,, Jak dwa łabędzie zbliżamy się i w tańcu zachodzącego słońca powitajmy wschodzące gwiazdy. Usiądźmy na zielonej trawie i patrząc sobie w oczy słuchajmy jak świerszcze grają dla nas miłosną balladę."
Wskazówki zegara zdawały się przesuwać szybciej, niż zwykle. Jak na złość, zbliżając się nieubłagalnie do umówionej godziny.
Na szczęście do 22, było jeszcze nawet sporo czasu, mianowicie cztery godziny. Siedziała w Pokoju Wspólnym wraz z Harrym i Ronem oraz Krzywołapem. Właściwie to dwójka Gryfonów leżała na dywanie przed kominkiem, próbując skończyć wypracowanie z transmutacji. Natomiast Hermiona, aby zająć jakoś czas i tym samym uwolnić się z natłoku natarczywych myśli, zaczęła pisać list, a raczej listy, gdyż jeden leżał już zapieczętowany na stoliku, zaadresowany do państwa Granger. Orzechowooka opisała swoim rodzicom, jak przebiega jej czas w Hogwarcie oraz potwierdziła datę swojego przyjazdu na święta. W tej chwili pisała wyczerpujący list do Wiktora Kruma. Zapisała już połowę zwoju, który zwieszał się ze stolika. Zielonooki opowiadał w międzyczasie o swoim wczorajszym pocałunku z Cho. Wciąż był w głębokim szoku z powodu owej Krukonki.
- Ona sama zaczęła. - wyznał, utkwiwszy zamyślone spojrzenie w płomieniach ognia - Ja bym tego nie zrobił... Przysunęła się i zaczęła szlochać. No i... Nie wiedziałem co robić...
- Stary, nie musisz się nam tłumaczyć. Nikt cię nie wini za to, że całowałeś się z byłą faceta, którego śmierć widziałeś na własne oczy. - przerwał mu Ron z poważną miną.
- Ułatwiasz sytuację, Ronald ! - syknęła wściekle kasztanowłosa, nie odrywając wzroku od pergaminu - Harry, po prostu musiałeś być miły. I byłeś, nie ?
- Jak skończyło się na całowaniu to musiał być, aż nadto milusi ! - zauważył rudzielec. Trącił porozumiewawczo chłopaka w ramię, zahaczył przy tym ręką o atrament, który wylał się na dywan i przy okazji na dotychczasowe wypracowania.
- Dzięki, Ron. - burknął oschle brązowłosy - Teraz muszę tylko zacząć wszystko od początku.
- Sorki... A tak poza tym, do kogo piszesz tą powieść, Hermiono ? - spytał posyłając jej ciekawskie spojrzenie.
- Do Wiktora.
- Kruma ?
- Tak.
- A o czym piszecie ? - zapytał od niechcenia.
- O niczym specjalnym. Napisał, że musi połączyć naukę z qudditchem i takie tam. - odpowiedziała niedbale.
- Naukę ? On ukończył szkołę...
- Och, Ron ! Może on nie chce do końca życia być w jakiejś durnej drużynie, jeszcze bardziej durnowatego sportu. Może się chce wykształcić, nie ? Niektórzy mają jakieś ambicje.
- Myślałem, że lubisz qudditcha. - powiedział podejrzliwie brązowłosy.
Hermiona zmarszczyła czoło i przerzuciła na niego wzrok.
- Nie lubię. Uważam, że to beznadziejny sport, przez który traciliście tylko czas. Ale to wyłącznie moja opinia i nikogo nie obchodzi.
- Przecież przed ostatnim meczem...
- Udzielił mi się wasz nastrój. - skitowała, powracając do listu - Byłam ciekawa kto wygra i chciałam was jakoś zmobilizować.
- Miło z twojej strony. - warknął Ron i cisnął poplamioną kartkę papieru do kominka.
Przez kolejne dwadzieścia minut siedzieli w milczeniu. Harry gapił się w ogień, marząc o pojawieniu się w nim głowy Syriusza, który udzieliłby mu jakiś porad na temat dziewczyn. Ron kończył swoje wypracowanie, co jakiś czas stękając i wykreślając całe zdania. Kasztanowłosa zapisała równo cały zwój pergaminu, po czym zwinęła go i zapieczętowała. Rozsiadła się wygodniej w fotelu i przymknęła powieki. Była wyczerpana. Przez całą noc nie zmrużyła oka. Zresztą nie trudno było zgadnąć dlaczego. Spokoju nie dawała jej jedna myśl, a właściwie pytanie : Co też ten Malfoy wymyślił ? Nie wiedziała czego może się po nim spodziewać. Ba ! Nie miała zielonego pojęcia, co też ten Ślizgon wymyślił. Jak chłopak, który nie okazuje uczuć pokaże jej swój romantyzm ? Chyba nie będzie szeptał jej do ucha czułych słówek. Musiała przygotować się na wszystko. Serce szybciej jej zabiło, gdy zegar wybił dziewiętnastą. Zostały trzy godziny...
- Hermiono ! Zapomnieliśmy o kolacji ! - krzyknął Harry, zrywając się z podłogi. Kasztanowłosa raptownie otworzyła oczy i zdała sobie sprawę, że w pomieszczeniu nie ma już zupełnie nikogo. Szybko opuścili Dom Lwa i wpadli zaspani do Wielkiej Sali. Prędko usiedli przy swoim stole, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia.
- Nie jest tak źle. - wydyszał Ron, nalewając sobie soku dyniowego - Tylko pięć minut spóźnienia.
Spożywali swoje posiłki w ciszy, pogrążeni w rozmyślaniach. Trzeba było przyznać, że cała trójka była dziś w wyjątkowo ponurych humorach. Na domiar złego wychodząc z sali natknęli się na Ślizgonów. Parkinson i Zabini powiedzieli coś zaczepnie, jednak ani Harry, ani Ron, a tym bardziej Hermiona, nie poszczycili ich nawet jednym spojrzeniem. Gryfonka w ogóle nie popatrzyła na Dracona, chociaż czuła jego wzrok na sobie. Jego zachowanie dodało jej trochę otuchy : nie powiedział nic obraźliwego, tylko zaciągnął swoich znajomych do lochów. Może faktycznie dziś się powstrzyma i uda im się spędzić w miarę udany wieczór ?
Gdy wrócili do wieży Gryffindoru, od razu się rozeszli do swoich dormitoriów. Orzechowooka zaczytała się w książce ze starożytnych runów i dopiero po chwili zorientowała się, że jest już blisko przed dwudziestą drugą. Ignorując rozgadane współlokatorki podeszła do lustra. Miała na sobie brzoskwiniowy sweterek i czarne, obcisłe cygaretki. Nie wiedziała czy ma ubrać coś innego. Malfoy poradził, aby włożyła coś ciepłego. Sprawa byłaby łatwiejsza, gdyby wiedziała dokąd się wybierają. Związała jedynie włosy w dziewczęcego koka. Szybko ubrała brązowy płaszczyk i wysokie kozaki. Wychodząc z pokoju wzięła jeszcze beżową chustę i rękawiczki do pary. Zawahała się przed zejściem na dół. Co powie Harry'emu i Ronowi, jeżeli zastanie ich w pokoju wspólnym ? O zgrozo, a jeżeli Ginny tam będzie ? Po co miałaby wychodzić po ciszy nocnej ze swojego domu, do tego tak ubrana ? Wpadła nagle na świetną wymówkę. Niewiele się zastanawiając zeszła szybko po schodach prowadzących do Pokoju Wspólnego. Wolała być na trzecim piętrze, nim zegar wybije dwudziestą drugą.
Intuicja jej nie zawiodła. Ku jej niezadowoleniu dwójka Gryfonów jak zawsze siedziała przed kominkiem wraz z bliźniakami. Wprawdzie byli pochłonięci rozmową, ale i tak bez trudu ją zauważyli. Po paru sekundach brązowłosy i rudzielec znaleźli się obok niej.
- Dokąd idziesz, Hermiono ? - spytał Harry zmartwionym głosem, lustrując ją wzrokiem.
- Właśnie, dokąd idziesz, Hermiono ? - powtórzył podejrzliwie Ron, niczym jak matka, która przyłapała na czymś swoje dziecko.
- Idę na... Nie mówiłam wam ? - postanowiła grać na zwłokę. - Jak dobrze wiecie, dziś jest pełnia. Do tego jedenasty grudnia, a to oznacza, że dziś planety stają w szeregu, a jak dobrze wiecie będzie dobra widoczność przez co...
- Nie wiemy nic na ten temat. - przerwał jej rudy z niecierpliwością - Do rzeczy.
- Och, idę na Wieżę Astronomiczną z Amelią. Przygotowujemy pracę na astronomię i będziemy obserwować gwiazdy, układy...
Zabrzmiało to całkiem szczerze, więc chłopcy kiwnęli głowami, na znak zrozumienia i zgody.
- Mamy na ciebie tu zaczekać ?
- Nie trzeba, Harry. - odpowiedziała szybko - Wrócę dość późno.
- McGonagall pozwoliła szlajać ci się po zamku...
- Ron, nie będę się szlajała. A teraz muszę iść. - uśmiechnęła się blado i pośpiesznie przeszła przez dziurę pod portretem.
Schodziła na trzecie piętro rozglądając się dookoła. Sama nie wierzyła, że ma takiego farta : nie spotkała nikogo po drodze. Spróbowała nie myśleć o swoich przyjaciołach. Czuła palące wyrzuty sumienia. Skłamała im prosto w oczy. Idzie na spotkanie z wrogiem, a oni nic o tym nie wiedzą... Nagle poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Nikomu nie powiedziała, że idzie z Malfoy'em. Jeżeli coś się stanie... Zepchnęła swoje wątpliwości na dalszy plan i wyciszyła sumienie. Priorytetem była teraz czujność i skupienie. Kto wie, co się dzisiaj wydarzy ? Stanęła przed posągiem czarownicy o umówionej godzinie. Korytarz tonął w mroku. Jedynie pochodnie, rzucały nikłe światło.
Nagle go zobaczyła. Szedł w jej kierunku nieśpiesznym krokiem. Przejechała go niepewnym spojrzeniem. Na twarz znów przyjął maskę obojętności, lecz jego oczy zdawały się być w jakimś stopniu weselsze. Uwagę przyciągały jego blond włosy : były chaotycznie, lecz ciekawie ułożone. Miał na sobie czarny płaszcz, spod którego wystawała także ciemna marynarka. Kto by pomyślał, że bladość jego skóry tak idealnie komponuje się z czernią... Hermiona nie miała już wątpliwości, że wychodzą poza teren zamku. A z tym wiązały się kłopoty. Nie czekając, aż chłopak do niej dotrze, spytała szeptem :
- Malfoy, gdzie my idziemy ? Jeżeli myślisz, że opuszczę teren szkoły to się grubo mylisz ! Chyba zapomniałeś, że złamiemy tym samym regulamin, a tak poza tym przypomnę ci, że jesteśmy prefektami, a co za tym idzie ? Mamy być przykładem dla innych...
- Granger, nawet jeszcze nigdzie nie poszliśmy, a ja mam już ciebie dosyć. - przerwał jej znużonym głosem, po czym posłał jej rozbawione spojrzenie - Jestem pewien, że zagadałabyś faceta w łóżku na śmierć.
Hermiona zamrugała kilkakrotnie, czerwieniąc się.
- Słucham ?
- Słyszałaś. A tak poza tym skoro nie masz zamiaru opuszczać terenu szkoły, to po co się tak ubrałaś ?
Kasztanowłosa otworzyła usta, aby po chwili gwałtownie je zamknąć. Faktycznie, po co się tak ubrała ?
- Przestań mnie zbywać. - powiedziała w końcu - Dokąd idziemy, Malfoy ? Jeżeli mi nie powiesz to nigdzie się nie ruszę. Możesz...
- Nie, nie mogę - warknął, jakże ona go irytowała - ale mogę uciszyć cię zaklęciem. - zagroził i wyjął swoją różdżkę. Gryfonka zaśmiała się perliście.
- A ja nie pozostanę ci dłużna. - także wyjęła różdżkę.
Mierzyli się przez chwilę groźnym wzrokiem. Po paru minutach, obydwoje wybuchnęli śmiechem. Draco szybko się powstrzymał. Nie powinien być taki. No właśnie jaki? Naturalny? W jej towarzystwie zbyt łatwo było mu być sobą. Po prostu sobą, a nie chłodnym arystokratą. Wyminął ją i podszedł do posągu wiedźmy. Mruknął coś, a z jego różdżki wyleciała fala czerwonego światła, która przesunęła rzeźbę, ukazując tym samym tajemne przejście.
Hermiona pisnęła. Całkiem zapomniała o tajnych przejściach prowadzących do Hogsmeade. Harry w trzeciej klasie dostał się właśnie nim do wioski.
- Skąd ty... - zaczęła ze zdezorientowaniem. Niewiele osób o nim wiedziało.
- Nie tylko Potter wie jak wyrwać się z Hogwartu. - prychnął lekceważąco.
- Myślałam, że zostały zablokowane.
- Bo zostały. Prócz tego. - wytłumaczył, patrząc na nią wyczekująco. Po minucie zrozumiała o co mu chodzi.
- O nie ! - prawie krzyknęła - Nie ma mowy. Ty chyba naprawdę chcesz mieć kłopoty. Wiesz co się stanie jeżeli ktoś nas przyłapie ?
- Jeżeli nie chcesz żeby zaraz przyłapał nas Filch, to lepiej właź tam i przestań się wydzierać. - uciszył ją.
W tejże chwili zza rogu wyskoczyła kotka, pani Norris. Jej przybycie było równoznaczne z przybyciem woźnego. Kasztanowłosa zamarła. Co miała zrobić ? Przecież Dumbledore nie jest głupi ! Na pewno odkryje, że dwójka jego uczniów nie była w łóżkach. Do tego dwójka wrogów. Już wyobrażała sobie minę Harry'ego i Rona na wieść, że ich przyjaciółka udała się nocą na miły spacer ze Ślizgonem. Już miała się wycofać, gdy nagle Malfoy, który myślał dużo mniej niż ona, wepchnął ją do przejścia, po czym sam dołączył do niej i przesunął posąg na swoją stronę.
- Wiesz co, Granger, z takim zapłonem i szybkim tokiem myślenia na pewno zajdziesz daleko. - powiedział sarkastycznie - Jeszcze chwila, a ten debil by nas dorwał.
Chłopak ruszył śmiało przed siebie. Natomiast Gryfonka stała cały czas w miejscu. Była totalnie załamana, patrzyła się bezradnie na wyjście z tego korytarza, które było teraz niedostępne. Nie chciała wychodzić z Hogwartu, szły za tym ogromne konsekwencje. Nigdy by nie pomyślała, że złamie tak ważny punkt regulaminu i, że namówi ją do tego Draco Malfoy. Stała, więc w wielkim szoku i patrzyła się z rozpaczą przed siebie.
Malfoy nagle przystanął, zorientowawszy się, że jego towarzyszka nie podąża za nim, zawołał oschle :
- Rusz się, jak chcesz wrócić do zamku jeszcze dzisiaj !
Hermiona odwróciła się powoli do niego. Na jej twarzy malował się wyraz rozbicia wewnętrznego. Draco przewrócił oczami.
- Granger, wiedziałaś na co się porywasz. Nie wydurniaj się, bo tracimy tylko czas. - powiedział bez przekonania, po czym dodał łagodniej :
- Pokażę ci tylko coś i zaraz wrócimy.
Nie sądził, że przekonanie dziewczyny będzie takie trudne. Tracił już nadzieję, gdy nagle Hermiona westchnęła i podeszła niepewnie do niego. Zaczekał na nią, a potem ruszyli ramię w ramię przed siebie. Obydwoje byli pogrążeni w zadumie. Draco zastanawiał się jak to wszystko rozegrać żeby było ,, romantycznie ". Natomiast kasztanowłosa zastanawiała się gorączkowo nad celem tej wyprawy. Nie było sensu pytać o cokolwiek blondyna, i tak nic by jej nie powiedział. Próbowała także się uspokoić i jak to mówi Ron ,, wrzucić na luz ". Nie pomagał jej jednak w tym ten mroczny tunel, którym przyszło im iść. Przede wszystkim był wąski : szła obok Ślizgona i ledwo się mieściła. Jedynym źródłem światła były ich zapalone różdżki. Sufit znajdował się dość wysoko, a gdy Hermiona na niego spojrzała wydała ze siebie zduszony okrzyk : cały był pokryty gęstymi pajęczynami. Ziemia była wyłożona tak zwanymi kocimi łbami, przez co po dziesięciu mintutach marszu, strasznie bolały ją nogi. Do tego panował nieprzenikniony chłód. W powietrzu dało się wyczuć zapach stęchlizny. Hermiona jako, że nie należała do cierpliwych już po trzydziestu minutach drogi spytała :
- Daleko jeszcze?
- Nie daleko.
To była ich jedyna wymiana zdań. Jednak po dziesięciu minutach dziewczyna znów ponowiła pytanie :
- Daleko jeszcze ?
- Tak, daleko. - odpowiedział Draco ze stoickim spokojem.
- Ej, na serio...
- Cii. - uciszył ją nagle - Spójrz tam - wskazał dłonią na schody, które majaczyły w oddali - Wejdziemy nimi i znajdziemy się w Trzech Miotłach na zapleczu.
- Co takiego ? - przestraszyła się - W ogóle jak my stamtąd wyjdziemy...
- Oto akurat nie musisz się bać, Granger. Mam znajomości.
Prychnęła kpiąco. No tak. Zapomniała, że ma przed sobą Dracona Malfoya, nastoletniego miliardera, który w każdej sytuacji sobie poradzi.
- A co potem ? - spytała orzechowooka.
- Zobaczysz. - mruknął arystokrata.
Hermiona przyjrzała mu się podejrzliwie. Chłopak bez wątpienia chciał ją czymś zaskoczyć. Nie pomyślałaby, że potrafi się tak starać. Do tego, ani razu jej jeszcze nie obraził. Faktycznie wziął sobie do serca to ,, zawieszenie różdżek ". Mogła nawet stwierdzić, iż Draco był najprościej w świecie miły i przyjaźnie do niej nastawiony. Nie sądziła, że będzie się tak zachowywał. Nie po tym, co jej powiedział... Odgoniła szybko od siebie to nieprzyjemne wspomnienie.
- Podziwiaj póki możesz, Granger. - kpiący głos Malfoya wyrwał ją z zadumy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że od minuty się na niego gapi. Zarumieniła się i mruknęła coś niezrozumiale pod nosem.
Gdy doszli w końcu do kamiennych schodów, arystokrata ruszył pierwszy. W ślad za nim poszła orzechowooka. Na szczycie znajdowały się stare drzwi, które o dziwo były otwarte Szybko przez nie przeszli i tak jak wspomniał Malfoy, znaleźli się na zapleczu baru Pod Trzema Miotłami. W środku znajdowało się dużo beczek z piwem kremowym, na trzech stołach pod oknem leżały misy z różnymi smakołykami, bądź potrawami. Dalej mieściły się szafki z dużą ilością słoi i różnych butelek. Tak się złożyło, że w tym samym czasie, w którym dwójka uczniów wydostała się z tunelu, na zaplecze właśnie weszła Madame Rosmerta. Widząc przybyszów, wypuściła z rąk tacę, którą niosła i złapała się za serce. Szybko jednak z jej twarzy zniknął lęk, a zamiast niego pojawiła się ulga zmieszana ze złością.
- Na Merlina, Draco ! Przez ciebie kiedyś dostanę zawału ! - krzyknęła starsza kobieta, po czym zaśmiała się serdecznie.
Hermiona spojrzała z zaskoczeniem na Malfoya, a potem na Madame Rosmertę, która nieraz ją obsługiwała. Nigdy jednak by nie wpadła na to, że Draco zna się z tutejszą kelnerką. W sumie to nie powinna być taka zdumiona. Blondyn zna prawie wszystkie ładne kobiety, nawet te bardziej sędziwe.
- Wybacz, Rosmerto. - odezwał się uprzejmie, a Hermiona mimowolnie otworzyła szeroko usta. Nigdy nie słyszała, aby Draco Malfoy był uprzejmy ! Poprawka, szczerze uprzejmy. - Postanowiłem zabrać moją koleżankę na małą wycieczkę. - wskazał głową na Gryfonkę i uśmiechnął się lekko.
Kelnerka zlustrowała ich karcącym spojrzeniem.
- Draco, Draco... Ostatnio wpadłeś tu z gromadką znajomych, a teraz zabierasz dziewczynę na wycieczkę? - powtórzyła z niedowierzaniem - Wiesz, że to wbrew regulaminowi ? Miałabym kłopoty gdyby ktoś się dowiedział o tym, że tak po prostu cię puszczam. No, ale wiesz, że nie umiem ci odmówić, więc szybko zmykajcie i wróćcie szybko. Wprawdzie dzisiaj jest czynne całą noc, ale byłabym spokojniejsza gdybyście się pośpieszyli.
- Nie musisz się o nas martwić, Rosmerto. - powiedział uśmiechając się błyskotliwie. Gdyby zachowywał się tak wobec Hermiony, to dziewczyna z pewnością mogłaby mdleć z zachwytu. Był taki przystojny, szarmancki, tajemniczy, i jak się okazało znał dobre maniery. No tak, w końcu to arystokrata.
- Mogłabyś tylko pożyczyć mi tą swoją miotłę ? Pamiętam, że ostatnim razem...
- Oczywiście ! - przerwała mu i podbiegła do starej szafy. Chwilę w niej poszperała, po czym wyciągnęła sosnową miotłę - Nie obawiajcie się, świetnie się na niej lata. Nie wiem czy to odpowiednia pora na latanie, no ale to już nie moja sprawa. - podała Malfoy'owi swoją własność, przyglądając się mu ciekawie.
- Bardzo ci dziękuję. - powiedział i uśmiechnął się sztucznie - Wyjdziemy z tej strony.
- Ależ oczywiście. Do zobaczenia ! - pożegnała się z zapałem.
Hermiona posłała jej ciepły uśmiech i ruszyła za Draconem, który podszedł do masywnych drzwi, mieszczących się po drugiej stronie pokoju. Jak się po chwili okazało, prowadziły one na dwór. Wyszli na pustą ulicę wioski. Odeszli trochę od baru. Śnieg skrzypiał im nieznośnie pod butami. Stanęli w miejscu najdalej oddalonym od latarni, uciekając tym samym od zabieganych przechodniów.
- Nie sądziłam, że potrafisz być taki milusi. - rzuciła kasztanowłosa w stronę chłopaka, uśmiechając się przy tym prowokująco. Draco skitował to milczeniem. Szukał wzrokiem miejsca, z którego mogliby wystartować, nie wzbudziwszy niczyich wątpliwości.
- Naprawdę, byłeś taki uprzejmy i błyskotliwy ! - mówiła dalej. Miała nadzieję, że zdenerwuje tym Ślizgona - Zaskoczyłeś mnie pozytywnie. Kolejna cecha na listę twoich wad i zalet.
- Jaką znowu listę ? - spytał Draco beznamiętnym głosem - Jesteś mną zauroczona i zainteresowana do tego stopnia, że tworzysz sobie listy moich cech, aby ocenić czy do siebie pasujemy ?
- Nie. - warknęła - Po pierwsze nie jestem tobą ani zauroczona, ani zainteresowana...
- Pomijając fakt, że jestem zniewalająco przystojny i seksowny oraz to, że modlisz się po nocach żebym zwrócił na ciebie uwagę i przy okazji cię przeleciał, to nie, nie jesteś mną ani zauroczona, ani zain...
- Po drugie - weszła mu w słowo powoli tracąc cierpliwość - Wcale nie robię listy, aby ocenić czy do siebie pasujemy, tylko aby udowodnić światu jak wielkim jesteś palantem...
Malfoy przestał się rozglądać i spojrzał na nią wyzywająco.
- Tak ? To co niby znajduje się na tej twojej liście ? Niech zgadnę, same zalety, co ?
- Zalet na razie żadnych się w tobie nie doszukałam. - wyznała z poważną miną, na co blondyn przewrócił oczami - Ale, masz na razie tylko jedną wadę.
- Serio ? - zdziwił się. Wyprostował się dumnie i uśmiechnął tajemniczo. - No, to wal.
- Twoją wadą jest brak zalet. - powiedziała z triumfem i poklepała go pokrzepiająco po plecach. Draco mimowolnie się skrzywił.
- Uważaj, Granger. Nic mnie nie trzyma przed zepchnięciem ciebie z miotły, podczas naszego lotu. Ślizgon z satysfakcją zobaczył jak Granger schodzi uśmiech z twarzy, a zamiast tego pojawia się strach.
- Zaraz, zaraz. Masz zamiar lecieć na tej miotle ?
- Nie, mam zamiar na niej płynąć. - odparł sarkastycznie, w duchu ubolewając nad tak banalnym pytaniem.
- Ja na serio, Malfoy ! - zirytowała się - Nie lata się, gdy jest ciemno, do tego jest jeszcze zima !
- Zauważyłem. - mruknął - Wyluzuj, Granger. Umiałem latać na miotle zanim ty dowiedziałaś się, że istnieje coś takiego jak Hogwart.
- Nie przekonałeś mnie. - burknęła patrząc na niego z powątpiewaniem - Do tego mamy razem lecieć na tej cholernej miotle ?
- Rany, ale jesteś spostrzegawcza. Widzisz tu gdzieś drugą ? - zapytał, powoli tracąc cierpliwość. Czy ona dopiero teraz zauważyła, że pożyczył miotłę ? Hermiona jak małe dziecko tupnęła nogą o ziemię i zrobiła naburmuszoną minę.
- Ja... Nie mam zamiaru nigdzie z tobą lecieć...
- Już dziś słyszałem, że nie masz zamiaru opuścić Hogwartu, i co ? Wyszło na moje.
Więc przestań się bać i po prostu...
- Nie boję się latania. - przerwała mu. Nie zabrzmiało jednak to zbyt przekonująco. Prawda była taka, że kasztanowłosa chorobliwie bała się latania na miotle. Było to bardzo niewygodne zajęcie, a do tego miała lęk wysokości. Nie chciała jednakże zwierzać się ze swoich problemów Malfoy'owi, który zapewne od razu by ją wyśmiał. Draco był jednak bardzo bystry, dlatego też szybko się domyślił o co chodzi. Postanowił ją jakoś przekonać. Stali ciągle na dworze, tracąc cenny czas.
- Nie masz powodu do obaw. - zaczął delikatnie, ostrożnie dobierając słowa - To ja będę kierował, a ty po prostu się mnie złapiesz... I nim się obejrzysz, będziemy na miejscu. Nic ci nie grozi.
- A jak spadnę ? - spytała siląc się na obojętny ton.
Chłopak spojrzał na nią z rozbawieniem. Znów zadała pytanie godne dziecka.
- Nie można tak po prostu spaść z miotły... A jeśli nawet... Cóź, myślę, że uda mi się ciebie złapać. W przeciwnym razie...
- Dobra, rozumiem. - ucięła ze złością - Ile będziemy lecieć ?
- Niedługo. - odparł wymijająco.
Stanęli w jakiejś ciemnej uliczce pomiędzy dwoma budynkami. Draco pewnie usiadł na miotle, po czym spojrzał na Hermionę, która stała jak skonfundowana.
- Granger pośpiesz się. Nie mamy całej nocy. - ponaglił ją.
Gryfonka poczuła jak serce łomoce jej o żebra, a ściśnięte gardło przestaje dostarczać powietrze do płuc. Ostatnim razem latała w pierwszej klasie, podczas lekcji z panią Hooch, potem ta zdolność nie była jej do niczego potrzebna. Zebrała w sobie resztkę odwagi i usiadła zaraz za chłopakiem. Nie bardzo wiedziała, jak ma się zachować. Wreszcie złapała go lekko za biodra, tym samym się do niego przysuwając. Poczuła woń jego ostrych perfum... Była centralnie za nim.
- Jesteś gotowa ? - spytał obojętnie przez ramię.
- Nie.
- W takim razie lecimy. Trzymaj się mocno, Granger. Lubię szybką jazdę. - ostrzegł, uśmiechając się złośliwie.
- Tylko spróbujesz...
Nie skończyła swojej groźby, gdyż w tej chwili unieśli się w powietrze. Na dole postanowiła ledwo trzymać się blondyna, ale teraz, gdy lecieli, złapała się go kurczowo, przy okazji wtulając swoją twarz w jego plecy. Złączyła dłonie na jego brzuchu, całkowicie go obejmując. W odróżnieniu od Malfoya była cała spięta. Nie obchodziło jej, że się przed nim ośmiesza, nie czuła się też zawstydzona z powodu obejmowania go. Przymknęła powieki, modląc się w duchu, aby nie spaść. Wiatr tarmosił jej włosy, kiedy wznosili się ponad czubki różnych domów i budynków.
Draco w żaden sposób nie skomentował zachowania Gryfonki. Tak mocno go ściskała, że omal się nie udusił. Zdziwiło go, gdy doszedł do wniosku, że jej dotyk mu nie przeszkadza. Nie czuł się nieswojo, tylko jakoś... Sam nie umiał określić tego co w tej chwili czuł, ale na pewno był zadowolony. Był zadowolony, że spędza z nią czas. Był zadowolony, że ona się na to wszystko godzi. Był zadowolony, że może na chwilę zapomnieć o uprzedzeniu i nienawiści. Po prostu, cieszył się, że Ona jest obok niego. Ta drobna istotka o burzy kasztanowych włosów właśnie go obejmuje i leci z nim nawet nie wiedząc gdzie. Zaufała mu. Zgodziła się żeby ją gdzieś zabrał chociaż nie miała pojęcia jaki jest cel tej podróży. Miała prawo, aby mu wtedy odmówić, po tym jak ją zranił... Niby nic znaczącego nie zrobiła, lecz wtedy, gdy powiedziała ,, Zgoda ", zaufała mu. Zalała go wówczas fala niewysłowionej radości, ale też ulgi. Gdy Ona była obok, czuł się jakoś inaczej. Normalnie nie mógł sobie pozwolić na takie myśli i odczucia, ale teraz byli sami. Poza murami Hogwartu nie musieli darzyć się nienawiścią, teraz mogli naturalnie rozmawiać, droczyć się ze sobą. Opamiętał się nagle, nie powinien tak myśleć... Znów się zapomniał. Schował te myśli do szufladki z napisem ,, Granger " i zamknął je na klucz. Przyjdzie jeszcze pora na rozważenie tego wszystkiego, a tymczasem powinien się skupić na swoim zadaniu. Spróbował rozszyfrować w jakim miejscu się znajdują. Musiał przyznać, że latanie w nocy było niezwykle uporczywe. Pocieszające było to, iż była pełnia księżyca. Wpatrzył się w obiekty rozpościerające się pod nimi. Jak niedbale otworzona szkatułka z biżuterią, roztoczyło się przed jego oczami miasto ludniejsze i bardziej tajemnicze, niż Hogsmeade. Zobaczył szmaragdowy prostokąt Magic Parku, gdzie w letnie wieczory można było zobaczyć baśniowego ludka. Światła klubów i śródmiejskich barów, w których do rana tańczyły wampiry. Zaułki Cholotown, którymi nocami przemykały wilkołaki o futrach lśniących w blasku ulicznych latarń, albo przechadzali się czarownicy o kocich oczach, odziani w obszerne peleryny. A kiedy przelatywali nad zamarzniętą rzeką, dostrzegł pod srebrną taflą lodu śmigające ogony wodnych stworzeń, lśnienie długich włosów ozdobionych perłami i usłyszał wysoki, dźwięczny śmiech rusałek. Po tym wszystkim wreszcie ujrzał znajomy mu las pokryty grubą warstwą śniegu. Świat jeszcze nigdy nie wydawał mu się być taki tajemniczy i ciekawy. Zawsze uważał, że życie jest bezsensowne, a otaczające go rzeczy brał za coś mało wartościowego. Został wychowany przez chłodnego, rygorystycznego ojca i nigdy nie umiał odnaleźć piękna w małych rzeczach. Teraz lecąc poczuł się inaczej. Poczuł, że warto żyć, chociażby po to, aby podziwiać uroki i harmonię tego zaskakującego świata. Warto żyć chociażby po to, aby lecieć nocą z taką Granger u boku. Nie wiedział czy jej obecność tak na niego wpływa, czy też zaczyna się zmieniać. Nagle się zorientował, że pora już lądować. Rozpoznał idealnie okrągłą polanę i dość bogatą rezydencję. Wylądował w jej pobliżu mając na uwadze zaklęcia ochronne chroniące dwór. Czekał, aż Gryfonka go puści, lecz się nie doczekał.
- Granger, wiem że jestem piekielnie pociągający, ale mogłabyś mnie już przestać dusić...
Dziewczyna otworzyła oczy i momentalnie puściła chłopaka. Wstała powoli z miotły, starając się utrzymać równowagę. Czuła się okropnie : kręciło się jej w głowie, żołądek miała ściśnięty, a do tego była cała przemarznięta. Malfoy nie żartował mówiąc jej, aby ubrała się ciepło. W każdym razie była pewna, że latanie na miotle nie będzie zaliczać się do jej ulubionych czynności. Rozejrzała się dookoła i nieco się zawiodła. Sama nie miała pojęcia czego ma się spodziewać, ale wokół niej mieściły się wyłącznie drzewa. Byli w jakimś lesie, a na horyzoncie nie było żywej duszy.
- Ymm... Malfoy ? - zaczęła niepewnie.
- Mmm ? - mruknął na znak żeby mówiła. Marszczył czoło i oglądał się za siebie, jakby zastanawiając się w, którą stronę mają się udać.
- Co my tak właściwie robimy w lesie ?
- Las nocą jest bardzo romantyczny. - mruknął, po czym dodał :
- Dobra, idziemy tędy.
I ruszył przed siebie w głąb drzew, w ogóle nie patrząc się, czy Hermiona podąża za nim. Cóż, nie uśmiechało się jej wchodzenie w gęstwinę, ale wreszcie poszła w jego ślady .
Trzymała różdżkę w dłoni, oświetlając sobie drogę. Już zatrzymała się zastanawiać czy to nie jest jakiś głupi żart, gdy nagle dostrzegła przed sobą zarys jakiegoś budynku. Gdy doszli bliżej zorientowała się, że to zadziwiająco ogromna rezydencja. Jej oczom ukazał dwukondygnacyjny, niepodpiwniczony dom pokryty czterospadowym dachem, pod którym znajdowały się nieużytkowe poddasza. Uwagę przyciągała szklana kopuła na samym szczycie. Draco śmiało otworzył zaklęciem bramę i już po chwili znaleźli się w środku. Przedpokój, w którym stanęli był duży i biały, z suwanymi, szklanymi drzwiami zajmującymi niemal całą przeciwległą ścianę. Przez okno było widać mieniący się w świetle księżyca biały śnieg. Przeszli dalej, tutaj połowę wnętrza zajmował długi, szklany stół. Pod sufitem wisiały czarne lampy z ciętego szkła. Wszystko było bardzo nowoczesne, od czarnych skórzanych krzeseł po duży kominek wykończony chromem. Blondyn po chwili rozpalił w nim ogień różdżką. Drugą połowę pokoju zajmowała obszerna kanapa z czarną tapicerką oraz lśniący stolik do kawy. W górę prowadziły spiralne, szklane schody.
Gdy Hermiona skończyła podziwiać wystrój mieszkania, spojrzała na Malfoya, który stał nieopodal i gapił się w kominek.
- To twój dom ? - sama nie wiedziała czemu szepcze.
Draco przeniósł na nią smutny wzrok i kiwnął głową.
- Nie tak wyobrażałam sobie mieszkania arystokratów... Jest tu tak...nowocześnie i przestronnie. Żadnych starych obrazów, rzeźb...
- Tak właściwie to mój dom, sam zająłem się wystrojem. Rzecz jasna moim rodzinnym jest zupełnie inaczej. - powiedział cicho, ciągle patrząc jej w oczy.
Gryfonka poczuła się nieswojo. Jest w rezydencji Dracona Malfoya... Wolała już nawet nie myśleć jaki jest stan jego kąta bankowego w Gringocie, skoro już jako nastolatek ma własną posiadłość.
- No, ale tak po prostu sobie tu mieszkasz ?
- Nie, mieszkam w Malfoy Manor, tutaj przyjeżdżam czasem na wakacje. Ta posiadłość należała do mojej mamy... - przerwał nagle.
Sam nie wiedział po co jej to wszystko mówi.
- To co robimy...? - z zadumy wyrwał go głos kasztanowłosej.
Uciekł od młodzieńczych wspomnień i zreflektował się. Nadal stali w pokoju ubrani w płaszcze. Czas zacząć działać.
- Idziemy na górę.
Hermiona była nieco zbita z tropu.
- A co jest na górze ? - spytała podejrzliwie.
Malfoy jednak zignorował jej pytanie i ruszył ku szklanym schodom.
- Nie rozbierzemy się ? - kolejne pytanie dziewczyny wywołało u niego sztuczny atak śmiechu. Przystanął i popatrzył na Hermionę z triumfem.
- Widzisz, Granger ciągle szukasz sposobów, aby wyskoczyć z ubrań, mówiłem, że jesteś mną...
- Zażenowana ? Nie, tego nie mówiłeś. - warknęła, rumieniąc się - Dobrze wiesz o co mi chodzi, Malfoy !
Chłopak wzruszył ramionami i nie czekając na nią zaczął wspinać się po schodach.
- Zostawimy rzeczy u góry. - zawołał na dół, gdy orzechowooka nadal stała w miejscu.
Ruszyła szybko za nim, w duchu żałując, że się na to wszystko zgodziła. Zaczęła się lekko stresować. Nie wiedziała co zastanie na górze i jaki związek ma to wszystko z romantyzmem? Otuchy nie dodawało jej nieznane otoczenie i zbyt wielka pewność Ślizgona. Wytężyła zmysły doszukując się w tym domu czegoś podejrzanego lub czegoś, co mogło zdradzić zamysły blondyna. Szklane schody były całkiem przezroczyste przez co, miało się wrażenie jakby szło się niewidzialnymi schodami do nieba. Drugie piętro wyglądało podobnie jak pierwsze : jasne ściany, ciemna podłoga, długi korytarz z drzwiami po obu stronach. O dziwo, przywódca Slytherinu zaczął się wspinać jeszcze wyżej. Hermiona domyśliła się, że zmierzają na poddasze. Wielkie, puste pokoje, które mijali w drodze na dach, wyglądały jak opuszczone sceniczne dekoracje. Meble zakryte białymi pokrowcami majaczyły w półmroku niczym góry lodowe we mgle. Dało wyczuć się w tym całym domu coś mrocznego i złowrogiego. Nagle stanęli przed nowymi drzwiami - także szklanymi.
- Oranżeria. - przeczytała tabliczkę zamieszczoną na drzwiach, po czym spytała ożywiona :
- Naprawdę macie tu oranżerie ? Nie sądziłam, że zajmujesz się zielarstwem...
- Nie ja Granger, tylko moja mama. - sprostował, znowu nie wiedząc po co jej o tym mówi. Nieznacznie się jednak ucieszył słysząc entuzjazm w głosie swojej towarzyszki. Przepuścił ją w drzwiach.
Orzechowooką wraz z wejściem uderzyły promienne zapachy : intensywna woń ziemi, silniejszy, mydlany aromat kwiatów rozwijających się nocą - powoju białego, anielskich trąb, dziwaczka i paru innych, których nie rozpoznawała, jak na przykład roślina o żółtych kwiatach w kształcie gwiazdy. Ta oranżeria nie była zwykłą oranżerią, zadziwiała swoją wielkością. Hermiona nie widziała końca pomieszczenia, utrudniały jej to gęste krzewy i rośliny. Czuła jakby znalazła się w innym wymiarze, na dworze panowała zima, a tutaj kwitły beztrosko wszelakie rośliny. Momentalnie opuściły ją wszystkie troski; czuła magię i tajemniczość tego miejsca. Spojrzała w górę i wydała ze siebie zduszony okrzyk. Bowiem sufit był właśnie tą szklaną kopułą przez, którą sączyło się światło księżyca. Blask był niesamowity, nadawał niepowtarzalnego charakteru, oświetlając wszystko. Do tego niektóre kwiaty same świeciły w ciemności. Gryfonka nigdy by nie przypuściła, że chłodna i wyrafinowana Narcyza Malfoy ma taką wyobraźnię i dobry smak. Zawsze wydawała się być twardą, wręcz lodowatą kobietą. Coś takiego delikatnego, jak kwiat kompletnie nie pasowało do jej wizerunku. Otóż pani Malfoy będąc już na skraju wytrzymałości, bowiem nie wytrzymywała już presji swojego męża i braku możliwości wychowania swojego dziecka, postanowiła uciec od rzeczywistości, tworząc oranżerię. Przelała swoją miłość w kwiaty, gdyż w syna nie mogła. Ale tego panna Granger nie mogła już wiedzieć. Gdy pierwszy szok minął powiedziała nieśmiało :
- Nie sądziłam, że twoja mama zajmuje się uprawą kwiatów...
- Tak. - uciął szybko - Zresztą tylko nią....- dodał nim zdążył ugryźć się w język.
Kasztanowłosa wytrzeszczyła oczy. Nigdy by w życiu nie pomyślała, że Draco Malfoy może mieć żal do swojej matki o takie coś... Może poświęcała mu przez to mniej czasu ? Chciała go jakoś pocieszyć, lecz słowa uwięzły jej w gardle. Tymczasem Malfoy ściągnął swój płaszcz i usiadł jak gdyby nigdy nic obok lśniącego zielonego krzewu obsypanego ciasno zwiniętymi pączkami. Także ściągnęła swoje okrycie i usadowiła się obok niego.
- Co to za kwiaty ? - spytała, aby przerwać ciszę. Wskazała dłonią na wysokie łodyżki.
Draco wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Myślisz, że interesuje mnie klasyfikacja botaniczna ? Nie zamierzam zostać archiwistą.
Dziewczyna zaśmiała się szczerze pod nosem. Przyjrzała mu się uważnie i stwierdziła, że wygląda tak pięknie, niczym jasnowłosy anioł z obrazu Rembrandta. Po chwili spoważniała.
- Tak właściwie to kim zamierzasz zostać ? - spytała, uważnie się mu przyglądając.
Ślizgon oderwał wzrok od małej fontanny i popatrzył w orzechowe tęczówki.
- Naprawdę nie wiesz ? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Kasztanowłosa mimowolnie zadrżała. Doskonale zdawała sobie sprawę o czym mówi. Nie mogła, ani nie chciała dopuścić do siebie takiej wiadomości.
- Pytam się kim ty byś chciał zostać, a nie kim zostaniesz z przymusu..
- Skąd ta pewność, że nie chce nim zostać ?
Jego oczy zalśniły groźnie, a ona poczuła gęsią skórkę i nie miało to nic wspólnego z zimną, kamienną podłogą, na której siedzieli.
- Ty taki nie jesteś...
- Nic o mnie nie wiesz, Granger. - powiedział sucho i odwrócił wzrok.
Hermionie nagle zachciało się płakać. Rozmawiali oczywiście o śmierciożerstwie. Nie mogła pozwolić, aby ten chłopak wybrał taką ścieżkę w życiu.. Nie rozumiała skąd się wzięło to postanowienie... Może nie chciała, aby Draco Malfoy stał się taki jak swój ojciec ? Bez tego był do niego podobny, cechowali się bezwzględnością. Chociaż nie. Draco nie był podobny do ojca. Lucjusz Malfoy nigdy by nie pomógł szlamie, nigdy by z nią nie rozmawiał, nigdy by jej nie zabrał w tak cudowne miejsce. Każdy powinien mieć wybór w życiu. Wolała nawet nie myśleć w jaki sposób był przygotowywany do bycia śmierciożercą. W jaki sposób był przygotowywany do zabijania i torturowania... Nagle zdała sobie sprawę, że ma przed sobą chłopaka skrzywdzonego przez los. Pojawiła się w niej determinacja; nie pozwoli, aby Lord Voldemort zgarnął go na swoją stronę. Bowiem służenie Czarnemu Panu było równoznaczne z zaprzedaniem duszy diabłu.
- Skoro nic o tobie nie wiem - kontynuowała temat - to może mi coś o sobie opowiesz ?
Blondyn spojrzał na nią spode łba.
- Granger, wystarczy mi, że muszę spędzać z tobą czas. Tyle mi wystarczy, nie mam ochoty na dodatkową pogawędkę. - zrobił nacisk na ostatnie słowo.
- Zawieszenie różdżek. - przypomniała mu karcącym tonem - Masz być dla mnie miły.
- Jestem miły, tylko ty za dużo gadasz...
- Naprawdę ? A ty wręcz przeciwnie, nic nie mówisz ! Zróbmy sobie taką godzinkę szczerości. - zaproponowała hadro.
- Godzinkę szczerości ? - powtórzył z rozdrażnieniem - Co przez to rozumiesz?
- Zadajemy sobie pytania i musimy szczerze odpowiedzieć. - pragnęła poznać odpowiedzi na niektóre nurtujące ją myśli. Malfoy był zawsze bardzo skryty i zaskakujący, chciała poznać go na nowo.
- Dobra. - zgodził się po minucie namysłu - Kto pierwszy ?
- Ja. - odpowiedziała od razu z przebiegłym uśmieszkiem.
Chłopak popatrzył na nią wyczekująco.
- Cóż, na początek najłatwiejsze. Kim chcesz zostać w życiu?
- Ty nigdy nie ustępujesz, prawda ? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Już od dziecka wiedziałem, że będę mu służył. - odparł bez wahania.
Nie było sensu tego ukrywać. Zaczekał, aż Gryfonka przetrawi jego odpowiedź, po czym spytał :
- Coś łączy cię z Weasleyem bądź Potterem?
Kasztanowłosa zamrugała kilkakrotnie. Nie spodziewała się czegoś takiego. Do tego poczuła się dziwnie, gdy Malfoy o nich wspomniał. Na nowo wróciły wyrzuty sumienia.
- Jedyne co nas łączy to bezinteresowna przyjaźń, skąd w ogóle przyszło ci...
- Różne się rzeczy słyszy o waszym trójkąciku...
- Jaki znowu trójkącik, zwariowałeś ? - oburzyła się.
Została jeszcze bardziej wyprowadzona z równowagi, kiedy Ślizgon w odpowiedzi parsknął śmiechem.
- Moja kolej. Czemu wiecznie jesteś taki chłodny i wyrafinowany ? Ukrywasz swoje uczucia i emocje pod maską. Nie dajesz nikomu siebie poznać. Dlaczego ?
Chłopak momentalnie spoważniał. No tak, mógł się czegoś takiego spodziewać. Doszli do tego tematu, którego nie chciał poruszać.
- Naprawdę chcesz wiedzieć ? - spytał z groźnym błyskiem w oku.
Hermiona kiwnęła głową, dając tym samym znak, że jest gotowa usłyszeć najstraszliwszą prawdę.
Draco przez chwilę milczał. Próbował znaleźć odpowiednie słowa. Sam nie wiedział, czemu się przed nią zwierza. Nigdy nikomu nie powiedział, dlaczego woli samotność. Teraz jednak poczuł, że może jej zaufać. Może zaufać Hermionie Granger.
- Ogólnie mam taką naturę, Granger. Nie lubię zawierać nowych znajomości. Cenię sobie ciszę i samotność... Do tego... Już za młodu byłem nauczany żeby, jak ty to mówisz ,, nie okazywać uczuć i emocji ". Byłbym uznany za słabego, gdybym zachowywał się inaczej. Na przykład miłość, osobiście w nią nie wierzę, ale między innymi to zdradzieckie uczucie czyni nas słabymi...
- Kochać to nie oznacza być słabym...- weszła mu w słowo, jednak uciszył ją machając ręką.
- Nie przekonasz mnie. Nie przekonasz do miłości chłopaka, który nigdy się z nią nie spotkał. - stwierdził gorzko, po czym spojrzał jej w oczy - Jest na świecie taki rodzaj bólu, którego nie można wyrazić łzami, słowami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca, jak śnieg podczas bezwietrznej nocy. Wpatrywali się w siebie jak zahipnotyzowani. Poddała się stali jego oczu, a on utonął w jej bursztynowym spojrzeniu. Nie zdawali sobie sprawy, że nieznacznie się ku sobie pochylili.
- Co przez to wszystko mam rozumieć ? - zapytała z przerażeniem.
- To, że niektórzy zaświadczyli tyle złego w życiu, że nic już nie zdoła ich zmienić. W ich psychice zostały ślady; ślady bólu i cierpienia.
- Każdy może się zmienić...
- Nie. Alkoholik zawsze będzie alkoholikiem. Dziwka zawsze będzie dziwką. Śmierciożerca zawsze będzie śmierciożercą. Co z tego, że się nawrócą ? Do końca życia będą żyli ze świadomością, że czynili źle, ludzie zawsze będą ich tak postrzegać.
Zamilkł. Nastała głucha cisza. Jej duszę przepełniała tęcza niewypowiedzianych słów. Nie wiedziała jak ma pokazać Malfoy'owi, że każdy zasługuje na drugą szansę, że każdy ma wybór, że miłość istnieje.
- Są tacy, którzy uciekają od cierpienia, miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. - wytłumaczyła z poruszeniem.
Draco jednak nadal wyglądał na niewzruszonego.
- Sekret szczęścia - zaczął, a na jego twarz powrócił kpiący uśmiech - a przynajmniej spokoju leży w tym, żeby wyeliminować romantyczną miłość z życia, bo to ona sprawia, że człowiek cierpi. Tak żyje się spokojniej i lepiej się bawi, zapewniam cię.
Hermiona już otwierała usta, aby przedstawić mu kontrargumenty, więc szybko ją wyprzedził:
- Moja kolej, Granger. Nie musisz się wysilać. Kiedy ostatni raz, albo w ogóle czy płakałaś kiedyś przeze mnie ?
Minęła długa chwila, nim została udzielona mu odpowiedź.
- Owszem, płakałam wiele razy z twojego powodu. Nie zapominaj, że uprzykrzałeś i uprzykrzasz mi życie. Czasami przesadzałeś z tymi obelgami...
- Na przykład ostatnio ? - wpatrywał się w jej twarz, doszukując się w niej jakiś oznak rozpaczy. Hermiona jedynie zmarszczyła czoło zdziwiona tym, że Ślizgon powraca do tamtego dnia.
- Tak, szczególnie ostatnio. - może i jej wyraz twarzy nie był pogrążony w bólu, lecz jej głos zabrzmiał wyjątkowo smutnie. - A ty ? Mówiłeś wtedy na serio ? - spytała z napięciem. Teraz dostrzegł w jej oczach ból. Ciężko mu się zrobiło na sercu, gdy wyobraził sobie ile ta dziewczyna musiała przez niego przejść.
- Nie. - powiedział szczerze, a Gryfonce kamień spadł z serca. Przygryzła wargi powstrzymując tym samym uśmiech, który chciał wpłynąć na jej twarz. Malfoy widząc, że jej oczy poweselały, dodał zaczepnie :
- W każdym razie, parę określeń trafnie oceniało twoje...
Przerwał nagle, gdyż w całej posiadłości rozbrzmiało bicie zegara. Północ.
- Patrz. - wstał z miejsca i pokazał jej żeby uczyniła to samo. Ze zdezorientowaniem poszła w jego ślady.
Wzrok miał utkwiony w zielonym krzewie, przy którym przed chwilą siedzieli. Hermiona już miała go spytać na co ma patrzeć, lecz Draco uciszył ją gestem ręki. Jego oczy błyszczały.
- Zaczekaj chwilę. - polecił.
Nagle jeden z ciasno zwiniętych pączków zaczął drżeć. Po chwili zrobił się dwukrotnie większy i pękł. Wrażenie było takie, jakby oglądali film w przyśpieszonym tempie. Delikatnie zielone łodygi otworzyły się, uwalniając ściśnięte w środku płatki oprószone jasnozłotym pyłkiem lekkim, jak talk.
- Och ! - wykrzyknęła kasztanowłosa i zobaczyła, że blondyn ją obserwuje - Zakwitają co noc?
- Tylko o północy, podczas pełni.
Orzechowooka była dziwnie poruszona. Nigdy by nie zgadła, że Malfoy może być taki...pomysłowy i otwarty. Właśnie dzisiaj otworzył się przed nią, zdradzając swoje tajemnice. Poznała go na nowy sposób. Ten wieczór z pewnością zaliczał się do najlepszych. To jednak nie było wszystko. Nagle z kwiatów zaczęły wylatywać jasne stworzonka. Było ich tak dużo, że cała oranżeria, mieniła się w świetle.
- Co to jest ? - spytała Hermiona z przerażeniem.
Szarooki zaśmiał się szczerze.
- Wróżki - wykrztusił nadal zanosząc się śmiechem.
Gryfonka wydała ze siebie okrzyk zachwytu. Przyjrzała się im uważniej i faktycznie je rozpoznała. Wszystkie wróżki były inne : jedne miały złote włosy, drugie srebrne, trzecie czarne, nosiły błyszczące odzienie, które mieniło się jak okruchy gwiezdnego blasku, małe skrzydełka przybierały różne kształty. Najpiękniejsze były ich twarze; bez żadnej skazy, roześmiane, wręcz anielskie. Latały wesoło po całym pomieszczeniu wydając przy tym dźwięk dzwonka. Nie mogły mieć więcej niż trzydzieści centymetrów.
- Są piękne. - szepnęła czule Hermiona.
- Jest ich tu mnóstwo. Narodziły się z gwiezdnych kwiatów, mieszkają tutaj.
- Można z nimi porozmawiać ? - spytała z niedowierzaniem.
- Nie zrozumieją ciebie. One mają własny język. - wytłumaczył wesoło.
Dziewczyna zerknęła na niego i zauważyła, że cała jego twarz promienieje. Jeszcze nigdy nie widziała go tak szczęśliwego, tak naturalnego. Różnica pomiędzy jego tutejszym zachowaniem, a zachowaniem w szkole była diametralna. Nagle wyciągnął do niej rękę. Gryfonka otworzyła szeroko oczy, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Dopiero, gdy wskazał głową na szklaną kopułę, zrozumiała. Bowiem u szczycie szklanego sufitu tańczyły dwie istotki : jedna wróżka o złocistych włosach z diademem na głowie, a drugi mały wróżek z białymi włosami i koroną. Inne wróżki zawisły w powietrzu obserwując ich. Był to tak niesamowity i niepowtarzalny widok, że aż w oczach kasztanowłosej stanęły łzy wzruszenia. Szybko starła je ręką, po czym bez wahania ujęła dłoń arystokraty. Przyciągnął ją do siebie i zaczęli wirować po wolnym od roślin skrawku posadzki. Czas się dla nich zatrzymał. Hermiona czuła na swojej tali jego dotyk, który koił jej nerwy i dawał uczucie spełnienia. Wiedziała, że w jego stalowych ramionach nic jej nie grozi. Wreszcie od tak dawna poczuła się bezpieczna. Była tak blisko niego, że mogła policzyć plamki w jego oczach. Blask księżyca zmienił barwę jego tęczówek z szarych na srebrne. Blond włosy przybrały odcień platyny. Jeszcze nigdy nie wydawał się jej taki piękny. A co czuł Draco ? On z kolei mógłby trzymać ją wieczność w tym uścisku. Potrzebował jej, aby się nie stoczyć, potrzebował, aby zaświadczyć trochę szczęścia w życiu. Właśnie tej nocy ściągnął ze siebie maskę obojętności i okazał swoją prawdziwą twarz. Zatracił się w jej spojrzeniu. Złoto- brązowe oczy, aż prosiły się, aby się w nie wpatrywać. Tańczyli walca angielskiego w rytm dźwięku skrzydeł wróżek. Obydwoje pragnęli żeby ta chwila trwała w nieskończoność. Obydwoje pragnęli być jeszcze bliżej... Draco zapragnął się przed nią otworzyć. Chciał mieć do czego wracać wspomnieniami, gdy już będzie śmierciożercą...
- Zawsze uwielbiałem pełnię. - wyznał - Od dziecka. Wyobrażałem sobie, że to rodzaj znaku. Chciałem wierzyć, że zawsze zwiastuje coś dobrego. Na przykład gdybym popełnił błąd, mógłbym zacząć wszystko od początku.
- Coś jeszcze ?
- Hm ?
- Powiedz mi jeszcze coś o sobie. - poprosiła z uśmiechem.
- Nie. Teraz to ty mi coś o sobie powiedz. - zażądał z poważną miną.
Hermiona wzniosła oczy ku niebu.
- Lubię zapach mandarynek i smak truskawek. Relaksuje mnie widok wschodzącego słońca. Odpoczywam biegając po parku. Płaczę, gdy brakuje mi sił by walczyć. Śmieję się, kiedy kolejny blask budzi mnie blask słońca. Uwielbiam patrzeć na rozgwieżdżone niebo. Zachwyca mnie harmonia natury. Urzeka mnie szczery uśmiech dziecka. Ale tęsknię tylko za tym, aby móc to piękno...
- Z kimś dzielić ? - przerwał jej z łobuzerskim uśmiechem. Nie dał po sobie poznać jakie wrażenie wywarły na nim te słowa.
- Nie. - zirytowała się - Nikogo mi do szczęścia nie brakuje.
- Granger, tobie potrzeba faceta. - skitował.
- Ja nie widzę niczego szczególnego w takim wczesnym szukaniu miłości. Człowiek powinien najpierw dorosnąć, a potem zaczekać na dojrzałą miłość...
Draco uśmiechnął się specyficznie.
- Tak tłumaczysz sobie fakt, że jeszcze nie masz chłopaka ? - spytał sarkastycznie, za to ze śmiertelnie poważną miną.
- Malfoy powtarzam tobie, że jestem szczęśliwa bez...
- Bo nie zaznałaś w życiu namiętności.
- I kto to mówi ? Facet, który nie wierzy w miłość ? - burknęła z powątpieniem.
- Nie wierzę, ale przynajmniej zaznałem trochę przyjemności w życiu jeżeli wiesz co mam na myśli... Wyobraź sobie - dotyk, który rozpala twoje ciało, niczym promienie słońca o świcie, usta które niczym rosa koją i orzeźwiają, spojrzenia niczym wschodzące słońce, tak wesołe i przepełnione radością...
Dobrze, że Malfoy trzymał ją mocno, bo z pewnością w tej chwili by usiadła z wrażenia. Blondyn powiedział to tak czule i zmysłowo, że omal nie zemdlała. Mieściło się w tym tyle romantyzmu. Dopiero po chwili powiedziała mu, że ma ,, bujną wyobraźnię ". Chłopak miał jej już coś zaczepnie odpowiedzieć, lecz nagle stanął nieruchomo, a z jego twarzy znikła wszelaka wesołość.
- Coś się stało ? - zapytała niepewnie.
- Poczułem coś...
- To znaczy ?
- Na ten dom są rzucone zaklęcia ochronne, ja jestem strażnikiem, więc zawsze wyczuje gdy ktoś do niego wejdzie...
- I ? - spytała ze strachem.
- Nie jesteśmy tu sami. Ktoś właśnie tu wszedł. - powiedział cicho - Wyraźnie wyczuwam czyjąś obecność.
Hermiona zamarła, a jej serce załomotało jak szalone. Atmosfera momentalnie się zmieniła na napiętą.
- Kto to może być ? - spytała szeptem spodziewając się najgorszego.
- Nie może tu nikt wtargnąć spoza mojej rodziny. Moi rodzice często się tu spotykają i załatwiają z kimś interesy. - wytłumaczył przyciszonym głosem. Jeżeli się obawiał, nie dawał nic po sobie poznać, zachowują wciąż stoicki spokój.
Kasztanowłosa pobladła. To tylko Malfoy'owie, nie ma co panikować. Bezduszni arystokraci za chwilę nakryją swojego syna ze szlamą. Kto wie co będzie potem? Na pewno nie spędzą wspólnie czasu w oranżerii dyskutując z Narcyzą na temat kwiatów.
- Malfoy, błagam cię, zrób coś na Merlina. - poprosiła panicznie.
Chłopak momentalnie ją puścił, podszedł do swojego płaszcza i wyjął z niego różdżkę.
- Weź nasze ubrania i miotłę. Idź na drugą stronę pokoju, jest tam balkon. Miej różdżkę w pogotowiu. Ja zaraz wrócę, pójdę zobaczyć tylko kto to jest, a potem wrócimy do Hogsmeade.
- Nie idź, to niebezpieczne...
- Spokojnie, umiem się nieźle skradać...
- Malfoy... Ja mówię na serio.
- Jeszcze chwila, a zacznę przypuszczać, że się o mnie martwisz.
- Och, ja chcę tylko wrócić do Hogwartu. - warknęła.
- Schowaj się, Granger. - rozkazał sucho i ruszył do drzwi. Będąc już na korytarzu przystanął i wytężył słuch. Nie pocieszyło go to, gdy faktycznie usłyszał czyjeś głosy. Rzucił na siebie zaklęcie, które czyniło go na jakiś czas niewidzialnym i ruszył ostrożnie po szklanych schodach na dół. Zbliżając się do parteru, słyszał coraz wyraźniej. Zatrzymał się dopiero na dole, kiedy zobaczył w drugiej części pokoju swojego ojca wraz z jakąś drobną czarownicą w czarnej szacie. Nigdy jej nie widział, ale bez problemu rozpoznał w niej śmierciożerczynię. Siedzieli na ciemnej kanapie, więc byli odwróceni do niego tyłem. - Klątwa Spectruma to nie żarty, Meliso. Źle rzucona może pomieszać zmysły ofierze i nie przynieść zamierzonych efektów. - jego ojciec mówił formalnym, suchym tonem. A więc to kolejne jego spotkanie na temat znęcania się nad jakąś ofiarą.
- Czarny Pan nie jest zainteresowany tą sprawą. - zabrała głos - Muszę rozegrać to sama. Wiesz, że jestem bardzo mściwą osobą i tym razem będę bezwzględna wobec tej szlamy.
- Naturalnie. Rozumiem twoją sytuację, ale nie jestem pewien czy twój bratanek powoła tak ważnemu zadaniu. Wtargnięcie do czyjegoś umysłu jest niezwykle ciężką sztuką. Podczas pobytu na Alasce będziesz musiała go wyszkolić.
Draco powoli wycofał się z pokoju i już po chwili wspinał się z powrotem do oranżerii po schodach. Nie był zaciekawiony tematem tej rozmowy. Po raz kolejny chodziło o dręczenie jakiejś niewinnej osoby. Nigdy nie słyszał o klątwie Spetrusa i wolał nie wiedzieć jakie są jej skutki. Zaklęcie niewidzialności prysło w tym samym czasie, w którym przekroczył próg oranżerii. Szybko minął różnorodne krzewy i rośliny i już po chwili stanął obok przerażonej Hermiony. Była już ubrana, a w ręce desperacko trzymała miotłę.
- I co ? - spytała od razu próbując powstrzymać drżenie głosu.
- Mój ojciec i jakaś czarownica. - mruknął i szybko włożył na siebie płaszcz.
- Nie zobaczyli cię ?
- Nie, ale na pewno za chwilę skapną się, że ktoś tu jest, więc lepiej się pośpieszmy.
Otworzył drzwi prowadzące na balkon. Usiadł pierwszy na miotle, a zaraz za nim kasztanowłosa, która teraz śmiało go objęła. Szybko unieśli się wysoko do nieba, a potem Malfoy w zadziwiającym tempie poleciał przed siebie. Zostawili za sobą rezydencję, a w ich żyłach nadal płynęła adrenalina. Po jakimś czasie emocje opadły, a oni zaczęli w duchu się cieszyć z tego wspólnie spędzonego wieczoru.
Malfoy odwrócił głowę i spojrzał na Hermionę przez ramię. Wiatr mierzwił jego włosy.
- Nie uważasz, że wszystko się zmienia ? No wiesz, wszystko tam na dole wygląda inaczej !
- Wszystko na dole jest dokładnie takie samo. To ty się zmieniasz. - odparła.
Draco nie odpowiedział. Po minucie Gryfonka nachyliła się i szepnęła mu do ucha :
- Na twoją listę zalet wędruje romantyzm, Malfoy. Jestem z ciebie dumna. - pochwaliła go z rozbawieniem.
Nie usłyszała jego śmiechu, tylko poczuła wibrowanie jego klatki piersiowej przenoszące się na koniuszki jej palców. Zmrużyła oczy przed porywistym wiatrem i trzymała się go mocniej, kiedy Draco zatoczył koło i przyśpieszył tak, że wystrzelili w górę jak ptak uwolniony z klatki. Żołądek podszedł Hermionie do gardła, gdy srebrna rzeka oddaliła się błyskawicznie, a tuż pod nimi na nowo zaczął rozpościerać się las. Jednak tym razem miała szeroko otwarte oczy, aby wszystko widzieć. Żaden dzień się nie powtórzy.
Nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. *
_____________________
Tekst napisany pochyłą czcionką pochodzi z książki ,, Dary Anioła. Miasto kości " Cassandry Clare. Pomysł z oranżerią także został zaczerpnięty z tej książki.
* Wisława Szymborska.
Mam jakieś dziwne wrażenie, że ta rozmowa Lucjusza i śmierciożerczyni mogła dotyczyć Hermiony (?). Podoba mi się Malfoy w romantycznej wersji, wyobraziłam sobie to wszystko, świetnie napisane :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszamy za błąd *białe tło, czarny tekst*
UsuńDziękuję, że zostawiłaś komentarz i witam Cię w gronie czytelników ! <3
UsuńHmm, nie chcę za wiele zdradzać, ale to wszystko będzie powiązane z tą rozmową itd ;p.
Cieszę się, że Ci się spodobało <3
To było super !
OdpowiedzUsuńWplątałaś świetne dialogi Dracona i Hermiony. Tak mnie rozwaliły ich teksty, że o mało się nie udusiłem XD Kocham te sprzeczki i sarkastyczne rozmowy pomiędzy nimi. Chcę więcej!
Nawet ja nie umiałbym napisać tak dobrych i śmiesznych tekstów! Aż zacytuję:
„[...] - Jaką znowu listę ? - spytał Draco beznamiętnym głosem - Jesteś mną zauroczona i zainteresowana do tego stopnia, że tworzysz sobie listy moich cech, aby ocenić czy do siebie pasujemy ?
- Nie. - warknęła - Po pierwsze nie jestem tobą ani zauroczona, ani zainteresowana...
- Pomijając fakt, że jestem zniewalająco przystojny i seksowny oraz to, że modlisz się po nocach żebym zwrócił na ciebie uwagę i przy okazji cię przeleciał, to nie, nie jesteś mną ani zauroczona, ani zain...”
Podobało mi się również, jak zadawali sobie pytania i szczerze odpowiadali. Ich słowa naprawdę były piękne oraz mądre.
Koniec troszeczkę mnie rozczarował. Liczyłem na bardziej romantycznego Dracona, ale zawsze każdemu nie wychodzą pewne rzeczy. Oczywiście się nie zgodzicie z moim zdaniem.
To na tyle.
~Jasper
Zawsze komuś nie wychodzą pewne rzeczy ?
UsuńTo, że tobie się nie podoba to nie znaczy, że nie wyszło...Oczywiście, że się nie zgodzę bo najprościej w świecie się nie znasz. Trudno jest przedstawić coś romantycznego przy wrogach. Tu był bardzo ukryty przekaz więc nie dziwię się że nie dotarło. Rozumiem, że każdy ma własne zdanie, więc spoko ;)
To jest romantyzm facetów. Powiedziałam mojemu chłopakowi żeby wziął mnie na romantciko randkę a ten na mecz mnie chciał wziąć haha :D
UsuńAle spoko, do Jasa może to nie przemawiać...Lecę czytać i za chwilę sama ocenię ;p
Jasper po prostu wyraził swoje zdanie ;p. Przynajmniej jest szczery za co dziękuję ! :D
UsuńNie ma powodów żeby się go czepiać xD
Nie czepiamy się tylko go nie rozumiemy.
UsuńPrzeczytałam rozdział i mowę mi odjęło .
To jest romantyczne ! Może Draco nie był zbyt jakiś inny, ale sam pomysł był cudowny !
Tak w skrócie moim zdaniem Draco zachował się tak samo jak wcześniej przed meczem quiditcha. Dał z siebie mało tego romantyzmu. Stać go było na więcej.
UsuńAle szanuje wasze zdania (bo chyba jestem jedynym chłopakiem tutaj XD).
W sumie, ale on się otworzył i sam ten pomysł ! Tamten Draco nie odważyłby się na coś takiego, nie otoworzylby się przed szlamą a teraz się zmienia, nawet Nela to podkreśliła. Jak lecieli sam miał takie odczucie, wszystko wydawało mu się inne, a na koniec nawey Hermiona powiedziała, że na dole wszystko jest takie samo, a on się zmienia. Trzeba być bardzo uważnym i odkryć ukryty sens.
UsuńJasper to skarb mieć takiego grafika, blog jest niesamowity zarówno jak szablon. Dobrze współpracujecie , my o tobie pamiętamy :)
Pozdrowienia dla ciebie i naszej kooochaaanej Neli, która sprawia, że nasze dni są weselsze :))
To jest po prostu MISTRZOSTWO! Nie potrafię nawet dobrać słów. Piszesz genialnie i masz GIGANTYCZNY talent. Gratuluję. Czekam na nn i zapraszam do siebie na na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńhttp://istnienie-dramione.blogspot.com
Pozdrawiam i życzę weny, Vik. A.
Dzięki ;*
UsuńJak słodko <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudny, masz talent do pisania.
O rany, dzięki, że wpadłaś :3
UsuńNaprawdę <3
jeju genialny!
OdpowiedzUsuń"Jest na świecie taki rodzaj bólu, którego nie można wyrazić łzami, słowami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca, jak śnieg podczas bezwietrznej nocy. "
a ta wypowiedź Draco po prostu mnie zabiła....
cos mi się wydaje, że romowa Lucka i tej kobiety dotyczyła Hermiony ale mam nadzieje, że jak co to Draco ją obroni hehe
życze weny kochana! (:
/ruda
Naprawdę Ci się tak spodobało ? Nawet nie wiesz co czuję w tej chwili ! <3 Dzięki za komentarz :D
UsuńPowaliłaś mnie. Zakoczyłaś i nie wiem co jeszcze.
OdpowiedzUsuńTo wszystko było takie naturalne...autentyczne i romantyczne ! Nie chodzi mi o Dracona bo on zachowywał się jak zawsze, wykazał się pomysłowością...Chodzi mi o tą oranżerię, te wróżki i potem ten taniec !!!! <33
Bardzo subtelnie.
Szczególnie ich rozmowa...On jednak wtedy nie powiedział na serio i znów się spytał czy Miona przez niego płakała ; przejął się ją.
Cudowny opis uczuć, zdarzeń, otoczenia...
Na przykład ta oranżeria...wyobażałam sobie to wszystko...te wróżki z anielskimi twarzami i lot na miotle...
albo jak razem lecieli i przemyślenia Dracona a na koniec jak Miona mu powiedziała, że on się zmienia...
Trzeba znaleźć ukryty sens...
Pięknie !! <333333
Uff, miałam wątpliwości..Dzięki ! :3
UsuńO ja cię ! Idę czytać ;pp
OdpowiedzUsuń- Daleko jeszcze ?
Usuń- Nie daleko.
To była ich jedyna wymiana zdań. Jednak po dziesięciu minutach dziewczyna znów ponowiła pytanie :
- Daleko jeszcze ?
- Tak, daleko. - odpowiedział Draco ze stoickim spokojem.
- Ej, na serio...
- Cii. - uciszył ją nagle - Spójrz tam - wskazał dłonią na schody, które majaczyły w oddali - Wejdziemy nimi i znajdziemy się w Trzech Miotłach na zapleczu.
Czas się dla nich zatrzymał. Hermiona czuła na swojej tali jego dotyk, który koił jej nerwy i dawał uczucie spełnienia. Wiedziała, że w jego stalowych ramionach nic jej nie grozi. Wreszcie od tak dawna poczuła się bezpieczna. Była tak blisko niego, że mogła policzyć plamki w jego oczach. Blask księżyca zmienił barwę jego tęczówek z szarych na srebrne. Blond włosy przybrały odcień platyny. Jeszcze nigdy nie wydawał się jej taki piękny. A co czuł Draco ? On z kolei mógłby trzymać ją wieczność w tym uścisku. Potrzebował jej, aby się nie stoczyć, potrzebował, aby zaświadczyć trochę szczęścia w życiu. Właśnie tej nocy ściągnął ze siebie maskę obojętności i okazał swoją prawdziwą twarz. Zatracił się w jej spojrzeniu. Złoto- brązowe oczy, aż prosiły się, aby się w nie wpatrywać. Tańczyli walca angielskiego w rytm dźwięku skrzydeł wróżek. Obydwoje pragnęli żeby ta chwila trwała w nieskończoność. Obydwoje pragnęli być jeszcze bliżej... Draco zapragnął się przed nią otworzyć. Chciał mieć do czego wracać wspomnieniami, gdy już będzie śmierciożercą...
Dasz wiarę, że się poryczałam ?
tak skierowałaś moimi uczuciami i emocjami....To chyba najlepsze co w życiu czytałam. Nigdy nie czułam tyle emocji na raz. Masz ogromny dar Nelo.
Cieszę sie że Jasper ci tak pomaga i wgl sprawdza nam rozdziały . Kochany <3 Niestety nie zna się na romantyźmie. Nie przejmuj się nim.
Jestem ciekawa o co chodzi z tą całą rozmową i Lucjuszem.
TWOJA LILY <3
WENY
Naprawdę Ci dziękuję za tak miły komentarz !
UsuńNie wiesz ile to dla mnie znaczy. Na serio manipuluje emocjami ? Nie widzę tego kompletnie, ale dzięki ;3
Tak Jasper bardzo mi pomaga ;)
Jestem kochany:3
UsuńAle ja się nie znam na romantyźmie? Jeśli chłopcy nie znaliby się na romantyźmie to dziewczyny by z nimi nie były XD
Bardzo pomagam .
Niektórzy są, niektórzy nie :D
UsuńJa też lecę czytać <3 ale podjara normalnie xd
OdpowiedzUsuńRozdział jest naprawdę świetny. Wiesz, podziwiam Cię. Ja nie potrafię tak szybko napisać tak cudownego tekstu. Twoja głowa musi być pełna pomysłów i weny. :)
OdpowiedzUsuńAch, romantyczny Draco, o tak, lubię to! Był taki kochany, a ich szczera rozmowa mnie rozczuliła. Rozpoznałam nawet kilka cytatów. Draco wydawał mi się taki... prawdziwy. Otworzył się przed Hermioną. Coś czuję, że po tym spotkaniu coś się między nimi zmieni, tyle że jeszcze nie wiem co.
No i Draco był troskliwy! Gdy usłyszał, że ktoś wszedł do domu, od razu kazał Granger się schować. To miłe. Ach, jaka szkoda, że tacy mężczyźni/chłopcy zdarzają się raz na milion..
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! Jestem ciekawa co będzie się działo w kolejnym, pomiędzy Draco, a Hermioną. :)
niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/
Pozdrawiam, M.
Rany....Dzięki. Ten rozdział pisało mi się najtrudniej. Miałam kompletną pustkę w głowie. Co do ich relacji to dopiero w jeszcze kolejnym rozdziale się zmienią, w 12 skupiłam się nieco na czym innym :). Ech, tak szkoda, że jest na mało takich mężczyzn ;p
UsuńDotarłam do końca.
OdpowiedzUsuńZacytuję to co mnie najbardziej zaczarowało, choć trudno było wybrać :
- Nie uważasz, że wszystko się zmienia ? No wiesz, wszystko tam na dole wygląda inaczej !
- Wszystko na dole jest dokładnie takie samo. To ty się zmieniasz. - odparła.
Draco nie odpowiedział. Po minucie Gryfonka nachyliła się i szepnęła mu do ucha :
- Na twoją listę zalet wędruje romantyzm, Malfoy. Jestem z ciebie dumna. - pochwaliła go z rozbawieniem.
Nie usłyszała jego śmiechu, tylko poczuła wibrowanie jego klatki piersiowej przenoszące się na koniuszki jej palców. Zmrużyła oczy przed porywistym wiatrem i trzymała się go mocniej, kiedy Draco zatoczył koło i przyśpieszył tak, że wystrzelili w górę jak ptak uwolniony z klatki. Żołądek podszedł Hermionie do gardła, gdy srebrna rzeka oddaliła się błyskawicznie, a tuż pod nimi na nowo zaczął rozpościerać się las. Jednak tym razem miała szeroko otwarte oczy, aby wszystko widzieć. Żaden dzień się nie powtórzy. Nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Ten koniec sprawił że poczułam coś wspaniałego. Poprawiłaś mi humor tym rozdziałem. Chciałabym żeby mój chłopak też był czasami taki romantyczny. Chyba każe przeczytać mu ten rozdział ;)
Zacząwszy od początku - oczarował mnie wstęp i ten pierwszy fragment. Wiedziałam, że będzie coś z tańcem.
Upiękasz tą historię Nelo - pomysł z wróżkami...Oryginalny, a zwłaszcza jak ta para wróżek tańczyła nad szklaną kopułą a oni pod nimi....Brakowało tylko kolacji żeby było idealo. Żartuję. Boskie. Ten rozdział najbardziej mi się spodobał chociaż nie wiem bo w każdym jest coś niezwykłego...
Ale jak Draco zauważył poza murami Hogwartu nie muszą się nienawidzić i ten rozdział był inny niż wszystkie...
Ich rozmowa...Urocza. Niosła tyle za sobą.
Kocham <3
Dziękuję Ci za coś takiego...Namiastka nieba <3 ;***
Muzyka - też mnie czaruje !
ps: pozdrowienia dla Jaspera naszego ;*
UsuńDziękuję ! Okazujesz mi tyle wsparcia i dajesz tyle sił...<33
UsuńDzięki i nawzajem :))
UsuńOch i ach ! KOCHAM <3
OdpowiedzUsuńHah, dzięki za komentarz ! :D
UsuńW tej chwili siedze sobie u babci w ogrodzie. Do okola mam same drzewa i kwiaty, komary jedza mnie żywcem i czytam sobie twoj rozdział. <3
OdpowiedzUsuńMój Boże Nela. On jest przepiękny, cudowny, nieziemski, boski... a <3
Mam ochotę wkleić Ci moje ulubione cytaty ale bo telefon...
Ale przynajmniej Ci powiem ktore....
Jak opisywalas Malfoya idacego na spotkanie. Mrr <3 Taki bad boy. Rozczochrane wlosy i czarny płaszcz.
A także Ciekawi mnie znajomość Madame Rosmerty i Dracona. Był dla niej taki czarujący mimo tego ze na pewno nie byla z jakiegoś starego czystego czarodziejskiego rodu. Fajnie by bylo zobaczyc jakies "flashbacki" albo dowiedziec sie skad sie znaja a co najwazniejsze co ona mu zrobila ze jest taki kochany dla niej.
Uczucia, rozdarcie, ta wewnetrzna walka Dracona podczas lotu na miotle. O tak bardzo chce ukrywac ze jest dla niego wazna.
"Lecz wtedy gdy powiedziala zgoda zaufała mu." <3 To dramione rozwija sie przepieknie. Ten rozdzial byl taki... Taki inny od calej reszty. Te kwiaty oraz wrozki. Piszesz mi ze mam wypbraznie i ze wymyśliłam dobre opowiadanie a ty tu jestes miliard poziomów nademną :D
Nigdy nie mysl ze idzie Ci coraz gozej bo tak nie jest. Nie moge sie doczekac az dodasz kolejny<3
Czekam niecierpliwie. <3
Poza tym kocham twoja Hermione(wiem ze to wiesz) zrobilas ja idealna. Jest taka jaka powinna byc... Jaka jest w ksiazce.
Aaa i odpisałam ci na komentarz.
-Verrsace
Nie ma to jak czytanie w ogrodzie wśród kwiatów <3 ( no i komarów )
UsuńDziękuje za taki długi komentarz z telefonu <3
Kochana masz stokroć większą wyobraźnię, niż ja, gdyż wymyśliłaś wszystko sama a ja wzięłam pomysł z książki itd.
Czekam na rozdział u ciebie :)
Dzisiaj szybko, bo jadę pociągiem i nie wiem, jak długo bateria w laptopie może mi wytrzymać (fakt, już od trzech godzin ją katuje)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo dobry. Plastyczność wypowiedzi oraz magia słów jakie stosujesz sprawiają, że całość jest niesamowita. Bezkonkurencyjnie, to najlepszy rozdział jaki zamieściłaś na blogu.
Pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Jejku, cieszę się, że Ci się tak spodobało ! Dziękuję :D
UsuńO jacie kręcę... ten rozdział jest po prostu wspaniały! Chyba najlepszy ze wszystkich do tej pory. Uwielbiam Twoje opisy, a teraz tak wspaniałe dialogi. Od rozdziału, aż bije epickością. Martwi mnie tylko Lucjusz i ta rozmowa... Aa i scena z Oranżerii tak trochę przypomina mi Dary Anioła :3 Ale muszę przyznać, że wolę Twoją wersję :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za nominację ;*
Życzę weny i zapraszam do mnie,
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Dziękuję za taki miły komentarz !! <33
UsuńNo nie wiem czy najlepszy, ale najgorzej mi się go pisało.
Tak wzięłam pomysł z DA <3
PO PROSTU CUDO!!! Jestem zaczarowana! Masz ogromny talent! TAK TRZYMAJ!! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję za to, że skomentowałaś i witam w gronie czytelników :)
Usuń"- Stary, nie musisz się nam tłumaczyć. Nikt cię nie wini za to, że całowałeś się z byłą faceta, którego śmierć widziałeś na własne oczy. - przerwał mu Ron z poważną miną."
OdpowiedzUsuńWszyscy zachwycają się Draco i Hermioną, a ja pochwalę Rona. ;)
Cóż, Malfoy w końcu pokazał, że potrafi byc romantyczny. *.* Mógłby się częściej tak zachowywać, chociaż jak już pewnie pisałam, uwielbiam jego czarny charakter.
No i uwielbiam w Twoim opowiadaniu to jego wewnętrzne rozdarcie.
Ciekawi mnie ta rozmowa Lucjusza, ale pewnie wszystkiego się dowiemy. :)
Pozdrawiam i życzę weny na kolejne tak świetne rozdziały,
Zakochanaa. ♥
Fajnie, że zwróciłaś uwagę na tą wypowiedź Rona :D
UsuńDzięki <3
Rozdział jest najlepszy.
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie...Wyczuwam Dary Anioła, też kocham ten film i książkę <3
Doskonale. Wybornie. Romantycznie. Ta ich rozmowa <3 o miłości i zmianie o śmierciożerstwie ;o
Mądre słowa zawarłaś, na serio. Szaczun młoda ;p
<3
O jak miło ;3
UsuńDziękuję <3
Tak ja też kocham DA :D
Nie ma to jak wstanie z rana w niedzielę i czytanie Twojego rozdziału.
OdpowiedzUsuńSzczerze to się rozpłynęłam <3
Było w nim tyle mądrych słów, podoba mi się to ich zwierzanie. Draco dał jej do zrozumienia, że będzie śmierciożercą, a ona będzie pragnęła go uratować...Słodkie <3 Albo jak gadali o miłości, AWW <3
Już nie wsponę lotu na miotle, prawie w oczach staneły mi łzy z ekscytaci xD.
Bosko <33 Ta oranzeria i wróżki !!! Tańniec....Było cudownie, mam ochotę przeczytać go drug raz a to sie rzadko zdarza .
Kiedy będzie następny ? ;*
Jestem ciekawa dlaszego przebiegu akcji oraz co wyniknie z tej rozmowy Lucka i o kogo chodzi ?
Pozdrawiam ;*
Dziękuję za komentarz ;).
UsuńCieszę się, że Ci się spodobało ! :D
Następny mam już napisany, ale na razie muszę skończyć jeszcze kolejny i dopiero wtedy prześlę dwa Jasperowi żeby je sprawdził. Więc pewnie pod koniec przyszłego tygodnia ;).
Co do rozmowy to wszystko się wyjaśni za jakiś czas ;)
o tylko Malfoy'owie, nie ma co panikować. Bezduszni arystokraci za chwilę nakryją swojego syna ze szlamą. Kto wie co będzie potem? Na pewno nie spędzą wspólnie czasu w oranżerii dyskutując z Narcyzą na temat kwiatów.
OdpowiedzUsuńHahaha, są emocje i jest wesoło ! :D
Rozdział wykwintny. Romantiko Malofy ach ! <33
Dobry pomysł z tą oranżerią i z ucieczką z zamku dobrze zaplanowane.
Ten rozdział jest inny, sama go wymyśliłas nie trzymałaś się niczego i widać jakie skutki : każdy nie może wytrzymać z radosci !!
WOW
Czekam na kolejny ;*
Weny kochana ! :D
Dzięki ! <3
UsuńIdę czytać <3
OdpowiedzUsuńOd czego by tu zacząć. Czytałam pół godziny, trochę długo, ale lubię sie delektować twoimi postami. Masz bogaty styl i słownictwo. Jesteś prawdziwą szczęściarą, nie wszyscy umieją tak wspaniale pisać i bawić się czyimiś uczuciami. Pokazałaś na co cię stać. Draco był magiczny, wspaniały pomysł z rozmową, z lotem na miotle. Nie mogę się doczekać ich kolejnego zbliżenia...Trudo jest napisać cos takiego..głębokiego, madrego ? Nie zmienilaś Dracona i za to duży plus. Czuję, że jeszcze nie jeden raz mnie zaskoczysz. Każdy jest sobą, Harry zamartwiającym się chłopcem o ludzkość świata, Ron fajtłapą, który stara się pomóc, a Miona? Ona jest po prostu sobą. N dodoatek przez to, że trzymasz się fabuły czuję jakbym czytała samą Rowling.
UsuńTo najlepszy rozdział, długo nie czytałam czegoś tak dobrego, wymyslonego przez bloggerkę.
Całuję i bardzo sie niecierpliwie<3
Wow, dziękuję. Naprawdę dziwnie się czuję, gdy ,mnie ktoś tak wychwala, osobiście nie widzę u siebie żadnych z wyżej wymienionych cech, ale dziękuję ! <3
UsuńTe ich docinki zwaliły mnie z nóg. Wszystko perfekcyjne !
OdpowiedzUsuńZaintryowała mnie postać Melisy. Lubię jak pojawiają sie jakieś śmierciożerczynie, uwielbiam Bellatrix i myślę, że Melisa też jakoś zamiesza :D
Czekam na więcej ! :)))))
~~~Irytek
Hmm, tak mogę zdradzić, że Melisa zamiesza na koniec ;)
UsuńDzięki za komentarz ;)
pięknie, pięknie jak zwykle!!!!
OdpowiedzUsuńI wszystko takie romantyczne i nawet Draco czasem przestawał być tym żałosnym "och, jaki-to-ja awsoe" i zaczynał zachowywać się jak facet z klasą....
Niestety, też mam wrażenie, że rozmowa dotyczyła Hermiony, ale...
" Na pewno nie spędzą wspólnie czasu w oranżerii dyskutując z Narcyzą na temat kwiatów."- PADŁAM ZE ŚMIECHU wyobrażając sobie taką scenę!!!!!!
"No cześć, jestem Miona. Ładne stokrotki, ale dla kontrastu posadziłabym jeszcze kaczeńce. Wie pani, żółty jest w modzie".
PROSZĘ, PROSZĘ- opisz ten pomysł w wolnym czasie- (chociaż nie koniecznie w ten sposób:d )
Jesteś genialna ! :D
Haha dziękuję <33
UsuńCo do rozmowy to wszystko się wyjaśni..za jakiś czas ;p
Nie wiedziałam, że to zdanie może kogoś rozśmieszyć, a jednak xD
Haha powaliłaś mnie tym zdaniem ! :D
No, zobaczę, ale jakoś spróbuję to wykorzystać
Ty też jesteś genialna :*
Dwa rozdziały do nadrobienia i po przeczytaniu dosłownie się rozpływam. Chcę więcej więcej i więcej. To opowiadanie jest takie niesamowite <3 Wszystkie sceny wychodzą ci magicznie, są wręcz przepełnione jakimś nieznanym mi czymś, jakąś iskierką która przenosi mnie do tamtego świata. Dzięki temu opowiadaniu wiem jak działa myślodsiewna, bo czuję jakbym obserwowała te wszystkie wydarzenia ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że opiszesz ich spotkanie do końca ;)
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam Syntia <3
ps Siedziała w Pokoju Wspólnym(...) - w tym zdaniu nie masz określenia podmiotu, nie wiadomo że Hermiona ;)
Nawet nie wiesz jak się czuję, gdy ktoś tak pisze o tym opowiadaniu...Mam łzy w oczach. Dziękuję Ci <3
UsuńOk, będę na to zwracała uwagę, czasem coś mi odbija i nie używam imion ;)
Droga Nelu, przepraszam, że nie napisałam komentarza wcześniej, ale w piątek umarł mój koń, przez co nie byłam w wstanie normalnie funkcjonować do niedzieli.
OdpowiedzUsuńZaczynając od początku, kocham Twoje opisy sytuacji, mogłabym czytać je bez końca! Kiedy Draco z Hermioną szli przez tunel miałam motyle w brzuchu, natomiast lot na miotle wywołał u mnie mimowolny uśmiech, za co Ci dozgonnie dziękuję!
Domek w lesie, romantyczniejszego miejsca już nie było! Draco na prawdę się postarał!
Kiedy Malfoy zaczął chociaż trochę zwierzać się Granger to po prostu się popłakałam! Jednak martwi mnie rozmowa Lucjusza, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Dziękuję Ci za tak wspaniałe Dramione, bardzo poprawiło mi humor! Lepszego zakończenia nie mogłam sobie wymarzyć!
A więc do jutra :*
Jejku.. Nie ma znaczenia, kiedy napiszesz komentarz...Bardzo mi przykro z powodu Twojego konia...Nie wiem co napisać :C...
UsuńCieszy mnie to strasznie, że lubisz moje opisy, nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego jak ważną pełnią one rolę.
Ulżyło mi, że Tobie ulżyło hah <33
Dziękuję, jesteś kochana :*
Uwielbiam ten rozdział *.* Poprostu boski! <3
OdpowiedzUsuń"- Nie idź, to niebezpieczne...
- Spokojnie, umiem się nieźle skradać...
- Malfoy... Ja mówię na serio.
- Jeszcze chwila, a zacznę przypuszczać, że się o mnie martwisz.
- Och, ja chcę tylko wrócić do Hogwartu. - warknęła. "
hahahaha genialne! ;D
Życzę weny i pozdrawiam :)
Dziękuję ! :D
UsuńTakie romantyczne <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało ;*
UsuńNELA! JA ...GDYBY NIE TO ŻE NAPRAWDĘ CHCĘ NAPISAĆ MOJĄ OPOWIEŚĆ DO KOŃCA>>>> W TEJ CHWILI PRZESTAŁA BYM PISAĆ> PO PROSTU DAŁA BYM SOBIE Z TYM SPOKÓJ PONIEWAŻ NIE SĄDZĘ ŻEBY KIEDYKOLWIEK UDAŁO BY MI SIĘ STWORZYĆ COŚ PODOBNEGO DO TEGO! JA BYŁAM W TAKIM SZOKU ŻE NAWET NIE MOGLAM NORMALNIE PŁAKAĆ CHOĆ BARDZO CHCIAŁAM.
OdpowiedzUsuńWRÓŻKI> ORANŻERIA>>> WIATR> ZIMA . WSZYSTKO POTRAFIŁAM SOBIE WYOBRAZIĆ>
TO BYŁO NIESAMOWITE> I NIE MAM WIĘCEJ SŁÓW> GENIALNIE GENIALNE.
Świetne kiedy kolejne??
OdpowiedzUsuńNawet Snape były z Ciebie dumny. :D
OdpowiedzUsuńPrzemyślenia, opisy, metafory... O, Merlinie!
O mamunciu, już pół dnia męczę Twojego bloga, ale idę dalej. :)
Pozdrawiam, Braknes.
O ja... Miałam nie komentować, żeby czytać dalej i napisać coś u siebie, ale po prostu... Nie mogę. Znów będę słodzić. Nienawidzę tego. Ale Twoje opowiadanie uświadomiło mi naprawdę wiele. Język, w którym piszesz po postu mnie porusza. I ta końcówka. Wisława Szymborska "Nic Dwa Razy". Kocham. Po prostu kocham. Wiersz i tą końcówkę. Tak czy siak. Sceny romantyczne mnie wzruszyły. Tysiąc razy bardziej niż ich kłótnie. Nie mam pojęcia z czego to wynika. Na moim policzku nie pojawiła się żadna łza, ale to w moim przypadku norma. Jednak poczułam coś w środku. Utożsamiam się z Draco. Nie Hermioną, jak większość dziewczyn. Jestem do niego podobna, co mnie trapi. Wolałabym być jak Hermiona. Tak czy siak, nie będę już zanudzać mymi osobistymi przemyśleniami, tylko przejdę do rzeczy. Podoba mi się. Naprawdę, naprawdę. Kilka błędów się wkradło, ale po jakimś czasie zaczęłam je ignorować. To znaczy, że się wciągnęłam. Czuję, że będę musiała poświęcić chwilę na przemyślenie Twojego bloga. Na poukładanie wszystkiego w głowie. No kurde, serio! Dał mi wiele do myślenia, fabuła przypomina mi moje własne przeżycia. Wow. Tego się nie spodziewałam. Lecę czytać dalej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Hermenegilda. <3
Kochana....Sprawiłaś mi tyle radości tym komentarzem! I bardzo się cieszę, że i tak postanowiłaś skomentować! Piszesz, że raczej nie słodzisz, ale tu chyba faktycznie robisz mały wyjątek. Często niektóre komentarze, a raczej większość moim zdaniem są przesadzone ( oczywiście też bardzo poprawiają mi humor), ale jak Ty już napiszesz opinie...Potrafisz tak ładnie wyrazić, to co myślisz, aż zaczynam się sama dziwić, że ktoś tak postrzega moje nowatorskie próby stworzenia czegoś, w tym przypadku, romantycznego....Naprawdę Ci dziękuję!
UsuńN. :**
Jejku, to było naprawdę piękne! Świetny pomysł, świetna notka, wszystko idealnie! Sama nie wiem jak to opisać. Jak na razie to mój ulubiony rozdział :)
OdpowiedzUsuńHermiona udaje taką wyzwoloną, silną kobietę, która nikogo nie potrzebuje, a tu proszę jak Draco pięknie jej uświadomił, że tak nie jest. Mam ochotę na jeszcze więcej ♥
Hej miałam skomentować tamten rozdział ale z ciekawości przeczytałam ten i napiszę coś tutaj. Zacznę od końca bo wybrałaś idealne podsumowanie tego co przeczytałam. Taka noc , taka randka która przyznam się przez bicia skojarzyła mi się z Darami Anioła Miastem Kości ale to może czysty przypadek więc nie będę się o tym rozpisywała. Draco mówiący o uczuciach mnie po prostu zwyczajnie po ludzku wzruszył. Tak mi go szkoda że mam ochotę go mocno uściskać i ucałować. Myślę że dzięki Harmionie odkryje czym jest miłość
OdpowiedzUsuńPs Wybacz za spam ale zapraszam na rozdział drugi do siebie http://raven-snake.blogspot.com/
Zaczęłam ostatnio czytać twój blog i nigdy nie poszłam dalej ale jak patrze na te komentarze to nikt się nie domyślił ze bratanek tej kobiety to ten Dominic Owen? Przecież mówił Hermionie ze jedzie na Alaskę, a w aż taką zbieżność nie wierze. Jestem prawie pewna że moje domysły się sprawdzą, ale na ten moment mam takie przemyślenie, pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuń