sobota, 7 czerwca 2014

Na skraju wytrzymałości ~ rozdział 6

        Kierując się wyłącznie rozumem, nieustannie uciszając serce, sprawiamy, że nasza droga jest szara. Kolory rozpływają się pod wpływem monotonii i przewidywalności. Zmiany są niezbędne w naszym życiu. Przyzwyczajenie jest czymś na co nie możemy sobie pozwolić, gdyż jej monotonia przerodzi się w rutynę. Rutyna zabija nas powoli, ospale jakby niedbale. W uśpieniu zapominamy czym jest sens życia. Każdego dnia topimy się w codzienności. Aż wreszcie ktoś lub coś nas ratuje.
To właśnie od nas zależy jak wykorzystamy dany nam czas, to my decydujemy o tym, na ile w życiu możemy sobie pozwolić. Od nas zależy,  co zrobimy z uczuciami, które często przychodzą w złym momencie. Często to jest dla nas duża próba.  Próba naszych uczuć, stałości, zaufania, szczerości. Bywa ona bardzo ciężka. Chcemy być obojętni na każdy przejaw sympatii, do tego wobec nieodpowiedniej osoby. Jednak szczery, pełen sympatii uśmiech potrafi czynić cuda i w jednej chwili rozwiać wszelkie złe chmury nad głową.
Po słonecznych dniach na powrót wróciły ulewy i burze. Słońce nie dało się długo sobą nacieszyć. Uczniowie Szkoły Magii i Czarodziejstwa przyzwyczaili się jednak do tego, że każdy poranek niesie za sobą deszcz. W Pokojach Wspólnych zawsze w kominku płonął przyjemny dla oczu ogień. Dobrze było zapaść się w miękkich fotelach i wsłuchać się w trzaskanie płomieni. Przecież listopad zbliżał się wielkimi krokami niosąc za sobą ogromny chłód. W gruncie rzeczy przez te niecałe dwa miesiące nie działo się nic szczególnego. Ogólnie pogorszyły się tylko samopoczucia członków szkoły,  a w tym także naszych bohaterów. Czuli oni, że muszą coś szybko zmienić w swoim doczesnym życiu, żeby nie ulec monotonii, która ostatnio ciągle ich prześladowała. Nie było to łatwym wyzwaniem, w końcu byli w Hogwarcie. Nawał nauki i prac domowych był potężny. Do tego to męczące uczucie pustki...
Zacznijmy więc od Gryfonów. Harry Potter. Każdy widział jak chłopak ma już powoli wszystkiego dość. Ile czasu można było żyć ze świadomością o tym, że większość twoich rówieśników uważa cię za łgarza? Brązowowłosy na początku nie zawracał sobie głowy plotkami i obelgami na swój temat. Ale oczywiście mało jest ludzi, którzy długo z tym wytrzymują. Naturalnie uczniowie zaczęli sobie z niego otwarcie kpić; najbardziej Ślizgoni. Gdziekolwiek Gryfon się ruszył słyszał coś w stylu: ,, Patrzcie to ten świr, dziwne, że nie boi się wyjść ze swojego pokoju. W końcu Sam Wiecie Kto powrócił".  A najgorsze było to, że niewiele osób zdawało sobie sprawę jaka jest prawda. Harry dzielnie znosił wszystkie chamskie docinki, lecz w końcu zaczął unikać towarzystwa.  Rzadziej rozmawiał też z Ronem i Hermioną. Humoru nie poprawiła mu też Umbridge, która była teraz prawie na wszystkich lekcjach i sprawdzała, czy program jest realizowany zgodnie z zasadami Ministerstwa Magii. Do tego Hagrid, a raczej jego brak. Trójka Gryfonów niezwykle mocno przeżywała tą rozłąkę.  Przecież gajowy miał już wrócić... W lepszym stanie nie była Hermiona. Sama uczyła się po nocach. Nie mogła pozwolić sobie na zapomnienie, jeszcze w tak ważnym roku. Sumy mówiły same za siebie. Kasztanowłosa każdą wolną chwilę poświęcała nauce. Ku jej wielkiemu niezadowoleniu miała mało czasu na szydełkowanie czapeczek dla skrzatów. Ron nie rozumiał czemu Hermiona tak pilnie się uczy, skoro i tak wszystko wie. Ona jednakże poszerzała swoją wiedzę czytając nieobowiązkowe, grube lektury. Przez zwiększoną ilość zajęć zaczęła się zaniedbywać. Brała pierwsze ubranie z brzegu, lub w ogóle nie przebierała się, nosząc cały czas szaty. I tak co dwa dni patrolowała korytarze. Do szału doprowadzali ją również Ślizgoni. Nie tylko Harry był prze nich prześladowany. Wszędzie, gdzie Gryfonka się ruszyła słyszała obelgi na swój temat. Z nienawiścią patrzyła na Malfoya, który ostatnio zaczął głownie śmiać się z jej osoby. To, że jej pomógł potraktowała jako objaw dobroci, czy też litości. Nie zaprzątała sobie tym głowy, tak samo jak blondyn, który wydawał się o wszystkim zapomnieć. Ściślej mówiąc Hermiona nie była nieszczęśliwa z powodu nauki, pogody, Malfoya i jego koleżków. Najbardziej dołowało ją to, że nie mogła w żaden sposób przeciwstawić  się Umbridge.  Voldemort powrócił, a oni nie uczyli się walki. Do tego w świecie czarodziejów panował wyjątkowy spokój. Nic się nie działo, nic a nic. Gryfonka czuła, że to cisza przed burzą. Czarny Pan mógł zaatakować lada chwila. Niby Zakon Feniksa działał, ale była to organizacja dla dorosłych. Dziewczyna miała serdecznie dość tej bezczynności. W jakimś najmniejszym stopniu trzeba było chociaż spróbować przeciwstawić  się Umbridge i zacząć się szkolić z obrony. Jako punkt honoru Hermiona wyznaczyła sobie, że to ona właśnie coś wymyśli. Koniec końców była najlepszą  i najmądrzejszą uczennicą Hogwartu. Podsumowując wszystko było  lepsze od tej cholernej bezczynności. Siły zła powoli zaczynały się wdzierać się
w uporządkowaną społeczność czarodziejów siejąc chaos.


***
               


                  Wyszedł leniwie z sali od zaklęć. Skierował się wraz z Zabinim na przerwę obiadową. Rzucił znudzone spojrzenie na szary krajobraz rozciągający się za oknem. Szczerze powiedziawszy Draco lubił, gdy na dworze słońce było schowane zza gęstą warstwą chmur. Deszczowa pogoda go uspokajała, a w dodatku można było wówczas podziwiać niezwykłe barwy trawy i drzew. Zieleń była taka intensywna...Co innego z kolei, gdy taka ponura pogoda utrzymywała się przez tydzień.  Jednak nie pogoda ostatnio mu przeszkadzała tylko nuda towarzysząca mu zupełnie we wszystkim. Potrzebował jakiegoś odciągnięcia od tej monotonii. Nic jednak się nie wydarzyło, co było  godne uwagi Ślizgona. Jedyną uciechę czerpał z uprzykrzania życia innym, a szczególnie Granger. Nie mógł powstrzymać się od szczerego uśmiechu, na widok wkurzonej kasztanowłosej. Uwielbiał patrzeć na nią, gdy jej oczy wprost płonęły. To on umiał całkowicie wyprowadzić ją z równowagi, dlatego też często za nią chodził, krytykując ją we wszystkim. W końcu Granger przyjęła inną strategię, niż odpowiadanie chłopakowi i zaczęła go ignorować. W każdym razie to tylko ta nieznośna Gryfonka utrzymywała go przed zwariowaniem, to znaczy dokuczanie jej. Tak to Draco pozostawał obojętny na wszystko i na wszystkich. Ślizgoni zauważyli, że ich lider przeżywa gorsze dni, przez co woleli nie wchodzić mu w drogę i szybko wymyślić coś ciekawego. Od Malfoya wprost pałało chłodem. Będąc przy tym wyrafinowanym arystokratą i najsilniejszym Ślizgonem wśród swoich towarzyszy, budził jeszcze większy strach i szacunek. Wreszcie Ślizgonom udało wymyślić się jakąś odskocznię od tej szarej codzienności. Malfoy i czarnoskóry zajęli swoje stałe miejsca w Wielkiej Sali. Po chwili wcinali już kurczaka. Zabini wciągnął się z entuzjazmem w jakąś rozmowę.  Za to Draco w ogóle nie zważając na temat tej pogawędki, oddał się rozmyślaniom. Wprawdzie myślał właśnie o tym, że chętnie polatałby na miotle; quidditch. O tak, z chęcią by sobie pograł i się na czymś wyładował. Szybko jednak zapomniał o tym pomyśle. Do sali weszła właśnie jego Gryfonka. Taa jego, po prostu jego, bo uwielbiał dokuczać właśnie jej. A tak to, ona nigdy nie będzie jego...Hermiona Granger nie zaliczała się do tych panienek, które mógłby wyrwać w pięć minut. Nie ona. Ona nie była jakąś prostą dziewczyną, ten kto się z nią zwiąże będzie musiał wykazywać się inteligencją i ... Draco gwałtownie się wyprostował. Zaklął cicho pod nosem. Przyłapał się na tym, że myśli o życiu miłosnej tej szlamy. Chyba faktycznie mu odbijało. Mimo wszystko przeżuwając mięso i nie zwracajac na nic uwagi, wciąż obserwował Granger. Tylko ona wydawała mu się zaskakująca w tym nudnym towarzystwie. Dziewczynie włosy sterczały na wszystkie strony. Chyba nie zdążyła zrobić sobie żadnej fryzury lub też nie spojrzała z rana w lusrto. Jej włosy były poskręcane w supły, a do tego kręciły się we wszystkich kierunkach. Ślizgon pomyślał, że dziewczyna nie prezentowała się w tym opłakanym stanie zbyt dobrze. Jedynym plusem jej obecnego wyglądu była naturalność. Usta i policzki miała lekko czerwone. Oczy Gryfonki rzucały serdeczne spojrzenie na swoją rozmówczynię, którą była Ginny Weasley. Co ona miała z tymi zdrajcami krwi, oburzył się Draco. Dlaczego zadawała się z takimi półmózgami jak Weasleye czy Potter? Robiła ze siebie tylko idiotkę.
Prychnął jednak; to przecież tylko głupia szlama! Blondynowi nie chciało dłużej rozmyślać na ten temat. Teraz wpatrywał się w te ciepłe, orzechowe tęczówki. Nie mógł stwierdzić, czy są one bardziej złote czy też brązowe. Wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, gdy kasztanowłosa położyła na stole ogromną księgę. Jedząc łososia zaczytała się w lekturze. Draco był pewien, że jeżeli Ten Którego Imienia Nie Można Wymawiać napadłby w tym momencie szkołę, to ona nie zauważyłaby tego. Całą swoją uwagę skupiła na jakiejś bezwartościowej książce. Malfoy nie wiedział czy ma być pełen uznania lub irytacji. Kto normalny w czasie przerwy i do tego obiadowej zaczytuje się w gruby tom, nie zwracając uwagi na boży świat? No tak, Granger na pewno nie była normalna.
- Draco, czy ty nas w ogóle słuchasz? - spytał z niecierpliwością Blaise. Chłopak od paru minut mówił do blondyna. Nic mu nie odpowiadał to pomyślał, że ten pomysł mu się nie podoba, ale on z kolei jak zwykle był myślami daleko z stąd.     
- Co? - spytał rozkojarzony blondyn patrząc ozięble na Zabiniego i na jakiegoś Ślizgona,  którego imię wypadło mu teraz z głowy. Czarnoskóry teatralnie westchnął.
- Mówiliśmy właśnie o Hogsmeade - wytłumaczył z cwaniackim uśmieszkiem. - Chłopcy chcą się jutro wyrwać z tej budy. W pewnym miejscu szykuje się  imprezka.
- O której? - spytał Draco jakby od niechcenia.
- O dwudziestejdrugiej - odpowiedział drugi Ślizgon. - Idziesz, Smoku?
Draco prychnął lekceważąco. Połowa Ślizgonów idzie po kryjomu na imprezę, a on ma nie skorzystać? To Draco Malfoy zawsze był pomysłodawcą najlepszych wyjść i to pod wodzą Dracona Malfoya wszystko się działo. Jak mógłby nie iść? W końcu coś ciekawego się wydarzy.
- Naturalnie, że idę - powiedział majestatycznie przewracając oczami.
Zabini zaśmiał się gorzko.
- Draco nigdy by sobie nie odpuścił czegoś takiego. Zobaczysz tak się nawali, że będziemy zbierać go z podłogi.
- Uważaj żeby ktoś za chwilę nie musiał ciebie zbierać z podłogi - syknął Malfoy beznamiętnym głosem. Blaise uniósł ręce w obronnym geście i mruknął:
- Spokojnie.
Malfoy był w naturze spokojny i oziębły. Bywało jednakże, że gdy miał zły humor to chociażby jedno słowo potrafiło wyprowadzić go z równowagi i ukazać jego prawdziwe emocje, które zazwyczaj ukrywał pod maską obojętności.
- Gdzie w ogóle macie zamiar iść? - spytał arystokrata biorąc do ręki puchar z sokiem. - Nie mam zamiaru iść do jakiejś speluny. Nie zapomnę tego nigdy, Zabini, jak zaciągnęłaś mnie do tej rudery Pod Krzywym Zwierciadłem.
- To nie była rudera! - oburzył się Ślizgon. - To nie był twój klimat, zresztą trudno jest trafić na coś, co ci się wielce spodoba - burknął pakując sobie do buzi lasagne. 
W wakacje Blaise zabrał Dracona do klubu nocnego. Jak to chłopcy musieli żyć na przypale, w końcu to już szesnastolatkowie, a za rok osiągną pełnoletność. W każdym razie Malfoy nigdy nie zapomni okropnie starego wystroju klubu, fatalnej  muzyki, strasznego odoru tego miejsca i mrocznych, upierdliwych elfów.
- Więc? - kontynuował sucho arystokrata.
- Do Konsti Lussa...
Blondyn zakrztusił się napojem.
- To mi się podoba - stwierdził, a w jego głosie wreszcie dało się słyszeć zainteresowanie.
- Myślicie, że nas wpuszczą? Jak dyrektor się dowie... - zaczął niepewnie drugi Ślizgon. Malfoy przypomniał sobie, że to Carrick.
- Jak się boisz to nie idź - przerwał Draco ostrym głosem. - Dumbledore zawsze był przymulony, a ostatnio jeszcze bardziej. Przejdziemy tajemnymi korytarzami. Ile idzie osób?
- Gdzieś z sześć - powiedział Blaise.
- Im mniej tym lepiej - Draco wstał od stołu, zabrzmiał dzwonek; czas na obronę przed czarną magią. Za nim podniósł się czarnoskóry.  Na odchodne szarooki rzucił twardo w stronę Carricka:
- Jeżeli mają iść takie cioty jak Nott lub MaStrong, to ty lepiej zostań. Nie będę łaził z takimi tchórzami, którzy boją się Dumbledore'a.
Dwójka Ślizgonów wyszła z Wielkiej Sali odprowadzona wieloma zlęknionymi spojrzeniami.
                                                                  


***
                   

                    Hermiona wkroczyła do sali od obrony nad czarną magią z Harrym i Ronem u boku. Posłała przy okazji znienawidzone spojrzenie blond Ślizgonowi. Gdy weszła do klasy wówczas chłopak od razu się ożywił i uśmiechnął kpiąco. Kasztanowłosa nie miała pojęcia czemu Malfoy zaczął zwracać na nią bardziej uwagę. W każdym razie nie podobało jej się to. Była uprzedzona co do Ślizgonów.  Niektórych. Nie miała ochoty na tarzanie się po ziemi z bólu przed jakimś chorym na umyśle Nottem. Szatyn jednakże się do niej w ogóle nie zbliżał, po tym jak Malfoy go pobił. Gryfonka przygryzła wargi, aby powstrzymać uśmiech. Draco w jakimś sensie był jej ,,ochroniarzem". W minimalnym stopniu. Zamyślona zajęła miejsce koło Fay Dunbar. Ron i Harry usiedli obok.
- Dzień dobry - powiedziała nagle Umbridge zza katedry, uśmiechając się promiennie. Hermiona już prawie zapomniała, że jest na obronie przed czarną magią, i o tym, co za chwilę ma zrobić.
- Dzień dobry, profesor Umbridge - odpowiedziała cała klasa chórem.
Nauczycielka wygięła usta w sztucznym uśmiechu. Obeszła swój stół i stanęła przed ławkami, a wszystkich poraził jej różowy ubiór: różowa szminka, różowy cień do powiek, różowy żakiet i buty na niskim obcasie. Prezentowała się fatalnie, przynajmniej dla uczniów.  Przecież każdy wyśmiałby starszą panią z nieudaną trwałą i do tego przesadnie ubraną, nie wspominając już o sporym podobieństwie do ropuchy.
- Proszę schować różdżki - powiedziała przesłodzonym głosem. Ci nieliczni, którzy mieli nadzieję na zwykłą lekcję, szybko wrzucili  je do toreb. Po zapisaniu tematu, Umbridge kazała przeczytać rozdział.  Panowała bezwzględna cisza, lecz i tak nikt nie mógł się skupić.  Mianowicie przyczyną rozproszenia była Hermiona Granger.  Nie otworzyła podręcznika, a rękę miała wysoko uniesioną. Reszta przyglądała się ciekawie Gryfonce. Nikt w życiu nie słyszał, aby dziewczyna nie zastosowała się do polecenia nauczyciela. Wyjątkiem była jedynie profesorka nauczająca wróżbiarstwa. Zezłoszczona Umbridge podeszła do kasztanowłosej.  Jednak z jej ust nadal nie schodził uśmiech.
- Co się stało, młoda damo? - szepnęła. Oczywiste było to, że ta stara baba nie chciała, żeby ktoś słyszał, co ma jej do powiedzenia dziewczyna. Ostatnio, gdy Hermiona zabrała głos to skończyło się to kłótnią, podczas której Harry dostał szlaban.
- Tak. Ja przeczytałam już czwarty rozdział - odparła pewnie Hermiona.  Mówiła głośno, żeby każdy ją usłyszał.
- To przeczytaj kolejny - poradziła Umbridge z krzywym uśmieszkiem.
- Przeczytałam już cały podręcznik.
Odpowiedź Gryfonki zawisła w powietrzu. Wszyscy wlepili w nią swoje zdumione spojrzenia. Nawet Umbridge zaniemówiła, lecz szybko wyrzuciła z siebie oschle:
- Więc na pewno wiesz co to jest Liczba Ekspresji opisana w ósmym rozdziale...
- Ta liczba mówi o osobowości człowieka, potrafi nam poznać słabe strony przeciwnika. Jest przydatna w pojedynkach. Niewielu jest tych, którzy osiągnęli taki wysoki poziom magiczny - w głosie Gryfonki nie było wahania. Patrzyła przed siebie z pewnym wyrazem twarzy. Było widać, że Hermiona wyczerpała temat. Umbridge się już nie uśmiechała, wyprostowała się i obrzuciła orzechowooką pogardliwym spojrzeniem.
- Takie coś nie robi na mnie wrażenia. - zwróciła się do całej klasy - Wielu osobom brakuje dyscypliny. Widać,  że byliście nauczani nieprecyzyjnymi sposobami. Może z wyjątkiem profesora Quirella...
- Ta, on to miał jedną wadę.  Z tyłu głowy miał  Voldemorta - przerwał jej głośno Harry. W sali zapanowała taka cisza jak nigdy dotąd. Umbridge uśmiechnęła się tylko i powiedziała spokojnie:
- Panno Granger, jeżeli chodzi o ciebie,to nic ci się nie stanie, jak przeczytasz to po raz kolejny. Z kolei ciebie Potter chcę dziś widzieć w moim gabinecie o osiemnastej, a teraz wracajcie do lektury.
Draco Malfoy zaśmiał się cicho. Ta Gryfonka miała temperament..
                                                               


***


- Idę do biblioteki. Idziecie ze mną?

- Po co?
- Mamy napisać wypracowanie na temat zastosowania kamienia księżycowego!
- Aa, to na za tydzień...
- Zobaczymy co powiecie za tydzień...
- Mamy trening...
Hermiona z naburmuszoną miną wyminęła dwójkę przyjaciół. Nie była głupia. Harry i Ron wymyślali wymówki na poczekaniu. Nie łatwiej byłoby od razu odrobić zadania? A co jeżeli Gryfoni nie zdadzą sumów? To ich lekceważące podejście do nauki, coraz bardziej denerwowało kasztanowłosą. Po chwili siedziała już w tak dobrze znanej jej bibliotece. W ławce pod wielkim oknem z witrażem. Dziś po lekcjach było tutaj wyjątkowo mało osób. Otwierała właśnie księgę ,,Zastosowanie Magicznych Kamieni", gdy nagle usłyszała:
- Witaj, Hermiono.
Podniosła wzrok i okazało się,  że to Krukonka, Amelia. Ta bardzo ładna dziewczyna z kaskadą czarnych włosów, cieszyła się dużym powodzeniem wśród chłopców. Jednak co było najważniejsze dla Hermiony, dziewczyna była bardzo mądra. Wiele razy przesiedziała z Krukonką w bibliotece rozmawiając na bardzo ważne tematy. Mianowicie obydwie chciały coś osiągnąć w życiu i miały potrzebę sprawdzenia się. Gdy Amelia przysiadła się do stolika
stolika Gryfonka zobaczyła, iż dziewczyna też ma odznakę Tajfunów na szacie. Ostatnio pokłóciła się z Ronem, o to czy wszyscy Krukoni kibicują tej drużynie. Mniejsza o to.
- Hej - przywitała się serdecznie orzechowooka.
- Słyszałam o tym, co dziś powiedziałaś Umbridge - zdradziła brunetka przyciszonym głosem. -Jestem pełna uznania. Myślę, że powinniśmy coś zrobić, żeby się jej sprzeciwić. Uczniowie zaczynają  się do niej przyzwyczajać, a ja nie mam zamiaru, aby się na to godzić. Wierzę Harry'emu....
Gryfonka pochyliła się nad Amelią.
- Wiem...Słuchaj długo już nad tym myślę.. - wyznała - My musimy uczyć się obrony, a zwłaszcza Harry. Nie wiem w co gra Dumbledore pozwalając jej żeby nas tak kontrolowała - rzekła z zaniepokojoną miną.
Amelia się ożywiła.
- Ministerstwo wywiera na niego duży nacisk. Mój ojciec  tam pracuje. Mówi, że wszyscy, to znaczy większość chce się go pozbyć  ze stanowiska dyrektora.W każdym razie, mój tata twierdzi, że obok Knota jest już w pierony szpiegów. Słyszałaś, że ostatnio złapano w Departamencie Tajemnic Strugisa? Był blisko z dyrektorem...
Hermiona otworzyła szeroko oczy. Zaraz, Strugis był członkiem Zakonu Feniksa, miał nawet odprowadzić  ich na dworzec pierwszego września...
- Próbował  się włamać - wyjaśniła Amelia z poważnym wyrazem  twarzy - Nie sądzę, żeby był szpiegiem chociaż...
- Nie, na pewno nie - zaprzeczyła zdecydowanie Hermiona. Strugis musiał wykonywać jakieś zadania dla Zakonu. To takie okropne, że ludzie narażali własne życie. Amelia wyczuła, że jej rozmówczyni coś wie, ale uśmiechneła się tylko tajemniczo.
- Jednego można być pewnym. Lucjusz Malfoy jest szpiegiem i śmierciożercą. A co najgorsze ma bliski kontakt z ministrem - kontynuowała gorzko Krukonka, po czym dodała niespodziewanie:
- Zgadzam się ze Ślizgonami. To tylko kwestia czasu, kiedy Draco stanie się Śmierciożercą. I tak prawie cały Hogwart się go boi.
Hermiona popatrzyła na nią z zdezorientowaniem.
- Prawie cała szkoła?
- Jasne - odpowiedziała. - Jesteś z Gryffindoru. Nie dziwię się, że o tym nie słyszałaś. Tam u was w ogóle się nim nie przejmujecie. Wy macie Pottera, a Slyrherin ma Malfoya. Mówię ci Ślizgoni uważają go za wzór do naśladowania. Nikt mu się nie sprzeciwia. Jeśli Malfoy tu już wszystkich dręczy, to jako Śmierciożerca będzie się czuł jak w swoim żywiole..
- On jest za młody... - wykrztusiła Hermiona, na co Amelia prychnęła.
- Chodziłam parę lat temu z Zabinim - powiedziała krzywiąc się. - Wiesz, murzyn przyjaźni się z Draconem. Nie wiem czy to prawda, chociaż Blaise był jeszcze wtedy normalniejszy... Ale mówił mi, że Draco od małego był szkolony. On już nie ma wyboru.
- Każdy ma wybór - oburzyła się Hermiona. - Nie można komuś narzucać, co ma robić. Malfoyowi powinno się to wytłumaczyć...
- Hermiono! - przerwała jej gwałtownie Krukonka. - Ty chyba nie znasz Lucjusza Malfoya, jak on się uprze to... Zresztą kogo to obchodzi.
Brunetka przeniosła nagle wzrok za Gryfonkę i uśmiechnęła się uroczo.
- Pewien chłopak pożera cię wzrokiem. Ach, ten Dominic.
Kasztanowłosa odwróciła się gwałtownie. Faktycznie za regałami z  książkami stał owy Krukon. Gdy napotkał spojrzenie Gryfonki, książki wypadły mu z rąk. Wyraźnie zawstydzony schylił się po nie szybko. Hermiona odwróciła się z powrotem do Amelii.
- Czy ja o czymś nie wiem? - spytała świdrując ją wzrokiem. Ona natomiast zaśmiała się słodko.
- Gdzie ty masz oczy, kobieto! Nie zauważyłaś jak Owney się zachowuje odkąd go uratowałaś z rąk Notta i MaStronga?
Dziewczyna skrzywiła się na tamto wspomnienie i wyrzuciła szczerze:
- Nie.
- Nie? - żachnęła się Amelia. - To ja ci powiem jak on się zachowuje. Gdy obok niego przechodzisz cały się, na zaklęciach posyła ci ukradkowe spojrzenia. A prawie przez miesiąc gadał o tobie, jak o jakiejś bogini.
Hermiona zmarszczyła czoło. Z pewnością jej koleżanka w tej chwili przesadzała. A poza tym, chyba sama by to zauważyła gdyby Dominic tak  się zachowywał. Jednak z drugiej strony nigdy jakoś specjalnie nie zawracała sobie głowy chłopakami. Uważała, że jest za młoda na związek. Zależało jej na czymś prawdziwym i dojrzałym. Zakochała się tylko jeden raz w życiu. W chłopaku starszym od siebie i dojrzalszym. Ściślej mówiąc w Wiktorze Krumie.
- Może byś do niego podeszła? - zaproponowała brunetka, a widząc oburzone spojrzenie Gryfonki dodała:
- Ciebie to nic nie kosztuje, a jemu poprawisz humor. Może Dominic potrzebuje pomocy w jakimś zadaniu?
- Jakby chciał ze mną pogadać to sam by tu podszedł - stwierdziła Hermiona i otworzyła obszerną księgę.
- Wiesz co, jesteś prefektem... Ty powinnaś wyjść z inicjatywą i spytać go czy nie potrzebuje pomocy.
- Co do tego ma odznaka prefekta? - zapytała oburzona kasztanowłosa - Jak chłopcy czegoś chcą to sami...
- Może jest nieśmiały!
Dziewczyny przez chwilę mierzyły się gniewnym spojrzeniem, po czym Hermiona dała za wygraną.
- Chyba mogę zapytać go czy czegoś potrzebuje - westchnęła. - Ale nic więcej, i tak wiem, że się mylisz - dopowiedziała widząc zadowoloną twarz Amelii. 
Wstała niezdarnie z krzesła, przeczesała ręką swoje kręcone włosy i odwróciła się za siebie. Szła niepewnie w stronę Krukona wymijając po drodze jakiś pierwszoroczniaków, którzy zawzięcie się o coś spierali. Pani Pince kroczyła już ku nim z groźną miną. W bibliotece trzeba było zachowywać się cicho. Hermiona poczuła się jak idiotka, gdy stanęła przed zdziwionym Krukonem. W duchu obiecała, że Amelia jej za to zapłaci. Zauważyła jednak z satysfakcją, że dziewczyna nie może ich obserwować.  Uniemożliwiały jej to dwie półki z lekturami szkolnymi.
- Cześć, Dominic - zaczęła z nikłym uśmiechem. - Pomóc ci w czymś? - nie chciała wyjść na zarozumiałą, więc dodała szybko:
- Odniosłam wrażenie, że czegoś szukasz...
- Tak, muszę napisać wypracowanie na transmutację. Uwierz mi, jestem w tym kiepski.
Hermiona widząc przyjazny uśmiech Dominica, rozpromieniła się.
- Z chęcią ci pomogę, o  czym masz napisać?
- O transformacji złożonej - mruknął ze smutną miną.
- Ach, to musimy poszukać gdzie indziej - stwierdziła.
Znała bardzo dobrze każdą książkę w bibliotece. Oczywiście prócz Ksiąg Zakazanych. Dlatego też w bardzo szybkim czasie znaleźli to, co było im potrzebne. Gryfonka doszła do wniosku, iż chłopak jest bardzo miły, a do tego przystojny. Był bardzo wysoki, miał czarne oczy i włosy oraz imponującą budowę. Jednakże nie dorównywał wyglądem pewnemu blondynowi...Hermiona ze zgrozą stwierdziła o kim właśnie myśli.  Szybko odgoniła od siebie obraz Dracona Malfoya i zasłuchała się w słowa Krukona. Wydawało się jej przez moment, że w jego spojrzeniu kryło się coś jeszcze prócz zainteresowania; jakaś niebezpieczna nuta. Szybko jednak o tym zapomniała. Całkowicie oddali się rozmowie zapominając o tym, że nadal stoją przy regałach. A co najważniejsze nikt nie zdawał sobie sprawy, kto znajdował się po drugiej stronie i , że ten ktoś bacznie się im przyglądał.


                                                           

***
                   

                Od godziny ślęczał w bibliotece i męczył się nad zadaniem z numerologi. Było cholernie trudne i w trzech książkach nie mógł nic  znaleźć na temat mechanizmu przepowiadania przyszłości z kart. Po co w ogóle zadają im takie głupie zadania? Co go obchodzą jakieś zasrane karty? I tak nie wierzył w żadne przepowiednie. Żałował, że nie poszedł na wróżbiarstwo. Chociaż tamta babka na pewno była  stuknięta. Za to profesor Vector słynęła z zadawania skomplikowanych prac domowych.
- Znalazłeś coś, stary? - spytał Blaise, który bez zainteresowania wertował ,,Tajniki wróżenia". Draco spojrzał na niego spode łba.
- Jakbym coś znalazł, to bym chyba coś powiedział - warknął do siedzącego po drugiej stronie stołu kolegi.
- Po co ty w ogóle odwalasz to całe zadanie? Olej to - poradził z rozsądnym wyrazem twarzy. 
Blondyn zebrał w sobie całą cierpliwość. Czy Zabini do cholery, musiał ciągle nawijać?
- Mówię ci to po raz setny. Jak nie podciągnę się w nauce, to ta stara wiedźma MaGonagall odbierze mi odznakę prefekta - odparł ze znużeniem Malfoy. Faktycznie ostatnio bardzo opuścił się w nauce. Aby być prefektem musiał mieć przynajmniej Z, a tymczasem z transmutacji, numerologi i  zielarstwa dostawał bez przerwy N, z resztą było nieco lepiej.
- Cholera, to nieciekawie, stary...
- Nie mów do mnie ,,stary", kretynie - przerwał mu Malfoy ze złością.
- A ty, nie mów do mnie ,,kretynie" - skitował Zabini. - Wyluzuj, Draco, jutro idziemy zaszaleć. Musimy wyjść z zamku gdzieś po dwudziestejpierwszej...
Chłopak zaklął nagle głośno. Przestraszony Blaise podskoczył na krześle, a paru uczniów spojrzało na nich ze strachem.
- Jutro mam dyżur o dwudziestejdrugiej! - wytłumaczył Ślizgon.
- Idź do MaGonagall i powiedz jej, że nie możesz. To ona w końcu to wszystko ustala...
- Odbiło ci? Od razu by wyczuła, że coś się święci. Muszę się z kimś zamienić.
- Ale by było, gdyby Draco Malfoy nie zaszczycił nas swoim towarzystwem.
- Zamknij się, kretynie. Wali mnie jakiś głupi nadzór, nie będę bez przerwy tkwił w tym zasranym Hogwarcie - powiedział chłodno.
- Na twoim miejscu bym się z kimś zamienił. MaGonagall tylko czeka, żeby pozbawić ciebie stanowiska prefekta - stwierdził gorzko czarnoskóry, po czym wstał od stołu.
- Gdzie idziesz? - zainteresował się blondyn.
- Gryfoni mają trening, a ja z chęcią ponabijam się z tych życiowych ofiar - odpowiedział Blaise ze złośliwym uśmieszkiem, a widząc niezadowolone spojrzenie arystokraty spytał:
- Chyba, że wolisz, żebym został?
Draco prychnął i wyrzucił ze siebie szorstko:
- Zjeżdżaj stąd. Może w końcu uda mi się coś znaleźć bez twojego pierniczenia.
Wkurzony Blaise mruknął coś niezrozumiale pod nosem. Malfoy usłyszał tylko ,, Pozdrowię od ciebie Weasleya". Po chwili czarnoskórego już nie było.
 Rozzłoszczony Draco klął płynnie pod nosem. Nie mógł znaleźć żadnych przydatnych informacji o tych durnych kartach, a do tego ten głupi dyżur. W sumie to mógłby iść do MaCmilliana i poprosić go żeby się z nim wymienił, ale nie miał zamiaru tego robić. Draco Malfoy nie będzie nikogo o nic prosił. Jego duma wyraźnie by na tym ucierpiała.
 Usłyszał nagle za plecami tak dobrze mu znany, melodyjny śmiech. Odwrócił się szybko za siebie, ale to co zobaczył wcale nie poprawiło mu humoru. Wręcz przeciwnie, zalała go fala złości i nienawiści.  Sam do końca nie wiedział czemu. Co z tego, że Granger stała niedaleko i rozmawiała z tym Krukonem? Co z tego, że to był ten porypany Owney, ten tchórz, którego z całych sił nie trawił? Co z tego, że Granger tak uroczo się uśmiechała do Krukona i chłonęła każde jego słowo? Co z tego, że Krukon przybliżał się coraz bardziej do Gryfonki? I co z tego, że żadne nie zdawało sobie sprwy z jego obecności? Na te pytania nie znał odpowiedzi. Ale nigdy nie czuł tego, co czuł teraz. Wiedział  jak nazywa się to uczucie, ale nie miał zamiaru wypowiadać go nawet w myślach. O ironio, jego poczucie wartości znacznie by na tym podupadło. W tej chwili Draco Malfoy nie poznawał sam siebie. Miał straszną ochotę, aby przerwać ich tą rozmowę i żeby w oczach Granger znów zobaczyć te groźne iskierki. Dlatego też kierowany impulsem wstał od stołu i udał się w stronę tej dwójki. Na swoją twarz jak zwykle przyjął maskę obojętności i chłodu. Stanął obok Gryfonki i Krukona jak gdyby nigdy nic. Oni wówczas przypomniawszy sobie o bożym świecie spojrzeli na niego zdumieni.
- Malfoy... - zaczęła z niezrozumieniem Hermiona, ale nie dane jej było skończyć.
- Tak, to ja - mruknął lekceważąco. Popatrzył z pogardą na Owneya, który wyraźnie się przestraszył widząc Ślizgona - Jak tam u ciebie Owney? Rany się zagoiły po tym incydencie w lochach? - szydził Draco z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - Powinieneś być na przyszłość ostrożniejszy. Skąd możesz wiedzieć, co cię może spotkać.
Hermiona zadrżała słysząc chłodny głos Malfoya, który wprost mroził krew w żyłach. Krukon pobladł. Zrozumiał, że to ostrzeżenie, w odpowiedzi wybełkotał coś niezrozumiale. Gryfonka posłała mu zdziwione spojrzenie. Po chłopaku, z którym jeszcze przed chwilą tak beztrosko rozmawiała, nie było śladu. Teraz zrozumiała, że Malfoy rzeczywiście budził wielki strach wśród innych. Zlustrowała blondyna wzrokiem. Miał na sobie jeansy i luźny podkoszulek o barwie zgniłej zieleni. Podkreślała jego umięśnione ręce. Gdy spojrzała w szare oczy Ślizgona prócz pustki dojrzała w nich coś jeszcze. Chłopak uśmiechnął się do niej z triumfem, na co czerwona ze złości wyrzuciła wściekle ze siebie:
- Czego do cholery chcesz, Malfoy?
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedział poważnie chłopak. Faktycznie musiał z nią pogadać. Wpadł na pewien pomysł...
- Spadaj - powiedziała Hermiona. Spojrzała na Dominica szukając pomocy, ale gdy chłopak napotkał ostre spojrzenie Dracona bąknął tylko, że nie będzie przeszkadzał i już go nie było.  Kasztanowłosa patrzyła w osłupieniu na odchodzącego Krukona. Tak dobrze im się ze sobą rozmawiało, a Malfoy to wszystko zepsuł. Popatrzyła z urazą na Ślizgona i zdała sobie sprawę, że takie też były jego zamiary.
- Zadowolony? - warknęła do niego. - Spłoszyłeś go, a teraz możesz sobie iść.
Zirytowana odwróciła się i zaczęła wracać do swojego stolika, lecz ku jej zdziwieniu Draco chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. Chłopak puścił ją, gdy stanęła centralnie przed nim. Kasztanowłosa sama nie wiedziała czy bardziej zdziwiła ją bliskość chłopaka - stali tak blisko siebie, jak można być nie stykając się ciałem - a może bardziej zdziwiło ją to, że Draco Malfoy po prostu, naturalnie, jak gdyby nigdy nic złapał ją za rękę. Albo może zdziwiło ją tak bardzo, że chłopak patrzył się na nią serdecznie, z odrobiną kpiny, a nie chłodu i obrzydzenia. Jego blond włosy opadały mu lekko na czoło, a bladoróżowe wargi zamarły. Wiedziała, że chciał coś powiedzieć, ale zapomniał także porażony jej bliskością. Patrzyli sobie w oczy z jakimś niezrozumianym uczuciem...Szybko jednak nadeszło opamiętanie. Praktycznie trwali w tym dziwnym położeniu niespełna parenaście sekund, ale to i tak było za długo. Stali między regałami, mimo to parę osób gapiło się na nich ze zdumieniem. Wyglądało to tak jakby mieli się pocałować.  Jednak do tego nigdy by nie doszło, dlatego też Hermiona odskoczyła jak oparzona, a Draco cofnął się szybko, a w jego oczach znów pojawił się chłód i wstręt. Gryfonka chciała coś powiedzieć, ale zapomniała kompletnie, co chciał Malfoy. Takie duże wrażenie wywarła na niej ta dziwna sytuacja.
- Muszę z tobą porozmawiać, Granger -powiedział to łagodniej niż chciał,  na co Hermiona otworzyła szeroko oczy. Malfoy był na siebie wściekły. Co to miało być przed chwilą?  Czemu złapał ją za rękę? Było to odruchowe, chciał ją zatrzymać.  Już kiedyś złapał ją za dłonie w celu zastraszenia, a teraz tak normalnie...Niby zwykły gest, ale tyle za sobą niósł. A potem?Czemu gapili się na siebie i czemu nie chcieli się oddalić? Myśl, że się ze sobą oswajają nie przypadła mu do gustu. Ale wolał zapomnieć o tym, tak jak zapominał o tym, że jej pomógł. Ku jemu zdziwieniu Granger pokiwała głową.
- Zamieniam się w słuch - powiedziała z rozbawieniem.  Draco przewrócił oczami i rozejrzał się na boki. Dobrze, że w bibliotece było dziś tak mało osób, mimo to jacyś Puchoni i Gryfoni nadal się na nich patrzyli. No tak, Hermiona Granger i Draco Malfoy po prostu ze sobą rozmawiali. Odwieczni wrogowie wcale się nie kłócą, tylko gawędzą.
- Nie tu. Chodź na korytarz.
Ku jemu zdumieniu dziewczyna się zgodziła. Po chwili opuszczali już bibliotekę odprowadzani zdziwionymi spojrzeniami uczniów, w tym Amelii. Gdy znaleźli się na pustym korytarzu, Draco zaprowadził ją do pustej klasy. Nie miał ochoty być przyłapany na tym jak rozmawia ze szlamą. Widząc niepewne spojrzenie Gryfonki,  uśmiechnął się bez przekonania. Weszła jednak za nim do sali.
- O co chodzi? - spytała ze zniecierpliwieniem.
Draco wiedząc, że teraz nikt ich nie podsłucha, rozluźnił się.
- Słuchaj, Granger - zaczął rzeczowym tonem. - Mam jutro nadzór, a nie mogę go wypełnić. Siła wyższa. Ty za to masz wobec mnie dług wdzięczności,  więc możesz mnie zastąpić.
Gryfonka prychnęła, gdy Ślizgon skończył.
- Nie mam wobec ciebie żadnego długu, Malfoy. Podziękowałam ci i tyle - powiedziała stanowczo, po czym popatrzyła na niego podejrzliwie. - Niby co musisz zrobić?
Draco obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem. Nie miał zamiaru nic jej mówić.  A poza tym nie powinna być taka ciekawska. Po tym jak jej pomógł mogłaby chyba go ten jeden raz zastąpić. Zaskoczyła go teraz swoją postawą. W każdym razie on o nic nie będzie nikogo prosił.
- Nie twój interes - warknął sucho. Hermiona zaskoczyła się jego zmianą zachowania. Znów był nieprzyjemny i wyniosły. Z jednej strony nie było mu się, co dziwić... Gryfonka myślała chwilę, po czym wzruszyła ramionami i się odwróciła. Co niby Ślizgon chciał robić po ciszy nocnej? Na pewno coś niedozwolonego, ona nie będzie mu tego ułatwiać. Chociaż...
Była już przy drzwiach, gdy usłyszała chłodny, groźny głos.
- Mnie się nie odmawia, Granger. 
Kasztanowłosa zadrżała. O tak, Malfoy umiał być przerażający. Odruchowo się zatrzymała, ale nie miała odwagi, żeby się odwrócić.
- Ja... - zaczęła cicho. - Muszę mieć pewność,  że nie zrobisz nic głupiego. Innym...i...sobie.
Wiele kosztowało ją, żeby to powiedzieć. Dała Malfoyowi do zrozumienia, że się o niego martwi. Bo tak było.  Po tym co usłyszała, że Draco ma być śmierciożercą bała się o niego...Nawet jeśli chodziło teraz o jakąś drobnostkę. Przejeła się.  Dobrze wiedziała,  że chłopak miał
 zdolność do wpadania w tarapaty, a do tego załatwia z innymi jakieś czarne interesy. Przecież gdyby, to co chciał  zrobić nie było  ważne, to by się nie zniżył do tego poziomu, aby coś od niej żądać.
Natomiast Draco patrzył z nieukrywanym zdumieniem na tą drobną Gryfonkę. Była odwrócona do niego tyłem, ale i tak widział,  że dłoń, którą zaciska na klamce, drży. Czekała na jego zapewnienie. Malfoy z opóźnieniem zdał sobie sprawę, iż kasztanowłosa nie jest tylko ciekawa i, że się o niego w jakimś minimalnym stopniu martwi. Powinien czuć niechęć,  powinien ją wyśmiać, ale nie potrafił. Obserwując ją jakoś się rozczulił...Miał ochotę do niej podejść, zatopić się w tych orzechowych tęczówkach i nakazać jej, żeby się nie bała o niego...On idzie sobie do klubu, a ona ma się martwić? To byłoby nie fair. Wiedział za to, że nie może do niej podejść...To nie było by w ich stylu. W ich stylu było wyłącznie obrażanie się i nienawiść. Draco jednak czuł, że w jakimś minimalnym stopniu nie chce z nią takiej znajomość, która jest oparta wyłącznie na nienawiści. Tylko czemu?  To pewnie chwilowe, chwilowe, ale jednak. Przerwał napiętą ciszę i powiedział coś, czego nigdy nikt nie spodziewałby się usłyszeć z jego ust.
- Obiecuję ci, Granger, że jutro nic nie stanie się nikomu z mojego powodu i że sam będę ostrożny - mówił beznamiętnym głosem, jednak tyle czuł w tej chwili.. Dał jej do zrozumienia, że będzie ostrożny...Czyli wiadomo, że będzie robił coś niedozwolonego. Hermiona odetchnęła z ulgą. Czuła,  że Draco nie złamie słowa. Był honorowy i ona to wiedziała. Sama nie miała pojęcia, czemu czuła coś tak dziwnego...Pokiwała powoli głową i rzuciła przez ramię:
-W takim razie się zastanowię.
Prawie wybiegła z sali. Spłynęło po niej całe napięcie i coś niezrozumiałego. Gdy Draco opuszczał pomieszczenie  poczuł, że wszystko zaczyna się zmieniać...Przystanął na chwilę przed wyjściem. W powietrzu unosił się zapach fiołków. Ten zapach fiołków, jej woń perfum. Również w bardzo szybkim tempie opuścił klasę.
To było takie niepojęte.W takiej krótkiej, zwyczajnej rozmowie kryło się tak wiele...
                                                              


***
                


                   Trio Hogwartu siedziało jak zwykle w fotelu przed kominkiem. Nikt jednak nic nie mówił. Harry i Ron w skupieniu odrabiali prace domowe, a Hermiona dziergała dla skrzatów domowych czapeczki. Była niezadowolona. Ostatnio miała coraz mniej czasu na to, żeby robić na drutach. Była także niepocieszona, gdyż tylko w wieży Gryffindoru te stworzenia mogły znaleźć, to co je wyzwoli. Niestety nie mogła wejść do innych domów i zostawić w nich czapeczek. Niechybnie wzieli by ją za wariatkę. Wpadła nagle na świetny pomysł. Może nieco szalony, ale świetny. Już wiedziała, jak zostawić czapeczki, przynajmniej w jednym domu...
Później zaczęła rozmyślać na inny temat. Po rozmowie z Amelią postanowiła już gruntownie coś zmienić. Od paru dni miała pewien pomysł, ale bała się o nim komukolwiek powiedzieć. Teraz przyszła na to pora.
- Harry, Ron musicie mnie posłuchać - zaczęła pewnie. Gryfoni jednakże nadal coś skrobali po pergaminie.
- To nie może zaczekać? - spytał cicho Harry.
- Nie.
- Hermiono, piszemy coś,  daj nam zebrać myśli. Zadanie jest najważniejsze - mruknął sarkastycznie Ron.
- To jest o wiele ważniejsze od pracy domowej.
Harry i Ron gwałtownie na nią spojrzeli. Na ich twarzach malował się taki sam wyraz niedowierzania.
- Czyś ty właśnie powiedziała,  że jest coś ważniejszego od pracy domowej? - powtórzył Ron. Chyba się przesłyszał.
- Och, przestań! - zniecierpliwiła się Gryfonka. - Oczywiście,  że jest.
- W takim razie cię słuchamy - zapewnił Harry.
- Wiecie jak przedstawia się sytuacja. Umbridge narzuca wszystkim żeby nikt tobie nie wierzyli Harry. Mimo to jest wiele osób, które są po naszej stronie. Tak sobie myślałam, że powinniśmy sami zacząć się uczyć obrony przed czarną magią.
- Co ty, Miona. Możemy szukać zaklęć w bibliotece i ćwiczyć, ale nie mamy doświadczenia,  ani czasu -odparł z powątpiewaniem Ron.
- Chodzi o to, żeby ktoś nas uczył, a nie my sami - sprostowała Hermiona.
- Niby kto miałby nas uczyć? Jeśli masz na myśli Lupina, to odpada...
- Nie - przerwała Harry'emu. - Ty mógłbyś być naszym nauczycielem. Ty, który stawiłeś czoło...V..o...ee...Voldemortowi. - wykrztusiła kasztanowłosa. 
- Ja? Ty chyba żartujesz! - krzyknął kpiąco brązowowłosy. Spojrzał na Rona szukając pomocy, ale rudzielec tylko się uśmiechał. -Nie ma mowy. Co z tego, że stałem twarzą twarz z Voldemortem? Ocalałem bo miałem szczęście. Nie mam żadnych specjalnych zdolności magicznych. Tu nie chodzi o zapamiętanie formułek..
- Wiem, Harry i ty nas tego nauczysz - przerwała mu zdecydowanie Hermiona.
- NIE.  Ja się nie nadaje...Ty byłabyś o niebo lepsza. Nie ja, Hermiono...
Dziewczyna wstała nagle z fotela i zajęła miejsce obok niego. Wzięła go za ręce i pochyliła się lekko nad nim.
- Kiedyś w twoich zielonych oczach widziałam nadzieję, ducha walki. Dziś ta zieleń to moralne zgliszcza. Za dużo w nich odbija się krzywdy...Kryjesz wszystko, to co czujesz pod maską kameleona...Nie poddawaj się, Harry. Zacznij wierzyć. Brakuje ci teraz pewności siebie. Ludzie z ciebie szydzą, ale są też tacy, którzy za tobą pójdą. Którzy skoczą za tobą w ogień. Dostatecznym przykładem jestem ja i Ron. Zawsze będziemy twoimi przyjaciółmi, ale ty musisz się otworzyć. Musisz zignorować tych, którzy ci nie wierzą. To ty głównie będziesz walczył. Więc proszę cię, Harry...
Hermiona wstała szybko i poszła do dormitorium dziewczyn. Zostawiła w osłupieniu dwójkę przyjaciół. Harry poczuł ciepło w sercu. Hermiona. Jego najlepsza przyjaciółka. Nie spodziewał się po niej takich słów. Z pewnością dała mu teraz ducha walki.
- Ma gadane, nie? - mruknął Ron wlepiając wzrok w czerwone płomienie tańczące w kominku - Maska kameleona - zaśmiał się lekko. - Ech, ale ma rację.
Brązowowłosy przytaknął, po czym także wpatrzył się w ogień.  Dwójka Gryfonów zadała sobie w myślach takie samo pytanie:
Kiedy ta zakompleksiona, przemądrzała dziewczyna zmieniła się w piękną, pewną siebie kobietę?


***
                



                      Kasztanowłosa Gryfonka przewróciła się na bok.Wymacała ręką budzik i go wyłączyła. Tak bardzo nie chciała opuszczać tego ciepłego łóżka... Na dworze było dosyć ciemno, jak na siódmą z rana, do tego wiał silny wiatr, dzięki któremu cała szyba drżała. 

Gryfonka zdała sobie nagle sprawę,  że Lavender i Patvati opuściły już dormitorium. Dziwne, zawsze wstawały na ostatnią chwilę.  Opuściła leniwie swoje posłanie i jak zwykle założyła swoją szatę szkolną. Miała wyjść już z pokoju,  gdy nagle drzwi otworzyły się z łoskotem i stanęła w nich Ginny. Hermiona uśmiechnęła się na widok swojej przyjaciółki. Nie można było tego powiedzieć o rudej...
- Właśnie miałam schodzić do Wielkiej Sali.. - zaczęła kasztanowłosa.
- Na Merlina! Jak ty wyglądasz, Hermiono?! - przerwała jej, mierząc ją wzrokiem.- Czy próbowałaś ujarzmić te włosy? Zapuszczasz się, skarbie!
Skarciła młodsza Gryfonka niczym matka małe dziecko. A Granger także jak małe dziecko przyjęła męczeńską minę.
-Nie przesadzaj, nie jest tak źle...
Przerwała jednak widząc oburzone spojrzenie przyjaciółki.Ginny wybiegła nagle z dormitorium dziewcząt zostawiając orzechowooką w osłupieniu.
- O co jej chodzi... - mruknęła do siebie.  Podeszła do lustra i przyjrzała się swojemu odbiciu. Podskoczyła nagle jak oparzona, gdy siostra Rona niespodziewanie pojawiła się obok z dużą kosmetyczką.
- Siadaj - rozkazała z groźnym wyrazem twarzy. Hermiona spełniła polecenie z naburmuszoną miną.
- Jak ty tak możesz...Nie jest ci wstyd tak się pokazać...Loki są ładne, jeżeli są dobrze ułożone, a nie gdy każdy włos idzie w inną stronę... - mówiła ruda zawzięcie grzebiąc w kosmetyczce. Wyjęła z niej parę jakiś tubek, szczotkę do włosów, puder i  tusz do rzęs. - Ale nie bój się pomogę ci, tak poza tym wyglądasz fatalnie, naprawdę..
- Jeszcze chwila, a zacznę się zastanawiać czy się na ciebie nie obrazić - warknęła z irytacją Hermiona. Panna Weasley zrobiła skruszoną minę i zaczęła wygładzać włosy przyjaciółce. Po wielu jękach niezadowolenia, wielu narzekań i pisków, Granger była gotowa, żeby wyjść na światło dzienne. Na malinowych ustach kasztanowłosej zagościł momentalnie uśmiech, gdy przyjrzała się sobie w lustrze. Gęste loki opadały jej falami na ramiona. Twarz bez żadnej skazy, jak zwykle, na policzkach miała odcień delikatnego różu. Wydłużone, czarne rzęsy okalały orzechowe oczy.
- Nie musisz dziękować - mruknęła Ginny.
- Hmm, jest dobrze, ale po co mi ten puder...
- Nie chcę ci przerywać, ale śniadanie się właśnie zaczęło - przerwała ruda patrząc znacząco na zegarek. Hermiona  zreflektowała się: porwała torbę i już po chwili pędziła z Ginny po schodach. Wbiegły do sali zdyszane. Wiele osób utkwiło w nich spojrzenia. Siostra Rona z gracją usiadła przy stole Gryfonów.  Hermiona też miała taki zamiar, lecz nogi się jej poplątały i runęła z hukiem na ziemię. Wielka Sala rozbrzmiała śmiechem. Jednak Gryfonce na pomoc szybko przybył Krukon. Podał jej rękę,  a dziewczyna ujęła ją z uśmiechem.  Skarciła siebie w duchu za swoje niezdarstwo.
- Dzięki, Dominic - rzuciła i szybko odeszła na swoje miejsce, usłyszała jeszcze krzyk chłopaka, zresztą prawie wszyscy:
- Nie ma za co, Mionko! Do zobaczenia!
Teraz to chyba prawie każdy posłał ciekawskie spojrzenie jej i Krukonowi. Hermiona do tego spłonęła rumieńcem.
- Kto to był? - zapytała podejrzliwie ruda, gdy kasztanowłosa usadowiła się obok.
- Nikt specjalny - odparła ze smętną miną, nalewając sobie kawy. - Gadałam z nim wczoraj w bibliotece - dodała obojętnie.
- I nic mi nie powiedziałaś? - oburzyła się Ginny - Ten facet pożera ciebie wzrokiem Miona, to niezłe ciacho. Opowiedz mi o nim wszystko, co wiesz! - zażądała.
Kasztanowłosa już otwierała usta, gdy nagle jej wzrok padł przypadkowo na stół Ślizgonów. Mianowicie pewien bardzo przystojny blondyn mroził ją wzrokiem. O tak, mroził to dobre określenie. Z jego szarych oczu wprost wylatywały iskry rozdrażnienia i chłodu. Hermiona nie miała pojęcia czym tak wkurzyła Malfoy. Szybko spuściła głowę, w tym samym momencie do sali wleciała poranna poczta. Gryfonka szybko wzięła od sowy poranne wydanie Proroka Codziennego. Czuła jednak nadal na sobie czyjś wzrok...
- Nie wie o nim dużo, Gin - powiedziała kasztanowłosa przypominając sobie wcześniejsze pytanie przyjaciółki. - Uratowałam go wtedy z Ronem...Zresztą to chyba wiesz.
Ku uldze Hermiony, dziewczyna nie wypytywała już o Krukona. Zajęła się swoimi tostami. Natomiast orzechowooka przeżuwała swój posiłek, a wzrok miała wlepiony w stół nauczycielski. Hagrida nie było...Jego nieobecność strasznie ją dołowała. W ogóle ten piątkowy poranek był tak samo ponury i mokry, jak reszta tygodnia. Hermiona spojrzała odruchowo na stół Ślizgonów. Zastanawiała się jak to Malfoy może przyjąć jej propozycję. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy dostrzegła jego postawę. Draco musiał być chyba w wyjątkowo złym humorze. Siedział niedbale, jedną rękę noszalencko miał przełożoną przez oparcie. Dumnie uniesiona pierś chłopaka świadczyła o jego lekceważącym podejściu do wszystkich. I tak właśnie się zachowywał, patrzył na każdego z góry z widoczną pogardą. Jak zwykle miał znudzoną minę. W tej chwili trzymał w recę puchar i gorączkowo nad czymś rozmyślał. Mówiło o tym między innymi zmarszczone czoło. Kompletnie nie słuchał Zabiniego, który opowiadał mu o czymś z zapałem. Czarnoskóry w końcu sam się zorientował, że Draco jest daleko myślami, więc zamilkł z obrażoną miną.  Prawie podskoczyła na krześle, gdy usłyszała głos Ginny.
- Jak ty mordowałaś się w bibliotece, to ja byłam na treningu. Ron gra już lepiej.. To znaczy lepiej niż wcześniej. Udało mu się nawet obronić, ale po tym wszystko się posypało, bo nadeszli Ślizgoni z Nottem na czele - ciągnęła ponuro ruda - I znów zachowywali się jak ostatnie dupki, a ta Parkinson...Masakra, nie wiem czy ona jest taka pusta czy tylko udaje...Nieważne, dziwne że nie było Malfoya, to znaczy dobrze, przy tym kretynie Ślizgoni się rozkręcają.
Malfoya nie było, bo był w bibliotece, rozmawiałam z nim chwilę, ale to tylko szczegół. Powiedziała sobie w myślach Hermiona, po czym pobladła. Źle się czuła ukrywając coś przed swoją przyjaciółką, ale z drugiej strony to nic takiego.
Ginny westchnęła ciężko.
- Myślisz, że Ślizgoni się kiedyś zmienią? - zapytała z goryczą.
Hermiona przeniosła wzrok na wyjście z Wielkiej Sali. Zobaczyła pewnego blondyna, który właśnie wychodził.
- Nie wiem... - odpowiedziała cicho, po czym dodała w myślach : W każdym razie na pewno wielu z nich potrzebuje pomocy...Powinno starać się ich uratować, nie tylko przed zepsuciem moralnym, ale także przed złą życiową drogą. No, przynajmniej jednego...



***



- Umbridge ma dziś być na wizytacji na wróżbiarstwie - jęknął Ron.
- Nie sądzę, żeby ta stara udawaczka ją przekonała - odparła sucho Hermiona.
- No wiesz co, Hermiono. Ja wolę już tą starą udawaczkę niż różową ropuchę - powiedział Harry z nikłym uśmiechem na twarzy.
Trójka Gryfonów właśnie opuściła szklarnię. Szli powolnym krokiem na wyższe piętra. Wszelki pośpiech nie miał sensu. Bowiem na hogwarckich korytarzach panował wielki chaos; wszyscy uczniowie przedzierali się przez gęsty tłum. Hermiona przyznała, że poruszanie się po zamku w czasie przerw jest naprawdę uciążliwe.
- A ja wolę - kontynuował Ron, gdy szli po kamiennych schodach - wróżbiarstwo niż tą twoją numerologię, Hermiono. Nie znoszę liczb i gdybym miał z nich na dodatek wróżyć...
-Przynajmniej profesor Vector zna się na rzeczy - warknęła kasztanowłosa. Zatrzymała się na trzecim piętrze i rzuciła przyjaciołom na odchodne:
- Jeśli nie chcecie się spóźnić na to wasze niby wróżenie, to lepiej się pośpieszcie.
Odwróciła się na pięcie i powędrowała pod salę od numerologi. Z trudem udało jej się wyminąć grupkę rozchichotanych dziewcząt. Przed klasą było już parę osób. Hermiona podeszła do Puchona, Erniego. Wdała się z nim w zażartą dyskusję na temat kwalfikacji Umbridge. Nagle zauważyła, że profesor Vector otworzyła klasę, więc weszła do niej szybko za resztą. Jak zawsze usiadła samotnie w drugiej ławce. Dzwonek na lekcję zadzwonił, dlatego też Vector zaczęła sprawdzać obecność. Profesorka miała na sobie czerwoną szatę z dużymi guzikami i spiczasty kapelusz.
 Drzwi nagle otworzyły się z hukiem i do klasy wkroczył dumnie Draco Malfoy, a za nim Blaise Zabini. Nieśpiesznie zajęli swoje stałe miejsca; w ostatniej ławce. Dopiero, gdy Blaise zauważył surowy wzrok nauczycielki mruknął coś pod nosem, że przeprasza za spóźnienie. Hermiona przestała zwracać uwagą na dwóch spóźnialskich i skupiła swoją całą uwagę na lekcji.
- Dziś poznamy kolejną niezwykłą liczbę, która pomoże nam zajrzeć w głąb umysłu i poznać cechy drugiego człowieka - zaczęła Vector rzeczowym tonem po czym przyjrzała się wszystkim - Liczba Wewnętrzna, moi drodzy i taki jest właśnie temat.
Machnęła różdżką, a na tablicy pojawiło się kilka zdań.
- Pani Clare, proszę przeczytać na głos rozdział  trzeci - rozkazała sucho. Po chwili wszyscy słuchali czytającej dziewczyny prócz...
- Panie Malfoy, co pan do diabła robi? - ostry ton profesorki wywołał ciarki na plecach.
 Cała klasa wlepiła ciekawskie spojrzenia w blondyna. Hermiona wykręciła się do tyłu i z oburzeniem stwierdziła, iż Draco Malfoy zamiast z uwagą śledzić tekst podręcznika,  w najlepsze czyta sobie gazetę i do tego siedzi rozwalony na krześle. Chłopak podniósł swój wzrok.
- Czytam - odpowiedział z politowaniem. Prosta odpowiedź wywołała złość u nauczycielki od numerologi. Blondyn całkowicie olewał przedmiot.
- Co to jest Liczba Wewnętrzna, panie Malfoy? - spytała Vector świdrując go wzrokiem.
- Nie wiem. - odpowiedział od razu. Obrzucił przy okazji starszą kobietę pogardliwym spojrzeniem i wzruszył ramionami pokazując, że to wszystko mało go interesuje.
- Po pierwsze, wstań jak do mnie mówisz. Po drugie, Slytherin traci 10 punktów. A po trzecie, przesiądź się do panny Granger. Może wtedy zaczniesz uważać - nie czekając na nic usiadła zza katedrą i zaczęła dyktować notatkę. Draco patrzył się na nią z niedowierzaniem czując wypełniającą go nienawiść do tej starej  babki. Majestatycznie zamknął gazetę i wstał z krzesła.
- Ostro stary - usłyszał jeszcze szept Zabiniego. Po chwili siadał już koło drobnej Gryfonki z niesmakiem i wyrafinowaniem. Uderzył go zapach fiołków. Zauważył,  że Hermiona odsunęła się na sam koniec ławki i twarz zakryła włosami. Chłopakowi wydawało się,  że dzisiaj jej włosy błyszczą się bardziej niż zazwyczaj.  Musiała wreszcie się uczesać. Oderwał od niej wzrok i zaczął powoli robić notatki. Przy okazji ze zdumieniem zauważył, że Granger bez przerwy coś pisze, nawet jak Vector nic nie dyktowała; sama robiła notatki. Obydwoje byli pewni, że będą mogli wytrwać tak do końca lekcji, lecz nie było im to dane.
- A teraz moi drodzy sami wypróbujecie przewidzieć Liczbę Wewnętrzną. Musicie  zrozumieć jaka to niezwykle trudna, a zarazem łatwa i zmienna sztuka. Obliczcie ją dla swoich partnerów z ławki. Tylko bez żadnych przelewek, wszystko dokładnie sprawdzę - ostrzegła profesorka, po czym zaczęła przechadzać się wokół ławek.
Hermiona odważyła się spojrzeć na Malfoya. Uspokoiła się,  gdy w jego szarych oczach zobaczyła jedynie obojętność. Żadnej pogardy czy złości. Tak więc jej pewność siebie wróciła. Nie dała po sobie poznać, że jest w jakikolwiek sposób onieśmielona jego obecnością, ale była. Gdy chłopak znajdował się na wyciągnięcie ręki, to wówczas Gryfonka czuła coś dziwnego..Wróciła na ziemię jak Draco na nią popatrzył.
- Wiem, że nie można ode mnie oderwać wzroku Granger. Ale psujesz mi reputację pożerając mnie wzrokiem - powiedział beznamiętnym głosem. Zezłoszczona kasztanowłosa zabiła go wzrokiem i mruknęła tylko, żeby zaczął jej wyliczać liczbę. On tylko zaczął czytać podręcznik.
- Masz jedynkę - usłyszał po chwili suchy głos Hermiony. Odszukał  w książce charakterystykę tej liczby i uśmiechnął się kpiąco.
- Piszą, że mam zdolności przywódcze, jestem bystry i odważny - zamknął podręcznik i wyrzucił ze siebie patrząc znacząco na Hermionę - I jak mnie tu nie kochać, Granger?
- Uznam to jako retoryczne pytanie - skitowała, po czym dodała z pamięci:
- A tak poza tym, Malfoy, to jedynki są bardzo skryte, nie wykazują swoich uczuć i cechuje je zachłanność...
- Wiesz co, Granger, zgadnę, że twoją liczbą jest piątka - przerwał jej z przekąsem. - Zaraz co tam było...Ach tak, piątki są niedowartościowane...
- Moją liczbą jest siódemka. Wyliczyłam sobie ją tydzień temu. Odwaga, upór, skrupulatność, sprawiedliwość, wyrozumienie, mądrość, chęć poznawania nowych rzeczy i rozwikływanie zagadek.
- Fajnie - mruknął Draco pod nosem i rozejrzał się dookoła. 
Niektórzy łamali sobie głowy nad wyliczaniem, a inni gawędzili beztrosko. Arystokrata zaśmiał się, gdy zobaczył jak Vector przyczepiła się do Zabiniego. Murzyn jako jedyny nie miał pary, dlatego też sam sobie ustalał liczbę przy czym ciągle się mylił. Profesorka udzielała mu wskazówek, które nie dochodziły do czarnoskórego. Draco widząc, że każdy jest zajęty sobą postanowił spytać Hermionę czy zamieni się z nim dyżurami. Odwrócił się i wytrzeszczył oczy widząc, jak dziewczyna czyta ogromną, grubą księgę, która zajmowała połowę jej ławki. Wymownie przewrócił oczami i spojrzał na tablicę. Wyrzucił z siebie niechętnie:
- I co, Granger, przemyślałaś to sobie?
Kasztanowłosa oderwała wzrok od tekstu i spojrzała na Malfoya z niezrozumieniem. Po chwili zdała sobie sprawę do czego dąży chłopak i uśmiechnęła się lekko.
- Mhm - przytaknęła. - Zgadzam się.
Draco ze zdumieniem się jej przyjrzał.  Zdezorientował się jeszcze bardziej, gdy Gryfonka się uśmiechnęła.
- Ale pod jednym warunkiem - dodała, wracając do lektury.
- Jaki niby warunek? - warknął. - Nie za dużo już dla ciebie zrobiłem?
- To nie będzie dla mnie - wytłumaczyła Hermiona  zgryźliwie. Blondyn zrobił podejrzliwą minę.
- To co to ma być? - spytał niecierpliwie.
Kasztanowłosa zdała sobie sprawę,  że parę osób przygląda się im ciekawie. No tak, dwójka wrogów gadająca sobie...Malfoy zdawał się tego nie zauważać, w końcu zawsze nie zwracał na nikogo uwagi.
- To nic takiego. Pogadamy potem - powiedziała patrząc na niego porozumiewawczo. Arystokrata zrozumiał, o co jej chodzi, bo zamilkł i obrzucił wszystkich ciekawskich, pogardliwym spojrzeniem. Nim lekcja się skończyła, profesor Vector zdążyła zadać masę prac domowych. Gdy dzwonek obwieszczający przerwę zadzwonił Hermiona pierwsza zerwała się z miejsca.
- Bądź o osiemnastej pod wejściem do Wieży Astronomicznej - rzuciła niespodziewanie Gryfonka do pakującego się Ślizgona. Odprowadziło ją jego znużone spojrzenie.
- Co też ta, Granger, wymyśliła.. - mruknął do siebie i podszedł do Zabiniego. Wyszli tylko z klasy, a Blaise już zaczął narzekać.
- Vector jest nawiedzona, porypana. Tu wszyscy wariują, jak siedzą w tym zasranym zamku ponad dziesięć lat. Powiedziała mi, że obleję przedmiot jak nie oddam jej zaległych prac domowych. Teraz to siedzimy w tym razem, stary - przerwał nagle i popatrzył na Dracona, który nic nie mówił - Co jest? A no tak, Granger. O czym ty w ogóle z nią gadałeś Smoku? - spytał podejrzliwie. Malfoy zmroził go wzrokiem, po czym powiedział głosem wyzbytym ze wszelkich emocji:
- A o czym można rozmawiać ze szlamą?
Schodzili w ciszy do Wielkiej Sali na przerwę obiadową. Draco Malfoy mimo nierozszyfrowanego i obojętnego wyrazu twarzy gorączkowo o kimś rozmyślał...A gdy przekroczył próg Wielkiej Sali od razu odnalazł ją wśród Gryfonów.  Czytała Proroka Codziennego z bardzo skupioną miną. Nie zwracała kompletnie uwagi na rozgadany tłum. Była w swoim świecie. Malfoy usiadł przy stronie Ślizgonów ignorując wszystkich i nadal ją obserwował. Teraz to on też był w swoim świecie; w świecie doznań i odczuć. Niestety w jego głowie nadal rozbrzmiewało jedno, znaczące słowo, które świadczyło o wszystkim: szlama.


***
                 


                          Wszedł do przedsionka, w którym mieściły się kręcone, kamienne schody prowadzące na Wieży Astronomicznej. Stanął u ich stóp i noszalencko oparł się o boczną ścianę.  Granger wybrała dobre miejsce na spotkanie. Rzadko ktoś tu się zapuszczał. Czemu ktoś by chciał wychodzić na górę, jeszcze w taką pogodę? Po chwili bezczynnego stania w miejscu, usłyszał czyjeś lekkie kroki. Granger wyłoniła się z mroku. Miała na sobie beżową, obcisłą bluzkę z różową kokardką na środku i czarne jeansy, które zresztą często nosiła. Zaniepokoiło go jedynie to, że w ręce trzymała jakiś wypchany worek. Hermiona stanęła przed nim i widząc jego wyczekujące spojrzenie, odezwała się zdecydowanym głosem:
- Dobra, wiem, że uważasz, że mi pomogłeś. Ja też tak uważam. Ale ze względu na to, że nie wiem kompletnie co masz zamiar zrobić...- przeniosła wzrok na schody - Jednak...coś mi obiecałeś, a ja...ehm...chyba ci wierzę..No, ale nie o to mi chodzi. Chcę żebyś w zamian wyświadczył mi, a raczej nie mi..jakąś małą przysługę, która nie wymaga od ciebie wiele-skończyła z entuzjazmem. Zawiodła się jednakże trochę,  gdyż Malfoy nadal stał z kamienną twarzą i w ogóle nie wyrażał żadnych chęci, nie wspominając już o zainteresowaniu. Minęło parę minut, gdy chłopak w końcu postanowił się odezwać.
- No,więc Granger? Wprost umieram z ciekawości - powiedział sarkastycznie. Hermiona nie dawała po sobie poznać, że obawiała się trochę jego reakcji. Z drugiej strony kogo obchodził taki Malfoy?
-Wiesz, że w Hogwarcie są skrzaty domowe, któryw wszystkim się zajmują..I ja myślę,  że wielu z nich potrzebuje wyzwolenia z tej okrutnej niewoli.
Draco wreszcie okazał  jakieś emocje: zdumienie i irytację. O czym ta Granger gadała? Skrzaty domowe które potrzebują wyzwolenia? Większych głupot nie słyszał nigdy w życiu, włączając w to bezsensowne wypowiedzi Goyla. A tak poza tym, nie miał pojęcia do czego pije ta nieobliczalna Gryfonka.
- O czym ty w ogóle do mnie nawijasz? - spytał ze złością.
Kasztanowłosa podała mu worek. Otworzył go szybko żałując, że w ogóle poprosił ją, żeby go zastąpiła. Z największym zaskoczeniem wyjął jakieś bawełniane czapeczki.
- Oczekuję, że zostawisz je w swoim Pokoju Wspólnym. W nocy skrzaty sprzątają,  więc gdy znajdą czapeczki, będą mogły odejść i żyć po swojemu.
Blondyn spojrzał na Gryfonkę. Nie miał wątpliwości,  że dziewczyna żartuje. Ona niestety miała poważny i zacięty wyraz twarzy. Malfoy znowu popatrzył tępo na czapeczki, potem na kasztanowłosą. Rozejrzał się dookoła i powiedział donośnym głosem:
- Koniec zabawy, niech Potter i Weasley wychodzą z ukrycia. Nie dam się wam nabrać na...
- Och!-przerwał mu wściekły pisk Hermiony. - Chcesz do cholery, żebym wzięła za ciebie ten dyżur to połóż te czapki u siebie!
- Czyś ty zwariowała?! - krzyknął Draco. Granger totalnie wyprowadziła go z równowagi. Arystokrata miał dawać jakimś zapchlonym skrzatom kartę do nowego życia? Rozjuszony podszedł do dziewczyny, która skrzyżowała charakterystycznie ręce na piersi. - Czy ty masz za knuta rozumu, Granger?  Wiesz kim są skrzaty? One chcą służyć ludziom! One to kochają!
- Wcale nie! - zaprzeczyła z płonącą twarzą, pochylając się nad nim. - One nie znają innego życia, ludzie je wykorzystują, zamęczają morderczą pracą...
- One tego chcą, Granger! Po to są skrzaty. To tak jakbyś chciała nauczyć hipogryfa szczekać! Nie zmienisz ich natury! - przerwał jej oburzony.
- Znam skrzaty, które chcą korzystać z życia, chcą poznać ten świat, chcą skorzystać z jego przyjemności. Ale przez takich samolubnych arystokratów tylko cierpią! Jesteście bezduszni!-wyrzuciła z siebie jadowitym głosem. Zaczęła ciężko oddychać. Malfoy już miał jej ostro odpowiedzieć, w końcu dała mu do zrozumienia, że jest bezdusznym arystokratą . Szybko się jednak powstrzymał. Ze zdumieniem zdał sobie sprawę, że w oczach Granger zaszkliły się łzy. Nie rozumiał tego, owszem dziewczyny były  wrażliwe, no ale żeby od razu płakać z powodu nic nieznaczących skrzatów? No bo, on raczej nie doprowadził jej do łez. Nie wiedział tylko, że gniew i łzy idą w parze u Hermiony.  Często, gdy się denerwowała, to wówczas płacz sam ją nachodził. Draco skarcił siebie w duchu. Dawno się tak nie wkurzył, zawsze zachowywał spokój, więc czemu przy tej Gryfonce zapominał o tym, że ma być wyniośle obojętny? Przy niej łatwo mu było być sobą. Po prostu sobą. Teraz nagle zauważył, że podczas tej głośnej wymiany zdań stoją blisko siebie. Zbyt blisko. Nikt z nich jednak nie miał zamiaru się oddalić. Dziewczyna powoli się uspokajała, a jej oddech na powrót stawał się miarowy. To było też z jednej strony niezwykłe jak bardzo poświęciła się tej sprawie. Zobaczył w jej oczach te groźne iskierki, które powoli ustępowały spokojowi. Tak bardzo lubił te orzechowe, inteligentne oczy.  Kierowany jakimś nieznanym impulsem wykorzystując bliskość Hermiony pochylił się nad nią. 
Był tak blisko, poczuła jego oddech na policzku. Zamarła, a wraz z nią jej serce...Draco odszukał jej ucho, dotknął nosem jej włosów - pachniały lawendą -  szepnął do niej kojącym głosem:
- Możesz tego nie rozumieć, ale one tak mają...Pochodzisz ze...to znaczy z mugolskiej rodziny...My czarodzieje od dziecka byliśmy uczeni, gdzie jest ich miejsce. Ale myślę, że mogę zrobić to, o co mnie poprosiłaś.
Bardzo powoli oderwał się od zdumionej dziewczyny i stanął przy schodach. Wyglądał tak samo, gdy Hermiona tu przyszła. Teraz jednak w jego oczach widziała tylko litość i....sympatię. Przetarła szybko oczy. Zdała sobie sprawę, że Draco się powstrzymał, zapewne chciał powiedzieć, że pochodzi ze szlamowatej rodziny. Pierwszy raz w życiu Draco Malfoy powstrzymał się od nazwania jej szlamą...Wywarło to na niej takie duże wrażenie, że aż zaniemówiła. Mówił przy tym tak miękko i łagodnie...Przy niej stawał się zupełnie inny, to nie był ten sam człowiek, mniej udawał kogoś kim nie jest. Swoje wyrafinowanie spychał na dalszy plan. A może był  taki sam wobec wszystkich? Może tylko przy większej liczbie osób udawał innego? I czemu w ogóle podszedł tak blisko niej i się nad nią pochylił? Czuła jego słodki oddech...Zawstydziła się myśli,  że chciała być jeszcze bliżej. Ale to chyba normalne, że człowieka nachodzą takie myśli,  gdy blisko ciebie znajduje się druga osoba...Postanowiła, że odpowie sobie na te pytania później. Blondyn nadal stał i się na nią patrzył. Nie był jednak zniecierpliwiony. 
Hermiona miała już coś powiedzieć, gdy nagle usłyszała czyjeś głosy z oddali. Jakieś osoby  wyraźnie szły w ich stronę. W końcu dwójka wrogów była tak głośno! Na pewno ktoś ich słyszał. Malfoy także się zreflektował słysząc jakiś uczniów. W Hogwarcie wieści rozchodziły się szybko, a on nie miał zamiaru zostać przyłapanym na rozmowie z Granger.  
To samo tyczyło się Hermiony. Jak jeden mąż rzucili się ku schodom prowadzącym na wieżę. Ledwo zniknęli zza zakrętem kręconych schodów, gdy dwie postacie stanęły w tym samym miejscu, co oni przed chwilą. Ślizgon i Gryfonka zatrzymali się na samym szczycie schodów.  Nie mieli zamiaru wychodzić na zewnątrz.
- Miał tu być?
- Tak, ten gość nie odpuściłby takiej korzystnej okazji. Dzięki niemu rozwiniemy interes.
Dziewczyna bez trudu rozpoznała głos Freda i Georga. A jednak nadal kręcili tą swoją branżę z różnymi, głupimi preparatami?! Miała wielką ochotę do nich zejść i ich ochrzanić. Zdrowy rozsądek mówił jej, żeby się nie ujawniać. Czuła że Draco, który za nią stoi także jest spięty.
- Kto to jest? - usłyszała jego szept. 
O dziwo, bardzo nieprzyjazny. Malfoy chyba szybko zapomniał o tej nietypowej kłótni i swojej innej postawie, więc Gryfonka postanowiła zrobić to samo.
- Fred i George - odpowiedziała wściekle. Blondyn prychnął lekceważąco.
- A  tylko Weasleye..
- Chyba, aż Weasleye - poprawiła go rozzłoszczona.
- Granger, to ty zaproponowałaś to miejsce - odparł chłodno Draco. To nie jego wina, więc niech ta Gryfonka da mu święty spokój.
- A znasz jakieś lepsze? Skąd miałam wiedzieć,  że oni tu przyjdą? - zapytała i obróciła się twarzą do niego . Mimo mroku i tak mrozili się wzrokiem.
- Cóż, składzik na miotły byłby lepszy...
- Serio? - przerwała mu oburzona. Tak szybko potrafili się pokłócić... - A co by było gdyby ktoś nas przyłapał w takim składziku? Wtedy to dopiero byłyby plotki...
- Nic by nie było, bo nic byśmy nie robili - uciął sucho.
- Inni umieją nieźle podkręcić sytuację. Nie wyobrażam sobie gdyby cały Hogwart...
- Granger, czy ty masz za knuta wyobraźni? - warknął, a w jego oczach pojawiły się groźne iskierki. - Uciszyłoby się tych, którzy wiedzą za dużo i po sprawie.
Hermiona posłała mu niedowierzające spojrzenie. Pomimo jego czarnego humoru, wiedziała, że chłopak w tej chwili nie żartuje.
- Zawsze tak robisz, Malfoy? - syknęła. - Uciszasz tych, którzy są dla ciebie problemem? Jak tak można...Czy ty masz w ogóle sumienie?
- Zaraz ciebie uciszę, Granger, jeżeli się nie zamkniesz - zagroził poważnym głosem.
Kasztanowłosa nagle zamilkła. Nie dlatego, że Malfoy jej kazał, tylko dlatego, że usłyszała Freda:
- George, czy mi się zdaję czy ja kogoś słyszę?
- Chłopie, chyba ci się zepsuł słuch przez Uszy Dalekiego Zasięgu - odparł ze śmiechem George.
- Jestem pewien, że usłyszałem głosy...
- Słyszysz głosy? Może jesteś wężoustny tak jak Harry...Dobra, gdzie on jest? To niedobrze jak się spóźnia.
- To my jesteśmy przed czasem - mruknął Fred, po czym dodał głośniej:
- Pójdę zobaczyć czy kogoś faktycznie tam nie ma.
- Jak chcesz, ale się pośpiesz.
Hermiona, która dotąd stała w bezruchu gwałtownie podskoczyła i posłała Malfoyowi paniczne spojrzenie. Szarpnęła w desperacji za wielką, mosiężną klamkę, lecz drzwi były zamknięte. Coraz wyraźniej było słychać kroki Freda. Kasztanowłosa zaczęła przeszukiwać swoje kieszenie w poszukiwaniu różdżki. Jednak wszystko potoczyło się bardzo szybko. Malfoy,  który prawie w ogóle nie przejął się powagą sytuacji, wyjął szybko różdżkę, powiedział zaklęcie i wepchnął Hermionę na zewnątrz, po czym sam szybko wszedł na wieżę. Zimne powietrze uderzyło ich mocno. Draco wyszeptał zaklęcie,  które zamknęło drzwi.
- On je otworzy - pisnęła Hermiona za plecami blondyna.
- Alohomora ich nie otworzy. Jedynie bardziej zaawansowany czar, którego jak mniemam ten przygłup nie zna...
- Hej! Nie mów tak...
Przerwała jednak,  bo ktoś z drugiej strony pociągnął za klamkę. Hermiona zamarła z duszą na ramieniu. Draco widocznie miał rację,  bo po chwili Fred prawdopodobnie zszedł na dół.  Blondyn podczas szkoleń swojego ojca poznał wiele przydatnych jak i mniej przydatnych zaklęć. To teraz mu się przydało.
Gryfonka rozejrzała się dookoła. Stali pod zadaszaniem, a przed nimi rozciągała się konstrukcja układu słonecznego. Ostatnio,  gdy Hermiona tu była to jeszcze tu nie stał.  Profesor Sinistra zapewne prowadziła tu zajęcia z astronomii.
Niebo było już niemal ciemne; pokryte ciemno-niebieskimi chmurami, które nie przepuszczały najmniejszego promienia słońca. Gdy zawiał chłodny wiatr, orzechowooka otuliła się ramionami i kucnęła opierając się o ścianę. Było tak zimno, a ona miała tylko cienką bluzkę...Wiadome było, że trzeba poczekać chociaż chwilę. Bliźniacy powinni się szybko ulotnić. Wprawdzie mogli by wejść z powrotem  na schody, lecz bracia usłyszeliby huk otwieranych drzwi. Fred na pewno się zorientował, że ktoś tu jest, ale w tej chwili o to nie dbała. Było jej cholernie zimno.  Popatrzyła z ukosa na swojego towarzysza. Opierał się o drzwi z obojętną miną. Hermiona była mu wdzięczna,  że się już z nią nie spiera. Nikt z nich nie mógł wiedzieć w jakiej sytuacji się znajdą. Nawet jeśli Draconowi było zimno, to nie dawał nic po sobie poznać. Przecież miał na sobie szarą koszulę i czarną marynarkę.  W ręce wciąż trzymał worek z czapeczkami.
- Granger, chyba rozumiesz,że jestem zmuszony pożyczyć ci swoje okrycie - przerwał ciszę. Zauważył,  że Hermiona kątem oka mu się przygląda. Widział też,  że jej ciałem wstrząsają dreszcze.
- Nie musisz, Malfoy. Niczego nie musisz - powiedziała z powątpiewaniem. Nie chciała ,,zabrudzić ubrania szlamem".
Blondyn niespodziewanie, w zadziwiajacym tempie zdjął swoje okrycie, po czym podszedł do kasztanowłosej i zarzucił jej na ramiona. Sam został w szarej, luźnej koszuli z długimi rękawami. Usiadł obok niej. Zignorował jej zdziwienie.
- Nie patrz tak na mnie. Zważając na okoliczności możemy jeden raz nie być sobą - stwierdził obrzucając ją kpiącym uśmiechem.
- Niech ci będzie...Dziękuję - wydusiła z trudem i założyła na siebie marynarkę. Była chłodna w dotyku, jednakże dawała trochę ciepła. Uderzył ją mocny zapach wody kolońskiej. Spojrzała na chłopaka.
- Nie jest ci zimno?
- Jestem zahartowany, Granger - odparł gorzko. Dziewczyna prychnęła i wpatrzyła się w ciemne niebo.
- Za chwilę będzie już całkiem ciemno... - powiedziała cicho do siebie. Jej głos zabrzmiał bardzo smutno. Cóż, Hermiona nie lubiła, gdy kolejny dzień dobiegł końca. Na domiar nie lubiła ciemności.  Jako mała dziewczynka zawsze spała przy lampce.
- To źle? - spytał od niechcenia blondyn także patrząc na niebo.
- Tak - odparła w zamyśleniu,  szczelniej otulając się marynarką. -Wszystko jest takie takie szare, smutne pozbawione barwy...
- Nieprawda - zaprzeczył Draco. - W nocy jest ta magia, która zanika wraz z promieniami słońca.
Hermiona popatrzyła zaskoczona na Ślizgona, wzrok utkwiony miał gdzieś w oddali. Chyba nawet nie zauważył,  że wypowiedział na głos te słowa. Był myślami daleko.
- Noc jest smutna - podsumowała po chwili Hermiona. Malfoy uśmiechnął się lekko słysząc wypowiedź godną  małego dziecka.
- Bez nocy nie można by było obserwować gwiazd - powiedział na usprawiedliwienie.
- Nie mów mi, że Draco Malfoy ogląda gwiazdy - zaśmiała się szczerze. Chłopak zrobił zniesmaczoną minę i przewrócił majestatycznie oczami. Siedzieli obok siebie pogrążeni w zupełnej ciszy. Słowa były zbędne, dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Nawet nie zwrócili uwagi, że zaczynają się ze sobą oswajać.
- Noc i dzień... - usłyszał jeszcze szept dziewczyny,  po czym zamilkła.
Chłopak wrócił myślami do swojego rodzinnego domu. Bogaty dwór, w środku ten wieczny chłód...To w nim przeżył najlepsze jak i najgorsze lata swojego życia. Dlaczego wolał noc? Może dlatego, że w nocy kończyło się jego udawanie? Może dlatego,  że mógł być sam i wpatrywać się w nieosiągalne gwiazdy? Może dlatego, że w nocy mógł odpocząć od wyczerpujących treningów swojego ojca? Może dlatego, że nabierał wtedy sił na kolejne jutro?
- Chodźmy już.
Z zamyślenia wyrwał go głos drobnej szesnastolatki. Teraz zauważył, że jest już całkiem ciemno. Dziewczyna podniosła się z ziemi. Draco poszedł w jej ślady. Spojrzał na nią przelotnie i doszedł do wniosku, że stojąca przed nim Granger wydaje się być inna niż zawsze. Jej orzechowe tęczówki rzucały głębokie spojrzenia. Twarz miała różową z zimna, włosy na nowo zakręciły się jej tak jak wczoraj; sterczały na wszystkie strony. Jego czarna marynarka wisiała na jej drobnym ciele. Na tle ciemnego nieba znów wydała mu się całkiem inną osobą. A perspektywa, że zaraz ma iść na imprezę i że ma być dalej od tej  Gryfonki wcale go nie cieszyła tak jak wczoraj. Bardzo jednak szybko przyłapał się w jaki sposób o niej myśli. Podszedł szybko do ogromnych drzwi i otworzył je zaklęciem. Przepuścił Hermionę w drzwiach, po czym sam wyszedł. Dopiero teraz poczuł jak bardzo było mu zimno. Odwrócił się i prawie nie wpadł na kasztanowowłosą, która czaiła się na schodach.
- Co ty do cholery robisz, Granger? - zapytał oburzony.
- Nasłuchuję - odpowiedziała krótko.
- Nikogo nie ma, rusz się - warknął.
Hermiona prychnęła i zeszła zdecydowanym krokiem po schodach. Z ulgą stwierdziła,  że po bliźniakach nie było  już śladu. Gdy obydwoje stali już w przedsionku, Malfoy ruszył bez słowa przed siebie.
- Jaką mam mieć pewność, że zostawisz te czapeczki skrzatom? - zawołała za oddalającym się blondynem.
- Możesz spać spokojnie, Granger - rzucił ze zniecierpliwieniem, ale mimo to na jego ustach zagościł uśmiech.
- Pamiętasz, że mi coś obiecałeś prócz tego... - z trudem usłyszał jej głos.
- Nie bój się.  Powstrzymam się dziś przed pozbawieniem kogoś życia specjalnie dla ciebie. Czujesz się wyróżniona? - spytał z sarkazmem, ale jego głos stał się  poważniejszy. 
Był już daleko, ale mimo to i tak usłyszał kolejne pytanie Gryfonki. W jakimś stopniu był usatysfakcjonowany, że ta ich rozmowa się przeciąga.
- O co chodziło ci w Wielkiej Sali z rana?
Przystanął raptownie, ale nadal stał plecami do Hermiony. Najpierw nie zrozumiał o co jej chodziło. Przeanalizował szybko swoje śniadanie i przypomniał sobie, że wściekł się na Granger. Odruchowo cały się spiął.
- Pozdrów ode mnie Owneya - rzucił z goryczą przez ramię i odszedł.
Obydwoje wrócili do swoich domów z mieszanymi uczuciami. Wątpliwości nie ulegało to, że coś zaczynało się zmieniać. Pytanie brzmiało tylko czy to dobrze, czy też źle...?
                                                               


***
               


                Siedział na jednym z wielu foteli z czarnym obiciem. W ręce trzymał szklankę z jakimś mocnym trunkiem. Bez większego zainteresowania oglądał wirujący na parkiecie tłum. Mnóstwo osób od czarodziejów po wilkołaki wirowało w rytmie muzyki; techna. Na niskim suficie wisiał ogromny żyrandol z kości. Pomieszczenie oświetlały latające w powietrzu światełka, które powodowały niebieskawy blask. Co chwilę z zaczarowanego sufitu tryskał magiczny proszek powodujący halucynację. Przy barze z drinkami stało dużo osób ubranych w nietypowe stroje. Obok niego siedziała reszta towarzystwa. Zarówno jak pięciu Ślizgonów jak i dwie Ślizgonki były już kompletnie pijane. Draco z niesmakiem patrzył na skąpo ubraną Pansy; miała na sobie wyjątkowo krótką zieloną sukienkę sięgajacej jej ud i z odkrytymi plecami. Przylepiła się do niego; siadała mu ciągle na kolanach, a on za każdym razem odpychał ją brutalnie. Czuł jakiś odruch wymiotny na widok pijanej szatynki. Była taka nieskromna, a do tego lepiła się do każdego chłopaka. Zachowanie godne dziwki. Gdyby Granger się tak zachowała...Nie, ona nigdy w życiu by się nie zachowała jak pusta lalka. Zaśmiał się bez krzty wesołości wyobrażając sobie nietrzeźwą Gryfonkę. Cóż,  na pewno byłby to przyjemniejszy widok niż ta Pansy. 
Zabini właśnie opowiadał jakiś sprośny kawał, na który wszyscy ryknęli gromkim śmiechem. Oczywiście prócz honorowego członka Slytherinu, który był myślami w Hogwarcie. Zastanawiał się, co by było gdyby został w zamku i pełnił dyżur z kasztanowłosą. Przypomniał sobie nagle jej słowa: noc i dzień. Totalny kontrast. Faktycznie tak bardzo się różnili i nienawidzili, a to teraz Draco myślał właśnie o niej, zamiast uczestniczyć w zabawie w jednym z najlepszych klubów w świecie czarodziejów. Odruchowo popatrzył na wielki napis z krwi wyryty na ścianach: ,,Ci, którzy znajdują się na dnie, nie boją się już upadku".* Problem polegał na tym, że arystokrata był teraz w swoim żywiole.
 - Co jest, Smoku? - spytał MaStrong. Draco w ogóle nie uczestniczył w ich rozmowie, a jego zdanie najbardziej się przecież liczyło. Malfoy na zadane pytanie mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i pociągnął porządnego łyka z butelki.
- Dobra, idziemy na parkiet - powiedział Nott podnosząc się z fotela. Chwilę czasu zajęło mu zanim złapał równowagę. Pociągnął za sobą Pansy i już po chwili wirowali wśród innych. Reszta także poszła w ich ślady. Blaise widząc, że jego przyjaciel nadal siedzi rzucił do niego:
- Nie martw się.  Zaraz skombinuję ci panienkę.
Nim Draco zdążył zaprotestować murzyn zniknął w tłumie. Wrócił szybko. Nie miał problemu ze znalezieniem partnerki dla blondyna. Większość dziewczyn i tak od dłuższego czasu pożerała arystokratę wzrokiem. Teraz przed nim stała wysoka blondynka o długich nogach, w króciutkiej spódniczce i czarnym topie. Miała długie czerwone szpony i czarne oczy. Patrzyła na niego z wyraźnym pożądaniem. Malfoy zaczął porównywać ją do pewnej dziewczyny. Nagle przyłapał się, że  znowu myśli o Granger. Poczuł, że musi coś szybko zrobić, żeby nie zwariować. Podszedł do dziewczyny i już po chwili stali na środku sali, a głośna muzyka drażniła im uszy. Blondynka zarzuciła swoje kościste ręce na szyję blondyna. Zaczęła wyzywająco przed nim tańczyć. Draco jednak ze zdumieniem przyznał,  że nadal jest zniesmaczony. A przecież zawsze w takich sytuacjach pragnął więcej więc czemu to nagle uległo zmianie? Przed oczami pojawił mu  się obraz drobnej Gryfonki. Rozłoszczony tym, że znowu o niej myśli bez zastanowienia przyciągnął do siebie nieznajomą dziewczynę, która dotąd się przed nim wyginała ukazując swoje atuty. Wpił  się desperacko jej usta w swoje. Zacisnął ręce na jej biodrach nie zwracając uwagi na delikatność.  Za wszelką cenę chciał pozbyć się obrazu Granger z głowy. Dziewczyna tym czasem wplątała swoje ręce w jego włosy i włożyła swoje nogi między jego. Po chwili przeniosła swoje dłonie na jego plecy i wbiła mu boleśnie paznokcie do sķóry. Czuł jej napalone ciało. Całował się z dziewczyną,  o której nie miał pojęcia. Ten fakt wcześniej by go nie zdziwił, ale teraz...Może po prostu dorósł do niektórych spraw i chciał się z kimś poważnie związać? Czuł jakąś pustkę w sercu. Czarnooka pachniała rdzą...a nie fiołkami. Zdał sobie sprawę, że zamiast na środku parkietu znajduje się teraz z nieznajomą przy ścianie. Przypierał ją do niej. Nagle zastygł w miejscu. Puścił dziewczynę, z którą jeszcze przed chwilą namiętnie się całował i odszedł. Wrócił do stolika i opróżnił całą butelkę. Nie zważał na palący ból w gardle. Nie mógł tak, nie mógł tak z tą dziewczyną....Do tego obraz  kasztanowłosej nie chciał zniknąć z jego głowy. W desperacji porwał kolejną butelkę i wlał sobie całą zawartość do ust. A czemu nie mógł? Czemu nie mógł zrobić tego, co chciał z tą blondyną? Odpowiedź była prosta. Obiecał jej. Obiecał, że nikomu nic nie zrobi, ani sobie. Ta obietnica pozwalała mu jednak na zabawę, przecież nikogo by nie skrzywdził. Ale nie był w stanie tego zrobić. Czemu? Wolał nie znać na to odpowiedzi, nie chciał już myśleć. O niczym. Obraz stał się nagle zamazany. Widział jak przez mgłę. Chcąc uciec jeszcze dalej podszedł do baru i zamówił coś mocnego. Potem nic już nie pamiętał, o niczym nie myślał. Muzyka zaczęła drażnić jego nerwy. Jedyne z czego zdawał sobie sprawę to świadomość, że coś się zmienia. Że z nim dzieje się coś złego. Był na skraju wytrzymałości. Miał dość tej zasranej monotonii, była tylko jedna osoba, która ratowała go od nudnej codzienności. Ta osoba jednak chciała uratować go nie tylko od zwykłej szarości tego świata, ale także od pisanego mu zła. 
Poczuł nagle, że ktoś szarpie go za ramię. Spojrzał w tą stronę nieobecnym wzrokiem.
- Stary, zapomniałeś, że mamy jeszcze wrócić do Hogwartu?!
Z trudem usłyszał Zabiniego. Poczuł palący ból w głowie, do tego ta basowa muzyka, która uszkadzała mu słuch. Wstał od długiego stołu z zamiarem opuszczenia tego miejsca, ale stoczył się na podłogę i nie miał sił, aby się podnieść.
- Mówiłem, że będziemy zbierać cię z podłogi - stwierdził gorzko Blaise. Sam wypił, ale umiał w odpowiednim momencie się zatrzymać. Niestety nie tyczyło się to Dracona. Murzyn podniósł blondyna z podłogi i z grymasem niezadowolenia,  powędrował do wyjścia, gdzie czekała reszta. Zabawa się skończyła.

________________________________
*Julian Mikołajczyk

Witajcie, kochani.
Długo pisało mi się ten rozdział. Miałam mało czasu w tym tygodniu, ale i tak pisałam w każdej wolnej chwili.  Bez wyjątków. Osobiście uważam, że w połowie rozdziału wszystko zaczęło mi się psuć. Przepraszam Was bardzo za niedociągnięcia i błędy gramatyczne. Akcja może wydawać się nieco chaotyczna, bo jak już wspomniałam pisałam w dużych odstępach czasowych. Rozdział jest dłuższy,  tak jak mnie prosiliście ;). Kolejny powinien ukazać się jakoś za tydzień.  Muszę ustalić, co będzie dalej. Ale dlatego, że nie wytrzymam jednego dnia bez pisania, siódmy rozdział powinien się pojawić szybciej. Nie zniechęcajcie się tym rozdziałem...Myślę,  że kolejny powinien wyjść lepiej...Nie zostaje mi nic więcej niż Wam podziękować za okazane mi wsparcie i pokrzepiające komentarze.
Miłego weekendu ;3.
Wasza Nela ;)

56 komentarzy:

  1. Zwariowałaś?! To najlepszy rozdział! Piszesz coraz lepiej, akcja się rozkręca. Spodobało mi się kompletnie wszystko! Przeczytałam to w zadziwiająco szybkim tempie ! Mało błędów, prawie żadnego nie wyłapałam.
    Malfoy mi się podoba, chodzi na imprezy...Po woli coś zaczyna się zmieniać między nimi! Podoba mi się ten chłód i wyrafinowanie. Do tego powstrzymał się przed pójściem do łóżka z tą blondyną, bo obiecał Hermionie, że nie zrobi nic głupiego! A na Wieży Aastronomicznej i te czapeczki! Nie wiem jak utrzymijesz taką dobrą naturalność! Hermiona jest sobą i walczy o te skrzaty. Reakcja Malfoya świetna, i musieli do tego spędzić więcej czasu ze sobą przez bliźniaków. Super opisałaś ten klub i wgl ,,Łatwe jest zejście do piekła''
    Duży plus za to, że nie piszesz tylko o ich tej rodzącej się miłóści, ale także o wojnie! Moment jak Hermiona rozmawia z Amelią i to jak gorąćzkowo myślą o tym jak by tu coś zmienić. A potem rozmowa Hermiony i Harrego i Rona w Pokoju Wspólnym. Jak nasza Hermi powiedziała mu tak z uczuciem, żeby w siebie uwierzył! A jeszcze wcześniej, jak Draco i Miona rozmawiali w tej sali! Miałam łzy w oczach od wzruszenia i z niecierpliwością czytałam dalej! świetnie to opisałaś, ujełaś. Twój blog jest najlepszy, chodzi nie tylko o Twoją twórczość, ale też o szablon którego kocham i kochać będę! <333
    Dominic mnie wkurza, niech on zostawi naszą Mionkę, chociaż nie! Draco jest zazdrosny! Oni nie wiedzą co się święci, ale czują do siebie jakąś sympatię,
    Wstęp mnie oczarował i czułam, że wydarzy się coś niezwykłego i się wydarzyło!! Uzależniłam się po prostu...
    ,,To było takie niepojęte.W takiej krótkiej, zwyczajnej rozmowie kryło się tak wiele...''
    Dokłądnie tak! W tak krótkiej rozmowie tyle się kryło. NO WOW.
    Haha uśmiałam się też wiele razym np rozmowa Dracona i Zabiniego w bibliotece :D, i tak Ginny pomogła Hermi ,,ujarzmić te włosy''
    Kocham...<3
    Dziękuję za tak długi rozdział! :***
    Całuję i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ! Naprawdę jestem Ci wdzięczna za to jak mnie wspierasz, dzięki temu mam dużą motywację. Nawet nie wiesz jak się cieszę...
      Pozdrawiam bardzo serdecznie! ;**

      Usuń
  2. Tego właśnie szukałąm! Takiego Malfoya, takiej Hermiony! Takiej subtelnej miłości...
    Tej jej kobiecości i ciepła i tego jak Malfoy się przy niej zmienia.
    Kocham ten rozdził!
    Zabieram się za poprzednie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielką sztuką jest napisanie czegoś takiego:
    Kierując się wyłącznie rozumem, nieustannie uciszając serce, sprawiamy, że nasza droga jest szara. Kolory rozpływają się pod wpływem monotonii i przewidywalności. Zmiany są niezbędne w naszym życiu. Przyzwyczajenie jest czymś na co nie możemy sobie pozwolić, gdyż jej monotonia przerodzi się w rutynę. Rutyna zabija nas powoli, ospale jakby niedbale. W uśpieniu zapominamy czym jest sens życia. Każdego dnia topimy się w codzienności. Aż wreszcie ktoś lub coś nas ratuje.
    To właśnie od nas zależy jak wykorzystamy dany nam czas, to my decydujemy o tym, na ile w życiu możemy sobie pozwolić. Od nas zależy, co zrobimy z uczuciami, które często przychodzą w złym momencie. Często to jest dla nas duża próba. Próba naszych uczuć, stałości, zaufania, szczerości. Bywa ona bardzo ciężka. Chcemy być obojętni na każdy przejaw sympatii, do tego wobec nieodpowiedniej osoby. Jednak szczery, pełen sympatii uśmiech potrafi czynić cuda i w jednej chwili rozwiać wszelkie złe chmury nad głową.
    Nie wiem czemu, ale to mnie najbardziej ujęło,,<3
    Co do treści, spodoba mi się wszystko co napiszesz Nelo.
    Wręcz przeciwnie nie jest chaotycznie..
    Kocham Malfoya i Hermionę. Ta naturalność wypowiedzi. Osiągnęłaś wysoki poziom kochana :*.
    Tak jak obiecałaś jest więcej dialogów, więcej Dracona!
    Zbliżają się do siebie stopniowo, delikatnie...Nie ma jakiejś natarczywośći..Kocham ich! Świetne momenty i fabuła
    Noc i dzień :D
    Jesteś taka młoda, a już czarujesz nas niezwykłą fabułą Dramione. W tym rozdziale na pierwszy rzut oka nie wydarzyło się nic nowego; prócz tego, że coś między nimi się zmienia!
    Gdy Malfoy był tak blisko w przedsionku koło Hermiony czułam, że nie wytrzymam z emocji! Do tego idealnie mogłam wczuć się w ich położenie dzięki bogatemu opisowi przeżyć. Uśmiałam się podczas tego pomysłu ze skrzatami :)
    Nasza Hermi i jej WESZ :D
    Draco powstrzymał się w klubie i jestem ciekawa jaki będzie ich kolejny ruch. GD mam nadzieję że zacznie działać. Fajnie, że zwracasz uwagę też na szczegóły. Haha Draconowi się udało w bibliotece! Niech ten Krukon spada na drzewo! :D
    Już dokładasz coś od siebie i brawo! Czekam na kolejny! Daj szybko bo wykorkuję !
    Pozdro dla Ciebie i Jaspera.
    PS: Ładny szablon! :* Ciekawszy niż tamten :), ale przyczepię się do czcionki musi być jaśniejsza skarbie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ariano...Nawet nie wiesz ile znaczą dla mnie Twoje słowa :*
      Oczywiście, szablon nowy :D Tak faktycznie widać małe zmiany między nimi..:3

      Usuń
  4. Kiedyś w twoich zielonych oczach widziałam nadzieję, ducha walki.Dziś ta zieleń to moralne zgliszcza. Za dużo w nich odbija się krzywdy...Kryjesz wszystko to co czujesz pod maską kameleona...Nie poddawaj się Harry. Zacznij wierzyć. Brakuje ci teraz pewności siebie. Ludzie z ciebie szydzą, ale są też tacy którzy za tobą pójdą. Którzy skoczą za tobą w ogień. Dostatecznym przykładem jestem ja i Ron. Zawsze będziemy twoimi przyjaciółmi, ale ty musisz się otworzyć. Musisz zignorować tych, którzy ci nie wierzą. To ty głównie będziesz walczył. Więc proszę cię Harry...
    Hermiona wstała szybko i poszła do dormitorium dziewczyn. Zostawiła w osłupieniu dwójkę przyjaciół. Harry poczuł ciepło w sercu. Hermiona. Jego najlepsza przyjaciółka. Nie spodziewał się po niej takich słów. Z pewnością dała mu teraz ducha walki.
    Opiszę to jednym słowem : CUDO.
    Jestem wdzięczna mojej koleżance Kasi, że poleciła mi tego bloga :3.
    Długo czytałam, ale było warto.
    Ach! Tyle się zdarzyło! Draco pożyczył jej marynarkę :3 Dżentelmen :*
    Niegrzeczny z niego chłopak, na imprezy się chodzi co? Mam nadzieję, że go nie przyłapią. Mimo to Konsi Luss przypadł mi do gustu! Ten moment jak tańczy z tamtą blondi i się całują. Już byłam gotowa cię zabić za to, że się z nią całuje ale on się powstrzymał :D Dla Herm! Ona go ratuje od MONOTONI. Ona! <3
    Dużó momentów z naszymi bohaterami, a co najważniejsze nic nie jest przesadzone :3. Jak Draco jest tak blisko Hermi to czuję dreszcze! Mam nadzieję że będzie jakaś gorąca scena :d haha. Dodałaś coś od siebie i odchodzisz od orginału, ale dodaj wiecej od siebie, bo masz talent i jak coś wymyślisz to będę wniebowzięta. Akcja się rozkręca. Wcześniej nie byłam przekonana, ale teraz uwielbiam :D.
    Myślałam, że rozdział będzie wczoraj, ale cóż :(
    Szablon fajny, bardziej obrazuje historię, ale czcionka zła. Jas zmień z łaski swojej :3.
    Pozdrawiam gorąco i czekam, czekam !! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Naprawdę :D
      Hmm na razie nie zastanawiam się nad gorącą sceną, ale, ale mam zaplanowanego coś, co ich do siebie mocno zbliży :).

      Usuń
  5. Wow... dziewczyno! Rozdział jest wspaniały. Nie wiem co Ty do niego masz... ja się zakochałam. Długi i dobrze <3 czytałam z zapartym tchem Jedynie
    do czego mogę się przyczepić to kolor czcionki. W ogóle nie widać tekstu... musiałam go zaznaczać, aby cokolwiek widzieć.
    Życzę weny i zapraszam do mnie,

    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ! ;*
      Tak z czcionką już lepiej :)
      Już lecę do Ciebie <3

      Usuń
  6. Czytałam na razie początek, ale już jestem pod wielkim wrażeniem. Jest ...sów mi brak. Chyba nie ma na to dobrego określenia. A ja wpadnę jutro, aby doczytać do końca.

    :D

    Zniecierpliwiona Lycheey :P
    Pozdrawia !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. piękny, romantyczny i...ach, w ogóle cud miód!!!!!
    Podziwiam Cię, jeśli chodzi o długość rozdziałów!
    Zapraszam do siebie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam,czytam...i uwierzyć nie mogę!!! Masz niesamowite wyczucie co do uczuć!
    Mówię bez przesady....przez trzy czwarte rozdziału czułam motyle w brzuchu. Tak realistycznie, tak uczuciowo, tak genialnee! Jak ty to robisz!!!!???????

    Ja sama już zaczynam się tu "zakochiwać" w Draconie. Dobry pomysł, nie..., genialny..pomysł dać ślizgonowi konkurenta. Jest taki..." uroczy" jak jest zasdrosny.

    Pisz, pisz...bo masz TALENT!!!! na poważnie...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku dziękuję !! Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę. Twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne :33..Czekam na rozdział u Ciebie :D

      Usuń
    2. Teraz naprawdę doczytałam do samego końca! Jak możesz w ogóle mówić, że ci się zaczęło psuć.!!!!
      Ten rozdział jest nawet lepszy od poprzedniego, i to jest wyczyn, bo czytając poprzedni, myślałam że to on będzie najlepszy. Myliłam się.

      Draco...och, pokazujesz jego prawdziwą naturę. I to tak jak geniusz.

      JESTEM JUŻ TAK BARDZO NIECIERPLIWA...jeśli chodzi o następny rozdział.

      na-skraju-wolnosci.blogspot.com

      Usuń
    3. Jeszcze raz dziękuję :3
      Ja też czekam na Twój!!! :(

      Usuń
  9. PIĘKNY SZABLON !! *.*
    ZAKOCHAŁAM SIĘ NIE TYLKO W NIM...ROZDZIAŁ JEST CUDNY...EMANUJESZ SŁOWAMI I UCZUCIAMI..NIE WIEM SKĄD TY TAK UMIESZ...POTRAFISZ WCZUĆ SIĘ W SYTUACJĘ, JA TO PO PROSTU CZUJĘ , WYOBRAŻAM SOBIE..
    WYSOKI POZIOM!!!!! <3333
    Ach, subtelnie, dosadnie opisane..:*
    Ja już kocham Malfoya <3333
    Heh Dracze zazdrosny...ech! <3 Czekam na ich kolejny ruch :*


    Oddana czytelniczka, weny!!! :33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam żeby opisy były jakieś na wysokim poziomie, no ale dziękuję :D

      Usuń
    2. Stwierdzam, iż opisy są git :D

      Usuń
  10. kocham ten szablon!! :*
    Za ile kolejny rozdział?? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, muszę w końcu wziąć się w garść i go napisać. Mam początek, ale według mnie nie jest zbyt dobry ;/.
      Ze względu na to, że w tym tygodniu mam parę testów myślę, że 7 powinien ukazać się w piątek...Jakoś tak :))

      Usuń
    2. tak długo? No ale rozumiem :/ ja mam już spokój z ocenami! :D
      hehe wakacje taa :**
      Pozdro :D

      Usuń
  11. Zatkało mnie, a to się rzadko zdarza. Umiesz wszystko świetnie opisać, pogodę, nastrój, wystrój, emocje..Nie ma ciągłej paplaniny, a co najważniejsze u Ciebie uczucie rozkwita powoli, a nie tak jak gdzie indziej..


    Pełna uznania Gig :3


    ps: czekam z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  12. No fajne!!
    Najlepsze pod słońcem :D
    Zajrzę jeszcze do Lory czy jak jej tam.. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Zajrzyj, zajrzyj! Ona ma cudownego, oryginalnego bloga ! :*
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  13. Heja :>
    Nigdy nie lubiłam Dramione, ale jak przeczytałam Twój rozdział.
    Zacznę od tego, że uważam, że Miona powinna być z Ronem, no ale jak we wszystkich dramione on u ciebie nie jest taki nieznośny. Mam nadzieję, że nie zrobisz z niego ciemnego charakteru..Niech chłopak ułoży sobie z kimś innym życie :D.
    Mam zastrzeżenie żeby Gin była z Harrym bo jak nie to uduszę :D.
    Co do miłości, a raczej rodzącej się znajomości WOW. Jak musnięcie motyla...Delikatnie, nie nachalnie...Wszystko po kolei, nie śpieszy Ci się. Jak wcześniej wspomnieli masz talent dziewczyno, o tak!
    Podoba mi się to jak opisujesz pogodę i resztę.
    W twoim dramione są też inne postacie prócz Miony i Dracona, więc będę zaglądać, bo kocham Gin i Harrego :33. A tak poza tym to Miona świetnie dopowiedziała Harremu i dała mu wiarę. Twój Malfoy to nie byle kto...Poznaję go na nowo. Czuję jakbym czytała samą Rowling :)...Wielkie uznanie i podziw z mojej strony.
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję :)), miło, że postanowiłaś skomentować :). W sumie to też nigdy nie byłam za tym połączeniem Dracona i Hermiony, uwielbiałam natomiast miłość Severusa : Lily. No, ale spróbowałam i oto efekty. Co do Rona to lubię jego postać i postaram się nie zrobić z niego czarnego charakteru, ale nic nie obiecuję :3.
      Oczywiście Ginny będzie z Harrym, ale wszystko po kolei :).
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  14. Zostawiam dłuuuugiiii komentarz :)
    Nigdy nie czytam opwiadań będących kontynuacją bądź przeróbką filmu, uważam, że psują one obraz świata wykreowanego przez autora, ale zawsze musi byc ten pierwszy raz. Po tym jak zobaczyłam komentarze Jaspera pod moim opowiadaniem pomyślałam, że co mi szkodzi przeczytać prolog i pierwszy rozdział. Przyznam szczerze, że przyciągnął mnie tu niegrzeczny chłopiec ;). Nic nie pporadze, że mam do takich słabość, ale zostałam, bo spodobało mi się całe opowiadanie. Znajduje dużo błędów głównie składniowych, ale sama też popełniam (głównie ortografy), łatwiej jest wychaczyć błędy u kogoś niż u siebie, po za tym uważam, że to fabuła jest najważniejsza, a błędy nie są zbyt istotne. Podoba mi się jak opisujesz odczucia i to, że jako narrator nie faworyzujesz bohaterów.
    To pierwsze tego typu opowiadanie, które czytam normalnie ngdy nie tknełabym czegoś związanego z Harry'm Potter'em czy Igzrskami Śmierci.
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na nowy rozdział :)
    Możesz wyłączyć weryfiację obrazkową, która wyskakuje, gdy chce zostawić komentarz, będzie łatwiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne :3.
      Naprawdę dziękuję za komentarz ! :) A także za miłe słowa i wyrozumiałość :). Spróbuję popracować nad tymi błędami, nie są to opowiadania wysokich lotów, ale postaram się :)). Też zawsze nie rozumiałam jak można przerabiać oryginały, ale po tym jak przeczytałam parę takich blogów postanowiłam sama spróbować :).
      Jeszcze raz dzięki, spróbuję do Ciebie zajrzeć w wolnym czasie :3

      Usuń
  15. Nominuję Cię z wielką uciechą do Liebster Award! <3 Szczegóły u mnie na blogu! Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany...Dziękuję :3. Już do Ciebie lecę :))

      Usuń
  16. Na wstępie chciałabym przeprosić, że dodaję komentarz tak późno, ale nie miałam w cholerę czasu. Miałam tyle rzeczy do zaliczenia, że szkoda gadać. Jak ja nienawidzę szkoły... wrr!
    A rozdział wspaniały. Z każdym kolejnym wciągam się coraz bardziej. Ta historia tak strasznie mnie intryguje, że... oh... nie potrafię tego opisać. Kocham tego bloga, normalnie!
    Chciałabym jeszcze podziękować za nominację do Liebster Award :)
    Pozdrawiam i życzę weny, Vik. A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, właśnie teraz się uczę, ostatnie zaliczanie w poniedziałek :o.
      Z chęcią Cię nominowałam <3. Też kocham Twojego niezwykłego bloga !! <33
      Bardzo Ci dziękuję za wsparcie i komentarz :*

      Usuń
  17. Pięknie :* Genialny blog, śliczny szablon, świetny styl cóż więcej chcieć :D
    Pozostaje mi życzyć weny :*
    Zapraszam, jeszcze kiedyś do mnie http://wyslemycisedeszhogwartu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. DZIĘKUJĘ <3
      Do Ciebie na pewno zajrzę ! Wciągnęłam się :D

      Usuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Hej.:)
    Przeczytałam wszystkie rozdziały Waszego opowiadania. Jest ono standardowe, jeśli chodzi o tematykę (chodzi mi o to, że często przedstawiony jest taki temat Dramione). Jednak pokazujecie wszystko z nowej, innej perspektywy. Jest to opowiadanie jednowątkowe, jak zauważyłam, bo bardzo koncentrujecie się na relacji Draco-Hermiona. Dzięki niebiosom, macie zajebisty talent i dlatego wasze opowiadanie jest genialne. Malujecie słowem emocje, czyli robicie coś, co nie wychodzi każdemu autorowi. W każdym rozdziale znajduje się piękna sentencja zmuszająca do refleksji. Co jeszcze. Opisy. Są bardzo drobiazgowe, co nadaje waszemu opowiadaniu plastyczności. Przemyślenia Dracona i cała jego postać to dla mnie najmocniejsza strona waszego opowiadania. To wszystko napisane jest naturalnie, niewymuszenie. Język jest prosty, momentami, nie powiem dokładnie kto, ale ktoś z was robi piękne poetyckie metafory.:)
    Wygląd bloga jest spoko, muzyka dobrze dobrana.
    Jeśli mogę coś doradzić to wyłączcie weryfikację obrazkową przy dodawaniu komentarzy, gdyż jest to katastrofa, jak pisze się z komórki.(dlatego zrezygnowałam z komentowania każdego posta).
    Dodaje waszego bloga do obserwowanych i do listy polecanych u siebie.:)
    Dziękuję za komentarz zamieszczony na moim blogu oraz zaproszenie mnie tutaj.
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki ! A tak poza tym to ja sama piszę te opowiadania, a Jasper zajmuje się sprawami technicznymi :). Bardzo Ci dziękuję za ten szczery komentarz ! :D Daje wiele do myślenia :).
      Masz rację z tą weryfikacją :).

      Na pewno zajrzę, jeszcze raz dzięki :3

      Usuń
    2. Powiem tak.:) Z każdym kolejnym rozdziałem będziesz coraz lepsza, bo naprawdę jest w tym opowiadaniu spory potencjał.:) Więc.. Czekam na więcej.:P Eee, tam nie masz mi za co dziękować.:D Wiem, jak ważne są komentarze, więc zawsze staram się coś tak skrobnąć.:D Cieszę się, że ci pomogłam, chociaż nie wiem w czym.:)
      Jasper też odwala kawał dobrej roboty.:) Oby tak dalej.:)
      Pozdrawiam.:)

      Usuń
  20. Pochłonęłam wszystkie rozdziały.
    Jak na 15 lat to masz dobry a nawet wybitny styl pisania <3.
    UWIERZ JESTEŚ DOBRA. Lubię Dramione, a Twoje ma to coś. Widzę że powoli zaczyna zarysowywać się fabuła. Niezwykle ciekawa ! JESTEM ZACHWYCONA DRACONEM ! Mrok i zło, delikatność przy Hermi, uzyskałaś świetny efekt. Muzyka jest genialna ! Dodaje dreszczyk emocjii i jest z Hp, znajduje się w niej moja ulubiona When Harry kissed Ginny. Ta opowieść jest z początku podobna do Lily i Severusa, daj więcej Snepa ;D. Naprawdę dobra robota ! Gratuluję i z chęcią dodaję do obserwatorów.
    Szybko się rozwijacie :3 .


    Pozdrawiam
    Lily Evans <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakochałam się w szablonie !! <33

      Usuń
    2. Dziękujemy Wam za bardzo miłe komentarze !:) Mamy nadzieję, że będziecie odwiedzać naszego bloga częściej ;))

      Usuń
  21. Rozdział długi i wyczerpujący, ładne przemyślenia na początku i ciekawe dialogi- czekam na więcej :)
    u mnie pojawi się niedługo nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Przecudowy rozdział !!!! Coraz lepiej Ci to wszystko idzie , nie ma ani jednego blędu !!
    Draco jest tutaj świetny, te imprezy i to zachowanie <3
    Coraz więcej myśli o Hermionie <3 dotrzymał także danego jej słowa ... Nawet nie ze sie do tego zmuszał po prostu nie mógł tego zrobić.
    On pod jej wpływem zaczyna się zmieniać , hahaha nie wyobrazam sobie go zostawiającego czapeczki w pokoju wspolnym ślizgonów.
    Dominic jest kochany ale prosze cię , niech zostawi ja ... Albo lepiej niech ją pocałuje na oczach dracona aby tez sie wkurzył i mu wybił to z głowy. W ten sposob moglby dostrzec co na prawde czuje do gryfonki. <3 <3
    Myslalam w sumie ze w tym klubie ... Draco wyjdzie i wroci do niej. Pomoze jej z tym wszystkim... Albo chociaz upije sie i wtedy podejdzie i jej cos powie...
    Ale i tak jest wspaniale. Kocham twoj blog i niesamowicie sie ciesze ze nie zamierzasz z niego rezygnowac.

    Jak bedziesz miala czas zapraszam takze do mnie www.theeternalexile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział mega zajebisty *.* nic dodać nic ująć ^^ ale mam jedną uwage, Blaise nie jest murzynem, tylko mulatem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;p oj tak, ale u mnie troche na odwrót xd

      Usuń
  24. O, mamunciu. Wybitny rozdział. ^^
    Czekam na ich wspólne dyżury. Jako osoba niecierpliwa nie umiem pisać wylewnie, a zarazem szybko, więc przechodzę do następnego rozdziału. :)
    Pozdrawiam, Braknes.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ech żal mi Harry'ego i Hermiony tylko Ron jak zawsze ma wszystko gdzieś i nic nie widzi. No tak Draco chyba się nie zmieni, ale przynajmniej zaczyna patrzeć inaczej na Hermionę, a to już coś. Nie wiem co napisać o akcji z czapeczkami...jakoś nie umiem sobie wyobrazić jak Draco wręcza je skrzatom ;) Rozdział długi i ciekawy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdyby nie szkoła i masa poprawek, już dawno przeczytałabym wszystko. Ale z drugiej strony to pozwala mi się delektować każdym rozdziałem :D
    Uwierz mi, powoli zakochuję się w tym opowiadaniu. Szkoda tylko, że tutaj Ron także jest "tym złym". Ale cała reszta - cud, miód, malina :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja tam Harremu ani trochę się nie dziwię że czuje się nie na miejscu. Nikt mu nie wierzy że Voldemort wrócił i wszyscy mają go za wariata. Ileż można nie zwracać na to uwagi i ignorować przytyki. A Ślizgoni są po prostu sobą a co Draco no cóż pan arystokrata zaczyna patrzeć na Grenger inaczej i przez krótką chwilę a zawłaszcza przez tą fantastyczną końcówkę miałam wrażenie że jest zazdrosny i nie może przestać myśleć o niej. I bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Klub mi coś przypominał. Żyrandol z kości, fontanna z proszkiem halucynogennym i wreszcie napis na ścianie "Łatwe jest zejście do piekieł" czyżby dary anioła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zaczęrpnęłam z tego pomysł. W końcu jestem wielką fanką serii Dary Anioła i Diabelskich Maszyn ;D
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń