast myślał, że Granger rzuci się na jego koleżankę. Widział ją tak wyprowadzoną z równowagi tylko w trzeciej klasie, podczas gdy dała mu w twarz. Zaimponowała mu ta bojowa postawa. Gryfonka wyglądała zawsze na nieśmiałą i skrytą, ale z pewnością miała temperament. Do tego w jej słowach było trochę racji. Parkinson faktycznie czasami była opóźniona... Zaraz, zaraz. Co on właściwie robił? Przyznawał rację Granger? Taka szlama nie miała prawa do zwracania uwagi Ślizgonom, jego Ślizgonom i to jeszcze w tak szyderczy sposób. Do tego Pasny wydawała się być nieźle zastraszona. Zastraszona słowami Granger? To było śmieszne. Jeżeli ktoś był tu zdolny do zastraszania, to jedynie on. Trzeba było uświadomić przyjaciółce Pottusia, że nie ma tu ona żadnego prawa głosu, a już szczególnie prawa do tego, aby obrażać w tak jawny sposób jego znajomych. On mógł to robić ponieważ był z wyższej rangi, ale taka szlama? Z drugiej strony musiał pokazać, że między nimi nie ma już żadnej nici porozumienia. W przypływie wściekłości wiedział, że musi ją zranić i pokazać, gdzie jest jej prawdziwe miejsce. Dlatego też, gdy słynne trio ich wymijało, on tym razem złapał kasztanowłosą za rękę, zmuszając żeby stanęła przed nim. To była ich pierwsza konfrontacja od tamtego spotkania na Wieży Astronomicznej. I znów. Lód trafił na ogień, wąż na lwa, zielień na czerwień. Ale teraz obydwoje wiedzieli, że wymiana zdań, która zaraz nastąpi między nimi, będzie niosła za sobą wiele złego. Harry i Ron jak na komendę, zawrócili i stanęli po bokach przyjaciółki.
- Spadaj Malfoy póki...- zaczął ozięble Harry, lecz nie dane mu było skończyć. Draco nawet na niego nie zerknął, wzrok utkwiony miał w Hermionie. To puste, nic nie wyrażające spojrzenie i ten sztucznie spokojny głos.
- Posłuchaj mnie uważnie, Granger, bo nie mam zamiaru się powtarzać. Zakoduj sobie w głowie, że jesteś nic nie znaczącym śmieciem, zwykłą szlamą, wybrykiem natury wśród świata czarodziejów. Nie powinnaś w ogóle istnieć, a jeżeli już na coś zasługujesz to jedynie na tępienie. Do tej pory byłem wobec ciebie ulgowy, ale widzę, że pozwalasz sobie na za dużo. Więc słuchaj, jeżeli jeszcze kiedykolwiek obrazisz kogoś z moich znajomych to zemszczę się na tobie stokroć bardziej, a uwierz mi, umiem doprowadzić ciebie do załamania nerwowego. Radzę ci spierdalać i zostawić w spokoju czarodziejów czystej krwi.
Co w tej chwili czuł ? Nic, chciał sprawić by cierpiała, by zrozumiała, że nie powinni nigdy ze sobą rozmawiać. Inne uczucia zepchnął na dalszy plan. Zawsze był dobry w dręczeniu ludzi, doskonale mógł wczuć się w czyjeś położenie i odkryć słabość drugiej osoby.
- Ty...parszywa szumowino! - wyszeptał Ron z płonącymi uszami.
Harry wyciągnął różdżkę, lecz Hermiona powstrzymała go, chwytając za dłoń. Wzrok miała cały czas utkwiony w Ślizgonie.
- Nie warto, Harry, naprawdę nie warto. Sam widzisz jak niektórzy upadli nisko. - przerzuciła wzrok na Pansy, po czym zdecydowanie się odwróciła i pociągnęła za sobą dwójkę przyjaciół, którzy teraz najbardziej na świecie pragnęli cisnąć w Malfoya Avadą i słuchać jego krzyków bólu z chorą satysfakcją. Nienawidzili go z całych sił. Nienawidzili go za to, że im dokuczał przez pięć lat. Nienawidzili go za to, że uważał się za kogoś lepszego. Nienawidzili go za to, że wszystkich tępił i się wywyższał. Nienawidzili go za to, że był po stronie Voldemorta. Nienawidzili go za to, że tyle razy musieli słuchać docinków na temat swoich rodzin. Nienawidzili go za brak dobrego zachowania i za arogancję. I wreszcie nienawidzili go za jego uprzedzenie do mugolaków, a w tym przypadku Bogu ducha winnej Hermiony. Kasztanowłosa sama nie wiedziała jakim cudem zachowała tak twardą postawę. Jego słowa...raniły ją, niczym sztylety wbijane w serce. Miała ochotę mu przerwać i krzyknąć, że jej pochodzenie nie ma znaczenia. Bo nie miało. Nie miało dla niej, ale dla niego czysta krew była nade wszystko. Nigdy nie czuła się gorzej z powodu tego, iż urodziła się w świecie mugoli. Nawet się cieszyła, znała tyle przydatnych rzeczy. W wieku jedenastu lat poznała świat na nowo. To była prawdziwa magia. Nigdy nie czuła się gorsza, inna..aż do teraz. Malfoy nie tylko powiedział jej, że jest nikim, ale także wmówił jej, że nie powinna się urodzić... Po tym jak ją uratował, po tych wszystkich rozmowach i wspólnej pracy, ona była nikim. Skreślił ją na całej linii. Była taka naiwna. W głowie Gryfonki nadal brzmiały jego słowa... To był cios poniżej pasa i on dobrze o tym wiedział. Na szczęście dziewczyna zaliczała się do tych osób, które najpierw muszą przetworzyć informację, a potem dopiero rozpaczają. I teraz właśnie nadeszła chwila rozpaczy. Próbowała uparcie powstrzymać łzy, cisnące się do oczu, ale nie była w stanie... Znikła wszelka nadzieja, już o nic się nie łudziła; nienawidziła go.
Harry pierwszy się ocknął z zadumy i zdał sobie sprawę, że są już w środku zamku.
- Gdzie idziemy? Mamy teraz godzinną przerwę... - zaczął, ale Ron, który nadal był rozjuszony do granic możliwości burknął tylko:
- Do Pokoju Wspólnego.
Tak więc, udali się na wyższe piętra. Będąc na czwartym Hermiona wydusiła, że chce iść do biblioteki. Marzyła, aby zaszyć się w jakimś kącie i tam przezwyciężyć swój smutek i żal. Przyjaciele wyczuwając, że jej głos się załamuje, natychmiastowo na nią spojrzeli. Byli tak wkurzeni na Ślizgona, że nawet nie zauważyli w jakim stanie jest Gryfonka. A jej oczy w tej chwili były pełne łez, których nawet nie próbowała ukryć.
- Miona... - szepnął miękko Harry, nie chcąc, żeby dziewczyna płakała z takiego powodu.
- Przecież wiesz - wszedł mu w słowo rudzielec - że ten palant nie miał racji...
- Wiem - wydusiła ze siebie - ale... i tak muszę... iść do biblioteki.
- W takim razie pójdziemy razem. - zapewnił brązowowłosy, po czym ujął jej dłoń, w celu dodania otuchy.
Nie miała siły, aby zaprzeczyć. Dlatego też trójka przyjaciół usiadła w najdalszym kącie czytelni trwając w zupełnej ciszy. Słowa były zbędne. Hermiona czuła wsparcie swoich przyjaciół, siedzieli w tym wszystkim we trójkę, więc szybko się opanowała. Pomogły jej w tym też ,, Dzieje Hogwartu ". Czytając ulubioną książkę, uspokoiła się.
Przed nią jeszcze wiele bezsennych nocy, wiele wylanych łez... Jednego była pewna: Draco Malfoy powrócił, a ona nie chciała i nie będzie miała nic z nim wspólnego.
Po godzinie ruszyli na zaklęcia w lepszych humorach, lecz nadal z przemożną chęcią mordu Ślizgona.
***
Draco Malfoy wszedł do Pokoju Wspólnego z dumnie uniesioną głową, a za nim wkroczyli jego nieodłączni towarzysze: Blaise, Vincent, Gregory oraz Pansy. Z ich przybyciem dało wyczuć się coś tak złowrogiego i majestatycznego, że wszyscy obecni raptem umilkli i wlepili wzrok w Malfoya. Wydawać by się mogło, że emanuje od niego jakaś negatywna energia. Draco jak to miał w zwyczaju, nie zwrócił najmniejszej uwagi za zlęknione jak i pożądliwe spojrzenia. Podszedł do szklanego barku i z krzywym uśmiechem na twarzy wyjął Ognistą Whisky. Piątka Ślizgonów rozsiadła się wygodnie w fotelach z zielonym obiciem, a wkrótce potem przysiadł się do nich Nott, Carrick i MaStrong. Każdy z nich wesoło upijał bursztynowy napój z pucharu.
- Słyszeliście dziś jak Draco zmieszał z błotem tą szlamę Granger? - zagadnęła Pansy tak głośno, że prawie cały pokój ją usłyszał - Stanął w mojej obronie - dodała dumnie i przy okazji posłała prowokujące spojrzenie grupce koleżanek.
Draco, który właśnie pił kolejny łyk wisky, omal się nie zakrztusił. Przecież nie stanął w jej obronie, tylko udowodnił Granger swoją rację. Zresztą, mniejsza o to. Nie chciał przerywać Parkinson, musiał rozwiać wszelkie wątpliwości odnośnie incydentu podczas meczu.
- Doprawdy ? - spytał Nott sceptycznym głosem wlepiając wzrok w Malfoya. Teodor jako jedyny, po cichu twierdził, że arystokratę łączy coś bliższego z Granger. - Draco może opowiesz nam o swoich relacjach z tą brudną dziewczyną. Ostatnim razem, gdy cię z nią widzieliśmy, nie kwapiłeś się do przykrych słówek. Atmosfera w jednej sekundzie stała się napięta.
- Słucham? Chyba coś źle zrozumiałem, Nott - powiedział blondyn, uśmiechając się perfidnie. Każdy Ślizgon wiedział, iż Malfoy nie jest rad z sytuacji na meczu. Starał się, aby o niej zapomniano, a tymczasem Nott bez przerwy o niej przypominał. Dracona zaczynało to powoli denerwować. Ten palant co chwila budził we wszystkich wątpliwości, szargając przy tym jego opinię.
- Dobrze zrozumiałeś, Smoku. Podczas meczu patrzyliście na siebie z takim uczuciem, że...
- Zamknij się, Nott - powiedział groźnie Blaise.- Tylko ty tak to odebrałeś, a wszyscy inni...
- A wszyscy inni boją się mu o tym powiedzieć! - dopowiedział Teodor, robiąc się czerwony na twarzy.
Draco zaśmiał się bez krzty wesołości, po czym momentalnie wstał i popatrzył na Ślizgona z góry.
- Twierdzisz, że wszyscy Ślizgoni boją się mi powiedzieć, że coś mnie łączy z tą przebrzydłą szlamą...
- Daj spokój, Draco. Na pewno nie wszyscy - zapewnił jakiś mulat z końca pomieszczenia. Malfoy zignorował jego wypowiedź, a wzrok nadal miał utkwiony w szatynie.
- Tak... To znaczy... Tak to wyglądało, że... - plątał się chłopak. Arystokrata sprawiał teraz wrażenie wyjątkowo niebezpiecznego, a jego szare oczy lśniły jakimś blaskiem.
- Wstań jak do mnie mówisz.
Nott podniósł się, wyraźnie blednąc.
- Chcesz mnie oczernić w ten sposób? Snujesz jakieś niestworzone historie i próbujesz mi coś wmówić? Myślisz, że komuś zaimponujesz, jak się mi postawisz ? Znowu wychodzi twoja bezmyślność - powiedział to cicho, po czym dodał głośniej :
- Dla waszej wiadomości, nie łączy mnie nic z tą szlamą... Jeżeli ktoś ma wątpliwości to w tej chwili może, a nawet musi się ich wyzbyć. Granger nie różni się niczym od Bliznowatego bądź Wieprzleja. A dobrze wiecie, że tym Gryfonom należy się wyłącznie brak szacunku, chyba każdy wie dlaczego. A teraz Nott...
Wszyscy wstrzymali oddechy. Nic nie wskazywało na to, co Malfoy zrobił. A właśnie, w jednej chwili, przywalił z całej siły szatynowi tak mocno, że spadł na ziemię. Nikt jednak się nie ruszył, aby przyjść z pomocą krwawiącemu Ślizgonowi.
- Czy ktoś ma jeszcze jakiś problem lub wątpliwości? Chętnie pomogę się wam ich wyzbyć - mówiąc to nawet się sztucznie uśmiechnął. Każdy był zdumiony, iż chłopak tak świetnie maskował swoje emocje, zachowując ciągle niczym niezmącony spokój.
- Tak myślałem - mruknął, gdy nikt się nie odezwał. Sięgnął niespodziewanie po butelkę, leżącą na stoliku, jednym łykiem opróżnił resztki jej zawartości, a następnie rzucił nią w leżącego Notta. Nieliczne kawałki szkła wbiły się w jego rękę, rozpryskując się przy okazji na wszystkie strony.
- Blaise. - powiedział cicho Draco, po czym ruszył do wyjścia z Domu Węża. Za nim posłusznie wyszedł Zabini, a mijając Teodora, kopnął go w brzuch.
Gdy wyszli napięcie gwałtownie opadło. Nadal nikt nie odważył się pomóc Nott'owi. Przez niego wszyscy mogli dostać nauczkę od arystokraty. W rzeczywistości prawda była taka, że tylko nieliczni wierzyli w dobre relacje Smok-szlama.
Draco i Blaise wyszli wściekle na korytarz.
- Mogłem to już wcześniej załatwić.
- I tak dobrze to rozegrałeś, Smoku - pochwalił go Zabini, w duchu zadowolony z tego, że Malfoy nie udaje przed nim opanowanego. - Ja na twoim miejscu już dawno bym wyrąbał temu Nott'owi. Facet ewidentnie chce wszystkich do ciebie zniechęcić, a potem zająć twoje miejsce. Bez przerwy na ciebie nagaduje.
- Wali mnie, co o mnie myśli. Ważniejsze, co o mnie mówi.
- A propos, słyszałem jak dogadałeś tej Granger. Astoria mi wspominała, że wracała zapłakana do zamku.
- Naprawdę? - zdziwił się. - W ogóle nie zareagowała jak jej wygarnąłem. Myślałem przez chwilę, że naprawdę jest taka pewna siebie.
- Proszę cię, ona wie, gdzie jest jej miejsce i w rzeczywistości udaje twardzielkę. Chce się wszystkim przypodobać, ale i tak nie zmieni swojej natury. Zresztą nieważne, teraz to się najbardziej cieszę, że Pottera wywalili z drużyny...
Ale Draco już go nie słuchał. Dopiero teraz dotarło do niego to, co zrobił. Ona płakała. Przez niego. Przez niego cierpiała, a on ostatnio ciągle starał się, żeby nikt jej nie skrzywdził. Teraz też zwracał na to dużą uwagę. Czemu ta myśl go tak gnębiła? Z drugiej strony, musiał jej udowodnić, że między nimi wszystko skończone. Musiał to zrobić, niestety w bolesny sposób. Szybko się opamiętał. Nie mógł się zadręczać z powodu dokuczenia szlamie. Nagle przypomniał sobie o tym diabelskim zakładzie. Problem tkwił w tym, że już dłużej nie mógł odwlekać i musiał spełnić swoją obietnicę. Pokazać, że jest romantyczny... Tylko jak to zrobić, po tym jak dziś tak ją zranił? Granger pewnie teraz na nowo go nienawidzi. Postanowił, że poczeka parę tygodni aż emocje opadną, a wtedy z ciężkim sercem zacznie działać.
- Hej! Czy ty mnie, do cholery, słuchasz? - zdenerwował się Blaise. Już dobre, parę minut nawijał o qudditchu, a tu zero reakcji ze strony jego rozmówcy. Zresztą nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni był ignorowany przez Dracona.
- Jasne, Diable - zapewnił blondyn.
- Tak? To co mówiłem?
- Mówiłeś, że koniecznie musimy się czegoś napić. I wiesz co? Zgadzam się. Chodź, urywamy się do Hogsmeade.
- Wprawdzie mówiłem zupełnie co innego, ale w każdym razie jestem za twoim pomysłem.
Wróćmy więc, zatem do obecnego czasu. Wraz ze wschodem bladego słońca nastał dziesiąty grudnia. Niedziela. Idealna zimowa pogoda. Białego puchu zdecydowanie przybyło przez ten miesiąc. Mróz był naprawdę siarczysty. Tak się złożyło, że po obiedzie trójka naszych bohaterów spacerowała po błoniach w towarzystwie Ginny, Luny i Neville'a. Dzielnie brnęli przez zaspy, rozkoszując się krajobrazem uśpionej natury. Rzeczywiście wszystko wyglądało bajecznie: Hogwart cały pokryty śniegiem na tle wysokich gór, drewniana chatka Hagrida, która kusiła domowym ciepłem, zamarznięte jezioro, nieosiągalny Zakazany Las. Szczególnie w tej porze roku dało się wyczuć tą niezwykłą magię.
Ron właśnie skarżył się na obowiązki prefekta, które stały się coraz bardziej uciążliwe ze względu na zbliżające się Boże Narodzenie.
- Dacie wiarę? Nadzorowaliśmy pół dnia te całe dekoracje! Brzmi niewinnie, co? Ale spróbuj powiesić łańcuch ze świecidełkami kiedy Irytek złapie za drugi koniec i próbuje cię nim oplątać!
- Toż to skandal. - mruknęła Ginny z irytacją.
- Tak ! Śmiej się - burknął Ron. - Przecież nie musiałaś przez cały tydzień ganiać za tymi smarkaczami z drugich klas i pilnować, aby nie wyszli na pole ze względu na panujący mróz ! To bezczelne, małe pędraki. My na pewno nie byliśmy tacy chamscy w ich wieku ! Zero szacunku dla prefektów.
- Ron, pamiętasz jak w drugiej klasie zabrałeś Percy'emu odznakę i wrzuciłeś do krowiego nawozu ? - spytał Harry z łobuzerskim uśmiechem.
Rudzielec nieco się zmieszał.
- To była całkiem inna sytuacja, Harry. - zaczął tłumaczyć - Percy się strasznie rządził, a poza tym Fred i George mnie namówili. Zresztą tu chodzi o coś więcej... Na przykład ten Filch. On ma obsesję ! Patrolowaliśmy w piątek korytarze, a ten co chwilę nas sprawdzał, jakby nie wiem czego się spodziewał...
- Wszyscy mówią, że Filch podejrzewa, że świąteczny nastrój może ,, sprzyjać epidemii pojedynków czarodziejów ". Podobno wykłócał się o to z McGonagall. - poinformował ich Neville.
- Tak, z pewnością ! Ten to na sto Merlinów ma krowi placek zamiast mózgu. -fuknął wściekle Ron.
- Dałbyś już spokój. Wiem, że wiecznie marudzisz, ale bierz przykład z Hermiony. Ona przynajmniej nie robi wyrzutów całemu światu.
- Ależ Gin, mi też nie jest łatwo. Byłam tak zajęta, że przestałam dziergać czapeczki dla skrzatów! Te wszystkie biedne istotki będą musiały zostać tu na Boże Narodzenie, bo nie mam dla nich dość czapeczek!
Ginny nie wiedziała, co ma powiedzieć. Hermiona powiedziała to z takim przejęciem, że omal się nie rozpłakała, więc ruda poklepała ją pokrzepiająco po ramieniu, zapewniając, że reszta skrzatów jakoś da radę. Harry nie odważył się nikomu zdradzić, że wszystkie czapeczki zbiera Zgredek...
- To pół biedy, Hermiono - odezwała się Luna, która dotąd obserwowała ich tylko ogromnymi oczyma - Pomyśl dopiero co muszą przeżywać nargle ! Te małe stworzonka pewnie zamarzły w Zakazanym Lesie. Może większość zdążyła ukryć się w jemiołach, ale...
- Luna, one nie istnieją. - powiedziała kasztanowłosa, wznosząc oczy ku niebu.
- Oczywiście, że istnieją !
- To... Gdzie jedziecie na święta ? - Neville umyślnie zmienił temat.
- Ach, wracamy do Nory. - odpowiedziała pośpiesznie Ginny.
Harry wyraźnie zmarkotniał. Nie chciało mu się myśleć o świętach. Po raz pierwszy w swojej karierze szkolnej wolałby spędzić święta poza Hogwartem. Pozbawiony możliwości grania w quddicha, dręczony niepokojem o Hagrida, któremu groził okres warunkowy, stracił serce dla tego miejsca. Spotkania GD podtrzymywały go na duchu, ale je też trzeba było przerwać, gdyż członkowie grupy wracali do swoich rodzin. Hermiona wybierała się z rodzicami na narty, co bardzo bawiło Rona, który dopiero teraz dowiedział się, że mugole przywiązują sobie do nóg wąskie kawałki drewna i ześlizgują się z wysokich gór. Harry do tej pory był nieco zazdrosny, o to, że Ron wraca do Nory, lecz jego wątpliwości szybko się rozwiały.
- Mhm, wracamy z Harrym. - przytaknął rudzielec.
- Ze mną ?
- Tak ! Nie mówiłem ci ? Mama parę tygodni temu napisała żebym cię zaprosił.
- Masz wyczucie czasu. - mruknęła ruda z dezaprobatą, a Hermiona wymownie spojrzała w niebo.
Brązowowłosy poczuł nagły przypływ otuchy, cudownie było pomyśleć o czasie spędzonym w Norze, ale co ze Syriuszem ? Czuł lekkie wyrzuty sumienia, że nie będzie mógł spędzić tego wolnego czasu wraz ze swoim ojcem chrzestnym.
Wieczorem Hermiona, Harry i Ron przybyli wcześniej niż inni do Pokoju Życzeń na ostatnie przed świętami spotkanie GD. Jakie wielkie było ich zdziwienie, gdy zapłonęły lampy. Zgredek sam udekorował pokój na Boże Narodzenie, bo któżby inny pozawieszałby u sufitu setkę złotych bombek z obrazkami przedstawiającymi twarz Harry'ego i napisami: Wesołych Harry'ch Świąt. Zanosząc się śmiechem, zaczęli ściągać te śmieszne napisy, odstawili właśnie ostatnią bombkę, gdy w drzwiach pojawiła się Luna ze swoją rozmarzoną miną.
- Cześć. - przywitała ich zdawkowo, rozglądając się po resztkach dekoracji - To wy je porozwieszaliście ?
- Nie, Zgredek, domowy skrzat. - wyjaśnił Ron.
- Jemioła. - powiedziała rozmarzonym głosem wskazując na kiść białych jagód, tuż nad głową Harry'ego, który natychmiast spod niej odskoczył - Masz rację - dodała z powagą, mylnie odczytując zachowanie chłopaka - Zawsze jest w nich mnóstwo nargli.*
Hermiona westchnęła głęboko, po czym pobiegła przywitać się z Amelią, Ginny, Angeliną, Katie i Alicją.
- Co to są te nargle? - spytał cicho Ron, podchodząc do Harry'ego.
- Bo ja wiem, trzeba się spytać Miony.
- Wiemy już kto cię zastąpi, Harry. - powiedziała Angelnia stając obok nich i rzucając swój płaszcz w ciemny kąt.
- Kto ? - zapytał zielonooki siląc się na obojętny ton.
- Ginny Weasley.
- Co ? Moja siostra ?! Ona umie w to grać ?
- Jasne, jest świetna. Oczywiście, nie tak świetna jak ty Harry, ale to zawsze coś. A jeżeli chodzi o pałkarzów to mamy Andrewa Kirke i Jacka Slopera. Nie są najlepsi, ale w porównaniu z tamtą bandą... Po chwili cały pokój się zapełnił, a Harry nie widział już pełnych wyrzutu spojrzeń Angeliny.
- Pomyślałem, że dziś powinniśmy wszystko powtórzyć, co do tej pory robiliśmy, bo to nasze ostatnie spotkanie przed świętami i nie ma sensu zaczynać czegoś nowego przed tygodniową przerwą. - powiadomił wszystkich, gdy zapadła cisza.
- Nie będziemy robić nic nowego ? - zapytał Zachariasz Smith - Gdybym wiedział to bym nie przychodził...
- Ubolewam, więc nad tym, że nie zostałeś osobiście poinformowany. - zakpił głośno Fred, a parę osób zachichotało.
- Możemy ćwiczyć parami - kontynuował - Zacznijmy od zaklęcia spowalniającego, wystarczy dziesięć minut, a potem weźmiemy poduszki i poćwiczymy zaklęcia oszałamiające.
Posłusznie podzielili się na pary. Harry jak zwykle przechadzał się między wszystkimi, udzielając porad. Ron ćwiczył z Neville'em, a Hermiona z Amelią.
- Dawno nie rozmawiałyśmy. - zauważyła Krukonka, uśmiechając się ciepło.
- Faktycznie, miałam teraz masę roboty.
- Ja też ! Zapisałam się na zajęcia dydaktyczne z...
- Dziewczyny ćwiczcie lepiej. - syknął Ron, który stał obok.
Rzeczywiście cały pokój wypełniały okrzyki ,, Impendimento ", więc dwie koleżanki też zaczęły na zmianę wypowiadać zaklęcie. Każdy trafiony czarem zamierał na minutę lub dwie, a w tym czasie ich partnerzy przyglądali się bezczynnie innym parom, po czym działanie zaklęcia ustępowało i następowała zmiana ról. Po jakimś czasie zaczęli ćwiczyć zaklęcia oszałamiające z użyciem poduszek. W pokoju było za mało miejsca dla wszystkich, więc podzielili się na dwie grupy; jedna obserwowała drugą, po czym się zamieniali. Hermiona zaliczała się do tej drugiej, więc stała oparta o ścianę i beztrosko gawędziła z Amelią na temat świąt. Po chwili podszedł do nich Dominic, który czekał także na swoją kolejkę.
- Cześć wam. - powiedział serdecznie - O czym tak rozmawiacie, miłe panie ?
- O Bożym Narodzeniu. - odparła Amelia z szerokim uśmiechem.
Kasztanowłosa poczuła małe wyrzuty sumienia Od miesiąca zbywała Krukona. Była tak przejęta Malfoy'em i miała tyle na głowie, że kompletnie przestała zwracać na niego uwagę. Teraz zauważyła, że powinna mu to jakoś wynagrodzić i pokazać, że go lubi.
- A ty wracasz na święta, Dominic ? - spytała przyglądając mu się życzliwie.
- Jasne, Miona. Jedziemy z rodzicami na Alaskę. Mamy tam rodzinę.
- Och to wspaniale ! - powiedziała z zapałem, po czym spytała niepewnie - Jesteś z mugolskiej rodziny, czy...
- Zwariowałaś ? - oburzył się. Dwie dziewczyny spojrzały na niego zaskoczone. Przed chwilą był taki wesoły, a to pytanie całkiem go rozzłościło. Czyżby nie tolerował mugolów ? Brunet zreflektował się od razu i na jego twarzy znów zagościł uśmiech.
- Wybaczcie... Jestem czarodziejem czystej krwi, ale oczywiście nie mam nic przeciwko mugolom - wytłumaczył szybko.
- Aha...- skomentowała Gryfonka i nie wiedząc co więcej powiedzieć, mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem.
- Ja też osobiście nic do nich nie mam. Moja babka była mugolką...
- zaczęła Amelia, ale przerwała, gdyż Harry właśnie zażądał zmianę grupy. Brązowowłosy obserwował poczynania swoich rówieśników z narastającą dumą. Co prawda, Neville oszołomił Padmę Patil, a nie Deana Thomasa, w którego celował, ale i tak trafił o wiele bliżej niż zwykle, a reszta zrobiła duże postępy. Po niecałej godzinie zajęcia dobiegły końca.
- Wychodzi wam coraz lepiej. - pochwalił zielonooki z zadowoloną miną - Kiedy wrócimy tu po feriach, zabierzemy się za coś trudniejszego... Może nawet patronusa.
Powitali tą zapowiedź z entuzjazmem i zaczęli opuszczać pokój jak zwykle po dwie osoby. Ginny, która właśnie opuszczała pomieszczenie z Michaelem, uśmiechnęła się promiennie do Hermiony. Amelia i Dominic wychodząc także pomachali Gryfonce na pożegnanie. Orzechowooka zauważając ociąganie Harry'ego i jego ukradkowe spojrzenia ku Cho, pociągnęła Rona za rękę i już po chwili szli ostrożnie korytarzem.
- Nie czekamy na Harry'ego ? - zdziwił się Weasley.
- Nie. Myślę, że chciał porozmawiać z Cho...
- Mógł porozmawiać przy nas.
- Serio, Ron ? Ty nic nie rozumiesz.
- Czego znowu nie rozumiem ?
- Harry od dawna podoba się jej, a ona jemu. - powiedziała to takim tonem, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Podała hasło Grubej Damie i przeszła przez dziurę w portrecie. Ron poszedł w jej ślady i już po chwili siedzieli w Pokoju Wspólnym w fotelach przed kominkiem.
- Widzę, że Chang przystawia się do Harry'ego jak nagle zrobiło się o nim głośno...
- Ronald, ty naprawdę nie wiesz jak ona się czuje?
- Nie - odpowiedział wyraźnie zniecierpliwiony
- Po pierwsze, czuje się załamana z powodu śmierci Cedrika. Po drugie, czuje się zakłopotana, bo lubiła Cedrika, a teraz lubi Harry'ego i nie potrafi odpowiedzieć sobie na pytanie kogo bardziej. Po trzecie, czuje się winna, bo zakochała się się w Harry'm, a to jest obrazą pamięci Cedrika, a poza tym martwi się co powiedzą inni, jak zobaczą, że zacznie z nimi chodzić
Czuje się też nieswojo, bo Harry był przy śmierci, Cedrika, a i ostatnio fatalnie lata na miotle, przez co mogą ją wyrzucić z drużyny Krukonów.
Po tym przemówieniu zapadło głuche milczenie, po czym Ron zauważył :
- To niemożliwe. Ta Cho by już dawno zwariowała, gdyby czuła tyle naraz.
- Ron, twoja wrażliwość mieści się w łyżeczce od herbaty - *warknęła, po czym dodała spokojniej:
- Rozmawiałam dziś na ten temat z Luną i Gin, a potem jeszcze z Amelią. Nie trzeba zresztą być specjalnym obserwatorem żeby to widzieć. Cho ciągle chodzi przybita. - westchnęła na podsumowanie tej rozmowy i wstała.
- Idę do dormitorium odrobić zadanie z runów. W tym hałasie nigdy się nie skupię - powiedziała i spojrzała z wyrzutem na bliźniaków, którzy po raz kolejny prezentowali swój wynalazek - Pamiętaj, że o dwudziestejdrugiej mamy dyżur.
- Wiem - burknął chłopak z żałosną miną. - Ja zaczekam na Harry'ego. Jestem ciekaw, jak przebiegła ta jego ,,rozmowa" z Cho.
***
- Nie, Ron! Nie ma mowy...
- Hermiono...
- Nie! Czyś ty do reszty...
- Ale zrozum...
- Nie, to ty zrozum. Po obiedzie, nim wyszliśmy na dwór pytałam się ciebie, czy odrobiłeś prace domowe. Zapewniłeś, że tak, a teraz po dziesiątej wyskakujesz mi z tekstem: ,, Miona, pomożesz mi w zadaniu z transmutacji? ".
- Jak nie oddam tego McGonagall, to da mi szlaban...
- Może wtedy staniesz się bardziej odpowiedzialny ! SUMY Ron. Mówi ci to coś?
- Daj spokój z sumami... Słuchaj za dziesięć dni wolne, a mi umknęło..
Szli właśnie korytarzem na piątym piętrze pełniąc wartę. Tak się niefortunnie złożyło, że Ron poprosił Hermionę, aby odrobiła mu zadanie, niestety nie przewidział jej reakcji.
- Gdzie ty idziesz? - zawołał zbity z tropu, kiedy kasztanowłosa minęła go ze wściekłym wyrazem twarzy i ruszyła ku schodom.
- Jak najdalej od ciebie - warknęła i już jej nie było.
- Panuje cisza nocna, moja droga - przypomniał jej jakiś sędziwy czarodziej z obrazu.
- Przepraszam. - bąknęła pod nosem.
Zatrzymała się na trzecim piętrze i zaczęła się bezsensownie przechadzać. Odgoniła od siebie myśli dotyczące nie organizacji Rona i przestudiowała w głowie jutrzejszy plan lekcji. Na historię magii, zarówno jak i na transmutację miała gotowe wypracowania. Zresztą była już na wszystko przygotowana. Odrobione prace domowe już od dawna leżały w szufladzie czekając na swoją kolej. Przez najbliższe dni mogła mieć chwilę wytchnienia, a potem już tylko święta. Na myśl o nich, cieszyła się jak mała dziewczynka.
Nagle usłyszała za sobą czyjeś kroki. Odwróciła się, sądząc, że to rudowłosy Gryfon, lecz przed jej oczami mignęła tylko blond czupryna. Ktoś złapał ją jedną ręką w talii, a drugą zakrył usta, by nie krzyczała. W przypływie paniki nie skojarzyła faktów, zaczęła się wierzgać i gryźć dłoń, która nie pozwalała jej na wezwanie pomocy. Że też w tej części zamków nie ma żadnych obrazów! Wtedy jej szanse na ucieczkę byłyby z pewnością większe.
Silne ramiona nadal ją oplatały. Już po chwili zorientowała się, że nie znajduje się na korytarzu, tylko w małym, ciemnym, kwadratowym pomieszczeniu z dużą ilością starych mioteł. Składzik na miotły. Jej strach jeszcze bardziej się powiększył. Ona bezradna, jakiś nieznajomy i ciemny składzik na miotły... Nagle do jej nozdrzy doszedł zapach ostrych perfum. Rozpoznała je bez trudu, doskonale wiedziała do kogo należą. Odruchowo się spięła i zamarła. Wówczas owa osoba całkiem wyswobodziła ją z uścisku. Hermiona natychmiastowo się odwróciła i bez problemu rozpoznała Malfoya. Jej obawy się potwierdziły. Poczuła rozsadzającą złość w środku. Co to miało być?! Po co na nią ,, napadł" i zaprowadził do składzika ? Jakim prawem w ogóle ważył się do niej zbliżyć, po tym jak ją zwymyślał ?
- Czego do cholery chcesz, Malfoy ?! - spytała jadowicie, gromiąc go morderczym spojrzeniem.
Draco, który opierał się o drewniane drzwi, prychnął lekceważąco pod nosem. Nawet nie wiedział, że widok wkurzonej Gryfonki tak go rozbawi. Wprawdzie wolałby, aby Granger zachowywała się grzeczniej, ale mniejsza o to. Teraz dopiero poczuł, że brakowało mu jej... Odgonił jednak szybko od siebie tą natarczywą myśl.
- Nie zapomniałaś przypadkiem o czymś ? - spytał szorstko, zarazem tajemniczo. Ta konfrontacja, też nie przynosiła mu zbytniej przyjemności - O takim drobnym układzie i o tym, że jestem ci coś winien ?
Hermiona otworzyła szeroko oczy. Zrozumiała, że chodzi mu o zakład, ale w życiu nie przyszłoby jej do głowy, że potrafi być, aż tak bezczelny.
- Niczego od ciebie nie chcę, Malfoy ! Zapomnij o tym całym, durnowatym zakładzie i po prostu się ode mnie odczep. Jakim prawem po tym wszystkim...
- Tu nie chodzi o ciebie, Granger, tylko o mój honor. Jeżeli czarodziej coś obieca to potem musi to zrobić. Jak wymiękasz to mogłaś w ogóle się ze mną nie...
- Ja wymiękam ? - oburzyła się, a jej twarz zapłonęła. Skrzyżowała charakterystycznie ręce na piersi - Jesteś zarozumiałym palantem, Malfoy. Nie mam zamiaru przebywać z osobą, która mnie obraża.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. - powiedział to tak cicho, że Gryfonka ledwo go dosłyszała - Ale teraz, nie masz wyboru. - dodał uśmiechając się mściwie. Odsłonił rząd śnieżnobiałych zębów, które błysnęły w mroku.
- Oczywiście, że mam ! Albo mnie przeprosisz za swoje karygodne zachowanie, albo z zakładu nici.
Zmrużyła oczy czekając na odpowiedź chłopaka, który nawet nie drgnął. Kasztanowłosej było w tej chwili wszystko jedno. Może ją wyśmiać lub zwyzywać, ale ona na pewno wtedy nigdzie z nim nie pójdzie. Nie miała zamiaru mu odpuścić. Tamte słowa były zbyt bolesne...
- Przepraszam. - powiedział głosem wypartym z wszelkich emocji.
Orzechowooka zaniemówiła na chwilę. Na początku była zaskoczona, lecz szybko zrozumiała, czemu tak łatwo mu to poszło. Te przeprosiny znaczyły dla niego tyle co jeden knut, czyli nic.
- Szczerych przeprosin. - upomniała go surowym głosem, na co chłopak spojrzał na nią z pogardą.
To, że jeszcze parę minut temu pomyślał, że brakowało mu Granger, teraz uznał za totalnie nierealne. Nie dość, że musiał spełniać jakąś debilną obietnicę, zmusić Gryfonkę do rozmowy, to jeszcze teraz miał ją przepraszać ? Poprawka, szczerze przepraszać ? Może jeszcze zadośćuczynić ?
- Nie ma mowy. - odparł cicho - W żaden sposób nie żałuję swojego zachowania, więc te przeprosiny nigdy nie będą szczere.
Hermiona nie dała po sobie poznać jak te słowa bardzo ją zraniły... Poczuła ogromne rozczarowanie i niechęć do chłopaka. Przez parę tygodni zastanawiała się dlaczego wtedy tak jej powiedział. Co nim kierowało ? Chciał popisać się przed innymi, chciał jej coś udowodnić, czy naprawdę tak myślał ? Teraz okazało się, że ta trzecia opcja. On naprawdę uważał ją za zwykłą szlamę, za zwykłego śmiecia, który nie miał prawa istnieć. Ginny miała rację. Malfoy jest jedynie aroganckim, bezdusznym arystokratą patrzących na ludzi przez pryzmat czystej krwi.
- Daj mi przejść. - szepnęła po chwili.
Jak najszybciej chciała opuścić to pomieszczenie, ale Ślizgon stał jej na drodze. Ale problem tkwił w tym, że on nie miał zamiaru jej puścić. Nie po tej rozłące. Pragnął pobyć w jej towarzystwie, pragnął się z nią jeszcze spotkać i dlatego też potrzebował jej zgody. Nie mógł jednak dać po sobie nic poznać. To wszystko i tak było poniżej jego godności, ale słowa trzeba dotrzymać.
- Nie. - zaprzeczył stanowczo.
- Do niczego mnie nie zmusisz. Za chwilę sama zmiotę cię stąd zaklęciem. - zagroziła, wyciągając różdżkę z kieszeni.
Draco powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Granger, wiesz, że ze mną nie wygrasz. Znam tyle klątw i zaklęć, o których nawet ci się nie śniło.
Jego oczy zalśniły groźnie. Hermiona zrozumiała, że nie miała wyjścia. Malfoy nie dawał jej wyboru.
- Zróbmy tak - zaczął chłopak po chwili milczenia.- Zapomnimy na jeden dzień o naszej wrogości, inaczej mówiąc takie zawieszenie różdżek. Zrozum, co ci z moich przeprosin ? Między nami jest jedynie nienawiść, a ja nie mam zamiaru tego zmieniać.
Dziewczyna wpatrywała się tępo w Malfoy'a. Nie chciała przyznać mu racji. Jedyne czego teraz pragnęła, to opuszczenie tego miejsca, opuszczenie Dracon'a i zostawienie go z niczym. Przecież Ron pewnie już jej szukał, a ona chciała mu jeszcze pomóc w tym zadaniu... Musiała się uwolnić, a to było równoznaczne ze zgodą. W sumie w słowach blondyna coś było. Fakt, ustalili, że zapomną o tym wszystkim, miała być wyłącznie nienawiść. Ale Hermiona mimo to cierpiała. Była uczuciowa i dość mocno przeżyła tą rozłąkę. Chciała mu jakoś pomóc. Teraz miała szansę, aby na nowo chwilę z nim pobyć. Powinna się zgodzić... Tak mówiło jej serce. A rozum ? Cóż, głos rozsądku podpowiadał jej żeby nie wchodziła już w żadne układy. A zwłaszcza z Nim. Uroniła przez niego tyle łez. Zapomniała tak jak ustalili, ale wtedy nie była psychicznie przygotowana na takie dokuczanie. Parę dni temu wreszcie obudziła się z tego otępienia. Gdy znowu spotka się z chłopakiem, rany na nowo się otworzą i ponownie zostanie pustka.
- Więc ? - ponaglił. Granger już od paru minut milczała.
- Zgoda, a teraz bądź tak łaskawy i suń te swoje cztery litery. - nie wierzyła, że się zgodziła. Stoczyła wewnętrzną walkę i czuła, że będzie żałować tej decyzji. Na ustach chłopaka błądził uśmiech, lecz jego oczy nadal pozastawały nieprzeniknione. Mieli teraz zawieszenie broni... Przesunął się, odsłaniając drzwi. Hermiona szybko szarpnęła za klamkę i wyszła na korytarz.
- Bądź jutro o 22 pod posągiem wiedźmy na trzecim piętrze. Ubierz się ciepło.
Słysząc głos chłopaka przystanęła.
- Co zamierzasz zrobić ? - spytała niepewnie przez ramię. Nie ufała mu.
- Zobaczysz.
- Nienawidzę cię. - warknęła i ruszyła zdecydowanym krokiem przed siebie.
- Pamiętaj Granger, że nienawiść to zawsze bardzo gorące uczucie !
_____________________________
* w tekście przeplatały się krótkie fragmenty z Zakonu Feniksa.
Na wstępie przepraszam za to ogromne opóźnienie. Rozdział miał być wcześniej, ale czasami bywa tak, że nie wszystko idzie po naszej myśli. Miałam bardzo dużo utrudnień i zajęć, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Co do rozdziału nie jestem jak zwykle z niego zadowolona. Pisałam na komórce przez co jest pewnie dużo błędów. Przymknijcie oko na mój prosty język. Myślę, że Jasper sprawdzi się w roli bety. Do tego mam wrażenie, że piszę coraz gorzej, więc śmiało piszcie co myślicie. Ci anonimowi też mogliby się ujawnić. Kolejny rozdział mam już gotowy, lecz dodam go dopiero w piątek.
Nigdy nie polecam żadnych blogów, bo według mnie byłabym niesprawiedliwa gdybym kogoś pominęła, ale teraz sytuacja jest poważna. Chodzi mi o cudowny blog mildredred - http://well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com/
Otóż była zmuszona do zawieszenia swojej opowieści, lecz na szczęście już wróciła :). Obiecałam jej pomóc, więc zachęcam Was odwiedzenia i przeczytania jej rozdziałów. Nie zawiedziecie się, to niesamowite, dojrzałe Dramione !
Jasper za niedługo doda też do zakładki ,,Polecane blogi ‘’ niektóre opowieści, które czytam, więc tam też za jakiś czas zajrzyjcie.
PS : DZIĘKUJĘ WAM ZA TYLE KOMENTARZY POD POPRZEDNIMI ROZDZIAŁAMI. Byłam mile zaskoczona. Jesteście najlepsi <33. Nowych czytelników zapraszam także do zaobserwowania ;3.
PS 2 : JASPER DZIĘKUJĘ CI ZA WSPARCIE I POMOC. GDYBY NIE TY, NIE MOGŁABYM UDOSTĘPNIAĆ ROZDZIAŁÓW. JESTEŚ NAJLEPSZY <3. I nie, nie jestem speszona XD.
Pierwsza:D
OdpowiedzUsuńLecę czytać:D
Kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział to o mało nie umarłam:D
UsuńA więc! Uwielbiam Twoje opisy sytuacji, dzięki temu mogę sobie jeszcze łatwiej wszystko wyobrazić!
Ogólnie, baaaardzo podobało mi się to, że Hermiona w końcu "wybuchła"! Ale z kolei to, jak dogadał jej Draco było dla mnie mega smutne!
Cieszę się, że Hagrid wrócił:D
Byłam mega zdziwiona, jak Dracon przejął się tym, że Hermiona płakała. Oznacza to chyba, że nie jest ona mu obojętna!
Kiedy zaczęłam czytać scenę, kiedy Hemriona ma kogoś rękę na talii o mało nie umarłam! Miałam cichą na nadzieję, że się pocałują:D
I OSTATNIE ZDANIE JEZUUUUU *-* Nie mogę się doczekać ich spotkania!
A więc Droga Nelo
bardzo tęskniłam, mam nadzieję, że wakacje miałaś udane:)
Weny, weny i jeszcze raz weny!
Czekam na nowy rozdział:*
Jejku... Kochana Accio Wizard nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojego komentarza. Dobrze jest wiedzieć, że ma się taką stałą czytelniczkę :). Też omal nie umarłam, gdy zobaczyłam Twój komentarz <3. Dziękuję Ci !
UsuńTak, Draco się przejął tym, że Hermiona płakała..;p
Wydaje mi się, że opisów było mniej, cholernie źle mi się pisało, ale fajnie, że zwróciłaś na nie uwagę ! :D
No na pocałunek chyba jeszcze za szybko, no ale, ale kto wie co mi strzeli do głowy ? :)
Hmm, tak wakacje mijają mi świetnie, bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że ty też świetnie się bawisz ;D.
Nie wiem co pomyślisz o kolejnym rozdziale.. Nie wiedziałam co wymyslić, no ale myślę, że jakoś to wyszło ;/.
Pozdrawiam gorąco ! <3
O ty Accio !
OdpowiedzUsuńJA TEŻ LECĘ
OMG JAKIE EMOCJE ! ;d
O rany ! Nie jestem w stanie napisać niczego sensownego ! :O
Usuńzaskoczyłaś mnie tym wszystkim po prostu...
Najpierw doskonale opisałaś tą tęsknotę, sama to czułam ! a potem... Zaczęło się dziać. Śniadanie we Wielkiej Sali opisane po mistrzowsku i ta rozterka Hermion czy ma pogadać z Draco. Wreszcie wrócił Hagrid ! Brakowało mi go i tych jego testrali ;D Ugh ! Ale ta Umbridge mnie wkurzyła na jego lekcji po prostu sie tak panoszy, już nie mogę się doczekać jak się jej coś stanie ;/
A potem jak Hermiona dogadała Pansy a ona takie wat. Parkinson w wielu blogach pełni różną rolę a myślę że u cb jest najlepsza. Najpierw się cieszyłam że Herm jej tak dogadała, no ale skoro potem Draco przez to tak jej powiedział...Dosłowie też czułam ten żal. Ale potem jak nasz Draco się zdziwił, że ona przez niego płakakała bo widziała ją Astoria! Harry i Ron też się zachowali fajnie; poszli z nią. Bfff nie? :D
Draco nadal jet chłodny i pokazał że rządzi w Pokoju Wspólnym.. yeah ! pobił nottaa :DDD
Koniec też extra bo czywiście nasz Malfoy, czekałam kiedy to on ją dorwie i jakoś przekona, myślałam że się nie zgodzi Miona, no ale jakoś jakoś poszło ;D
Ostatnie zdanie mega !
Masz już rozdział ?! O jaaa romantyczny Draco będzie w piątek nie mogę się doczekać !!!
weny kochana <3333
Naprawdę nie wiesz jak mi ulżyło po tym komentarzu. Przynajmniej wiem, że Tobie się podoba ;).
UsuńMam wrażenie, że piszę coraz gorzej, tutaj na pewno było mniej opisów itd, ale popracuję nad tym.
Z tym romantycznym Draconem wiele się natrudziłam i trochę go zmieniłam ( przynajmniej tak mi się wydaje), boję się, że kolejny rozdział Was zawiedzie, bo to nic specjalnego ;/.
W każdym bądź razie DZIĘKUJĘ :*
NA PEWNO NAS NIE ZAWIEDZIESZ ! :**
UsuńWłaśnie ! <3
UsuńFajnie, że już jesteś. Dobrze, że zrobiłaś sobie krótką przerwę i nabrałaś sił ;).
OdpowiedzUsuńRozdział był fenomenalny ! Początek mnie już wciągnął, a potem było tylko lepiej. Miałam łzy w oczach jak Malfoy dogadał Hermi ale na końcu się już uspokoiłam ;)
czekam na więcej !! <3
Tak mam teraz wiele sił i bez przerwy piszę nowy rozdział ;D.
UsuńDziękuję Ci Aniee <3
Ojej na serio miałaś łzy w oczach ? Chyba nie przesadziłam ;).
Pozdrawiam i zapraszam w piątek :)
Kochana Nelo !
OdpowiedzUsuńGdy tylko zobaczyłam rozdział od razu rzuciłam się do czytania. Nawet nie wiem co poczułam, gdy zobaczyłam, że wreszcie jest nowy. Naturalnie, rozumiem Twoją sytuację. Miałaś dużo spraw na głowie i było trudno. Ja osobiście nie wiem jak dajesz sobie radę z tą komórką. Nic się nie bój, my zawsze tu będziemy czekać ;), Ty i To opowiadanie jest warte naszej uwagi.
Poprosiłaś żeby zajrzeć na blog mildredred, zajrzę jak tylko znajdę wolną chwilę. Jestem w Grecji i mam bardzo napięty grafik ;).
Rozdział jak zwykle mnie urzekł bogatą treścią i naturalnością. Naprawdę lubię Twój lekki styl. Wszystko jest dla mnie jak najbardziej zrozumiałe. Ucieszyłam się z powrotu Hagrida. Było mi smutno, jak dobrze wiemy Miona zerwała kontakt z Draconem i za nim tęskniła. Kto by za nim nie tęsknił ? <3
Wykreowałaś doskonale jego postać : chłód i wyrafinowanie. Jednak zauważam, że coś powoli zaczyna w nim pękać. Zrobiło mu się smutno, gdy dowiedział się że Miona przez niego rozpacza. Naprawdę się zaskoczyłam tym co on jej powiedział. Po tym wszystkim ? No ale w końcu przedstawiasz go naprawdę, rzeczywiście : nie zmienia się szybko, jest już zatracony w tym dręczeniu innych, lecz ona go ratuje.
Piękne słowa zawarłaś w tym rozdziale. Koncówka spodobała mi się najbardziej. On nie mógł jej odpuścić, chciał z nią spędzić czas.
Pozostaje czekać mi do piątku :((
Twoja Ariana <3
Pozdrowienia z Grecji :D
Dziękuję za tak pokrzepiające słowa. Gdy widzę komentarz od Ciebie, jeszcze przed przeczytaniem wpływa mi uśmiech na twarz :D
UsuńTak, coś powoli zaczyna się zmieniać :).
Mam nadzieję, że dobrze się bawisz w Grecji :D.
Pozdrawiam :*
Idę czytać <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i po prostu ,, szczena mi opadła " dosłownie, zbieram ją z podłogi. TY MÓWISZ ŻE CI NIE WYSZEDŁ ROZDZIAŁ ?!! :O
UsuńBYŁ CUDOWNY ! Przedstawiłaś doskonale tą całą sytuację, oj coś myślę że długo nie wytrzymają bez siebie. No ranny Juleekk, zdziwiałam się, że Hermi się nie ropłakała przed nim jak on jej tak dogadał, myślałam, że mu da z liścia, ale ona odeszła z godnością. Harry i Ron ... Myślałam, że zaczną walczyć i jej bronić. No ale rozumiem, że w końcu nie chcieli żeby Miona widziała jego mordę po tym jak jej tak powiedział. Tyle wymieniłaś powodóch prze które go nie nawidzą, że aż sama omal go nie znawidziałam, no ale Hermiona i tak z nim jakoś będzie ;p. Przedstawiasz też sytuację z perspektywy Dracona, czasem też z Harry'ego jak np napisałaś o tych jego zmartwieniach dotyczących świąt i po prostu brak słów...
WENY <3
NIE ZASNĘ PRZEZ TEGO MALFOYA <3
Fajnie, że zwracasz uwagę na tak wiele szczegółów ;)).
UsuńNo tak, Harry i Ron powstrzymali się dla Miony.
Dzięki za komentarz ;D
Strasznie się czuję, wiedząc, że ich kontakty są teraz takie jak przedtem. :C Cała ta kłótnia... masakra. Nie spodziewałam się, aż tak mocnych słów ze strony Draco, ale w końcu to jest ten stary Draco, który nic przeciwko temu nie ma. Jednak scena w składziku na miotły... zabójcza. Jestem ciekawa co wymyślił Malfoy :) Czekam na kolejny rozdział, życzę weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział,
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Dzięki za komentarz ;D
UsuńNo tak, Malfoy trochę jej ,,dołożył" xD.
Widziałam, że jest u Ciebie rozdział i jestem bardzo ciekawa co się w nim dzieje ! Niestety nie mam teraz czasu, ale myślę że w środę już przeczytam i skomentuję. Mam nadzieję, że zrozumiesz ;).
Pozdrawiam <3
Z niektórymi decyzjami jest jak z owocami, dojrzewają w nas do czasu zbiorów... Czasami jednak pozostaje tęsknota za zerwanym owocem. Dlaczego tęskimy ? Bywa tak, że samotność rozwija skrzydła tęsknoty. Albo zazwyczaj kogoś nam brakuje. To chyba normalne, coś było, a teraz tego nie ma. Każdego dnia przyzwyczajamy się do nowej sytuacji, do nowych relacji. Niestety nagle wszystko znika. Wszystko zostaje skreślone. Jest coraz gorzej, z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z dnia na dzień. Mijają dni przepełnione pustką, monotonią i nostalgią. Te uczucia w ogóle nie słabną, tylko się nasilają. Dlaczego ? Odpowiedź jest prosta. Spotykasz codziennie osobę, która jest centrum twoich zmartwień. Mijasz ją na korytarzach, siedzisz obok na lekcji i uświadamiasz sobie, że to co było, nie wróci. Jaka w tej chwili nawiedza cię myśl ? Wszystko zostało stracone. Pozostaje jednak jeszcze pewna umowa; układ, który trzeba spełnić.
OdpowiedzUsuńNajgorsze w tym wszystkim jest to, że tak powinno być. I na nowo, wraca żałość i beznadziejność.
Zemdlałam prawie na samym początku. Bardzo mądre i dosadne słowa. Nie wiem skąd ty to wszystko wiesz, ale to Dramione jest naprawdę dojrzałe, a ty jesteś jak na swój wiek bardzo rozsądna i dojrzała. Piszesz też humorystycznie, chociaż po tym rozdziale chciało mi się bardziej płakać. Ale chciało mi się też śmiać jak napisałaś o tym jak Ron narzeka na te obowiązki prefekta. Nasz maruda <3, i zadziwiające były też te ich docinki na końcu, choć dziś trochę bardziej na poważnie :D. Chcę ci powiedzieć że łączysz ze sobą tak wiele elementów i wychodzi z tego coś cudownego <3 !
Ta delikatność i wgl.
Malfoy musiał dać Mionie do zrozumienia, że nie mogą rozmawiać i go rozumiem, Jednak przeraził się nieco gdy usłyszał że płakła. jacie noo i tak czuję że to się zmieni po tym rozdziale. Jestem wkurzona że go jeszcze nie wiem co ten Dracze wymyśli ! :C Nie zasnę przez ciebie :))).
To mnie tak wciągnęło że przez ten miesiąc nie mogłam przeczytać nic innego i modliłam się skrycie żebyś dodała. Wiem ni było Ci łatwo, ale mam nadzieję, że będzie lepiej :).
Pozdrawiam
Ps: co on wymyśli ? Już wiem o kim będę dziś śniła xd
Jeju dzięki ! <3
UsuńTak, wiele osób mi mówi, że jestem dojrzała jak na swój wiek XD. Ron jest bardzo komiczną postacią i postanowiłam to wykorzystać ;). Faktycznie ten rozdział być bardziej poważniejszy, no ale już niedługo wszystko się zmieni ;).
Haha, o nic się nie martw, nowy rozdział nie będzie zaskakujący, więc śpij spokojnie :)).
TO NAJLEPSZE DRAMIONE !
OdpowiedzUsuńnie mam czasu żeby się rozpisać bo jestem na koloni ale to jest świetne ! Ta scena w składziku, wgl czekałam jak on jej to powie czy coś a tu taka niespodzianka jak ją porwał z tego korytarza xd
do piątku mam czekać? :((
dbr, więc super rozdział !!!
Pozdrawiam z Zakopanego <33
Ps: wejdę na tego bloga co go poleciłaś ale poteem ;DD
Dziękuję ! <3
UsuńExpecto ja ci coś zrobię za to, że nie powiedziałaś że jest nowy rozdział ! :(
UsuńAaach. Czyli Malfoy znowu powraca! *-* Dobrze, że Hermiona dogadała Parkinson. Szkoda tylko, że Malfoy ciągle myśli tylko o czystości krwi.. Pacan -.- No cóż.. Rozdział jak zawsze świetny, wspaniały, fenomenalny. Kocham, Miaromance
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za komentarz <33 !!!
UsuńTak Malfoy powraca, ale myślę, że nie na długo ;).
Pozdrawiam ;*
Rozdział jest boski, choć nie za bardzo lubię tak wrednego Malfoy' a. Chociaż, czy ja wiem? Przy nim każda dziewczyna pewnie by przeszła na ciemną stronę mocy. ^^
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy... skoro się przejął, że płakała to nic do końca straconego. Już myślałam, że zmieniłaś go w całkiem bezdusznego przystojniaka, szczególnie po ostatnich Rozdziałach, w których był trochę łagodniejszy (aczkolwiek nadal tak przystojny *.*). Mam nadzieję, że Draco się w końcu ogarnie.
Podobał mi się również początek: składnia do refleksji i w ogóle. Czekam na piątek. Do tego czasu też powinien pojawić się u mnie rozdział. :)
Życzę Ci dużo weny i udanych wakacji,
Zakochanaa. ♥
need-somebody-dramione.blogspot.com
Tak, też mam nadzieję, że Draco się ogarnie xD. Musi być jeszcze trochę taki, ale powoli wymięka ;). Zajrzę do Ciebie oczywiście ! :D
UsuńTakże życzę udanych wakacji ;*
Ach, zachwycam się. Naprawdę masz 15 lat? Piszesz bardzo mądrze i, przede wszystkim. dojrzale. Niewiele osób posiada taki dar, by manipulować uczuciami swoich czytelników, a Ty właśnie moimi zarządzasz, kiedy czytam dany rozdział. Cudownie.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba. Zapytałaś się w notce pod rozdziałem, czy sądzimy, że piszesz coraz gorzej. Większego głupstwa ostatnio nie słyszałam! Z rozdziału na rozdział idzie Ci coraz lepiej, widać, że się rozwijasz, a ja z moim opowiadaniem mogę jedynie zakopać się pod ziemię.
Każdy rozdział przynosi coś nowego, ekscytującego. Tym razem była to sprzeczka pomiędzy Pansy i Hermioną. W sumie nie zdziwiłam się, że Granger się wkurzyła. Sama bym się odwróciła i przywaliła Parkinson. Aż dziwne, że powstrzymała się od rękoczynów.
Z kolei Draco... Jeju, kiedy czytałam każde kolejne słowo, które wypowiadał, moje oczy wytrzeszczały się ze zdumienia. Jak od mógł tak powiedzieć do Hermiony? Wcześniej jej pomagał, a teraz mówi, że, cytuję "Nie powinnaś w ogóle istnieć, a jeżeli już na coś zasługujesz to jedynie na tępienie." Uh, strasznie się na niego wkurzyłam! Wrócił do swojej dawnej postaci, ukrywając się przed wszystkimi uczuciami, pod maską wielkiego arystokraty. Dupek! ;__;
Hm, później jednak, zrobiło mu się... przykro? Smutno? Hermiona przez niego po raz kolejny płakała; po raz kolejny skrzywdził ją słowami.
Końcówka... Tak sądziłam, że gdy Hermiona i Ron się pokłócili, a Granger odejdzie dalej, to spotka Malfoy'a. Niezbyt miłe spotkanie. Po raz kolejny zadał jej ból swoimi słowami nawet nie zważając na to, jak ona się czuje. Jest podły. Ale jest też Malfoy'em. W tym momencie zakład wydaje się śmieszny. Mają zapomnieć na dzień o swojej nienawiści, a potem, po wszystkim, do niej wrócić?
Więc reasumując, po całym rozdziale, jestem wściekła na Malfoy'a, szkoda mi Hermiony, a Nott... No cóż, czyżby nie oberwał za powiedzenie prawdy?
Czekam na kolejny, równie genialny rozdział.
Jestem pełna podziwu - ja nie potrafiłabym napisać rozdziału na telefonie.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com
Pozdrawiam, M.
Kochana Mrs.M!
UsuńDziękuję za tak miłe słowa...
Tak mam tylko 15 lat ;o. Nie mogę uwierzyć, jak napisałaś o tym, że manipuluję uczuciami. Ja w ogóle tego nie widzę..Ojej, ulżyło mi, że Ci się podoba, rozwiałaś moje wątpliwości. Powtórzę się pewnie po raz setny : Twoje opowiadanie jest...no brak mi słów. Sam sposób jak wykreowałaś postać Dracona, Hermiony i Sophie ( niech ona przeżyje ;3).
No właśnie Draco chciał się popisać przed innymi, ale myślę, że w kolejnym rozdziale to się sprostuje. Właśnie obawiałam się, czy z tym zakładem nie będzie naciągane po tym wszystkim, no ale w końcu się zdecydowałam.
Dziękuję i pozdrawiam ! <3
Rozdział swietny ;)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa jak Malfoy ujawni Hermionie swoją romantyczną stronę :)
~Sandra
Dziękuję za to, że skomentowałaś ! <3
UsuńHmm nie wiem czy dobrze to wszystko przedstawiłam z tym romantyzmem, ale okaże się w kolejnym rodziale ;)
Pozdrawiam gorąco ;*
Niesamowicie piękny cudowny rozdział!!
OdpowiedzUsuńAle nie no od początku. Po pierwsze MAGIA. 7 minut przed wejściem na twój blog słuchałam piosenki Comptine d'un autre ete pisząc swój rozdział.
Nigdy nie słuchałam muzyki na twoim blogu bo zawsze czytałam na ipadzie w łóżku. Dzisiaj nie zdążyłam dojść do łóżka i BAM.
Strasznie lubie muzykę klasyczną i najprościej spokojne bardziej nowoczesne utwory.
Dobra bo zaraz napiszę rozprawkę polecając Ci jednego kompozytora xD
Rozdział niesamowity.(Jak zawsze) Nie wiem czy już pisałam to w którymś z komentarzy ale nienawidzę piątej części. Głównie przez Umbridge i to że miałam o wiele lepszy na nią pomysł.. Ale w twoim opowiadaniu dzięki perspektywie Hermiony i Dracona znoszę to wspaniale.
Nieziemsko opisałaś to co się dzieje w głowie i sercu Dracona. Tą wewnętrzną bitwę którą toczy sam ze sobą. Moim ulubionym momentem był chyba powrót z tych zajęć a później Dormitorium Slytherinu.
Jak każdą czytelniczkę boli mnie to jak jest teraz. Boli mnie że są tacy okrutni dla siebie. A raczej powinno. Nie wiem czemu tak samo jak nie moge się doczekać aby zobaczyć ich razem to nie moge się doczekać na ich starcia.
Dla mnie ukazanie tych "przebłysków" miłości, tej żmudnej walki aby nienawidzić drugiej osoby jest o wiele wiele wiele wiele wiele WIEEEEEEEEEEELE piękniejsze niż love story i zawsze było moją ulubioną formą.
A więc napisałaś że rozdział się nie udał ... aż Cię zacytuje... "Co do rozdziału nie jestem jak zwykle z niego zadowolona. Pisałam na komórce przez co jest pewnie dużo błędów. Przymknijcie oko na mój prosty język. Myślę, że Jasper sprawdzi się w roli bety. Do tego mam wrażenie, że piszę coraz gorzej, więc śmiało piszcie co myślicie. Ci anonimowi też mogliby się ujawnić. "
PISZESZ CORAZ LEPIEJ!!! A na dodatek długość powaliła mnie na łopatki. Kocham gdy przewijam stronę ze smutkiem oczekując końca a tu jeszcze tyle <3 <3 <3
Nie wypalasz się... masz to co ja Depresje że jest beznadziejne.
Mnie leczy doktor Lecheey Lora. Ona wraca do Wiednia już w Sobote więc możesz liczyć na to że tobie też pomoże.
[przemyślenia: jestem chamska.Trzymając ją w Krakowie zabieram światu jej opowiadanie(jestem pewna że to czytasz L.L)]
A więc nie daj się. Jest super a będzie jeszcze lepiej. Dawaj nam nasze kochane Dramione. Czekam na ten rozdział z taką niecierpliwością jak jeszcze nigdy
-Verrsace
www.theeternalexile.blogspot.com
Ach ! <333
UsuńOk, ja też od początku ;).
Taak, też kocham tą piosenkę, w ogóle wszystkie z HP uwielbiam. Zawsze przed snem słucham ich sobie ;3. Też lubię muzykę klasyczną i nie wyobrażałam sobie, gdyby miało jej tutaj nie być ;).
E tam możesz pisać rozprawkę xD. Mi to nie przeszkadza ;D.
Nie wspominałaś raczej, że nienawidzisz chyba raczej wspomniałaś, że nienawidzisz Umbridge. Bardzo mi miło, że podoba ci się to z ich perspektywy. Miałam wątpliwości co do tej części, ale dzięki Tobie się ich wyzbyłam. Wiesz co? Ja też wolę pisać o ich starciach i poznawaniu siebie nawzajem. Na przykład jakby już ze sobą byli, uważam, że byłoby to nieco nudne. Zawsze wolałam czytać i pisać o zbliżaniu się do siebie i tych wszystkich perypetiach.
Serio tak pisze ? Ja już nie wiem, nie widzę żadnej różnicy xD. Ale dodałaś mi sił, kochana. Dziękuję Ci <33.
Tak, mam tendencję do pisania długich rozdziałów. Inaczej nie umiem, staram się zawsze skończyć jeden wątek żeby potem nie przeciągać. Ty moja droga nie powinnaś mieć depresji ! W ostatnim rozdziale bardzo się poprawiłaś ! ;ooo
Naprawdę ! Ale cieszę się, że mnie rozumiesz ;D.
Hahaha, tak doktorka Lycheey Lora jest cudowna ! Zawsze po jej komentarzach czuję ciepło w sercu. Cudowna dziewczyna ;3. Ooo miło wiedzieć kiedy wraca ;)). E tam nie jesteś chamska, masz prawo do pobycia z przyjaciółką ;). Ale ty też podniosłaś mnie na duchu, i tak samo możesz być moim ,,lekarzem '' xD.
Więc, naprawdę dziękuję ! Takie komentarze bardzo mi pomagają .
Też czekam na rozdział u Ciebie !! :((
Całusy <3
Twoje Dramione przypomina mi to, jak oglądałem dramę To The Beautiful You. Chodziło o to, że do szkoły chłopców przyszła dziewczyna. Udawała tam chłopaka i trzymała to w sekrecie, dlatego, że przyjechała tam po to, bo chciała, aby Tae Joon zaczął znowu skakać (uprawiać lekkoatletykę). Również była jego fanką. Od samego początku było widać, że się nim zauroczyła, ale w żaden sposób nie mogła przedstawić swoich uczuć. Tae dowiedział się, że jest dziewczyną po krótkim czasie, ale także trzymał to w tajemnicy. Byli w sobie zakochani, ale o tym nie wiedzieli.
UsuńNie była pomiędzy nimi nienawiść tak jak tu, ale ta nieświadomość, że pewne uczucie - miłość. Z kolejnymi odcinkami chciałem, żeby w końcu Goo Jae Hee (dziewczyna) dowiedziała się, że on wie o jej sekrecie. Czekałem i czekałem.
Potem zrozumiałem, że czekanie było dobre, ponieważ się coś działo. Gdy wszystko się wyjaśniło, odkrycie tajemnicy przez całą szkołę.. nie było już takie dobre, bo to był już koniec. Ona musiała wrócić do Ameryki...
Więc nie kończ swojego Dramione tak szybko. Nie zależy mi, żeby przytulili się, pocałowali lub obojętnie coś zrobili dla siebie "romantycznego", bo gdy już to zrobią opowiadanie same w sobie jakby dobiega końca. Wtedy nie będzie to samo, tylko nudne.
Wiem, że wyskoczyłem z zupełnie czymś innym, ale chciałem dać ci pewien przykład. Wcześniej już mi mówiłaś, że nie skończysz tego szybko. No i dobrze! :)
~ Jasper
Nie no, fajnie, że masz takie szerokie rozeznanie i porównanie ;). Może nawet ktoś to oglądnie xD.
UsuńDokładnie myślę tak samo ;) Nie musi być romantycznie żeby się całowali czy coś . Ooo nie skończę bloga szybko skoro zamierzam opisać, aż trzy lata. Mam nadzieję, że wytrwam, że my wytrwamy, bo wiesz jak to różnie bywa ;p
Jasper ma racje!
UsuńTo jest najlepsze. Każdy inny juz w drugim rozdziale sprawia że jest BIG LOVE FOREVER ITP a ty nas tu "torturujesz" i grasz na emocjach i to jest najlepsza rzecz jaką możesz dla nas zrobić tylko że jesteśmy jeszcze zbyt mało wykształceni aby to wiedzieć. <3
cześć!
OdpowiedzUsuńnie wiem, czemu się czepiasz. jak na pisanie na komórce poszło ci bardzo dobrze - wiem, bo sama kiedyś pisałam tak rozdział, a nie jest to wcale takie proste.
bogactwo opisów to twoja domena. dynamika relacji draco - hermiona, no cóż, na razie wszystko opiera się na nienawiści.
trochę denerwuje mnie odtwarzanie książki, ale spoko. wiem, że tak musi być.
przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale dopiero odzyskałam laptopa i nadrabiam komentatorską nieobecność.
pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
ps. zapraszam do siebie na rozdział 14.
Nic nie szkodzi, że teraz komentujesz, ważne, że w ogóle to robisz. Na razie większość opiera się na nienawiści, ale na pewno mniejszej, niż na początku. Nie lubię się śpieszyć. Może dlatego, że pierwszy blog, którego czytałam z tej tematyki przedstawiał bardzo powolne zbliżanie się, a mi to odpowiada ;).
UsuńWiem, że trzymanie się fabuły z książki może być denerwujące, bądź nudne, ale właśnie tak sobie wybrałam. Jest też parę blogów powiązanych z kanonem i myślę, że są ok. Wkrótce i tak wiele zmienię,
Pozdrawiam i bardzo dziękuję za komentarz <3
Cześć! Sorki, że tak późno !
OdpowiedzUsuńMi w ogóle nie przeszkadza, że trzymasz się fabuły, nie mam nic do zarzucenia bo jest bosko. Smutno mi z powodu tej ich sprzeczki, ale tak musi być i byłoby nudnie jakby było inaczej. Zwróciłam uwagę na to dziwne zachowanie Dominica podczas zajęć GD, o co mu może chodzić? Podejrzany typ xd
Ostatnia scena -NIEZIEMSKA
Zacytuję :
Dziewczyna wpatrywała się tępo w Malfoy'a. Nie chciała przyznać mu racji. Jedyne czego teraz pragnęła, to opuszczenie tego miejsca, opuszczenie Dracon'a i zostawienie go z niczym. Przecież Ron pewnie już jej szukał, a ona chciała mu jeszcze pomóc w tym zadaniu... Musiała się uwolnić, a to było równoznaczne ze zgodą. W sumie w słowach blondyna coś było. Fakt, ustalili, że zapomną o tym wszystkim, miała być wyłącznie nienawiść. Ale Hermiona mimo to cierpiała. Była uczuciowa i dość mocno przeżyła tą rozłąkę. Chciała mu jakoś pomóc. Teraz miała szansę, aby na nowo chwilę z nim pobyć. Powinna się zgodzić... Tak mówiło jej serce. A rozum ? Cóż, głos rozsądku podpowiadał jej żeby nie wchodziła już w żadne układy. A zwłaszcza z Nim. Uroniła przez niego tyle łez. Zapomniała tak jak ustalili, ale wtedy nie była psychicznie przygotowana na takie dokuczanie. Parę dni temu wreszcie obudziła się z tego otępienia. Gdy znowu spotka się z chłopakiem, rany na nowo się otworzą i ponownie zostanie pustka.
Fajnie przedstawiłaś rozbicie Miony
WENY ! :d
Naprawdę Ci dziękuję <3' Co do Dominica za niedługo się wyjaśni czemu zareagował tak, a nie inaczej ;)
UsuńGenialny rozdział. Wszystko idzie w swoim tempie. Malfoy na nowo zły, dreszczyk emocji w dormitorium Ślizgonów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Irtyk :)
Heh, dziękuję Ci Irtyku ! <33
UsuńIdę czytać ;)
OdpowiedzUsuńaaaa <33333
Chłopak kierował się do swojego stołu. Jak zwykle wyglądał zniewalająco przystojnie. Szedł pewnym, luźnym krokiem. Jak zwykle bił od niego chłód i wyrafinowanie. Mroził wzrokiem tych, którzy odważyli się na niego spojrzeć. W tej chwili jego szare oczy nie wyrażały nic... Ta nieprzenikniona pustka. Wyraz twarzy miał za to bardzo poważny, ściągnięte rysy twarzy świadczyły prawdopodobnie o jego zadumie. Blondyna musiało coś nurtować. Natomiast za nim, niczym wierne psy, kroczyli jego towarzysze : Zabini, Crabbe, Goyle, Parkinson, MaStrong, Carrick, a nawet Nott.
UsuńWe wszystkich było coś mrocznego i złowrogiego. Cała ta gromadka Ślizgonów patrzyła na swoich rówieśników z wyraźną pogardą i wyższością. Bez wątpienia uważali się za najlepszych w tej szkole. Mogliby chociażby tak twierdzić na podstawie tego, iż wielki Draco Malfoy przebywa wśród nich.
*****
Wiesz jak cudownie czyta się takie coś? Sama jestem przestraszona, wprowadzasz mroczny i zimny charakter.
Kolejny fragment :
Nigdy nie czuła się gorzej z powodu tego, iż urodziła się w świecie mugoli. Nawet się cieszyła, znała tyle przydatnych rzeczy. W wieku jedenastu lat poznała świat na nowo. To była prawdziwa magia. Nigdy nie czuła się gorsza, inna..aż do teraz. Malfoy nie tylko powiedział jej, że jest nikim, ale także wmówił jej, że nie powinna się urodzić... Po tym jak ją uratował, po tych wszystkich rozmowach i wspólnej pracy, ona była nikim. Skreślił ją na całej linii. Jeszcze rano w niego wierzyła ! Chciała z nim pogadać. Była taka naiwna. W głowie Gryfonki nadal brzmiały jego słowa... To był cios poniżej pasa i on dobrze o tym wiedział. Na szczęście kasztanowłosa zaliczała się do tych osób które najpierw muszą przetworzyć informację, a potem dopiero rozpaczają. I teraz właśnie nadeszła chwila rozpaczy. Próbowała uparcie powstrzymać łzy, cisnące się do oczu, ale nie była w stanie... Znikła wszelka nadzieja, już o nic się nie łudziła; nienawidziła go.
To ostatnie mnie rozwaliło. Płakałam, zawsze jestem uczuciowa. Dosadnie przedstawiasz rozbicie Hermiony.
***
Hermiona nie dała po sobie poznać jak te słowa bardzo ją zraniły... Poczuła ogromne rozczarowanie i niechęć do chłopaka. Przez parę tygodni zastanawiała się dlaczego wtedy tak jej powiedział. Co nim kierowało ? Chciał popisać się przed innymi, chciał jej coś udowodnić, czy naprawdę tak myślał ? Teraz okazało się, że ta trzecia opcja. On naprawdę uważał ją za zwykłą szlamę, za zwykłego śmiecia, który nie miał prawa istnieć. Ginny miała rację. Malfoy jest jedynie aroganckim, bezdusznym arystokratą patrzących na ludzi przez pryzmat czystej krwi.
Znowu chciało mi się ryczeć. Ale nie brakowało też wesołych momentów ! Jesteś cudowną pisarką. Co do romantyzmu Malfoya mi by było cholernie trudno, więc się nie przejmuj <3
Miło mi, że zwróciłaś taką dużą uwagę na te fragmenty ;3.
UsuńDziękuję ... :*
Nelo jak ja się cieszę, że już jesteś !
OdpowiedzUsuńRozdział...Brak mi słów. Lubię czytać Twoje posty wolno i rozkoszować się każdym słowem, opisem.
Zaczęłaś bardzo ładnie, opisałaś doskonale to co czuła Hermiona. Potem w Wielkiej Sali jak oni wszyscy sobie siedzą i gawędzą a tu nagle wchodzi Malfoy <3
Omal nie spadłam z krzesła.
Jak opisujesz jego wygląd to już piszczę ! Ach u Ciebie jest niesamowity, jest sobą. W wielu blogach brakuje opisó na temat jego wyglądu ale nie u Ciebie <3
Lekcja opieki była zabawna :D. Zapomniałam jak to jest nienawidzić Umbridge. Ech doskonale łaczysz walkę i rodzące się uczucie.
Ale potem było nie miło. Cieszę się, że Miona się postawiła, ale ten Malfoy :(.
W pokoju Ślizgonów było bardzo ciekawie. Draco po raz klejny uderzył Notta i dobrze, nie lubię go :) !
Następnie ta schadzka po błoniach i ten śnieg <3 Czułam tą atmosferę i było tak przyjaźnie. Fajnie, że skupiasz się na innych .
Dominic mnie zaskoczył o co mu chodzi ni elubi mugolów?
- Nie czekamy na Harry'ego ? - zdziwił się Weasley.
- Nie. Myślę, że chciał porozmawiać z Cho...
- Mógł porozmawiać przy nas.
- Serio, Ron ? Ty nic nie rozumiesz.
- Czego znowu nie rozumiem ?
Hahaha cudo ! Lubię Rona, nie zniekształcasz go.
Ostatnia scena <333
Czekam na romantyzm
PS: PISZESZ ŚWIETNIE
Fajnie, że zwracasz uwagę na szczegóły ;D
UsuńTak Malfoy trochę ,,dowalił'" ale myślę, że w następnym rozdziale zostaną rozwiane wszelkie wątpliwości ;)
To wygląda jak Stalking bo czytam te komentarze i twoje odpowiedzi na nie, ale tu też się zgadzam.
UsuńTak wiele osób robi z Ronalda dupka a przecież on jest tym głupkowatym, niezdarnym najlepszym ( jednym z dwóch) przyjacielem Hermiony który btw nie ma kompletnie wyczucia.
I ty własnie to zatrzymujesz. I to jest bardzo dobra rzecz... Tyle osób go nie doceniało... Tyle osób zlało... Bo co bo nie jest bohaterem, no według mnie autorka mogła mu dodać jakąś specjalną zalete ale... jeśli książki Harrego Pottera i ich bohaterowie to nasze dzieci to nie mamy prawa nic w nich zmieniać tylko kochać. DOBRA BO TROCHE ODESZŁAM OD TEMATU.
SUPER ROBISZ RONA!!!
Wracam pisać mój rozdział. Bo musze go chyba dodać dzisiaj #ZARWANANOC
Hah dzięki, no coś w tym jest ;) ;* Ron zawsze musi cierpieć, ale nie u mnie xD
UsuńKochana, po pierwsze dziekuje za polecenie! Naprawde, naprawde wieeele to dla mnie znaczy!
OdpowiedzUsuńA po drugie...
Co za ********** z tego Malfoya!!!! Jak tak mozna, no jak??!!
Biedna, biedna Hermiona! Mam nadzieje, ze podczas spotkania Malfoy zmieni swoj stosunek choc troszke. Pozdrowienia!!
Nie ma za co ;).
UsuńHmm, ooo tak Malfoy zmieni swoje nastawienie, nawet boję się, że zmieniłam go za bardzo chociaż nie wiem :)
DZIĘKI <3
Napewno nie za bardzo! Uwielbiam, gdy z wrednego drania zmienia sie w kochajacego chlopaka, ktory rozpacza nad tym, ze mogl wczesniej sie tak zachowywac;)
UsuńZabierałam się do skomentowania tego rozdziału kilka razy, bo w sumie sama nie wiem, co o nim sądzić. Wszystko jest super opisane, zgrabne i przyjemne, ale czasami mam wrażenie, że to wszystko jest nieco przesadzone np. początek. Nie zgadzam się z nim ani trochę. Średnio podoba mi się ten dołek Miony i przeżywanie tego, przecież ona jest silna!
OdpowiedzUsuńZa to podobało mi się zachowanie Draco pod koniec rozdziału, to było autentyczne i koniecznie na tym etapie historii. Dobrze, że nie pędzisz i nie robisz z nich zbyt szybko parki :)
Życzę weny,
http://precious-fondness.blogspot.com/
To, że Hermiona tęskni wcale nie oznacza, że jest słaba. Oczywiście, że jest silna. Chciałam jedynie pokazać, że przyzwyczaiła się do chłopaka, a teraz mu jej go brakuje, gdyż liczyła na coś więcej i chciała mu pomóc. Początek dotyczył też tych słów, które Malfoy skierował do Gryfonki, tylko cofnęłam się w przeszłość.
UsuńRozumiem, że każdy może to inaczej interpretować ;)
Dzięki za szczery komentarz <3
Witajcie,
OdpowiedzUsuńWasze zgłoszenie do Magic Platform zostało przyjęte, a post zostanie opublikowany o 14.
Pozdrawiam w imieniu załogi,
wanilijowa
Dziękujemy ;)
UsuńJak Ty to robisz?! Piszesz tak wspaniale.
OdpowiedzUsuńCzułam się jakbym tam była, jakby Malfoy wyrzucał te wszystkie wyzwiska mi. Poczułam się tak źle jak Miona. Czułam jej ból.
Jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału. Najbardziej tego co Draco wymyśli i jak będą się układać ich relacje po dotrzymaniu obietnicy.
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Naprawdę dziękuję ! :)
UsuńDraco to słodki, arogancki dupek.
OdpowiedzUsuńNie mogę przestać dziwić się Twoim stylem. Doprawdy. Masz ogromne predyspozycje i pozostaje tylko czekać, aż napiszesz własną książkę. ;D
Lecę czytać następny rozdział.
Pozdrawiam, Braknes.
Ha! Wiedziałam że Draco długo nie wytrzyma bez Granger ;) Ciekawe co wymyślił?
OdpowiedzUsuńSwój rozdział napisałam, pracę domową odrobiłam - zabieram się więc za ciąg dalszy. Naprawdę żałuję, że czas tak szybko leci i tak mało go zostaje na czytanie innych błogów :(
OdpowiedzUsuńCo do Dracona - aż sama dostaję gęsiej skórki od tych jego odzywek, ale mimo wszystko kocham go!
Naprawdę szkoda mi Hermiony, tęsknota jest najgorsza.
Lecę dalej!
Pozdrawiam :*