niedziela, 21 września 2014

Między słowami ~ rozdział 16

Samotność jest jak ogród,w którym dusza usycha,a kwiaty przestają pachnieć. Oczy są po to, by patrzeć; dusza jest po to,by pragnąć.
Nawet ludzie bez uczuć mają bratnie dusze. Przyjaciel jest naszym bratnim duchem - otwartym na łzy Twej duszy, niezastąpionym w niesieniu brzemienia codzienności. Nie powinniśmy się nadto unosić honorem, bo tam na górze, możemy nie spotkać żadnej pokrewnej duszy. Sęk tkwi w tym, że sami najczęściej nie zdajemy sobie sprawy z wartości drugiej osoby.Tak samo miało być i w tym przypadku.


            Mgła okryła swym płaszczem całą okolicę. Niebo było całkowicie bezchmurne, nie licząc jawiących się gdzieniegdzie strug rubinowego, wyblakłego słońca. Świat jeszcze nigdy dotąd nie wydawał się taki pusty, bezbarwny. Korony drzew pozbawione wszelkich liści, prezentowały się wyjątkowo żałośnie - nagie i kruche. Na ziemi spoczywały nieliczne bryły śnieżne, które gasiły intensywną zieleń trawy. W oddali majaczył mroczny las, spowity w egipskich ciemnościach. Purpurowe słońce chyliło się powoli ku zachodowi, oświetlając jedynie krwawym blaskiem Malfoy Manor.
Pewien piętnastoletni młodzieniec wyglądał przez okno bez większego zainteresowania. W duchu jednak odczuwał lekką ulgę - zbliża się noc, może choć na chwilę zrzucić ze siebie maskę obojętności. Ale jeszcze nie teraz...
Był drugi dzień świąt. Dwudziesty szósty grudzień, tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty piąty rok. Wtedy jeszcze nie wiedział, że ta data zapadnie mu na zawsze w pamięci. Nie przypuszczał, że w tym dniu, pozna osobę która tyle dla niego poświęci. Zresztą nigdy by nie zgadł, że ktoś taki istnieje. Nie wpadłby na to, że na świecie są takie dwie osoby ; dwie kobiety, które wskoczyłyby za nim w ogień.
Równo z wybiciem osiemnastej w salonie pojawił się skrzat, oznajmiający o przybyciu. Przybyciu Elizabeth i Stephana Dashwood. W pomieszczeniu znajdowały się także trzy osoby - Narcyza i Lucjusz Malfoy oraz niedawno przybyła Penelope Belacourt. Do tego czasu panowała napięta cisza. Bowiem wszyscy czekali na przybycie tych dwóch osób. 
Po słowach skrzata atmosfera momentalnie się zmieniła : Narcyza wstała, jak oparzona z krzesła, Lucjusz po chwili dołączył do małżonki, Draco popatrzył beznamiętnym wzrokiem na próg drzwi oczekując nowych gości, a Penelope znudzona nadal obgryzała długie paznokcie, lecz jej ciemne oczy błysnęły dziko.
Chwilę potem do ciemnego pokoju, skąpanego jedynie w bladym świetle świec, wkroczyła Ona, a za nią On. Blondyn najpierw zlustrował wzrokiem, jak się domyślił, Elizabeth.
Musiał przyznać, że nigdy nie widział równie pięknej kobiety, ale też...delikatnej. Z wyjątkiem Granger. Naszła go nagła ochota do śmiechu, ale w porę się powstrzymał, dochodząc do wniosku, że byłoby to nieodpowiednie w tej sytuacji.
Otóż panna Dashwood była niską, drobną kobietką o alabastrowej cerze i wielkich karmelowych oczach. Miała na sobie jedwabną, długą, lazurową suknię. Jej ciemne blond włosy opadały bezwładnie na ramiona. O tak, z pewnością miał przed sobą wcielenie piękna, ale już w tym momencie czuł, że ta dziewczyna kompletnie nie nadaje się na śmierciożerczynię. Jej łagodne rysy twarzy i subtelne spojrzenie kompletnie nie pasowało do roli wcielonego zła. Zdawała się od niej emanować jakaś tajemnicza, jasna aura, która rozświetlała całe jej oblicze. Z gracją i lekkością skierowała się do państwa Malfoy, posłała im promienny uśmiech i ukłoniła się lekko. 
Draco jeszcze nigdy nie widział, aby przyszły sługa zła wykonywał tak szczery i naturalny gest, jakim był uśmiech. Jej postawa i zachowanie całkowicie zbiły go z tropu do tego stopnia, że o parę sekund za długo wpatrywał się w jej anielską twarz, stwierdzając że to jakaś wielka pomyłka. Nie wyobrażał sobie tej osoby w czarnej pelerynie, dokonującej sądu nad czyimś życiem. 
Jednak jego zdziwienie z jej ujrzeniem, nie równało się z szokiem, gdy zobaczył owego Stephana. Tak właściwie to nie nazwałby go Stephanem Dashwood, tylko Dominicem Owney. O tak, lekko barczysty, wysoki szatyn był mu bardzo dobrze znany z Hogwartu. Chłopak także dołączył do dziewczyny, kłaniając się sztywno. Młody arystokrata dziękował w tej chwili Merlinowi za to, że należycie potrafił zamaskować swoje emocje, w przeciwnym razie jego szok i wściekłość osiągnęłyby apogeum. Więc zamiast robienia wszystkim obecnym wielkich wyrzutów i zamiast rzucenia się z pięściami na Stephana bądź Dominica, stał cały czas pod oknem, zaciskając jedynie szczęki. Jego myśli pędziły, jak szalone, nie mogąc skupić się na niczym dokładnym. 
- To jest właśnie Elizabeth i Stephan, o których wam opowiadałam. - prawie nie zauważył, jak Belacourt wstała i podeszła do swoich wychowanków.
- Cieszymy się z waszego przybycia. - głos Narcyzy zabrzmiał wyjątkowo sztucznie i nieszczerze.
Karmelowooka wychwytując nienaturalną nutę, uśmiechnęła się tylko delikatnie, natomiast Stephan cały czas stał luźno w miejscu nie spuszczając oka z właścicieli posiadłości.
- Owszem, mamy nadzieję, że wspólnie dojdziemy do jakiegoś kompromisu. Zostaniecie tutaj do końca świąt, a jak dobrze wiecie, mamy mnóstwo spraw do omówienia. - powiedział gospodarz z nikłym uśmiechem. 
Penelope nagle wskazała ręką na stojącego nieco dalej Dracona.
- A oto nasz Draco Malfoy. - wprost wysyczała te słowa, a w jej oczach zagościły niebezpieczne ogniki.
Ślizgon zbliżył się powoli do nich. Trzeba było przyznać, że nie daje po sobie poznać, tego czego w tej chwili odczuwa.
Młoda blondynka obrzuciła go życzliwym spojrzeniem i także się przed nim ukłoniła, a jej towarzysz uśmiechnął się kpiąco. 
- Jesteście w tym samym wieku i liczę na to, że dobrze się ze sobą zapoznacie. - kontynuowała Penelope - Przecież już na wakacjach będziecie współpracować. O ile nie wcześniej...Elizabeth przybyła z Alaski, a Stephan jak pewnie wiesz, powrócił z Hogwartu. Pewnie  jesteś zdumiony jego prawdziwym obliczem, ale tak, Stephan jest kluczowym szpiegiem w tym wszystkim i na pewno dojdziecie do świetnego porozumienia...
- Obawiam się - przerwał jej Draco z sztuczną uprzejmością, z którą zwracał się do wszystkim w tym domu - że nie znajdę z człowiekiem tego pokroju, jak wy to mówcie ,, wspólnego języka ". Nie mam zamiaru utrzymywać z nim jakichkolwiek kontaktów, nawet jeżeli mamy w przyszłości służyć w szeregach. Tylko uprzedzam, wolę żeby nie robiła sobie pani żadnych nadziei w związku z tym.
Wszyscy osłupieli ze zdziwienia, prócz domniemanego Dominica. 
- Mi też nie zależy na tym, Malfoy. - odparł szatyn z jawną pogardą - Mam już o tobie wyrobione zdanie i nie śpieszy mi się ze zmianą jego.
Jaka była między nimi różnica ? Oczywiście, Draco był o niebo przystojniejszy od Stephana, ale nie w tym rzecz. Przywódca Slytherinu miał dobre maniery, o tak, gdzieś głęboko miał je zakorzenione i mimo, że budził lęk i chłód, w tej chwili także, umiał się zachować. Czaiła się w nim jednak ta uprzejmość, sztuczna ale zawsze coś. Za to szatynowi nie tylko brakowało manier, ale także panowania nad sobą. Jego wypowiedź była co najmniej nie na poziomie tej rozmowy dwóch szlachetnych rodów. Na twarzy Krukona malowała się potężna wrogość. Malfoy uśmiechnął się jedynie ironicznie myśląc nad tym, ile ten chłopak jeszcze będzie musiał się nauczyć...Już w tym dniu państwo Malfoy, Penelope, a zarówno Elizabeth, zrozumieli że między tą dwójką dzieje się coś złego, nie wiedzieli jednakże, że pomiędzy nimi stoi postać kasztanowłosej Gryfonki. Nikt nie wiedział do czego ta niedawno zrodzona nienawiść i niechęć ich zaprowadzi. 
- Synu, Stephanie, nikt was do niczego nie zmusza. Nie obchodzą mnie wasze znajomości, jedno jest pewne : za niedługo będziecie razem współpracować. - Lucjusz starał się załagodzić sytuację.
Belcourt wybuchła perlistym śmiechem, zupełnie bez przyczyny.
- Ach, ta młodzież ! - westchnęła teatralnie - Nie stójmy tak tutaj. Zaprowadzę was do nowych sypialni, a jutro z rana wszystko omówimy...
- Ależ Penelope, wstrzymujemy się już od wczoraj z tą decyzją, najlepiej załatwić to od razu.- zaprotestowała lodowato Narcyza, na co jej rozmówczyni jedynie prychnęła lekceważąco i wyszła z wysoko uniesioną głową, ciągnąc za sobą nowo przybyłych. 
Draco jeszcze uchwycił blady uśmiech dziewczyny, potem zniknęła w mroku. Z huraganu swoich myśli wychwycił jeden, znaczący fakt : Elizabeth Dashwood tu nie pasuje. Może ktoś ją zmusił do przystąpienia do popleczników Czarnego Pana ? Nie, z pewnością nie wygląda na zastraszoną...

***


Nie pamiętała, co tak właściwie się stało. Nie potrafiła się na niczym skupić ; utrudniał jej to piekielny ból głowy, który pojawił się ni stąd ni zowąd. Nie był to charakterystyczny ucisk skroni, tylko paraliżująca boleść, która nie pozwala na przetworzenie informacji i powoli cię obezwładnia. Uczucie jest podobne do tego, jakby ktoś przykładał ci do twarzy kawałek rozżarzonego metalu. Jakby ktoś wdzierał ci się do umysłu. Jakby musiało się z kimś dzielić własne myśli. Jakby niewidzialna dłoń przenikała do wnętrza. 

Nie wiedziała ile czasu minęło nim to wszystko ustało. Otworzyła zdumiona oczy i znowu poczuła się tak samo, jak wtedy w skrzydle szpitalnym ; przenikało ją wyłącznie zmęczenie i wyczerpanie. Teraz zamiast Malfoya przy niej czuwali Weasleyowie, Harry, Syriusz a nawet Tonks z Lupinem. Ich głowy pochylały się nad nią powodując jeszcze większe zdezorientowanie. W dodatku na ich twarzy malował się identyczny wyraz niepokoju, który z wolna ustępował uldze. Podniosła się nieznacznie na łokciach i zdała sobie sprawę, że leży na wąskiej kanapie w salonie na Grimmauld Place 12.
- Co się stało ? - wychrypiała.
Ron już otwierał usta, lecz jego mam uciszyła go machnięciem ręki i wyrzuciła ze siebie nazbyt spokojnym i przesłodzonym głosem :
- Zasłabłaś, kochanienko. Podałam ci eliksir otrzeźwiający, a Remus przywrócił ci siły. Nie przejmuj się niczym. Takie rzeczy zdarzają się z przemęczenia lub z głodu. Nie powinnam tyle zwlekać z tym śniadaniem...Pójdę ci coś upichcić, a wy dajcie jej odpocząć. - spojrzała oskarżycielsko na resztę i wyleciała z pokoju jak z procy, a za nią wyszła Tonks tłumacząc, że pomoże Molly. 
- Jak się czujesz ? - zapytała Ginny z frasobliwą miną.
- Ym... Jestem tylko znużona...
- Zdarzało ci się to już wcześniej ? - zainteresował się Remus.
Kasztanowłosa spuściła wzrok nieco zawstydzona.
- Prawdę mówiąc tak...
- Naprawdę ? - zdziwił się Harry - Kiedy ?
- Tydzień temu.
- Nic nam nie powiedziałaś ! - warknął Ron surowym głosem.
- Po co miałam was martwić ? - broniła się - Nic mi nie jest. Nawet pani Weasley powiedziała, że czasem się tak zdarza, więc nie rozumiem po co to zamieszanie.
Przez chwilę panowała zupełna cisza podczas, której każdy rozważał to wytłumaczenie.
- Widzicie ? - zaśmiał się w końcu Syriusz odzyskawszy dobry humor - To tylko chwilowe stracenie przytomności, na razie nic się nie dzieje.- zwrócił się teraz do Lupina - Chodźmy lepiej uzgodnić z Molly, co zrobimy dalej...
Wymienili porozumiewawcze spojrzenia i opuścili powoli salon, zostawiając czwórkę przyjaciół samych.
- Teraz nam może wszystko opowiesz, hm? - zaproponowała ruda przeszywając Gryfonkę podejrzliwym spojrzeniem.
Brązowowłosy i rudzielec pokiwali gorliwie głowami.
Orzechowooka spuściła wzrok na spocone dłonie i odchrząknęła wymijająco. Nie miała teraz najmniejszej ochoty na zwierzenia, ale z drugiej strony wolała mieć to już z głowy.
- Dobra. - zgodziła się po chwili, załamując ręce na znak kapitulacji - Ale nie będziecie na mnie źli, czy coś w tym stylu ?
- Niby czemu mielibyśmy być źli ?
Hermiona wzruszyła ramionami.
- Otóż... Parę dni temu po waszym wyjeździe, wybrałam się z Dominicem do Hogsemade żeby załatwić takie sprawy ostateczne. No wiecie, kupić prezenty i takie tam. Poszliśmy też w pobliże Wrzeszczącej Chaty. Tam jakoś urwał mi się film i zasłabłam. Gdy się ocknęłam nic nie pamiętałam. Dominic wydał mi się w dodatku jakiś dziwny, nie chciał żebym szła do pani Pomfrey. W końcu ruszyliśmy w stronę zamku, ale znów zrobiło mi się słabo i przystanęliśmy. Nagle...pojawił się Malfoy. - cała trójka wstrzymała oddechy - Przepędził Dominica i wyobraźcie sobie powiedział, że od Owneya emanuje negatywna energia ; prościej mówiąc czarna magia.  Zaczęliśmy się trochę kłócić, po momencie znowu zemdlałam, a Malfoy...zaniósł mnie do Hogwartu.
Podniosła nieśmiało wzrok i nie zaskoczyła się zbytnio, gdy ujrzała wściekłe i zdziwione miny przyjaciół.
- Malfoy cię zaniósł do zamku ?! - obruszył się Ron.
- Owney miałby uprawiać czarną magię ? - prychnęła lekceważąco panna Weasley, patrząc na Hermionę z litością pomieszaną ze złością - Chyba w to nie wierzysz ! Przecież nie wierzysz Malfoy'owi, prawda ?
Harry wybawił nieświadomie Hermionę od odpowiedzi, która z pewnością jeszcze bardziej by wszystkich wkurzyła.
- Nie możemy być tego pewni, ale nie wykluczałbym tej opcji. W końcu Malfoy zna się na czarnej magii, jak nikt inny. Tak właściwie nic nie wiemy o tym całym Owney'u, aczkolwiek wydaje się to trochę nieprawdopodobne. - stwierdził rozsądnie.
- Nie przesadzaj, Krukon i czarna magia ? To nie idzie w parze, stary. - powiedział z przekąsem rudzielec - A poza tym ta przebrzydła fretka pewnie chciała ci dokuczyć, Miono. 
- Właśnie, może Malfoy chciał cię tylko upokorzyć ? - podsunęła sprytnie ruda.
- Na pewno nie. - odpowiedziała kasztanowłosa stanowczo, tracąc powoli cierpliwość - Nie chcę nikogo o nic oskarżać, ale Dominic czasami faktycznie jest taki dziwny, a wtedy...
- Sugerujesz, że on na ciebie jakoś wpłynął i dlatego zemdlałaś ? - spytał Ron szeroko otwierając oczy.
- Nie twierdzę tak...Zresztą sama już nie wiem ! Malfoy mnie przed nim ostrzegł.
- Chyba wiesz, co Malfoy powiedział ci po opiece nad magicznymi stworzeniami. - przypomniał cicho Weasley - On tobą gardzi, tak samo jak nami. Dlaczego też miałby ci pomagać ?
Orzechowooka zacisnęła usta w wąską linię, obstając cięgle przy swoim. Czemu tak trudno było im uwierzyć w to, że Draco się nią przejął ?
Potter znowu uratował sytuację.
- Nawiasem mówiąc...Nie dziwiłbym się, że Malfoy ci pomógł, nie zostawiłby chyba ciebie w zaspie śnieżnej, nie ? Czai się w nim trochę tej dobroci, albo litości. Nie jest dokładnie taki za jakiego go uważamy. - przyglądał się cały czas bystro Hermionie, która z niewiadomych powodów oblała się rumieńcem - W każdym bądź razie to nie zmienia mojego nastawienia do niego, ale jestem mu wdzięczny, że tak postąpił. Jeżeli chodzi o Owneya, nie wiem, jakie ma zamiary wobec ciebie, ale trzymałbym  go na twoim miejscu na dystans.
- Nie wierzę, że tak mówisz, Harry ! - wkurzyła się Ginny, krzyżując ręce na piersi.
- A może zasłabłaś przez ten odór ? - wtrącił rudzielec z frustracją pomieszaną z rozbawieniem
- Jaki odór, Ron ? 
- No wiesz, w ,,sypialni " Stworka nieźle śmierdziało, może to na ciebie jakoś wpłynęło...
- Naprawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz ? - spytała ze znudzeniem jego siostra, po czym wszyscy wybuchnęli śmiechem.


***


Gdy Draco wyszedł na dwór, pierwszą rzeczą jaką zwróciła jego uwagę był wschodzący nad linią horyzontu księżyc.  Był niezwykły. I to nie niezwykły w jakiś oklepany, romantyczny sposób, który wybiera większość naturalnych satelitów krążących w pobliżu zamieszkanych planet. Niezwykłość tego księżyca polegała na tym, że jego tarcza zawisła bliżej ziemi, niż zazwyczaj i emanowała srebrzystym, niesamowitym blaskiem.

Ogrody Malfoy'ów ciągnęły się bardzo daleko. Śnieg zdążył już stopnieć, więc kroczył ostrożnie omijając te nieliczne zaspy, które szpeciły intensywność trawy. Zdecydowanie wolał lato, wiosnę - wówczas wszystko odżywało i rodziło się na nowo, to śmieszne ale tak właśnie uważał. W śniegu bieli czuł zwykle chłód przemijania i jakąś nieprzyjemną aurę.
Nie wiedział ile czasu tak się przechadzał pomiędzy żywopłotami, ale w pewnym momencie wyczuł czyjąś obecność. Odwrócił się powoli i pod wielkim sękatym drzewem dostrzegł ją. Miała na sobie tą samą lazurową suknię co parę godzin wcześniej, a na ramiona zarzuciła jedynie cienki, granatowy płaszcz. W jednej sekundzie powróciły jego wszystkie wątpliwości i złość z powodu przybycia Daschwood'ów. Wyszedł żeby zapomnieć, żeby uciec z tego domu, żeby wyzbyć się wszystkich dręczących go myśli. Gdy zobaczył Elizabeth wszystkie jego pytania wróciły, z jeszcze większą mocą.
Potrzebował się komuś zwierzyć z tego wszystkiego. Chciałby chociażby pogadać z Blaise'em, a nawet z Granger. Dokuczenie jej zawsze poprawiało mu humor o sto osiemdziesiąt stopni. O zgrozo, nigdy by nie przypuścił, że zatęskni za tą Gryfonką... Podsumowując nadal nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że Dominic, ta zastraszona ciota, jest Stephan'em i w dodatku przyszłym śmierciożercą. Żądał wyjaśnień, lecz nikt nie kwapił się żeby mu coś powiedzieć, a on nie będzie się zniżał i nikogo o nic wypytywał. No chyba, że...Nie zastanawiając się nad niczym ruszył szybko w stronę panny Daschwood, która nieświadoma jego obecności nadal oglądała niebo z fascynacją. Bez żadnych ceregieli stanął obok niej. Dziewczyna powoli spojrzała na niego tymi swoimi karmelowymi, głębokimi, łagodnymi oczami. Za bardzo łagodnymi. Z jej twarzy emanował majestatyczny blask, miała śmiertelnie poważną miną.
Blondyn mierzył ją czujnym spojrzeniem, nie miał zamiaru dać się jej nabrać.
- Czekałam na ciebie, Draconie. - odezwała się spokojnym, pogodnym głosem.
- Doprawdy ? - spytał sucho - Więc pewnie wiesz, o co mi chodzi, nie ?
Elizabeth skinęła głową i przeniosła wzrok na sklepienie usiane gwiazdami.
- Nikt cię nie wtajemniczył, nieprawdaż ?
- Myślę, że znasz na to odpowiedź. - warknął. Nie miał ochoty na rozmowy z tą nietypową dziewczyną i chciał jej dać jasno do zrozumienia, że jej nie akceptuje.
- Nie potrafię ci nic zdradzić. - ciągnęła, jakby nie usłyszała jego wypowiedzi - Jestem sprzysiężona, my wszyscy. Mogę ci jedynie powiedzieć, że chodzi o pewien stary pakt. Jest do niego potrzebna jedna osoba...Jeżeli cię to pocieszy, nie współpracujemy z Voldemortem. - na wzmiankę o Czarnym Panie wzdrygnął się, niewielu było zuchwalców, którzy wymawiali to  imię - Penelope działa na własną rękę. Weszła kiedyś w jakiś układ, sama nie znam dokładnie szczegółów. Ale wtedy to nie wypaliło i teraz zaczyna cały rytuał od początku. - mówiła lekko, jakby rozmawiali o pogodzie.
- Mam rozumieć, że więcej mi nie powiesz ? - zakpił, stwierdzając że tak właściwie niczego się nie dowiedział.
- Nie mogę. - spojrzała na niego - Żałuję, ale nie.
Mówiła prawdę, to nie podlegało dyskusji. Jej oczy były pełne zrozumienia. 
- Jakim cudem masz do nas dołączyć ? - wypalił nim zdążył się powstrzymać. 
Elizabeth w każdym bądź razie nie uraziło to pytanie, uśmiechnęła się delikatnie.
- Po prostu. Moja rodzina od pewnego czasu zaczęła podzielać poglądy Voldemorta.
- Wydaje mi się, że nie rozumiesz, co to znaczy być śmierciożercą. - powiedział z jawną pogardą w głosie.
Dziewczyna pozostawała niezrażona.
- Myślisz, że jestem nieświadoma, bo nie zachowuje się jak inni ? Bo niczego nie udaję ? Bo jestem sobą ? Pewnie myślisz, że czyni mnie to słabą, ale wręcz przeciwnie. - dostrzegając jego złośliwy uśmiech, posłała mu pobłażliwe spojrzenie - Kiedyś się przekonasz...Tylko oby nie było za późno. Zresztą dla twojej wiadomości byłam szkolona przez parę lat, więc nie musisz się mną przejmować.
- Nie przeraża się perspektywa pozbawienia kogoś życia ? - drążył świetnie się przy tym bawiąc.
- Każdego przeraża, ciebie, mnie. Chociaż bardziej boisz się Voldemorta, Draco. Paraliżuje ciebie strach przed nim, czuję to. - powiedziała mu prosto w twarz, przez co Ślizgon zacisnął wściekle zęby. W głowie mu się nie mieściło, że jakaś nieświadoma dziewczyna sugeruje mu, że się czegoś boi ! Kompletnie go nie znała. Owszem, może i była naturalna i pozostawała sobą, ale ta jej szczerość z pewnością sprowadzi ją na manowce. 
- Nie masz o mnie pojęcia, Daschwood. - syknął jadowicie, jego oczy jednakże pozostawały spokojne - Sama udajesz zadowoloną z życia. Nie wiem kogo chcesz na to nabrać, ale ja nie dam się omamić.
- Wiesz co ? W odróżnieniu od was, nie boję się Voldemorta. W życiu chodzi o coś głębszego, każdy ma jakiś cel. Tam daleko coś na nas czeka, a my staramy się tam dotrzeć. Niestety ścieżki są zawiłe i ciężko jest nam trafić. Chodzi o to, że Voldemort może zadać mi jedynie ból lub śmierć, która i tak po mnie przyjdzie. Ale istnieje coś gorszego, niż to wszystko. Jestem maszyną do zabijania, ale nie wierzę i nigdy nie uwierzę w tą całą, chorą ideę. Zostały mi narzucone pewne zasady, a ja je przyjęłam bo wiem, że wszystko jest ustalone z góry.
- Jesteś żałosna, Daschwood. Prędzej czy później przestaniesz być taka pewna siebie. - zaśmiał się kpiąco - Tu nie ma czegoś takiego jak ,, ustalenie z góry ''. Liczysz na farta lub szczęśliwy przypadek. Każdy dzień stanie się dla nas walką o życie.  Za niedługo sama się o tym przekonasz. 
Obrzucił ją  najbardziej szyderczym spojrzeniem, na które było go stać i odwrócił się dumnie na pięcie. 
- Kiedyś zwrócisz się do mnie po pomoc, Draco...Kiedy stracisz nadzieję, ja zawsze będę ją miała.
- Nadzieja jest matką głupich. - rzucił przez ramię i ruszył szybkim krokiem przed siebie.
Panna Daschwood była dla niego taką samą pomyłką, jak Stephan. Pogorszyła mu tylko humor prawiąc jakieś durnowate sentencje o drodze życia. Gdy tu wracał wiedział, iż ktoś przyjedzie do jego rodziny w gościnę. Nie spodziewał się tylko bojaźliwego Stephana i jakiejś staromodnej laski, która jest ślepo ufa nadziei. Jedynie Penelope wydawała się być jedynie normalna ; mroczna i wyrafinowana. Nie mógł jednakże ukryć przed sobą faktu, że ta cała Elizabhet zrobiła na nim największe wrażenie, ewidentnie się wyróżniała i takiego przypadku jeszcze nie spotkał. Odgonił od siebie te myśli i na powrót zaczął się zastanawiać o jaki też pakt może chodzić. Po chwili doszedł do wniosku, że mało go to obchodzi.  W tej chwili marzył wyłącznie o butelce Ognistej Whisky i spotkaniu z Blasie'm...
Gdy wchodził do posiadłości zobaczył jeszcze przy bramie Glizdogona, który prowadził dwójkę jakiś szarpiących się ludzi ; wysoki brunet mniej więcej po trzydziestce i drobna kobieta z ostrymi rysami twarzy i prostymi brązowymi oczami. Na ich twarzach malował się identyczny wyraz rozpaczy i przerażenia. Przez ułamek sekundy wydało mu się, że skądś kojarzy tą dwójkę... Otrząsnął się z zadumania, po czym wszedł szybko do domu, wyzbywając się wszelkich uczuć i wątpliwości. Co ma być to będzie.

***


                 Ostatni dzień starego roku minął przy akompaniamencie śnieżnej zawiei i złowrogich podmuchów wiatru. Przez całą noc wicher wył niemiłosiernie ponad zamarzniętymi łąkami i wciskał się nawet do najmniejszych szczelin, a chwilami uderzał groźnie w szyby okienne. 
Nazajutrz wszyscy mieli wrócić Błędnym Rycerzem do Hogwartu, eskortowani przez Tonks i Lupina. Z rana panowało takie samo zamieszanie, jak podczas wyjazdu we wrześniu, gdy to wszyscy biegali po domu szukając brakujących części garderoby bądź ekwipunku. Teraz było tak samo, o ile nie gorzej. Święta minęły w oka mgnieniu i chyba nikt prócz Hermiony nie cieszył się z powrotu do szkoły. 
- Dziwisz mi się ? Umbridge znów będzie się nade mną pastwić, do tego zostałem pozbawiony możliwości latania na miotle, dochodzą jeszcze do tego te moje nieszczęsne lekcje ze Snape'em. Najchętniej zapadłbym się pod ziemię... - tłumaczył markotnie Harry Hermionie, kiedy znosili swoje kufry na dół.
- Są jeszcze jasne strony... - próbowała go pocieszyć, ale jak się okazało bezskutecznie.
- Z pewnością - burknął ze zrezygnowaniem - Hogwart się zmienił. Mam nadzieję, że ta wstrętna ropucha w końcu się od nas odczepi. Do tego mam jakieś złe przeczucie - zwierzył się przyciszonym głosem, schodzili właśnie po schodach - Nie wiem kiedy znowu zobaczę Syriusza. Boję się, że może zrobić jakieś głupstwo po tej całej awanturze ze Snape'em.
- Nie przejmuj się. - odpowiedziała stanowczo kasztanowłosa, posyłając mu pokrzepiający uśmiech - Syriusz może jest szalony, ale wie jakie są zasady. W dodatku wszyscy nad nim czuwają, więc możesz być spokojny. 
Po pośpiesznie zjedzonym śniadaniu wszyscy ubrali się w ciepłe kurtki i szaliki. Styczniowy poranek był wyjątkowo szary i chłodny. Następnie przyszedł czas na wylewne pożegnania. Każdy domownik zgromadził się w holu, aby się pożegnać i przy okazji przestrzec odchodzącą młodzież. Harry i Syriusz rozmawiali o czymś cicho, stojąc nieco dalej od reszty. Pani Weasley próbowała nakłonić bliźniaków do włożenia robionych na drutach rękawiczek z jednym palcem. Lupin razem z panem Weasleyem wygłosili długą, a zwłaszcza pouczającą mowę na temat środków ostrożności w Hogwarcie. Byli teraz szczególnie uczuleni na ten punkt, gdyż wiadomo było, iż złamanie jakiegoś dekretu wiążę się z wydaleniem z placówki. Młodzi Weasleyowie wysłuchali tej przemowy z kamiennymi twarzami, jedynie Hermiona zdawała się być poruszona i wciągnięta.
Wreszcie stanęli przed uzbrojonymi w rygle i łańcuchy drzwiami frontowymi. Chwilę później patrzyli już, jak dom numer dwanaście znika napierany przez dwa sąsiednie mieszkania.
- Musimy się pośpieszyć. Im szybciej złapiemy autobus tym lepiej. - odezwała się Tonks, rozglądając się z niepokojem po placu.
Ni stąd ni zowąd wyrósł przed nimi trzypiętrowy, wściekle fioletowy autobus. Chudy, pryszczaty młodzieniec w purpurowym uniformie, zeskoczył na chodnik i zaczął mówić znudzonym tonem :
- Miło mi was powitać w naszym...
- Dobra, dobra. Śpieszy nam się, więc daruj sobie te gadki. - przerwała mu pośpiesznie Nimfadora - Szybko, wchodźcie do środka !
Popchnęła Harry'ego ku stopniom autobusu.
- Na gadki Merlina ! To 'Arry ! - wykrzyknął konduktor z wielkim zdumieniem.
- Och, ciszej ! - warknęła aurorka, popychając teraz Ginny i Hermionę - Remusie zapłać za bilety, a my idziemy zająć miejsca.
Autobus był zawalony najróżniejszymi krzesłami rozstawionymi byle jak przy oknach. Niektóre przewróciły się, zapewne kiedy autobus zahamował gwałtownie. Kilkoro czarownic i czarodziejów dźwigało się z podłogi, narzekając głośno, a czyjaś torba na zakupy musiała przelecieć przez całą długość autobusu, bo podłoga była umazana mieszaniną żabiego skrzeku i zdechłych karaluchów.
- Musimy się rozdzielić. - zarządził Lupin, gdy już wszyscy weszli do środka. - Fred, George, Ginny usiądziemy tam z tyłu. Tonks, ty może idź na piętro z Harry'm, Ronem i Hermioną.
Kobieta kiwnęła głową. Na najwyższym piętrze znaleźli cztery wolne miejsca z samego tyłu. Stan Shunpike ruszył za nimi ochoczo z biletami w ręku. Wielu pasażerów wpatrywało się w brązowowłosego, jak w cenny eksponat.
Tonks odebrała bilety i wręczyła 41 sykli konduktorowi. Autobus ruszył, kołysząc się złowieszczo. Okrążył z hałasem Grimmauld Place, coraz to szybciej wjeżdżając na chodnik, a potem rozległ się ponownie straszliwy huk i pomknęli naprzód z taką prędkością, że wszystkich odrzuciło do tyłu. Hermiona w ostatniej chwili złapała się metalowego uchwytu, tak samo jak Harry, ratując się tym samym od upadku. Krzesło Rona niestety przewróciło się z hałasem, a klatka z Świstoświnką spoczywająca na jego kolanach wylądowała na ziemi. Wyjrzeli przez okno i okazało się, że pędzą autostradą. Błędy Rycerz przechylił się niepokojąco na bok, wyprzedzając rząd samochodów poboczem. Hermiona zakryła sobie oczy rękami, modląc się w duchu o szczęśliwą podróż. Następnie wjechali na ruchliwą główną ulicę jakiegoś miasta, później na wiadukt otoczony wysokimi wzgórzami i nareszcie na omiotaną wiatrem drogę między wysokimi blokami mieszkalnymi.
- Zawsze chciałem się przejechać Błędnym Rycerzem. Zmieniłem zdanie. - wymamrotał Ron, gdy po raz szósty zbierał się z podłogi - Będę dziękował niebiosom, jeśli przeżyję tą samobójczą przejażdżkę.
- Nie rozpaczaj, zaraz będzie Hogwart. - pocieszyła go Tonks.
Toczyli się właśnie przez zaśnieżone Hogsmeade. Kasztanowłosa zdołała uchwycić spojrzeniem szyld gospody Pod Świńskim Łbem. W końcu zahamowali przed wrotami Hogwartu. Lupin i Tonks pomogli wynieść im bagaże i wyszli aby się pożegnać.
Harry spojrzał jeszcze raz na autobus i zauważył, że wszyscy pasażerowie wpatrują się w nich z nosami rozpłaszczonymi o szyby.
- Na terenach zamku będziecie już całkowicie bezpieczni. - powiedziała Nimfadora, patrząc czujnie na pustą drogę - Więc, przyjemnego semestru, kochani !
- Uważajcie na siebie. - rzekł Lupin, ściskając każdemu po kolei dłoń, gdy doszedł do Harry'ego wyrzucił ze siebie przyciszonym głosem :
- Harry, wiem, że nie lubisz Snape'a, ale on naprawdę może ci pomóc. Jest najlepszy w oklumencji, a my wszyscy chcemy twojego dobra. Postaraj się, dobrze ?
- Jasne...To do zobaczenia.
Cała szóstaka ruszyła w górę śliską ścieżką wiodącą do zamku, ciągnąc za sobą kufry. Hermiona już zapowiadała, iż wieczorem będzie robić na drutach czapeczki dla skrzatów. Zamilkła jednakże, gdy ujrzała przed dębowymi drzwiami czuprynę blond włosów. Draco Malfoy wchodził właśnie do szkoły, a obok niego szedł Blaise Zabini. Obydwaj zawzięcie o czymś dyskutowali. Orzechowe oczy dziewczyny w jednej chwili straciły cały swój blask. Zerknęła za siebie, lecz Błędny Rycerz zdążył już odjechać. Czuła w swoim sercu jakąś zmianę i wiedziała z czym przyjdzie jej się zmierzyć. Doszłą do wniosku, że chyba wolałaby nie wychodzić z autobusu. Jeszcze z rana tak się cieszyła, ale teraz wszystko wyparowało i pozostała niepewność.
- Co ma być, to będzie. - mruknęła do siebie cicho, zbierając w sobie resztki odwagi i dumy.


***


                Następny dzień przyniósł kolejną porcję śniegu. W szkole panowała senna atmosfera, co poniektórzy nadal rozpamiętywali święta, rozpaczając w duchu nad prędkim powrotem do szkoły. Wielu adeptów chodziło z głową w chmurach, nie zwracając uwagi na nic. Między innymi do takich osób zaliczał się Ron i Harry, lecz ich przebudzenie nadeszło szybko, podczas lekcji transmutacji, gdy to profesor McGonagall z bezlitosną miną zapowiedziała test i zadała masę pracy domowej. Poranna dwugodzinna lekcja eliksirów nie poprawiła im humorów. Snape był tak samo zjadliwy i szorstki, jak zawsze. Zaczęli sporządzać, coraz to trudniejsze mikstury i nawet sama Hermiona miała niewielki problem z uwarzeniem Wywaru Dekompresyjnego. Tym problemem nie był jednakże brak informacji, jak się mogło wydawać tylko brak koncentracji. Malfoy siedział na samym przedzie klasy, a jej trudno było się powstrzymać przed ciągłym zerkaniem na niego. Gdy chłopak znajdował się w pobliżu nie mogła się kompletnie na niczym skupić. W dodatku czuła się nieswojo, gdyż Ślizgon ani razu na nią nie spojrzał. Czyli wszystko miało być tak, jak przedtem ? Nonsens, nic już nie będzie tak, jak przedtem ! Z tą myślą opuściła lochy i wraz z dwójką przyjaciół skierowała się do Wielkiej Sali na drugie śniadanie. Podczas posiłków Harry zarówno i Ron nic nie mówili, mieli identycznie znużone miny. Brązowowłosemu skutecznie pogorszył się nastrój, kiedy członkowie GD zaczęli go wypytywać o kolejny termin spotkania.

- Jak coś postanowię, to was powiadomię..- tłumaczył wciąż - Dziś nie mogę, bo mam..ee eliksiry u Snape'a - przecież nikomu z zewnątrz nie mógł zdradzić, że będzie uczył się zamknąć swój umysł.
Na zaklęciach także nie było łatwo. Profesor Flitwick już zapowiedział, że przy najbliższej okazji sprawdzi ich wiedzę w praktyce. Dominic, który siedział niedaleko Hermiony, pomachał do niej na przywitanie, na co dziewczyna jedynie uśmiechnęła się niepewnie.
          Nawał prac domowych zmusił Hermionę, a raczej Rona i Harry'ego do pójścia do biblioteki na długiej przerwie. Gdy godzinę później schodzili na drugie piętro, na ostatnią w tym dniu lekcję obrony przed czarną magią, przed klasą stała już garstka Gryfonów i Ślizgonów. Nie zabrakło oczywiście Malfoya, który stał wraz ze swoimi odwiecznym towarzyszem ; Blaise'm, a obok nich znajdowała się Parkinson, pilnująca Dracona niczym wierny pies swojego pana. 
Arystokrata skrzywił się nieznacznie widząc nadchodzące sławne trio. Unikał konfrontacji z tymi Gryfonami przez cały dzień, ale teraz musiało dojść do decydującego starcia. Nie byłby sobą, gdyby ich nie zaczepił. Musiał przypomnieć kim jest Draco Malfoy. Kiwnął porozumiewawczo na Blaise'a, który uśmiechnął się złośliwie. Ruszyli powoli ku owej trójce.
- Hej, Weasley ! Słyszałem, że twojego starego zaatakowano. Na jego miejscu uważałbym więcej i nie pałętał się gdzie popadnie. To może się kiedyś źle skończyć. - powiedział głośno Draco najbardziej jadowitym głosem, na jaki można go było stać.
Ronowi momentalnie poczerwieniały uszy ze złości. Wokół nich zrobiło się małe kółeczko gapiów.
- Tylko cię ostrzegamy. - podjął Zabini - No wiesz, chyba nie chcesz, aby twój ojczulek przedwcześnie umarł.
Pansy, która stała przy nich zaśmiała się perfidnie.
Malfoy'owi wydało się, że zobaczył w oczach Granegr żal, ale trwało to tylko parę sekund, teraz jej oczy ciskały błyskawice. Blondyn nie zważając na nic, rozkoszował się swoją władzą i upajał wściekłością rudego.
- Ron, nie przejmuj się nimi. Olej to. Chodzi im tylko o prowokację, wiesz, że nie wiedzą nic na temat tego ataku...
- Może i nie. Ale nie mają prawa mówić tak o moim tacie ! - wysyczał Gryfon tracąc cierpliwość.
- A tak a propo słyszałeś, że Gryfoni w lutym mają mecz z Puchonami ? Będzie ciekawie, Weasley nie ? Już nie mogę doczekać się twojej porażki. - kontynuował Ślizgon, udał że kafel wypada mu z rąk, co z resztą robił bardzo często, gdy spotykał rudego.
Blaise i Pansy zawtórowali mu szyderczym śmiechem. Natomiast Ron, który chwilowo stał się ofiarą Malfoya, był na skraju wytrzymałości. Wzmianka o qudditchu jeszcze bardziej go rozdrażniła. Liczył na to, że ludzie zapomną o tym katastrofalnym meczu, a tu się okazało, że ta fretka ciągle wszystkim o nim przypomina. 
- Sam nie jesteś lepszy, Malfoy ! - wybuchnął wreszcie, nie zwracając uwagi na ostrzegawcze spojrzenie orzechowookiej - Jesteś zwyczajnym śmieciem ! Już dawno mam gdzieś to, co mówisz, więc się ode mnie odwal. A za mojego ojca gorzko pożałujesz !...
- Ron ! - pisnęła Hermiona, patrząc z niepokojem na jakiś obiekt za plecami chłopaka.
- O co ci chodzi ? Mam prawo mu odpowiedzieć, Hermiono...
- Myślę panie Weasley - rozległ się surowy głos za nimi - że korytarz szkolny nie jest właściwym miejscem na tego typu zachowania. 
Gryfon dopiero teraz się zorientował, że z tyłu stoi Minewra McGonagall bombardując każdego karcącym wzrokiem. Jakby na podkreślenie całego zamieszania obserwujący uczniowie ściślej zbliżyli się do sprzeczających się uczniów, chcąc uchwycić każde słowo profesorki.
McGonagall bacznie patrzyła na twarze swoich wychowanków, szukając na nich śladu choćby najmniejszej skruchy. Zamiast rzetelnego zachowania Ron krzyknął na usprawiedliwienie : 
- To oni zaczęli ! Tak jak zawsze, ci wredni Ślizgoni...
- Panu Malfoy'owi i Zabiniemu oraz pannie Parkinson brakuje samokontroli, ale wam ? Powinniście już wiedzieć w piątej klasie, iż podobne sprzeczki nie mają prawa istnieć ! Jaki przykład dajecie innym ? 
- Tak, pani profesor. Przepraszamy. - odparła rozsądnie Hermiona, chociaż nie była nieczego winna. Szturchnęła łokciem Harry'ego.
- O  tak ! To już się nie powtórzy. - zapewnił brązowowłosy.
- Ma pani nasze słowo. - burknął Weasley bez przekonania.
Opiekunka Gryfonów westchnęła ciężko i przeniosła wzrok na trójkę Ślizgonów, którzy stali nonszalancko z rękami w kieszeniach.
- To się tyczy także was. - zagrzmiała widząc kpiący uśmieszek Malfoya - Chcę widzieć jutro waszą trójkę w Izbie Pamięci !
- Ha ! W końcu im się dostało ! - ucieszył się Ron.
- Dotyczy to również was. - mówiła nauczycielka z bezlitosną miną - Jutro cała szóstka ma być o 18 przed Izbą Pamięci. Może po porządnym szlabanie odechce wam się karygodnych postępków.



___

Inaczej wyobrażałam sobie koniec, ale tylko tyle dało mi się napisać. Rozdział nie jest do końca dopracowany, gdyż mam mało czasu. Jest mnóstwo błędów, nie wiem, czy beta do końca upora się ze sprawdzeniem.
Kolejna notka pojawi się do najpóźniej do trzech tygodni. Mam wiele zajęć i piszę też inne opowiadanie, więc wybaczcie mi tą rzadką aktywność z rozdziałami. Pewnie znowu Was tu zanudziłam, ale ten rozdział był przejściowy. W kolejnym zacznie się dziać.

Pozdrawiam.

Nela 

70 komentarzy:

  1. Pierwsza! Lecę czytać! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle czekałam na rozdział i wreszcie jest, nawet nie wiesz jak się cieszyłam! :D
      Od piętnastego rozdziału nie mogłam się doczekać Elizabeth i Stephana. Jak przeczytałam, że Stephan to Dominic to mnie zatkało, jedyne zrobiłam to otworzyłam szeroko oczy, nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, ale bardzo mi się podoba. Zainteresowała mnie postać Elizabeth, taka pogodna, delikatna, jestem ciekawa co będzie z nią w następnych rozdziałach :)
      Dalej, dalej...
      Dobrze, że Hermionie nic nie jest, ale mam wrażenie, że zasłabnięcie jest związane z ostatnim spotkaniem z Dominicem.
      Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i konfrontacji w Izbie Pamięci :)

      Pozdrawiam Luthien, i życzę weny!

      Usuń
    2. Chyba powrócę tym razem do odpowiadania na komentarze :)
      A więc dziękuję za dokładne omówienie akcji i wyrażenie swojego zdania. Wasza opinia jest dla mnie najważniejsza i ciepło mi się robi na sercu jak widzę taki miły komentarz...<3 Nabieram wiary w siebie, a to się chyba też liczy ;P
      Przepraszam że musiałaś czekać tak długo ale wcześniej nie dałam rady. Oj widzę że wszyscy zaczynają lubić Elizabeth :D...
      Dzięki jeszcze raz ♡.♡

      Usuń
  2. BUUUU! DRUGA! ALE JEST JESTE JEST! JEST ROZDZIAŁ! DOSTAŁAM NAPADU HISTERII JAK ZOBACZYŁAM> KRZYCZAŁAM I PSZCZAŁAM

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja chcę widzieć ich pracujących razem i dogryzających sobie. O, tak.
    Poprawiłaś mi humor i chyba dałaś kopa mojej wenie *dusza artystki rozciąga się na kanapie okrytej puchatym kocem i zerka dopiero wybudzona ze snu*.
    Jeśli chodzi o rozdział - tu muszę się powtórzyć i będę się powtarzać, dopóki sobie tego nie wpoisz - chociaż nie lubię porównywania opowiadań z innymi opowiadaniami, czy książek z innymi książkami, to muszę i tak powiedzieć, że wprowadzasz w ten stan, jaki występuje podczas czytania Harry'ego. *moja dusza na wpółprzytomna bije brawo"
    Rozdział świetny, ale kurczę brakuje mi takich scen - nie, nie intymnych, chociaż w pewnym sensie... ojej, po prostu tego, gdy są sami. O, właśnie.
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny,
    Braknes.
    http://pokochac-smierciozerce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Braknes, ja tu się zaraz popłaczę. To Ty poprawiłaś mi humor i bardzo się cieszę, że postrzegasz tak ten rozdział :). Scen między Draconem i Mioną miało być więcej ale nie dałam rady tego napisać więc dopiero w kolejnym rozdziale zdarzy się coś, co bardzo ich zbliży... Wybacz że jestem do tyłu u Ciebie z rozdziałem ale do jutra spróbuje to nadrobić. Pozdrawiam <3

      Usuń
  4. Hej kochana! Czekałam z niecierpliwością na ten rozdział i jak zwykle nie zawiodłam się. W każdy weekend wchodziłam na Twojego bloga, żeby sprawdzić, czy oby na pewno nic nie dodałaś, a proszę, dzisiaj spotkało mnie miłe zaskoczenie.
    Rozdział jest cudowny i na prawdę nie mam pojęcia, czemu uważasz, że ten rozdział jest taki przejściowy. Może rzeczywiście nie było w nim porwań, pościgów itd, ale umiejętnie napisany tekst potrafi przyciągnąć czytelnika, mimo tego, że w owym tekście nie działo się zbyt wiele. Ty mnie przyciągnęłaś.
    Wiesz, ten rozdział czytałam z ogromnym uśmiechem na ustach; już zapomniałam jak uwielbiam czytać Twoje opisy i miło było sobie przypomnieć, jak to jest.
    Na początku dam kawałek opisu, który najbardziej spodobał mi się z całego rozdziału - później pewnie bym zapomniała. " W życiu chodzi o coś głębszego, każdy ma jakiś cel. Tam daleko coś na nas czeka, a my staramy się tam dotrzeć. Niestety ścieżki są zawiłe i ciężko jest nam trafić." Bardzo mi się spodobał ten fragment, naprawdę.
    Hm, może zacznę od początku. Kurde, nie spodziewałam się, że ten cały Stephan będzie Dominickiem! Zaskoczyłaś mnie i gdy to przeczytałam na chwilę musiałam sobie zrobić przerwę, by to wszystko przeanalizować! To, że Dominic ma coś wspólnego z czarną magią, podejrzewałam, ale że nastąpi taki zwrot wydarzeń... nie.
    Jestem ciekawa jaka była przyczyna zasłabnięcia Hermiony... Wątpię, żeby miało to coś wspólnego i nauką i jedzeniem. Może Dominic źle rzucił 'Obliviate'? Sama nie wiem!
    Bardzo realistycznie opisujesz wszystkie dialogi. Nic nie jest przesadzone, rozmowy są naturalne, nie prowadzone na siłę. W tym rozdziale wszystko bardzo mi się podoba, sama nie wiem co już pisać.
    O, już wiem!
    Jestem przerażona, ale i pewna, że Glizdogon prowadził państwa Granger... Po co im oni? Draco sam przecież pomyślał, że kogoś mu przypominają, więc... Bardzo się o nich boję, mam nadzieję, że nic im się nie stanie.
    Bądź co bądź, Elizabeth wydaje mi się być dobrą osobą. Podobają mi się jej poglądy i to, że ciągle ma nadzieję - mimo wszystko ta nadzieja potrafi zdziałać cuda.
    Końcówka... Gdy przeczytałam, że stoi McGonagall wiedziałam, że cała szóstka zarobi szlaban. Pytanie - jak to się skończy?
    Trzymaj się, Nela, nie przemęczaj się i pamiętaj, że blog nie jest najważniejszy.
    http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com

    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko zobaczyłam ze jest od Ciebie komentarz o mało nie dostałam palpitacji serca. Jesteś bardzo uzdolnioną pisarką i bardzo się cieszę że cenisz to opowiadanie. W rozdziale faktycznie nie działo się za dużo więc fajnie że Ci się spodobał. Serio ta wypowiedź najbardziej Ci się spodobała? Jej miło mi... Kreuję postać Elizabeth na łagodną i waleczną dziewczynę i mam nadzieję że mi się uda bo odegra ważną rolę.O tak, blog nie jest najważniejszy.. Fajnie że to rozumiesz <3 wybacz że tak drobnostkowo odpowiadam na Twój długi komentarz ale piszę z komórki. Czekam na rozdział u Ciebie. Naprawdę go wyczekuje. Pozdrawiam :*

      Usuń
  5. Co...?
    Skończyłam czytać rozdział? Ale... jak? Kiedy?
    Jak weszłam dziś na bloga to o mało nie posikałam się ze szczęścia! Uwierz mi, codziennie bywałam na blogu i patrzyłam czy jet nowy rozdział. No i doczekałam się!
    Nie wiem sama od czego zacząć.
    Elizabeth wydaje się taką dobrą i kochaną osóbką. Ciągle ma nadzieję i podoba mi się to. Wydaje się taka skrzywdzona i krucha, ale i tak przeciwstawiła się Malfoy'owi. Nie powiem - zaintrygowałaś mnie nią.
    Z tym Stephenem to mnie kompletnie zaskoczyłaś. Czytałam ten fragment z jakieś cztery razy, bo sens słów do mnie nie docierał. Wiedziałam, że Dominic macza palce w czarnej magi.
    Tylko wciąż mnie zastanawia dlaczego Mionka straciła przytomność. Owney źle rzucił Obliviate, czy co?
    Jest akcja w Hogwarcie. Tego mi było potrzeba!
    Szczerze mówiąc to bałam się, że dopiero w następnym rozdziale wrócą do Hogwartu. Cieszę się, że dostali ten szlaban. Chcę widzieć ich kłócących się.
    Brakuje mi scen Draco i Hermiony sam na sam, no ale... nie wszystko na raz.
    Trzymaj się kochana, nie przemęczaj się,
    Nunlaineth.
    http://marne-nadzieje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo <3
      Scen z dramione będzie coraz więcej, za niedługo to tylko one będą tu rządzić xD. Ojej.. Jak czytam że ktoś wchodził codziennie na bloga i sprawdzał czy coś jest, robi mi się cieplej na sercu :). Pamiętacie jakie zaklęcie rzucił Dominic przed Obliviate ? Chodzi o to wcześniejsze bardziej :)


      Usuń
  6. AAA <3 mój Boże czekałam i się doczekałam. Tak bardzo się cieszę ze to trudno opisać. Rozdział jest tak wspaniały aż zastanawiam się czy dobrym pomysłem jest publikowanie mojego. Bardzo mi się podobał. Mówiłam ci ze "ten początek" w malfoy manor jest super i cieszę się niezmiernie ze go dałaś. Bardzo pasuje i dodaje takiej tajemniczości całemu opowiadaniu.
    Elizabeth zaczyna być moja ulubiona postacią, w większej mierze bo ty ja stworzyłas ;D
    Opis Malfoy Manor był przecudowny, na prawdę... Przypomniało mi się jak mówiłaś ze opisy ci przestały wychodzić. ale kłamałaś!!!
    Są cudowne jak zwykle. Piszesz co raz lepiej, co raz cudowniej. Gdy czytam twoje rozdziały na prawdę przenoszę się do ich świata!
    Już nawet nie dziwi mnie Malfoy i jego zachowanie. On taki jest bitch Please. Ale się cieszę tym rozdziałem <3 chciała bym abyś dodawała cześciej. Przydało by się. Bo dzięki twoim lub Lory opowiadaniom mam motywacje do wszystkiego.Dominic jest bardzo podejrzany już nawet nie chodzi o to wszystko. Ale wydaje mi się ze on może być podwójnym szpiegiem... POTRÓJNYM I szpiegować i w hogwarcie i w Dashwoodach wtf tak to się pisze?
    Może donosi na wszystkich Voldemortowi :c może doniesie na Elizabeth. Pokochałam ja chyba jak ty Dantego :D od pierwszego wejrzenia <3
    szkoda ze tak szybko święta im minęły. Liczyłam ze wiesz Draco z nudów wyślę Hermionie sowę o treści "Granger", a ona odeśle "Malfoy" i zacznie się jakaś rozmowa. JEZU WŁAŚNIE
    PRZYPOMNIAŁAM
    SOBIE
    ORANŻERIĘ( zawsze się mylę i pisze orężade"
    CHCIAŁA BYM ZNOWU COŚ TAKIEGO PIĘKNEGO!!!
    Dobra muszę się opanować...
    Przydało by się żeby Jasper udostępnił także ponieważ sama widziałam ze ma napisane coś!!
    Team Elizabeth forever!!! Dziękuje ci za kolejny wspaniały rozdział i zapraszam dzisiaj na mój ;)

    -Verrsace

    Ps. jasper cię śledzi wysyłał mi zdjęcia pt. "Siedzi" "schowała się" "ruszyła ręka" może przesadzam ale HAHAHAHA coś takiego było :D

    OdpowiedzUsuń
  7. TEZ MYŚLE ZE GLIZGON PROWADZIŁ PAŃSTWA GRANGER
    ZAPOMNIAŁAM O TYM NAPISAĆ!!!! JEZU

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JA TEŻ TAK POMYŚLAŁAM I SOBIE ZAPOMNIAŁAM

      Usuń
    2. Verrsace, och Verrssce... DZIĘKUJĘ. Dziękuję za to że spodobała ci się Elizabeth. Dziękuję za to że uważasz że piszę coraz lepiej i że opisy mi niby wychodzą (nie kłamałam). Ty mi dodajesz weny i motywacji.. Właśnie takim cudownym komem... Mogłaś mi poddać ten pomyśl z tymi listami :D jak się cieszę że będzie u cb rozdział! Dziś postaram się wszystko nadrobić <3 a z Jasperem już ja się policzę >_<


      Pozdrawiam *_*

      Usuń
  8. Och, Nela. Nela!
    Jakie to inne opowiadanie? Ach, chyba już wiem!
    A co do rozdziału... jak zawsze ujęłaś mnie twoimi prze pięknymi i realistycznymi opisami!Są cudowne, w tej dziedzinie jesteś najlepsza! <3 Spodziewałam się czegoś dłuższego, ale co tam. Wiem, jak to jest jak się ma szkołę.

    Zafascynowała mnie Elizabeth. Nie wiem czy mam ja lubić, czy nie. Mistrzowsko opisałaś ją, szczególnie ta rozmowę z Draconem.Dała mi dużo do myślenia, jednak coś jest w niej, że nie mogę jej polubić. Tutaj jestem trochę jak Draco. Jest za spokojna, za bardzo godzi się na to co będzie musiała robić. Jest dziwna... chociaż w wielu punktach ma rację.
    Gratuluję ci atmosfery godnej samej Rowling <3
    ach i czekam... tylko jak ja przeczekam te trzy tygodnie, proszę cię? Szukam innych blogów, ale żaden mi nie odpowiada. Po prostu twój skradł mi moje serce. <3

    Z całego serca cię ściskam. <3 Fragment który najbardziej mnie ujął, choć było ich wiele... to ten z ignorowaniem. tak bardzo zrozumiałam wtedy Hermionę.
    Chociaż ona mi inny charakter niż ja.

    TwojaLora,
    PS: Wierzę że dasz sobie ze wszystkim radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam na myśli moje takie opowiadanie, bardziej oparte na podstawie rysunków, które pisałam wiele lat temu, a teraz do niego wróciłam. Co do założenia drugiego bloga jeszcze się waham :P. Naprawdę uważasz, że moje opisy są dobre ? Kamień z serca, choć niektóre są przesadzone jak to już ustaliliśmy :D. Ja też liczyłam na coś dłuższego. Hoho ten rozdział miał obejmować więcej ale mi się niestety nie udało :(. Rozmowa z Elizabeth miała wyglądać trochę inaczej... Wyszło tak przeciętnie, ale cóż :). Elizabeth będzie znaczącą postacią. Myślę że uda mi się ją poprowadzić do celu... Wiesz że teraz jak piszę dramione to mam ciebie przed oczami i jeszcze kogoś! <3 :( Teraz mi się z Mioną kojarzysz xD.

      Lecę wreszcie do cb czytać.

      Dziękuję <3

      Całusy:*

      Usuń
    2. Ach, ach... serio? Już mówiłam, moje fantazje są naprawdę irracjonalnie. A ja przecież nie jestem podobna do Hermiony, pisałam ci dlaczego i wgl.
      <3 Zaskoczyłaś mnie, że tak to ci się teraz kojarzy.
      Czuję, że Elizabeth będzie bardzo ważna. Bardzo dobrze ja przedstawiłaś! BAH! Nawet więcej niż dobrze, genialnie....

      Ja ci życzę WENY, bo stanowczo uzależniłam się od twoich tekstów.serio, nic mi się już nie podoba w tematyce dramione. Prawie tylko twoje.
      TWOJE.

      No i ja chcę wreszcie poznać twoje zdanie do mojego słabego, ale jednego rozdziału. :)

      Usuń
  9. O mój boże! W końcu rozdział <3
    Goście Dracona nie powiem, wprowadzili mnie w osłupienie. Nie wiem co mam myśleć o tym ich rytuale, ale mam straszne przeczucie, że ma coś wspólnego z Hermioną. I boję się, że moje przeczucie jest prawdziwe. W zasłabnięciu Miony na pewno maczał palce, jeszcze nie wiem w jaki sposób, ale to na pewno on! Aż mi głupio, że mogłam pomyśleć, że to Draco :C Co do Elizabeth... lubię ją. Jest inna od wszystkich. Ma w sobie coś z Luny, jednak myśli bardziej racjonalnie. Na pewno odegra ważną rolę w tym opowiadaniu. Boję się tylko po której stronie będzie stała. Draco... czemuż ty jesteś tak obojętny? Nie wiem, co robiłabym na miejscu Hermiony. Ma rację, że już nigdy nic nie będzie tak jak było. Zanudzałaś? Wrrr... nie zanudziłaś nas nawet przez moment. Rozdział był idealnie dopracowany i nic w nim nie brakowało. Oczywiście, był on przejściowy, ale przecież nie w każdym musi się dziać coś wielkiego. Moim zdaniem toczyła się w nim akcja, ale miarowo... i dobrze! Uspokoiłaś trochę ciąg wydarzeń i nie sprawiłaś, że opowiadanie nie nabrało szybkiego tempa. Mi się bardzo podobał! :) Oczywiście muszę znów pochwalić opisy, bo są mistrzowskie! Życzę weny i zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A właśnie! Jakie inne opowiadanie? Już raz dwa chce dostać link! <3

      Usuń
    2. Rany... Dziękuję ♡.♡
      Chodziło mi o opowiadanie, które piszę u siebie w zeszycie. Ale Jasper założył mi już drugiego bloga, na którym miałam zamiar pisać o istotach nadprzyrodzonych, ale na razie wolę skupić się na dramione :) Trochę się rozpisałaś za co bardzo dziękuję <3 Fajnie że polubiłaś Elizabeth. Cieszę się że nie zanudziłam Cię na śmierć.


      Pozdrawiam ;*

      Usuń
    3. Zapraszam do mnie na drugą część miniaturki :)

      Usuń
  10. Rozdział jak zwykle świetny i strasznie wciągający!
    Nie mogę uwierzyć, że Stephen to Owney! :O Zaskoczyłaś mnie. Teraz nie lubie go jeszcze bardziej i już wiem napewno, że zrobi coś złego naszej Mionie i Draco.
    Ta Elizabeth jest bardzo intygującą i tajemniczą osobą, wydaje sie być dobra, taka inna od Owneya i wszystkich śmierciożerców.
    Ciekawi mnie również ten cały pakt, mam wrażenie, że kluczową rolę w tym będzie grać Granger i, że to się źle skończy. Mam też wrażenie, że to już się zaczęło, bo Miona często traci przytomność..
    "W śniegu bieli czuł zwykle chłód przemijania" Czy wykorzystałaś kawałek tekstu z "Buka- zamknij oczy" czy mi się wydaje??
    Czekam z niecierpliwością na dalsze potoczenie się akcji.
    Żeczę weny i pozdrawiam <3 ;*
    http://lolyy-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się rozpisałaś :) dziękuję za fatygę <3
      Z tym paktem to sama jeszcze dokładnie nie wiem jak to będzie :/. Czy ja wiem ? Hermiona jest na tyle ważna żeby być kluczową osobą? :P Wszystko będzie ze sobą powiązane :]. Oczywiście, że to Buka !! :D Miałam przeczucie że właśnie Ty odgadniesz xD. Tak na marginesie uwielbiam tą piosenkę, nie wiem jak ty :). Czekam na rozdział u Ciebie *♡*

      Usuń
  11. Rozdział jak zwykle wspaniały! Dominic.. Wiedziałam, że z niego fałszywy typ.. I niestety, mam dziwne przeczucie, że ta dwójka ludzie wchodzących z Glizdogonem to byli rodzice Hermiony.. :( I kłótnia na koniec... Coś czuje,ze ten szlaban będzie bardzo ciekawy.... /Miaromance, J.Ch.

    Ps. Czekam na kolejny rozdział. Świetnie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już za niedługo okaże się kim była ta dwójka :)... Tak Dominic od początku był podejrzany, nie ukrywam trochę zamiesza. Ooo a więc Miaromance, już wiem kim jesteś <3 Dziękuję Ci bardzo, kochana ♡.♡

      Usuń
  12. Genialny rozdział! Czekam na kolejny i życzę weny :*

    zapraszam: razaniolrazdiablicajednoserce2oblicza.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało że wpadłaś :D. Jasne jak tylko znajdę chwilkę wpadnę do Ciebie <3

      Usuń
  13. Ave!
    Wchodzę na bloggera, patrzę - Nela dała rozdział! Niby powinnam czytać ,,Miasto Popiołów'', ale na rzecz Twojej jednej notki, postanowiłam na chwilę odpuścić sobie Clary, Jace'a i wojny z demonami, no i zabrać się za rozdział 16. Cassandra Clare będzie na mnie zła (tu powinno być *iks de*, ale przechodzę na emotikonowy odwyk).

    Rozdział jest tak fantastyczny, że głowa mała. Jesteś, ach, wspaniała. Ostatnio straciłam trochę zapału do pisania i od około 5 dni nie tknęłam swojego rozdziału, ale dzięki Tobie odzyskałam chęci (tu powinna być uśmiechnięta buźka bez nosa). Cud, miód, nutella (a tu powinno się znaleźć serduszko).

    Mówiłam już, że ta Penelopa (kojarzy mi się ze smoczycą z bajki ,,Barbie jako Roszpunka'' >iks de< ) mi jakoś nie leży i zdania zmienić nie mam zamiaru. Do Elizabeth mam średni stosunek, ale jej egzystencjalno-filozoficzne gadki są nawet, nawet. Tak w zasadzie, to mogłabyś ją zaprzyjaźnić z Draco (uśmiechnięta buźka bez nosa). Za to jeśli chodzi o Dominica/Stefana/jeszcze kogoś innego (niepotrzebne skreślić + ,,50 twarzy Owney'a >iks de< )... Grr. Wiedziałam, że jest z nim coś bardzo nie tak, ale nie przypuszczałam, iż będzie mu dane pracować z Draco. No to ładnie.

    Czyżby tamci ludzie prowadzeni przez Glizdogona to rodzice Hermiony? (Tu powinien być dwukropek i ,,o''). Ooo. Cóż, pewnie będzie bardzo ciekawie. Mam nadzieję, że Draco jakoś się domyśli tegoż faktu i powie Hermionie. Jak nie... To go zabiję. Nie wiem jednak, czy nie zostanę posądzona o morderstwo mojego małżonka w celu przejęcia korzyści majątkowych (tutaj wstawiłabym >iks de<, ale odwyk rządzi się swoimi prawami).

    Harry, jaki ty jesteś wyrozumiały (serduszko). Nie spodziewałabym się po nim tego, że postara się zrozumieć Malfoy'a. Jestem wzruszona (smutno-wesoła emotikonka). Za to Ron mnie irytuje, gardzę nim i najlepiej utopiłabym go w garze ze ślimakami. Wrr.

    Jestem niezwykle ciekawa, jak poprowadzisz och szlaban z Izbie (uśmiechnięta twarz bez nosa). Odwal coś, daj nam szansę do zsikania się ze śmiechu (iks de).

    Ja życzę wenty, czasu, chęci, zdrówka w nadchodządzej jesieni i tak dalej!
    ~ Potterhead.
    PS: Wyszłoby mi aż 12 emotikonek!

    http://people-sometimes-change.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej noo, przez Ciebie teraz ciągle się śmieje :D >_<. Mówiłam już kiedyś że potrafisz poprawić humor <3. Jak tylko zobaczyłam,, Miasto popiołów '' miałam ochotę rozpłakać się na dobre. Kocham, KOCHAM Dary Anioła, ale niestety lub stety została mi tylko jedna część do skończenia całej serii. Zazdroszczę Ci bo masz tyle przed sobą ♡.♡ Powiem Ci że Simon namiesza...:( ale prawdziwa miłość i tak zwycięży ( mam na myśli najlepszego Jace'a ) <3 kocham go równie mocno jak Dracona ( w odróżnieniu od Ciebie nie jestem w związku małżeńskim z Malfoyem więc kocham tą dwójkę ;] ) Dziękuję za tak szczegółowe omówienie rozdziału <3 na szlabanie coś będzie się działo... Tylko do końca nie wiem co. Ok, pisz rozdział i czytaj DA ( łącze się z Tobą duchem)

      Całusy *^^*

      Usuń
  14. Mnie się podobało i czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kolezanka ma racje, Penelopa jak nic z Barbie :D

    Rozdzial... Bajka! Biedna Hermiona! Mam nadzieje, ze jej stan zdriwia wzbudzi w Draco troske.
    No i ci ludzie prowadzeni przez Glizdka... jejku, obawiam sie, ze Hermi zostanie sierota... albo tez sluza jako przyneta...
    Genialna czesc!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, miała wyjść z Penelope kobieta famme fatale a wyszła babka z Barbie ? :D hsh, na to bym nie wpadła. Dziękuję za komentarz, kochana :*

      Usuń
    2. Ups, sorki nie doczytałam widocznie. Ale w ogóle...Jestem zdziwiona, że tak ją odbieracie haha <3

      Usuń
  16. No i w końcu się doczekałam ;)
    Rozdział świetny powoli akcja rusza do przodu, widać też co raz więcej niezgodności z kanonem, albo może rzeczy które J.K.Rowling pominęła :P
    Rozdział mi się bardzo podoba, masz niesamowity styl ;)
    Troche mało Dramione, ale może to i dobrze
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie
    Syntia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku dziękuję ci bardzo ;). Tak trochę trzeba było odbiec od dramione ale to się zmieni . Pozdrawiam <3

      Usuń
  17. Gdy tylko zobaczyłam w grupie dramione, że jest rozdział omal nie umarłam, a raczej :
    Umarłam. Amen.
    Tyle czekam na rozdział na Lubię gdy jesteś obok i jeszcze mi tutaj doszło...Kocham tego bloga, te postaci. Elizabeth już widzę się w jej roli. Gdybym występowała w HP chciałabym być właśnie taką subtelną postacią, śmierciożerczynią <3 Akcja wre, powrót do Hogwartu - i like it <3

    Fajnie się szlaban zapowiada :**

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak będzie wyglądał do końca szlaban, więc nie spodziewajcie się nie wiadomo czego, bo potem będzie mega zawód, ale myślę, że uda mi się coś napisać sensownego. Dziękuję Ci Katarzyno :*

      Usuń
  18. Wspaniały rozdział :3 Mówię to zawsze ale muszę: BOSKIE opisy *.* Też tak chcę umieć pisać. Polubiłam Elizabeth. Kojarzy się trochę z Luna ale w bardziej hmm... rozsądnej (?) wersji. Nie mogę sie doczekać szlabanu <3 Będzie wspaniale :D
    Życzę weny i obyś dalej tak pisała.
    Pozdrowionka,
    Hermiona :*

    Zapraszam do siebie ;) http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Co do opisów, szału nie ma, ale zobaczy się co mi wyjdzie z tego za parę lat...Zapewniam Cię, że na pewno umiesz pisać tak jak ja, bo w końcu piszę przeciętnie, a Ty i tak już u siebie wykształciłaś dar pisania <3 Byłam u Ciebie, ale przepraszam, że nie dotarłam do końca, stanęłam chyba na czwartym rozdziale. Wrócę, tylko nie wiem na razie kiedy, na razie mam nawał sprawdzianów i prac...Cieszę się, że pomimo tego zostałaś ze mną...:)

      Usuń
  19. CUDOWNY CUDOWNY CUDOWNY
    JAK BARDZO MI HUMOR POPRAWIŁAŚ ? PŁACZĘ ZE SZCZĘŚCIA. CZUJE ŻE ŻYCIE JEST PIĘNE DZIĘKI TAKIM CHWILOM,. DZIĘKUJĘ. ROZMOWA ELIZABETH I JEJ DOJRZAŁA POSTAWA DAŁA MI DO MYŚLENIA. CZYŻBY KATOLICZKA ? TAK MI SIĘ SKOJARZYŁO JAK BYŁO O TYCH DROGACH ŻYCIA. KIM WGL ONA BĘDZIE ? OJ, CZUJĘ ŻE NAMIESZA. CZEKAM NA ICH SZLAABAN. ROZDZIAŁ CUDOWNY <3
    TEŻ KOCHAM Jace'a <33


    POZDRAWIAM :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ !! Hah, ja się zaraz rozpłaczę, kochana. Tak, masz rację, nie chodzi mi teraz o tego bloga, ale właśnie zrozumiałam, że warto żyć dla małych, może mało znaczących chwil uniesienia. Jest mi bardzo miło, że sprawiłam Ci tyle radości. Jestem głęboko wzruszona. Och, Elizabeth kreuję jako silną osobę zdrową moralnie. Kto wie, może jest katoliczką ? Hah, sama nie wiem, ale chciałabym ukazać u siebie też duchową stronę.

      Dziękuję za wsparcie :**

      Usuń
    2. Jejku, ale Wy fajnie to wymyslilyscie!
      Ja teraz jestem w Jerusalem wiec mam tu mixa- nie dosc ze muzulmanie i zydzi, to cala gama odmian chrzescihan. Moze jest prawoslawna, ormianka, adwentystka dnia siodmego? Ale katoliczka tez moze byc jak najbardziej;)
      Tylko wtedy nie greko, bo by miala pozniej swieta.... Chociaz kto wie, moze obchodzi je pozniej?
      Nie mniej nieodmiennie UWIELBIAM Was za ten pomysl!
      Podoba mi sie zwrocenie uwagi, ze mimo iz czarodziej to nie wyklucza wuary... wydaje mi sie ciekawy :)

      Pozdrawiam cieplo!!!!

      Usuń
    3. O jeju, dziękuję ! Zawsze chciałam wpleść w opowiadanie coś z wiary i teraz właśnie spróbuję, delikatnie :)

      O rany, ale fajnie, Ty sobie w Jerusalem, a ja właśnie idę się uczyć...
      Udanej podróży :*

      Usuń
  20. Rozdział genialny jak zawsze oczywiście ^^ Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej..a zwłaszcza co sie stanie w Izbie pamieci <3
    Pozdrawiam i życze duuuuuuuuuuuuużo weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wspomniałam, sama do końca nie wiem co się stanie w Izbie Pamięci. Obym Was nie zawiodła :(. Chodzi mi głównie, aby zbliżyć siebie całą szóstkę, szalony pomysł ^^.
      Dziękuję za ten komentarz, który tak bardzo mi pomaga, nie trzeba wiele :*

      Usuń
  21. oj, popełniłaś poważny błąd. Nazwałaś Tonks Nimfadorą!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest poważny błąd, wogóle to nie jest prawie błąd, tylko zwykła pomyłka, lub literówka. Wow, noo poważny. Bez spiny, kochana :*

      Usuń
    2. Martino, bardzo się cieszę, że tak dokładnie czytasz ! Fakt, pisałam na szybkiego i mogło mi się pomylić. Beta niestety nie sprawdziła rozdziału, więc mogło być parę '' poważniejszych '' błędów. Mam jednak nadzieję, że ta literówka nie wpłynęła u Ciebie na cały sens rozdziału...:D

      Zaraz poprawiam ;p

      Usuń
  22. Dziękuję, Nelo. Dziękuję za to, że tworzysz moje życie. Dziekuję, że ubarwiasz mój świat. Dziękuję za to, że zapewniasz rozrywkę. Dziękuję za to dramione.
    Jest niezwykłe i dziękuję że musiałam nawet czekać na takie coś, warto jest czekać, całą wieczność. To mój płomyczek w tunelu. Ten blog jest dla mnie drugim światem i za to ci dziękuję. Za to że chociaż znajdujszesz dla nas czas, w tym cięzkim roku. Doceniam to. Jestem na samym, szarym końcu ale zawsze piszesz, że nieważne kiedy się zostawi koma, ważne że wogóle. Dlatego zostawiam go tutaj bo wcześniej nie dotarłam tutaj :(. Często tu witałam, ale nie było nic, dałąm sibie w końcu klauzurę, a dziś wchodzę i jest. Zadzwoniłam do Milci, która już pewnie czyta i chce przed nią zostawić komentarz. Opis pierwszy mnie porwał. Bratnia dusza, ten temat od zawsze mnie fascynował. Myślałam, że to będzie miało zwiazek z Mioną i Draconem, ale mam wrażenie, że to będzie tyczyć się Elizabeth i Dracona. Zostaną bratnimi duszami ? Coś tam było że w jego życiu pojawą się dwie kobiety które pójdą za nim w ogień i właśnie nie wiem czy o nie chodziło, ale kiedyś się dowiem. Rozdział był długi ale nie dla mnie. Kiedyś były dłuższe i chciałabym czytać wieczność :3.
    Opisy wow, szczena opada. Kocham cię aaa <3
    Draco <3 Dziw, że nie wpieprzył Dominicowi w twarz jak sie okazało że to Stephan, jestem ciekawa na czym będzie polegała ta misja i pakt. Nie powiem masz wyobraźnię. Ech, szykuje się szlaban <3 Izba pamieci, będzie ciekawie, tak myślę :D Nienawidząca się szóstka - to jest to :p

    Pisze z tel i właśnie czekam na autobus wiec dziś króko :***

    Pozdrawiam i pamiętaj że ja zawsze tu czekam.

    Twoja Ari <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ariano, nie dziękuj, to ja mogę Ci z całego serca podziękować. Z tą bratnią duszą masz trochę racji. Faktycznie kreuję Elizabeth na czyjeś podobieństwo, ale czy odnajdzie wspólny język z Draconem okaże się.
      U mnie jesteś na samym początku :*
      Dziękuję to za mało...<3

      Usuń
  23. Jejku już się przeraziłam że nie będę mogła przeczytać do końca tak wspaniałego bloga. Nie wiem czy dostałaś moje wiadomości ale cieszę się, że mogę dzisiaj wejść na tą stronkę. Mam do przeczytania jeszcze 3 rozdziały ale dzisiaj już tego nie dam rady zrobić mimo szczerych chęci. Zabiorę się za to jutro. Wspaniale piszesz, podoba mi się to, że nie ma od razu między głównymi bohaterami wielkiej miłości tylko wszystko dzieje się stopniowo. Strasznie denerwują mnie takie blogi, gdzie w 2 rozdziale Draco lata za Hermioną jak opętany i uświadamia sobie, że ją kocha :D Ale to moje własne odczucie. Mam nadzieję, że tej historii nie porzucisz i będziesz ją kontynuowała :) Jako typowa romantyczka oczywiście mam nadzieję na happy end :D jak już pisałam gdzieś wcześniej w komentarzu na innym blogu zawsze mnie one pocieszają, bo uświadamiają że warto walczyć o swoje i się nie poddawać, a jest to przyjemny akcent w naszym szarym życiu, że chociaż historie kończą się szczęśliwie. Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie i życzę duużo weny a jutro kończę czytać resztę bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Naprawde pięknie piszesz, wspaniale! :') Uwielbiam twojego bloga jest niesamowity! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Nela, co tam u Ciebie? :P

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nie lubię tej informacji z boku. :(

      Usuń
    2. Niestety...Za jakiś czas na pewno wrócę i wszystko u Was nadrobię, ale na razie nie daje rady z tym, więc wybaczcie..;)

      Usuń
    3. Witam ;) Wpadłam tu, aby poinformować cię o nowym rozdziale na swoim blogu, ale w oczy padło mi, że blog został zawieszony! ;( Nie znam powodów waszej decyzji, ale chciałabym napisać, że strasznie mi przykro i mam nadzieję, że wkrótce dokończycie tą cudowną historię ;) Rozumem jednak, że są sprawy na które nie mamy wpływy. No nic ja życzę ci szczęścia i jak najszybszego powrotu do nas!
      Pozdrawiam.

      Usuń
  26. Zapraszam na nowy rozdział, który pojawił się na moim blogu!
    Fragment:
    "Przed moimi oczyma pojawił się obraz wspomnienia, które niezwykle dobrze utkwiło w pamięci. Z jednej strony nie wyróżniało się niczym szczególnym, ale to właśnie ono pojawiało się w mojej głowie, gdy przypominałam sobie o Hogwarcie. Nie wiedziałam, czemu jest dla mnie tak ważne i czemu mam do niego tak ogromny sentyment. Byłam pewna jedynie jednego ─ to był jeden z tych momentów, podczas których przekonałam się, że zawsze, niezależnie od tego, co się działo w moim życiu, mogłam na nich polegać. Wiedziałam, iż będą stali za mną murem, będą bronili przed innymi ludźmi, kiedy ja nie będę miała już sił, i po prostu będą obok. To najprostsza definicja przyjaźni, jaką było dane mi poznać. "
    http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/2014/11/rozdzia-8.html

    PS. Wracaj szybko, bo tęsknię! :(

    M.

    OdpowiedzUsuń
  27. SPAM!!
    Chciałabyś mieć więcej czytelników, a nie wiesz jak ich zdobyć? Męczy cię reklamowanie się na każdym blogu nie wiedząc, czy ktoś przeczyta w ogóle twój spam? Mam dla ciebie super wiadomość! Rusza nowy blog: http://baza-opowiadan.blogspot.com/ mający na celu zebranie wszystkich opowiadań "do kupy"! Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nela wroc !!!;(((

    OdpowiedzUsuń
  29. Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  30. Odpowiedzi
    1. Zapraszam serdecznie do czytania i komentowania nowego rozdziału, który właśnie pojawił się na blogu: niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/2014/12/rozdzia-9.html
      Wesołych Świąt!

      + Informuję, że od tego rozdziału będą informowane te osoby, które komentują. :)

      Pozdrawiam, M.

      Usuń
  31. Wesołych pogodnych radosnych i pełnych weny Świąt ;))

    OdpowiedzUsuń
  32. Świetny!!! Już nie mogę doczekać się kolejnego!!
    Pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  33. Dzisiaj nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  34. Kiedy napiszesz kolejne rozdziały? Jestem od niedawna Twoją czytelniczką :3
    Bardzo mi się spodobał Twój blog. Proszę....napisz dalsze części jak najszybciej <3
    Bo chyba umrę z niecierpliwości :D

    OdpowiedzUsuń