poniedziałek, 6 lutego 2017

Bądź przy mnie ~ rozdział 35


            Gdyby niebo, na które patrzymy
Miało runąć i przepaść
Albo góry miałyby wpaść do morza
Nie będę płakać, nie będę
Nie, nie uronię ani łzy
Tak długo jak
Będziesz przy mnie

                                                    Ben E. King ,,Stand by me"




                              Ostatni raz widziała go w noc, w którą opuścili jego posiadłość  w środku lasu i polecieli na miotle prosto do Londynu. Pożegnali się przecznicę od jej domu rodzinnego: bez żadnych niepotrzebnych słów czy jakichkolwiek zapewnień, Draco złożył na jej ustach delikatny pocałunek, a potem poleciał, mając na uwadze, by żadna nocna latarnia nie objęła go swym światłem.

Hermiona długo jeszcze stała i wpatrywała się w miejsce, w którym jego ciemna sylwetka zupełnie zniknęła. Nie wiedziała ile trwała tak w bezruchu, ale w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że niebo, jeszcze chwilę temu całe granatowe, stało się teraz całkowicie czarne i zasnuło się ołowianymi chmurami. Gwiazdy zniknęły równie szybko, jak jasnowłosy chłopak.  Może i lepiej, że nie było  widać tych migoczących punkcików, bo Gryfonka nie chciała, aby przypominały jej o ich wczorajszej rozmowie o nieziemskich i wyjątkowych rzeczach. Ich podróż w nagły i bolesny sposób została przerwana, a świadomość, że czas, jaki mieli ze sobą spędzić został im odebrany, sprawiała, że nogi się pod nią ugięły.

 Dziewczyna zyskała tyle przyjemnych i radosnych wspomnień, które powodowały, że miała ochotę płakać ze szczęścia. Pierwszy raz na dłużej schowali się przed ludźmi, światem i byli tylko we dwoje. Teraz, gdy odszedł, żałowała, że nie wykorzystała lepiej tych chwil; że nie powiedziała mu tego, co dokładnie do niego czuła, że nie złapała go za rękę, gdy miała tyle okazji, że nie dość się uśmiechała... Miała niepokojące wrażenie, że przez najbliższą przyszłość nie będą mieć już okazji, by okazać sobie uczucia czy nawet szczerze porozmawiać. Czuła, że w rzeczywistości stało się coś złego, że Narcyza rozkazała mu niezwłocznie wracać do Malfoy Manor. Jakby nie chodziło tylko o to, że odkryła, iż jej syn nie przebywał u swojego przyjaciela, ale o coś więcej... Nie mogła wymazać z pamięci ostatniego spojrzenia, jakim obdarzył ją Malfoy; pełnym bólu, niepewności i strachu. Wyglądał jak zagubiony człowiek, który stracił w życiu wszystko i nie wiedział już, co począć. Ta świadomość nie dawała jej spokoju. Draco zawsze bez problemu przyodziewał na siebie maskę obojętności, a w tamtym momencie nie potrafił zapanować nad swymi emocjami. 

Musiało się coś wydarzyć. Albo dopiero miało nadejść coś złego.




Dwa tygodnie później otrzymała list od Rona, w którym zapraszał ją na resztę wakacji do Nory. Przez pewien czas wahała się, czy powinna go odwiedzić. Obawiała się, że podczas jej nieobecności w Londynie, mogłoby ją coś ominąć. Jednak swoją drogą, gdyby Draco zamierzał się z nią na nowo skontaktować, zrobiłby już to dawno. Z chęcią wysłałaby mu wiadomość, lecz istniało ryzyko, że w jego posiadłości mogłaby dostać się w niepowołane ręce. Jednak jemu nie powinno stać nic na przeszkodzie, by napisać do niej parę zdań. Jak się czuł? Co robił? Czy jego matka ukarała go w jakikolwiek sposób po powrocie do domu? Nie mogła przestać się nad tym zastanawiać. 

Nawet, gdy przybyła już do domu Weasleyów, w jej głowie ciągle gościł obraz bladego chłopaka o szarych oczach i łagodnym uśmiechu. Tęsknota i strach o niego nie pozwalały jej normalnie funkcjonować. Podczas dnia unikała rozmów z kimkolwiek, a z czasem przestała rozmawiać także z Ginny. Ich tradycją były długie pogawędki przed snem, ale teraz Hermiona wstydziła się cokolwiek powiedzieć. Paliły ją wyrzuty sumienia; nikt nie wiedział, co dokładnie robiła i z kim spędziła te parę dni wakacji, a rudowłosa jakby coś wyczuwając bezustannie zasypywała ją gradem pytań na temat Londynu oraz tego, co porabiała. Czuła się okropnie z myślą, że oszukiwała najbliższych na temat swoich relacji ze Ślizgonem, ale nic innego jak na razie jej nie pozostawało. Nie mogła zwierzyć się przyjaciołom ze swoich problemów. Zaczęła budować między nimi mur i bała się, że  z każdym nowo wypowiedzianym zdaniem, dokłada do niego cegiełkę, dzięki czemu oddala się od nich jeszcze bardziej.

Próbowała sobie wmawiać, że życie miłosne jest jej prywatną sprawą, ale przez ile czasu można ukrywać tak wielki sekret przed światem? Udawała, że nie zauważa badawczego spojrzenia rudowłosego, a na pytania Ginny czy wszystko w porządku, uśmiechała się z przymusem i kiwała głową.  

Sytuacja nieco się zmieniła, gdy do Nory zawitał także i Harry. Odtąd prawie  cała uwaga zaczęła się skupiać na nim; każdy wiedział, jak wielką stratę poniósł w ministerstwie. Nie dość, że stanął twarzą w twarz z Voldemortem i ledwo uszedł z tego cało, to jeszcze opuścił go ostatni członek rodziny, Syriusz. Chłopak zazwyczaj był małomówny, ale teraz, po miesiącu rozłąki, zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Hermiona zauważyła, że Potter zachowywał się zupełnie jak ona, przestał się odzywać i często odpływał myślami patrząc w dal. Wielokrotnie z Ronem wciągali go w rozmowę i za wszelką cenę unikali tematów Czarnego Pana. Jasno dał im do zrozumienia, że jeszcze nie chce o tym rozmawiać.


Jednak podczas gry w qudditcha sprawiał wrażenie nowonarodzonego. Gdy leciał na miotle opuszczało go wszelkie napięcie, a jego twarz jaśniała. Ron z tego powodu codziennie wyciągał Harry'ego na polanę nieopodal domu i namawiał do odegrania meczu. Ginny także brała w nim udział, a Hermiona czasem im towarzyszyła lub siadała w pobliżu  pod wielkim dębem z grubą książką w ręce. Miło było na chwilę oderwać się od swoich zmartwień i popatrzeć na beztroskie uśmiechy trójki przyjaciół. Potter również bardzo często zajmował jej myśli i była rada, że ma go teraz przy sobie.

 

Pewnego dnia po kolacji w trójkę udali się do pokoju bliźniaków, w którym Harry obecnie mieszkał. Fred i George otworzyli swój sklep na Pokątnej i podobno wiodło  się im bardzo dobrze. Ron i Ginny  za wszelką cenę próbowali ich odwiedzić, ale pani Weasley odwlekała cały czas ich wizytę. Tłumaczyła, że na zewnątrz jest teraz bardzo niebezpiecznie i że nie puści ich nigdzie samych. Naturalnie miała rację; na Pokątnej część sklepów została niespodziewanie zamknięta, szyby zabito deskami, a niektórzy właściciele po prostu zniknęli, w tym Ollivander, producent wysokiej jakości różdżek. Nikt nie wiedział, co się z nim stało, tak samo jak z resztą i obecnie trwały poszukiwania zaginionych. Wszędzie roiło się od podejrzanych ciemnych typów, ubranych na czarno, a w Proroku Codziennym opisywano straszne pożary i morderstwa, jakie miały miejsce nie tylko w magicznym świecie, ale także  mugoli. Czasem Bill i pan Weasley przynosili do domu wieści jeszcze przed ukazaniem się ich w gazecie. W dodatku w Ministerstwie Magii wcale nie panował mniejszy chaos. Korneliusz Knot oddał się do dymisji, a nowym ministrem mianowano Rufusa Scrimgeoura, który nijak radził sobie z obecną sytuacją. Ludzie nie czuli się bezpiecznie we własnych domach, a co dopiero na dworze. Zalecano wracanie do mieszkań przed zmrokiem i unikanie podejrzanych, pustych miejsc. Voldemort powrócił i nie było już nikogo, kto by w to nie wierzył. 

Po wejściu do pokoju, Harry i Ron od razu legli na łóżko, strasznie zmęczeni całym dniem grania, a Hermiona podeszła do pudeł z rzeczami bliźniaków i ciekawie rzuciła okiem na książki, pozostawione na samej górze.

— Wiecie co — odezwał się niepewnie ciemnowłosy Gryfon— Tej nocy, gdy Dumbledore mnie tutaj zostawił... 

—  Tydzień temu? — zapytał Ron, głośno przy tym ziewając.

— Tak. Mówiłem wam, że zabrał mnie do tego Slughorna, a potem...

— Co potem? — dziewczyna spojrzała na niego z niepokojem. — Coś się stało?

— Nie, nic. Tylko Dumbledore powiedział mi, że od tego roku będę miał z nim prywatne zajęcia. W jego gabinecie — wyrzucił ze siebie szybko.

— Naprawdę? Rany, lekcje z samym dyrektorem! — rudowłosy był pod wrażeniem — Tylko, dlaczego?

Wymienił szybkie spojrzenie z Gryfonką, po czym spuścił wzrok. Obydwoje wstrzymali oddechy, czekając na odpowiedź.

— Myślę, że ma to związek z przepowiednią. Nie wiem, czego dokładnie zamierza mnie uczyć...

— Nikt jednak nie wie, co ona głosiła — powiedziała Hermiona — Rozbiła się.

— Ta szklana kulka nie była jedynym zapisem proroctwa. Usłyszałem całą opowieść u Dumbledore'a w Hogwarcie. To do niego było ono skierowane, więc mógł mi powiedzieć. Wynika z niej — Harry nabrał głęboko powietrza —  że jestem tym, który ma pokonać Voldemorta... a w każdym razie mówi, że żaden z nas nie może żyć, gdy drugi przeżyje. 

Przez chwilę cała trójka patrzyła na siebie w ciszy. Potem rozległ się huk i Hermiona zniknęła za obłokiem czarnego dymu. 

— Co się stało?!  — chłopcy momentalnie zerwali się z łóżka.

Kaszląc, dziewczyną wyłoniła się z ciemnych oparów, prezentując fioletowy siniak pod okiem. 

— Wiedziałam, że to zbyt podejrzane, żeby w tych pudłach były same książki bliźniaków. Ledwo tego dotknęłam... i uderzyło mnie! — sapnęła. 

I rzeczywiście, teraz widzieli małą pięść na długiej sprężynie teleskopu.

— Tak się kończy zaglądanie do rzeczy moich braci bez ich zgody — wykrztusił Ron, zanosząc się śmiechem.

— Tak cię to bawi? —  warknęła wściekle.

— Moja mama ci pomoże, ma wprawę w leczeniu siniaków i tym podobnych...

—  Och, dobra. Wróćmy do rozmowy — przerwała mu z przekąsem. 

Minęła ich i usiadła na skraju łóżka. Spojrzała poważnym wzrokiem na Harry'ego i westchnęła.

— Szczerze mówiąc podejrzewaliśmy z Ronem, że ta przepowiednia może dotyczyć bezpośrednie ciebie i Voldemorta... Ale takie coś? To oznacza, że będziesz musiał ostatecznie się z nim zmierzyć.

Chłopak zacisnął usta w wąską linię, a na jego twarzy pojawiła się determinacja.

— Gdy na początku to usłyszałem, bałem się... Ale myślę, że teraz jestem już gotowy. To znaczy, zaakceptowałem swój los.

— Od początku w ciebie wierzyliśmy, stary. Zresztą masz duże szanse. Przecież już niejeden raz stawiłeś mu czoła, a poza tym Dubledore nie udzielałby ci tych lekcji, gdyby uważał cię za przegranego. 

Gryfon zlustrował uważnie ich twarze i momentalnie się rozluźnił. Hermiona zrozumiała, że obawiał się ich reakcji na owe wieści, ale zupełnie bezpodstawnie. Byli przyjaciółmi i cokolwiek miałoby się stać, ona i Ron mieli zawsze być po jego stronie.

Tego wieczora na ustach Harry'ego po raz pierwszy od jego przyjazdu, pojawił się szeroki uśmiech. 



Następnego ranka sowy dostarczyły do Nory listy z Hogwartu. Zawierały one nie tylko spis podręczników i potrzebnych rzeczy na zajęcia, ale także długo wyczekiwane wyniki z SUM-ów. Hermiona ku swemu wielkiemu zdziwieniu z dziesięciu przedmiotów dostała Wybitnego. Naprawdę myślała, że wypadła dużo gorzej, więc kamień spadł jej z serca. Harry i Ron czytali swoje listy z niewyraźnymi minami. Przypuszczali, że poszło im trochę lepiej, ale ostatecznie nie było aż tak źle. Mieli zbliżone oceny, co nieznacznie ich pocieszyło. Woleli nie porównywać ich ze stopniami Gryfonki, żeby się nie załamać.

 — Masz W z obrony przed czarną magią! — wykrzyknął rudzielec, zaglądając przyjacielowi przez ramię. — A Hermiona ma tylko Powyżej oczekiwań – dodał po chwili.

— Tylko? Przecież to jeden stopień niżej — burknęła — Nie wiem, co w tym takiego dziwnego. Harry zawsze był lepszy w tych sprawach.

— Co za świetne uczucie. Poszło nam całkiem nieźle i jesteśmy już w klasie owutemów — zwołał wesoło Weasley. — O mamo, już jesteś. Chodź, zobacz moje wyniki...

— No, no — powiedziała chwilę później pani Weasley z dumą — Nawet Fred i George nie uzyskali wspólnie siedmiu SUM-ów. 

Harry, Ron i Hermiona zasiedli do stołu z zadowolonymi minami i ze smakiem zaczęli wcinać gorące kiełbaski, które czekały na nich na blacie. 

— Obawiam się, że nie możemy już dłużej odkładać wycieczki na Pokątną, gdy macie już swoje spisy książek. — westchnęła mama Rona, odchodząc do zlewu z naczyniami — Pojedziemy tam w sobotę. Wtedy Artur ma wolne, a bez niego nie ruszę się z miejsca.

Hermiona od razu zesztywniała, słysząc jej słowa. Od samego przyjazdu tutaj wyczekiwała tego wyjścia. Miała cichą nadzieję, że jakimś cudem spotka tam Dracona. Kto wie, może on też wybierze akurat ten dzień na zrobienie zakupów? Nie musiała nawet zamienić z nim słowa, wystarczyłby jej tylko widok jego twarzy, by jej serce się uspokoiło. Musiała mieć pewność, że nic mu nie jest, że jest bezpieczny. Uzmysłowiła sobie nagle, że do rozpoczęcia roku zostały jeszcze zaledwie cztery dni. Za cztery dni na pewno go spotka i na nowo zacznie się ich przygoda z ukrywaniem związku oraz potajemnym umawianiem się. Ta myśl sprawiła, że poczuła się nagle bardzo szczęśliwa. 

— Czemu się tak dziwnie szczerzysz, Hermiono? — zapytał ją podejrzliwie Ron — Gapisz się na te kiełbaski i uśmiech nie schodzi ci z twarzy. Byłaś aż tak głodna?

Harry cicho się zaśmiał, patrząc na zmieszaną przyjaciółkę.

— Och... Ja po prostu się cieszę, że za niedługo wracamy do szkoły — odparła, rumieniąc się.

— Na twoim miejscu pohamowałbym ten entuzjazm. Nie zapomnij, że twoja śliwa pod okiem nie chce w ogóle zniknąć. Wyobraź sobie z jakim zdziwieniem będą patrzeć na ciebie ludzie...

Hermiona spiorunowała go wzrokiem, gdy wesoło się uśmiechnął i odruchowo dotknęła bolącego, fioletowego siniaka.

— Nie słuchaj go, Hermiono — odezwała się pani Weasley ze współczuciem – Może i czary nie działają, ale ta maść, którą wczoraj ci dałam na pewno poskutkuje i już w sobotę nie będzie po niczym śladu.



Niestety słowa pani Weasley się nie spełniły i Hermiona w sobotę nadal miała fioletowy siniak pod okiem, choć nieco bledszy. Ginny starała się zatuszować tę ranę pudrem i teraz trzeba było przyznać, że stała się prawie niewidoczna. Wyruszyli do Dziurawego Kotła w specjalnym samochodzie z ministerstwa, a na miejscu miała na nich czekać dodatkowa ochrona. Wszystkie te środki bezpieczeństwa były konieczne ze względu na Harry'ego, którego życie było teraz szczególnie zagrożone. Jak po chwili się okazało przed barem czekał na nich nikt inny jak Hagrid w futrze z norek. Ku radości Gryfonów to on miał być ich osobistym ochroniarzem, przysłanym prosto z Ministerstwa Magii.

Po szybkim powitaniu z olbrzymem, wszyscy weszli do Dziurawego Kotła, który świecił pustkami. Zza blatem stał tylko stary, bezzębny gospodarz Tom, który skinął ponuro głową państwu Weasley.

Gdy magiczny mur rozstąpił się przed nimi, ukazując niegdyś kolorową i wesołą ulicę Pokątną, Harry, Ron, Hermiona i Ginny stanęli jak wryci. Z niedowierzaniem rozglądnęli się dookoła, by po chwili wymienić ze sobą smutne spojrzenia. Na sklepowych wirtynach nie wisiały już reklamy, które przedstawiały księgi zaklęć, składniki eliksirów i kociołki, tylko szare fotografie zbiegłych śmierciożerców lub plakaty mówiące o środkach bezpieczeństwa. Większość szyb została zabita deskami, w tym lodziarnia należąca do Floriana Fortescue'a. Po drugiej stronie ulicy rozstawiono wiele podniszczonych straganów.

— Myślę, że powinniśmy zacząć od sklepu Madame Malkin — odezwała się pani Weasley niespokojnie, przeglądając listę — Ron i Hermiona potrzebują nowych szat, a ty Harry także sporo urosłeś, więc przyda ci się nowa... Chodźmy.

— Proponuję, żeby udali się tam z Hagridem, a my w tym czasie kupimy podręczniki w Esach i Floresach — odezwał się tata Rona.

— Och, nie wiem... Hagridzie, co myślisz? — zapytała z niezdecydowaniem.

— Spokojna głowa, Molly. Nic im ze mną nie grozi — odparł beztrosko olbrzym.

Pani Weasley nie wyglądała na do końca przekonaną, ale zgodziła się na rozdzielenie i popędziła z mężem i Ginny do księgarni podczas gdy Harry z resztą ruszyli do Madame Malkin.

— Wiedziałam, że wszystko będzie wyglądać inaczej, ale jest bardziej złowrogo i ponuro niż mogłam się spodziewać — stwierdziła cicho Hermiona.

— Wszyscy trzymają się grupkami. Nikt nie robi zakupów samotnie — dopowiedział Harry, patrząc na mijających ich ludzi.

— Nie bójcie się, nikt was nie zaatakuje — zapewnił ich gorliwie Hagrid. 

— Nie o to chodzi... Tylko wszystko tutaj jest inne. Widać, że nastały mroczne czasy — odpowiedział ciemnowłosy Gryfon ze zmartwieniem.

Gdy pięć minut później dotarli do sklepu, Hagrid oznajmił, że stanie na straży i zaczeka na nich na zewnątrz.

Trójka przyjaciół weszła do niezbyt wielkiego pomieszczenia, pełnego przeróżnych szat i drogich, aksamitnych tkanin oraz starych, mosiężnych luster. Na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że jest zupełnie pusto, lecz zaraz po zamknięciu drzwi usłyszeli męski, zniecierpliwiony głos, dochodzący zza stojaka:

— Przykro mi, ale nie mam zamiaru tego przymierzać. Zapłacę za szatę i miejmy to już z głowy...

Hermiona momentalnie zastygła w miejscu rozpoznając ten chłodny, szorstki głos, który tyle razy zwracał się do niej przyjaźnie i czule. Nie wierzyła, że miała aż tak wielkie szczęście, że spotkała go właśnie tutaj... Ledwo powstrzymała się przed przemierzeniem dzielącej ich odległości i rzuceniem mu się na szyję. Czekała tylko aż wyjdzie zza zasłony wiszących peleryn i na nią spojrzy. Jaka będzie jego reakcja na jej widok? 

— Ależ muszę zobaczyć, czy tkanina dobrze leży. Chyba byłby pan niezadowolony, chodząc w niedopasowanym stroju.

— Przecież moja matka podała pani wymiary, a jeśli już o tym mowa, to nie sądzę, żebym chodził w czymś takim gdziekolwiek.

— Sugeruje pan, że źle wykonałam swoją pracę? — zapytała urażonym głosem Madame Malkin. 

— Nie to do końca miałem na myśli. A teraz proszę przestać przedłużać tę rozmowę i podać mi wreszcie cenę — warknął chłopak, nie siląc się już bardziej na uprzejmy ton.

Chwilę później ich oczom ukazał się nastolatek o bladej, ostrej twarzy i jasnych włosach. Miał na sobie szarą koszulę i czarną marynarkę ze spodniami do kompletu. Prezentował się bardzo elegancko i przystojnie w tym ciemnym stroju niesamowicie kontrastującym z jego białą, nieskazitelną cerą. W jednej ręce trzymał bordową torbę, w której zapewne spoczywała jego nowa szata. Zlustrował zimnym, pogardliwym wzrokiem Harry'ego i Rona, a gdy zatrzymał się na Gryfonce, z jego twarzy zdawały się zniknąć wszelkie negatywne emocje, a jego szare oczy pojaśniały. Patrzył na nią z lekkim zdziwieniem i ulgą, jakby dzięki zobaczeniu jej wreszcie mógł oddychać pełną piersią. 

Na nikogo nie zważając, szybko się do niej zbliżył i stanął zaledwie niecały metr dalej. Hermiona czuła, że ciężko było mu utrzymać między nimi taki dystans; sama miała ochotę mocno się do niego przytulić i przekonać się, że nie śni. Nie wiedziała ile tak na siebie patrzyli, porozumiewając się zupełnie bez słów i próbując odgadnąć swoje myśli, ale w pewnym momencie Harry głośno odchrząknął. 

— Ktoś ci podbił oko, Granger? — zapytał nagle Malfoy  obojętnie, choć dziewczyna wychwyciła gniewną nutę w jego głosie.

— Co? Och, nie. To był wypadek...— zaczęła szybko, ale chłopak odwrócił się już w stronę dwóch Gryfonów.

— Chcecie ocalić cały świat i tak dalej, a nie potraficie nawet zadbać o własną przyjaciółkę, co? — drwiąco się zaśmiał i rzucił wyzywające spojrzenie Potterowi.

— Nie masz o niczym pojęcia, Malfoy. A jeśli się nie mylę, to miałeś wyjść.

— Właśnie— warknął Ron — Wynoś się, zanim zwymiotujemy na widok twojej okropnej twarzy.

— Dziwne, że to akurat widok tej okropnej twarzy kochają dziewczyny, Wieprzlej — odparł Ślizgon z rozbawieniem i spojrzał porozumiewawczo na Hermionę, która momentalnie się zarumieniła. 

Madame Malkin wyłoniła się zza stojaka i powitała ich bladym uśmiechem. 

— A co będzie dla was? — zapytała, posyłając w ich stronę nieufne spojrzenie, jakby wyczuwała bijące od nich napięcie.

— Potrzebujemy nowe szaty do Hogwartu — odezwała się prędko dziewczyna.

— W takim razie zapraszam...

— Do zobaczenia — rzucił jeszcze na odchodne Draco i po raz ostatni popatrzył jej w oczy, po czym wyszedł, mocno zaczepiając ramieniem rudowłosego. 

—Ty wredna, plugawa kanalio! — zawołał za nim wściekłe Gryfon.

— Ron! – upomniała go Granger.

— Proszę uważać na słowa! — powiedziała  właścicielka sklepu z oburzeniem. 

— Przepraszam — wymamrotał nieco zmieszany w stronę kobiety, po czym dodał ciszej — To nie moja wina, że ten idiota zawsze mnie prowokuje.

— Może dlatego, że pierwszy go obrażasz. Naucz się czasem milczeć, Ronald, bo w przeciwnym razie zawsze będziecie się kłócić. 

— To kogo mam obsłużyć jako pierwszego? — przypomniała im o sobie ze zmęczeniem madame Malkin.  

Podczas mierzenia szaty, Hermiona zastanawiał się czy w ostatnim spojrzeniu Dracona krył się swego rodzaju smutek, którego nie był w stanie do końca ukryć pod maską wyniosłego arystokraty lub może zwyczajnie się jej to przewidziało? Chłopak zdawał się cieszyć tym niespodziewanym spotkaniem, tak samo jak ona. Ale co naprawdę działo się w jego głowie?

Piętnaście minut później opuścili sklep z nowymi torbami i dołączyli do Hagrida, który powitał ich szerokim uśmiechem.

— I jak w porząsiu? 

— Tak, tak... Widziałeś Malfoya? — zapytał go Ron, nie mogąc zapomnieć o tej nieprzyjemnej konfrontacji ze Ślizgonem.

— Taa... Nawet mi się nie ukłonił skurczybyk. Niedaleko też stała jego matka. Wyglądało na to, że go pilnuje.

— Czyli nawet taki Malfoy, który uważa się za nie wiadomo kogo, też przyjechał na Pokątną z mamusią — zaśmiał się szyderczo rudowłosy, zupełnie jakby jemu pani Weasley pozwoliła na samotny wypad do miasta.

Hermiona przewróciła oczami, ubolewając w duchu nad jego dziecinnym zachowaniem.

— Czy ja wiem — zastanawiał się głośno gajowy Hogwartu — Zdawało mi się, że był wkurzony jej widokiem i szybko zniknął jej z oczu. Swoją drogą jest bardzo odważny lub głupi, żeby teraz samemu się tak pałętać.       

On umie się bronić, powiedziała sobie w myślach kasztanowłosa, ale mimo tego i tak pobladła. Z tego co powiedział Hagrid wywnioskowała, że Narcyza śledzi teraz każdy krok Dracona. Jej najgorsze przeczucia, że zastało go coś złego po powrocie do Malfoy Manor, spełniły się. Nie widziała jednak na jego twarzy żadnych śladów walki...

Harry, który do tej pory całkowicie milczał, spojrzał na nią badawczo i lekko zmarszczył czoło. Gryfonka udała, że tego nie zauważyła. Chłopcy już dawno musieli wyczuć, że coś jest pomiędzy nimi, a teraz utwierdzili się w tym przekonaniu, gdy razem z jasnowłosym wpatrywali się w siebie przez bite parę sekund. A  potem niby przypadkiem Ślizgon zwrócił uwagę na jej okropną śliwę pod okiem. To było naprawdę upokarzające, niepokojące i piękne spotkanie. Po jej ciele rozlało się nagle przyjemne ciepło, które momentalnie podziałało kojąco na jej zszargane nerwy, a świadomość, że za parę dni na powrót go zobaczy, dodała jej skrzydeł. Była nawet gotowa zmierzyć się z tym ciężkim tematem, gdyby Harry zamierzał coś o nich powiedzieć. 

Chwilę później spotkali państwa Weasleyów i Ginny, obładowanych paczkami książek.

— Wszyscy cali? — zapytała pani Weasley, patrząc na nich z ulgą, jakby bała się, że podczas jej nieobecności wszyscy mogli zaginąć — Macie już swoje szaty? W takim razie wstąpimy jeszcze do apteki i Eeylopa, a potem do Freda i George'a.

Ani Harry, ani Ron nie musieli kupować niczego w aptece, ponieważ żaden z nich nie kontynuował nauki eliksirów, ale obaj kupili duże pudełka sowich orzeszków dla Hedwigi i Świstoświnki w Centrum Handlowym Eeylopa.

Później, z panią Weasley ciągle zerkającą na zegarek, pospieszyli dalej wzdłuż ulicy w poszukiwaniu Czarodziejskich Dowcipów Weasleyów, sklepu z kawałami prowadzonego przez Freda i George'a. 

— Patrzcie, to tutaj! — zawołała Ginny, kiedy skręcili w prawo.

W porównaniu z nudnymi, przysłoniętymi wirtynami sklepów i plakatami, wystawa bliźniaków biła po oczach niczym pokaz fajerwerków. Przypadkowi przechodnie odwracali głowy, wpatrując się z oszołomieniem w szyby. Lewa wirtyna była pełna wszelkiego rodzaju oślepiająco wirujących, migoczących i piszczących przedmiotów, a na prawej wisiały kolorowe plakaty.

— Zaraz dostanę oczopląsu — mruknęła ponuro Hermiona, mrużąc oczy.

Cały sklep był pełen klientów. Nie mogli nawet dopchać się do półek, sięgających sufitu, były tam: Bobmonierki Lesra, Krwotoczki Truskawkowe, pojemniki pełne zabawkowych różdżek, pudełka piór, które dzieliły się na samonapełniające się i sprawdzające ortografię. 

Hermiona, zaraz za Harrym, zdołała przecisnąć się przez tłum do dużej wystawy przy ladzie i czytała informację na odwrocie pudełka z bardzo kolorowym obrazem przystojnego młodzieńca.

— Czy to  jakiś durny eliksir miłosny? — zapytała sceptycznie, rzucając spojrzenie na piszczące nastolatki, które stały obok niej i zachwycały się tym samym produktem.

— Dokładnie tak — odpowiedział jakiś wesoły głos za nią.

Roześmiany Fred stał ubrany w komplet karmazynowych szat, które wspaniale komponowały się z jego płomiennymi włosami. 

— Jak się masz, Harry? — uścisnęli sobie ręce — I co się stało z twoim okiem, Hermiono?

— Och, wasz bokserski teleskop mnie zaatakował. Nic takiego — powiedziała z sarkazmem.

— O rany, zapomniałem o tym...

Wyciągnął z kieszeni tubkę i jej podał. Odkręciła korek, żeby odkryć gęstą, żółtą pastę.

— Nałóż ją na oko. Siniak zniknie w ciągu godziny. A ty, Harry, chodź ze mną, oprowadzę cię po sklepie.

Harry uśmiechnął się do Hermiony i poszedł za Fredem w głąb pomieszczenia. Ginny znalazła ją moment później i zaczęły krążyć po całym pomieszczeniu, oglądając coraz bardziej śmieszne i absurdalne rzeczy, takie jak stoisko sztuczek sznurkowych, czy proszki powodujące wymioty. Siostrze Rona bardzo spodobał się pigmejski pufek, dlatego wyruszyła w poszukiwania mamy, by namówić ją na jego zakup. 
**
Kasztanowłosa dostrzegła parę metrów dalej Lavender Brown i Parvati Patil, które energicznie do niej pomachały. Odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała jak Ron ją woła i szybko zniknęła z oczu koleżankom, które już przymierzały się, żeby do niej podjeść. 

Dziewczyna stanęła koło dwójki przyjaciół i zdziwiła się nieco, widząc ich zamyślone miny.

— Coś się stało?

— Nie... To znaczy, spójrz przez okno — powiedział pośpiesznie Ron.

Posłuchała go i od razu zobaczyła Dracona Malfoya, który samotnie przemierzał ulicę, rozglądając się uważnie za siebie. Chwilę późnej przeszedł obszar widoczny przez szybę i straciła go z oczu.

— Ciekawe, dokąd idzie — odezwał się Harry, marszcząc brwi.

Gryfonka już miała powiedzieć, że to nie ich interes, ale w porę się powstrzymała. Nie chciała, żeby ponownie zmierzyli ją tym swoim podejrzanym spojrzeniem. Swoją drogą też była ciekawa, gdzie szedł Draco. Najwyraźniej bardzo uważał, żeby nikt go nie śledził.

Ciemnowłosy Gryfon rozejrzał się dookoła: pani Weasley i Ginny pochylały się nad pigmejskimi pufkami, pan Weasley z zachwytem badał opakowanie mugolskich kart do gry, Fred i George byli zajęci pomaganiem klientom. Za szybą Hagrid stał tyłem do nich, rozglądając się po ulicy.

— Właźcie, szybko — powiedział nagle chłopak, wyciągając z plecaka pelerynę niewidkę.

— Harry, chyba żartujesz. Nie możemy go śledzić. Posuwasz się już za daleko — odparła ze zdenerwowaniem dziewczyna.

Nie wyobrażała sobie, jak mogłaby skradać się za swoim chłopakiem, podczas gdy on starał się tak bardzo uniknąć gapiów. Zresztą kto wie, co  miał zrobić. Gdyby Gryfoni odkryli coś, czego nie powinni wiedzieć, byłby duży problem.

— Ja też chcę wiedzieć, co knuje ta kanalia — poparł przyjaciela Ron.

— On nic nie knuje. Tylko normalnie szedł ulicą, a wy przesadzacie.

— Idziesz z nami, czy mamy iść sami? — przerwał jej Harry.

— A co z panią Weasley?

— Nikt nie zauważy naszego zniknięcia, a poza tym zaraz wrócimy. Na litość boską, Hermiono, zdecyduj się.

— No dobrze — uległa, czując, że będzie jeszcze tego mocno żałować. Nie potrafiła ich zatrzymać bez ujawnienia się. Bo niby dlaczego nie mogli za nim pójść?

Nie powinna nigdy się na to zgadzać, ale w gruncie rzeczy musiała udać się z nimi, by przypilnować ich, żeby nie zrobili czegoś głupiego. Ciekawość nie miała z tym nic wspólnego, a przynajmniej tak sobie wmawiała. 

Schowali się w trójkę pod peleryną i przecisnęli się do wyjścia tak szybko, jak mogli, ale gdy wyszli na ulicę, Malfoy całkowicie zniknął tak, jak oni chwilę wcześniej. 

— Szedł w tamtym kierunku — wymamrotał Harry najciszej jak mógł, by mruczący do siebie Hagrid go nie usłyszał.

Pośpieszyli ulicą, zaglądając w okna na lewo i na prawo, dopóki Ron nie wskazał przed siebie.

— To on, prawda?

Draco rozejrzał się dookoła, po czym wślizgnął się w Aleję Śmiertelnego Nokturnu i zniknął z ich pola widzenia.

Hermionie zabiło mocniej serce. Czego on tam szukał? Sądziła, że dobrowolnie by się tam raczej nie zapuszczał, więc co go zmusiło, aby udać się na tak niebezpieczną i słynącą z czarnomagicznych przedmiotów ulicę?

— Szybko, bo go zgubimy — ponaglił ich Harry, przyśpieszając kroku.

— Będzie widać nam stopy... — zauważyła Hermiona z niepokojem. Nie chciała zostać przez niego nakrytą. Spaliłaby się wówczas ze wstydu.

— Nieważne, i tak jest prawie ciemno...

Aleja Śmiertelnego Nokturnu, boczna ulica poświęcona czarnej magii, wyglądała na kompletnie opuszczoną. Idąc, zaglądali przez szyby do sklepów, ale nigdzie nie było klientów.

— Patrzcie, tam jest — szepnęła Hermiona.

Doszli do sklepu Borgina i Burkesa, który oferował szeroki wybór złowrogich przedmiotów. Pośród skrzyń pełnych czaszek i starych butelek, stał odwrócony do nich tyłem Draco Malfoy, ledwo widoczny zza wielkiej, czarnej szafy, w której kiedyś Harry ukrywał się przed nim i jego ojcem. Właściciel sklepu, pan Borgin, zgarbiony mężczyzna, stał przodem do rozmówcy. Obok niego zobaczyli jeszcze wysoką postać w ciemnych szatach. Nie mogli jednak dostrzec twarzy nieznajomego, ale Borgin co chwilę rzucał w jego stronę zlęknione spojrzenia.

— Gdybyśmy tylko mogli usłyszeć, o czym mówią — westchnął Harry.

— Możemy! — powiedział podekscytowany Ron, a Hermiona gwałtownie pobladła.

— Kupiłem Uszy Dalekiego Zasięgu, wiedziałem, że kiedyś się nam  przydadzą.

Rozpakował cieliste sznurki i zaczął rozprowadzać je pod drzwi. Przybliżyli do nich głowy i głos Malfoya było słychać teraz bardzo wyraźnie, jakby ktoś włączył radio.

— Czyli potrafi  pan to naprawić?

— Czy ja wiem... — odpowiedział właściciel, tonem sugerującym, że nie chce się mieszać. — Musiałbym to zobaczyć, ale wątpię by było to możliwe. Nie mogę niczego zagwarantować.

— Trudno, w takim razie chyba już pójdę — powiedział  Draco ze znudzeniem.

— Chwileczkę! — zatrzymał go mężczyzna w ciemnej pelerynie. — Nie myśl, że tak prędko się wymigasz od tego zadania. — jego głos kipiał kpiną. — A tobie radzę się trochę bardziej postarać, Borgin. Malfoy, pokaż to...

— Czy ty aby za bardzo nie przesadzasz? — zapytał chłopak z rozbawieniem, ale Hermiona po jego głosie wyczuła, że czuje się nieswojo.

— Nie będę się powtarzał — warknął mężczyzna i Draco zbliżył się do nich, przez co zasłoniła go szafa.

Harry, Ron i Hermiona kręcili się w różne strony, by go zobaczyć, ale jedyne co dostrzegli to Borgina, który wyglądał na bardzo przestraszonego.

— Powiesz jednak o tym komukolwiek, a sam dopilnuję, że już więcej się nie odezwiesz — zagroził mu chłopak.

Kasztanowłosą przeszły dreszcze, gdy usłyszała ten mrożący krew w żyłach głos. O co w tym wszystkim mogło chodzić? Czemu Draco sprawiał najpierw wrażenie obojętnego i znudzonego, a potem bardzo niebezpiecznego? Poczuła w sercu dziwny żal, jakby się okazało, że do końca go nie znała. Ale obecność osoby trzeciej chyba sama w sobie świadczyła o tym, że pojawił się w takim miejscu z przymusu. Choć już niczego nie mogła być pewna...

— Nie, nie będzie takiej potrzeby...

— Świetnie, że się rozumiemy.  A i uważaj na to, bo za niedługo to kupię... W takim razie już sobie pójdę. Miło było. 

Po chwili dzwonek nad drzwiami zabrzęczał głośno, gdy Malfoy opuszczał sklep, wyglądając przy tym na całkiem rozluźnionego i spokojnego.

Przeszedł bardzo blisko ich peleryny i parę sekund później zatrzymał się. Cała trójka zamarła, wstrzymując oddechy.

— I dowiedzieliście się czegoś ciekawego, Potter? — zapytał lodowatym tonem, nadal stojąc do nich tyłem. — Odpłacę wam stokrotnie za to śledzenie mnie. A poza tym, widać wam nogi.

— A  już się zastanawiałem, jak to możliwe, że nas...— zaczął szeptać Ron, ale Hermiona szturchnęła go w żebra, by zamilknął.

Malfoy jeszcze tylko lekceważąco prychnął i szybko odszedł.

— Wiedziałam, że tak się stanie — jęknęła kasztanowłosa — Trzeba było zostać w sklepie i tak nic nie zrozumieliśmy z tej wymiany zdań.

— Czy ja wiem, jak tylko pomyślimy, to na pewno wszystko złoży się nam w logiczną całość — odparł Harry — I nie musisz się przejmować Malfoyem, nic nam nie zrobi. 

Po powrocie do Czarodziejskich Dowcipów Weasleyów musieli wmawiać zaniepokojonej pani Weasley, że byli cały czas na zapleczu, gdy ta oskarżyła ich, że nagle zniknęli.



*



Hermiona popchnęła swój wózek na solidnie wyglądającą barierkę i w mgnieniu oka znalazła się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Nad tłumem był już widoczny dym, unoszący się z komina jasnoczerwonego Expressu Hogwart. Dołączyła do Harry'ego i Weasleyów, którzy czekali już tylko na nią. W pewnej odległości od nich zobaczyła aurorów w długich pelerynach, obserwujących uważnie Pottera i całe otoczenie.  

Uczniowie i ich rodziny rzucali ciekawskie spojrzenia w ich stronę, gdy wchodzili do pociągu, machając na pożegnanie rodzicom Rona. Później, gdy szli korytarzem, ciągnąc na sobą kufry i klatki z sowami, ludzie wpatrywali się w nich bezczelnie. Niektórzy nawet przyciskali twarze do przeszklonych drzwi, żeby lepiej się im przyjrzeć. Harry wiedział, że w tym semestrze zyska nowe rzesze ciekawskich gapiów, z powodu rozgłaszanych przez Proroka Codziennego plotek o Wybrańcu, ale nie przypuszczał, że na starcie będzie już miał tak wszystkich dość. 

— Mam nadzieję, że znajdziemy jakieś wolne miejsca — burknął chłopak. 

— Harry, musimy iść z Ronem do przedziału dla prefektów... — powiedziała Hermiona, patrząc na niego przepraszająco.  

— Ach, no tak... Nic nie szkodzi, poradzę sobie sam. 

Gryfonka była prawie pewna, że w wagonie dla prefektów będzie obecny Malfoy, ale okazało się, że zrezygnował ze swojego stanowiska, co bardzo ją zdziwiło. Odnosiła wrażenie, że chłopak czerpał radość i dumę ze swoich przywilejów, a tymczasem wychodziło na to, że niezbyt go to interesowało. Wprawdzie i tak nie wypełniał idealnie swoich obowiązków w przeszłym roku, ale lubiła, gdy czasem przypadkowo się spotykali, podczas wieczornych patroli korytarzy.  

Podczas przemowy jednego z Gryfonów na ostatnim roku, zastanawiała się, co tak naprawdę kryło się za jego rezygnacją. W dodatku nie mogła przestać myśleć o jego podejrzanej wizycie w czarnomagicznym sklepie. Harry także wkoło o tym mówił, twierdząc, że Ślizgon w jakiś sposób pragnie się zemścić ze względu na swojego ojca, który trafił do Azkabanu. Gryfon wysnuł wniosek, że blondyn musiał dołączyć do szeregów Voldemorta, przez co dostał tajne zadanie i że to właśnie Mroczny Znak, który pokazał Borginowi, tak bardzo go przeraził. Hermiona kategorycznie zaprzeczyła jego przypuszczeniom, w głębi ducha, czując jednak, że Potter może mieć rację. Miała do Dracona  coraz więcej pytań i nie mogła się doczekać rozmowy z nim... 

Gdy spotkanie dobiegło końca, Ron zaproponował, że samotnie zrobi krótki obchód, by dziewczyna mogła dołączyć do ciemnowłosego Gryfona.  Obydwoje martwili się o Harry'ego, którego zostawili samego, narażonego na wścibskie spojrzenia i sztuczne uśmiechy.  

Pożegnała więc odchodzącego rudowłosego smutnym uśmiechem i udała się w poszukiwania przyjaciela. Po paru minutach trafiła na przedział z zasłoniętymi roletami. Może Potter był na tyle wkurzony, że je zaciągnął, by przed wszystkimi uciec? Wydawało  się jej to możliwe, ale zawahała się przed wejściem. Nie miała zamiaru nakryć jakiejś pary, która próbowała zapewnić sobie prywatność lub wpaść na grupkę nieprzyjaznych Ślizgonów.  

Nim zdążyła zdecydować, co zrobić, drzwi niespodziewanie się rozsunęły i silna dłoń wciągnęła ją do środka. Hermiona zdusiła w sobie nagły okrzyk, gdy natrafiła na rozbawione spojrzenie szarych oczu.  

Draco stał na środku pustego przedziału, jak zwykle ubrany zupełnie na czarno, a jego jasne włosy błyszczały lekko w delikatnym świetle, sączącym się przez okno. Patrzył na nią, blado się uśmiechając, ale Gryfonka dostrzegła w rysach jego twarzy coś ostrego. 

— Ale się przestraszyłaś — zaśmiał się, nie spuszczając z niej wzorku. 

— Wcale nie... Jestem tylko zaskoczona, zapomniałam, że lubisz się pojawiać w najmniej spodziewanych momentach — powiedziała, próbując na powrót miarowo oddychać — Ale cieszę się, że cię widzę — dodała nieco drżącym głosem. 

— Miło mi to słyszeć, Granger — odparł i opadł na siedzenie. 

Hermiona nieco zbita z tropu, nie wiedziała, co ma zrobić. Nie spodziewała się jakiegoś wylewnego powitania, ale nie przypuszczała, że Draco będzie taki... obojętny? Lub po prostu znowu ukrywał przed nią swoje uczucia, ale miała niejasne wrażenie, że coś między nimi się zmieniło. 

— Czemu nie jesteś już prefektem? — zadała pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy. 

Malfoy przewrócił oczami i machnął ręką, jakby ten temat był kompletnie nieważny. 

— To nie dla mnie. Nie mam czasu, żeby patrolować zamek i pilnować jakiś pierwszorocznych... 

— Och, jasne. Przecież bycie prefektem opiera się tylko na tym — odpowiedziała dziewczyna z goryczą.  

Czego się spodziewała? Przecież Draco nigdy nie brał na poważnie tego odpowiedzialnego zajęcia, jakim było sprawdzanie czy nikomu nie dzieje się krzywda. On sam wyrządzał jeszcze niedawno krzywdę innym... 

Chłopak westchnął z niecierpliwością, patrząc na cienie za szybą: co chwilę ktoś przechodził korytarzem. Ani ona, ani on nie chcieli zostać nakryci na wspólnej rozmowie, ale jak na razie Gryfonka nie potrafiła się odwrócić i wyjść. Miała  do niego za wiele pytań. I wyglądało na to, że on także.

— Hermiono, dlaczego mnie śledziliście? — zaczął wreszcie temat, którego najbardziej się obawiała. 

 — Od początku byłam przeciwna temu pomysłowi, ale tak jakoś wyszło. Nie byłam w stanie powstrzymać moich przyjaciół... A tak w ogóle, co robiłeś w sklepie Borgina i Burkesa? 

— Pewna rzecz w moim domu się zepsuła i musiałem ją naprawić. To nic wielkiego, nie musisz się  przejmować — odpowiedział bez zawahania. 

— Czyli nie przyszedłeś tam z własnej woli? I nic złego się nie stało, że zostałeś zmuszony, by tam pójść? Tylko matka kazała ci się tam udać, tak? 

Draco patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, jakby walczył  z pragnieniem zdradzenia jej czegoś, ale odpuścił. Jego twarz na powrót stała się nie do rozszyfrowania, a na ustach zagościł leniwy uśmiech. 

— Nic się nie stało i można tak to ująć... 

Hermiona zmarszczyła brwi, ale odetchnęła w duchu, że założenia Harry'ego okazały się być zupełnie mylne. Tylko w takim razie, co pokazał Malfoy właścicielowi sklepu, że ten tak bardzo się przestraszył?  Nie mogła jednak zadać tego pytania, bo oznaczałoby to, że słyszała o czym rozmawiali w środku. 

—  Wiesz, martwiłam się o ciebie. Od naszego ostatniego spotkania, nie dałeś mi żadnego znaku życia. Bałam się, że matka znowu cię ukarała. 

— Tym razem dała sobie spokój. — przeniósł wzrok z jej twarzy na mijany krajobraz za oknem. — Można powiedzieć, że w moim domu trwało małe zamieszanie, ale teraz wszystko jest już  w porządku. Wracamy na nowy rok do Hogwartu i sprawy wkrótce same się rozwiążą. 

— Jakie sprawy? — zapytała, nie rozumiejąc o czym mówi. 

Malfoy spojrzał na nią zamglonym wzrokiem i trafiając na jej pytające spojrzenie, szybko się zreflektował.  

— Wybacz, jestem zmęczony i gadam od rzeczy.  

Wstał nagle z siedzenia i zatrzymał się blisko niej.  

— Chyba powinnaś już wracać. Nie chciałbym zobaczyć Pottera, szukającego ciebie, bo nie potrafiłbym się powstrzymać przed walnięciem go. Ostatnio strasznie mnie wkurzył — powiedział złowieszczym tonem, a w jego oczach pojawił się groźny błysk. 

Gryfonka poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Dawno nie widziała go takiego... niebezpiecznego? Coś w jego zachowaniu bezpowrotnie się zmieniło i zastanawiała się tylko dlaczego. Może przybrał na siebie dawną maskę, bo znalazł się wśród starych znajomych, którzy pewnie bezustannie rozprawiali o Czarnym Panie lub jak siać grozę na siódmym roku w Hogwarcie?  

Jego spojrzenie lekko złagodniało, gdy dostrzegł, w jaki sposób mu się przyglądała. Nachylił się i krótko ją pocałował. Jego usta były zupełnie zimne i szorstkie. 

Gdy się od niej oderwał, oparł swoje czoło o jej i zamknął oczy.  

— Jestem tylko zmęczony tym wszystkim, Hermiono – wyszeptał zdławionym głosem — Ale teraz wszystko będzie już łatwiejsze, ponieważ będziesz przy mnie... 

Dziewczyna wyciągnęła rękę i pogładziła go po miękkich włosach. Wyglądało na to, że niepotrzebnie się niepokoiła. Draco musiał przeżyć piekło w domu z matką, która była fanatyczką Czarnego Pana, a teraz wracał do szkoły i mógł wreszcie się od niej odciąć na jakiś czas. Przyjemniej myślała, że to było przyczyną zmiany w jego zachowaniu. Wreszcie doszła do wniosku, że chłopak miał po prostu wszystkiego dość i musiał psychicznie odpocząć. 

— Oczywiście, że przy tobie będę — odpowiedziała z uczuciem.  

Trwali jeszcze tak przez chwilę: Hermiona czuła ciepło jego ciała i zapach jego mocnych perfum, które tak bardzo uwielbiała. Później pierwsza opuściła przedział i zaczęła szukać Harry'ego, czując się dużo lżej niż przedtem. Zobaczyła go i dostała odpowiedź na nurtujące ją pytanie. Coś się jej tutaj jednak nie zgadzało, ale zignorowała to przeczucie, ufając bezgranicznie słowom Dracona.



*



Przez kolejne tygodnie Hermiona rzadko widziała Dracona. Podczas posiłków albo się mijali, albo chłopak w ogóle przestał na nie przychodzić. Ich jedyną wspólną lekcją były eliksiry, na które uczęszczała z Harrym i Ronem. Chłopcy postanowili kontynuować ten przedmiot, gdy okazało się, że nauczycielem będzie Horacy Slughorn, a nie Snape, któremu dostało się długo wyczekiwane stanowisko profesora obrony przed czarną magią. Zresztą w czasie trwania zajęć Slughorna, była zbyt zajęta, by zwrócić uwagę na Malfoya, który w dodatku siedział na samym początku klasy i nawet, gdy miała potrzebę, by na niego spojrzeć, widziała tylko tył jego jasnowłosej głowy.

Przez cały wrzesień spotkali się tylko cztery razy na pół godziny. Siedzieli na schodach, prowadzących na Wieżę Astronomiczną i rozmawiali o tym, jak wszystko zmieniło się na lepsze odkąd odeszła Umbridge, o zajęciach i mało istotnych sprawach. Hermiona raz poruszyła  przy nim temat Czarnego Pana, nie mogąc już wytrzymać ciągłego gadania Harry'ego o tym, że Draco jest śmierciożercą. Nie dowiedziała się jednak od niego niczego, bo chłopak gwałtownie pobladł i oznajmił twardo, że nie ma zamiaru o tym rozmawiać. Czasem miała wrażenie, że zbywał ją nieszczerymi słowami, gdy pytała o to, co robił podczas dnia, że widywali się tak rzadko, ale może była już zwyczajnie przewrażliwiona. 

Martwiła ją jednak zmiana w wyglądzie Malfoya. Jego blada cera przybrała chorobliwy odcień, pod oczami pojawiły się głębokie cienie, jakby kompletnie nie sypiał w nocy, a oczy straciły jakikolwiek blask. Tylko czasem, gdy przypadkiem na siebie trafili, widziała u niego radosne ogniki, które po paru sekundach znikały. W dodatku zaczął przemierzać szkolne korytarze na nowo patrząc na wszystkich z góry i z pogardą. Dziewczyny piszczały na jego widok, a niektórzy chłopcy odwracali z lękiem wzrok, obawiając się, że mogliby mu podpaść samym gapieniem się.  Hermiona nie słyszała jednak, by wplątywał się w jakieś bójki czy słowne konfrontacje. Po pewnym czasie w Hogwarcie zrobiło się wyjątkowo cicho na jego temat, co było dziwne, bo zawsze wkoło ludzie rozprawiali o jego pozycji, zachowaniu lub wyglądzie. Teraz jednak wyglądało to tak, jakby chłopak zupełnie zniknął i pojawiał się tylko w czasie lekcji. 

Dziewczyna tłumaczyła sobie, że jego zachowanie jest spowodowane zmęczeniem. Nie tylko fizycznym, ale też psychicznym. Widocznie po tylu latach, miał już dość wszystkich natarczywych spojrzeń i postanowił uciec od towarzystwa, zamykając się w dormitorium. 

Gryfonka jednak nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Malfoy coś przed nią ukrywał. Nie wiedziała, o co mogło chodzić, ale cierpliwie czekała, aż na nowo się przed nią otworzy. Wkrótce jednak miała się przekonać, że ta chwila miała nigdy nie nadejść, a ona dała mu się naiwnie nabrać...

W listopadzie Harry zdradził jej i Ronowi, że już od jakiegoś czasu obserwuje Dracona na Mapie Huncwotów. Granger była przerażona słysząc tę nowinę z dwóch powodów. Po pierwsze Potter zaczął zachowywać się jak prześladowca, chcąc znać każdy ruch Ślizgona i oskarżając go na podstawie przeczucia o śmierciożerstwo. Po drugie istniała możliwość, że mógł zobaczyć ich razem, gdy spotykali się tajemnie po zajęciach. 

Z bacznego spojrzenia, jakim ją obdarzył po tym wyznaniu, zorientowała się, że na pewno już dawno odkrył ich sekret, ale po prostu nic nie mówił, czekając, aż sama wyjdzie do niego z inicjatywą. 

Hermiona spuściła wzrok na swoje wypracowanie z transmutacji, które właśnie pisali, schowani w kącie Pokoju Wspólnego Gryffindoru i wstrzymała oddech.

— I co, dowiedziałeś się o nim czegoś? — zapytał Ron, któremu to wszystko nie wydawało się być wcale dziwne. 

— W gruncie rzeczy zachowuje się normalnie. Siedzi tylko w Pokoju Wspólnym Ślizgonów lub bibliotece.

— A czemu miałby się zachowywać nienormalnie, Harry? Opierając się na twoich założeniach Draco jest śmierciożercą, ale co takiego mógłby zrobić w szkole, w której jest sam Dumbledore i najlepsi nauczyciele? — zapytała ze wzburzeniem. 

— Tego nie wiem, ale Voldemort na pewno musiał mieć  do zrobienia jakiś interes w Hogwarcie...

— Och, nawet jeśli i miał, to co Malfoy ma do tego? Nie masz dowodów, Harry. 

— A ty nie masz dowodów na jego niewinność, Hermiono — odpowiedział wściekłe. Wziął głęboki wdech, żeby się uspokoić i kontynuował — Chciałem wam coś powiedzieć. Coś zauważyłem i to bardzo dziwnego. Malfoy często chodzi na nasze siódme piętro...

Hermiona zastygła z piórem w ręce. Czy Potter chciał właśnie powiedzieć, że Draco często spotykał się z nią nieopodal wieży? Ale zaraz, często? Przecież podczas tygodnia widywali się raptem dwa razy i to nie zawsze na siódmym piętrze. Co innego Ślizgon miałby robić na terenie Gryfonów?

— Po co? Czego tutaj szuka? — zdziwił się Ron — Bardzo rzadko widuje się tutaj Ślizgonów. To tak jakbyśmy bez powodu spacerowali sobie po lochach... 

— Tego nie wiem, ale co jest jeszcze dziwniejsze... Kropka z jego nazwiskiem nagle znika.

— Jak to znika? 

— No po prostu. Jest, a zaraz jej nie ma – wyjaśnił Harry, przewracając oczami.

— Ale przecież Malfoy nadal musi być na terenie Hogwartu, więc jak to możliwe? — myślała Gryfonka – Może ta twoja mapa się myli, jest już bardzo stara...

— Nic z tych rzeczy. Sam pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Parę razy poszedłem w miejsce, w którym ostatni raz był, ale nigdzie go nie zauważyłem. Ale to bardzo podejrzane. Co Malfoy może robić na siódmym piętrze i dlaczego nagle zapada się pod ziemię? 

Nie znali odpowiedzi na to pytanie i nie potrafili wpaść na żaden sensowny pomysł. Hermiona też nie mogła go o to zapytać, bo wyszłoby na jaw, że Harry jest w posiadaniu magicznej mapy, dzięki której śledzi każdy jego krok...

— Chyba że — podjął po chwili Potter — łazi cały czas do Pokoju Życzeń! Może wtedy człowiek staje się niewidzialnym, bo tak naprawdę nie wiadomo, gdzie się wtedy przebywa i...

— W takim razie nie ma niczego podejrzanego w Pokoju Życzeń — odetchnęła Hermiona, wracając do wypracowania — Malfoy widocznie lubi pobyć sam czy coś w tym stylu i udaje się do miejsca, które lubi...

— Nie wydaje mi się, żeby chodziło właśnie o to — parsknął ciemnowłosy, a Ron gorliwie mu przytaknął.

— Malfoy i potrzeba samotności? Przecież on zawsze kochał być w centrum uwagi. Nie pamiętasz jak gadał na prawo i lewo, jaki jest świetny i groźny? — zapytał Weasley. 

— Och, skończmy już ten temat. Jeśli tak dalej pójdzie, nie wyrobimy się z pracą domową.

— Hermiono, na ten esej mamy jeszcze czas do przyszłego tygodnia — przypomniał jej rudowłosy, posyłając przyjacielowi znudzone spojrzenie.

*



Pod koniec listopada wydarzyło się coś strasznego. Harry, Ron i Hermiona udali się  na pierwsze w tym roku wyjście do Hogsmeade. W drodze powrotnej do zamku, brnąc przez śnieg, obserwowali Katie Bell i jej przyjaciółkę Leannę, które głośno się o coś kłóciły. Ich głosy niesione przez wiatr stawały się z każdą chwilą bardziej gniewne. 

W pewnym momencie Leanne sięgnęła po paczkę, trzymaną przez jej koleżankę, która szarpnęła ją z powrotem  do siebie i jej zawartość upadła na ziemię.

Trójka przyjaciół stanęła z przerażeniem, gdy Katie wzbiła się nagle w powietrze, z gracją, rozłożywszy szeroko ramiona. Było w tym coś dziwnego i niepokojącego. Wiatr rozwiał jej włosy, ale oczy miała zamknięte, a twarz pozbawioną wyrazu. Później z jej gardła wydobył się przerażający krzyk, który zdawał się w ogóle nie słabnąć. 

Leanne także zaczęła wrzeszczeć i złapała Bell za kostki, by ściągnąć ją na ziemię. Harry i Ron w ostatniej chwili zdążyli ją złapać, ale tak bardzo się wyrywała, że nie potrafili jej utrzymać.

Dobrze, że na miejscu pojawił się Hagrid, który wracał z pubu, bo inaczej nie wiadomo, co  stałoby się z dziewczyną. Olbrzym wziął ją na ręce i prawie biegiem ruszył w stronę Hogwartu.

Później okazało się, że Katie za sprawą starego naszyjnika z opali, który dostała od nie wiadomo kogo w toalecie Trzech Mioteł, została opętana. Gdyby Gryfonka trzymała go w dłoniach choć chwilę dłużej, klątwa mogłaby pozbawić ją życia. Ta wiadomość dogłębnie wstrząsnęła trójką przyjaciół, a później całą szkołą, gdyż oznaczało to, że ktoś próbował uśmiercić niewinną uczennicę bez powodu. Zło zaczęło przedzierać się przez mury Hogwartu i szukało dojścia do serca zamku przez najbardziej niewybaczalne sposoby. 

Nikt nie wiedział dla kogo był przeznaczony ów czarnomagiczny naszyjnik, ani kto dostarczył go dziewczynie. Bell w tempie natychmiastowym została hospitalizowana i nic nie wskazywało na to, że wróci do szkoły przez najbliższe tygodnie, a może nawet miesiące, co przekreślało szanse  na przeprowadzenie szczegółowego śledztwa. 

— Widziałem ten sam naszyjnik w sklepie Borgina i Burkesa — powiedział Harry parę godzin później, gdy profesor McGonagall przesłuchiwała ich w sprawie całego zdarzenia. 

Hermiona rzuciła mu ostre spojrzenie, rozumiejąc doskonale, do czego dąży. 

— To nic nie znaczy, Harry! — syknęła wściekle, ignorując jego wkurzone spojrzenie — Nie  możesz obarczać winą jednej osoby, tylko dlatego, że widziałeś ją w tym sklepie... 

— Sama pomyśl, tego dnia, gdy go śledziliśmy powiedział, że po coś wróci. A jeśli to był ten naszyjnik? 

— Harry! Myślisz, że tego sklepu nie odwiedza nikt inny? — podniosła głos, nie mogąc już panować nad emocjami. Codziennie znosiła cierpliwie przemowy Pottera na temat tego, że Draco coś knuje, że zachowuje się podejrzanie. Starała się ignorować jego słowa lub zmieniać temat, by uniknąć kłótni, ale tego było już za wiele. Gryfon ewidentnie wariował, jeżeli posądzał Malfoya o to, że wręczył swojej rówieśniczce przedmiot, który mógł ją zabić! 

— Niby dlaczego Malfoy miałby to zrobić? Jaki miałby w tym interes? — zapytała, sztyletując swojego przyjaciela wzrokiem. 

— Może on jest w tym wszystkim pionkiem. I robi to, co zostało mu zarzucone z góry... 

— Jakiej góry? Nie ma żadnej góry! 

— Nie pamiętasz, jak wtedy ten nieznajomy facet powiedział do niego, że nie wywinie się tak łatwo z tego zadania? Myślisz, że to wszystko to przypadkowe słowa... 

— Czy mogę wiedzieć o czym wy, do licha, mówicie?  — wtrąciła się wreszcie pani profesor, lustrując ich zdumionym spojrzeniem. 

— Śmiało, Harry, mów to co uważasz, ale jestem pewna, że się skompromitujesz i będziesz potem przepraszał Malfoya za to, że bezkarnie go oskarżasz — warknęła Granger. 

— Proszę się natychmiast uspokoić. Potter, czy jest coś o czym powinnam wiedzieć? 

Chłopak opowiedział jej o wizycie Ślizgona  na Nokturnie i o podejrzanej rozmowie,  jaką usłyszeli.  Opiekunka Gryffindoru słuchała go z kamienną twarzą, a gdy skończył mówić, nie  wyglądała na poruszoną tymi wieściami. 

— Więc myślisz, że Malfoy stoi za tym, co przytrafiło się pannie Bell? 

— Tak.

— Tak jak powiedziała to chwilę temu panna Granger, nie masz racji. Malfoy cały dzień spędził pod moim nadzorem. Nie odrabiał prac domowych, więc dostał ode mnie szlaban i nie pojawił się w Hogsmeade, chyba że w jakiś sposób mnie oszukał i się rozdwoił, w co śmiem wątpić. Radziłabym ci też nie rzucać tak poważnych podejrzeń na Malfoya. Wiem, że nie darzycie się sympatią, ale w tej sprawie kwestia przeczucia to zbyt mało. Doceniam jednak, że mi zaufałeś i wyjawiłeś to, czego byliście świadkami przed rozpoczęciem roku. Pragnę ci także przypomnieć, że jeżeli w murach Hogwartu kryłby się śmierciożerca, to wiedzielibyśmy o tym. Nie zapominajcie, jak wielki czarodziej nad nami czuwa. 

Harry w ostatniej chwili przygryzł swój język, by nie powiedzieć, że Dumbledore’a ostatnio prawie w ogóle nie było na terenie szkoły, ponieważ najwyraźniej pochłaniały go inne ważniejsze sprawy... 

*



Hermiona od ponad godziny siedziała w niemal opustoszałym Pokoju Wspólnym z grubą książką w ręce, której nawet nie otworzyła. Spojrzała na głośno tykający zegar, który wskazywał jedenastą w nocy, a później przerzuciła swoje nerwowe spojrzenie na okno, za którym rozciągała się nieskończona ciemność. 

Jakiś czas temu wysłała list do Dracona z prośbą o niezwłoczne spotkanie i do tej pory nie otrzymała odpowiedzi. Nieco ją to zmartwiło, gdyż chłopak zawsze od razu jej odpisywał i jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by jej odmówił. Dziewczyna zmarszczyła czoło, zastanawiając się, czy to możliwe, że wcześniej położył się spać i przez to nie nastąpił żaden odzew z jego strony.

Zestresowana ukryła bladą twarz w drżących dłoniach, nakazując sobie spokój. Musiała z nim wreszcie poważnie porozmawiać, aby pozbyć się z głowy niechcianych myśli i mrocznych scenariuszy. Harry zasiał w jej umyśle ziarno zwątpienia swoimi słowami, które zdawało się w jednej sekundzie namnożyć i całkowicie zatruć, zaburzyć jej trzeźwość myślenia. 

Wierzyła Draconowi i była przekonana, że sprawa z naszyjnikiem nie miała nic z nim wspólnego, ale musiała zyskać stuprocentową pewność, by zagłuszyć głos Pottera w swojej głowie, który cały czas mówił: Malfoy to śmierciożerca.

Im dłużej nad tym myślała, tym bardziej stawała się niepewna i rozchwiana emocjonalnie, przyznając szczerze przed samą sobą, że zachowanie blondyna diametralnie się zmieniło na przeciągu tych paru miesięcy.

Czuła wyrzuty sumienia, że w tej chwili powątpiewała w szczerość chłopaka, którego kochała ponad życie, ale nastał już czas, by zdobyć odpowiedź na pytania, dotyczące działalności Voldemorta. 

Tej nocy żarliwie modliła się do Boga, aby te wszystkie okrutne przypuszczenia okazały się nieprawdą.





Następnego dnia nie widziała go ani podczas posiłków, ani lekcji. W czasie przerw rozglądała się uważnie po korytarzach, ale wśród Ślizgonów wypatrzyła wyłącznie Zabiniego, który samotnie udał się do klasy. Po Draconie natomiast nie było żadnego śladu. Hermiona nie miała w poniedziałek zajęć z eliksirów, więc nie była pewna, czy Malfoy w ogóle opuścił Dom Węża, czy może umyślnie ją unikał. 

W czasie przerwy obiadowej udała się do sowiarni, w celu wysłania mu kolejnej wiadomości. 

Weszła do kamiennego pomieszczenia, pozbawionego szyb w oknach i mimowolnie zadrżała, gdy poczuła zimny podmuch wiatru. Sowy mieszkające we wnękach, rozmieszczonych równo dookoła ścian, zaczęły cicho pohukiwać na jej widok. 

Podeszła ostrożnie do jednej z nich, żeby przymocować  jej liścik do nóżki, ale zamarła, gdy zobaczyła po swojej lewej stronie skuloną postać, nieopodal okna. 

Chłopak siedział ze spuszczoną głową na podłodze, wyłożoną słomą i opierał się niezgrabnie o zimną ścianę. Jego ciałem wstrząsały dreszcze, spowodowane przenikliwym chłodem, ale on zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. 

— Draco? — spytała cicho, nie mogąc uwierzyć, że zastała go akurat w tym miejscu, jeszcze tak żałośnie wyglądającego. 

Malfoy uniósł szybko głowę i spojrzał na nią ze strachem w oczach, a Hermionę zabolało serce, gdy ujrzała jego prawdziwą twarz, bez żadnej obojętnej maski, pod którą zawsze ukrywał to, co czuł, co działo się w środku jego głowy. 

Kiedy zauważyła ślady łez na jego bladych policzkach, momentalnie znalazła się przy nim; uklękła i przytuliła go mocno do siebie. Chłopak przez chwilę się opierał, zupełnie zaskoczony jej obecnością, ale ostatecznie ukrył twarz w zagłębieniu jej szyi, a ona zadrżała czując jego zimny oddech na swojej skórze.  

Zaczęła gładzić jego włosy i szeptać uspakajające słowa, podczas gdy nim wstrząsały kolejne konwulsje dreszczy. Trząsł się w jej ramionach i cicho płakał, a ona kompletnie nie wiedziała, co powinna zrobić. Po chwili w jej oczach także zgromadziły się łzy i zaczęła szlochać razem z nim, chcąc pomóc mu we wszelki możliwy sposób złagodzić jego ból. 

Jeszcze nigdy w życiu nie widziała Dracona Malfoya w takim stanie.  Myślała, że chłopak niezależnie od sytuacji pozostanie pewny siebie, silny i niezachwiany, że zawsze będzie bronił się przed złymi emocjami i szedł dumnie naprzód. W tej jednak chwili wyglądał jak człowiek skopany przez życie, totalnie przegrany, załamany. Marzyła by kiedyś naprawdę się przed nią otworzył i zwierzył z tego, z czym nie mógł sobie sam poradzić. Nigdy nie myślała, że mogłaby znaleźć go samotnie płaczącego w kącie, bo pewne sprawy go przerosły. Przecież nie był sam. Miał ją, a ona była  w stanie go zrozumieć i wspierać. Tak przynajmniej się jej zdawało... 

Po paru minutach, Malfoy delikatnie odsunął ją od siebie i przetarł twarz dłońmi. Wziął wdech i popatrzył na nią lekko wkurzony. 

— Do jasnej cholery, Granger, przestań ryczeć z mojego powodu — warknął , a ona słabo się uśmiechnęła, słysząc w jego głosie tę ostrą nutę. — Nic mi nie jest... Ja właściwie nie wiem, co mi się stało, ale potrzebowałem pobyć chwilę sam... 

— Draco, możesz mi wreszcie powiedzieć, co cię dręczy. Znam cię i wiem, że nie zachowywałbyś się tak z błahego powodu. 

Blondyn pociągnął nosem, po czym zmierzwił sobie włosy i unikając jej wzroku, podniósł się chwiejnie z ziemi. 

— Nic się nie stało, Granger. Miałem chwilę słabości, tak jak każdy z nas. — powiedział szorstko, jakby przed chwilą nic takiego nie miało miejsca. 

Hermiona skrzywiła się słysząc fałszywą nutę w jego głosie. Czy on miał ją za skończoną idiotkę? Myślał, że zdoła zbyć ją tymi nieszczerymi słówkami? Czemu nie traktował jej poważnie? Czemu jej nie ufał? Przecież już dawno zauważyła, że coś z nim było nie tak, lecz milczała, czekając aż sam jej wszystko wyjawi, a tymczasem... Przed chwilą zastała go tutaj płaczącego, do cholery! Coś musiało się wydarzyć. Coś co doprowadziło go do stanu rozsypki, depresji, jak mogła to wszystko zignorować? Czuła złość, żal i gorycz do niego. Obiecywali sobie, że będą się ze sobą dzielić problemami, ale była chyba zbyt głupia i naiwna, że uwierzyła w jego  intencje. 

Przeraziła się, kiedy spojrzała w jego puste, zimne oczy, które przed momentem niemo błagały ją o pomoc. Nie zostało już nic z jego kruchości i szczerości. 

Zagryzła boleśnie wargi i spuściła wzrok, po drodze lustrując jego splecione ręce. 

— Pomożesz mi wstać? — poprosiła go, starając się, żeby nie zadrżał jej głos. 

Draco przewrócił oczami i wyciągnął do niej lewą dłoń. Dziewczyna powoli ją ujęła, żeby sekundę później pociągnąć go na dół i podwinąć rękaw jego szaty. 

Zaskoczony Ślizgon upadł na kolana i zmierzył ją oburzonym spojrzeniem. Chciał wyrwać jej swoją rękę, ale Gryfonka sama momentalnie go puściła. Z głośnym sykiem, zerwała się na równe nogi i odsunęła od niego, jak mogła najdalej, uderzając boleśnie plecami o kamienną ścianę. 

Blondyn obserwował jej gwałtowne zachowanie z wyraźnie widoczną niepewnością i ogniem w oczach, po czym wolno się podniósł, jak gdyby nie chciał wystraszyć jej nagłymi ruchami. 

Chwycił rękaw swojej szkolnej szaty, który dziewczyna podciągnęła, aż do samego łokcia i zasłonił ciemny znak w kształcie czaszki z rozwartą szczęką, z której wysuwał się wąż. Mroczny Znak.

— Nie powinnaś tego robić — powiedział cicho. 

Hermiona parsknęła w odpowiedzi i spojrzała na niego z potwornym bólem. Miała ochotę uderzyć go w twarz za to, że ją zdradził, oszukał i zakpił sobie z niej w okrutny sposób. Jak to możliwe, że Harry od razu go przejrzał, podczas gdy to ona najlepiej znała Malfoya i przebywała najbliżej niego?

— Nie powinnam tego robić, tak?! Musiałam, nie miałam wyboru, bo dawno przestałeś ze mną szczerze rozmawiać. Tylko tyle masz mi do powiedzenia, ty podły kłamco? — krzyknęła, nie mogąc zapanować nad potokiem łez, które cisnęły się jej do oczu. — Ile razy rozmawialiśmy na ten temat? Ile razy zapewniałeś mnie, że powiesz mi, kiedy nastąpi ten moment? Twoje słowa w ogóle coś znaczą, Draco?! 

— Pozwól mi to wytłumaczyć, Hermiono...

— Wytłumaczyć?! Okłamywałeś mnie od początku roku, prawda?  A ja tak bardzo się o ciebie martwiłam, tak bardzo się cieszyłam, że jesteś wolny, że mogę cię widywać... Łudziłam się nawet, że może wcale nie będziesz zmuszony, żeby się nim stać... A ty tymczasem... Służyłeś Voldemortowi — zaczęła krzycząc, ale skończyła słabym szeptem. 

Przełknęła gorzkie łzy i schowała twarz w dłoniach. Poczuła, że chłopak zrobił krok w jej stronę, ale od razu go zatrzymała:

— Nie zbliżaj się do mnie, Draco. 

W  jej głosie można było usłyszeć tyle jadu, żalu i rozpaczy, że Malfoya zamurowało. Cofnął się o krok, widząc jej nienawistne spojrzenie i przeszły go dreszcze, gdy uświadomił sobie, że ostatni raz patrzyła na niego tak, podczas gdy jeszcze obydwoje siebie nie znosili. 

— Wszystko zepsułeś... 

— Powiedz mi tylko — przerwał jej wściekle — co by to dało, gdybym powiedział ci o tym pierwszego września? Tylko byś cierpiała i martwiła się o mnie jeszcze bardziej. Chciałem temu zapobiec, chciałem sam udźwignąć to brzemię, bez włączania ciebie...

— Och,  i co? Udało ci się? — zapytała z sarkazmem — Nie dość, że teraz już o tym wiem, to teraz musimy cierpieć przez to jeszcze bardziej, bo mnie okłamywałeś. Gdybyś od początku był szczery, to zaoszczędziłbyś nam teraz tej bolesnej rozmowy i nie zrujnowałbyś mojego zaufania do ciebie... 

— Czy ty myślisz, że to wszystko było dla mnie takie łatwe? Sto razy próbowałem wyznać ci prawdę i czułem się podle, bo dobrze wiedziałem, że widzisz, że coś jest ze mną nie tak. Ale nie mogłem narazić cię na taki ból, nie chciałem zrzucić na ciebie tego, co przeżywałem. Przecież to ja muszę sobie z tym poradzić, to moja sprawa. Nie chcę mieszać w to osób, które kocham, Hermiono... 

— Gdybyś mnie w to wmieszał, to zrobiłabym wszystko, żeby ci pomóc i teraz nie chowałbyś się przed całym światem, płacząc w samotności... Siedzimy w tym razem, Draco, bo... Ja nigdy nie zamierzałam ciebie zostawić. 

Malfoy zacisnął szczęki, żeby znowu się nie rozkleić i wziął głęboki wdech. 

Hermiona także się uspokoiła i cicho westchnęła. Otarła łzy i nakazała sobie trzeźwość myślenia. Owszem była niesamowicie zła i zraniona, ale musiała także postawić się na jego miejscu. Nie mogła się od niego odwrócić, w momencie,  w którym najbardziej potrzebował jej obecności. 

— Draco, powiedz mi teraz, co tak właściwie... Masz tutaj do zrobienia? Czy Voldemort dał ci jakieś zadanie? Możesz mi wszystko powiedzieć. Zobaczysz, że jeżeli wspólnie nad tym pomyślimy, to dojdziemy do jakiegoś sensownego rozwiązania — postarała się, żeby jej głos zabrzmiał zachęcająco i przyjaźnie, ale on tylko popatrzył na nią bez przekonania. 

— Nadal chcesz ze mną być? Nawet jeśli jestem śmierciożercą, służącym Czarnemu Panu, który stara się dorwać twojego najlepszego przyjaciela? 

Granger przełknęła gulę w gardle i pokiwała lekko głową. 

— Przecież to jemu zależy na Harrym, nie tobie. Ty nie zrobiłbyś niczego złego. Wiem, że nie chciałeś takiego losu...

— Nawet jeżeli — kontynuował twardo chłopak — to ja dałem Katie Bell naszyjnik, dzięki któremu prawie umarła? 

Kasztanowłosa patrzyła na niego przez dobre parę sekund, zanim zrozumiała sens jego słów. Zmarszczyła czoło i otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Nie mogła otrząsnąć się szoku, a gdy wreszcie dotarło do niej, że to on,  tak jak cały czas twierdził Harry, sprawił, że jej koleżanka wylądowała w Mungu, ugięły się pod nią kolana. 

— Dlaczego? — zapytała, nie poznając własnego zachrypniętego głosu. Miała wrażenie, jak gdyby słuchała kogoś stojącego w oddali.  

Ślizgon powoli się do niej zbliżył i uklęknął obok niej. Jego twarz była wykrzywiona w okropnym wyrazie cierpienia i Hermiona pomyślała, że jeszcze chwila i nie wytrzyma tej ogromnej gamy uczuć, jaką doznała w tak krótkim czasie. 

— Nie chciałem jej skrzywdzić, obiecuję ci. Nigdy nie miała dotknąć tego naszyjnika. Musiała przekazać go tylko dalej, żeby było wiadomo, że coś się dzieje, żeby On dowiedział się, że nie siedzę bezczynnie... 

— Naraziłeś życie uczennicy i całej reszty, tylko dlatego, żeby Voldemort zobaczył twoje działania i chęci? — spytała z niedowierzaniem — Czyś ty do reszty zwariował? 

— Nie wiedziałem, że to się tak skończy. Nikt nie miał ucierpieć... 

— Ale zaraz, miała go przekazać, komu? Jakie jest w ogóle twoje zadanie, Draco? O co w tym chodzi? 

— Dumbledore... 

Kasztanowłosa otworzyła szerzej oczy i zasłoniła usta dłonią, by nie zacząć krzyczeć. 

— Chciałeś... Dostarczyć go dyrektorowi? 

— Hermiono, pomyśl. On nie jest głupi i nigdy nie otworzyłoby ot tak nieznanej przesyłki. Wiem, że to było nieodpowiedzialne i kompletnie szalone, ale musiałem wymyślić jakiś głupi plan, żeby Owney, który cały czas mnie obserwuje, nie doniósł na mnie, że nic nie robię. Nie mogę ci powiedzieć więcej. Zagrozili mi, że zniszczą wszystkie bliskie mi osoby, jeśli nawale. A prócz ciebie i Zabiniego, nie mam zupełnie nikogo. 

— Draco, a co by się stało, gdyby Dumbledore faktycznie został opętany? Co byś wtedy zrobił? Przez myśl mi nie przechodzi, że za tym wszystkim stałeś... Podobno w ogóle nie było cię w Hogsmeade, więc jak... 

— Mam tam znajomości, więc pewna osoba przekazała go Bell... 

— To wszystko jest zbyt straszne — wyszeptała, patrząc w jego smutne oczy ze strachem. – Przykro mi to mówić, ale... Jeśli nie możesz mi powiedzieć o co dokładnie w tym wszystkim chodzi, ani co musisz zrobić, że byłeś w stanie wysłać do szkoły tak niebezpieczny przedmiot, to będę musiała zawiadomić o tym, co zaszło Dumbledore’a... Albo to ty mu wszystko wyjawisz. Musisz dać sobie pomóc, Draco, a w takiej sytuacji tylko on może to zrobić.

Patrzyli na siebie przez długą chwilę, a ona niemo go prosiła,  żeby się poddał, by nie musiała go zdradzić. Nie potrafiła tak po prostu zostawić tej sytuacji i udać, że nie stało się nic wielkiego. Jeśli Draco zmusił siebie, żeby zrobić tak okropną rzecz, to równie dobrze po raz kolejny mógł uczynić coś głupiego, przez co niewinni ludzie mogli ucierpieć. 

Wreszcie, po długim czasie milczenia pełnego napięcia, cierpienia i niewypowiedzianych słów, Draco przymknął oczy i wyrzucił ze siebie:

— Dobrze, jeszcze dzisiaj pójdę do Dumbledore’a. Ale nie gwarantuję, że rozwiąże on do końca ten problem. 

Gdy Voldemort dowie się o zdradzie, nastąpi koniec. 

— Wybrałeś dobrą stronę — szepnęła z ulgą i ujęła jego drżącą dłoń w swoją. — Teraz jesteśmy w jednej drużynie. Będę przy tobie do samego końca.
 



**fragment z Księcia Półkrwi

I co o tym myślicie?  Postanowiłam dodać to, co miałam już od dawna napisane, żeby nie przeciągać tak czasu publikacji. Chociaż i tak pewnie chcecie mnie zabić za to, że kazałam Wam czekać na taki marny rodział ponad miesiąc. 
Przepraszam Was bardzo. 
Kolejna notka będzie zawierała niektóre wydarzenia z Księcia Półkrwi, trochę zmodyfikowane lub, rzecz jasna, wymyślone przeze mnie. 
Mam nadzieję, że na tym blogu są jeszcze jacyś czytelnicy. Jeśli tak, proszę o odzew, nawet bardzo krótki komentarz mnie ucieszy. Anonimy też mogą zabrać głos! 
Pozdrawiam Was gorąco, kochani!; *
Nela. 

18 komentarzy:

  1. A więc i ja wracam, co prawda po dość długiej przerwie, ale ważne, że w końcu się zebrałam i przeczytałam to, co ostatnio zaniedbałam. Czasem potrzebuję takiej przerwy, żeby później móc na nowo się zakochać w opowiadaniach. O poprzednich rozdziałach nie będę nic dokładnie pisała, bo wszystkie osoby, które zostawiły komentarze, idealnie ujęły w słowa to, co ja chciałabym przekazać. Musisz wiedzieć więc jedno: poprzednie rozdziały były naprawdę genialne. Związek Draco i Hermiony nabierał barw, czego tak im było trzeba.

    Ten rozdział — był naprawdę dobry. Jedyne co mi trochę przeszkadzało to to, że był taki szybki przeskok czasowy, ale sama nie jestem w tych kwestiach lepsza, więc się nie czepiam.

    Miałam nadzieję, że na Pokątnej coś się wydarzy, że Draco schowa się w jednej z uliczek i porozmawia tam z Hermioną (za dużo przeczytanych opowiadań, zdecydowanie za dużo :D), ale patrząc na fakt, że był obserwowany przez Narcyzę, lepiej, że się tak nie stało. Cieszę się, że zawierasz fragment z Harry'ego, ale dodajesz też coś od siebie — jak na przykład przyłapanie Hermiony, Rona i Harry'ego przez Draco na podsłuchiwaniu. To było zabawne! :D

    Jestem ciekawa, kiedy związek Draco i Hermiony ujrzy światło dzienne, bez tajemnic, kiedy dowiedzą się o tym przyjaciele Hermiony... Boję się trochę co wtedy będzie, bo Hermiona już broni Malfoya, kiedy Harry zasypuje go oskarżeniami, co pewnie zacznie się robić dla nich... podejrzane? Czekam z niecierpliwością, jak zdecydujesz się ten wątek rozwiązać. Na pewno będą zranieni, ale reszty nie mam pojęcia!

    Draco przez ten czas, w którym był u siebie w domu, musiał przeżyć okropne rzeczy. Nic dziwnego, że zachowywał się tak, jak się zachowywał: oschle, wyniośle. Cieszę się, że ma przy sobie Hermionę, bo jest chyba takim jego małym światełkiem nadziei w tej ciemności.

    Ostatnia scena zdecydowanie najbardziej podobała mi się z całego rozdziału. Czekałam na ten moment, kiedy będą mogli ze sobą chociaż trochę dłużej być, porozmawiać — i nadarzyła się wreszcie taka okazja! Łzy zgromadziły mi się w oczach, gdy czytałam kolejne akapity i wręcz czułam bezsilność, jaką odczuwał Draco. Idealnie sterowałaś wszystkimi uczuciami — począwszy od bezradności, strachu, niepokoju po uczucie zranienia. Bałam się, że Draco ucieknie, nie będzie chciał rozmawiać, więc ruch ze strony Hermiony był ostatecznie dobrym posunięciem. Wreszcie mógł jej powiedzieć prawdę, nawet jeśli kosztem zranionego zaufania.

    Teraz nasuwają mi się kolejne pytania... a w sumie tylko jedno: CO DALEJ?

    Jestem niesamowicie ciekawa jak to dalej rozegrasz. Co się stanie, gdy Draco wyzna Dumbledore'owi prawdę, co będzie dalej i... jak się zakończy cała ta historia? Mam nadzieję, że nie będziesz nam kazać długo czekać, bo nie wiem, czy dłużej przeżyję. :D Bo choć serce mi się łamie na myśl, że już niedługo koniec, że to ostatnie rozdziały, bardzo chcę poznać zakończenie tej historii. Czy uda się Hermionie i Malfoyowi stworzyć związek, który nie jest oparty na tajemnicy przed całym światem.

    Podsumowując: rozdział mi się podobał, chcę więcej, więcej, więcej! :D

    W każdym razie mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku! Pisz co słychać, jak w szkole i generalnie w życiu.:)

    Buziaki!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowow. Ostatnia scena toatalnie zwaliła mnie z nóg! W pewnym momencie myślałam, że Hermiona zostawi Draco samego, ale ona cały czas podkreślała, że jest w tym razem z nim. Ale że wyda go dyrektorowi jeśli on sam się na to nie zdecyduje? To trochę ostre, ale z drugiej strony Bell prawie umarła, więc...;//
    Moja ulubiona scena to ta w przedziale. I na początku w sklepie z szatami. Dramione <3
    Nie mogę się doczekać ostatniego rozdziau. Weny!;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No więc pisałam komentarz i wszystko szlag trafił ale no ogólnie bardzo się ucieszyłam jak dodałaś rozdział jeszcze w tym samym dniu, w ktr cię o niego pytałam. Przeczytałam go na wieczór. Draco, oj ten Draco. Na końcu jego postawa mnie rozwaliła. Było widać, że cierpi itd więc Herm mogła się tak na niego nie drzeć, ale w sumie sama nwm bo jednak stał się śmierciożercą i jeszcze to całe zamieszanie z Bell. Masakra nwm jak ja bym to przyjęła. Martwię się co teraz się stanie bo czy to nie Draco przypadkiem wpuścił do zamku śmierciożerców? Ten rozdział trochę przypominał mi miniaturkę ze względu że wszystko działo się tak szybko ale lubię bardzo ten szósty rok nauki i skupilas sie bardziej na dramione. Harry bardzo mnie denerwował z tą swoją obsesją ale i tak okazało sie że miał rację więc Hermiona chyba nie może być teraz na niego zła. Ale powiem ci że serce mi prawie stanęło jak podciągnęła mu ten rękaw. Moja Hermi.
    Pisz szybko Nela bo wszyscy czekamy!;D
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny choć trochę smutny rozdział.;)
    Nie wiem co może się teraz wydarzyć i czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Heej! Nie mogłam się doczekać! Jejku cudowny rozdział, mam nadzieję, że Malafoy pójdzie do Dumbledora i przejdzie na ich stronę. Czuję, że jednak coś stanie mu na drodze, albo wcale tego nie miał w zamiarze. To by się za szybko potoczyło, no obym się myliła. Mam nadzieję, że za niedługo dodasz kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie!
    ~Madzik

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że wreszcie doszło między nimi do tej decydującej rozmowy. Draco wybrał dobrą stronę, ale jaki przyniesie to skutek? Trochę się obawiam, co dalej wymyślisz, ale wierzę się wszystko skończy się dobrze.
    Całusy!:*
    Am

    OdpowiedzUsuń
  7. I pomyśleć, że to już prawie koniec.Aishh, aż serce mnie boli, ale co zrobić? Uwielbiam tego bloga i historię, chociaż inni mogą mówić, że jest banalna i zwykła, to mnie urzekła maksymalnie i dziękuję za stworzenie, a raczej wykreowanie naszych bohaterów tak dobrze.
    Bałam się, że Draco kompletnie się zmieni po tym jak dołączył do voldzia i przestanie spotykać się z Herm, myślałam, że taki będzie koniec, ale teraz widzę, że wszystko zmierza w dobrą stronę, dzięki naszej kochanej Hermionie, która nigdy go nie zostawi i postara się mu pomóc. Ostatni fragment wyzwolił we mnie tyle emocji, że aż sama miałam ochotę ryczeć, i do tego była pełnia chyba heh. Szkoda mi POttera bo tyle walki jeszcze przed nim,ale najmocniej pragnę, żeby nasze gołąbki gruchały sobie dalej. Dziwnie mi tak wchodzić na blogspota, bo ostatnio siedzę cały czas na wattpadzie i zapomniałam, jak to jest pisać dłuższe komentarze. Pamiętam o tym blogu, o naszym uroczym dramione i liczę że szybciutko dodasz ciąg dalszy, ale nie pośpieszam... Chociaż może troszkę.
    Nelu więc na koniec pasuje mi życzyć tobie weny, uśmiechu i czasu dla nas! <3
    Twoja MIlena

    OdpowiedzUsuń
  8. Na miejscu Granger też byłabym wściekła na Malfoya. W pewnym momencie myślałam, że z nim skończy. Ich znajomość wisiała na włosku, a tu proszę... Czy Draco dogada się z dyrektorem? Jak to rozegrasz? A co z propozycją Elizabeth? A Hermiona jak potraktuje przyjaciół w tej sytuacji i czy wreszcie wyzna Harryemu prawdę? Przecież skoro widział ją na tej mapie to oj...Dobry z niego przyjaciel, że tak milczy.
    Początek bardzo mi się spodobał i tekst piosenki ;) Pasuje do tego rozdziału. Dobrze, że więzi Draco i Miony są silne i że na siłę ich nie skłóciłaś, bo czasem niektóre opowiadania pod koniec się komplikują przez co czasem sytuacja staje się trochę wymuszona, ale tutaj nikt nie jest jakiś wkurzający. Jak ktoś napisał, przeskoki w czasie były nagłe i trochę no...ale jestem ciekawa końcowego efektu.
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fantastyczny rozdział, chociaż nieukrywam ostatnie sceny były nieco zaskakujące, ale oczywiście in plus i przede wszystkim wielka szkoda, że to już koniec, ale jak wiadomo - wszystko co dobre szybko się kończy.
    Jednak u mnie to dopiero początek i na moim blogu, właśnie dziś pojawił się prolog opowiadania ,, Czas Glorii" , zapraszam do czytania --> http://wpozornejutopii.blogspot.com/?m=1.
    PS to moje pierwsze tak poważne opowiadanie,
    więc proszę czytać je raczej z przymrużeniem oka, przynajmniej na początku. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nelu jesteś wielka, proszę pamiętaj o tym! Wiecej wiary w siebie. Jestem zakochana w Twoim Dramione, masz niesamowite pomysły, tylko dodawaj częściej blagam! Bo inaczej ja przez te miesiące umieram z tęsknoty- wierna fanka A <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam twoje opowiadanie, świetny rozdział czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. W zeszłym tygodniu zaczęłam czytać bloga i w końcu dotrwałam do tego etapu ;) Czekam na nowy (ostatni?) rozdział, proszę tylko, abyś zbytnio nie zwlekała z dodawaniem go, bo nie chcę zapomnieć o skończeniu tej historii ;D Czekam z niecierpliwością, na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  13. Twoje opowiadanie wywołuje u mnie ogromne emocje. Taka piękna, wyśniona wręcz miłość i takie brzemię, które na swoich barkach niosą bohaterowie. Czytam i czytam i nie mogę przestać, dodając muzykę w tle pojawia się wielokrotnie wzruszenie. Uwielbiam obraz Malfoya - człowieka umęczonego. Prawda jest taka, że w serii potterowskiej ukazano go, jako rozpieszczonego arystokratę bez serca, ale nikt nie zastanawiał się, kim tak na prawdę jest Draco Malfoy. Może on po prostu dostał taki los w swoje dłonie i sam nie wiedział, jak sobie z tym poradzić? Czytając rozdziały Twojego opowiadania widzę, że skupiłaś się na ukazaniu prawdziwego życia Malfoya, czegoś co w książkach zostało bardzo okrojone. Czekam na kolejny rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem pod wrażeniem jak bardzo przywiązana czuje się do głównych postaci, ta historia jest cudowna, nie cukierkowa ale mam nadzieje ze będzie happy end. Żałuję że dopiero teraz trafiłam na ten blog. Życzę dużo weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć!
    Niezwykle miło jest nam poinformować, że Twój blog został zgłoszony na Katalogu Granger do dziewiątej edycji konkursu na blog miesiąca!
    Więcej informacji znajdziesz tutaj: katalog-granger.blogspot.com/2017/03/gosowanie-na-blog-miesiaca-9_5.html

    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział świetny, mam nadzieję że już niedługo wstawisz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem tu nowa, ale na pewno zostane na dłużej. Bardzo dobry rozdział, ciekawe opisy. Lece czytać od poczatku. Z tego, co widzę dawno cie nie bylo, ale to nic, ważne żeby sie w tym nie poddawać i dążyc do końca. Czekam z niecierpliwością na kolejne publikacje :)

    OdpowiedzUsuń