wtorek, 8 grudnia 2015

Cisza ~ rozdział 27

,,Trzy słowa najdziwniejsze
Kiedy wy­mawiam słowo Przyszłość,
pier­wsza sy­laba od­chodzi już do przeszłości.
Kiedy wy­mawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wy­mawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żad­nym niebycie ".
Wisława Szymborska.

W całym zamku rozbrzmiał dźwięk zegara, obwieszczający dziesiątą wieczorem. Jak za sprawą magicznej różdżki Hogwart pogrążył się w zupełnej ciszy. Ustały wesołe śmiechy i głośne rozmowy. Uczniowie zamknęli się w swoich dormitoriach, ubolewając w duchu nad objęciem posady dyrektora przez Dolores Umbridge. Już nic nie wyglądało tak jak wcześniej. Zniknęła swoboda, wolność słowa. Większość adeptów toczyło niemą walkę z ministerstwem, które zaczęło ograniczać ich szkolne życie.
Lekkie światło pochodni oświetlało korytarze ziejące pustkami; nie było już żadnych obrazów na ścianach. Nie dało się więc wyczuć magicznej obecności postaci w ramach, gdy przemierzało się samotnie szkołę.
Tylko czasami, kiedy stało się w tej przeszywającej ciszy, można było usłyszeć ciche szepty wydobywające się zewsząd. Nikt nie wiedział skąd się one brały. Może były sprawką duchów lub same mury zamku upomniały się o swojego właściciela. Zdaniem niektórych Hogwart umierał. Zupełnie tak jakby Dumbledore był jego sercem... Pocieszające było to, iż nauczyciele pozastawali wierni temu wielkiemu czarodziejowi i czekali z nadzieją na jego rychły powrót.

Na kręconych schodach prowadzących na Wieżę Astronomiczną siedziały dwie osoby. Dla nich cisza nocna okazywała się być zbawczym czasem. Bowiem tylko wtedy mogli w miarę swobodnie się spotkać, nie narażając się na wydanie. Sprytnie omijali patrole nauczycielskie i po cichutku spotykali się w miejscu praktycznie zapomnianym przez wszystkich. Nikogo nie nachodziła ochota, by sprawdzać czy wychodzić na wieżę w taką wietrzną pogodę.
Hermiona Granger z nieznaną sobie wcześniej czułością patrzyła się przed siebie. Draco Malfoy siedział naprzeciw niej, ich nogi prawie się ze sobą stykały. Obserwowała z uwagą chłopaka, który właśnie jadł babeczkę. Ślizgon wykazał się pomysłowością, a także troską. Pamiętał, że Gryfonka nie uczestniczyła w kolacji, gdyż siedziała w bibliotece pilnie się ucząc. Draco odwiedził więc kuchnię i przyniósł im całe opakowanie przepysznych smakołyków. Dziewczyna miała nadzieję, że przy okazji potraktował skrzaty domowe z należytym szacunkiem. Przecież to te pracowite stworzenia gotowały dla wszystkich uczniów, a ona bardzo im współczuła tej wręcz niewolniczej pracy.
Blondyn dopiero po chwili zorientował się, że Granger się w niego wpatruje. Przeniósł na nią swoje pytające spojrzenie, lekko przy tym marszcząc czoło. Gdy ich oczy się ze sobą spotkały, Hermiona poczuła, że rozpala ją żywy ogień. Wiele razy zdarzało się jej, że nie mogła uwierzyć w to, że przebywa sam na sam z tym wielkim Malfoyem, który siał grozę wśród uczniów Hogwartu. Cieszyło ją to, że dzięki niej stawał się łagodny. Widziała to w jego oczach, właśnie teraz, gdy gapili się na siebie bez opamiętania, w ciszy. Obydwoje mieli mały problem w wyrażeniu swoich uczuć. Ich czułość do siebie kryła się bardziej w gestach i głębokich spojrzeniach niż w słodkich słowach. Hermiona wiedziała, że ostatnimi czasy bardzo zżyła się z tym jasnowłosym chłopakiem. On za to zauważał, że z każdym nowym spotkaniem ta drobna osóbka staje się bliższa jego sercu. Choć bał się na początku zbytnio angażować, nie mógł powstrzymać siebie, żeby nie złapać jej za rękę lub mocno nie przygarnąć do swojej piersi. Czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego. Powoli zakochiwał się w Hermionie Granger i był rad, że ona także odwzajemniała jego uczucie. Ich znajomość była zakazana, pełna wątpliwości, ale też ciepła i wrażliwości. Musieli zawsze uważać, żeby przed nikim się nie zdradzić.
- Draco, czego najbardziej się boisz? - zapytała dziewczyna, aby przerwać ciszę. Nie dlatego, że była krepująca, tylko po prostu chciała usłyszeć jego głos.
- Ostatnio zadajesz mi coraz bardziej dziwne pytania - stwierdził z charakterystyczną kpiną w głosie.
Zauważył, że Granger próbuje się przebić przez jego ochronną powłokę i poznać jego wnętrze.
- Nie martw się, nikomu nie zdradzę twoich tajemnic, ani nie wykorzystam ich przeciw tobie.
- Nie byłbym tego taki pewien. Wiem jaka potrafisz być nieobliczalna - powiedział pół żartem, pół serio.
Hermiona przewróciła tylko oczami i sięgnęła po kolejną babeczkę.
- Czasem zastanawiam się nad tym całym strachem. Ja na przykład boję się, że nie zdam sumów i że Voldemort zaatakuje - Chłopak posłał jej ostre spojrzenie, lecz nie przejęła się tym. - Ty za to zawsze jesteś taki opanowany. Jakby nic cię nie trapiło.
- Uwierz mi mam wiele na głowie, ale zwyczajnie nie lubię mówić o takich rzeczach - odparł ponuro.
Tyle rzeczy mogło nie wyjść. Czarny Pan był chyba jego największym zmartwieniem. Wiedział, że nadejdzie taki dzień, gdy będzie musiał mu się oddać, a jednocześnie Granger będzie trzymała go po drugiej stronie. Patrzył w jej orzechowe oczy, tak pełne ufności…Do tego co noc dręczyły go sny, w których zabijał Marlona…
- Pamiętam, że jak byłam mała martwiłam się, że nie zdążę przeczytać wszystkich książek. Przecież wiesz, że na świecie jest tak dużo ciekawych zbiorów…
- A Hermiona Granger musi poznać je wszystkie, żeby potem recytować z pamięci - dopowiedział, śmiejąc się przy tym trochę szyderczo. - Granger, musisz przestać się tak bardzo tym wszystkim przejmować, bo twoje życie będzie opierać się na jakiś nudnych powieściach. Rozpaczasz, że czegoś nie poznasz i tracisz czas…
- Och, to lepiej siedzieć na kanapie z butelką whisky w ręce i gapić się w sufit? - oburzyła się. - Uważasz, że moje życie jest nudne, a sam nie robisz niczego pożytecznego! Ja przynajmniej poszerzam swoją wiedzę.
- Bo nie masz innych zajęć. Nie chcę być wredny, ale…
- Ale jesteś.
- …to trochę śmieszne być taką gorliwą uczennicą.
- Czyli mam być jak wszystkie twoje niemądre Ślizgonki…
- Nie wiem skąd przeświadczenie, że są niemądre. Zresztą nie mówmy już o tym, bo za bardzo się stresujesz - stwierdził ze stoickim spokojem. Z rozbawieniem obserwował jak Granger się czerwieni. - A tak poza tym ja nie muszę nic robić, żeby moje życie miało jakąś wartość. Leżenie z ognistą bardzo mi odpowiada. Jestem tak zajebistą osobą, że od razu nadaje wszystkiemu sensu…
- Ta skromność kiedyś cię zabije, Malfoy - skwitowała Gryfonka.
- Masz rację, powinienem siebie bardziej docenić - powiedział śmiertelnie poważnym głosem.
- Nie wiem jak ja z tobą wytrzymuję - mruknęła pod nosem. Przetarła swoje piekące oczy. Ostatnimi czasy za bardzo się przepracowywała, do tego dochodził stres związany z odejściem dyrektora.
- Dobrze się czujesz?
- Pytasz o to, bo okropnie wyglądam? - spytała sceptycznie.
- Nie, widzę, że jesteś zmęczona - stwierdził, a w jego głosie zabrzmiała troska.
- Ostatnio źle sypiam - przyznała cicho i posłała mu lekki uśmiech.
- Musisz więcej odpoczywać. Za dużo siedzisz w bibliotece. Nie wiem jak twoi przyjaciele mogą ci pozwalać, żebyś tyle się uczyła…- Jego rysy twarzy wyostrzyły się.
- Nie bądź śmieszny, za chwilę będą testy.
- Ty jesteś śmieszna. Wiesz, że osiągasz najlepsze wyniki, oczywiście zaraz po mnie - uśmiechnął się łobuzersko, kiedy dziewczyna prychnęła lekceważąco.
- Teraz dajesz mi do zrozumienia, że to dobrze, że pilnie się uczę, a wcześniej mnie za to potępiałeś…
- Przestań czepiać się słów, tylko zacznij odpoczywać. Obiecaj mi - rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Hermionie zrobiło się lżej na sercu, gdy zobaczyła jak Malfoy bardzo się o nią martwi.
- Obiecuję - zapewniła go.
- A jak nie będziesz mogła zasnąć, przypomnij sobie mnie i od razu zrobi ci się lepiej - dodał, dumnie się prostując.
- Chyba naprawdę za bardzo siebie przeceniasz - burknęła lekko się czerwieniąc.
Prawie zawsze przed snem miała jego twarz przed oczami. Długimi godzinami mogła zastanawiać się nad ich związkiem. Nigdy jednak nie wybiegała myślami w przyszłość, gdyż obawiała się, że ich znajomość jej nie ma.
Doszło ich nagle bicie zegara; jedenasta.
- Aż tak się zasiedzieliśmy? - zdziwiła się kasztanowłosa, szybko zrywając się z ziemi. - Zaraz McGonagall będzie sprawdzać siódme piętro.
- Wiedziałem, że tylko czekasz, żeby ode mnie uciec - powiedział prowokująco Draco.
Także wstał ze schodów i delikatnie się nad nią pochylił.
- Wręcz przeciwnie, nie mogę się nigdy doczekać, kiedy się spotkamy. Chociaż na godzinę - wyznała szczerze, spuszczając z zawstydzeniem wzrok.
Malfoy powoli ujął jej twarz w swoje dłonie, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała. Dziewczyna zamarła czując jego delikatny dotyk. Już tyle razy miała z nim styczność, ale nadal nie mogła się do niego przyzwyczaić. Wstydziła się i jednocześnie radowała, że taki gest wpędza jej serce w szalony galop. Wiedziała, że zawsze tak będzie. Draco Malfoy będzie dla niej wyjątkowy, a jego dotyk i słowa nigdy nie będą dla niej zwyczajne. Utonęła w jego szarych, pięknych oczach.
- Ja też bez przerwy czekam na to, kiedy cię zobaczę. Nawet na chwilę, podczas lekcji. Nigdy nie zapominaj, że pragnę twojego towarzystwa, tak samo jak ty mojego.
To były niezwykle szczera wypowiedź jak na Dracona. Hermiona uwielbiała, kiedy pokazywał jej, co czuje. Położyła głowę na jego piersi. Uderzył ją ostry, tak bardzo znajomy, zapach wody kolońskiej. Chłopak zamknął ją w swoim żelaznym uścisku. Chwilę się kołysali, rozkoszując się swoją bliskością.
- Musisz już iść - szepnął jej jeszcze do ucha.
Pocałował ją w głowę, zatapiając twarz w jej kasztanowych włosach, po czym ją puścił.
Hermiona odsunęła się od niego i ogarnęła wzrokiem jego twarz. Chciała zapamiętać każdy szczegół - jego lekki zarost na brodzie, tą bladą cerę, delikatne usta i błyszczące szare oczy. Poczuła ukłucie bólu, gdy zdała sobie sprawę, że będzie jej teraz brakować jego obecności. Choć jego kpiące docinki tak bardzo ją denerwowały, lubiła je - nadawały ich rozmowom ciekawego i zadziornego charakteru.
- Do zobaczenia - szepnęła z uczuciem. - I pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć, jeśli naprawdę trapi ciebie tyle spraw.
Nie czekając na jego odpowiedź, odwróciła się na pięcie i zaczęła powoli schodzić na dół.
 Gdy spotykali się na wieży, zawsze opuszczali ją osobno, w razie gdyby zostali przez kogoś nakryci.
Przemierzała ostrożnie korytarze kierując się w stronę Domu Lwa. Miała szczęście, że jej dormitorium mieściło się tak blisko miejsca ich spotkania. On musiał schodzić aż do lochów.
Gdy była już przy obrazie Grubej Damy poczuła, że robi się jej ciemno przed oczami. Jej głowę zaczął rozsadzać niewyobrażalny ból. Chwyciła się ściany, żeby nie upaść… Jednakże czerń natychmiast wszystko zalała.


                                                                   ***

Czuła lodowate zimno. Igiełki bólu wbijały się w jej ciało, powodując, że zamarzała. Nie mogła się ruszyć, gdyż miała wrażenie, że jej skóra wręcz pęka. Zdawało się jej, że leży na posadzce; prawdopodobnie znajdowała się w jakieś komnacie.
Usłyszała nagle kroki obok siebie. Chciała wołać o pomoc, lecz głos nie mógł wydobyć się z jej gardła. Była pewna, że ktoś jest tuż obok niej. Dlaczego ta osoba nie chciała jej pomóc?
Trzęsła się jak osika i szczękała zębami. Nie wiedziała ile czasu zajęło otwarcie jej oczu; powieki miała jak zaszyte. Czuła czyjąś obecność - bezpośrednio nad nią. Długą chwilę zajęło jej podniesienie głowy. Powoli traciła czucie w ciele, a jej umysł stawał się otępiały.
Przejechała wzrokiem po ciemnej sylwetce i zatrzymała się na oczach, które bardzo ją przestraszyły. Nie dlatego, że były pełne pogardy i odrazy do jej osoby. Ona znała te szare oczy. Bardzo dobrze.
Wiedziała, że zapomniała o jakimś ważnym fakcie. Ale nie mogła sobie niczego przypomnieć. Postać, która nad nią stała nie miała zamiaru jej pomóc. Hermiona była pewna, że za chwilę jej życie dobiegnie końca, a Draco Malfoy będzie się tylko patrzył. Bo był tylko bezdusznym arystokratą, który przez tyle lat ją dręczył, aby zadać teraz ostatni cios. Próbowała krzyknąć, żeby ją zostawił, ale nie mogła - gdy próbowała się odezwać, jej płuca głośno temu protestowały.
- Zabij - rozkazał stentorowy głos.
Wydawał się dochodzić z każdej strony komnaty. Był potężny, surowy i przejmował dreszczem.
- Udowodnij swoje oddanie. Wykończ szlamę.
Choć nigdy nie słyszała Voldemorta, była teraz przekonana, że to on namawia chłopaka do popełnienia niewybaczalnej zbrodni. Morderstwo było najgorszym aktem, jaki człowiek mógł popełnić. Było pogwałceniem ludzkich i boskich praw. 
Po raz ostatni spojrzała w bezwzględne, szare oczy jej oprawcy. Już zaraz miała umrzeć i nie chciała w tym momencie gapić się w pustą przestrzeń. Niech jej zabójca pamięta jej wzrok - pełen nienawiści i proszący niemo o pomoc.
- Szlama - usłyszała lodowaty głos Malfoya, który z niewiadomych powodów poruszył jej serce. - Jesteś brudną szlamą, Granger. Zawsze będziesz nikim, a ja skrócę twój marny żywot.
Zostaw! Odejdź! Wszystko w niej krzyczało, lecz było za późno. 
Dziwne w tym było to, że nie mogła zobaczyć jego twarzy, choć patrzyła mu w oczy. Czuła, że już na zawsze będzie żyła w pamięci Dracona Malfoya, jako jego pierwsza ofiara.
To była niewyrównana walka. Jej spojrzenie przeciw jego rożdżce. Usłyszała śmiercionośne zaklęcie. Zabierze wyraz tych szarych oczu ze sobą. Do grobu.

Wszędzie była pustka. Ciemność zaczynała ją pochłaniać. Bała się, tak bardzo była przerażona! Miała wrażenie, że się topi, gdy nagle jakby z oddali doszedł ją czyiś głos.
- Panno Granger!
Starała się zorientować, w którą stronę ma się udać.
- Paniennko Granger! - Znów ten stanowczy głos. - Powinna się już obudzić. Proszę uzbroić się w cierpliwość. Nic jej nie będzie.

Hermiona zaczerpnęła nagle powietrza. Wspomnienia zaczynały powoli układać się w całość. Poczuła się na tyle bezpieczna, by móc otworzyć oczy. Gdy to zrobiła, jasne światło ją oślepiło. A potem jej wzrok natknął się na szare oczy. Te same, które jeszcze chwilę  temu były pełne kpiny i odrazy. Te same, które ją zabiły. Przerażona zaczęła krzyczeć. Nie chciała, żeby on tu był. Była szlamą - dla niego zawsze nią będzie.
Znów nastała ciemność.

                                                                    ***

- Zaczynam się o nią poważnie martwić - powiedziała cicho Ginny.
- Pani Pomfrey powiedziała, że musiała mocno uderzyć się w głowę. Szczerze mówiąc, nie wiem czy to prawda - zastanawiał się Harry.
- Jak to? Sugerujesz, że ktoś ją skrzywdził? - poruszył się Ron, zaciskając dłonie w pięści.
- Nie...To znaczy nie wiem, co Hermiona robiła po ciszy nocnej na korytarzu. Ostatnio zachowywała się inaczej i mniej z nami rozmawiała. Może miała jakiś problem?
- Wczoraj razem się uczyłyśmy. Wcale nie była smutna czy zdenerwowana. Tylko trochę zmęczona - przypomniała sobie rudowłosa, marszcząc czoło.
- Może zasłabła, bo była przemęczona. Ale chyba pamiętacie, że już się jej to zdarzyło w święta. Martwię się, że ma jakąś poważną chorobę...
Cała trójka ciężko westchnęła. Spojrzeli na swoją przyjaciółkę leżącą na jednym z wielu łóżek. Gryfonka nie wyglądała najlepiej. Jej cera straciła zdrowy koloryt, a usta miała lekko napuchnięte. Włosy okalające jej twarz były poskręcane i przypominały strąki. Było widać, że Hermiona miała za sobą bardzo ciężką noc.
Nieprzytomną dziewczynę znalazła na korytarzu profesor McGonagall. Podobno Granger po wybudzeniu się bardzo krzyczała, więc podano jej środki uspokajające. Opiekunka Gryffindoru powiadomiła Harry'ego, Rona i Ginny o stanie ich przyjaciółki zaraz przed śniadaniem. Gryfoni natychmiastowo pobiegli do skrzydła szpitalnego. Mieli nadzieję na to, że porozmawiają z Hermioną, lecz ogromnie się zmartwili widząc, że jest nieprzytomna.
- Jak myślicie, kiedy się obudzi? - zapytała Ginny z nutką paniki w głosie.
Czuła się fatalnie widząc tak bliską jej osobę w fatalnym stanie. Zaczęła się zadręczać myślą, że ostatnio była zbyt nieuważna. Dopiero teraz doszło do niej, że Hermiona za dużo się uczyła, mało spała, a jej głowę zaprzątało tyle spraw.
- To wszystko przez te sumy - odezwał się wściekle Ron. - Fred i George ostrzegali nas na początku roku, że połowa uczniów wyląduje w szpitalu przez ten stres.
- Czas odwiedzin się już skończył. Musicie udać się na lekcje - zagrzmiała pani Pomfrey, wychodząc z drugiego pomieszczenia. Mierzyła ich surowym wzrokiem. - Nie macie powodów do obaw. Wasza koleżanka obudzi się lada chwila.
- Chodźcie, przejdziemy tu jeszcze podczas przerwy obiadowej - powiedział Harry ze smętną miną.
Uścisnął zimną dłoń dziewczyny, po czym ruszył do wyjścia razem z Ronem. Ginny najbardziej ociągała się z odejściem.
Nachyliła się nad Hermioną i pocałowała ją w policzek.
- Jesteśmy z tobą, Miona - szepnęła do niej z bólem.



                                 ***



Tak jak powiedziała pani Pomfrey, Hermiona obudziła się chwilę po tym, jak opuścili ją przyjaciele. Pielęgniarka podała jej do wypicia mnóstwo wywarów, po których dziewczyna poczuła się znacznie lepiej. Prócz zdartego od krzyku gardła nic poważnego jej nie dolegało. Została skarcona przez starszą kobietę za to, że zbyt mało odpoczywa.
Panna Granger niewiele pamiętała z wczorajszej nocy. Wiedziała, że urwał się jej film i miała przeczucie, że stało się coś dziwnego.
Po południu została wypuszona ze skrzydła szpitalnego. Do wieży Gryffindoru zaprowadziła ją profesor McGonagall, która także wygłosiła długą przemowę na temat niepotrzebnego przemęczania się.
- Doprawdy, panno Granger, nie masz powodów, aby przejmować się nadchodzącymi egzaminami. Jestem przekonana, że uzyskasz najwyższe wyniki. Jesteś najlepiej rokującą uczennicą szkoły! - mówiła Minerwa bardzo poważnym głosem.
Potem Hermiona sto razy odpowiadała na pytania swoich przyjaciół dotyczących jej zdrowia. Nie podobało się jej, że zaczęto się z nią obchodzić jak z jajkiem.
Wreszcie zdecydowała się pójść do swojego domitorium, żeby pobyć chwilę w ciszy. Położyła się w swoim łóżku i przymknęła powieki. Po chwili zadumy ogarnęło ją dziwne uczucie trwogi. Wiedziała, że zapomniała o czymś bardzo ważnym - jej umysł pominął pewien znaczący fakt. Przypomniała sobie przez co krzyczała i co jej się śniło, a raczej kto. Chłopak, który ostatnio był dla niej całym światem, pojawił się w jej koszmarze jako uosobienie największego lęku. Przeszedł ją dreszcz, kiedy przed oczami pojawił się jej obraz szarych, pustych oczu. Nie znała wszystkich szczegółów swojego snu, ale wiedziała, że Draco Malfoy był po stronie Voldemorta i miał zdać jej ból.
Uderzyła ją realność tej sytuacji. Przecież Malfoy miał zostać śmierciożercą. Gdy kiedyś o tym rozmawiali nawet nie zaprzeczył, że wkrótce będzie sługą zła. Było więc prawdopodobne, że arystokrata zamiast opowiedzieć się za nią, mógł wybrać Czarnego Pana. Czy miała na tyle siły, aby przeciągnąć go na stronę dobra? Czy miała na niego aż taki duży wpływ, by zmienić jego przekonania i perspektywę przyszłości? Na co ona w ogóle się decydowała będąc z nim? Skazywała się na miesiące niepewności i cierpień gdyby z niej zrezygnował na rzecz Voldemorta. Przypuszczała, że będzie musiała walczyć o blondyna. Jej rywalką nie miała być jednak jakaś głupiutka Ślizgonka, tylko Pan Ciemności, który chciał pozbawić jej przyjaciela życia.
Zło mogło zacząć ingerować w ich życie lada chwila. Nikt nie znał dnia ani godziny. Draco był gotowy zrobić dla niej wszystko, ale nie była pewna czy potrafiłby porzucić swoją rodzinę, splamić honor Malfoyów i wybrać zwykłą szlamę. Chłopak miał wiele twarzy. Na początku pokazał jej okrutne oblicze, a potem łagodne i czułe. Otworzyła dla niego swoje serce i wiedziała, że nie zerwie z nim znajomości. Chociaż ich związek mógł nie mieć przyszłości.
Hermiona Granger mimo wątpliwości, które zostały zasiane w jej sercu, wierzyła w Dracona. Miała nadzieję, że przyjdzie taki dzień, gdy będą mogli pokazać się razem światu.

                                                                    ***

Nastał kolejny, ponury dzień. Słońce schowało się za grubą warstwą chmur i nic nie wskazywało na to, że rozpali swym blaskiem pogrążoną w szarości ziemię. Śnieg całkowicie już stopniał, ukazując wściekle zieloną trawę. Na chudych, jak dotąd gołych drzewach zaczęły pojawiać się pierwsze listki. Prócz tego nic nie wskazywało na to, że przyroda budzi się do życia. Na dworze zdawała się panować niezdrowa, złowroga cisza. Nie dało się usłyszeć śpiewania ptaków, żadnego odgłosu zwierząt, a nawet szumu wiatru. Pomimo tego, że zieleń objęła dominację nad ziemią, wszystko wydawało się być tak samo mdłe i bezbarwne. Świat zbytnio się nie śpieszył, by przyjąć wiosnę w całej swojej okazałości.

Hermiona Granger trwała przez cały ranek w dziwnym otępieniu. Nie mogła skupić się na lekcjach i dała sobie spokój z odpowiadaniem na banalne pytania profesorów. Czuła się strasznie nieswojo i nie do końca mogła wyjaśnić przyczynę tego stanu. Wszystkie czynności wykonywała wręcz automatycznie. Zjadła szybko swój posiłek, nie zwracając uwagi na smak potrawy. Odpowiadała zdawkowo na pytania Harry'ego i Rona. Niewiele myśląc robiła notatki podczas wykładów nauczycielów.
Próbowała przestać o Nim myśleć, lecz nie mogła. Nie przyszedł na śniadanie i nie widziała go od samego rana. Nie była pewna czy Draco Malfoy naprawdę przebywał wtedy w skrzydle szpitalnym, czy był to może zwykły majak. Ale gdyby faktycznie znajdował się wówczas przy niej, oznaczało to, że zaczęła wydzierać się jak wariatka na jego widok. Bała się jego reakcji tak samo jak poważnej rozmowy, którą musiała z nim przeprowadzić. Nie mogła już dłużej żyć w mydlanej bańce, w której nie była niczego świadoma.
Po zaklęciach i transmutacji wreszcie go zobaczyła. Szła właśnie na historię magii razem z dwójką Gryfonów.
Draco Malfoy stał na korytarzu w otoczeniu paru Ślizgonów. Inni trzymali się od nich z daleka, posyłając tej małej grupce spojrzenia pełne lęku i nienawiści. Czy większość członków Slytherina już zawsze miała wywierać taki negatywny wpływ na otoczenie? Sami zapracowali sobie na opinię przebiegłych, bezwględnych dręczycieli słabszych. Na pewno teraz z chorą satysfakcją oglądali owoce swojego zachowania. Hermionę zabolał fakt, że chłopak, któremu oddała swoje serce stał na czele tej całej zgrai. To Draco słynął z dokuczania innym i wywyższającej się postawy. Było to lekkim niedomówieniem, gdyż arystokrata nigdy nie skrzywdziłby poważnie bezbronnej osoby. Nie torturowałby nikogo, tak jak na początku roku Nott zaprezentował jej czary z zakresu czarnej magii.
Zmierzyła wzrokiem jego nienagannie prostą i dumną postawę. Coś w jego wyglądzie i sposobie ułożenia rąk mówiło o buncie, o niezachwianej pewności siebie i sile. Przerzuciła spojrzenie z jego szkolnej szaty na twarz, aby zatrzymać niepewny wzrok na jego oczach. Poraziła ją ich obojętność i opanowanie. Przy niej chłopak zawsze odżywał, widziała jego ciepłe uczucie w szarych tęczówkach. Tymczasem obserwując całą jego bladą twarz miała wrażenie, że stoi nad przepaścią. Nie mogła uwierzyć, że zwykły człowiek może mieć tyle oblicz. Obawiała się, że w pewnej chwili nie będzie mogła odróżnić, które jest prawdziwe. Groźne, obojętne, pełne odrazy, szczęścia…Mimo tego wszystkiego był piękny. Stojąc tak bez ruchu na tle jasnej ściany wyglądał niczym rzeźba. Doskonały, spokojny i…bez życia. Jasne włosy opadające mu na czoło, tworzyły aureolę wokół jego twarzy. Choć w gruncie rzeczy w tym wydaniu chłopak nie miał w sobie nic pozytywnego.
Malfoy wyczuł, że ktoś na niego patrzy i popatrzył na nią. Hermiona jakby przyłapana na gorącym uczynku, momentalnie odwróciła głowę. Omal nie zderzyła się z jakimiś pierwszorczniakami, którzy zastąpili im drogę.
- Zróbcie przejście - poradził Ron, posyłając im karcące spojrzenie.
Gryfonka poczuła się strasznie głupio. Czemu uciekła od blondyna wzrokiem? Zachowała się tak jak na początku znajomości z nim.
Głośno wzdychając zajęła swoje stałe miejsce, gdy dotarli do klasy. Wyłączyła się z rozmowy dwójki przyjaciół, udając, że przegląda książkę o średniowiecznych wojnach.
Wydawało się jej, że wpadła w czyjeś sidła. Stało się tak jakby wczorajszy koszmar specjalnie wpędził ją w wątpliwości. Jakby komuś zależało na tym, by zaczęła kwestionować swoje uczucie do Dracona Malfoya.

                                                                    ***

Hermiona wraz z Ronem siedziała w miękkich fotelach z czerwonym obiciem. Krzywołap raz co raz wskakiwał na puste siedzenie obok swojej właścicielki, czekając na porcję pieszczot.
Ogień płonący w kominku grzał przyjemnie dwójkę przyjaciół. W Pokoju Wspólnym panował lekki rozgardiasz spowodowany głośnymi rozmowami i wybuchami śmiechu. Bliźniacy opowiadali po cichu jakieś kawały grupce Gryfonów, którzy pod wpływem ich słów, tarzali się w ataku wesołości po ziemi. Można było powiedzieć, że w pewnym sensie to właśnie Fred i George utrzymywali Gryffindor przy życiu. Przebywając w ich towarzystwie uczniowie mimowolnie zapominali o wszystkich troskach i o postaci Umbridge, która najbardziej uwzięła się właśnie na Dom Lwa. Ci dwaj, rudzi Weasleye wydawali się opierać wszystkim trudnościom i ograniczeniom jakie zostały na nich narzucone; żyli i zachowywali się tak jakby władzę w Hogwarcie wciąż sprawował dobroduszny Dumbledore.
Hermiona stwierdziła, że dobrze było pobyć w towarzystwie, uwolnić się od zniewalającej ciszy i przypomnieć sobie, że istnieje coś takiego jak szczery uśmiech. 
Dziewczyna razem z rudzielcem od razu po lekcjach wzięła się za odrabianie prac domowych. Niemal zapomniała, jak to było uczyć się z Weasleyem. Kiedyś ten fakt tylko ją wkurzał, ale dziś czerpała radość z ich wspólnej nauki. Gryfon znacznie poprawił jej humor, zadając śmieszne, nielogiczne pytania odnośnie transmutacji. Były takie momenty, że razem śmiali się z jego braku wiedzy. Kasztanowłosa nie wiedziała, kiedy Ron tak bardzo się zmienił. Przez jej wyjazd do Falconu, skupienie się na Draconie i nauce, zaniedbała po części przyjaciół.  Oczywiście nadal z nimi rozmawiała, ale przez jej sekrety zaczynali się powoli od siebie oddalać. Jak nie mogła zauważyć, że Ronald od dłuższego czasu był wobec niej bardziej delikatny i przyjemny? Nie traktował jej jakoś ostrożniej i nie posyłał jej zmartwionych spojrzeń, jak to czasem robili Ginny i Harry. On był po prostu szczery, mówił prosto z mostu, albo udawał, że nie widzi jej wahań nastrojów, pozwalając jej dzięki temu poczuć się swobodnie. Teraz dostrzegła, że urósł parę centymetrów, jego twarz stała się trochę poważniejsza - nadal jednak był tym Ronem, który zawsze musiał palnąć jakąś gafę budząc tym wstyd lub ogólną sympatię.
- Czemu się na mnie tak dziwnie patrzysz? - zapytał podejrzliwie. - Jak mam coś na twarzy to po prostu mi o tym powiedz zamiast…
- Nie, Ron. Nie masz niczego na twarzy - przerwała mu z półuśmiechem.- Teraz może zabierzmy się za wypracowanie z eliksirów.
- Hermiono, naprawdę nie wiem, czemu nagle stałaś się taka chętna, żeby mi pomagać.
- Zawsze byłam chętna, żeby ci pomagać, ale nie żeby odrabiać za ciebie wszystkie prace - zasępiła się.
- Przecież nigdy od ciebie tego nie oczekiwałem. No może czasem w kryzysowych sytuacjach. Ale powinnaś wiedzieć jak zawsze bardzo za to cię doceniałem - Chłopak uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Mam nadzieję, że docieniasz mnie jeszcze za coś prócz…
Nie skończyła jednak, bo do pokoju wbiegł zdyszany Harry. Odszukał ich wzrokiem i już po sekundzie siedział obok nich we fotelu. Wyraz jego twarzy powiedział dwójce Gryfonów, że coś się stało.
- Spójrzcie na to.
Rzucił Hermionie na kolana popłudniowe wydanie Proroka Codziennego, odpowiadając tym samym na ich niezadane pytanie.
Na pierwszej stronie gazety widniał duży napis: ,, Mugolskie miasto całe zdewastowane".
 Dziewczyna szybko przebiegła wzrokiem po tekście. Ulżyło jej, gdy okazało się, że to nie jej rodzinny Londyn. Choć było to nieco samolubne, cieszyła się, że jej rodzicom nic nie grozi.
- Piszą, że domy i budynki płonęły. Nie dało się ugasić ognia - powiedział cicho Ron, a z jego twarzy odeszły wszystkie kolory.
- To mi wygląda na czarną magię - szepnęła Granger.
- Bo to była czarna magia, Hermiono. To chyba wiadome, że śmierciożercy stoją za tym atakiem - Harry sięgnął po artykuł i wskazał palcem na jedno zdanie. - Znaleziono też ludzi, którzy nie umarli na skutek spalenia. Ich ciała zostały ,,dziwnie zdeformowane". A na miejscu dało się wyczuć resztki negatywnej energii. Mugole myślą, że w Anglii grasuje jakiś potężny gang.
- To okropne - tylko tyle była w stanie ze siebie wydusić. Ci wszyscy ludzie przestali już istnieć…Bez powodu.
- Ale czemu Voldemort nagle wysłał śmierciożerców, żeby…
- Nie wiem, Ron. Dla mnie to rozdzaj ostrzeżenia. Coś takiego jak: ,,Pamiętajcie, że nie możecie być bezpieczni. Ja nadchodzę". W dodatku zwalają całą winę na Wąchacza! Jakby zapomnieli, że jeszcze niedawno z Azkabanu uciekło tylu śmierciożerców. Knot jest przekonany, że to Syriusz im przewodzi - wyrzucił ze siebie Potter z gniewem.
- Wkrótce przejrzy na oczy, Harry - stwierdziła Hermiona, patrząc w przestrzeń. - Nie martw się, nawet gdyby Ministerstwo Magii się wysiliło, to i tak nie znalazłoby Wąchacza. Tak jak Voldemort nie może znaleźć kryjówki zakonu. A teraz was przepraszam, ale muszę pilnie coś zrobić.
Wstała energicznie i czym prędzej opuściła Pokój Wspólny. Musiała z Nim porozmawiać. I to szybko.


                                                                    ***

Hermiona zaczęła poszukiwania Dracona od sprawdzenia Wieży Astronomicznej. Nie wiedziała czemu, ale chłopak często tam przychodził sam z siebie. Zawiodła się jednak, gdy go tam nie zastała. Postanowiła sprawdzić poszczególne piętra. Pamiętała, że ostatnio Brygada Inkwizacyjna lubiła robić partole i odejmować wszystkim ( prócz Ślizgonów) punkty. Na korytarzach panowała martwa cisza, a na horyzoncie nie było widać żywego ducha. Było to bardzo dziwne jak na Hogwart, w którym zawsze tętniło życie. Na koniec zeszła do Wielkiej Sali. Czasami przebywało w niej paru uczniów, spożywających posiłki lub zwyczajnie się uczących. I faktycznie znajdowało się w niej trochę osób, lecz po blondynie nie było ani śladu.
Zezłoszczona Gryfonka stała parę chwil w sali głównej i intensywnie się zastanawiała - Draco musiał więc być w podziemi. Nie było innego wyjścia. Mimowolnie spojrzała na schody prowadzące do lochów. Dalej zaczynała się ciemność. Przeszedł ją dziwny dreszcz, przez który potrząsnęła energicznie głową. Nie, nie miała zamiaru tam schodzić. Samotne spacerowanie na terenie Ślizgonów mogło skończyć się źle.
Zrezygnowana dziewczyna zaczęła wspinać się na wyższe piętra. Ogarnęło ją uczucie trwogi. Wydawało się jej, że jest skłócona z Malfoyem. Aby wyzbyć się wszelkich wątpliwości musiała z nim porozmawiać, co było w tej chwili niemożliwe.
Hermiona postanowiła, że uda się do biblioteki, by poprawić sobie nieco humor. Wśród książek zawsze czuła się zdecydowanie lepiej.
Usiadła w czytelni, przy jednym z pustych stolików. Wiatr wtrząsał wszystkimi szybami w witrażowych oknach. Natomiast niebo wydawało się być jeszcze ciemniejsze niż przed chwilą.
Nie miała pojęcia ile czytała księgę z eliksirów. Ale gdy świece powoli dogasały, wyczuła czyjąś obecność.
To on odnalazł ją. Prawie zawsze tak to wyglądało; Draco Malfoy był zazwyczaj nieosiągalny. Kiedy ona czegoś od niego potrzebowała nigdy nie mogła go znaleźć, za to on zawsze wiedział, gdzie jest Hermiona. Pewnie zaczynał poszukiwania od biblioteki, w której Granger spędzała większość życia. Skinął na nią głową. Przemknęła na chwilę oczy, a gdy z powrotem je otworzyła, jego już nie było. Trwało to sekundę - dokładnie przez tyle widziała jego postać. Siedziała przez moment w miejscu nie mogąc się zdecydować, co zrobić dalej. Może to był zwykły majk? Nawet jeśli tak, to nie mogła pozwolić, aby zniknął. Czym prędzej ruszyła w stronę wyjścia. Przebiegła szybko między regałami i prawie potrąciła oburzoną pani Pince. Lekko zdyszana znalazła się na korytarzu. Kątem oka zauważyła znikająca za rogiem ciemną postać. Udała się w tamtą stronę i dostrzegła Malfoya, który wchodził do jakiejś pustej klasy. Podążyła za nim niepewnym krokiem i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Potem wreszcie przeniosła na niego wzrok. Jedynie lekka poświata zza okna oświetlała jego bladą twarz. Miał na sobie ciemną marynarkę, przez co zdawało się jej, że chłopak zlewa się z ciemnością. Przeszedł ją dreszcz, gdy spojrzał na nią tym intensywnym wzrokiem. Jeszcze niedawno miała motyle w brzuchu, kiedy na nią patrzył. Natomiast teraz było zupełnie inaczej. Może dlatego, że w jego oczach czaił się chłód, a po ciepłych iskierkach nie było ani śladu. Albo może przez to, że jego oczy wyglądały podobnie jak te z koszmaru…Bez żadnych emocji.
- Szukałam cię wcześniej - odezwała się wreszcie Hermiona, aby zakończyć przytłaczającą ich ciszę.
- Chciałaś coś konkretnego?
Z jego głosu ani postawy nie dało się zupełnie niczego wyczytać. Gryfonka modliła się w duchu, żeby ta ciężka atmosfera szybko zniknęła. Nieco uraziła ją jego wypowiedź, ale nie dała niczego po sobie poznać.
- Jesteś na mnie zły, Draco? - zapytała niepewnie wymawiając na koniec jego imię.
- A ty? Nie boisz się mnie, Granger?
- O co ci chodzi? Dlaczego pytasz mnie o takie coś…- Była zbita z tropu.
Malfoy zaśmiał się bez krzty wesołości. W jego wzroku kryło się rozdrażnienie i politowanie.
- Bo patrzysz na mnie jak na obcą osobę. Bo, gdy do mnie mówisz twój głos prawie niedostrzegalnie drży, ale ja to słyszę. Bo obejmujesz się ramionami tak jakbyś czekała na coś złego. Tak jakbyś się mnie bała. A co najważniejsze pytam o to, bo przedwczoraj, kiedy przy tobie byłem, darłaś się na całe gardło. Wpadłaś w szał, gdy mnie zobaczyłaś.
Dziewczyna stała jak wmurowana w ziemię. Draco tak bardzo ją zaskoczył swoimi słowami - miała kompletną pustkę w głowie. Już się nie dzwiła, dlaczego był wobec niej taki zdystansowany. Po chwili dotarło do niej, że ona wcale nie zachowuje się w stosunku do niego lepiej…
- Draco...To nie tak - szepnęła z bólem, po czym dodała głośniej:
- Ja nie byłam pewna czy wtedy byłeś w skrzydle szpitalnym. Gdyby tak było już dawno bym…
- Odczekałem parę minut po tym jak opuściłaś wieżę - przerwał jej jakby w ogóle nie słyszał jej wypowiedzi. - Poszedłem tą samą drogą co ty i zobaczyłem jak McGonagall się nad tobą pochyla. Strasznie się przestraszyłem. Zapominając o tym naszym całym teatrzyku, podbiegłem do ciebie i sprawdziłem ci puls. McGonagall była nieźle zdumiona, a nawet wkurzona. Nie obchodziło mnie, co ta stara jędza sobie pomyśli. Nie obchodziło mnie, że właśnie zdardzam, co do ciebie czuję. Zaniosłem cię do skrzydla szpitalnego i byłem cały czas obok mimo tego, że Pomfrey zarówno jak ta twoja opiekunka kazały mi odejść. Miałem wrażenie, że ktoś usunął mi grunt spod nóg, podczas gdy leżałaś tak nieruchomo…A potem kiedy otworzyłaś oczy i trafiłaś na mnie. W twoich oczach było tak dużo strachu. Nie wiem, czy pamiętasz, ale zaczęłaś krzyczeć, żebym cię zostawił…
- Draco, przpraszam. Byłam w szoku...
Nie mogła dłużej tego słuchać. Choć jego głos był chłodny, a wyraz twarzy obojętny wiedziała jak bardzo go zraniła. Nieświadomie.
- Nikt mi nie powiedział o twojej obecności - kontynuowała ze smutkiem. - Ja po prostu…Pamiętam, że miałam koszmar...Strasznie się bałam.
- Jaki koszmar? - zaniepokoił się. - Zemdlałaś i coś widziałaś?
- Tak, ale to nieważne..,
- Co to było? - drążył.
- Chyba…Voldemort - skłamała.
Draco nieznacznie się skrzywił, a ona nagle zapragnęła przebyć dystans, który ich dzielił i go przytulić. Nie ruszyła się jednak z miejsca.
- Za bardzo o nim myślisz, Granger. Boisz się, że zaatakuje lub dorwie Pottera, ale nie musisz...
- Nie. Nie o to chodzi. Chociaż bardzo, naprawdę bardzo martwię się o Harry'ego, cały czas boję się, że Voldemort odbierze mi ciebie, Draco - wyrzuciła ze siebie cichym, drżącym głosem.
Malfoy wyraźnie się zdziwił. Na jego twarzy błądziło jeszcze jakieś inne uczucie, ale nie mogła go zidentyfikować. Zacisnął ręce w pięści i obserwował ją z kamiennym wyrazem twarzy.
- Granger…Choć to trudne zawsze będę się starał, aby być przy tobie…
- Nie mam tylko tego na myśli. Wiem, że on kiedyś będzie chciał, żebyś do niego dołączył. Żebyś stał się bezduszną bestią, tak jak jego poplecznicy. Żebyś mordował z zimną krwią.
- Nie rozmawiajmy o tym - powiedział twardo.
- Nie! Musimy o tym porozmawiać! - zdenerwowała się, znacznie podnosząc głos. - Nie możesz całe życie uciekać od tego tematu. Nie wierzysz, że jest dla ciebie nadzieja, ale…
- Bo jej, do cholery, nie ma! - przerwał jej ostro. - Jestem Malfoyem. Rozumiesz? Moja rodzina od zawsze była związana z czarną magią. Nie twierdzę, że chcę być śmierciożercą. Po tym co zobaczyłem w Falconie czuję wstręt, gdy o nich myślę. Po tym, co zrobiłem Marlonowi jestem w stanie nienawidzić Czarnego Pana, przez to, że to jego ludzie zmusili mnie do zabicia człowieka! - jego głos przerodził się prawie w krzyk. - Tu nie ma znaczenia, co ja chcę. Jeżeli odmówię Czarnemu Panu, to zniszczy mnie lub moich bliskich.
- A co z Dumbledore'm? On mógłby ci pomóc. Chcesz się zwyczajnie poddać?
- Nie bądź śmieszna. Każdy wie, że Dumbledore się zestarzał i wkrótce przestanie być najpotężniejszym czarodziejem - prychnął lekceważąco Ślizgon.
- Więc kiedy przyjdzie czas wyboru, nie zwrócisz się do nikogo po pomoc, zostawisz mnie i oddasz swoją duszę Voldemortowi? - zapytała wściekle. Była cała czerwona z nerwów.
- Pamiętasz jak ostatnio zapytałaś mnie czego najbardziej się boję? - mówił do niej teraz łagodnym głosem. Zrobił parę kroków w jej stronę, tak że stał centralnie przed nią. - Boję się, że cię stracę, Granger. Pokazałaś mi co to znaczy coś czuć. Zmieniam się, gdy jesteś w pobliżu. Nie mogę pozwolić, żebyś odeszła, żebym ja sam odszedł. Ale nigdy nie możesz zapomnieć kim naprawdę jestem. Nie mam tyle sił, by przeciwstawić się Czarnemu Panu. Ale zawsze będę się starał, żeby nasza więź utrzymała się do końca.
Jego słowa sprawiały, że miała palpitacje serca. Czuła, że łączy ich silne uczucie, ale wciąż z jego ust nie wyszły słowa, które ją satysfakcjonowały.
- Powiesz mi chociaż, kiedy nadejdzie ten moment? - zapytała. Miała wrażenie, że nogi się pod nią ugięły. Tak bardzo chciała, żeby byli po jednej stronie.
- Tak. Bądź przygotowana na to, że może się to stać wkrótce.
I po tych słowach wyminął ją i wyszedł. Zostawił ją samą z tym całym ciężarem, niepewnością i bólem. Ten związek mógł nie mieć przyszłości, ale oni zawsze mieli o siebie walczyć…
Potem usiadła na posadzce i zaczęła płakać. Chciała, żeby scena, która przed chwilą miała miejsce okazała się zwykłym snem. Tak jak tamten koszmar, gdy Draco ją krzywdził.
Uderzyła ją pewna myśl. Skoro sny tworzyła jej podświadomość, to czemu widziała Malfoya w takiej postaci? Ostatnio w ogóle nie myślała o nim w takich kategoriach. Przecież chłopak tyle razy ocalił jej życie nie dbając o własne bezpieczeństwo. Nigdy nie próbowałby jej zrobić czegoś złego. Dlaczego więc jej umysł podsyłał jej takie okropne obrazy? Może nadal miała w sobie zakorzenioną, gdzieś głęboko, urazę do niego za to, że przez tyle lat uprzykrzał jej życie.
Zaczęła nagle obawiać się panującej ciszy. Zupełnie tak jakby zwiastowała coś złego.

----------------------------------------
Rozdział niepoprawiony. 

Witajcie, kochani!
Na wstępie chcę Was bardzo przeprosić za tak długi czas oczekiwania na rozdział. Mój telefon, na którym miałam zapisane wszystkie pomysły i notki zepsuł się, przez co wszystko straciłam...:( Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Ten rozdział może wydać się nieco dramatyczny, ale ostatnie notki były dla mnie zbyt...słodkie? Sama nie wiem. Nie jestem pewna czy w ogóle dobrze przedstawiam cały ten związek Dracona i Hermiony. Staram się nie śpieszyć. Mam nadzieję, że skomentujecie, wyrazicie swoją opinię i doradzicie mi.
Po drugie, wiem, że raczej czegoś takiego nie robię, lecz chciałabym Was zachęcić do zajrzenia na pewien cudowny blog! Pewnie kojarzycie Lycheey Lorę, która ma niezły talent pisarski i wiele razy swoimi tekstami wprawiła mnie w zdumienie ( pozytywnie!). Jej opisy zarówno jak historia dramione jest naprawdę wciągająca. Draco występuje bardzo często, tak samo jak inne ciekawe postacie. Jeśli macie chwilkę, to wpadnijcie na jej bloga i skomentujecie. Dziewczyna nie ma czasu, aby się reklamować, a jej słowa są naprawdę sercem pisane! KLIK!
I jeszcze jedna ważna sprawa! 
Ta historia powoli zmierza do końca. Wolicie, żebym przedłużyła akcję trochę o kolejny rok szkolny (pierwotnie właśnie tak zamierzałam), czy może wolicie, abym zakończyła bloga jeszcze po jakiś trzech rozdziałach? Wyrażajcie swoje zdanie w komentarzach! :)
Kolejny rozdział chyba pojawi się pod koniec grudnia. Ostatnio żyję w ciągłym stresie i dziwię się jakim cudem jeszcze funkcjonuję.
W notce pewnie brakuje wielu, bardzo wielu przecinków i nie tylko. Przepraszam Was, ale śpieszyłam się z dodaniem...
Życzę Wam miłego wieczoru i pozdrawiam gorąco! :)
Nela.

44 komentarze:

  1. OMG!
    Zdycham...
    Poleciały ostre słowa...
    Cieszę się, że nie zrobiłam z niego wielkiego egoisty i cierpietnika "nic jej nie powiem, skrzywdzę, zostawię". Duży plus 4U.
    Cóż... Czekam, pozdrawiam,
    KH.
    Napisałabym więcej, ale Biologia się niecierpliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz! Jak słusznie zauważyłaś, zależało mi na szczerości Dracona. :D
      Tak, ostatnio moja biologia także często się niecierpliwi. Ciszę się, że znalazłaś chwilkę na przeczytanie.
      Pozdrawiam serdecznie,
      N.

      Usuń
  2. Rozdział jest cudowny <3 Według mnie powinna przedłużyć o kolejny rok szkolny. Czekam na ciąg dalszy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!<3 Tak, teraz na pewno przedłużę.

      Usuń
  3. Zajebiste *-* zawał :* XD Świetne , zapraszam do mnie. Masz talent :3
    ~Black

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D Oczywiście, wpadnę do Ciebie, ale za jakiś czas - już nie mogę się doczekać. ;)

      Usuń
  4. Świetny rozdział! Czyta się bardzo szybko aż wydał się za krótki. Podoba mi się to napięcie między naszą parką. Wiedziałam, że temat czarnej magii wreszcie wyjdzie.
    Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym! Blog Lory lubię, ale czasem nie mam czasu na czytacie lub poprostu nie zauważam że dodała rozdział. Będę się starała bardziej go śledzić <3. I jestem za przedłużeniem! Liczę co najmniej 35 rozdziałów.

      Usuń
    2. Rozdział liczy chyba sobie 13 stron, więc wcale krótki nie jest. :D Dziękuję za komentarz i za pamięć o Lorze.
      Pozdrawiam,
      N.

      Usuń
  5. Rozdział jest jak zwykle świetny. Moim zdaniem bardzo dobrze przedstawiasz relacje tej dwójki. To normalne, że jest pełna niepewności. Trudno zapomnieć o wcześniejszej wzajemnej nienawiści jaka była między nimi. Oprócz tego przyszłość ich związku stoi pod wielkim znakiem zapytania, oboje są bardzo zdenerwowani tą sytuacją, stąd te sprzeczki. Wszystko jest przedstawione bardzo wiarygodnie, także nie masz co się martwić. ;)
    Jestem bardzo ciekawa co stało się Hermionie, że tak nagle zemdlała no i oczywiście co będzie się dalej działo między Hermioną i Draco.
    Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się tak jak mówisz - jeszcze w grudniu.
    Oczywiście jestem za przedłużeniem bloga! Nie rób mi tego i jeśli tylko możesz to pisz, pisz, pisz.. Uwielbiam tą historię i myślę, że opisanie jeszcze jednego roku szkolnego jest bardzo dobrym pomysłem. ;D
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obliviate! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, kiedy widzę Twój komentarz. :D Zauważyłam, że zawsze komentujesz, a ja ze zniecierpliwieniem na to czekam. Dziękuję Ci, że jesteś i wyrażasz swoją opinię. Tak masz rację, trudno jest im całkowicie zapomnieć o nienawiści, a w dodatku wizja przyszłości ich związku jest bardzo niepewna. Postaram się dodać rozdział jeszcze pod koniec grudnia, zobaczymy czy szkoła mi w tym nie przeszkodzi. :(
      Jeszcze raz wielkie dzięki! <3
      N.

      Usuń
  6. Rezerwuje miejsce,skomentuje po szlole ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle świetny rozdział!
    Bardzo podoba mi się w jaki sposób przedstawiasz relację Hermiony i Draco, nie jest taka przesłodzona i... nierealna. Ta niepewność pasuje idealnie i jest jak najbardziej uzasadniona. To taki skomplikowany związek, któremu chce się kibicować!
    Zdecydowanie powinnaś przedłużyć opowiadanie o kolejny rok! :) Piszę to nie tylko ze względu na to, że uwielbiam czytać to co piszesz i podoba mi się Twój styl, ale dlatego, że jest jeszcze tyle do opowiedzenia. Poza tym ten 6 rok wydaje się bardzo przełomowy i ciekawa jestem jak ta dwójka by sobie z nim poradziła :)
    Życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :)

    We make our own sense...
    They didn't want to get older

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ale miłe słowa. <3 Dziękuję pięknie! Tak, każdy lubi opisywać ostatnio ten słynny szósty rok. Sama nie wiem jak to będzie, ale coś się wymyśli. Bardzo chętnie do Ciebie wpadnę, najprawdopodobniej dopiero w weekend. :)
      Pozdrawiam,
      N.

      Usuń
  8. Rozdział jest bardzo dobry. I taaaak przedłuż o kolejny rok szkolny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bellatrix cieszę się, widząc, że mam w Tobie stałą czytelniczkę. :)
      Dziękuję i pozdrawiam!
      N.

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uff. Wreszcie mam chwilkę żeby skomentować. Goni mnie dziś czas. Tak jak nauka ;( Rozdział zaczęłam czytać wczoraj i znów mogłam poczuć się jak Hermiona. Uwielbiam to uczucie. Ostatnie rozdziały wcale nie były słodkie. Nigdy nie zauważyłam żebyś przesadziła z cukrem. xD Ujęłaś moją skromną osobę opisami. Było ich w cholerę dużo <3 Czytało się świetnie. Widać, że wszyscy mają wątpliwości i powoli zapowiadasz, że stanie się coś złego. Wplatasz całą Ubrridge i podkreślasz rolę voldzia. Draco jest moją ukochaną postacią! Ciekawe co wymyślisz dalej.
    Weny Nela!;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział trochę mnie zaniepokoił,ale był bardzo treściwy i dobry!
    Czekam na nowy rozdział. Jak najbardziej jestem za przedłużeniem bloga. Tak wiele jest jeszcze do napisania. Będę pamiętać o Lorze :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego usunęłaś komentarz. Może przez przypadek. :D W każdym razie przyszedł mi na meila i aż mi serducho urosło od Twoich słów.
      Dziękuję!<3

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. Nacechowanie emocjonalne w niektórych momentach było tak duże, że musiałam parę razy oderwać wzrok od tekstu. Bałam się, że Granger zostawi Malfoy'a! Tyle było mowy o żalu i wątpliwościach. To okropne, że Draco będzie musiał służyć Voldemortowi. Jak zachowa się Hermiona? Pierwsza i ostatnia scena genialna :* Reszta też niczego sobie. Fajnie przedstawiłaś relacje Herm i Rona :D. Musisz pisać dalej!
      Życzę weny.
      Kasia

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz. Chciałam właśnie wywołać w czytelniku takie skrajne uczucia. <3
      Pozdrawiam!
      N.

      Usuń
  14. Nelu kochana! Przeczytałam rozdział już wcześniej, ale komentuje dopiero teraz. Jakbym mogła nie przeczytać? Nigdy nie sądziłam, że to dramione będzie, aż takie....cudowne. owszem jest bardzo dobre i ma w sobie to coś, dzięki naturalności bohaterów. Draco wydaje się być tak realistyczny, że wręcz namacalny! Opisy jego postaci, tego jak ludzie się go boją, tego że jest między Hermiona a Voldemortem...Wszystko razem świetnie ze sobą współgra i nie dałoby się lepiej oddać tej atmoafery. Nie zapominasz o niczym i nie bój się, pisanie wychodzi Ci świetnie! Poruszyła mnie długa wypowiedz Dracona o tym strachu. Hermiona chyba faktycznie przez ten okropny sen zaczęła go inaczej postrzegać, ale zdaje sobie sprawę, że to sen i nie panikuje.
    Przedłuż bloga. Musisz <3 ja napewno będę czytać.
    Całusy.
    Expecto

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurczę jak mogłam nie zauważyć rozdziału?!! :* lecę czytać xD

    OdpowiedzUsuń
  16. Magia! Poprostu magia. Czuję się jakbym czytała książkę. To wszystko tętni swoim życiem. Mam do tego bloga wielki sentyment, tak więc musisz pociągnąć dalej tą historię. Tyle niepewności i szczerości przewinęło się w tym rozdziale. Nie wiem czemu Hermiona zasłabła, ale to pewnie przez to przemęczenie. Wszyscy się o nią martwią. Ale napedziłaś mi stracha. W pewnym momencie byłam pewna, że Draco naprawdę zrobił coś Hermionie i teraz ma ją zabić. Specjalnie ją uwiódł. To by było straszne. Widać jak Draco zależy na Hermionie. Stara się i nie zamierza jej oszukiwać.
    Czuję, że wreszcie coś zacznie się dziać bo Umbridge sprawia, że Hogwart umiera.
    Mam nadzieję, że rozdział pojawi się pod koniec grudnia.
    Weny i nie ma czym się stresować!:)

    OdpowiedzUsuń
  17. To będzie mało oryginalne, ale: jesteś genialna! poprzedni rozdział zakończyłaś bajecznie, ale to wyznanie <3 kocham takie sceny, przemowy, i widać, że to wszystko wypłyneło prosto z serca Dracona,
    fajny pomysł i ta dzisjejsza końcówka również wspaniała
    Piszesz mądrze, płynnie się czyta : ) Jestem ciekawa, co napiszesz w kolejnym rozdziale. Widać, że Draco poważnie myśli o ich związku i napewno nie pozwoli zaprzepaścić wszystkiego Voldemortowi!

    OdpowiedzUsuń
  18. Informuję tylko, że zacznę czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam z zapartym tchem. Nie wiedziałam, co wymyślisz dalej i totalnie mnie zaskoczyłaś! Akcja się ładnie rozwija, powoli. Zadowala mnie to, że relacja Draco i Hermiony jest wolna, stopniowa. Opisałaś chyba raptem dwa razy, jak się pocałowali. Teraz wszystko opiera się na rozmowach i spojrzeniach, jak sama zwróciłaś uwagę na początku. Wszystko jest idealnie wyważone. Ostatnio brakowało mi Harry'ego i Rona, dobrze że odrobinę więcej zaczęłaś ich wplatać w akcję. Podkreślasz przyjaźń, w tym rozdziale, Hermiony i Rona. Jest między nimi zażyłość, normalna, koleżeńska :))
      Sen Granger był straszny. To przez ten cały lęk o Draco. Zobaczymy jak to wszystko rozwiążesz. Piszesz lekko, nie brakuje opisów, są emocje. Było parę błędów, ale Twoje beta na pewno się tym zajmie.
      Czekam na następny rozdział! :)
      Lexa.

      Usuń
  19. Nela ja cię po prostu kocham! Idealny rozdział! ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. świetny rozdział, popłakałam się na końcu ! Ale mam pytanie z innej beczki. Kiedy włączam bloga to w tle leci pewna melodyjka, jest ona tak śliczna, że nie mogę przestać jej słuchać. Czy jest możliwość ściągnięcia jej lub podanie jej nazwy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz!;)
      Jeśli jesteś na komputerze to u góry, na pasku powinien być tytuł piosenki, która akurat leci. :))

      Usuń
  21. Przepraszam, że pojawiam się tu tak późno! I przepraszam też, że ten komentarz będzie krótki, ale usunął mi się mój poprzedni (przez moją głupotę >.<). Chciałam tylko powiedzieć, żebyś przedłużyła historię o kolejny rok, ponieważ nie wyobrażam sobie nagłego końca!

    Rozmowa Hermiony z Draco była taka szczera. Malfoy troszczy się o Granger i odwrotnie. Bardzo lubię, gdy wszystko nie jest za bardzo przesłodzone, bo po jakimś czasie to staję się naprawdę nudne, a ty prowadzisz ich do siebie stopniowo, krok po kroku :)

    Czas mnie nagli, przepraszam, że komentuję tak późno, a komentarz jest tak krótki :c (MUSIAŁO MI SIĘ TO USUNĄĆ ;-;). Powiem ci tylko jeszcze, że z rozdziału na rozdział twój blog pochłania mnie coraz bardziej, tak trzymaj! I przedłuż tą historię! ^.^

    Pozdrawiam życzę weny na nowe, wspaniałe rozdziały i wesołych świąt! :)
    ~V

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział!

      http://hogwart-oczami-kate.blogspot.com/2015/12/21-sprawy-do-zaatwienia.html

      Usuń
  22. Zaklepuję miejsce, jutro pojawi się tu mój komentarz, wreszcie. :)

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaki mój komentarz ma ładną, pełną liczbę — 40. :) No ale nie o tym chciałam mówić. Na początku muszę Cię bardzo przeprosić, że dopiero teraz mój komentarz się ukazuje; ostatnio bardzo zaniedbałam czytanie opowiadań na blogspocie, nie mówiąc o pisaniu swojego, ale moim jedynym wytłumaczeniem jest zbliżająca się matura i stres z nią związany; mam nadzieję, że nie jesteś zła, ani nic w tym rodzaju.
      Przechodząc już do rozdziału, który, notabene, jest piękny. Już samym początkiem mnie zachwyciłaś i czytałam go z rosnącym zainteresowaniem. Ich rozmowa, na wieży, dosłownie złapała mnie za serce. Była szczera, prawdziwa, a przy tym naprawdę naturalna. Często, gdy czytałam opowiadania, rozmowy między tą dwójką (która przecież nienawidziła się przez długi, bardzo długi, okres czasu) były sztuczne i przerysowane, nie było w nich tej naturalności, przejścia, między nienawiść a miłość. Na szczęście, co przyjmuję z ulgą, u Ciebie to przejście widać. Rozpływam się kiedy czytam ich rozmowy, w których przecież nie ma niczego nadzwyczajnego — ale dzięki relacji, jaką między nimi stworzyłaś, jednak coś magicznego się w tym tekście pojawia. Hm, dalej, wydaje mi się, że omdlenie Hermiony nie jest przypadkowe i ma coś z tym wspólnego Dominic. W końcu już nie raz mieszał i jestem pewna, że jeszcze nie raz będzie próbował coś zepsuć. Ten ktoś, kto maczał w tym palce, chce zniszczyć uczucie, jakie powstało między Draco, a Hermioną... Jestem ciekawa co planujesz dla tej dwójki. No i końcowa ich rozmowa, która jest zwieńczeniem całego rozdziału. Mam wrażenie, że Malfoy będzie próbował się dowiedzieć kto był zamieszany w tą sprawę. Szkoda tylko, że Hermiona zataiła przed nim prawdę, która przecież może okazać się bardzo ważna. Kurczę, ta ostatnia rozmowa naprawdę chwyciła mnie za gardło. Mimo tej całej otoczki złości, którą wytworzył Malfoy na tą chwilę, pokazał swoją troskliwość i, przede wszystkim, miłość. :) W końcu nie zważył na to czy ktoś dowie się o ich związku — mimo wszystko podbiegł do Hermiony, nie zwracając uwagi na to, czy ktoś to widzi czy nie. Kochane z jego strony. Draco, wydaje mi się, że stracił nadzieję, w końcu uważa, że nie ma dla niego ratunku i może tylko poddać się Voldemortowi... Zapomniał jedynie, że tą nadzieją może być Hermiona i jeśli będzie się jej trzymał, może się ułożyć. Kurczę, piękny rozdział, piękna relacja między dwójką naszych głównych bohaterów; czegóż chcieć więcej?
      Odchodząc nieco od ich tematu, muszę powiedzieć, że fajnie, że nie zapomniałaś o Harrym, Ronie i o akcji, jaka działa się w Hogwarcie na 5 roku. Ładnie wszystko wplatasz w całość. No i Ron, ukazywany przez Ciebie jako dobry człowiek, a nie brutal, jak coraz częściej jest to robione (zupełnie nie wiem czemu i z jakiej okazji), jest wspaniałym przyjacielem.
      No cóż, chyba to tyle z mojej strony. Życzę Ci mnóstwa weny i wolnego czasu. Mam nadzieję, że rozdział wkrótce się pojawi. I od razu przepraszam, jeśli mój komentarz będzie się pojawiać z opóźnieniem; po maturze wszystko wróci do normy, mam nadzieję. :)
      Przy okazji, patrząc na to, że już jutro będziemy witać Nowy Rok — życzę Ci, aby nadchodzący rok 2016 był dla Ciebie jeszcze lepszy niż ten, który przyjdzie nam jutro pożegnać, żeby był pełen sukcesów i radości, pięknych wspomnień, wartych zapamiętania i śmiesznych chwil. Życzę Ci, aby w nowym roku nic nie stawało na drodze do Twojego szczęścia. Radości, droga Nelu. :)

      Pozdrawiam,
      M.

      Usuń
    2. Oczywiście zapomniałam o części notki odautorskiej — chyba jeszcze nie chcę się żegnać z tym opowiadaniem i chętnie przeczytałabym ciąg dalszy tej historii. Ale to moje własne zdanie, końcowa decyzja, ta najważniejsza, należy do Ciebie. :)

      M.

      Usuń
  23. Hej ho Nela :)
    Nie wiem, czy mnie pamiętasz, bo kiedyś podpisywałam się jako "Nieznajoma" i prowadziłam bloga "Zamiana Ról", który z tego co pamiętał przypadł ci do gustu. Później wyjechałam na wymianę i puf, słuch o mnie zaginą. Ostatnio nadrobiłam wszystkie rozdziały, które dodawałaś ( nie było ich niestety za wiele :O) no i czas oddać jakiś komentarz.
    Nie wiem, kiedy ostatnio wyrażałam swoją opinię, więc postaram się skoncentrować tylko i wyłącznie na tych ostatnich dwóch rozdziałach. Oczywiście najpierw muszę wspomnieć, że ogromnie cieszę cię, że w końcu Hermiona i Draco się ze sobą zeszli. Opis ich relacji zawsze szedł ci niezmiernie dobrze, biorąc pod uwagę 5 rok nauki. Ich "wspólne" walentynki oddałaś perfekcyjnie i w sumie cieszyłam się bardzo, że nie zrobiłaś z tego jakiegoś super pięknego romantycznego dnia. I wtedy nastała ta wielka przerwa. W sumie dobrze, że dopiero niedawno nadgoniłam te rozdziały, bo serio bym nie wytrzymała czekania na następny rozdział.
    Mimo to notka okazała się bardzo dobra. Szczerze powiedziawszy, czytając ten rozdział, aż sama wyczuwałam to dziwne napięcie między Draco a Hermioną. Sama nie wiedziałam, czy to dobrze, czy to źle. Z jednej strony w pewien stopniu są "razem", ale ja dalej wyczuwam tą dziwną przestrzeń między nimi. Są niepewni i na swój sposób dziwnie przestraszeni swoich uczuć. Naprawdę stworzyłaś popisową atmosferę między naszą parką, tylko sama nie jestem w stanie stwierdzić, czy podoba mi się ta cała sytuacja między nimi. Ach no i nawet się nie dziwię, że Draco był w pewnym stopniu wkurzony na Hermionę za tą akcję. W końcu, nikt nie wrzeszczy jak szalony na widok swojego chłopaka a w dodatku na widok Malfoy'a. No chyba, że z zachwytu :D
    Ach no i co do notki od autora. Jak mam być szczera nie wyobrażam sobie zakończenia tego bloga. Nie tylko dlatego, że jestem przywiązana do tej historii, ale również uważam, iż wtedy nie wszystko zostałoby tak szczegółowo wyjaśnione. Poza tym, masz naprawdę pełne pole do popisu na 6 roku i masę czasu, by powoli umocnić czy też rozwalić związek naszych bohaterów. Jestem definitywnie za tym, byś kontynuowała blog i rozwijała tą historię bardziej, zważając na fakt, iż masę osób czeka z niecierpliwością na kolejne notki.
    Podsumowując, czekam z niecierpliwością na kolejną notkę ( mam nadzieję, że pojawi się ona niedługo :) ) no i serdecznie pozdrawiam.
    Ach no i jeżeli masz ochotę znowu odrobinę zanurzyć się w moim kolejnym dramione ( szczerze powiedziawszy, pisanie "Zamiany Ról" nie idzie zbyt dobrze), które planowałam od ponad dwóch lat serdecznie zapraszam na slodki-listopad-dramione.blogspot.com Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu i z wielką chęcią usłyszałabym twoją, jak zawsze niezawodną, opinię.

    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny :)

    Nieznajoma/Skyler

    OdpowiedzUsuń
  24. Koniecznie musisz kontynuować bloga! Twoja historia jest niezwykła! Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział oczywiście świetny! Co do Twojego pytania, trudno opowiedzieć. Wolę jak coś się kończy za wcześnie niż za późno, ale Twoje Dramione jest takie cudne że naprawdę trudno jest się zdecydować. Może poczekam trochę, przemyślę to i dam odpowiedź na to ;)

    OdpowiedzUsuń