wtorek, 20 grudnia 2016

Smak nieba ~ rozdział 34



  Nawet zagubieni pośród tłumu
Wciąż patrzymy na to samo niebo
Wiejący wiatr w ten sam sposób wywołuje u nas drżenie
Prawdopodobnie nie wiem o Tobie wszystkiego
Jednakże, pośród stu milionów ludzi, znalazłem Cię

 
Remioromen - Konayuki



                             W życiu człowieka mają miejsce różne wydarzenia, jedne chce się zapamiętać na całe życie, a inne jak najszybciej wymazać z głowy, by pozbyć się nieprzyjemnych obrazów i negatywnych emocji. Niektórzy nie od razu zdają sobie sprawę z wyjątkowości obecnej chwili; dopiero później uzmysławiają sobie, że przy jej wspominaniu mają ochotę się uśmiechać. Pielęgnują ją w swojej pamięci i karmią się nią, zdobywając dzięki temu radość oraz nietrwałe poczucie szczęścia. Potem przychodzi pewna myśl: gdyby tylko dokonać innego wyboru, zejść na ścieżkę i wypełnić czas właśnie takimi momentami, które sprawiają ci przyjemność i dodają siły. Ludzie zbyt późno rozumieją, co jest dla nich ważne: należy wyczuć, w którym momencie trzeba szerzej otworzyć  oczy, odrzucić głos rozsądku i posłuchać serca. Wystarczy wybrać tylko jedną osobę, dzięki niej świat — który gdzieś po drodze tej smutnej i żmudnej wędrówki, jaką jest życie, stracił wszelkie barwy i sens — nabierze kolorów na nowo, jeszcze bardziej żywych i jaskrawych niż wcześniej.                                         
 

Hermiona była dla Dracona taką właśnie osobą: nadała jego światu nowego znaczenia, wyrwała go z jego ciasnej przestrzeni pozbawionej ludzkich emocji i pobudziła do życia, sprawiając, że nabrał otuchy, siły i nadziei na lepsze jutro. Malfoy widział w sobie dawnego siebie — pobudzonego chłopca, który z uśmiechem biegał dookoła, dziwił się pięknu świata i miał wolę walki. Tak, kiedyś był zupełnie inny; żywy i wesoły. Później jednak ojciec zamknął mu usta, nakazując milczeć, a matka dopilnowała, żeby więcej się nie odezwał. Nie mógł już mówić tego, co myślał, żadnych niepotrzebnych rzeczy. Zamknął się w sobie, swój lęk, smutek i potrzebę miłości. A potem zaczęły się treningi i mowa o tym, że czasy świetności Czarnego Pana powrócą. To Lucjusz i Narcyza Malfoy zabijali powoli człowieczeństwo w swoim synu, sprawiając, że stał się nieczuły względem innych. Na szczęście cała ta tyrania i pranie mózgu nie zdołały pozbawić go do końca wrażliwości. Cieszył się, że wyciągnął pomocną dłoń do Granger, gdy ta była w potrzasku. Gdyby nie udaremnił Nottowi jego planów dotyczących tej bezbronnej Gryfonki, tylko stał i przyglądał się, jak jego kolega znęca się nad kolejną szlamą, być może wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej i nigdy by się prawdziwie nie poznali. 
Był rad z tego, że znajdywał się w tym miejscu z Hermioną. Nie był ślepy jak większość ludzi, którzy nie wiedzieli, jak ważną rolę odgrywają w ich życiu poszczególne postaci. Był świadomy, że ta chwila jest piękna i wyjątkowa, że zapamięta ją na zawsze i będzie wspominał na starość z poczuciem, że osiągnął i wybrał to, co kochał. Może Granger będzie wtedy razem z nim, wspólnie będą dzielić się wspomnieniami i rozmyślać nad przeżytym życiem. Może będzie wówczas sam, bo los nie okaże się łaskawy i po drodze ich rozdzieli, albo może już nie będzie go w ogóle na tym świecie, bo nie doczeka starości.

 Patrzył wzruszony na Hermionę i poczuł, że jego oczy stają się mokre. Czyżby płakał? Czy te wszystkie emocje przytłoczyły go do tego stopnia, że nie mógł sobie z nimi poradzić? Szybko otarł łzy dłonią, nie wiedząc, co się z nim dzieje. To z radości czy niepokoju?
Granger zwróciła nagle na niego swój wzrok, a on nie chcąc, by zobaczyła, w jakim jest stanie, zbliżył się i mocno ją przytulił. Dziewczyna nie była przyzwyczajona do takich nagłych gestów, ale z lekkim westchnięciem, odwzajemniła jego uścisk. Gładziła go po plecach, jakby chciała mu powiedzieć, że nie ma się o co martwić. Na pewno wyczuła w jego postawie napięcie, ale o nic nie zapytała, za co Draco był jej wdzięczny.Trzymał ją w swoich ramionach i mimowolnie błądził wzrokiem po całym pomieszczeniu. Po kolacji Gryfonka miała ochotę przyjść do oranżerii, do miejsca, w którym po raz pierwszy się do siebie zbliżyli i zaczęli odkrywać swoje tajemnice. To pomieszczenie pełne magicznych roślin już zawsze miało zwiastować mu ich początek.
W powietrzu było czuć intensywną woń ziemi, mydlany aromat nocnych kwiatów rozwijających się nocą i wielu innych pięknych okazów: lilii, powoju białego, dziwaczka, orchidei, róż. Wszystko tworzyło ze sobą idealną całość, zadziwiającą wachlarzem barw i zapachów. Niepowtarzalnego charakteru nadawał także blask księżyca, sączący się przez szklaną kopułę sufitu. Po chwili na horyzoncie pojawiły się także małe, święcące wróżki o anielskich twarzach i skrzydłach motyli.
Chłopak puścił dziewczynę i cały czas trzymając ją za rękę, wskazał na magiczne stworzenia latające w powietrzu. Hermiona wydała ze siebie pisk zaskoczenia i wpatrywała się w nie, jak urzeczona. Nie zauważyła nawet, że Ślizgon bacznie ją obserwuje, a na jego ustach pojawia się ciepły uśmiech.




                 Spędzili noc w jej pokoju. Siedzieli na miękkim łóżku i wyglądali przez wielkie okno, znajdujące się naprzeciwko. Wpatrywali się w niebo i szukali ciekawych układów gwiazd. Oczywiście Hermiona, która miała Wybitny z astronomii  w parę minut wymieniła prawie wszystkie nazwy gwiazdozbiorów w zasięgu ich oczu, na co Draco głośno ją wyśmiał. 

— Wykułaś całą mapę nieba na pamięć? 
— Jasne, że niecałą, ale przypomnę ci, że w tym roku mieliśmy SUM-y, więc nie wiem, co w tym dziwnego, że się solidnie przygotowałam... 
— Według mnie tego wszystkiego nie powinno uczyć się na pamięć. 
— Gdybym tego nie zrobiła to z pewnością bym oblała. 
— Nie  do końca to miałem na myśli. Na niebo powinno się patrzeć z własnej ciekawości, podziwiać je, dostrzec tę głębię czerni nocą i te jasne punkciki, które czasem potrafią zachwycić swoją prostotą i liczebnością. Zobaczyć, że nad tobą jest coś nieskończonego i wyjątkowego, a nie uczyć się tego z przymusu na pamięć, sprawiając, że coś wielkiego i niezrozumiałego po chwili stanie się zwyczajne i uciążliwe — powiedział cicho, patrząc z zamyśleniem przez okno.  
Granger pokiwała wolno głową i uśmiechnęła się lekko. 
— Zdaję sobie sprawę z tej wyjątkowości, nie tylko tego błękitu, ale i całego świata. A zgłębianie tajników tego nieskończonego sklepienia, wywołało we mnie dużo radości.  
Draco leniwie opadł na poduszki i splótł ręce pod głową. Wyglądał na bardzo odprężonego i beztroskiego, co zadowoliło dziewczynę. Miło było siedzieć obok niego, czuć ciepło promieniujące z jego ciała i rozmawiać o nieziemskich rzeczach. 
— Wiesz co podoba mi się w tym wszystkim? — zapytał spokojnym głosem. — Nieważne, jak jest się daleko od drugiej osoby. Wystarczy, że spojrzy się do góry i zrozumie, że stoi się pod tym samym niebem, a człowiek, na którym ci zależy może w tym momencie patrzeć na to samo... Pod tym względem nic nie jest w stanie rozdzielić ludzi.  
— Masz rację, nigdy nie myślałam o tym, jako łączniku między osobami. Kiedy na to wpadłeś? 
— Jakiś czas temu, gdy byłem sam i nie miałem do kogo otworzyć ust. 
Atmosfera stała się nagle dziwnie poważna i przygniatająca. Chłopak wciąż patrzył przed siebie, ale niczego nie widział; błądził gdzieś myślami, a jego spojrzenie stawało się coraz bardziej przygaszone. Hermiona chciała go w jakiś sposób zatrzymać przed tym odpłynięciem w nieszczęśliwe wspomnienia i odezwała się szybko, ze zbyt przesadzonym entuzjazmem:
— Draco, stwórzmy własną konstelację. Taką, której nikt nie zna... Kiedy będziemy osobno lub zupełnie sami, znajdziemy ją na niebie, poczujemy swoją obecność i będzie nam dzięki temu raźniej. 
— Granger, tylko ty mogłaś wpaść na tak śmieszny pomysł — prychnął po nosem. Nie ruszył się o milimetr, kompletnie niezainteresowany jej inicjatywą. 
— Och! No proszę cię. Wymyślmy ją. To będzie nasz osobisty łącznik, gdy nie będziemy mogli się porozumieć — nalegała.
Wyciągnęła do niego dłoń, a on chwilę się ociągając, podniósł się i ją złapał. Marszczył czoło raz po raz i przewracał oczami, gdy dziewczyna wskazywała mu nienazwane przez nikogo gwiazdozbiory. Gryfonka wiedziała, że cała ta sytuacja może wydawać się głupia i dziecinna, ale dla niej miało to wielkie znaczenie. Nie umiała tego wytłumaczyć słowami, ale chciała mieć coś swojego, wspólnego, związanego bezpośrednie z nimi i do tego znajdującego się na niebie... Czuła, że on pomimo tych swoich humorów, cieszy się obecną sytuacją. Jego wzrok stał się nieco łagodniejszy i wzdychał w przesadzony, charakterystyczny dla siebie sposób, co było dobrą oznaką. 
Po około piętnastu minutach znaleźli interesujący układ gwiazd; jasne punkciki tworzyły coś na kształt zawiniętego klucza do drzwi.  
— Jak go nazwiemy? — zapytała z szerokim uśmiechem na twarzy. 
— Klucz. Niech zostanie tak, jak jest. Prosto i zwięźle, bez żadnych durnych ozdobników.  
— Niech ci będzie. Od teraz to nasz klucz. Mam nadzieję, że znajdziemy go jutro, pojutrze i... 
— Tak, tak — uciął jej, ziewając — Też jestem szczęśliwy i w ogóle, a teraz idę spać. 
I położył się z powrotem na poduszkach, po czym zamknął oczy. Hermiona popatrzyła na niego z oburzeniem. 
— Nie masz zamiaru iść do swojego pokoju?
— Nie. Nie mam nic przeciwko, żeby... 
— Ale ja mam, mógłbyś łaskawie... 
— A czy ty mogłabyś mnie łaskawie pocałować na dobranoc? — wszedł w jej słowo. Zabrzmiało to nieco prowokująco, ale też uroczo, jak na rzadko okazującego swoje uczucia chłopaka. 
Dobrze, że było ciemno, bo Gryfonka zarumieniła się po samą nasadę włosów. Zaczęła się nagle denerwować; serce przyśpieszyło swój rytm, a ręce lekko zwilgotniały. Zmierzyła go niedowierzającym i zarazem rozbawionym spojrzeniem. Nadal miał przymknięte powieki, ale jego usta się uśmiechały w sposób, który kochała. Kiedy stał się taki bezpośredni i zuchwały? No tak, zawsze taki był. 
Miała ochotę się z nim podrażnić i powiedzieć coś na zaczepkę, ale gdy jej spojrzenie znów padło na jego idealne wargi, nie potrafiła się powstrzymać. Nie panując nad swoim pulsem ani nad tym, co robi , pochyliła się i złożyła na jego ustach czuły pocałunek. Poczuła się nagle, jakby przez jej ciało przepłynęła fala prądu, pobudzając każdą jej cząstkę do ruchu, a w brzuchu nie ustępowało przyjemne mrowienie. Chciała pogłębić tą pieszczotę jeszcze bardziej i zaznać intensywniej tego niesamowitego ciepła, ale upomniała się w duchu. Szybko się od niego oderwała i opadła na pościel obok.  
Draco przez krótki moment nic nie mówił, zapewne oszołomiony tym, że spełniła jego prośbę.  
— Czemu tak krótko? — zapytał wreszcie, nie kryjąc niezadowolenia. 
— Na więcej nie zasłużyłeś — odparła ze śmiechem. 
— A jutro zasłużę? — spytał niewinnie. 
— Zależy, czy będziesz marudził, a teraz już śpij. Zdawało mi się, że jesteś zmęczony. 
— Już nie jestem. Mógłbym ci to udowodnić w każdej chwili, jeśli chcesz. 
Zabrzmiało to bardzo uwodzicielsko i Hermiona nie miała śmiałości, żeby odwrócić głowę i na niego spojrzeć. O ile było to możliwe, zrobiło jej się jeszcze cieplej... 
— Słodkich snów, Draco — odpowiedziała, kończąc temat. 
— Oj, będą słodkie, Granger — szepnął jej do ucha, a ona nie musiała nawet go widzieć, by wiedzieć, że uśmiecha się kpiąco. 
Odgoniła od siebie niestosowne myśli i jeszcze raz popatrzyła na niebo; na ich klucz. Kto wie, jakie wrota miał on im otworzyć? Krainę szczęścia? Właśnie w tej chwili, Gryfonka była pewna, że przeżywa najbardziej radosny czas w swoim życiu. Nie wiedziała, czy cokolwiek innego zdoła przyćmić ten dobry i piękny dzień. Czuła się całkowicie spełniona z ukochaną osobą u boku. 

Prawie już spała, gdy poczuła, że Draco zamyka jej dłoń w swoim mocnym uścisku. 
— Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, Hermiono Granger — powiedział zduszonym przez emocje głosem.


 

                   Następnego dnia słońce świeciło wysoko na niebie, rozgrzewając blaskiem całą ziemię. Przyroda nabrała jaśniejszych, weselszych barw i zachęcała swym pięknem, by wyjść na zewnątrz. Intensywnie zielona trawa delikatnie się iskrzyła, a kwiaty powiewały na wietrze. W powietrzu unosił się zapach drzew i kory leśnej. 
Hermiona po śniadaniu postanowiła wyciągnąć Dracona na dwór. Martwiła ją nienaturalna bladość jego cery. W dodatku odnosiła dziwne wrażenie, że chłopak stara się uniknąć wychodzenia z domu, co było bardzo dziwne.
— To gdzie idziemy? — zapytała, gdy znaleźli się przed willą. 
— Nie mam pojęcia, to ty chciałaś pospacerować, więc prowadź. Tylko pamiętaj, że nie możemy się zbytnio oddalać... 
— Masz na myśli czary ochronne? W porządku, ale i tak nie sądzę, żeby ktoś nas tutaj szukał.  
Przeszli przez bramę i zaczęli kierować się w stronę zielonych, bujnych drzew. Słońce mocno ich grzało i już po chwili ciężko było im iść w takim żarze. Zbliżyli się więc do drzew i starali się iść w ich cieniu. 
— Nie uważasz, że jest tutaj niesamowicie? Przez wakacje brakowało mi właśnie takich urokliwych terenów, bogatych w zieleń... 
Malfoy rozejrzał się jeszcze raz dookoła, jakby dopiero teraz zorientował się, że znalazł się w nowym otoczeniu i wzruszył obojętnie ramionami. 
— Nie powiem, że nie jest ładnie... Ale nie wiem, co jest takiego ekscytującego w przyrodzie. Prawie wszędzie masz lasy, dla mnie to nic nadzwyczajnego.  
Dziewczyna bezgłośnie westchnęła. Było jej w pewnym stopniu smutno, że tylko ona zauważała te wdzięki. Tak jak wczoraj mu powiedziała, potrafiła dostrzec wyjątkowość w otaczającym ją świecie, ale on najwyraźniej nie mógł jej zrozumieć. Chciała by czerpał radość z tych drobnych rzeczy, które sprawiały, że ona mogła uśmiechać się do woli... 
Zerknęła na niego i zatrzymała wzrok na jego twarzy. Znowu miała wrażenie, że założył na siebie maskę, nie mogła go rozszyfrować. Była ciekawa, jakie emocje kryją się za tą fasadą. Coś jej jednak mówiło, że nie dzieje się nic złego. Draco ostatnio był bardzo szczery i na jego ustach częściej gościł uśmiech, więc chyba niepotrzebnie się martwiła. 
— Granger, od paru minut się na mnie gapisz. Jeszcze chwila, a nie zauważysz, że masz przed sobą kłodę....— powiedział ze zniecierpliwieniem.  
Gryfonka szybko otrząsnęła się z myśli i wyminęła przeszkodę.  
Chwilę później ich oczom ukazało się małe jeziorko, otoczone z jednej strony drzewami. Przy blasku słońca pod jasnym, czystym niebem, Hermionie wydawało się, że wcześniej nie widziała piękniejszego widoku wody. Tafla była zupełnie gładka i wprost zachęcała, aby wejść do środka. — Tego mi było trzeba — odetchnął blondyn. — To co pływamy? 
Dziewczyna spojrzała na niego z zaskoczeniem, a potem przeniosła tęskny wzrok na jezioro. Było tak gorąco, a to niespodziewanie znalezisko, było dla nich zbawieniem... 
Podeszła do brzegu i zanurzyła palec w wodzie — była w sam raz, nie za ciepła i nie za zimna. Odwróciła się za siebie i zobaczyła Malfoya biegnącego ku niej, bez koszulki. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, on był już przy niej i wepchnął ją do wody. 
Nieco spanikowana, szybko wynurzyła się na powierzchnię i spojrzała wściekle na Dracona, który pływał już dookoła.  
— Zwariowałeś? Żeby tak nagle... A gdybym nie potrafiła pływać? 
— To bym cię uratował. Dobrze wiemy, że zastanawiałabyś się godzinę, czy zrobić krok naprzód — odparł z łobuzerskim uśmiechem. 
Nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo zanurkował, całkowicie znikając jej z oczu. Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową i spuściła wzrok na swoją jasną, mokrą koszulkę, przez którą wyraźnie było już widać turkusowy biustonosz... Chciała coś powiedzieć, ale uzmysłowiła sobie sobie, że Malfoy wciąż był pod wodą. I to chyba zbyt długo... Zdenerwowana zaczęła krążyć dookoła w jego poszukiwaniu, wmawiając sobie, że to niemożliwe, żeby się utopił. Na pewno był świetnym pływakiem.
Nagle coś uczepiło się jej nóg. Zdążyła tylko krzyknąć i już znalazła się na dnie. Zobaczyła zamazaną sylwetkę Ślizgona i po chwili obydwoje wypłynęli na powierzchnię. 
— Jesteś niepoważny! — krzyknęła i chlusnęła mu wodą w twarz.  
Chłopak głośno się zaśmiał, widząc jej złość i Gryfonce momentalnie zmiękło serce. Dołączyła do jego ataku wesołości, także się śmiejąc.  
Później zaczęli pływać wokół siebie. Blondyn znowu próbował ją złapać, ale teraz była czujna i prędko mu uciekała. Pokazywał jej wszystkie style, jakie znał — klasyczny, grzbietowy, motylkowy, kraula — i próbował nauczyć ją odpowiednich ruchów. Wspaniale poruszał się w wodzie, zupełnie jak tancerz.
Granger starała się zbyt długo nie zatrzymywać wzroku na jego ciele, co było naprawdę trudne. Bez koszulki prezentował się  doprawdy pociągająco i zabójczo; jak na ten wiek miał zadziwiająco muskularną budowę ciała. Jej uwagę przyciągały jego silne, zaokrąglone ramiona i mięśnie na brzuchu; była ciekawa, czy w dotyku są tak twarde, na jakie wyglądają. 
 — Czy ty w ogóle słuchasz co do ciebie mówię? — usłyszała nagle jego oburzony głos. 
Przeniosła wzrok z jego torsu na twarz i momentalnie poczerwieniała, gdy natrafiła na jego uważne spojrzenie. 
— Ciekawe, jakie myśli chodzą po twojej głowie — powiedział, prowokująco unosząc brew do góry. 
— Co? Och, nic takiego... — wykrztusiła ze siebie. 
Draco podpłynął do niej i chyba miał zamiar wziąć ją w objęcia, ale ona jak na złość mu się wymknęła. Potem śmiejąc się i krzycząc, zaczęli się przepychać, jak małe bawiące się dzieci.  
Gdy już prawie opadli z sił, wymęczeni pływaniem, wyszli na brzeg i położyli się na miękkiej trawie. Ociekali wodą, ale mocno świecące słońce działo teraz na ich korzyść. 
Malfoy jedną rękę podłożył sobie pod głowę, a drugą zasłonił oczy przed promieniami słonecznymi. Leżał tylko w mokrych, ciemnych spodniach i Hermiona obserwowała przez chwilę jak jego klatka piersiowa podnosi się i opada. Później odwróciła się na bok i nie spuszczała spojrzenia z jego iskrzącej się skóry. Nie zawstydzała jej już myśl, że może ją przyłapać na gapieniu się na niego. Pragnęła nasycić się jego widokiem.  
Nagle zaczęła się zastanawiać ile dziewczyn widziało go takiego; wyluzowanego, uśmiechniętego i półnagiego. Dobrze wiedziała, że przed nią już się z kimś spotykał, ale w tym momencie poczuła się dziwnie zazdrosna. Która uczennica z Hogwartu skradła jego pierwszy pocałunek? 
— Draco, z iloma dziewczynami byłeś? — starała się o normalny ton. — No wiesz, wcześniej. 
Myślała, że spojrzy na nią z zaskoczeniem, ale on wciąż leżał nieruchomo w takiej samej pozycji.
 — Czemu nagle pytasz o takie rzeczy? 
— Po prostu jestem ciekawa. Po Hogwarcie krążyły plotki, że jesteś niczym casanova... 
Blondyn prychnął lekceważąco. 
— To jakieś bzdury. Nie powinnaś w ogóle tak mówić... No może miałem z parę dziewczyn, ale nie jakoś znowu dużo... I były to najczęściej parodniowe związki, w które kompletnie się nie angażowałem.  
— Ach, tak... — odpowiedziała niewyraźnie. Zrobiło jej się nagle dziwnie smutno, choć do końca nie wiedziała czemu. 
— To nie moja wina, że jestem takim zajebiście przystojnym facetem — powiedział już nieco łagodniej, jakby wyczuł zmianę w jej głosie. 
Gryfonka zaśmiała się krótko i przewróciła na plecy. W jej głowie pojawiły się różne myśli: jak Ślizgon wcześniej traktował swoje wybranki? I najważniejsze co mógł z nimi robić, podczas tych paru dni chodzenia? Nie zadała jednak tych pytań. Nawet wolała nie znać na nie odpowiedzi. Draco był kiedyś innym człowiekiem... 
Chłopak nagle gwałtownie się poruszył i nim zdążyła zarejestrować, co właściwie się dzieje, był już nad nią. Położył swoje ręce zaraz obok jej głowy, a kolana po zewnętrznej stronie jej nóg. Zaparło jej dech w takiej pozycji i przez moment nie mogła dojść do siebie. Galopujące serce nie miało zamiaru zwolnić swojego rytmu, a ręce nie słuchały jej poleceń: nie mogła się ruszyć. Zresztą blondyn i tak uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch, zamknąwszy ją w tym dziwnym położeniu. 
Pochylił się nad nią, a ona nie widziała niczego innego prócz jego szarych, hipnotyzujących oczów. 
— Granger, wiesz dobrze, że tak naprawdę przed tobą nie było nikogo innego. To ty jesteś moją pierwszą i jedyną. I to z tobą chcę spróbować wszystkich nowych, nieznanych rzeczy — wyszeptał. 
Dziewczyna z opóźnieniem zrozumiała, co powiedział, a gdy już przetworzyła jego słowa, w jej oczach zalśniły łzy wzruszenia. Obydwojga przeszedł dreszcz ekscytacji i Draco już na nic nie czekając, połączył ich usta w namiętnym pocałunku. 
Hermiona czuła jak jego kolana ocierają się o jej nagie nogi, jak stopniowo przylegają do siebie jeszcze bardziej, jak ich pocałunek staje się jeszcze mocniejszy i pełen pasji.  
Gdy się od siebie oderwali, kręciło im się w głowie, jakby dopiero co zeszli z rollercoastera. Dziewczyna uwielbiała jego bliskość; serce przy sercu. I choć mogło to zabrzmieć nieco głupio, kochała się z nim całować i czuć między nimi tak silne, dotkliwe uczucie.
Później leżeli w swoich objęciach przez jakiś czas, trwając w ciszy i słuchając odgłosów przyrody. 
 — Masz rację — szepnął jej jeszcze do ucha — świat jest piękny. Ale to wszystko, dzięki tobie.





                Gdy zaczęło się powoli ściemniać, postanowili wrócić do domu. Obydwoje stracili rachubę czasu i byli zaskoczeni, że tak długo przebywali na dworze. Szli tą samą drogą i luźno rozmawiali; porównywali hogwardzkie błonia do tych rozległych, zalesionych terenów. Hermionie ciężko było wybrać, które otoczenie jest piękniejsze, a Draco nie chcąc już dłużej słuchać gadki o urokach zieleni, zaczął opowiadać, jak w trzeciej klasie przełamał swój lęk i  udał się samotnie do Zakazanego Lasu. Później nagle sobie uzmysłowili, że razem weszli po raz pierwszy na ten złowrogi teren, podczas szlabanu w pierwszej klasie.

Gryfonka miała już zacząć mówić, jaki był wtedy tchórzliwy i przerażony, ale powstrzymała się, kiedy  Malfoy stanął w miejscu i rozejrzał się uważnie dookoła. 
 — Coś się stało? — spytała, widząc napięcie na jego twarzy. 
— Ktoś tu jest — odpowiedział cicho. 
Gryfonkę zmroziło. Zaczęła przeczesywać teren wzorkiem, lecz nikogo zauważyła. 
— Co masz na myśli? — jej głos stał się nagle piskliwy. 
— Bariera ochronna, pamiętasz jak ci o niej mówiłem? Wyczułem czyjąś obecność w pobliżu. 
— Może to tylko jakieś zwierzęta... 
— Hermiono, moje czary ochronne mają wykrywać tylko ludzi — wytłumaczył jej głosem, pozbawionym wszelkich emocji.  
Niespodziewanie do ich uszu doszedł dźwięk trzaskanych gałęzi. Ktoś się zbliżał. Draco momentalnie pociągnął ją za rękę i schowali się za jednym z drzew. 
— A nie wiesz, jak daleko sięga ta twoja bariera? — spytała szeptem, nie śmiąc wychylić się z ukrycia. 
— Zaczekaj tu. Sprawdzę co się dzieje i zaraz do ciebie wrócę... 
— Chyba zwariowałeś. Nie możesz iść sam. A jak już coś to idę z tobą. A co jeśli to twoja matka lub... 
— Pomyśl logicznie. Jeśli to moja matka lub jej ludzie, to lepiej, żeby znaleźli mnie samego, ale nie martw się. Nie dam się nikomu złapać. Wiesz, że umiem się skradać — starał się o lekki ton, żeby ją uspokoić. 
Spojrzał jej w oczy i krzywo się uśmiechnął, a potem nie czekając na jej odpowiedź, wyminął ją i zniknął wśród drzew.  
Wytężył słuch i zaczął iść w stronę źródła hałasu. Im dalej się zapuszczał, tym lepiej słyszał trzaskanie gałązek i czyjeś głosy. Przemieszczał się zupełnie bezszelestnie. Mimowolnie poczuł ulgę, że zapada zmierzch, bo w ten sposób jego szanse na niezauważenie były większe. Przylegał do pni drzew i zważając na to, co ma pod nogami, szedł coraz głębiej. Jego serce biło jak oszalałe, ale nie zwracał na to uwagi. Nie miał przy sobie różdżki, ale w razie niebezpieczeństwa był pewien, że poradziłby sobie bez niej. 
Po paru minutach drogi, zobaczył dwie sylwetki majaczące w oddali. Nie wyróżniały się zbytnio na tle ciemnych drzew, ponieważ obydwie miały na sobie długie, czarne peleryny z kapturem. Rozpoznał ich bez problemu: śmierciożercy. Malfoy zacisnął dłonie w pięści i zagryzł boleśnie wargi, żeby uspokoić swój przyśpieszony puls. Wszystko było już jasne; matka dowiedziała się, że nie jest u Blaise'a i postanowiła jak najszybciej go znaleźć. Czuł w tej chwili tyle negatywnych emocji — wściekłość na matkę, ból i zawód, bo to oznaczało, że pora już wracać — wszystko prócz strachu. Nie bał się, miał wręcz ochotę wyskoczyć z ukrycia i się ich pozbyć, nie mieli prawa wtargnąć na jego teren, jeszcze gdy w pobliżu była osoba, którą chciał chronić najbardziej na świecie. 
— Jesteś pewien, że namiar pokazywał właśnie to miejsce? — zapytał nagle mężczyzna o grubym głosie i rozejrzał się dookoła. 
Draco momentalnie schował swoją głowę i przywarł całkowicie do drzewa, nasłuchując. A więc matka szukała go za pomocą namiaru? 
— Chłopak znajduje się niedaleko, możemy być tego pewni. Zostawmy mu wiadomość i zwiewajmy. To czy ją zauważy nie leży już w naszej gestii. Za kogo oni nas mają, by kazać nam pałętać się za jakimś gówniarzem? — odpowiedział drugi śmierciożerca, nie kryjąc swojej złości.    Ślizgon zmarszczył czoło. Wychodziło na to, że wcale nie mieli na siłę zaciągnąć go do Malfoy Manor, tylko coś mu przekazać... Odrobinę wychylił się zza pnia i zobaczył, jak jeden z nich macha różdżką, a na drzewie pojawiają się ogniste litery.  
— To już trzecia. Którąś będzie musiał zauważyć, a jeśli nie... będzie mały problem, gdy nie pojawi się na inicjacji.  
Malfoya zamurowało. Otworzył szerzej oczy i zacisnął dłonie jeszcze mocniej. Jego koszmar właśnie zaczął się spełniać. Inicjacja, dobrze wiedział, co to oznacza. Ile już razy mu mówiono, że stanie się oficjalnym sługą Czarnego Pana, podczas inicjacji, od tej pory będzie prawdziwym śmierciożercą z Mrocznym Znakiem na przedramieniu... 
Usłyszał trzask, towarzyszący przy teleportacji i po mężczyznach nie było już śladu. Chłopak jeszcze przez jakiś czas stał w miejscu, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Chciał potrwać w nieświadomości parę sekund dłużej... Przed oczami stanęła mu nagle twarz Hermiony, czekającej na niego samotnie i od razu poczuł przypływ dziwnej energii. Nie mógł się teraz załamać, nie gdy ona była w pobliżu.




        DRACO MALFO

                                           NIE MASZ JUŻ CZASU

                                    WRACAJ NATYCHMIAST DO DOMU

                                              



,,Nie masz już czasu". Uderzyła go okrutność i bezlitosność tych słów. Słyszał je tak wyraźnie, jak gdyby ktoś stał obok niego i szeptał mu je do ucha zdradzieckim głosem. Gdy wracał dzwoniło mu w uszach. Nie mógł pozbyć się  obrazu płonących liter z głowy. Miał wrażenie, że jakiś niewidzialny cień podąża za nim, pośpiesza go, prześladuje i nie daje zapomnieć cały czas powtarzając, że nie ma już czasu. W pewnym momencie rzucił się biegiem przed siebie, by jak najszybciej się uwolnić i znaleźć Hermionę.  

Okazało się, że dziewczyna wyszła w jego stronę, nie mogąc ustać w miejscu. Spodziewał się po niej takiego zachowania. Powinien być na nią zły, ale czuł ulgę, że spotkał ją szybciej.  
— Draco! I co... — zaczęła, ale nagle przerwała i zlustrowała go wzrokiem. W jej oczach pojawił się strach — Co się stało? Jesteś blady jak ściana...Kto to był? Jesteś ranny? 
Spojrzał na nią rozbieganym wzrokiem i pokręcił głową. Przełknął ślinę i spróbował się uspokoić. Gdzie podział się jego stoicki spokój? Przecież nawet w krytycznych sytuacjach potrafił zachować kamienną twarz. 
— Moja matka dowiedziała się wszystkiego, namierzyła mnie i nasłała na mnie śmierciożerców, żeby przekazali mi wiadomość. Musimy już wracać, Hermiono. 
Nie potrafił powiedzieć jej o Inicjacji...Nie teraz, nie tutaj. 
— Och, Draco — jęknęła. 
Podeszła do niego i położyła głowę na jego ramieniu. 
— Tak mi przykro. Nie wybaczę sobie, jeśli znowu będziesz musiał przez to cierpieć. Nie wiem, co teraz... 
— Nic mi nie zrobi. Zapewniam cię. Tym razem jej na to nie pozwolę — powiedział dziwnie złowrogim głosem. 
I objął ją najmocniej, jak potrafił. Już tęsknił za jej spokojnym głosem, subtelnym uśmiechem, delikatnym dotykiem i pięknym, fiołkowym zapachem kasztanowych włosów.


 ***

 

                                 Dotarł do Malfoy Manor równo z wybiciem północy. Mimo późnej pory w rezydencji wprost roiło się od śmierciożerców. Draco spotkał paru na dworze, palili papierosy i opowiadali sobie sprośne żarty; inni rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami w holu, a reszta chodziła dumnie w te i we te, jakby znajdowała się u siebie. W powietrzu dało się wyczuć negatywną energię i pozostałości po czarnej magii, przez co chłopakowi w jednej chwili zrobiło się niedobrze. Nie wyobrażał sobie drobnej Hermiony w tak złowieszczym miejscu, pełnym tylu wulgarnych i bezlitosnych bestii.
 Szedł szybkim, zdecydowanym krokiem przez ciemny hol, a echo jego kroków tłumił gruby, czarny dywan. Oczy bladolicych postaci z portretów bacznie go obserwowały, a poplecznicy Czarnego Pana odwracali za nim głowy i uśmiechali się ohydnie.  

Już dawno nie czuł się tutaj, jak w domu, ale teraz przez tych wszystkich intruzów, którzy rozsiewali wokół siebie mroczną aurę i patrzyli na niego, jakby już był jednym z nich, miał ochotę jak najszybciej stąd uciec. Całe to zamieszanie samo w sobie zwiastowało, że już wkrótce wydarzy się coś wielkiego...  
Bez pukania wszedł do komnaty swojej matki. Zastał ją siedzącą przy długim stole z czarnego drewna razem z Bellatrix Lestrange. Ciotka posłała mu spojrzenie spode łba. 
—  Jak śmiesz pojawiać się tutaj bez zapowiedzi?! —  warknęła. 
Od wydarzeń w Ministerstwie Magii, traktowała go w lodowaty sposób. Przestał być jej ulubieńcem, jak to było kiedyś i w sumie był z tego zadowolony. Nienawidził tej kobiety za to, że naraziła Hermionę na śmierć. Za to, że w jednej sekundzie potrafiła pozbawić kogoś życia, a w drugiej mogła się z tego śmiać do woli, jakby właśnie zrobiła coś zabawnego. 
Malfoy skinął nieznacznie głową na znak powitania. Musiał okazać choć odrobinę szacunku. Spojrzał znacząco na surową twarz Narcyzy. 
— Bello, zostaw nas samych — przemówiła głosem niezdradzających wszelkich emocji. 
Lestrange zlustrowała siostrę wzrokiem, a potem powoli skierowała się do wyjścia. 
— Zdrajca — syknęła jeszcze, mijając Dracona. 
Według niej, chłopak trzymał stronę Pottera po tym jak w ministerstwie nie chciał oddać jej przepowiedni. Malfoyowi w takich sytuacjach kompletnie nie przeszkadzało, że ktoś zarzuca mu bratanie się z Bliznowatym. Był rad, że może wyprowadzić tym ciotkę z równowagi.  
Gdy drzwi się zamknęły, jego matka wstała od stołu i zbliżyła się do niego, by po chwili wymierzyć mu siarczysty policzek. Zobaczył w jej zimnych, szarych oczach wstręt. Brzydziła się nim.  
— Gdzie byłeś? —  zapytała dziwnie wysokim głosem. — Nie wstyd ci uciekać z domu, podczas gdy twój ojciec siedzi w Azkabanie? Cały czas próbuję naprawić pozycję naszej rodziny, a ty w tym momencie się zabawiasz? 
— Wcale nie uciekłem. Dobrze wiedziałaś, że mnie nie będzie — odparł obojętnie, nic sobie nie robiąc z jej słow. —  I jeśli chodzi o mnie, nie musisz niczego naprawiać. Myślisz, że pomoże ci zaproszenie tu tych wszystkich kanalii? Od teraz nasz dwór stał się siedzibą śmierciożerców? 
— Zmień ton! Mógłbyś okazać choć trochę wdzięczności i szacunku. Nie muszę naprawiać, mówisz? Gdyby nie ta pozycja, spałbyś teraz na bruku, bez knuta przy duszy. Przejrzyj na oczy i doceń wreszcie bogactwo, które zapewniliśmy ci z ojcem... Powinieneś teraz żałować...Powinieneś próbować odkupić swoje winy po tym, co się z nami stało...—  mówiła drżącym z emocji głosem. 
Ślizgon zacisnął dłonie w pięści. Powtarzał sobie w głowie słowa Granger; to nie jego wina, że Lucjusz trafił do więzienia, że przepowiednia przepadła, że Czarny Pan wpadł w szał. Matka próbowała wyprowadzić go w pole:  sprawić, że zacznie się zadręczać, a potem przejąć kontrolę nad jego ruchami. 
— Na szczęście Czarny Pan okazał się na tyle wyrozumiały, by dać nam szansę. Teraz ty będziesz musiał się wykazać, Draconie. Od ciebie zależy, co się stanie z nazwiskiem Malfoy. Od ciebie zależy, czy zostanie nam wybaczona porażka. — mówiła z przejęciem. —  Jutro odbędzie się Inicjacja. Razem z innymi dołączysz do szeregów Czarnego Pana. To wielkie wyróżnienie w tak młodym wieku... Zostanie powierzona ci misja i nie będziesz mógł zawieść... 
—  Czy pomyślałaś chociaż przez chwilę, czy chcę to zrobić, matko? 
— Nawet w tak krytycznej sytuacji patrzysz wyłącznie na siebie?! To wielka szansa dla nas, dla ciebie... 
— Przyczynisz się do tego, że twoje dziecko stanie się maszyną do zabijania. Przecież wiesz jacy oni są, co robią. Sama się do nich zaliczasz. Chcesz wciągnąć mnie w to bagno? Nie jest ci wstyd, że jako matka nie możesz nic zrobić, tylko spełniać czyjeś zachcianki? 
Patrzył na nią pustym wzrokiem, gdy w jej oczach zalśniły łzy. Przez chwilę myślał, że wreszcie do niej trafił, ale pomylił się. Uśmiechnęła się tylko gorzko i spojrzała na niego, jak na głupca. 
—  Ma mi być wstyd, ponieważ wybieram stronę zwycięzców? Myślisz, że jakiś Potter czy Dumbledore wygra starcie z najpotężniejszym czarodziejem, jakiego kiedykolwiek widział magiczny świat? To kim się staniesz nie ma znaczenia, Draconie. Jesteś jeszcze dzieckiem i nie rozumiesz, że najważniejsze jest, by przetrwać.  
— Za taką cenę... 
— Przystąpisz jutro do uroczystości. Jego gniew cię dosięgnie, jeśli sprzeciwisz się jego woli. Teraz jesteśmy niewolnikami, ale w przyszłości będziemy królami —  wyszeptała z chorą pasją. 
Malfoy skrzywił się obserwując, jak na jej twarzy pojawia się błogi uśmiech. Świat, w którym miał rządzić Pan Zagłady? W którym kobiety miały być gwałcone, dzieci bite i pomiatane, a dobro miało nie istnieć? On nie chciał żyć w takim miejscu, nawet jeżeli miałby rządzić tym chorym systemem. Jego matka, oni wszyscy byli już dawno zepsuci...  
Walcząc z falą mdłości, odwrócił się na pięcie i czym prędzej skierował się do drzwi.  
— Nie wiem, kto zrobił ci takie pranie mózgu, ale myślę, że szybko się dowiem, gdy przejrzę twoich rówieśników. Chyba pamiętasz, co mówiłam ci na temat tej szlamy, prawda? — zapytała niby przyjaźnie — Dla twojego dobra, będę musiała ją usunąć, jeżeli okaże się, że coś was ze sobą łączy. Wystarczy mi już, że niektórzy szepcą, że łączy cię jakaś więź z Potterem... 
— Nic jej nie zrobisz — przerwał jej nagle dziwnie zmienionym głosem. Odwrócił się do niej, a ona cofnęła się o krok, widząc przerażający wyraz na jego twarzy. W szarych, zazwyczaj pustych oczach, płonął teraz dziwny ogień.
  — Jeżeli ją skrzywdzisz, ja skrzywdzę ciebie, matko —  powiedział głosem mrożącym krew w żyłach, a na jego bladych ustach pojawił się szaleńczy uśmiech.
Nie miał zamiaru dać się już nikomu zastraszyć.



                         Wpadł do swojej komnaty i głośno zatrzasnął drzwi, nie oglądając się za siebie. Stanął na środku pokoju i wziął głęboki wdech. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz odczuwał tak wielką wściekłość i frustrację. Jeszcze wczoraj naiwnie myślał, że się zmienił, że też może mieć szanse na lepsze życie, a tymczasem wszystko legło w gruzach.  
Miał ochotę zedrzeć wszystkie drogocenne obrazy ze ścian, rozwalić posągi, rozerwać dywany na strzępy i wyrzucić eleganckie, drogie meble przez okno — chciał pokazać matce, jak bardzo obchodzi go to całe bogactwo, które mu zapewniła z ojcem. Oto co ofiarowali mu rodzice w zamian za lata cierpień, milczenia i morderczych treningów: majątek. Tylko tyle, zero miłości, troski czy współczucia. Dla nich nie liczyły się żadne morale, tylko władza i fortuna. A chyba każdy wiedział, że pieniądze szczęścia nie dają... 
— Draco — przemówił nagle kobiecy głos za jego plecami. 
Chłopak momentalnie się odwrócił. Nie mógł uwierzyć, że wchodząc do komnaty, nie zauważył w niej już czyjeś obecności. Zawsze był uważny, ale teraz złość i rozpacz zdawały się zaćmić jego czujność. 
— Co tutaj robisz, Dashwood? — zapytał z irytacją. 
Obok drzwi stała drobna dziewczyna o alabastrowej cerze i dużych, brązowych oczach. Jasne blond włosy opadały bezwładnie na elegancką, granatową suknię. W jej spojrzeniu było widać tyle łagodności, że Malfoy od razu pomyślał, że nie pasuje do tego mrocznego miejsca, pełnego tylu niebezpiecznych ludzi. Ostatni raz spotkał Elizabeth Dashwood w ministerstwie, to dzięki jej pojawieniu się Hermiona  żyła. 
— Wynoś się stąd. Nie mam zamiaru teraz z tobą rozmawiać, z nikim... 
— Myślę, że mamy sobie dużo do wyjaśnienia, Draco — powiedziała z nieustępliwą nutą w głosie. — Nie mogę teraz odejść. 
Blondyn dopiero wtedy dostrzegł w jej oczach niepokój, który starała się doszczętnie przed nim ukryć. Jakby w ogóle było to możliwe, przecież to on sam był mistrzem kamuflażu. 
— Mam gdzieś twoje słowa. Zostaw mnie w spokoju albo... 
— Nie możesz mnie wydać. — przerwała mu twardo. Gdy zmarszczył czoło, powtórzyła: 
— Nie możesz im powiedzieć tego, co o mnie wiesz. To bardzo ważne. 
— Jesteś pewna, że chcesz mówić o takich sprawach, gdy wokół nas roi się od śmierciożerców? 
— Rzuciłam na komnatę zaklęcie wyciszające, gdy na ciebie czekałam... 
Draco prychnął kpiąco.  
— Czyli mam nikomu nie mówić, że jesteś szpiegiem? Zakon Feniksa, tak? Wiesz, od początku wiedziałem, że tutaj nie pasujesz. Jesteś zbyt delikatna i tyle pieprzyłaś o tej całej nadziei, że łatwo było cię przejrzeć.
— Słyszałeś co przed chwilą powiedziałam? 
— Dobra, nie wydam cię. Bo pomogłaś nam w Falconie i uratowałaś życie Granger. Wygląda na to, że mam wobec ciebie wielki dług. W sumie nie obchodzi mnie, komu tak naprawdę służysz. A teraz, gdy wszystko jest już jasne, bądź tak miła i zniknij. 
Jednak ona wciąż stała w miejscu i nie wyglądało na to, że prędko wyjdzie. 
— Jutro razem z tobą wezmę udział w Inicjacji — oznajmiła niespodziewanie drżącym głosem. — Nie chcę tego, ale podobnie jak ty, zostałam zmuszona... Ale w odróżnieniu od ciebie, ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Nie zatracę siebie, nie oddam swojej duszy Voldemortowi. Będę walczyła przeciwko niemu. I chcę, abyś się do mnie przyłączył. 
— Że co? Namawiasz mnie do tego, żebym stał się zdrajcą? 
— Nie jesteś taki, jak oni. Dostrzegasz zło w ich czynach i to wystarczy, żeby mieć nadzieję i wybrać odpowiednią stronę. 
— Masz rację. Nie chcę mu służyć, nie chcę nikogo krzywdzić... Ale nie chcę też wybierać Pottera. Wolałbym być bezstronnym obserwatorem, rozumiesz? Ta głupia, nadchodząca wojna w ogóle mnie nie interesuje. Chcę tylko chronić osoby, na których mi zależy.  
— Tylko? A co z całą resztą? Jeżeli Voldemort wygra, już nikogo nie zdołasz ochronić. Świat zostanie doszczętnie zniszczony. Wystarczy, że przejdziesz na stronę Zakonu Feniksa i nasze szanse na wygraną od razu się zwiększą. 
Draco odwrócił się do niej tyłem i podszedł powoli do okna. 
— Nie ufam ci, Dashwood — odpowiedział, wahając się. 
— Myślę, że wiele już zrobiłam, byś uwierzył w moją szczerość — odparła cicho. 
— Przemyślę to, a teraz zostaw mnie samego. 
Usłyszał po chwili, jak drzwi się zamykają.  
Nie wiedział już, co ma robić. Przed chwilą przeklinał swój los za to, że narzucił mu bycie kimś, kim nie chciał, a teraz nagle trafiła się szansa na ucieczkę... 
Spojrzał na gwiaździste niebo i wzruszenie złapało go za gardło, gdy dostrzegł ich klucz na niebie: konstelację jego i Hermiony. Kurczowo trzymał się w myślach obrazu kasztanowłosej Gryfonki, by nie zapaść się w czeluściach rozpaczy. Dziewczyna obiecała, że mu pomoże, gdy nadejdzie ten moment. Jednak będąc szczerym nie wierzył, że będzie ona w stanie udźwignąć z nim to brzemię. Musiał sam dokonać wyboru; mógł przejść na stronę zakonu lub pozostać w miejscu, w którym był. 
Nie obchodziło go w tej chwili, jaki się stanie w przyszłości, na czym będzie polegała jutrzejsza Inicjacja ani, jakie zadanie zostanie mu powierzone. Najbardziej obawiał się reakcji Granger. Jak się zachowa, gdy się dowie, że jej chłopak jest sługą Czarnego Pana? Czy ich związek w rzeczywistości przetrwa coś takiego? 
— Jeszcze parę godzin temu miałem wrażenie, że jestem w niebie, a teraz trafiłem prosto do piekła. — powiedział do siebie, a na jego usta wpłynął gorzki uśmiech.
Od teraz wszystko miało ulec zmianom.





I jak podobał się Wam przedostatni rozdział? Mam nadzieję, że ktoś jeszcze czyta tego bloga... Jest mi naprawdę głupio, że przez tyle czasu nic nie dodawałam. Miałam swoje powody, ale nie czas teraz na usprawiedliwianie się. 
Piszcie, co myślicie w komentarzach. Czekam na Wasze opinie i liczę na to, że ktoś się jeszcze odezwie. :(
Rozdział pisałam bardzo szybko, więc przepraszam za wszelkie błędy.
Pozdrawiam Was gorąco i życzę wesołych świąt! <3
Nela.     

31 komentarzy:

  1. Oczywiście, że się odezwę! Pierwszy raz udaję mi się zostawiać komentarz jako pierwsza.
    Zawsze czekam na rozdział i czytam go z wielką ciekawością. Jednak tego się nie spodziewałam..
    Kiedy tylko trafiłam na tego bloga, wiedziałam, że świetnie piszesz i masz ogromny talent, ale ten rozdział jest po prostu.. idealny.
    Niczego tu nie brakowało. Była czułość, było urocze przekomarzanie się, tak charakterystyczne dla tych bohaterów, ale była też niepewność, strach, żal, smutek.. Ta sielanka musiała się skończyć.
    Niesamowicie potrafisz oddawać uczucia bohaterów. Pozwala to utożsamiać się z nimi, poczuć ich emocje. I jeszcze mocniej wczuć się w tą historię. To jest wspaniałe.
    Bardzo spodobał mi się pomysł z wymyśleniem i nazwaniem "ich" układu gwiazd. Jest romantyczny i oryginalny.
    Przepraszam za nieład w tym komentarzu, ale jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem.. Aż trudno mi uwierzyć, że pisałaś ten rozdział "bardzo szybko". Jest świetny. Czuję niedosyt.. Nie wiem, co będzie dalej i boję się jaką decyzje podejmie Draco. Mam nadzieję, że nie zwątpi i nie ulegnie.
    Byłoby miło, gdyby kolejny rozdział pojawił się szybciej.. Ale ja rozumiem. Są inne, ważniejsze sprawy.
    Jednak wiedz, że niezależnie od częstotliwości dodawania rozdziałów, zawsze na nie czekam i zawsze czytam z wielką ciekawością.
    Również życzę spokojnych, wesołych świąt oraz dużo zdrowia i weny w nadchodzącym roku!
    Pozdrawiam cieplutko! <3
    ~Obliviate
    PS Musiałam pisać ten komentarz drugi raz, bo wszystko mi się usunęło, gdy miałam go dodać. Jestem pewna, że o czymś zapomniałam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, moja Obliviate! <3 Na pewno o niczym nie zapomniałaś, przekazałaś mi teraz tyle dawki szczęścia, że szczerzę się w tej chwili, jak głupia... :D Nieład w komentarzu? Chyba żartujesz, nieład był w rozdziale.
      To od początku, jak zwykle dziękuję! Trochę się przestraszyłam, gdy przeczytałam ,, tego się nie spodziewałam ", ale na szczęście pozytywnie, więc bardzo się cieszę. Przyznam, że ten rozdział też mi się nawet spodobał, pisało mi się go bardzo przyjemnie w te dwa dni, choć gonił mnie czas. Wydaje mi się, że nie potrafię oddawać emocji bohaterów, tak dobrze jak wcześniej... Coraz częściej brakuje mi słów i bywa tak, że zawieszam się na dłuższy moment, dlatego bardzo się zdziwiłam, że pochwaliłaś mnie w tej kwestii.
      Ach, nawet nie wiesz jak mi wstyd... W szkole co tydzień mam sprawdziany z nowych działów, cały czas te rozszerzone przedmioty, a gdy potem przychodzę do domu marzę tylko, żeby iść spać lub coś oglądnąć. I jeszcze znalazłam sobie nowe hobby, które do reszty mnie pochłania. Mam już dokładny pomysł na ten ostatni rozdział, ale jak to oczekiwanie na niego będzie się zbytnio przedłużać, to śmiało pisz tutaj, ponaglaj i w ogóle. :D Takie coś bardzo mnie motywuje.
      Ooo, ale się rozpisałam... Na koniec powiem Ci jeszcze, że naprawdę doceniam to, że ze mną jesteś i zawsze komentujesz. Nie wiem, czy bym tyle wytrwała przy jakimś aktualnym blogu.
      Dziękuję za życzenia i całusy! <3
      N.

      Usuń
    2. Zawsze mi tak miło, kiedy odpisujesz, że się cieszysz, gdy zostawiam komentarz. Teraz ja też się szczerzę. :D
      Przypomniało mi się! Chciałam wspomnieć o wstępie.. Już pierwszy akapit bardzo mi się spodobał. Idealnie pasuje do tego opowiadania.. i jest taki prawdziwy, życiowy. Uwielbiam Twoje przemyślenia.
      I jeszcze jedno.. Dopiero teraz do mnie dotarło, że to jest przedostatni rozdział. Nie mogę uwierzyć, że to już będzie koniec.. W takim razie będę cierpliwie czekać na ten ostatni. Jestem pewna, że się nie zawiodę.
      Może za jakiś czas napiszę tutaj albo na facebookowej stronce, żeby Cię zmotywować. ;)
      Całusy! <3
      ~Obliviate

      Usuń
  2. Bardzo przemyślany rozdział. Do tego świetny motyw nieba. Sam tytuł, piękny cytat, szukanie gwiazd i tworzenie własnych układów i na koniec to zdanie, dzięki któremu miałam dreszcze. Oj, dużo ich miałam podczas czytania. Masz niesamowite pomysły. Gdybym opowiadała komuś z boku, co działo się w rozdziale, mogłoby to zabrzmieć pospolicie. Trzeba samemu przeczytać i przekonać się na własnej skórze jak wielka gama emocji się tutaj zmieściła. Dramione, dramione <3 Draco i Hermiona to już taka szczera, stała para. Aż serducho rośnie gdy się czyta z nimi sceny. Ale się przestraszyłam gdy wracali znad jeziora, beztrosko rozmawiali, a tu BACH! Śmierciożercy i inicjacja... Malfoy musi posłuchać Elizabeth i zwrócić się do zakonu, wtedy jego związek z Herm będzie miał większe szanse na przetrwanie!
    Dobra, idę spać. Dziękuję za rozdzialik, w sam raz na dobranoc. Ale nie wiem czy teraz zasnę...
    Wesołych Świąt! I weny przede wszystkim. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za tyle miłych słów! Cieszę się, że ten tekst wzbudził w Tobie tyle emocji, nie mogę w to uwierzyć... Masz rację, Draco i Hermiona to prawdziwy związek i wiedzą, czego chcą. Zobaczymy, jaką decyzję podejmie Draco.
      Dziękuję za życzenia i pozdrawiam!:)
      Nela.

      Usuń
  3. Draco taki lekko znudzony, rozkojarzony, niezdecydowany... Hm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezdecydowany? Tak, masz rację. Taki miał po części być. Ale znudzony, powiedziałabym bardziej, że starał się choć trochę ukryć przed Hermioną swoje uczucia w ten sposób; radość i niepewność.
      Dziękuję za komentarz!:)

      Usuń
  4. Ta Narcyza jest strasznie chora. Jestem na nią mega wkurzona. Zachowuje się jak jakaś członkini religijnej sekty czy coś i nie zauważa albo nie chce zauważyć, że jej syn cierpi. Ostatnio oglądałam taki film o wyznawcach i jej zachowanie skojrzyło mi się z taką jedną wariatką. Szkoda mi Draco. Myślał, że wszystko będzie dobrze, spędzał czas z Hermi, byli w 'niebie' i tu nagle koniec. Dobrze, że pojawiła się Elizabeth... Wcześniej za nią nie przepadałam, ale może watro byłoby jej zaufać.
    Co wymyślisz w ostatnim rozdziale?! :( Nie mogę się doczekać i smutno mi, że to już prawie koniec. No nic, Nela zdrowych, rodzinnych świąt i dużo czasu na pisanie! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, jak tak teraz piszesz o Narcyzie, to faktycznie jest w swego rodzaju sekcie i ma swoje chore przekonania. Propozycja Elizabeth jest teraz chyba jedyną szansą, dzięki której Draco będzie mógł częściowo uciec od narzuconej mu woli.
      W głowie mam już zaplanowany cały rozdział, teraz wystarczy przelać to na tekst :D
      Dziękuję Ci bardzo!:*
      N.

      Usuń
  5. Ale dołujący koniec. Jednak widzę światełko nadziei, dzięki postaci Dashwood. Tak jak Draco, boję się reakcji Hermiony. Jeżeli będzie on musiał zabić Dumbledore’a i ona się o tym dowie, to przecież nie będzie bezczynnie stała...
    Mam nadzieję, że na kolejny rozdział będziemy czekać mniej niż dwa miesiące. Chociaż rozumiem, że szkoła może pozbawić człowieka czasu i chęci na cokolwiek. Wierzę, że się w tym nie poddasz.
    Wesołych Świąt :)
    Anette

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście,że się nie poddam. I jeszcze raz przepraszam za tak długi czas oczekiwania na rozdział.
      Tak, misja Dracona może wszystko skomplikować... Ale to się jeszcze okaże.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  6. To jest jeden z lepszych blogów Dramione. Uwielbiam to jak piszesz i jak wszystko przedstawiasz. To jest naprawdę magiczne. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, ale podniosłaś mnie na duchu. Dziękuję, kochana!<3

      Usuń
  7. Cudooo. :* pisz, pisz kolejny roZdział. Draco jest niesamowity,taki naturalny. Trzymam kciuki za naszą parkę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic się nie stało :) Na takie opowiadanie warto czekac :* Rozdzial wyszedl super mam nadzieje ze draco wybierze zakon feniksa i hermiona odegra bardzo ważna rolę w tym wszystkim ❤ nie wiem czemu Ale tak po prostu mi się marzy xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! <3 Cieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad. :D
      Propozycja Elizabeth jest dla Dracona wybawieniem, ale musi on jej jeszcze zaufać. Tak, Hermiona odegra w tej kwestii ważną rolę.
      Dziękuję jeszcze raz i także pozdrawiam!:*
      N.

      Usuń
  9. Nelu, oczywiście, że czytamy :) Jeśli chodzi o sam rozdział bardzo mi się podobała nagła zmienność sytuacji oraz rzecz jasna relacje głównych bohaterów. Szkoda tylko, że to już przedostatni rozdział, szczególnie z uwagi na to, że jest to jedno z najlepszych opowiadań potterowskich jakie czytatałam ( a trochę tego było). Nelu, powodzenia w dalszym pisaniu i wesołych świąt !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, ale zbieram od Was pochwały... Aż nie wiem, co napisać. Jedno z najlepszych? No nie wiem, ale ogromnie mi miło, że tak uważasz. Twoja opinia jest dla mnie naprawdę ważna. Dziękuję za to, że czytasz, tyle czekasz na rozdział i komentujesz. <3
      Pozdrawiam cieplutko i do następnego!:)
      N.

      Usuń
  10. Ja też nadal tu jestem i czytam :) Rozdział przeczytałam juz wcześniej, ale nie było jakoś tak czasu... Podoba mi się i to bardzo. Ale ty juz to wiesz. Co urzekło mnie najbardziej? Pływanie, oglądanie nieba, rozmowa Draco z matką brr.
    Czekam na ostatni rozdział. <3
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nadal tutaj jesteś i czytasz :D
      Dziękuję za wyrażenie swojej opinii i pozdrawiam!:*
      N.

      Usuń
  11. W tamtym roku czytałam to opowiadanie. Byłam nim zafascynowana. Zresetowano mi telefon i straciłam wszystkie moje ff. Nie dodawałaś tu nic w tamtym czasie, więc nie mogłam tego znaleźć. Zobaczyłam link do tego rozdziału kilka dni temu na grupie. Jakie to było świetne uczucie!
    Uważam, że mimo wielu pięknych scen między Hermioną a Draco, ten opek nie jest przesłodzony. Poszczególne wątki są nieźle wyważone. Choć rozdziały są pełne miłości, przywiązania czy przyjaźni, to przeplata się między nimi smutek jak i zarówno gorycz. Na szczęście ta granica jest widoczna, ale nie jest wyraźna. Gładko przechodzimy z jednej sceny do drugiej. Możemy czuć się wstrząśnięci, ale jesteśmy do tego przygotowani. Tak to odczuwam.
    Osobiście mam nadzieję, że Malfoy przyjmie propozycję Dashwood. W wielu ff boi się ją przyjąć ze względu na matkę. U ciebie nie ma nikogo, zależy mu tylko na Granger. To bardzo dobrze się sprawdza. Może przejść na stronę Zakonu nikogo przy tym nie krzywdząc.
    Pozdrawiam serdecznie, życzę Wesołych świąt oraz szczęśliwego nadchodzącego Nowego Roku!
    Czekam na następny:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, miło mi, że znowu widzę Twój komentarz. :D Cieszę się, że na nowo znalazłaś tego bloga.
      Nie jest przesłodzony? Co za ulga, że tak myślisz. Ciekawie przedstawiłaś to, jak postrzegasz mój sposób pisania. Ja tego nie widzę, nawet nie myślę, ale dobrze, że Twoim zdaniem sceny i przechodzenie do nowych wychodzi gładko, zgrabnie. :)
      Tak, zależy mu tylko na Granger, więc sprawa wydaje się być prosta. :D
      Cieszę się, że znowu dołączyłaś do grona czytelników. Wiele to dla mnie znaczy.:D
      Bardzo dziękuję i także życzę, aby Nowy Rok przyniósł Ci wiele radości i uśmiechu. :*
      Nela.

      Usuń
  12. Przez to opowiadanie się płynie. Jestem rozczarowana i wyciągnięta w tą historię. Nie wiem jak zniosę koniec. Tęskniłam za takim Draco i Hermioną. Ich rozmowy były czułe i takie kochane...Piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Pamiętam o tym opowiadaniu i czekam na ten ostatni rozdział. :(

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz!:)

      Usuń
    3. Miało być oczarowana i wciągnięta! Przepraszam. =)

      Usuń
  13. Witam droga Nelu, rozdział już dawno przeczytany, nie miałam jednak czasu zabrać się za dłuższy komentarz, obiecuję to nadrobić, a w między czasie zapraszam na nowy rozdział :)
    pozdrawiam i całuję! <3

    slodki-listopad-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Neluu, kiedy będzie nowy rozdział?
    Czekam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,
      Rozdział jest już w połowie gotowy, muszę jeszcze jednak dopisać kluczowe fragmenty i ciężko mi się do tego zabrać, ale staram się. Myślę, że jeszcze parę dni i notka będzie gotowa.
      Całuję!
      N

      Usuń
  15. Bardzo fajny wpis. Będę zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń