Powoli zapadał zmrok, gdy dwa, staromodne powozy zaprzęgnięte w pięć nadzwyczajnych stworzeń wylądowało na ziemi.
Hermiona pierwsza wybiegła z pojazdu, z cichym westchnięciem ulgi. Ledwo się powstrzymała, żeby nie upaść na kolana i nie zacząć całować ziemi. Jednakże odbiegła szybko od tego pomysłu, kiedy stanął obok niej Malfoy. Niechybnie uznałby ją za chorą umysłowo, jeżeli już tak nie myślał. Nie miała pojęcia, czy podróż faktycznie trwała cztery godziny, ale była ze siebie naprawdę dumna, że tak dzielnie to zniosła. Obeszło się bez zawrotów głowy, mdłości i panicznych pisków. Obiecała sobie, że na wieczór zmówi specjalną modlitwę dziękczynną, za to, że Opatrzność miała ją w swojej opiece. Popatrzyła na Dracona z zamiarem skomentowania monotonnej jazdy, lecz raptem się powstrzymała, gdy zobaczyła powagę malującą się na jego twarzy. Spoglądał z pewnym zdziwieniem i niepewnością na widok rozciągający się przed nim. Kasztanowłosa z tego wszystkiego kompletnie zapomniała o Falconie. Szybko odwróciła głowę i wytrzeszczyła oczy. Zobaczyła ogromną, starą katedrę z lśniącymi oknami z szybami w ołowianych ramach, wysokie iglice i mosiężną tablicę z nazwą akademii przymocowaną do kamiennej ściany przy drzwiach wejściowych. W oddali majaczył zarys masywnego muru. Hermiona zmarszczyła czoło. Mur raczej powinien otaczać budowlę niż ją odgradzać. Dookoła rosły tylko suche, marne drzewa. Przybyszów po chwili dotknęło przeraźliwe uczucie przenikającego do szpiku kości chłodu. Noc zapowiadała się naprawdę zimna. Falcon w żaden sposób nie przypominał Hogwartu. Było tu zupełnie inaczej i obydwoje to czuli. Na potwierdzenie ich obaw wiatr zawył złowieszczo niosąc za sobą jakieś niewyraźny odgłos ni to jęków, ni krzyków.
- Gdybym wiedział, że to jakiś stary kościół to z pewnością bym tutaj nie przyjeżdżał. - powiedział Draco bez przekonania.
- Miło nam to słyszeć. - odezwał się mocny, kobiecy głos za nimi. Kasztanowłosa i blondyn jak na komendę odwrócili się za siebie. Na śmierć zapomnieli o dwóch nauczycielkach, które leciały za nimi w drugim powozie.
Dwie kobiety miały na sobie jednakowe długie, czarne peleryny z głębokimi kapturami, które prawie całkowicie zasłaniały im twarz. Przez panującą ciemność w ogóle nie było widać ich postaci. Można było powiedzieć, że ich okrycia zlewają się z otoczeniem. Gryfonka zdziwiła się, że głowy także mają spuszczone. Mimowolnie przeszło ją uczucie trwogi.
- Jestem profesor Carrington, a to jest profesor Kenventch. Zostawcie tutaj swoje bagaże. Zaraz kogoś po nie przyślemy. Chodźcie zaprowadzimy was do waszego pokoju. Ruszyły równym krokiem, minąwszy ich obojętnie.
- Czy ona nie chciała powiedzieć waszych pokoi ? - spytała cicho Hermiona z obawą, aby nie została usłyszana przez dwie nietypowe nauczycielki. Blondyn wzruszył ramionami w odpowiedzi. Nie przestawał się czujnie rozglądać dookoła, co wyraźnie stresowało orzechowooką. Podążyli powoli za oddalającymi się kobietami próbując przebrnąć przez głębokie warstwy śniegu.
Carrington włożyła podłużny klucz do zamka wrót i obejrzała się przez ramię, nadal nie ukazując swojej twarzy.
- Nie jestem pewna, czy zdajecie sobie sprawę z zaszczytu, jakiego zaraz dostąpicie. Od wielu, wielu lat nikt z zewnątrz nie postawił stopy na terenie Falconu - oznajmiała z czcią.
- Prawdopodobnie wszystkich innych odstrasza zapach. - mruknął Draco do Hermiony, która cała zesztywniała. - Jesteś nieświadomy, młody człowieku. - odparła Kenventch nieprzyjemnym, chrapliwym głosem.
Blondyn już otwierał usta, aby udzielić jakiejś błyskotliwej odpowiedzi, lecz Gryfonka w porę szturchnęła go łokciem.
W środku nie było tak okropnie, jak przypuszczali. Jak to określił młody miliarder 'nie jest aż tak kościelnie'. Z każdej strony biegły kamienne, kręte schody prowadzące na wyższe piętra. Tak zwany przedpokój był dość przytulny nie licząc ogromnego żyrandola z kości. Wystrój pomieszczenia był suchy, a nawet nieco astetyczny i skromny. Prócz nielicznych obrazów przedstawiających zmutowane, mityczne stworzenia i drobnych zabytkowych rzeczy takich jak niewielki zegar, w podłużnym pomieszczeniu nie mieściło się nic więcej. Hermionie robiło się niedobrze od samych szarych kolorów. Na ścianie gdzieniegdzie zostały wyryte stare runy, których dziewczyna nie znała. Szli po perskim dywanie, aż do kolejnych spróchniałych drzwi. Pokój, do którego weszli był czymś w rodzaju recepcji. Za kamiennym biurkiem, który o dziwo przypominał spękany ołtarz siedziała staruszka o obwisłej, prawie przeźroczystej skórze i szparkowatych oczach. Dookoła jej fotela mieściła się szklana gablota z milionami różnych.
- Witam naszych gości. - powiedziała starsza kobieta zachrypniętym głosem - Dziękuję wam za przyprowadzenie ich tutaj. - zwróciła się do dwóch profesorek, które stanęły w ciemnym kącie. Hermiona zdziwiła się, że nadal mają na sobie kaptury.
- Może to ja was zaprowadzę do waszego tymczasowego mieszkania. Jestem Milicenta, dozorczyni. - przedstawiła się. Wzięła mosiężny klucz i poprosiła dwójkę przybyszów, aby udali się za nią, zostawiając na recepcji dwie kobiety w czarnych pelerynach. Z powrotem więc znaleźli się w przedpokoju. Milicenta była bardzo niską kobietą ze sporym garbem.
Draco przyglądał się całemu otoczeniu z podejrzeniem, ale też z charakterystyczną dla niego obojętnością. Nie dało się ukryć, że w powietrzu wisiała negatywna energia, co budziło wątpliwości w chłopaku. W miejscu, które było w przeszłości czymś świętym czy sakralnym powinna panować chyba inna atmosfera. W dodatku w całej katedrze panowała zaskakująca cisza.
- W tym budynku odbywają się jedynie zajęcia. - wyjaśniła niespodziewanie kobieta - Teraz trwa godzina policyjna. Od 17 do 19 studenci mają obowiązek przebywać w swoich pokojach. O 19.30 odbywa się kolacja. Ktoś po was przyjdzie po 19 i zaprowadzi do jadalni, nie musicie się o nic martwić. - mówiła prowadząc ich w stronę kolejnych drzwi
- Falcon jest akademią, więc przyjmujemy tutaj roczniki od 15 do 18 lat.
Jak się okazało drzwi prowadziły na dwór. Znaleźli się na tyłach katedry. Przed nimi szeregiem stało parę budynków mieszkalnych. Były utrzymane w staromodnym stylu. Tworzyły swego rodzaju aleję przy zasypanej przez śnieg drodze. Milicenta zaczęła iść do najbliższego domu.
- Skąd pomysł na stworzenie uczelni w katedrze ? - zapytała nieśmiało Hermiona.
- Falcon ma bogatą historię. Setki lat temu ta katedra pełniła funkcję obronną.
- Obronną ? Przed czym ? - zainteresowała się dziewczyna.
- Wasz pokój ma numer 43. - powiedziała staruszka, ignorując pytanie - U samej góry. Poza paroma osobami będziecie tu sami. Weszli na ciemną klatkę.
- Zaszła mała pomyłka, dostaliśmy wiadomość, że przybędą dwie dziewczyny, więc przygotowaliśmy jeden pokój... Draco przestał nagle udawać wyniośle niezainteresowanego i wytrzeszczył oczy. - To chyba jakiś żart. - warknął wściekle z ironicznym uśmiechem.
Hermiony także ta nowina nie ucieszyła.
- Na pewno znajdzie się jeszcze jeden pokój...- stwierdziła pewnie. - Wszystkie są na razie zajęte. - rzekła Milicenta z niewyraźną miną, jakby wyczuwając złość i niedowierzanie gości, wręczyła bez słowa klucze do ręki Hermiony i zwyczajnie w świecie się odwróciła. Na odchodne rzuciła tylko przez ramię :
- Do zobaczenia na kolacji. Dyrektor Daschwood przeprasza, że nie mogła was osobiście przywitać, ale obecnie jest poza placówką.
Kasztanowłosa patrzyła jak niska postać dozorczyni znika. Zachowanie kobiety zarówno i nauczycielek wydało jej się mocno dziwne, o ile niepodejrzane. Doszła jednak po chwili do wniosku, że tutejsi Amerykanie są po prostu ponurzy i mało gościnni. Zostawiwszy te przemyślenia na wieczór, zaczęła wspinać się na najwyższe piętro po schodach. W holu było przerażająco chłodno, panował do tego zupełny mrok. Dziewczyna marzyła tylko o ciepłej kąpieli i pozbyciu się przemoczonych części garderoby. Zatrzymała się jednak, kiedy nie usłyszała za sobą Malfoya. Odwróciła się za siebie i zirytowała, gdy dostrzegła, że chłopak stoi w miejscu nadal spoglądając na drzwi, przez które przed chwilą wyszła Milicenta.
- Na litość boską, rusz się łaskawie z miejsca, Malfoy. - zniecierpliwiła się, zaczęła tupać nogami niemal jak małe dziecko. Spojrzała na zamyślonego, niemal nieobecnego chłopaka, czując, że niepokój malujący się w jego szarych oczach udziela się także jej.
- Powiedziała Dashwood ? - szepnął chłopak pod nosem, jednak wystarczająco głośno by Hermiona go usłyszała - Tak samo jak Elizabeth i Dominic Dashwood ? To wszystko coraz mniej mi się podoba.
Hermiona pierwsza wybiegła z pojazdu, z cichym westchnięciem ulgi. Ledwo się powstrzymała, żeby nie upaść na kolana i nie zacząć całować ziemi. Jednakże odbiegła szybko od tego pomysłu, kiedy stanął obok niej Malfoy. Niechybnie uznałby ją za chorą umysłowo, jeżeli już tak nie myślał. Nie miała pojęcia, czy podróż faktycznie trwała cztery godziny, ale była ze siebie naprawdę dumna, że tak dzielnie to zniosła. Obeszło się bez zawrotów głowy, mdłości i panicznych pisków. Obiecała sobie, że na wieczór zmówi specjalną modlitwę dziękczynną, za to, że Opatrzność miała ją w swojej opiece. Popatrzyła na Dracona z zamiarem skomentowania monotonnej jazdy, lecz raptem się powstrzymała, gdy zobaczyła powagę malującą się na jego twarzy. Spoglądał z pewnym zdziwieniem i niepewnością na widok rozciągający się przed nim. Kasztanowłosa z tego wszystkiego kompletnie zapomniała o Falconie. Szybko odwróciła głowę i wytrzeszczyła oczy. Zobaczyła ogromną, starą katedrę z lśniącymi oknami z szybami w ołowianych ramach, wysokie iglice i mosiężną tablicę z nazwą akademii przymocowaną do kamiennej ściany przy drzwiach wejściowych. W oddali majaczył zarys masywnego muru. Hermiona zmarszczyła czoło. Mur raczej powinien otaczać budowlę niż ją odgradzać. Dookoła rosły tylko suche, marne drzewa. Przybyszów po chwili dotknęło przeraźliwe uczucie przenikającego do szpiku kości chłodu. Noc zapowiadała się naprawdę zimna. Falcon w żaden sposób nie przypominał Hogwartu. Było tu zupełnie inaczej i obydwoje to czuli. Na potwierdzenie ich obaw wiatr zawył złowieszczo niosąc za sobą jakieś niewyraźny odgłos ni to jęków, ni krzyków.
- Gdybym wiedział, że to jakiś stary kościół to z pewnością bym tutaj nie przyjeżdżał. - powiedział Draco bez przekonania.
- Miło nam to słyszeć. - odezwał się mocny, kobiecy głos za nimi. Kasztanowłosa i blondyn jak na komendę odwrócili się za siebie. Na śmierć zapomnieli o dwóch nauczycielkach, które leciały za nimi w drugim powozie.
Dwie kobiety miały na sobie jednakowe długie, czarne peleryny z głębokimi kapturami, które prawie całkowicie zasłaniały im twarz. Przez panującą ciemność w ogóle nie było widać ich postaci. Można było powiedzieć, że ich okrycia zlewają się z otoczeniem. Gryfonka zdziwiła się, że głowy także mają spuszczone. Mimowolnie przeszło ją uczucie trwogi.
- Jestem profesor Carrington, a to jest profesor Kenventch. Zostawcie tutaj swoje bagaże. Zaraz kogoś po nie przyślemy. Chodźcie zaprowadzimy was do waszego pokoju. Ruszyły równym krokiem, minąwszy ich obojętnie.
- Czy ona nie chciała powiedzieć waszych pokoi ? - spytała cicho Hermiona z obawą, aby nie została usłyszana przez dwie nietypowe nauczycielki. Blondyn wzruszył ramionami w odpowiedzi. Nie przestawał się czujnie rozglądać dookoła, co wyraźnie stresowało orzechowooką. Podążyli powoli za oddalającymi się kobietami próbując przebrnąć przez głębokie warstwy śniegu.
Carrington włożyła podłużny klucz do zamka wrót i obejrzała się przez ramię, nadal nie ukazując swojej twarzy.
- Nie jestem pewna, czy zdajecie sobie sprawę z zaszczytu, jakiego zaraz dostąpicie. Od wielu, wielu lat nikt z zewnątrz nie postawił stopy na terenie Falconu - oznajmiała z czcią.
- Prawdopodobnie wszystkich innych odstrasza zapach. - mruknął Draco do Hermiony, która cała zesztywniała. - Jesteś nieświadomy, młody człowieku. - odparła Kenventch nieprzyjemnym, chrapliwym głosem.
Blondyn już otwierał usta, aby udzielić jakiejś błyskotliwej odpowiedzi, lecz Gryfonka w porę szturchnęła go łokciem.
W środku nie było tak okropnie, jak przypuszczali. Jak to określił młody miliarder 'nie jest aż tak kościelnie'. Z każdej strony biegły kamienne, kręte schody prowadzące na wyższe piętra. Tak zwany przedpokój był dość przytulny nie licząc ogromnego żyrandola z kości. Wystrój pomieszczenia był suchy, a nawet nieco astetyczny i skromny. Prócz nielicznych obrazów przedstawiających zmutowane, mityczne stworzenia i drobnych zabytkowych rzeczy takich jak niewielki zegar, w podłużnym pomieszczeniu nie mieściło się nic więcej. Hermionie robiło się niedobrze od samych szarych kolorów. Na ścianie gdzieniegdzie zostały wyryte stare runy, których dziewczyna nie znała. Szli po perskim dywanie, aż do kolejnych spróchniałych drzwi. Pokój, do którego weszli był czymś w rodzaju recepcji. Za kamiennym biurkiem, który o dziwo przypominał spękany ołtarz siedziała staruszka o obwisłej, prawie przeźroczystej skórze i szparkowatych oczach. Dookoła jej fotela mieściła się szklana gablota z milionami różnych.
- Witam naszych gości. - powiedziała starsza kobieta zachrypniętym głosem - Dziękuję wam za przyprowadzenie ich tutaj. - zwróciła się do dwóch profesorek, które stanęły w ciemnym kącie. Hermiona zdziwiła się, że nadal mają na sobie kaptury.
- Może to ja was zaprowadzę do waszego tymczasowego mieszkania. Jestem Milicenta, dozorczyni. - przedstawiła się. Wzięła mosiężny klucz i poprosiła dwójkę przybyszów, aby udali się za nią, zostawiając na recepcji dwie kobiety w czarnych pelerynach. Z powrotem więc znaleźli się w przedpokoju. Milicenta była bardzo niską kobietą ze sporym garbem.
Draco przyglądał się całemu otoczeniu z podejrzeniem, ale też z charakterystyczną dla niego obojętnością. Nie dało się ukryć, że w powietrzu wisiała negatywna energia, co budziło wątpliwości w chłopaku. W miejscu, które było w przeszłości czymś świętym czy sakralnym powinna panować chyba inna atmosfera. W dodatku w całej katedrze panowała zaskakująca cisza.
- W tym budynku odbywają się jedynie zajęcia. - wyjaśniła niespodziewanie kobieta - Teraz trwa godzina policyjna. Od 17 do 19 studenci mają obowiązek przebywać w swoich pokojach. O 19.30 odbywa się kolacja. Ktoś po was przyjdzie po 19 i zaprowadzi do jadalni, nie musicie się o nic martwić. - mówiła prowadząc ich w stronę kolejnych drzwi
- Falcon jest akademią, więc przyjmujemy tutaj roczniki od 15 do 18 lat.
Jak się okazało drzwi prowadziły na dwór. Znaleźli się na tyłach katedry. Przed nimi szeregiem stało parę budynków mieszkalnych. Były utrzymane w staromodnym stylu. Tworzyły swego rodzaju aleję przy zasypanej przez śnieg drodze. Milicenta zaczęła iść do najbliższego domu.
- Skąd pomysł na stworzenie uczelni w katedrze ? - zapytała nieśmiało Hermiona.
- Falcon ma bogatą historię. Setki lat temu ta katedra pełniła funkcję obronną.
- Obronną ? Przed czym ? - zainteresowała się dziewczyna.
- Wasz pokój ma numer 43. - powiedziała staruszka, ignorując pytanie - U samej góry. Poza paroma osobami będziecie tu sami. Weszli na ciemną klatkę.
- Zaszła mała pomyłka, dostaliśmy wiadomość, że przybędą dwie dziewczyny, więc przygotowaliśmy jeden pokój... Draco przestał nagle udawać wyniośle niezainteresowanego i wytrzeszczył oczy. - To chyba jakiś żart. - warknął wściekle z ironicznym uśmiechem.
Hermiony także ta nowina nie ucieszyła.
- Na pewno znajdzie się jeszcze jeden pokój...- stwierdziła pewnie. - Wszystkie są na razie zajęte. - rzekła Milicenta z niewyraźną miną, jakby wyczuwając złość i niedowierzanie gości, wręczyła bez słowa klucze do ręki Hermiony i zwyczajnie w świecie się odwróciła. Na odchodne rzuciła tylko przez ramię :
- Do zobaczenia na kolacji. Dyrektor Daschwood przeprasza, że nie mogła was osobiście przywitać, ale obecnie jest poza placówką.
Kasztanowłosa patrzyła jak niska postać dozorczyni znika. Zachowanie kobiety zarówno i nauczycielek wydało jej się mocno dziwne, o ile niepodejrzane. Doszła jednak po chwili do wniosku, że tutejsi Amerykanie są po prostu ponurzy i mało gościnni. Zostawiwszy te przemyślenia na wieczór, zaczęła wspinać się na najwyższe piętro po schodach. W holu było przerażająco chłodno, panował do tego zupełny mrok. Dziewczyna marzyła tylko o ciepłej kąpieli i pozbyciu się przemoczonych części garderoby. Zatrzymała się jednak, kiedy nie usłyszała za sobą Malfoya. Odwróciła się za siebie i zirytowała, gdy dostrzegła, że chłopak stoi w miejscu nadal spoglądając na drzwi, przez które przed chwilą wyszła Milicenta.
- Na litość boską, rusz się łaskawie z miejsca, Malfoy. - zniecierpliwiła się, zaczęła tupać nogami niemal jak małe dziecko. Spojrzała na zamyślonego, niemal nieobecnego chłopaka, czując, że niepokój malujący się w jego szarych oczach udziela się także jej.
- Powiedziała Dashwood ? - szepnął chłopak pod nosem, jednak wystarczająco głośno by Hermiona go usłyszała - Tak samo jak Elizabeth i Dominic Dashwood ? To wszystko coraz mniej mi się podoba.
Nim zdążyła o cokolwiek zapytać, do ich uszu dobiegł niesamowicie głośny dźwięk dochodzący prawdopodobnie z piwnicy. Było to coś pomiędzy uderzaniem łoma o stal a szarpaniem łańcuchów. Malfoy'owi wydało się, że posadzka pod jego stopami mimowolnie zadrżała. Momentalnie rozejrzeli się dookoła. Po paru sekundach na nowo zapanowała głucha cisza. Draco i Hermiona spojrzeli po sobie z zaskoczeniem.
- Co to mogło być? - zapytała dziewczyna próbując ukryć przerażenie.
- Może mają salę treningową w podziemiach czy coś w tym stylu. - mruknął Ślizgon i w jednej sekundzie znalazł się obok niej, nadając tym samym kasztanowłosej większej pewności - Lepiej chodźmy już na górę.
Popchnął ją lekko zmuszając do tego, żeby ruszyła się z miejsca. Zaczęli razem wchodzić po schodach, oświetlając sobie cały czas drogę różdżkami.
- Dozorczyni powiedziała, że panuje teraz godzina policyjna, więc to na pewno nie mogli być uczniowie. - zauważyła orzechowooka cały czas gorączkowo się zastanawiając, co mogło spowodować taki nieprzyjemny hałas.
- Nie mam pojęcia, Granger. Lepiej nie zawracać sobie głowy takimi głupotami. - poradził Draco na powrót znudzonym głosem.
Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona. Światło sączące się przez różdżkę idealnie oświetlało jego młodą twarz, ukazując każdy szczegół; idealnie zarysowaną linię szczęki, wydatne lecz nieduże kości policzkowe, nieskazitelną bladą cerę. Zamyślone szare oczy i ściągnięte brwi świadczyły o tym, że chłopak również nad czymś myśli.
Idąc po opustoszałych, ciemnych korytarzach Hermionie mimowolnie przypomniała się noc, w której Draco zabrał ją do oranżerii. Ta chwila zapisała się w jej pamięci i sercu, jako najlepsza. Wtedy też wspaniali się w willi Malfoya na samą górę. Nikt nigdy tak bardzo nie postarał się dla niej i dziewczyna czuła się wtedy naprawdę wyjątkowo. Wydawało się jej, że było to całe wieki temu.
Okazało się, że pokój numer 43 mieścił się na poddaszu. Na innych piętrach było wiele par drzwi sąsiadujących ze sobą, gdy tutaj tymczasem znajdował się tylko jedno mieszkanie. Blondyn wyrwał bezceremonialnie klucz dziewczynie i otworzył drzwi.
Ich oczom ukazał się niezbyt duży pokój dzienny. Tak jak katedra, utrzymany był w średniowiecznym skromnym stylu. Brązowe ściany były zupełnie gołe. Na środku pomieszczenia stała tylko mała, gustowna kanapa, drewniany stolik i dębowa szafa. Jedynie duże okno z widokiem na całą okolicę było warte uwagi. Źródłem światła była mała, szklana lampa wisząca na lekko sklepionym suficie. Sąsiednim pomieszczeniem była sypialnia. Prezentowała się jeszcze gorzej niż salon. Składała się z dwóch, wąskich łóżek stojących w przeciwległych krańcach. Żeby zachować pozory prywatności przy ścianie wisiała kotara, którą można było oddzielić dwa posłania. Przy wejściu leżały ich dwa kufry z bagażami. Draco jak na razie wolał nie wchodzić do toalety. Był wkurzony do granic możliwości. Nie pamiętał, kiedy ostatnio coś tak mocno wyprowadziło go z równowagi, ale jak widać los mścił się na nim teraz w każdy możliwy sposób. Nie dość, że Dumbledore wplątał go w jakąś durną wymianę do tego ze znienawidzoną Gryfonką to jeszcze teraz musiał dzielić z nią razem mieszkanie, a w dodatku nawet sypialnię. Jakby tego było mało, tutejsi mieszkańcy sprawiają wrażenie wyrwanych z rzeczywistości. Delikatnie mówiąc był mocno zdenerwowany . Z miłą chęcią napiłby się teraz ognistej, ale tego oczywiście nie będzie mógł zrobić przez bite, dziesięć dni, o ile wytrzyma nie targając się wcześniej na swoje życie, które właśnie straciło jakikolwiek sens. Owszem, marzył o wyrwaniu się z tego, monotonnego Hogwartu, ale nie miał konkretnie na myśli czegoś takiego. Stał na środku salonu, wpatrując się w szary sufit ze zdołowaniem, szukając w sobie resztek spokoju i opanowania. Nie pomagała mu, w tym Granger, która zaczęła nagle bezustannie nawijać.
- Cóż, nie tak to sobie wyobrażałam. W każdym bądź razie, gdy myślałam o Falconie nie przypuszczałam, że będzie to starą katedrą. Wydaje mi się, że panują tu dziwne zwyczaje... Chyba tutejsi ludzie są zabobonni, wystarczyło przyjrzeć się tym obrazom wiszącym w holu. Praktycznie same przemienienia lub wilkołaki. Nie wiem kim w ogóle jest ta dyrektorka. Dashwood... Mówi ci coś te nazwisko, Malfoy ? Mi zupełnie nic. Mniejsza o to. Zauważyłeś, że panuje tu jakaś taka martwa cisza ? Nawet w tym budynku nie było słychać, ani widać żadnego śladu po żywej duszy. Milicenta powiedziała, że prócz paru osób będziemy tu sami, ale nie wiem...Swoją drogą to naprawdę szczyt bezczelności, że nie dali nam osobnych pokoi. Tak nie przystoi.. A poza tym jeżeli tylko parę jest zajętych to, co to za problem, żeby przygotować nowy...W każdym bądź razie absolutnie nie będę spała w jednym pomieszczeniu z tobą, Malfoy..
- Zawsze zostaje ci kanapa, Granger. - przerwał jej w końcu chłopak ze złością - Mogłabyś zamilknąć i wybawić mnie tym samym od swojej bezsensownej paplaniny? Nie mogę już wytrzymać, a dopiero co przyjechaliśmy.
Jego twarz wykrzywił szczery grymas zażenowania i niezadowolenia życiowego. Zaczął przechadzać się po całym pokoiku próbując uspokoić zszargane nerwy.
Hermiona urażona spojrzała na blondyna. Nie podobało się jej jego zachowanie względem niej. Ale czego mogła się po nim spodziewać? To nadal był Malfoy, a fakt, że byli poza Hogwartem niczego nie zmieniał. Wyjęła ze swojej torby kosmetyczkę i świeże ubrania.
- Ciesz się, że ktoś w ogóle do ciebie coś mówi, Malfoy. - mruknęła tylko jadowicie przechodząc do toalety i zostawiając chłopaka sam na sam ze swoimi dręczącymi myślami.
Gryfonka wzięła szybki prysznic w kabinie. Gorąca woda skutecznie orzeźwiła ją po męczącej podróży, a zapach ulubionego, fiołkowego balsamu dodał sił. Szczerze mowiąc, była lekko zestresowana przed kolacją. Charakter akademii całkowicie ją zaskoczył. Nie wiedziała, czego może się spodziewać po nieznajomych uczniach. Z tego, co powiedziała dozorczyni znajdowały się trzy klasy, ona i Draco zaliczali się do najmłodszego rocznika...Nie dodało jej to pewności siebie, tylko dodatkowo stremowało. Nie chciała zbytnio odstawać od reszty dziewcząt wyglądem czy zachowaniem. Zależało jej jednak na autentyczności i normalnym byciu sobą. Malfoy na pewno nie miał być dla niej wsparciem, ale wolała trzymać się blisko niego. Potrafił zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Nie bez powodu był świetnym czarodziejem i jednym z najlepszych uczniów.
Ubrała na siebie obcisłą kremową bluzkę podkreślającą jej idealną figurę i czarne rurki. Włosy rozczesała szczotką, po czym różdżką podkręciła swoje loki. Oczy wyjątkowo podkreśliła czarną kredką. Wyszła z łazienki po pół godzinie. Draco, który akurat przeczesywał swój kufer, mimowolnie zatrzymał swój zdziwiony wzrok na dziewczynie dłużej niż powinien. Musiał przyznać, że wyglądała uroczo. Kasztanowe włosy ze złotymi refleksami opadały jej falami na ramiona, a orzechowe oczy rzucały głębokie, zlęknione spojrzenia. Spodobał mu się też jej strój, zamiast kolejnego dziurawego golfu ubrała na siebie sweterek efektywnie podkreślający atuty dziewczyny. Przez chwilę zrobiło mu się jej żal. Granger wydawała się być odrobinę zagubiona w nowym otoczeniu... Doszedł jednak do wniosku, że sobie poradzi. Poszedł do toalety, wyminąwszy ją z chłodną obojętnością.
Hermiona podeszła z ciekawością do wielkiego okna. Wprawdzie zapadł już zmierzch, ale dziewczynie to nie przeszkadzało. Zmrużyła oczy i zaczęła przyglądać się każdemu szczegółowi. Widok rozciągał się na tyły. Zobaczyła skrawek takich samych drewnianych domków, w których teraz sama się znajdowała. Były idealnie proste, porządnie utrzymane przy drodze. Najbardziej dziwną rzeczą wydał jej się mur. Nie otaczał całego Falconu, katedra stała bez jakiejkolwiek bramy, za to za nią, tam gdzie kończyły się wszelkie zabudowania, stał owy, gruby mur. Był szeroki, długi; potężny, zakręcał prawdopodobnie w dwie strony. Tak jak Hermiona wcześniej pomyślała musiał coś odgradzać.
- Granger, nie słyszysz pukania do drzwi? - spytał z irytacją Draco wychodząc z toalety.
Gryfonka faktycznie tak się zamyśliła, że całkowicie zapomniała o bożym świecie, a w tym o zniecierpliwionym pukaniu.
Blondyn pośpiesznie otworzył i momentalnie patrząc na stojącą w nich osobę stanął jak wryty. Nie przypuszczał, że tak szybko przyjdzie mu zobaczyć drobną dziewczynę o karmelowych oczach i ciemnych blond włosach. Poczuł, że jego gniew osiąga apogeum wraz z rozpoznaniem Elizabeth Dashwood. Po świętach miał nikłą nadzieję, że prędko nie ujrzy tej pewnej siebie, do bólu szczerej, łagodnej przyszłej śmierciożerczyni. Po raz kolejny uznał, że to chory pomysł, a nawet kiepski żart, aby ta panna dołączyła do szeregów Czarnego Pana, kiedy najzwyczajniej w świecie posłała mu szczery, przyjazny uśmiech.
- Witaj, Draco. - powiedziała ciepło.
Arystokrata nadal pamiętał z nią rozmowę w ogrodzie podczas, której prawiła mu mowę o ideałach, drodze życia i niezawodnej nadziei. Nie znosił takich nieświadomych zachowań. Dlatego też, teraz nie miał zamiaru okazywać jej przyjaznych uczuć. Jej obecność nie wróżyła niczego dobrego, Falcon stawał się powoli dla niego taką samą szkołą, jak opisali ją w książkach. Dla podkreślenia wrogości i niezadowolenia najprościej w świecie zatrzasnął drzwi przed nosem Elizabeth.
- Granger, pakuj manatki, wyjeżdżamy.
Hermiona, która obserwowała tą scenę z niemym zdumieniem i niezrozumieniem, otworzyła szerzej usta, widząc jak Przywódca Slytherinu niegrzecznie traktuje tutejszą uczennicę. Wątpliwości nie podlegał fakt, że musi mieć jakiś uraz do nowo przybyłej, ale żeby okazać taki brak szacunku? W gruncie rzeczy nie miała się czemu dziwić. Czego można było spodziewać się po takim Malfoy'u? Raptem podbiegła do drzwi otwierając je, wyminąwszy po drodze zdesperowanego chłopaka.
- Przepraszam za niego... - odezwała się do szatynki z lekkim uśmiechem.
- Ależ nie przepraszaj! Przywykłam już do takich zachowań. Jestem Elizabeth. Ty zapewne Hermiona Granger? - spytała mocnym, kulturalnym głosem.
- Miło mi cię poznać, Elizabeth. - kasztanowłosa podała dłoń dziewczynie.
Sprawiała wrażenie sympatycznej, niezrażonej osoby. Budziła w Gryfonce pewien respekt. Była zjawiskowo piękna, ale przy tym też naturalna. Z jej alabastrowej twarzy zdawała się emanować niesamowita aura, mająca charakter majestatyczny. Szatynka miała na sobie szarą, skromną sukienkę do kolan i cienki, granatowy płaszcz.
- Za chwilę znacznie się kolacja. Przyszłam żeby was zaprowadzić...
- Dziękuję, zostanę tutaj. - mruknął Draco beznamiętnie.
Granger posłała mu mordercze spojrzenie.
- Już idziemy. Minutka...
Założyła pośpiesznie swój beżowy płaszcz.
- Malfoy jak zaraz nie zaczniesz się ubierać to sama osobiście zrobię to za ciebie! - zagroziła Hermiona starając się, żeby uczennica jej nie usłyszała.
Draco wciąż udając pokrzywdzonego i wyniośle obojętnego, sięgnął niechętnie po swoje okrycie.
- Robię to tylko dla świętego spokoju. - jego głos wyparty z emocji przeraził stopniowo orzechowooką.
Wyszli na klatkę i zamknęli za sobą drzwi. Elizabeth niezniechęcona jawną pogardą jaką okazywał jej Draco, zaczęła prowadzić ich na dół, przy okazji opowiadając o sobie.
- Moja mama jest dyrektorką Falconu. Wraz z siostrami i braćmi wychowaliśmy się tutaj. Akademia sama w sobie nie ma zbyt ciekawej historii, toteż moja mama, żeby wyjść na prostą zaczęła współpracować z innymi szkołami. Trafiło się na Hogwart. Wiem, że może nie jesteście zachwyceni panującymi tutaj warunkami, ale po paru dniach zobaczycie, że nie jest, aż tak źle. Kładziemy duży nacisk na zasady... - mówiła.
Hermionie podobał się sposób,w jakim panna Dashwood przedstawiała wszystko; szczerze i otwarcie.
- Powiedziałaś, że Falcon ma nieciekawą historię, co to właściwie oznacza? - zainteresowała się kasztanowłosa, gdy opuścili budynek podążając ku katedrze.
- Cóż, w przeszłości zdarzyło się parę sytuacji, które nie wpłynęły pozytywnie na reputację szkoły, ale to stare dzieje. Tak na marginesie mieszkam w tym samym domu co wy, tyle że na dole...
- Mam nadzieję, że nie będziesz nam składała niezapowiedzianych wizyt. - burknął Draco.
- Nie musisz się o to martwić, mój drogi. - odpowiedziała kulturalnie wciąż się uśmiechając - Jak będziecie czegoś potrzebować śmiało możecie do mnie przyjść.
- Nie licz na to. - burknął pod nosem.
- Czy wy się dobrze znacie? - zapytała nagle kasztanowłosa.
- Tak.
- Nie. - zaprzeczył stanowczo Ślizgon - Nie zadaję się z ludźmi takiego pokroju.
- Malfoy!
- Nic nie szkodzi. - zapewniła wesoło Elizabeth - Draco po prostu nie może znieść tak dużego ilorazu inteligencji. - dodała mrugając porozumiewawczo do Hermiony, która z kolei zachichotała.
Wchodzili właśnie do środka katedry. Udali się szybkim krokiem w stronę kamiennych schodów.
Malfoy spojrzał na Dashwood jak na potencjalną i wręcz idealną kandydatkę na wroga. W końcu po krótkiej, choć wymownej ciszy uznał, że nie będzie w żaden sposób komentować wypowiedzi szatynki. Posłał jej jedynie spojrzenia spode łba, lecz dziewczyna nic z powagi i oschłości gościa sobie nie zrobiła. Hermiona dostrzegając grymas zażenowania malujący się na jego twarzy, szturchnęła go po raz kolejny tego dnia między żebra.
- Zacznij się zachowywać. - warknęła cicho.
- Mam udawać zadowolonego z tego, że jakaś sfiksowana, zarozumiała panna prowadzi nas do jeszcze bardziej...
- Nie jestem zarozumiała, Draco. - odezwała się Elizabeth pogodnie.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się lekko zmieszana, czując że jak na dziś ma dość podobnych, kłopotliwych sytuacji. Ślizgon jedynie przewrócił teatralnie oczami.
Malfoy spojrzał na Dashwood jak na potencjalną i wręcz idealną kandydatkę na wroga. W końcu po krótkiej, choć wymownej ciszy uznał, że nie będzie w żaden sposób komentować wypowiedzi szatynki. Posłał jej jedynie spojrzenia spode łba, lecz dziewczyna nic z powagi i oschłości gościa sobie nie zrobiła. Hermiona dostrzegając grymas zażenowania malujący się na jego twarzy, szturchnęła go po raz kolejny tego dnia między żebra.
- Zacznij się zachowywać. - warknęła cicho.
- Mam udawać zadowolonego z tego, że jakaś sfiksowana, zarozumiała panna prowadzi nas do jeszcze bardziej...
- Nie jestem zarozumiała, Draco. - odezwała się Elizabeth pogodnie.
Kasztanowłosa uśmiechnęła się lekko zmieszana, czując że jak na dziś ma dość podobnych, kłopotliwych sytuacji. Ślizgon jedynie przewrócił teatralnie oczami.
Mimo, że katedra nie była tak imponujących rozmiarów, jak Hogwart, wyjątkowo długo zajęło im dotarcie do jadalni. Była to duża sala, utrzymana także w szarych kolorach. Znajdowało się w niej wiele okrągłych stolików, uginających się od przeróżnych potraw. Elizabeth posadziła ich przy jednym stole wraz z dwoma przeciętnymi dziewczynami i jednym chłopcem o kanciastej twarzy i okularach. Życzyła im smacznego i odeszła na swoje miejsce. Do pomieszczenia powoli zaczęli zbierać się pozostali uczniowie. Każdy z nich miał na sobie szary, staroświecki mundurek z wizerunkiem sokoła na piersi.
Dyrektorka Dashwood, siedząca przy stoliku z samego przodu wygłosiła krótką mowę powitalną dla gości przybyłych z dalekich stron. Ani trochę nie przypominała swojej córki ; miała czarne, gęste loki, podłużną twarz i grube okulary. Miała na sobie taką samą czarną pelerynę, jak dwie pozostałe nauczycielki zasiadające po bokach. O dziwo, nadal miały na sobie kaptury.
Tutejsze potrawy były mało rozmaite. Stan Alaska słynął głównie z wędzonego łososia.
Dyrektorka Dashwood, siedząca przy stoliku z samego przodu wygłosiła krótką mowę powitalną dla gości przybyłych z dalekich stron. Ani trochę nie przypominała swojej córki ; miała czarne, gęste loki, podłużną twarz i grube okulary. Miała na sobie taką samą czarną pelerynę, jak dwie pozostałe nauczycielki zasiadające po bokach. O dziwo, nadal miały na sobie kaptury.
Tutejsze potrawy były mało rozmaite. Stan Alaska słynął głównie z wędzonego łososia.
Hermiona nie była zwolenniczką przysmaków rybnych, a już w szczególności tuńczyka, kanapki z homarem, czy nawet kaszy z krewetką i rukolą. Ze zrezygnowaniem przeglądała wszystkie potrawy, ale ku jej niezadowoleniu okazało się, że wszędzie kluczowym składnikiem są krewetki lub ostrygi. Draco widząc smutek swojej tymczasowej współlokatorki, podsunął jej pod nos talerz z apetycznie wyglądającą zupą, uśmiechając się przy tym bez krzty wesołości. Dziewczyna nieufnie wzięła do ust zaproponowane danie i skrzywiła się nieznacznie natrafiając na coś obślizgłego i rzucającego.
- Co to jest, Malfoy? - syknęła przełykając posiłek z niesmakiem.
- Zupa z mięczaków morskich. - odparł z szerokim uśmiechem zajadając się ostrygami.
Hermiona raptem odstawiła talerz i napiła się herbaty mrożonej. Wyglądało na to, że przez dziesięć dni będzie skazana na klęskę głodową. Zignorowała triumfujący uśmiech Malfoya i korzystając z okazji zaczęła przyglądać się reszcie uczniów.
Trzy roczniki wyraźnie od siebie odstawały.
Najstarsi uczniowie zajmowali miejsca z samego tyłu. Wyglądali dojrzale i poważnie. Do swoich szarych mundurków buntowniczo przypięli złote elementy i czarne zawieszki. Uwagę Gryfonki przykuł szczególnie jeden ze stolików. Siedziało przy nim trzech potężnych szatynów z imponującą rzeźbą i z dużą liczbą kolczyków w ciele. Było w ich twarzy coś niepokojącego, a nawet groźnego. Obok nich znajdowały się także trzy dziewczyny. Dwie efektowne, szczupłe brunetki miały w swoim sposobie zachowania coś dynamicznego i ostrego. Trzecią dziewczyną była Elizabeth, której oblicze z kolei było łagodne. Hermiona nie wiedziała, czemu szatynka siedzi przy tak specyficznym towarzystwie. Całkowicie odstawała od reszty.
- To Dashwood'owie. - powiedziała nagle jedna z dziewcząt siedząca naprzeciw gości.
Była chuderlawą pierwszoklasistką o jasnej cerze i pięknych, czarnych oczach. Zauważyła, że kasztanowłosa lustruje ich wzrokiem. Orzechowooka spojrzała życzliwie na blondynkę.
- Jestem Kate, a to jest Veronica. - wskazała na siedzącą obok koleżankę o jasnych, długich włosach.
- Ja mam na imię Marlon. - przedstawił się nieśmiało chłopak o kanciastej twarzy.
- Bardzo mi miło. Hermiona... A to jest... - zerknęła na arystokratę siedzącego obok, nadal udającego wielce zażenowanego - po prostu Malfoy.
Veronica i Kate posłały mu ukradkowe spojrzenia. Zresztą nie tylko one. Większa część przedstawicielek płci żeńskiej wlepiło w niego swój pożądliwy wzrok. Chłopak jednakże nie zwracał na to uwagi, a tym bardziej nie odwzajemnił żadnego spojrzenia pozostając do końca niedostępnym i tajemniczym. Hermiona przez chwilę poczuła się w jakimś stopniu wyjątkowo. Siedziała swobodnie obok najprzystojniejszego chłopaka jakiegokolwiek widziała. Na krótką chwilę zapomnieli o swojej wrogości i uprzedzeniach. Z pewnością niejedna dziewczyna w sali jej teraz zazdrościła. Zbeształa się szybko za takie próżne myślenie.
- Dashwood'owie więc? - podjęła prędko temat.
- Tak. - przytaknęła Kate - Dzieci dyrektorki. Każdy trzyma się od nich z daleka. I nie bez powodu, są niebezpieczni. Podczas każdego pojedynku wykańczają przeciwnika. Wyjątek stanowi tylko Elizabeth. Jest w naszym wieku, to bardzo miła dziewczyna.
- Nie wiem pod jakim względem. - prychnął cicho Draco.
- Także ją polubiłam. - przyznała z uśmiechem Hermiona. Nagle coś sobie przypomniała - Zauważyłam ten dziwny mur otaczający po części zabudowania. Co jest z jego drugiej strony?
Marlon zakrztusił się gwałtownie sokiem. Spojrzał na nią z lękiem. Atmosfera w jednym momencie uległa zmianie.
- Nie wiemy tego. To bardzo drażliwy temat. Nieustraszeni, nasi obrońcy czuwają nad tym żeby nikt nie przedostał się na drugą stronę...
- Nieustraszeni?
- Najlepsi uczniowie Falconu po inicjacji, strzegący tajemnicy. - wytłumaczył Marlon rozglądając się czujnie dookoła - Czasami dzieją się tu dziwne rzeczy. Krzyki, jęki, przerażające dźwięki jakby wycie wilkołaków...
- Marlon, skończ opowiadać im te plotki. - upomniała go surowo Veronica - Nie zwracajcie na niego uwagi... Przy której alei macie pokoje?
- Mieszkamy w najbliższym domku. - odpowiedziała nietrzeźwo Hermiona zastanawiając się nad słowami chłopaka. Kątem oka zerknęła na swojego towarzysza. Wyglądał na niewzruszonego i znudzonego całą konwersacją.
- W najbliższym? - powtórzył okularnik prostując się na siedzeniu - Prócz Elizabeth i płaczącej Mary nikt tam nie przebywa. Podobno tam straszy. Dom wybudowano na grobie Lucy, która była...
- Marlon ! Masz wybujałą fantazję. - skomentowała Kate przewracając oczami - Jesteś strasznie staromodny. Mógłbyś lepiej skupić się na nauce. Jutro mamy naprawdę głupie lekcje.
- I długie. - dodała ponuro Veronica - Uczymy się codziennie od ósmej do piętnastej. A do tego zawsze w środy po kolacji mamy spotkanie Klubu Pojedynków.
Po skończonej kolacji wszyscy uczniowie mieli obowiązek udać się do swoich pokoi. Tak samo zrobiła Hermiona z Draconem. Tym razem samotnie udali się do swojego mieszkania. Obydwoje pochłonięci w myślach. Kasztanowłosa przetwarzała w głowie wszystkie informacje, których się dowiedziała. Podczas posiłku zauważyła również, że zachowanie większości adeptów jest swego rodzaju martwe. Nie uśmiechali się, nie rozmawiali. Była ciekawa, czy reguły narzucają brak rozmów przy jedzeniu, ale swoją drogą Kate normalnie prowadziła z nimi rozmowę.
Odetchnęli z ulgą, gdy znaleźli się w swoim mieszkaniu. Mieli nadzieję, że już żadna nietypowa osoba nie zajmie im tego wieczora głowy. Niespodziewanie na stoliku leżał plik kartek. Hermiona ze zmarszczonym czołem je przejrzała.
- To grafik naszych zajęć i regulamin. - odpowiedziała na pytające spojrzenie arystokraty.
Po rozwinięciu okazało się, że regulamin jest dość obszerny, na parę stóp papieru.
- Surowo zabrania się opuszczania swojej kwatery zamieszkania w godzinach od 17 do 19 i 21 do 6 nad ranem. Surowo zabrania się odwiedzania zabronionych miejsc bez zgody nauczyciela lub Nieustraszonego...
- To jakiś psychiatryk. - stwierdził cicho Draco sadowiąc się wygodnie w fotelu i zamykając oczy.
Hermiona przyjrzała się uważnie chłopakowi. Wydawał się być zmęczony tym całym dniem. Nie sądziła jednak, że będzie taki milczący i zamyślony.
Odłożyła regulamin postanawiając sobie, że przeczyta go przed snem.
- Jak poznałeś Elizabeth? - zagadnęła do niego po chwili. To pytanie nie dawało jej spokoju. Zastanawiała się czy łączyły ich kiedykolwiek jakieś bliskie relacje.
- W nieprzyjemnych okolicznościach. - odparł swoim chłodnym głosem nie otwierając oczu - Lepiej trzymaj się od niej z daleka, Granger.
- Niby czemu? - zapytała buntowniczo. Jego nieprzyjazna postawa do każdego wokół zaczynała ją efektownie denerwować. Przyjechali tutaj na integrację, natomiast Malfoy musiał od razu pokazywać swoje humorki.
- Nie jest taka na jaką wygląda. Uwierz mi, to wcielenie zła. W ogóle ci wszyscy Dashwood'owie.
- Widzę, że coś wiesz, Malfoy. Tylko nie chcesz mi powiedzieć. - powiedziała z goryczą.
- Brawa za spostrzegawczość, Granger. - zadrwił z ironicznym uśmiechem - Wiem sporo, znam mroczne tajemnice tego miejsca i zdaje sobie sprawę kim jest ta cała Elizabeth. I ostrzegam cię, dla własnego bezpieczeństwa nie brnij z nią w znajomość.
- Jeżeli wiesz to czemu najprościej w świecie mi nie powiesz ?! - oburzyła się dziewczyna podnosząc głos - Coś jest nie tak. To wszystko jest mocno podejrzane. A ty zamiast udawać bezdusznego, znudzonego arystokratę mógłbyś jeden raz w życiu się czymś zainteresować i powiedzieć mi, co jest na rzeczy! Co tak bardzo cię blokuje, Malfoy?
Blondyn otworzył oczy i spojrzał na Hermionę nieprzyjaźnie z nutką obrzydzenia i niechęci. Dziewczynę przeszedł dreszcz od tego wręcz martwego wzroku chłopaka. Było w nim tyle chłodu, że stanęła jak spetryfikowana.
- Chcesz wiedzieć dlaczego nie chcę ci nic powiedzieć? Nie mam zamiaru zaufać takiej przemądrzałej Gryfonce, jak ty. Mogłabyś choć jeden raz w życiu przestać zawracać mi głowę. Nie musisz się do wszystkiego wcinać, Granger. Dla własnego spokoju odpuść do cholery. Nie jestem Potter'em ani Weasley'em. Nie będę stał u twojego boku, jak ci idioci i nie będę się zastanawiał, dlaczego to, ktoś zachowuje się tak, a nie inaczej. I dla twojej wiadomości jestem bezdusznym, znudzonym arystokratą. Mam głęboko w poważaniu ten twój cały, podejrzany Falcon. Daj mi wreszcie spokój.
Powiedział to z tak nadzwyczajnym jadem, że Hermiona siłą woli powstrzymała łzy, które zgromadziły się w kącikach jej oczu. Po raz kolejny zawiodła się na Malfoy'u. Ogarnęło ją uczucie przejmującej pustki.
- Możesz mieć pewność, że nie będę ci już przeszkadzała, Malfoy. - powiedziała tylko łamiącym się głosem i wyszła szybko z mieszkania.
Draco, gdy tylko został sam ukrył twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia, że takimi słowami urazi kasztanowłosą. Widział doskonale smutek malujący się w jej oczach, kiedy mówił każde słowo. W gruncie rzeczy, nie powinna z kolei się tym tak bardzo przejąć. To mu uświadomiło, że jego zdanie nie jest całkiem obojętne dziewczynie. Gdyby tylko wiedziała jak jemu było ciężko... Faktycznie nie chciał jej w to wplątywać na wgląd na bezpieczeństwo. Tak naprawdę Granger była jedną z nielicznych osób, której ot tak zaufał. Może i nadal gdzieś w głębi serca ją nienawidził, ale zależało mu na jej obecności. Jakieś nieznane mu uczucie kazało mu za nią wybiec, ale zignorował je. Był bezdusznym, znudzonym arystokratą. Tępiącym... szlamy. Dawno nie używał tego słowa, nawet w głowie.
***
Hermiona właściwie nie miała pojęcia dokąd może się udać. Szła przez opuszczoną klatkę schodową ciesząc się równocześnie z panującego w niej mroku. Krążyła bezsensownie korytarzami myśląc intensywnie. Dyskusji nie podlegał fakt, że Malfoy się nie zmienił. Nadal był zapatrzonym w siebie dupkiem, a nowe otoczenie nijak miało na niego wpłynąć. Czuła w sercu, że chłopak powiedział to wszystko pod wpływem emocji. Tylko czemu musiał wyładować się akurat na niej? Co to za problem powiedzieć jej coś na temat Falconu? Najbardziej jednak bolało ją to, że wyobrażała sobie, że wraz z opuszczeniem Hogwartu będą dla siebie życzliwi i w jakimś stopniu siebie zaakceptują, ale było zupełnie na odwrót. Wiedziała, że w tym momencie za bardzo histeryzuje. Malfoy powiedział jej szczerą prawdę, ale mimo tego nie chciała wracać do ich wspólnego pokoju. Poczuła nasilające się w niej uczucie nostalgii. Tęskniła za Hogwartem, za swoim ciepłym łóżkiem w dormitorium, za biblioteką, a zwłaszcza za przyjaciółmi. Ciekawe co w tej chwili robił Harry z Ronem i Ginny. Co by jej teraz poradzili? Och, Ginny z pewnością kazałaby jej wziąć się w garść. Harry powiedziałby parę pocieszających słów, a Ron palnąłby coś śmiesznego.
Gryfonka otarła swoje łzy, uspokoiwszy się. Musiała sobie jakoś poradzić, bez pomocy Malfoy'a też da sobie radę. Tak poza tym, kto to widział, żeby mieli razem pokój? To doprawdy jakaś pomyłka, o której najwyraźniej każdy zapomniał. Pokoi mieli tutaj pod dostatkiem. Sam Marlon powiedział, że prócz Elizabeth i jakiejś dziewczyny nikt inny tutaj nie przebywa. Podczas chodzenia po korytarzach, Hermiona również nie usłyszała żadnych oznak zamieszkania. Chyba musi wziąć sprawę w swoje ręce. Zatrzymała się na trzecim piętrze przed jednymi z drzwi. Numer trzydzieści dwa. Stała przez chwilę nieruchomo nasłuchując jakichkolwiek dźwięków, lecz niczego nie usłyszała. Delikatnie pociągnęła za klamkę; zamknięte. Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i wypowiedziała cicho " Alohomora". Ucieszyła się, kiedy drzwi ustąpiły. Weszła powoli do środka, oświetlając sobie drogę. Drzwi same się za nią zatrzasnęły.
Hermiona zaczęła wątpić, czy nadal znajduje się w amerykańskim budynku mieszkalnym. Pokój, a raczej miejsce, w którym się znalazła zdawało się być wyrwane z rzeczywistości. Panowała tu specyficzna, ciężka atmosfera. Na kamiennej posadzce leżało mnóstwo wyschniętych liści splamionych jakąś czarną cieczą. Podążając dalej ujrzała potężny, marmurowy stół. Wyglądem przypominał odrobinę kościelny ołtarz. Był skutecznie dotknięty przez ząb czasu; cały zniszczony i spękany. Leżała na nim masa starych listów, kronik i plik dokumentów. Jednak dziewczyny najbardziej nie zdziwiło to nietypowe miejsce przechowywania dokumentów tylko śnieg, który sypał jedynie na stół z ciemnej czeluści, gdzie normalnie powinien być sufit. Zamiast niego krążyły znikąd opary szarego dymu, a wyżej była już tylko ciemność... Po uważniejszym rozejrzeniu się dostrzegła, że każdy fragment ściany jest obklejony innym skrawkiem zżółkniętej gazety. Gdzieniegdzie wisiały również masakryczne zdjęcia zmutowanych istot takich jak krzyżówka wilkołaka i trolla. Podobne obrazy widziała w przedpokoju Falconu. Zaczęła ostrożnie iść głębiej. Po chwili zdała sobie sprawę, że na ziemi, prócz liści leży także parę innych rzeczy - wysuszony bukiet róż, szkatułka z kłódką oraz wiele słoi z obślizgłymi owadami i larwami. Raptem odwróciła wzrok, gdy poczuła, że zbiera jej się na mdłości. Dalszą drogę zagrodził jej wielki, długi parawan. Coś metalowego wyraźnie za nim błyszczało. Hermiona niepewnie pozbyła się przeszkody z drogi. To co zobaczyła przeszło jej najśmielsze wyobrażenia. Metalowe kraty. Klatka. A w niej... Kobieta z długimi aż do kolan, blond włosami. Jej twarz była całkowicie zniekształcona. Była pozbawiona gałek ocznych, oczodoły zionęły pustką. Postać zaczęła nagle przeraźliwie wrzeszczeć. Był to krzyk rozpaczy, krzyk zapowiadającej zemsty. Tylko skąd wydobywał się ów wrzask, skoro usta zostały zaszyte. Tam gdzie powinny się znajdować widniała jedynie czarna linia. Ubranie istoty - biała suknia ślubna została cała splamiona czarną cieczą. Kasztanowłosa z opóźnieniem zdała sobie sprawę, że to krew. Istota niespodziewanie zaczęła rzucać się po całej klatce. Okropny, gardłowy krzyk nie ustawał.
Hermiona jak najszybciej tylko umiała, pobiegła do wyjścia. Pochwyciła ze stołu jedną z kronik. Gdy była już prawie przy drzwiach, usłyszała w swojej głowie syczący, zdradziecki głos dozorczyni: Surowo zabrania się odwiedzania zabronionych miejsc bez zgody nauczyciela lub Nieustraszonego. I tak w kółko. Głos dozorczyni, odgłos uderzania o metal i paraliżujący wrzask.
Gryfonka z przerażeniem zatrzasnęła za sobą drzwi, znajdując się na powrót na zwykłej klatce schodowej. Ruszyła szybko naprzód zostawiając za sobą zapomniany pokój z nieludzką istotą w środku.
***
Wprawdzie powinno go nie interesować, co robi ani dokąd poszła. Nie powinien o niej myśleć, a tym bardziej żałować swoich słów. Nie powinien się o nią martwić. Ale nie było jej już tak długo... Może chociaż tutaj mógłby spróbować zachować się inaczej? Naturalniej, szczerzej... Chyba nie stanie się nic poważnego, kiedy na dziesięć dni zapomni o zasadach wpajanych mu od dziecka. Już dawno powinien ją szukać zamiast bezczynnego krążenia po pokoju. Drzwi nagle otworzyły się z trzaskiem. Jego zguba się znalazła. Przez chwilę nawet na jego ustach zagościł uśmiech ulgi, lecz zniknął szybko, gdy zauważył w jakim stanie jest Hermiona. Opierała się o drzwi dysząc ciężko. W jej orzechowych oczach tańczyły ogniki niedowierzania i prawdziwego obłędu. Mimo zmęczenia jej twarz pozostawała chorobliwie blada. Trzęsienie rąk i nóg także nie wróżyło nic dobrego. Na domiar złego z jej oczu zaczęły falami wypływać łzy. Zobaczył, że przyniosła ze sobą jakąś zakurzoną książkę. Przez sekundę przemknęło mu przez głowę, że wyrzucili ją z biblioteki po godzinach, lecz uznał, że musiało stać się coś o wiele gorszego. Podszedł do niej powoli jak do zastraszonego zwierzątka. Spowolnił swoje ruchy, żeby jeszcze bardziej nie przerazić dziewczyny. Ujął delikatnie jej roztrzęsione dłonie zamykając je w swoim pewnym uścisku. Granger popatrzyła na niego tylko zamglonym spojrzeniem, była cały czas nieobecna.
- Co się stało? - zapytał najłagodniejszym głosem, na jaki było go stać.
Jego serce obumierało z każdą chwilą, gdy patrzył na przerażoną twarz Gryfonki. Obiecał zemstę osobie, której doprowadziła ją do takiego rozbicia psychicznego.
Hermiona jednakże nie była w stanie wydusić ze siebie żadnego słowa. Potrzebowała teraz silnego, męskiego ramienia i zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Nie chciała zostać w tym nawiedzonym miejscu minuty dłużej. Była wdzięczna w sercu Malfoy'owi za to, że teraz przy niej był. Za to, że teraz trzymał ją za ręce i uspokajająco kreślił palcem kółka na wierzchu jej dłoni. Za to, że wpatrywał się w nią z taką troską i lękiem. Za to, że pozwalał jej okazywać swoją słabość i cierpliwie znosił. Czuła się o niebo lepiej mając przed sobą osobę, którą naprawdę znała. Nie była w tym wszystkim sama.
Pierwszy raz w życiu Hermiona targnięta przez emocje przytuliła się do Dracona Malfoya. Najzwyczajniej w świecie zbliżyła się do jego torsu i otoczyła go ramionami, wtulając głowę w pierś chłopaka.
Draco całkowicie zbity z tropu nie wiedział jak ma się zachować, jak ma postąpić. Czuł, że kasztanowłosa potrzebuje w tej chwili właśnie tego. Szczerze mówiąc, jemu też było to potrzebne. Oddał uścisk przybliżając ją do siebie jeszcze bardziej. Od dawna nie dopuścił do siebie nikogo tak blisko. Chyba nigdy w życiu nie przytulał do siebie tak nikogo, z taką czułością i szczerością. Nie czuł nigdy tak silnego uczucia do jakiejkolwiek dziewczyny. Zrozumiał, że Hermiona Granger zajęła ważną pozycję jego życiu. Pojął to już dużo wcześniej, ale zawsze uciekał przed tą myślą. Nigdy nie chciał się do tego przyznać. Wiedział, że to niedorzeczność. Bolało go, że taka znajomość i więź, która zaczęła się pomiędzy nimi tworzyć, nie będzie mogła przetrwać. Zamknął w swych ramionach wszystko, co było dla niego najważniejsze, wszystko co budziło w nim człowieczeństwo.
Hermiona nie pamiętała, kiedy ostatni raz czuła się tak bezpieczne. Kiedy w obliczu zagrożenia była spokojna? W jego żelaznym uścisku wiedziała, że nic jej nie grozi. Powoli zaczęły spływać po niej wszystkie nieprzyjemne, złe odczucia. Gdzieś w podświadomości przemknęło jej, że Draco Malfoy jest postacią wyjątkową, bliską jej sercu.
Nie mieli pojęcia ile tak trwali w ciszy. Ale gdy się od siebie odsunęli emocje całkowicie opadły.
- Dziękuję. - szepnęła Hermiona.
Popatrzyła w te szare tęczówki i pierwszy raz od dawna ujrzała w nich przyjazną iskrę.
Blondyn w żaden sposób nie skomentował tego, co przed chwilą miało miejsce.
- Co się właściwie wydarzyło? - zapytał śmiertelnie poważnym głosem.
- Ja... Weszłam do jednego z tych zamkniętych pokoi... Podobno były puste, to niby dlaczego nie mogliby nam udostępnić jednego więcej? No, ale ten pokój... Był pełen dziwnych rzeczy. Na ziemi leżały liście, róże, jakieś dziwne słoje z obślizgłymi stworzeniami... Ściany były oblepione starymi gazetami przedstawiającymi jakieś zmutowane mityczne stworzenia. Na marmurowym stole leżały jakieś papiery... Padał tam śnieg, tak po prostu... Sufitu też nie było, tylko jakaś taka ciemność... Ale najgorsze było to, co mieściło się za białym parawanem... W klatce stała kobieta w sukni ślubnej brudnej we krwi. Nie miała gałek ocznych i ust, a mimo tego krzyczała. Jak wychodziłam wzięłam ze stołu jedną z kronik. Usłyszałam też na koniec głos Milicenty w głowie mówiącej regułę, którą wcześniej sama czytałam.... To wszystko jest nienormalne. Nie chcę tutaj dłużej zostać. - wyrzuciła ze siebie płaczliwym, zdławionym głosem.
Draco uważnie się jej przyglądał, kalkulując wszystko w głowie.
- Jaki to był numer pokoju? - spytał po chwili namysłu.
- Trzydzieści dwa.
- Zaczekaj tu. Zaraz wrócę. - wyminął ją i wyszedł na klatkę.
- Nie idź tam, proszę cię! - zawołała za nim błagalnie.
Spojrzał na nią przez ramię i dostrzegł w jej oczach strach. Bała się o niego...
- Zaraz wrócę. Obiecuję.
Zszedł szybko na trzecie piętro i zatrzymał się przed wspomnianymi drzwiami. Nasłuchiwał parę sekund, lecz nic nie usłyszał. Pociągnął za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Próbował użyć przeróżnych zaklęć otwierających, ale żadne z nich nie poskutkowało. Wrócił po paru sekundach do Hermiony i oznajmił jej ze zrezygnowaniem, że nie może dostać się do środka.
- Przecież otworzyłam drzwi Alohomorą... Najprostszym zaklęciem.
- Widocznie ktoś musiał się tym zająć. - stwierdził posępnie chłopak, obserwując jak w oczach jego współlokatorki na nowo gości strach.
Tej nocy Hermiona zarówno jak i Draco nie mogli zasnąć dręczeni przez rozmyślania. Kasztanowłosa za namową arystokraty postanowiła, że nazajutrz przeczyta kroniki. Jak na jeden wieczór miała wystarczająco dość stresu i nerwów. Cieszyła się w tej chwili, że Draco leży niedaleko niej. Czuła się bezpiecznie w tym tajemniczym, nietypowym miejscu, kryjącym nie tylko nadprzyrodzone istoty.
____________________
Puściłam trochę wodzę fantazji w tym rozdziale. Naprawdę nie wiem jak mi to wyszło (chociaż Jasperowi się spodobało- dziękuję ;3 ). Co o tym wszystkim myślicie? I jak sądzicie, co z tego wyniknie? Jestem Wam bardzo wdzięczna za tyle miłych, długich komentarzy, choć biorąc pod uwagę fakt, że mamy 52 obserwatorów powinno ich być trochę więcej, ale cóż. Kolejna notka pojawi się pewnie najdłużej do dwóch tygodni. Ewentualnie wcześniej, ale nic nie jest pewne. Dziękuję Wam wszystkim za okazywane mi wsparcie, a szczególnie Mrs.M, Lycheey Lorze i Lily Evans. Jasper dzięki Twojej dobrej radzie i w ogóle pomocy to jakoś funkcjonuje ;).
ZAPRASZAM NA OFICJALNY FANPAGE NASZEGO BLOGA, GDZIE BĘDZIEMY WAS INFORMOWAĆ NA BIEŻĄCO:
KLIKNIJ TU.
ZAPRASZAM NA OFICJALNY FANPAGE NASZEGO BLOGA, GDZIE BĘDZIEMY WAS INFORMOWAĆ NA BIEŻĄCO:
KLIKNIJ TU.
Więc... Do następnego!
Pozdrawiam ;))
N.
Wczoraj przeczytałem rozdział, więc wstawię swój komentarz, który pisałem dziś o 3 nad ranem:
OdpowiedzUsuńAle mam dreszcze, ta końcówka zawierała grozę, strach, lęk i przerażenie.. Naprawdę te miejsce mnie przyprawiło o gęsią skórkę. Falcon? Mówiłem! Jak opisałaś ten cały Akademik wyobraziłem sobie bardziej stary obskurny amerykański hotel, co mniej więcej właśnie pasowało. Skrywane tajemnice, dziwni ludzie.. Milicenta przypomina mi starą babunię z Baśnioboru! Pamiętasz? Niby była niewinna, a okazało się, że siedzi w niej czyste zło (oglądałaś 'Czarownica'!). Nieustraszeni, kolejny pomysł zaczerpnięty z naszej Niezgodnej :) W sumie bardzo dobry pomysł, chciałem, żebyś korzystała z jak największych możliwości i mogła upchać wiele koncepcji razem. A wyszło ci to całkiem nieźle! W dodatku kolejna rzecz, która przypomina mi momentami 'Teen Wolf', a głównie postać bez gałek ocznych, z zaszytymi ustami, a jednak krzyczącą, w długich włosach jak Lydia. Nasza Banshee! Przypomniałem sobie, jak raz Lydia była naga i wyszła z lasu, a Stiles i szeryf ją znaleźli, czuli się nieco niezręcznie xD Muszę pilnie przeczytać 16. rozdział, który nie doczytałem do końca, a niewiele pamiętam o Elizabeth Dashwood i rodzinie. Wyczuwam, że jest ekhem.. wredną szmatą. Wydaje się miła.. PFF! Ten rozdział był po prostu 'WAW!', całkowicie różni się od innych, było dużo elementów opisu wyglądu pomieszczenia, ubioru, a przede wszystkim akcji. Ogromny plus! Dialogi pomiędzy Malfoyem a Mioną też świetne, wróciłaś na dawny tor, kiedy byli bliżej siebie mimo wiecznej nienawiści. Chciałem podkreślić jeszcze raz, że było nieco groźnie, ale nadało to większy urok i efekt. Dzięki czemu mogłem się wczuć w tą akcję! Rozdział był niby długi? Przeczytałem go naprawdę szybko, a szkoda. Jak dobrze, że kazałem ci się wziąć za siebie, bo zapewne tego rozdziału nie doczekalibyśmy się paru miesięcy a napisałaś go w przeciągu dwóch dni. Chwała ci za to.
Naprawdę mi się podobał z ręką na sercu ♥
~ Jasper
Kochany :*
UsuńOch, jaką ja mam gęsią skórkę, dziewczyno!
OdpowiedzUsuńWłaśnie zabierałam się za robienie zadań z matematyki (zazdroszczę ferii!), ale coś mnie tchnęło, żeby wejść na bloggera - i proszę, w blogach obserwowanych pojawiła się informacja o nowym rozdziale u Ciebie. Na początku za bardzo nie mogłam uwierzyć, w końcu dopiero do dodałaś poprzedni rozdział, a tu już nowy - byłam bardzo zdziwiona, oczywiście pozytywnie.
Rozdział wyszedł Ci naprawdę cudownie, genialnie. Mam wrażenie, że wena do Ciebie już wróciła, co mogę wywnioskować po długości tego rozdziału i w dodatku tak krótkim odstępie pomiędzy tym, a poprzednim. Możesz być z siebie dumna, Nela! Cieszę się, gdy jestem świadkiem tego, jak kolejna osoba w blogosferze się rozwija, nie marnuje swoich zdolności, tylko pokazuje je światu i po prostu z każdą chwilą ulepsza. Więc najlepiej będzie jak zacznę od początku. Już od pierwszego zdania zasypałaś nas opisami Falconu, a ja jestem stanowczo na tak! Uwielbiam czytać takie opisy, przenosząc się dokładnie w to miejsce. To jest właśnie piękne - czytając, przenoszę się w świat bohaterów jestem tuż obok nich, jakbym sama była jednym z nich. Świetnie Ci wyszły te opisy i mówię to z ręką na sercu; ja często mam problem, kiedy piszę takie fragmenty i zanim je skończę, mija dużo czasu. Ja tymczasem czytając ten rozdział miałam wrażenie, jakbyś pisała opisy (ale nie tylko) z przyjemnością, z radością... Och, też tak chcę. ;) Masz u mnie ogromnego plusa za opisy, bo praktycznie zawsze patrzę najpierw na nie, kiedy czytam jakiegoś bloga.
Kolejna sprawa - nauczyciele Falconu. Te dwie nauczycielki wydawały mi się naprawdę straszne! W dodatku nasunięte na głowy kaptury... Brr, nieprzyjemnie. W dodatku ta woźna; nie odpowiedziała na pytanie Hermiony - to jest podejrzane. Boję się co knujesz, a z drugiej strony najchętniej już bym wszystko przeczytała, bo jestem ciekawa co wymyśliłaś. I mur wzniesiony wokół szkoły, jakby ją od czegoś odgradzano... Zdecydowanie zbyt dużo zagadek i niejasności. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym rozdziałem będą się pojawiały powoli odpowiedzi na pytania, które właśnie w tym momencie mnie dręczą.
Dalej, co dalej... Kocham postać Malfoya i to, jak go kreujesz w swoim opowiadaniu. Z jednej strony nadal pozostaje sobą, ale gdzieś w głębi przechodzi przemianę, zmienia się. A dzięki komu? Oczywiście Hermionie. Właśnie, zapomniałam wcześniej napisać - monolog Hermiony zdecydowanie mnie urzekł. To jest ta dociekliwa Granger, w której głowie zawsze kłębi się milion pytań i chciałaby od razu poznać odpowiedzi na wszystkie. Kłótnia Draco i Hermiony wyszła Ci bardzo naturalnie, nic nie było zbytnio przesadzone, z ust Malfoya padły słowa, których można było się po nim spodziewać, chociaż wkurzyłam się na niego. :P Ważne, że miał wyrzuty sumienia, ba! nawet chciał biec za dziewczyną. Jest dobrym człowiekiem, mam nadzieję, że Hermiona pomoże mu tą dobroć wyciągnąć na zewnątrz.
UsuńOch, teraz przechodzę do najlepszej części - wizyta Hermiony w opuszczonej klasie... Już na początku komentarza chciałam poruszyć ten wątek, ale postanowiłam pisać wszystko po kolei, tak żeby się nie pogubić. Szczerze? Było mrocznie, tajemniczo, a do tego naprawdę wspaniale. Opisy dodawały uroku i podsycały aurę, którą od początku tego rozdziału tworzyłaś. Twoja wyobraźnia jest bogata - wszystko sobie potrafiłam wyobrazić, a kiedy doszłam do czytania tego momentu, w którym Hermiona odkryła tą klatkę z kobietą... Musiałam założyć bluzę, bo nagle zrobiło się w pokoju jakoś chłodno. Świetnie opisane. Zauważyłam też, że zniknęły spacje przez znakami zapytania - dziękuję! ;)
I ostatnia część rozdziału, która mnie tak rozczuliła... Draco troszczący się o Hermionę; to jest to, co lubię.
Zamknął w swych ramionach wszystko, co było dla niego najważniejsze... - Ach, to zdanie jest zdecydowaną perełką! Było jeszcze kilka zdań, które mi się spodobały, ale to szczególnie wpadło mi do głowy. Normalnie zaraz sobie je gdzieś zapiszę.
Zapomniałam o najważniejszym! Rodzina Dashwood i Falcon? Jestem naprawdę zdziwiona, zaskoczona i ciągle się zastanawiam co knujesz.... Co oni mają wspólnego z tą szkołą, o co chodzi? Tyle mam pytań, najchętniej poznałabym już teraz wszystkie odpowiedzi, a tu niestety trzeba czekać. Mam jednak nadzieję, że dostaniesz przypływu weny i kolejny rozdział pojawi się równie szybko. ;) Teraz mogę się uczyć.
http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/
PS. Ojej, nie ma za co dziękować, kochana, to ja dziękuję!
PS2. Musiałam pociąć, głupi limit.
Pozdrawiam, M.
Jej, jaki długi komentarz:00.
OdpowiedzUsuńIdę czytać. <33
Nela, moja kochana Neluchna, ubóstwiam ! Whoa. Whoa. To mi przypomina jakiś amerykański, stary horror o motelu połączony z nietypowym dramione. Nawet nie myślałam, że coś takiego...może być! Pewnie sobie myślisz " Ta głupia Ariana przesadza i świata nie zna, no okaya mam 17 lat i dziś wyrobiłam prawko ' cieszę się jak głupia'. A po przeczytaniu...Od czego by tu zacząć? Mrs. M u góry tak zawyżyła poziom, że boję się co kolwiek napisać:D. Ona to fajnie umie napisać co jest super. Chyba potem zajrzę na jej blbloga, czytałam dziś parę u Onnawen i Lory. No cholercia znów nie na temat. Ehm. Ok włączam szare komórki ( nie telefon). Jak już więc oderwalas się od kanonu to na dobre. Jestem ciekawa jakby wyglądał twój blog gdyby była akcja po czasie, z pewnością byłby wyjątkowy. Myślę że masz już obymslomy plan bo czasami coś napiszemy a potem pustka ale chyba się nie zawiode prawda ? Jasne że nie ! Czysto retoryczne pytanie.
UsuńAchh ta klatka z tą babką...może będzie coś pisać w tej kronice. Do tego głos tej dozorczyni, zdradziecki. Musiała być z tym powiązana bo pokój był potem zamknięty. O co w tym chodzi? Boję sie żeby wyszli z tego cało. Żeby Elizabeth nie zamieszała ale ciekawie ją kreujesz. Dramione dramione było było. Na koniec. To troskliwe zachowanie Malfoya. Nie pęka chłopak ale pokazał. To ich zbliży. Do tego w jednym pokoju. Szał:*
Czekam na kolejny rozdział te dwa tyg.
Weny i weny :)
Ariana, musisz się wszędzie chwalić tym prawkiem? .-.
UsuńI nie, zazdroszczę ci :**
Cicho zazdrośniku !
Usuńkc Nela :D
sama zazdroszę ale to nie o tym. blog dramione <<333
UsuńWłaśnie nie o tym Ari.
UsuńDobrze.
OdpowiedzUsuńHm.
Klapa.
Klapa totalna, bo nie wiem od czego mam zacząć w tym komentarzu.
Z tym po pierwsze i po drugie nie dam rady. To wiem już teraz.
Ale kurczę, serio od czego ja mam zacząć? Nie ma początku, dobrego początku, żeby napisać ten komentarz ...w taki sposób, aby to wszystko oddać co przeżywałam w tym rozdziale.
Pamiętasz jak mi napisałaś, że nie udało ci się stworzyć tej mrocznej atmosfery tej szkoły? Kochana, widzę, że kompletnie nie masz daru do oszacowywania twoich talentów....do opisów i do tworzenia aury.
MERLINIE! Wiesz co czułam ...nie, nie STOP! Wiesz co /....gdzie ja byłąm i co ja widziałam podczas jak to czytałam?
Opowiem ci, tak na ile mnie teraz. stać, bo mnie kompletnie emocjonalnie rozchwiałaś.
Zaczęłaś tym, jak Hermiona wysiadła z powozu, i równocześnie sprawiłaś że ja tam znią byłam. Widziałam to co ona i czułam i nawet widziałam jakiego koloru jest niebo i jaki zapach ma powietrze, i jak zimno tam było. Widziałam przed sobą te dwie postacie z kapturami, te jodły .które pomimo iż nie były same..bo było ich wiele, były tam takie samotne.
Widziałam tak dużo, ...czułam tak dużo. Nie. Ja tam byłam. I jak bym nie wiedziała lepiej, to mogła bym przysiąść, że to miejsce istnieje, wraz z tym wnętrzem tej katedry i obrazami.
To do MIEJSCA. Nie. w sumie to nawet nie jest jedna trzecie tego co chciałam napisac o miejscu, ale przecież chcę się wyrobić ...jakoś, co?
Nela, nie wiem jak ci się to udało, to jest dla mnie kompletnie nie zrozumiała Magia, jak ci się to udało. BO TO JEST TWOJA MAGIA, to jesteś ty..cała ty ..z twoją fantazją...wyszło ci to nawet lepiej niż samej Rowling. Wymyśliłaś coś własnego i w tym rozdziale naprawdę czułam, że powróciłaś. Cała. Z nową energią...i nowymi pomysłami i natchnieniem.
Jej nawet nie wiesz jak autentycznie to wszystko oddałaś.Nastawienie Draco do Elisabeth...było śmieszne. Miało w sobie coś ..bardzo poważnego..bo sytuacja naprawdę jest poważna, ale do zadań i charyzmatów Autora należy umiejętnie..prawie nie widzialnie...i nie odczuwalnie..skromnie, a jednak dodać trochę Humoru..
Humor jest potrzebny wszedzie. Nie było by dobrego teatru gdyby nie było humoru. A tobie udaje się to tak genialnie że słów brak. Było mrocznie i zimno i tajemniczo..i wszystko miało taką niesamowitą aurę...na dodatek ten mur i cała rodzina Dashwoodów...zaskoczyłaś mnie tym niezmiernie. Elisabeth jest charakterem który mógł wyjść tylko spod twojego pióra. Gdyby jej nie było w tej całej szkole...brakowało by czegoś. Czuję, że znalazłaś i czujesz wolę bohaterów.
Znów jest to wyczucie...które od samego początku już mnie powaliło z nóg i przyprawiało o wycie w moim pokoju.
No i jeszcze coś....TA SCENA>>>>> Draco i Hermiona.... jak on ją przytula, jego myśli..i to jak się czuję, i ta cisza. To było tak niezwykle prawdziwe. Nie mam na to słów. Naprawdę, Nela musisz mi uwierzyć nie mam. Dziura.
Ten rozdział był jeden z twoich najlepszych, żeby nie powiedzieć NAJLEPSZY>
Bo odważyłaś się oderwać od Kanonu...i moim zdaniem tak powinno zostać, bo idzie ci to fenomenalnie.
DOBRA LORA>>>przestań tak chwalić. Za dużo pochwał też nie jest zbyt dobrze. Ale ty wiesz jaka jestem..jak naprawdę mnie coś zachwyca...to naprawdę ...jest to prawdą. Bo zawsze piszę jak mi coś nie pasuję. Więc jak się tak zachwycam...
Wiesz. :P
To jest uzasadnione.
A i jeszcze jedno, dzięki że dodałaś tą scenę bliskości pomiędzy nimi..to wszystko bardzo uzupełniło.
Tak samo chciałam zapytać ... o co chodzi z tym murem? NAWET NIE WIESZ JAK BARDZO MNIE TYM ZAINTRYGOWAŁAŚ> Przez to wszystko z tymi nieustraszonymi mam pomysł ..który rozwiąże mam nadzieję problem u mnie.
NELA ...brak mi słów...Owszem napisałam ten komentarz..ale to wszystko..i tak nie opiszę tego co chciałąbym opisać i ci przekazać. Pamiętaj o tym,
Lora....
PS: Myślę, że Rowling dała by ci za to 5 z plusem..a nawet nie, bo bała by się o swoją karierę. :P
To jest najlepsze. Wspierające się blogerki. Urocze ! <333
UsuńNiezaprzeczalnie najlepszy twój rozdział! Jestem pod wrażeniem! :*
OdpowiedzUsuńAniee.
Nowy rozdziały.: D
OdpowiedzUsuńWspaniale, idę czytać...
Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Połącznie dramione i mrocznej tajemnicy Falconu jest wybuchową mieszanką, która przyciąga uwagę. Ten blog coraz bardziej mi się podoba.
UsuńDziękuję, że o mnie wspomniałaś i naprawdę nie ma za co.
Wszystkie wcześniejsze pochwały są uzasadnione. Nigdy nie wątp w swój talent. Mam tyle myśli, że nie wiem, co teraz napisać. Nie przejmuj się liczbą komentarzy. Ci anonimowi którzy nie komentują. może też kiedyś założą bloga i zrozumią jaka to ważna powinność, a jak na razie...nie mają nic na usprawiedliwienie. To naprawdę wkurzjące, ze niektórzy nie komentują. Przepraszam za błedy. piszę z telefonu ;p Wracając do rozdziału. Zaczarowałaś mnie i nie tylko mnie opisami. Wszystko było na swoją skalę przemyślane i..głębokie. Zaczne od końca, bo właśnie na tym skończyłam. Jak Hermiona przytuliła się do Dracona, myślałam, że padnę. Taki ruch do przodu, spory krok na przód i przełamanie bariery. Świetnie ujęte w słowa. Naturalnie i niespodziewanie. Jest mi żal Hermiony, jej zagubienia. ale Draco jej pomoże. Widzę, że jemu też nie jest łatwo, ale to maskuje. Poczuł się podle jak nagadał Hermionie. To było w jego stylu. I to jest tu najlepsze ; w miarę przyjazne zachowanie - np.w jadalni, gdzie ot tak koło siebie siedzieli, Draco udawał niedostępnego, a potem wspólnie wrócili do pokoju czując w głębi to samo - następnie znowu monolog panny G. taki szczery, wyrzuciła wszystko co myślała i zagadała przy okazji na śmierć, irytacja blondyna, a potem troska i żal. Malfoy pęka.
raco, gdy tylko został sam ukrył twarz w dłoniach. Nie miał pojęcia, że takimi słowami urazi kasztanowłosą. Widział doskonale smutek malujący się w jej oczach, kiedy mówił każde słowo. W gruncie rzeczy, nie powinna z kolei się tym tak bardzo przejąć. To mu uświadomiło, że jego zdanie nie jest całkiem obojętne dziewczynie. Gdyby tylko wiedziała jak jemu było ciężko... Faktycznie nie chciał jej w to wplątywać na wgląd na bezpieczeństwo. Tak naprawdę Granger była jedną z nielicznych osób, której ot tak zaufał. Może i nadal gdzieś w głębi serca ją nienawidził, ale zależało mu na jej obecności. Jakieś nieznane mu uczucie kazało mu za nią wybiec, ale zignorował je. Był bezdusznym, znudzonym arystokratą. Tępiącym... szlamy. Dawno nie używał tego słowa, nawet w głowie.
Próbuje zachować pozory normalności, szlama...A jednak potem jej nie odepchnął i pomógł. Od razu poszedł sprawdzic ten pokój. Jeszcze jak Hermiona ciągle myślała, że czuje się przy nim bezpiecznie. Prawdziwy facet. A tak poza tym w jadalni było humorystycznie, zupa z mięczaków ? :D blee
Ich miłość, a raczej przyjaźń, czy więź kwitnie. Ufają sobie nawzajem, a w Falconie będą musieli jeszcze bardziej to zbudować bo przecież są w dwójke w jakiejś chorej szkole. Zdziwiłam się, że to katedra. Pełniła funkcę obronną? To chyba ma coś wspólnego z tymi mitycznymi stworami. Okropność. Elizabeth..zobaczymy jaką rolę będzie tu pełnić. Wydaje się być autentyczna. Twoja własna postać tętnieje życiem i nadzieją. Śmieszne jak Draco próbuje ją odepchnąć, ale coś czuję że bariery z nią legną w gruzach. Pamiętam jak w 16 napisałaś, że odegra ważną rolę i jestem ciekawa jaka ona będzie. Zobaczymy jak poprowadzisz wątek z tą krzyczącą wariatką :). Ile jeszcze takich miejsc skrywa ten stary domek? Wow, to już 19 rozdział. Niektórzy rzucają po drodze, ale nie Ty.
Zostaje mi życzyć weny.
Pozdrowienia dla Was :)
Lily
Czytam :)
OdpowiedzUsuńRozdział jest bezbłędny i to nie jest żart ! Kobieto sprawiasz, że się unoszę w powietrzu, nie mam dużo czasu bo jutro spr z fizyki. Szczesliwi ci którzy mają ferię. Okay, rozdział...Brak słów. Fajnie że się odważyłaś i taki krok do przodu. Uwielbiam to dramione. Dialogi są super. A do tego intryga, tajemnica. Wypowiedzi Malfoya są amazing. Jeszcze jak Miona dochodzi i to ich wspólne zagubienie i zdezorientowanie. Jest zabawnie, jest strasznie. Ostro, panna młoda w klatce, mam nadzieję że narzeczony nie zwiał spod ołtarza ( żartuję). Falcon..nie podoba mi się i ta cała dozorczyni. Dobrze że Elizabeth też jest. Więcej postaci.
UsuńCzeeeeekaam na 20 ! :*
Ja też czekam! Yey, pełna 20! :*
UsuńNie lubię czytać blogów Dramione, ale twój po prostu UBÓSTWIAM! Jejku piszesz tak znakomicie! Gdy tylko naprawili mi komputer pierwszym blogiem, do którego zajrzałam był twój! Ty chyba nigdy mnie nie zawiedziesz! Puszczaj więcej wodzy fantazji! Ten rozdział jest... oh... GENIALNY! <3 Jeślibyś wydała jakąś książkę byłabym pierwszą osobą, która by ją kupiła. Uwielbiam twój styl i wszystkie uzupełnienia! <3 Życzę weny na dalsze rozdziały i czekam z niecierpliwością! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie na kolejny rozdział, który w porównaniu do twojego jest słaby! :)
http://hogwart-oczami-kate.blogspot.com/2015/02/15-nie-jade-do-zadnego-munga.html
Bardzo dziękuję! ;3
UsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuńAndrea
Cieszę się!;D
UsuńRezerwuję komentarz :))
OdpowiedzUsuńAmatis przeczytała ale skomentuje jutro <333333333
OdpowiedzUsuńPorwalo mnie już na samym początku! ;)
UsuńCzytalam z wypiekami na twarzy i zapartm tchem. Świetnie przemyślane ;* czekam nz resztę
Dzięki!;)
UsuńJa nie mogę! To było wspaniałe! Ogromnie mnie zaskoczyłaś... Nigdy bym nie pomyślała, ze Falcon to będzie takie nawiedzone miejsce O.o inaczej to sobie wyobrażałam, a tutaj taka niespodzianka! Dzięki twoim boskim opisom :3 mogłam to sobie wszystko wyobrazić. Masz ogromny talent, którego ci zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńNa miejscu Mionki przeczytałabym tę kronikę od razu... Kto wie? Może ktoś przyjdzie jak oni będą na lekcjach i nigdy jej nie zobaczy? A powinna.
Lubię Elizabeth choć jest dla mnie zagadką :D jestem bardzo ciekawa jak pociągniesz wątek z nią...
Nieustarszeni pilnujący ogrodzenia? Wyczuwam nawiązanie do Niezgodnej :3 choć może się mylę :D To było moje pierwsze skojarzenie...
A ta kobieta w klatce? Omg po prostu nawet się przeraziłam... a żeby wywołać takie uczucia u czytelnika to trzeba mieć naprawdę talent. Po prostu siedziałam i takie omg, omg, Miona uciekaj stamtąd! Dobrze, że to coś było w klatce...
Dużo pytań, malo odpowiedzi... uwielbiam to! I ta tajemniczość, którą hmm "obdarzasz wszystko wokół...
Jestem mile zaskoczona i nie mogę się doczekać następnego rozdziału *.* mam nadzieję, że przez te sytuację Draco i Mionka się zbliżą :3 czekam na ciąg dalszy <3
Życzę weny i pozdrawiam,
Hermiona :*
PS: Ale się rozpisałam xd Co do mojego bloga, na razie nie ma rozdziału, ale zapraszam ;) http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/
Faktycznie trochę się rozpisałaś, ale mnie to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie, dziękuję, że mimo tego, że zapominam o tylu rzeczach, nadal jesteś ;)
UsuńWow, mega rozdział. Jak opisywałaś tą 'pannę młodą' poczułam się jakbym oglądała horror, wszystko świetnie opisane. Nie wiem co sądzić o Elizabeth... niby miła, sympatyczna, coś musi się za tym kryć. Czekam na większe rozwinięcia między Draco a Hermioną, niech się w końcu pocałują :D I w ogóle ta szkoła mnie przeraża...dziwi mnie to, że Dumbledore wysłał ich w takie... tajemnicze, niebezpieczne miejsce. Mam nadzieję, że nic im się nie stanie tam... Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://slady-cieni-dramione.blogspot.com/
Dziękuję ;). Sama też jestem ciekawa, co będzie dalej. Obawiałam się,.że za bardzo eksperemyntuję, ale jak widać, opłaciło się.
UsuńKocham to opowiadanie!! Już od początku urzekła mnie cała historia i pomysł, żeby akcje umieścić na 5 roku nauki w Hogwarcie. Tyle się dzieje, masz świetne pomysły i jeszcze lepiej je wykorzystujesz. Nie mogę się doczekać nowego rozdziału.... Coraz bardziej mnie zaciekawiasz, a teraz wątek z tą szkołą... dodawaj szybko kolejny ;-)
OdpowiedzUsuńWow. Jakie miłe słowa, dziękuję!! :*
UsuńOjeju. Rozdział jest prawdziwym cudem. Czytałam go z zapartym tchem. Szkoła zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Oczywiście wzbudziła we mnie więcej negatywnych niż pozytywnych odczuć, ale... powiem Ci, że aby opisać to tak dobrze i szczegółowo... masz wielki talent! WOW. Nie podoba mi się Elizbath i jej cała rodzinka, która zajmuje się tą szkołą... czuję tu podstęp i boję się, że moje przeczucia będą prawdą. Draco jak zawsze skrywa emocje w sobie, ale czuję, że w środku również jest przerażony. Cieszę się z końcówki. W końcu jakiś ich moment. Nawet jeśli był to tylko przytulas to i tak miał dla nich i dla mnie wielkie znaczenie. Mam nadzieję, że Draco pójdzie dalej za swoim postanowieniem i porzuci na te 10 dni wszystkie dotychczasowe zasady. Obydwoje właśnie teraz potrzebują się i dzięki temu na pewno między nimi coś się wydarzy... w sumie już się wydarzyło. Zaintrygowałaś mnie postacią z zamkniętego pokoju... w sumie nie wiem co mam o niej nawet napisać. Jest istną tajemnicą, którą mam nadzieję odkryjesz przed nami niedługo. Życzę Ci dużo weny i jeszcze raz przepraszam za moją nieobecność. :*
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Cały czas zaskakujesz i boje sie co będzie w kolejnych rozdziałach ! Oczywiście zaskakujesz pozytywnie, nie inaczej. Bardzo mi się podoba, jak stworzyłaś charaktery bohaterów; w ogóle jak budowałaś emocje w tym rozdziale ! Cały czas coś się dzialo i miałam dreszcze. Mam nadzieje, że nowy rozdział pojawi się wkrótce, jest na co czekać ! Liczę też na jakieś zalążki dramione, ale poczekam bo warto. : )
OdpowiedzUsuńCałą noc zajęło mi przeczytanie twojego bloga. W sumie nawet nie oderwałam się od niego chociażby na sekundę, bo tak bardzo chciałam się dowiedzieć, jak rozwinie się relacja Hermiony i Draco.
OdpowiedzUsuńPierwsze co zwróciło moją uwagę to czas w jakim rozgrywa się cała akcja. Szczerze, nie mam pojęcia czemu większość dramionowych bloggerek ( w tym, o ironio, ja ) wybiera właśnie 6 rok na rozpoczęcie swoich historii. Może ze względu na powagę sytuacji a może myślą, iż postacie są wtedy bardziej rozwinięte emocjonalnie i gotowe na przeżycie romansu.
Stwierdzam jednak, iż twój blog podobał mi się o wiele bardziej od większości które czytałam.
Masz świetny styl pisarski. Twoje rozdziały czyta się lekko, a opisy nie są zbyt przesadne ani wymuszone. W dodatku dialogi, choć czasami wyjęte z książki, naprawdę przyjemnie się czyta. Ogółem, jestem naprawdę pod wrażeniem i jestem skłonna stwierdzić, iż przeczytałabym wszystko, co wyszłoby z twojej ręki, bo wiem, że bym się nie zawiodła. A tak na marginesie. Mogę wiedzieć, ile zajmuje Ci napisanie takiego rozdziału? Niezmiernie mnie to ciekawi, bo widać, że wkładasz każdy rozdział dużo zaangażowania.
Może przejdę już do historii.
Bardzo podobają mi się relacje Smoka z Mioną. Nie przemieniłaś ich nienawiści znienacka w miłość, ale powoli kierujesz obie strony we właściwym kierunku.
Malfoy zachowuje się jak Malfoy, chociaż te jego wahania w stosunku do Hermiony czasami mnie irytują, ale to tylko moje odczucie, bo lubię czytać, jak między nimi jest jako tako "normalnie". Uwielbiam momenty, w których Draco obserwuje Granger, bo wtedy jego myśli są takie czyste i prawdziwe.
W sumie to nie liczę na wielki przełom w ich relacji. Moim zdaniem to nawet by jakoś zakłóciło ich rozwijającą się historię, bo wiadomo, że całe uprzedzenia nie wyparują tak nagle. Mimo to, jakiś pocałunek nigdy by nie zaszkodził :)
Co do innych postaci i akcji.
Nie lubię ani Elizabeth ani Dominica. Odkąd pierwszy raz o nim wspomniałaś, wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Postępowanie Hermiony względem niego jest dość naiwne ale też uzasadnione. Cieszy mnie fakt, iż uwierzyła Malfoy'owi, bo przynajmniej zaczyna nabierać podejrzeń.
A Elizabeth…nie wiem czemu, nie trawię jej, uważam, że po prostu wprowadza nastrój wszystkowiedzącej. W tym przypadku podzielam zdanie Draco. Dziewczyna pojawia się znikąd a prawi mu wywody. Trochę to niedorzeczne.
Musze jednak stwierdzić, iż pomysł z wymianą średnio wpadł mi do gustu. Oczywiście jest to dobry moment, na jakikolwiek "przełom" w relacjach między Hermioną i Draco oraz wprowadzenie nowych tajemniczych wątków, ale trochę szkoda, że pozbyłaś się na kilka rozdziałów pobocznych bohaterów takich jak Harry czy Blaise. Ale już nie narzekam.
Jestem ciekawa rozwinięcia akcji i komplikacji, jakie stawiasz na drodze naszych zakochańców :)
Ogólnie nie mogę się doczekać nowego rozdziału i mam nadzieję, iż nie będziemy musieli długo czekać.
A tak z innej beczki. Jeżeli masz ochotę poczytać zupełnie inną historię dramione zapraszam do mnie.
Nie ukrywam, że bardzo zależałoby mi na twojej opinii, gdyż widzę, iż znasz się na pisaniu, a moja historia jest lekko zakręcona i…inna :) Dzisiaj wieczorem ukażę się pierwszy rozdział.
Ach no i mam nadzieję, iż nie przeszkadza ci to, że dodałam Cię do ulubionych :)
Z niecierpliwością czekam na nową notkę :)
dramione-zamiana-rol.blogspot.com
Błagam kiedy będzie następny rozdział?? :) Nie mogę się już doczekać :* Twój blog jest niesamowity ♥♥
OdpowiedzUsuńAve legiony, wracam (chyba).
OdpowiedzUsuńNa samiutkim początku chcę Ci powiedzieć, że jest bezapelacyjnie, niezaprzeczalnie wspaniała, cudowna, nieprzewidywalna, kreatywna, boska, nieziemska i w ogóle zajebista. Mówię Ci to na wypadek, gdybyś zapomniała, jak to jest zaznać pochwały z mojej strony! Bo pewnie zapomniałaś i tu z miejsca, z tego ciepłego łóżeczka, chciałabym Cię na klęczkach przeprosić za brak słowa z mojej strony, za tę okropną ciszę. Wybacz, Nela :c
Zmierzając teraz do sedna sprawy - rozdział przepiękny! Pomysł z wymianą cudny! Po przeczytaniu tego epizodu cała się trzęsę, tak jak po przeczytaniu niektórych scen w ,,Szeptem" *ociera pot z czoła i uspokaja drżenie rąk*. Fiu. Wykonałaś kawał dobrej roboty przy tym rozdziale i pragnę Ci zakomunikować, że dzięki Tobie dostałam niesamowitego kopa na napisanie rozdziału DO MNIE! (A nie dodałam nic od ok.5 miesięcy). Wręczę Ci Order Merlina Pierwszej Klasy... Moment, chyba nie mam takich uprawnień. Ale Minister ma. Zaraz wyślę do niego sowę.
Akademia Falcon (pomimo tego, że nazwa nietrudna, to i tak nie umiem jej napisać i nie mam pewności, czy zrobiłam to dobrze) wzbudza we mnie odrazę, strach, ale również zachwyt. Groza pomieszana z zachwytem, ot co. Pokój 32 kojarzy mi się z wizją sali w szpitalu psychiatrycznym, którą kiedyś sobie stworzyłam w swoim chorym umyśle, tyle że tam na środku sali był wisielec z podciętymi nadgarstkami, a z szafy wylazł clown doktor-nożownik (iks de). Okey, ale moje wyobrażenie szpitala dla obłąkanych nijak ma się do Twojego Dramione (kolejne iks de). Nie mam pojęcia, co powiedzieć po sytuacji Hermiony i Draco pod koniec. Ja... Niemal sama się rozkleiłam. Dodatkowo te opisy przemian wewnętrznych, jakie zachodzą w tej dwójce, kompletnie mnie oczarowują. Żywię w stosunku do Twojej osoby oraz twórczości głęboki szacunek oraz bardzo kibicuję Ci w dalszym pisaniu.
~ (zaginiona) Potterhead.
PS: Chyba sama wrócę do tworzenia ;3
PS2: Przepraszam za jakiekolwiek błędy, jestem z telefonu.
Nela, Nela, kiedy coś nowego? :(
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pod koniec tygodnia coś się ukaże. Ale nadal zostaje to pod znakiem zapytania, a u Ciebie?...;((
UsuńWłaśnie się pojawił, więc serdecznie zapraszam. :D
UsuńUważam, że piszesz niezwykle wciągające historie! Masz niesamowity talent, co chyba potwierdzi każdy, kto przeczytał tego bloga! Co dom chwilowego zawieszenia - każdy ma wzloty i upadki! <3 / Mrs. Shadow
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci!;*
UsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały, jestem pod ogromnym wrażeniem jak szybko mi to poszło. Wciągnęłaś mnie! Przyznaje bez bicia :D
OdpowiedzUsuńAle mroczny rozdział :D zwykła katedra a opis jej przeraża i wywołuje ciarki na plecach. Nie dziwię się, że obydwoje nie chcą tam zostać. Elizabeth wróciła, ciekawe jaką rolę odegra w Twoim opowiadaniu, bo to, że zostanie śmierciożerczynią to już wiemy ale co dalej? Już wiem jak to się wszystko zaczęło, co się wydarzyło, w jaki sposób dwójka bohaterów zmieniła odrobinę relację między sobą. Masz bardzo ciekawy pomysł na opowiadanie, bardzo oryginalny, dużo wątków pochodzi od Ciebie i to duży plus tego opowiadania, podobają mi się też wstawki, które dodajesz z książek pani Rowling to nadaje tej historii lepszy klimat. Jak już pisałam bardzo mnie zaciekawiłaś i na pewno będę śledzić wydarzenia tego Dramione.
A teraz komentarz do rozdziału 11 (gdyby miał być pod tym właśnie rozdziałem wyglądałby tak):
O mamuniu… jaki to był rozdział. Na początku trochę mi się dłużył ale jak zabrał Draco dziewczynę do swojego domu to aż z tej ekscytacji nie mogłam usiedzieć na krześle. Jakie to było romantyczne! To jest prawdziwy Draco a nie ta maska którą tak pokazuje światu. Taki Malfoy jest marzeniem każdej kobiety! No po prostu brak mi słów. Tyle emocji, uczuć, i jeszcze te zwierzanie się, piękne słowa Hermiony, lepiej bym tego nie ujęła. A tekst Dracona o namiętności o Jezu normalnie się rozpłynęłam.
Chyba nie ma już co dodawać do takiego komentarza :) a dodaję go właśnie tutaj bo wywarł na mnie chyba największe wrażenie jak dotąd!
Mam tylko zastrzeżenia do błędów. Masz ich całkiem sporo w opowiadaniu przez co czytelnikowi źle się czyta. I stąd moje pytanie: czy masz betę? Być może czas o niej pomyśleć albo zacząć samemu sprawdzać co będzie dla Ciebie sporym wyzwaniem. Nie dołuj się teraz ale naprawdę sprawia to trudności w czytaniu. Daj znać jak chcesz rozwiązać ten problem, jestem chętna Ci pomóc na zachętę powiem, że przed pytajnikami, wykrzyknikami, średnikami, cudzysłowie nie powinno być spacji, one muszą być zaraz za danym słowem.
Pozdrawiam
Dajana
Bardzo się cieszę, że przebrnęłaś przez te wszystkie rozdziały i, że pozytywnie postrzegasz tego bloga. Taka szczera czytelniczka to prawdziwy skarb!
UsuńCo do błędów piszę na telefonie, a doświadczona albo jakakolwiek beta bardzo by mi się w tej chwalili przydała. Też ostatnio przeglądałam starsze posty i prawie się załamałam. Jak tylko będę miała wolną chwilę i laptopa, to zmienię co nieco. Z tymi znakami jestem świadoma tego błędu. Jeżeli nie stanowiłoby to dla Ciebie problemu, to oczywiście mogłabyś mi pomóc przy poprawianiu. Byłoby cudownie ;).
Pozdrawiam
Nela.