poniedziałek, 29 grudnia 2014

#2 Miniaturka - "Pamiętnik "

2.05.1998

Dzisiejszy dzień zapadnie każdemu w pamięci. Każdy czarodziej będzie znał datę i godzinę. Pan Ciemności ; Voldemort został pokonany. Harry Potter zwyciężył, a ja i Ron przyczyniliśmy się do tego. Zaczęło się. Dziś zaczęło się nasze nowe życie, bez ingerencji zła. Każdy dostał
nową szansę, a co najważniejsze nadzieję na lepsze jutro. Wszyscy jesteśmy pewni, że to już koniec naszych zmagań, nic już nam nie zagraża. Możemy swobodnie rozłożyć nasze skrzydła i wyfrunąć, zostawiając za sobą przeszłość, przykre wspomnienia. Czas odetchnąć... Wystarczy uwierzyć. 


-*-

- No, stary... Teraz to ty na pewno nie odpędzisz się od fanek. - stwierdził Ron szczerząc zęby w złośliwym uśmiechu, lecz w jego brązowych oczach czaił się smutek.
Od ponad godziny musieliśmy uciekać przed grupką dziewczyn, która niezłomnie biegała za Harry'm w celu przeprowadzenia"wywiadu" na temat wojny. Przecież zaledwie tydzień temu Chłopiec, który przeżył dokonał czegoś niemożliwego. Zachowanie dziewcząt na początku może wydawało się zabawne, ale potem zaczęło nas naprawdę irytować ; przynajmniej mnie i brązowowłosego. W tej chwili schowaliśmy się w jednej z nieużywanych klas na drugim piętrze. Bardzo wiele osób zostało po bitwie w Hogwarcie. Zamek trzeba było
powoli przywrócić do stanu używalności, a tak naprawdę każdy z nas w głębi duszy potrzebował wewnętrznego wsparcia po minionych wydarzeniach. Obecność ludzi była nam bardzo potrzebna.
- Nie przejmuj się, Harry. - pocieszyłam przyjaciela posyłając mu
ciepły, nieco wymuszony uśmiech - Te dziewczyny czekają tylko, aż wybierzesz sobie jedną z nich i zaczniesz się zwierzać...
- Ja bym się tam cieszył na jego miejscu...- burknął rudzielec utkwiwszy oczy w smutnym krajobrazie rozciągającym się za oknem. 
Zauważyłam, że jego oczy znacznie przygasły. Pewnie myślał o Fredzie... Jego śmierć dotknęła wszystkich. Ron był silny i cały czas starał się zapewniać wszystkich, że jest okej, podczas gdy sam toczył ze sobą walkę. Popatrzyłam na Harry'ego, który od dłuższej chwili stał w kącie zamyślony. Z nim też działo się coś złego. Zaczynałam się martwić, że niektóre wydarzenia były ponad jego siły i że już nigdy nie będzie taki jak dawniej. Wojna na każdym odcinęła swoje piętno...
- Obiecajmy sobie - odezwałam się nagle pewnym głosem, przemawiała przeze mnie jakaś nieznana mi siła - że mimo wszystkiego, choćby nie wiem co... Zawsze będziemy trzymać się razem. Obiecajmy sobie, że na zawsze będziemy się przyjaźnić.
" Na zawsze " zdawało roznosić się echem po opustoszałej sali. Martwiłam się, że stracę dwójkę najbliższych mi osób. Musiałam mieć pewność, że więzy które między nami są przetrwają do końca.  Harry uśmiechnął się łagodnie, natomiast Ron spojrzał na mnie z
czułością. Nie ustaliliśmy na razie niczego, udaliśmy że nie pamiętamy o naszym pocałunku.
- Hermiono, obiecuję... - powiedział cicho brązowowłosy - Zawsze będziemy walczyć...
- O tak... Na zawsze razem. Święte trio, nie ? - zaśmiał się cicho Ronald.
Wzniosłam oczy ku niebu i westchnęłam cicho.
- Nienawidzę tego określenia... Tak jakbyśmy tworzyli jakiś trójkącik. - mruknęłam z rozbawieniem.
Podeszłam do okna i zaczęłam przyglądać się zniszczonemu dziedzińcowi.
- Myślicie, że będzie tu kiedyś, tak jak dawniej ? - zagadnął ponuro zielonooki.
- Już nic nie będzie tak jak dawniej. - odpowiedziałam - Czas zacząć wszystko od nowa...
Nagle ujrzałam jakąś postać, na pustym chwile temu dziedzińcu. Zmrużyłam oczy. Doskonale kojarzyłam blond czuprynę, bladą cerę i tą posturę... Zastanawiałam się tylko, czego Draco Malfoy szukał tutaj, po tym jak tydzień temu nas opuścił. Może chciał pomóc przy odbudowie zamku ? Na jego miejscu całymi nocami starałabym się pomóc, starałabym
się jakoś odkupić swoje winy nawet przez głupią pracę. A może on szuka przebaczenia ? - przyszło mi do głowy. Gdy Harry i Ron stanęli po moich bokach, Malfoy zdążył już zniknąć za stertą gruzów. Ni stąd ni zowąd spłynęła na mnie fala spokoju i ciepła. Każdy z nas zostawił coś za sobą. Każdy z nas kogoś stracił. Pytanie brzmi : co teraz będzie ? W tamtej chwili cieszyłam się, że mam obok siebie przyjaciół... Doceniałam każdy ich uśmiech gest... Po prostu dziękowałam w duchu za to, że są przy mnie i zawsze będą... Mam nadzieję.

Zrozumiałam, że przyjaźń to cicha obietnica, która mówi ,,Byłam,
jestem i będę przy Tobie w każdej chwili, w której będziesz mnie
potrzebować."
Przyjaciele są, jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze
skrzydła przestają latać.
Harry i Ron byli właśnie kimś takim. Przytrzymywali mnie i podtrzymywali
żebym nie przestawała walczyć. To oni są moją siłą. To smutne, że
potrzeba tyle czasu żeby znaleźć kogoś bliskiego i chwila żeby go
stracić.

15.05.1998

Okazało się, że Malfoy zabawi w Hogwarcie na dłuższy czas. Niewielu wiedziało, czemu wrócił, a ja zaliczałam się do tej grupki. Otóż jego rodzicom wytoczono proces. Obydwoje trafili tymczasowo do Azkabanu pod zarzutem śmierciożerstwa. Słyszałam, że Draco też ma mieć za niedługo rozprawę. Więc zjawił się tutaj, aby Ministerstwo uznało, że współpracuje z innymi, pomagając poszkodowanym lub po prostu musiała doskwierać mu samotność w Malfoy Manor. Osobiście przypuszczałam,że ta pierwsza opcja jest bardziej racjonalna. Trudno byłoby mi teraz zliczyć ilu osobom przeszkadzała jego obecność tutaj.
Mi było to w sumie obojętne, póki nie wchodził mi w drogę...

-*-

Szybko doszłam do wniosku, że przebywanie w zamku za bardzo mnie wyniszcza. Było zbyt cicho, szaro, monotonnie. Przeżywaliśmy swoją indywidualną żałobę, a w powietrzu, aż dało się wyczuć ciężką atmosferę. Każdy dzień wyglądał, jak poprzedni. Nie żebym miała coś przeciwko, czego można byłoby się spodziewać po takiej masakrze. Byłam już tylko zmęczona. Czułam się uwięziona. Hogwart był jak wielka klatka, która przygniatała mnie złymi wspomnieniami, wysysając ze mnie energię. Nie byłam tu z przymusu, bo chciałam pomagać. Tylko potrzebowałam oderwania. Z pewnością gdyby nie obecność Harry'ego, Rona i Ginny, to wyglądałoby to zupełnie inaczej. 
    Tego dnia przydzielono mnie do odbudowy Lewego Skrzydła na trzecim piętrze. Ta część zamku poniosła wprawdzie małe szkody, ale to nie znaczyło, że można zostawić to w ten sposób. Ron i Ginny musieli wrócić do Nory na parę godzin, a Harry snuł się gdzieś samotnie po błoniach, więc nie pozostało mi nic innego, niż udać się na trzecie piętro samotnie. Od niedawna zaczęłam bać się samotności. Nie chciałam zostać jej ofiarą. Harry za bardzo zamknął się w sobie. Ja musiałam się czymś zająć żeby zapomnieć. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam na miejscu Dracona Malfoya. Nie miałam zamiaru z nim pracować. W głębi duszy poczułam ukłucie strachu... Zawsze gdy był w pobliżu traciłam całą pewność siebie. Usłyszał mnie, albo słyszał mnie już wcześniej, a dopiero teraz odwrócił głowę. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, gdy nasze oczy się spotkały. Lew i wąż. Orzech i błękit. Czerwień i zieleń. Szlama... Arystokrata. Nie miałam pojęcia jakie ma nastawienie do pochodzenia teraz, ale nie chciałam usłyszeć niczego obraźliwego. To by mnie zniszczyło. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam iść w przeciwną stronę... Nie byłam w stanie z nim wytrzymać, nie po tym co się stało. Nagle pojawił się przede mną. Gwałtownie się zatrzymałam, nie rozumiałam po co mnie dogonił.
- Granger - powiedział cicho, intensywnie się we mnie wpatrując pustym wzrokiem, wyglądał jakby uszło z niego życie - Nie zostawisz mnie samego z tą kupą kamieni... Zostań. - w jego szarych tęczówkach zobaczyłam błysk. Nie wiedziałam tylko, co on oznacza. Wyczułam w tym ostatnim słowie prośbę. I swojego typu zapewnienie, że się do mnie nie zbliży.
Tak,  dziwnie to interpretowałam, ale cóż...
Pracowaliśmy cały dzień. Razem. Sami. W ciszy. Bez kpiących uwag, można powiedzieć, że zaakceptowaliśmy swoją obecność. Do niczego nie doszło, ale i tak czułam, że coś się zmieniło.  Zrozumiałam, że miałam przed sobą skruszonego chłopaka, który został sam na świecie. Może nawet za niedługo zostanie wtrącony do Azkabanu ?  Potem, kiedy wieczorem siedziałam z Luną i Ginny w Wielkiej Sali, doszło do mnie, że Malfoy chciał żebym została. Dostrzegałam jego ukradkowe spojrzenia. Nikt go tutaj nie chciał, a ja tak po prostu zostałam pokazując mu, że mnie na to stać. Wtedy po raz pierwszy szukałam w sali blond czupryny. Na daremno, Dracona Malfoya nigdy nie było w takich tłocznych miejscach. W moim sercu  pojawiła się iskra współczucia...

20.05.1998

Kolejny dzień zdawał się czymś różnić. Cóż, sama nie wiem czym. Może chodziło o to, że słońce w końcu wyłoniło się zza chmur ? Może o to, że cała przyroda zaczęła odżywać, przygotowując się do lata ? Może to Hogwart zaczął wyglądać normalniej ? Albo to może u
mnie coś się zmieniło, w moim podejściu. Sama nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam... Minęło pięć dni odkąd pracowałam z Malfoy'em. Potem ani razu go nie widziałam. Czyż to nie było podejrzane ? Na pewno był na terenie zamku. W takim razie, co robił, gdy nie pomagał ?
Stawałam się zbyt dociekliwa. Wystarczyło, że w mojej głowie pojawi się jedna myśl, jedna wątpliwość żeby nie przespać całej nocy, udręczając się, że coś się dzieje. Wtedy, pierwszy raz zaczęłam zwracać uwagę na mojego wroga. Chociaż czy nadal nim był ?... Gdy parę dni później zobaczyłam go nareszcie w Wielkiej Sali, nie mogłam skupić się na niczym innym, niż jego osobie. Słowa McGonagall kompletnie do mnie nie docierały, a powinny, bo omawiała sprawę dotyczącą dalszej edukacji. Dość dużo osób opuściło już całkiem Hogwart, wracając do domu po wojnie. Ja nie miałam gdzie wrócić... W głębi duszy czułam, że Ron i Ginny nie wrócili do Nory tylko ze względu na mnie i Harry'ego. Nie wiem czy było to zbyt mądre, bo przecież Artur i Molly stracili niedawno syna... Zresztą przestałam o tym myśleć, gdy Ruda po zebraniu powiadomiła mnie, że z Harry'm wyjadą na parę dni żeby pomóc George'owi ze sklepem. Tęskniłam za Norą, ale nie mogłabym teraz tam tak po prostu przebywać... Wracając do Dracona. Przyglądałam mu się cały czas. Chłopak tego nie zauważył. A zresztą nie wiem, czy na cokolwiek zwracał uwagę. Jego szare oczy wpatrywały się obojętnie w  jakiś jeden punkt, zawieszony w powietrzu za mównicą. Doszłam do wniosku, że Draco zmężniał. Zapadł w mojej pamięci jako tchórzliwy chłopczyk, który wszystkich straszył ojcem... Tymczasem miałam teraz przed sobą silnego mężczyznę, który przeszedł znoje wojenne i po tym wszystkim odważył się tu wrócić. Bo to była odwaga. W wyrazie jego twarzy też coś się zmieniło. Nie chodzi ło o ostrzejsze rysy twarzy, tylko tą śmiertelną powagę. W tej chwili uświadomiłam sobie, że nigdy nie widziałam żeby Draco Malfoy tak naprawdę się uśmiechał. Nieważne. Nie powinnam tak wiele o tym pisać, a zwłaszcza myśleć.

-*-
Po tym jak Harry i Ginny wyjechali, zostałam praktycznie sama z Ronem. Nie żebym jakoś specjalnie się wyobcowała, ale czasem tak bywa, że potrzebujemy obecności wyłącznie jednej osoby. A ja akurat w tym czasie potrzebowałam Rona. Nie pamiętam, kiedy tak dobrze ostatnio się dogadywaliśmy. Wprawdzie w latach szkolnych głównie dochodziło między nami do głupich sprzeczek. Tyle razy trwaliśmy w kłótni, ale zawsze wracaliśmy, godziliśmy się i to było w tym najlepsze. Przyzwyczaiłam się do tego rudzielca. Zajmował ważną pozycję w moim sercu i chciałam żeby tak pozostało na zawsze. Przez równy tydzień spędzaliśmy dzień głównie razem, przeżywając wszystko wspólnie. Ja potrzebowałam przyjaciela, z którym mogłam rozmawiać o książkach i przyszłości. Natomiast on potrzebował przyjaciółki, której mógł się wyżalić, której mógł powierzyć wszystko. Jednego razu przegadaliśmy pół nocy. Chodziło o nas, o to co między nami jest. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że to przyjaźń, a tamten pocałunek był tylko emocją, oderwaniem. Kochałam Ronalda pomimo jego wad, których zresztą miał sporo. Tolerowałam jego zmienne nastroje. Przeżył wielką traumę, a ja zawsze przy nim byłam. Rozmowa z nim była przenośnią w inny świat... 
Przy­jaźń nie ma de­finic­ji. Dla jed­nych to całko­wita
szcze­rość z drugą osobą, dla in­nych bez­gra­niczna
ak­ceptac­ja, dla jeszcze in­nych całko­wite od­da­nie dru­giej
oso­bie. A dla mnie to po pros­tu umiejętność roz­ma­wiania przez
wiele godzin zu­pełnie o niczym i od­najdy­wania w tym przyjemności.

25.06.1998

Zrobiłam coś bardzo głupiego...Naprawdę. Nie mogę w to uwierzyć...

-*-

- Pani profesor ! - wołałam przedzierając się przez tłum znajomych. Skończyło się właśnie spotkanie, a ja biegłam za McGonagall. Musiałam ją spytać o coś bardzo ważnego... Szkoda tylko, że akurat teraz na korytarzu było tak strasznie tłoczno. Na szczęście Minewra mnie usłyszała.
- Panno Granger, o co chodzi ? - spytała ze sfrasowaną miną. Patrząc na jej zmarszczoną twarz łatwo można było się domyślić, iż jest bardzo zmęczona tą całą sytuacją. Sama jej współczułam. Po wojnie cały ten ciężar spadł na jej barki. Przywrócenie Hogwartu do stanu normalności wcale nie było prostym zadaniem.
- Mogłaby pani poświęcić mi minutę ? - zapytałam z nadzieją w głosie.
Kobieta kiwnęła sztywno głową. Weszłyśmy do nieużywanej sali, aby spokojnie porozmawiać. Wiedziałam, że dyrektorka ma mało czasu, więc szybko przeszłam do sedna sprawy, a przynajmnien próbowałam.
- Głównie chodzi mi o...Malfoya. Ehm...Mam małe wątpliwości jeżeli chodzi o jego osobę. To znaczy nie... Wiem że już nikomu nie zagraża, tylko od pewnego czasu w ogóle go nie widziałam i zaczynam się nieco martwić...
- Zaraz. - przerwała mi z niecierpliwością McGonagall, zapewne zażenowana moją plątaniną - Sugeruje coś pani ? Czuje pani, że pan Malfoy nie zasługuje na zaufanie ?
- Nie, nic z tych rzeczy... To znaczy... Nie mam pojęcia, czy zasługuje na to. Nie wiem jak wygląda teraz jego sytuacja, pani profesor. Jestem tylko zaniepokojona jego nieobecnością...
Opiekunka Gryfonów uniosła tylko wysoko brwi, a ja dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, jak to dziwacznie zabrzmiało. Martwię się o swojego wroga i jego stan emocjonalny ? Och, na Merlina, ja tylko chciałam się dowiedzieć, co Malfoy robi całymi dniami. Profesorka chyba sama doszła do tego wniosku, bo powiedziała po chwili ciszy :
- Z tego, co wiem to pan Malfoy jako jedyny zajmuje się odbudową lochów. Nikt prócz niego nie palił się jakoś szczególnie do rekonstrukcji tej części zamku. Osobiście też nie widuję go zbyt często, ale to chyba normalne, że w takich okolicznościach omija wszelkiego towarzystwa...
- Jakich okolicznościach, pani profesor ?
- Nie słyszała pani ? Parę dni temu w Azkabanie zmarła Narcyza Malfoy. Pocałunek dementora, otóż to. - powiedziała gorzko McGonagall, a na jej twarzy pojawiło się jeszcze więcej zmarszczek, o ile to było możliwe - Mogę też zdradzić, że jutro odbędzie się rozprawa pana Malfoya. A jak dobrze wiemy, trudno będzie oczyścić go z zarzutów. Jego nazwisko
zostało całkowicie zhańbione, a Ministerstwo dąży do zamknięcia wszystkich śmierciożerców, nie biorąc pod uwagę ich wkładu w działaniach Voldemorta.
Stałam przez chwilę oszołomiona tym, co usłyszałam. To znaczyło, że los Dracona Malfoya jest już przesądzony. Ten chłopak nie miał już szansy na nowe, lepsze życie.
- Na pewno musi być jakiś sposób, aby mu pomóc. - stwierdziłam cicho. Nie wierzyłam, że mówię to na głos. -Przecież Malfoy nie działał dobrowolnie.
- Teraz - odezwała się dyrektorka zdławionym głosem - ten chłopak może zdać się jedynie na pomoc innych ludzi... Tylko to może go uratować.
Zobaczyłam błysk w jej oczach i chyba zrozumiałam jej dwuznaczną wypowiedź. Zadałam tylko jeszcze ostatnie pytanie :
- Czy myśli pani, że takie coś da się wybaczyć ?
- W przebaczeniu tkwi magia, która uzdrawia, panno Granger. A to chyba jest tutaj najważniejsze. Tym możemy pomóc panu Malfoy'owi. Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć - bo zapomnieć się nie da. To znaczy żyć dalej. Razem. Podjąć wspólną drogę i dać szansę. Dać nadzieję...
I już wiedziałam, co teraz będzie moim zadaniem. Nie mogę pozwolić na jego całkowity upadek. Nie pozwolę mu się stoczyć.

-*-

Korytarz prowadzący do lochów był cały skąpany w mroku. Szłam stawiając niepewnie każdy krok. Nie paliła się żadna pochodnia, co kompletnie mnie przerażało. Moje kroki roznosiły się głośnym echem po korytarzu. W powietrzu wisiało coś ciężkiego... Zeszłam powoli po
kamiennych schodach prowadzących w dół. Dawno tu nie byłam. Omijałam to miejsce, a teraz sama dobrowolnie tu szłam. Do niego. W głębi duszy czułam, że tego potrzebuje... Czułam, że ja sama też tego potrzebuję.To było kompletnie niedorzeczne. Nie sądziłam, że lochy będą prezentować się tak żałośnie. Wilgotno, brudno, nieprzyjemnie, stosy kamieni. Zwaliło się parę ścian. Kroczyłam ostrożnie, zaciskając różdżkę w kieszeni. Moja pewność siebie wyparowała w tej chwili, gdy zobaczyłam go siedzącego ot tak na zimnej posadzce. Wyglądał okropnie. Jakby stracił sens życia. Jakby nie miał już nikogo. Jakby nie miał po co żyć. Jego oczy zaszły jakąś dziwną mgłą. Wyraz twarzy miał obojętny. Gapił się beznamiętnym wzrokiem na filar naprzeciw. Zastanawiałam się ile już tak tutaj siedzi. Sam. Kompletnie rozwalony. Widział, że tutaj idę, a mimo tego nie wstał, pokazywał teraz swoją słabość. Na niczym mu nie zależało. Przecież parę dni temu stracił mamę. Pewnie jutro też by już nie walczył, na tej rozprawie. Oświetlając sobie drogę różdżką podchodziłam coraz bliżej. Coraz wolniej, jak do jakiegoś dzikiego zwierzęcia, aby nie spłoszyć go gwałtownymi ruchami. Gdy podeszłam bliżej dostrzegłam bijącą bladość jego skóry. Stanęłam przed nim nie bardzo wiedząc, co zrobić usiadłam tak po prostu naprzeciw, zmuszając go tym samym, aby na mnie spojrzał. Patrzyliśmy sobie w oczy, próbując nawzajem rozszyfrować swoje myśli. Trwaliśmy tak jakiś czas, aż w końcu odezwał się zachrypniętym, zniekształconym głosem.
- Co cię tu sprowadza, Granger ?
- Ja... Dowiedziałam się... To znaczy... 
Tak właściwie to, co miałam mu powiedzieć ? Nie miałam bladego pojęcia jakimi słowami mogłam mu przekazać to, co teraz czułam. Widząc politowanie w jego oczach, wróciła moja pewność siebie.
- Mógłbyś się wziąć w końcu w garść, co Malfoy ?! Myślisz, że twoje zachowanie w tej chwili coś da ?! Tak. Najlepiej jest się poddać i nic nie robić. Wiesz, że jutro masz być w tym Ministerstwie i mają ci wytoczyć proces, więc mógłbyś coś zrobić !
- Nic się już nie da zrobić, Granger. - powiedział spokojnie z lekkim rozbawieniem w głosie. Wydało mi się, że jego twarz nabrała kolorów.
- Ach, tak ? Czyli według ciebie najlepiej jest tutaj gnić ? Myślałam, że masz w sobie więcej sił, a ty po prostu chcesz skończyć w Azkabanie...
- Nie robię tego specjalnie ! - warknął poirytowany - Tak poza tym, co ty odwalasz Granger ? To jakiś żart ? Zjawiasz się tutaj i robisz mi wyrzuty, o to że się nie staram. Co ciebie to w ogóle obchodzi ?
- Wyobraź sobie, że mnie to obchodzi. Nie zadawaj głupich pytań tylko wstawaj. Musimy cię przygotować.
Podniosłam się planując sobie wszystko w głowie. Malfoy patrzył na mnie z niedowierzaniem i tą swoją charakterystyczną kpiną.
- Nigdzie z tobą nie idę, Granger. Nie wiem, co ci się stało. Może Wieprzlej dosypał ci czegoś do picia... W każdym razie spadaj, bo...
- Zamknij się i rusz się wreszcie ! - krzyknęłam tracąc cierpliwość.
- Mamy mało czasu !
- Do czego ?
- Do tego cholernego przesłuchania. Trzeba wszystko ustalić. To co powiesz, to co ja powiem...
- Ty ?
- Tak. Będę zeznawać w twojej obronie, Malfoy...
Zapanowała niezręczna cisza. Chyba nigdy nie widziałam większego szoku na jego twarzy. Kucnęłam obok niego, zbliżając do niego swoją twarz.
- Nie jest za późno. Nie rozumiesz tego, że wszystko można naprawić ?
Zapomnij o tym,co było i daj sobie szansę. Musisz tylko chcieć.
 Wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Jeżeli nie przyjmie mojej pomocy to trudno. Starałam się. Zrobiłam ze siebie idiotkę, ale chyba byłam zbyt naiwna żeby wierzyć w to, że taki Malfoy za mną pójdzie. Byłam już u szczytu schodów, gdy nagle z dołu dobiegł mnie jego stanowczy
głos :
- Granger, zaczekaj na mnie !
Uśmiechnęłam się do siebie szeroko. Wygląda na to, że zapowiada się bardzo ciężki dzień...

26.05.1998

Tej nocy nie wróciłam do Wieży Gryffindoru. Nie wróciłam do Rona. Zapomniałam nawet o nim, o moich przyjaciołach. Odżyłam. Mogłam w końcu się czymś zająć. Na czymś skupić i przestać się zadręczać wszystkimi problemami. Szukaliśmy jakiegoś ustrojnnego miejsca, w którym moglibyśmy na spokojnie zebrać informacje, argumenty, rozważyć wszystkie za i sprzeciw. Malfoy zaproponował Pokój Wspólny Slytherinu. Panowały tam całkowite pustki. Przecież tylko on był jedynym Ślizgonem, który zdecydował się zamieszkać na nowo w Hogwarcie. Czułam się nieswojo siedząc w ogromnym pomieszczeniu pełnym srebnych i zielonych kolorów. Spędziliśmy parę godzin na zapisywaniu i omawianiu poszczególnych zdarzeń. Było ciężko. Obydwoje nie potrafiliśmy pokonać dzielących nas barier, ale powoli odnajdywaliśmy wspólny język. Ludzie się nie zmieniają. Malfoy nadal był aroganckim dupkiem, a ja dla niego nadal byłam szlamą, przyjaciółką Potter'a. Najlepsze było to, że razem na ten czas, zapomnieliśmy o tym, co było. Otworzyliśmy się na siebie, spychając na dalszy plan urazę.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, Malfoy. - powiedziałam na samym początku - Musisz teraz mi zaufać. Przestań myśleć, o tym co było kiedyś. Zapomnij o przeszłości. Teraz jest tylko przyszłość, jutro, twój proces. Powiedz mi wszystko. Przysięgam, że użyję tego tylko
wyłącznie do twojej obrony...
- Czemu chcesz mi pomóc, Granger ? - zapytał podejrzliwie, przeszywając mnie wzrokiem.
Zapanowała długa cisza. 
- Bo...- zaczęłam powoli - Wiem, że nikt inny nie udzieli ci tej pomocy, a ja nie chcę żebyś skończył...
- Nie chcę twojej litości. - syknął wściekle.
- To nie litość, Malfoy. Nie umiesz odróżnić dwóch prostych rzeczy. To dobre serce, a teraz skończ się przeciwstawiać. Wyobraź sobie, że od tej pory jestem twoim obrońcą. Wszystko co ty mi powiesz, co ja ci powiem będzie objęte tajemnicą. 
- Granger to bez sensu. - stwierdził po chwili namysłu - Twoje zeznania nic nie dadzą. Lepiej będzie, jeśli stąd wyjdziesz...
-Och, weź się w garść ! Czemu masz do tego takie podejście ?
- Bo myślę racjonalnie i się nie oszukuję...
- Nic ci nie szkodzi spróbować ! A teraz skończ się wykłócać, bo tracimy tylko czas. - już chciał zaprzeczyć, ale szybko go uprzedziłam.
- Zaufaj. Zaufaj mi, Malfoy...
I zaufał. Nie wiem, czemu zmienił zdanie. Byłam tym bardziej zaskoczona, niż on sam. Czułam się jakbym miała przed sobą innego człowieka. Owszem, blondyn był momentami złośliwy, próbował ukryć fakt, że jest załamany, ale największe wrażenie wywarło na mnie to, że miał dla mnie szacunek. Okazywał mi to. W jego oczach chwilami widziałam wdzięczność. Zwierzył mi się tak po prostu ze wszystkiego. Nie łatwo było cofnąć się do najgorszych dni swojego życia. A on opowiedział mi każdy szczegół jego życia w Malfoy Manor, o tym do czego Voldemort go zmuszał. Specjalnie chyba pominął wydarzenie, w którym leżałam na
ziemi, torturowana przez Bellatrix...  Po północy, gdy Malfoy skoczył po swoją butelkę Ognistej Wiskhy, zasnęłam nad swoimi zapiskami. Obudziłam się z rana o 6. Leżałam na
kanapie z czarnym obszyciem, okryta szczelnie kocem. Nawet nie pamiętałam by Malfoy mnie przeniósł. Co do Dracona, to siedział naprzeciw mnie w fotelu z butelką jakiegoś trunku w ręce. Patrzył na mnie, a jego oczy pozostawały obojętne. Ciekawe, czy trwał tak całą noc.
- Granger, to jest naprawdę zły pomysł. - odezwał się wreszcie. 
- Uda się, Malfoy. 

Niestety nie miałam racji. Parę godzin później okazało się, że nasze argumenty są za słabe dla Ministra. Ale dzięki mojej osobie nie skończyło się to od razu klęską. Poprosiłam o jeszcze jeden termin. Trzynastego czerwca sprawa miała zostać wzmożona. Mieliśmy trochę
więcej czasu. Pomyślałam, że może uda mi się przekonać Harry'ego, aby wziął Malfoya w obronę.

27.05.1998

Następnego dnia wybuchła ogromna wrzawa. Prorok Codzienny pisał wyłącznie o tym, że Hermiona Granger broniła byłego
śmierciożercę...
- Hermiono...
Do Domu Lwa weszła trójka moich przyjaciół. Harry, Ron i Ginny. Wszyscy byli w ogromnym szoku. Rudzielec trzymał w ręce pomięty egzemplarz... Wiedziałam co zaraz nastąpi.
- Czy to prawda ? - spytała Ginny z bólem w głosie. W jej piwnych oczach szkliły się łzy - Czy to prawda, że broniłaś tego człowieka po tym wszystkim, co nam uczynił ? Wstawiłaś się za nim mimo tego, że przez tyle lat nam uprzykrzał życie ?
Rudowłosa Gryfonka nie wytrzymała i wybuchnęła histerycznym płaczem. Gapiłam się na nich w osłupieniu. W moim gardle powstała ogromna gula, która uniemożliwiała mi mówienie.  Spojrzałam na nich po kolei. Harry był rozdarty i wyraźnie było widać, że nie wiedział, co ma zrobić. Ronowi płonęła cała twarz ze złości.
- Co ?! Nic nie powiesz ? - krzyknął na mnie Weasley.
- Tak. Broniłam go. Chcę mu pomóc, bo wiem, że jest bez winy...
- Bez winy, Hermiono ?! - powtórzył Ron, wpadając w furię - Zwariowałaś ? Przecież to Malfoy ! Już od pierwszej klasy pokazywał nam, że jesteśmy śmieciami. Robił wszystko żeby nas zniszczyć. Był po stronie Voldemorta, był zbyt wielkim tchórzem, aby się przecistawić.
Miał wybór, a ty teraz...
- Nie miał wyboru ! - przerwałam mu ze złością - Myślisz, że wszystko wiesz, tak ? Wychował się w takiej rodzinie. Coś zostało mu narzucone, więc czemu teraz ma odpowiadać za błędy swoich rodziców. Wojna się skończyła. Świat nie dzieli się na dobrych ludzi i śmierciożerców. Każdy powinien dostać szansę...
- Co on ci zrobił, Hermiono ? - rudzielec podszedł do mnie, złapał za ramiona i mocno potrząsnął - Jesteś dla niego zwykłą szlamą. Zawsze nią byłaś w jego oczach...
Zabolało. Poczułam się jakbym dostała w twarz, i to od przyjaciela... Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam z pokoju. 
- Miona ! - zawołał za mną Harry. Chciał za mną iść, lecz Ginny i Ron go powstrzymali.
- Zostaw ją. Sama dokonała wyboru... - usłyszałam głos rudej.
To nie tak miało wyglądać. Chciałam tylko uratować duszę Malfoya przed katuszami. Nie wiem czemu tak się nim przejęłam. Nie chciałam nigdy żeby stanął pomiędzy mną, a moimi przyjaciółmi. Nawet nie zauważyłam, gdy z moich oczu poleciała fala łez. Obraz mi się zamazał. Nie mogłam oddychać, a mimo tego biegłam przed siebie jakby
ktoś mnie gonił....


Zostałam sama.

-*-

- Co cię tu sprowadza, Granger ? - zapytał, gdy weszłam nieśmiało do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Byłam tak zdruzgotana, że potrzebowałam jakiegoś towarzystwa. 
Siedział niedbale w czarnym fotelu, a w ręce trzymał nieodłączną butelkę ognistej.
- Chciałam tylko... No wiesz...- mruknęłam coś nieśmiało pod nosem.
Zilustrował mnie swoim spojrzeniem od stóp do głowy. Zatrzymał się dłużej na moich oczach, zapewne zauważając świeże ślady łez. Z jego ust momentalnie zniknął szyderczy uśmieszek.
- Co się stało, Granger ? - wyczułam w jego głosie nutkę troski i automatycznie zrobiło się lżej na sercu.
Wzruszyłam  ramionami, przyjmując na siebie tą samą maskę obojętności, co on zawsze robił. Podeszłam śmiało do kanapy mijając po drodze gustowne rzeźby, zniszczony kominek i bogato inkrustowane stoły. Zajęłam miejsce naprzeciw niego. Szarooki nie spuszczał ze mnie swojego czujnego spojrzenia. Udając, że nie go nie dostrzegam rozejrzałam się ze sztuczną ciekawością po okrągłym, wydłużonym pomieszczeniu. Zaskakujące było to, że tak po prostu wchodziłam sobie do Domu Węża. Ten Pokój Wspólny diametralnie różnił się od naszej ciepłej siedziby Gryfonów. Panowała tutaj całkiem inna atmosfera. Coś złowrogiego dało wyczuć się w powietrzu. Może były to ślady negatywnej energii ? Najbardziej podobał mi się w tym wszystkim sufit ; nisko sklepiony, przeplatany zielonkawymi lampami.
Malfoy czekał cierpliwie, aż łaskawie na niego popatrzę. Niestety nie mogłam już dłużej zgrywać zainteresowanej wystrojem. Swoją drogą doszłam do wniosku, że trzeba by było przeprowadzić tu gruntowne porządki. 
- Czytałeś dziś gazetę, Malfoy ? - zagadnęłam po chwili, ciężko wzdychając.
Chłopak zamrugał kilkakrotnie zdumiony.
- Nie czytam tych szmatławców od zakończenia wojny...
- No to, wyobraź sobie, że Prorok Codzienny skupił się na naszych skromnych osobach. - wytłumaczyłam zmęczonym głosem.
- Słucham ?
- Zepsułam ci opinię, Malfoy. - zakpiłam - Wszędzie piszą o tym, że broniłam cię na rozprawie.
Nawet nie pomyślałam o konsenkwencach tego, co zrobiłam. Nie sądziłam, że to się tak szybko rozniesie i że przez takie coś pokłócę się z jedynymi przyjaciółmi. Sama nie wiem jakiego zachowania spodziewała, się po Malfoy'u. Przypuszczałam, że może mieć do mnie pretensje, że szlama Granger nagle postanowiła mu pomóc, przez co teraz piszą o nich w gazetach. Ku mojemu zaskoczeniu blondyn nie zaczął się na mnie wydzierać, ani obrażać. Nawet nie rzucił żadnej kąśliwej uwagi. Po prostu wpatrywał się we mnie beznamiętnym wzrokiem i po chwili pociągnął kolejnego łyka z butelki.
- Czy ty rozumiesz, co ja do ciebie mówię ? - spytałam powoli, jakbym miała do czynienia z osobą opóźnioną umysłowo. Kto wie, czy jego mózg nadal dobrze funkcjonuje przy takim wyniszczającym trybie życia. 
- Granger, ja już od dawna nie dbam o opinię. Gdyby było inaczej nie siedziałabyś tutaj. - powiedział spokojnie, ignorując moje zażenowanie - Mam rozumieć, że Bliznowaty i Wieprzlej zrobili ci awanturę czyż nie ?
- Mógłbyś ich tak nie nazywać ? - zdenerwowałam się - Tak. Pokłóciłam się o to z nimi, zadowolony ?
- I przyszłaś do mnie zamiast zostać z nimi ? - miał trudność z wypowiedzeniem tego pytania. Świdrował mnie wzrokiem, próbując rozszyfrować moje myśli i zamiary. Utonęłam na chwilę w jego pięknych, metalowych oczach, zapominając całkiem o bożym świecie...
- Chyba sam znasz odpowiedź na to pytanie skoro jestem tutaj z tobą. - odrzekłam z powagą po miucie ciszy.
Ślizgon wybuchnął sztucznym, dźwięcznym śmiechem.
- Zwariowałaś, Granger ? - prychnął kpiąco - Leć szybko do Pottera, póki nie jest za późno.
- O czym ty mówisz ? - kompletnie nie rozumiałam jego zachowania.
- Nie wiesz w czym rzecz ? Myślałem, że jesteś mądrzejsza. Dla nich jesteś teraz zdrajczynią. Nie powiedziałaś im, że mi pomagasz, bo bałaś się ich reakcji. Pomogłaś swojemu  największemu wrogowi i teraz siedzisz tu ze mną, zamiast z nimi. W dodatku ja sam nie mam pojęcia, co tobą kieruje, że postanowiłaś... Czemu..
- Może przestaniesz ciągle pytać czemu, dlaczego, po co i mi chociaż podziękujesz, zamiast ciągłych pretensji ! - warknęłam.
- Idź do nich, Granger. - powiedział nagle chłodnym głosem - Próbowałaś coś zdziałać w mojej sprawie, ale i tak dobrze wiemy, że jestem na straconej pozycji. Zjeżdżaj stąd.
Nue mogłam uwierzyć, że ot tak zmienił zdanie. Chyba się pomylił myśląc, że tak łatwo mnie zniechęci. Choć coraz bardziej zaczął przypominać '' starego '' Malfoya, co w pewnym stopniu mnie zasmuciło.
- Nie masz prawa mi mówić, co mam robić. - burknęłam posępnie - I nigdzie nie pójdę. To, że wczoraj się nie udało, to nie znaczy, że można się poddać. Nie wiem, jak ty, ale ja walczę do upadłego. A teraz bądź tak miły i się zamknij.
W pokoju znów rozległ się jego kpiący śmiech. Popatrzył na mnie z politowaniem.
- Granger, zrywamy umowę. Dziękuję za twoje usługi...
- Ani mi się śni ! Ministerstwo dobrze wie, że miałam duży wkład w działania Harry'ego. To dzięki nam Voldemorta już nie ma. - Draco skrzywił się na wzmiankę o Czarnym Panie - Tylko ja mogę ci pomóc. Na pewno coś wynyślimy do...
- Nic nie wymyślimy, bo się wycofuję. - przerwał mi szorstko. Ciągle obstawał przy swoim - Zostało mi jeszcze parę tygodni wolności, więc wykorzystam to na zabawę. Bez urazy, ale nie chce mi się z tobą tu ślęczeć, Granger.
- Na Merlina, o co ci chodzi ?! - krzyknęłam zrywając się na równe nogi. 
Draco też gwałtownie wstał  i podszedł do mnie. Był równie wkurzony, jak ja.
- Nie chcę żebyś potem żałowała, Granger ! Nie rozumiesz, że jak teraz tu ze mną zostaniesz, to nie będziesz miała już powrotu. Powrotu do tego, co miałaś. Do przyjaciół. Masz szansę żeby do nich wrócić, potem ci tego nie wybaczą.
Zamarłam. To znaczy, że Malfoy martwił się o to, co się ze mną później stanie ? Wolał znów zostać sam żebym to ja nie musiała cierpieć i żałować ? Nie sądziłam, że ukrywa w sobie tyle uczuć. Tylko, że ja już podjęłam decyzję. Zobowiązałam się wyprowadzić Malfoya z tego bagna i miałam zamiar doprowadzić to do końca. Sęk tkwił w tym, że ceną tego byli moi przyjaciele... Pamiętałam słowa Ginny ,, Ona już wybrała ". To naprawdę bolało, ale prawda była taka, że to oni dokonali wyboru. Przecież sami nie mogli przyjąć do wiadomości tego, że Draco nie jest winien. 
Dopiero teraz zauważyłam, że blondyn jest tak blisko mnie. Jego twarz była ściągnięta w napięciu. Czekał na moją decyzję. Może mówił to wszystko, ale w jego oczach widziałam błaganie.
- To jest twoja interpretacja. - odezwałam się wreszcie - Ja już... Nie mam do czego wrócić, Malfoy. Siedzimy w tym razem.
Odwróciłam się na pięcie i prawie pobiegłam do drzwi.
- Gdzie ty idziesz ? - zawołał za mną.
- Po swoje rzeczy. Nie mogę tam dłużej mieszkać, nie potrafię. Przygotuj mi tu jakieś tymczasowe miejsce, Malfoy.
I wyszłam, zostawiając go w całkowitym osłupieniu i szoku.

    -*-
Opuszczałam właśnie Pokój Wspólny Gryffindoru wraz ze swoim kufrem, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się powoli i zobaczyłam Rona ze skruszonym wyrazem twarzy. 
- Hermiono, możemy chwilę porozmawiać ? Chciałbym z tobą to wytłumaczyć...
Myślałam wcześniej nad zachowaniem i słowami Weasleya, które najbardziej mnie dotknęły. Prawda, byliśmy przyjaciółmi od zawsze. Nie było idealnie. Więcej się kłóciliśmy, niż dogadywaliśmy, ale naprawdę zawsze zależało mi na nim. Teraz nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wykorzystywał bezustannie, to co pomiędzy nami istniało. Mówił czasami zbyt wiele i brak opanowania znów doprowadził do takiej sytuacji, w jakiej się obecnie znaleźliśmy. Chciałam uciec. Uciec od niego na pewien czas. Byłam zmęczona tym wszystkim. I chociaż bardzo go kochałam, musiałam w tej chwili bardzo go zranić dla naszego dobra. 
- Nie mamy o czym rozmawiać, Ron. Zapomnijmy o sobie. - powiedziałam ostrożnie. 
Nie zdawałam sobie sprawy z wagi tych słów. Owładnęła mną wyłącznie złość. Kto wie, może gdyby Ron podszedł do mnie parę godzin później, gdyby emocje już opadły, to pewnie bym z nim porozmawiała. Ale teraz wiedziałam, że już do mnie nie przyjdzie. Ani dzisiaj, ani jutro... Odrzuciłam go. Widziałam w jego oczach to niedowierzanie i ten zawód. 
Wyszłam szybko z pokoju, zostawiając go samego. Właśnie złamałam naszą obietnicę złożoną na początku maja. '' Na zawsze ''
- Na zawsze, w moim sercu...- szepnęłam do siebie. 

             -*-
- Jesteś pewna, że to odpowiednie miejsce dla ciebie, Granger ?
Stałam po raz kolejny w Pokoju Wspólnym Ślizgonów i rozglądałam się nieufnie dookoła. Nie, nie byłam absolutnie pewwna, że powinnam tu być. To nie było miejsce dla mnie. Ale dzielenie dormitorium z Ginny przyprawiało mnie o mdłości. Chyba nie było innej opcji.
Draco opierał się nonszalancko o ścianę i lustrował mnie uważnie wzrokiem. Mimo jego starań i tak widziałam w jego oczach troskę. Troskę o mnie...
- Niczego teraz nie mogę być pewna, Malfoy. - odpowiedziałam cicho. Najbardziej bolało mnie to, że nie miałam się już, gdzie podziać. Nie miałam swojego miejsca na ziemi. - Wspomniałeś coś wcześniej o tym, że stąd wyjedziesz. -podjęłam po chwili.
- Taa. Po co mam tu tkwić ? McGonagall poradzi sobie i bez mojej pomocy, nie ? Hogwart staje na nogi. A ja chciałbym nacieszyć się jeszcze chwilą wolności.
- Nie myśl tak czarno. - burknęłam pod nosem, niezadowolona z jego krytycznego podejścia do sytuacji. Czy nie miał w sobie za krzty nadziei lub wiary ? Ach, tak przecież mowa o Malfoy'u. Ten chłopak już dawno się poddał. Dla niego nadzieja jest matką głupich...
- Dobra. Idę spać, Granger. - powiedział Draco wyrwawszy się z zamyślenia. Odszedł od ściany i ruszył luźnym krokiem w stronę dormitorium. Poczułam się jeszcze bardziej zagubiona i samotna. Widząc moje przerażone spojrzenie, uśmiechnął się lekko i rzucił przez ramię :
- Znajdź sobie jakąś miejscówę. Masz do dyspozycji cały dom.
- A ty gdzie śpisz ?
- W najlepszym apartamencie. Wiem, co ci chodzi po głowie, Granger, ale nie wskoczysz mi w nocy do łóżka.
- Kretyn. - mruknęłam z irytacją rumieniąc się.
Automatycznie ruszyłam za nim po schodach. Chciałam zobaczyć ten jego pokój. A tak się okazało, że owe pomieszczenie bardzo przypadło mi do gustu. Na środku pokoju stało ogromne, małżeńskie łoże z zielonym baldachimem. 
Kamienną posadzkę zdobił wspaniały, perski dywan. Nad drzwiami wejściowymi znajdował się bogato zdobiony portal z motywem upadających aniołów. Z wysokiego sufitu zwisał kryształowy żyrandol. Naprzeciw łóżka pod ścianą, stały gustowne meble w ciemnym odcieniu. Natomiast szklany barek pełen był napojów procentowych. Dominującymi kolorami była zgniła zieleń i srebro. Nie przeszkadzał mi panujący tu bałagan ; na ziemi pełno leżało ubrań Malfoya. W powietrzu wirowały drobinki kurzu, jak tancerki unoszone niewidzialną siłą. Poczułam się tu już bardziej swobodnie.
- Już ? Napatrzyłaś się, Granger ? Możesz mnie teraz zostawić samego...
- Może ja mogłabym tu spać, hm ? - zaproponowałam pewnie.
- Nie ma mowy. - zaprzeczył gromiąc mnie wzrokiem - To moje sacrum, ty znajdź sobie jakiś...
- Dlaczego masz mieć najlepszy pokój ?
Draco popatrzył na mnie, jak na wariatkę.
- Bo to ja tutaj jestem Ślizgonem, a ty tylko Gryfonką, która nigdy nie powinna się tu znaleźć... Co ty odwalasz ?
Nie zważając na jego słowa, w jednym momencie położyłam się w łóżku i szczelnie otuliła aksamitną kołdrą. 
Poczułam nieziemską woń perfum Malfoya.
- No co ? - spytałam niewinnie.
Malfoy uśmiechnął się groźnie i zmrużył oczy. 
- Granger spadaj stąd póki nad sobą panuję...
- Nie. Mogę chyba...
- No właśnie nie możesz !
Skrzyżowałam ręce na piersi. Czerpałam z tej wymiany zdań dużo radości. Zabawne było widzieć takiego bezmocnego Malfoya. Wreszcie wzruszył ramionami i zaczął szukać swojej bluzy w kufrze. Zaskoczona uniosłam szeroko brwi. Nie przypuszczałam, że mi ustąpi.
- Skoro nie chcesz się wynieść to mamy problem, bo ja nie mam zamiaru zmieniać zamieszkania. - oznajmił spokojnie.
Wytrzeszczyłam oczy,  przerażona jego wiadomością. 
- Wyobraź sobie, że mnie tu nie ma, Granger. -mruknął i jakby nigdy nic, odwrócony do mnie plecami, zaczął się przebierać. Kiedy zobaczyłam go bez koszulki zabrakło mi tchu. Piękne, wyrzeźbione ciało... Szybko odwróciłam wzrok, odpędzając od siebie dziwne obrazy.
- Uspokój się, Malfoy. -warknęłam oschle - Nie będziesz się zachowywał, tak jakby mnie tu nie było !
- O co ci chodzi ? - teraz to on udawał niewiniątko.
Podskoczyłam jak oparzona, gdy w zadziwiająco szybkim tempie znalazł się obok mnie, w łóżku. To już była mocna przesada. 
- MALFOY WYNOŚ SIĘ Z TEGO ŁÓŻKA !
Draco posłał mi rozbrajający uśmiech, od którego większa część płci damskiej z pewnością by zemdlała. Leżał niebezpiecznie blisko, więc przesunęłam się na sam skraj łóżka. 
- Granger w każdej chwili możesz opuścić to pomieszczenie, nie będę płakał.
- Nie wyjdę... To co teraz robisz to...
- Nie gadaj tyle. Dobranoc. - uciszył mnie. Klasnął w dłonie i zgasło światło. Skuliłam się w kłębek.
- Czasami w nocy lubię się przytulać, tylko uprzedzam...
- Och, zamknij się ! Pamiętaj, że mam przy sobie różdżkę i nie zawaham się jej użyć. - zagroziłam mu, na co usłyszałam cichy chichot chłopaka.
Odwróciłam się na bok, próbowałam zignorować obecność chłopaka, ale na darmo. Emanowała od jego ciała jakaś rażąca energia, która po prostu przyciągała mnie do niego. To było naprawdę niebywałe, że w jednym dniu cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Leżałam tu z Draconem... W pewnym sensie byliśmy teraz zdani wyłącznie na siebie. Obydwoje staliśmy się samotnikami.
Minęło jakieś pół godziny. Czułam, że Malfoy nie śpi. Leżał zupełnie nieruchomo. Odwróciłam się powoli w jego stronę. Dostrzegłam, że ma otwarte oczy. Zaciekawiło mnie nad czym się zastanawia.
- Czemu nie śpisz ? - nie miałam pojęcia od czego zacząć rozmowę. 
Blondyn także przewrócił się na bok i utkwił we mnie swój wzrok. 
- Myślę. - odparł krótko, a jego głos zabrzmiał wyjątkowo poważnie. 
- O ? - podjęłam.
- Nad sensem. Czy warto się jeszcze o coś starać ?
- Dlaczego uważasz, że nie ? Czemu nie chcesz walczyć o wolność ?
Zapanowała głucha cisza. 
Trwaliśmy tak pewien czas, w ciszy - nie była niezręczna, wręcz przeciwnie. Warto jest czasem zatrzymać się, stanąć w miejscu i po prostu pomyśleć. Wyzwolić w sobie najlepsze emocje, upoić się obecnością drugiej osoby.
Zatonęłam w jego szarych tęczówkach. W głębi stali, w której kryło się tak wiele tajemnic i niewypowiedzianych słów...
- Nie mam po co walczyć, Granger. - odpowiedział wreszcie - Nie mam dla kogo. Nie ma już nic na świecie, co by mnie tutaj trzymało. - wyznał szeptem.
Wiedziałam ile te słowa musiały go kosztować. Byłam mu wdzięczna, że się przede mną otworzył. Rozumiałam go. W pewnym stopniu czułam się tak samo. Byłam tu teraz z nim i odrzuciłam swoich przyjaciół...
- Zawsze ktoś jest. Zawsze ktoś na ciebie czeka, mimo że tego nie widzisz. Dołożę wszelkich starań żebyś był wolny.
- Nie rozumiem twojego zachowania, Granger. W życiu sprawiłem ci tyle bólu, a ty...
-Współczuję ci.- przerwałam mu - I pragnę żebyś po tych wszystkich okropnościach zaznał chociaż namiastkę szczęścia, namiastkę normalnego życia. Nie pytaj czemu...
Uśmiechnął się tylko delikatnie. 
Sama dokładnie nie pamiętam, jakim cudem zasnęliśmy tej nocy i czemu obudziliśmy się w swoich objęciach...

28.06.1998

Czy ludzie się zmieniają ? To pytanie nurtuje na pewno każdego z nas. Jedni myślą, że człowieka naprawdę trzeba poznać by odkryć jego prawdziwe oblicze, a zmiana jest ich zdaniem niemożliwa. Reszta zaś sądzi, że czas ma wyłącznie taką moc by cokolwiek zmienić. Gdy spojrzysz komuś w oczy zobaczysz w nich zupełnie tą samą osobę,  lecz z innym podejściem do życia. Człowiek zawsze ma w sobie coś z przeszłości ; wspomnienia, uczucia. Zastanawiam się nad tym, gdyż nie wiem, czy ja sama nie jestem inna. Moi przyjaciele na pewno uważają, że się zmieniłam, ale to nieprawda. Mimo bólu nadal mi na nich zależy i wciąż jestem z nimi związana wspomnieniami. Decydując się na pomoc Malfoy'owi, odłączyłam się od nich. Nie czułam na razie wyrzutów sumienia, bo wiem, że Draco bardziej mnie potrzebuje, a ja potrzebuję jego. Przy nim czuję, że żyję. Harry chciał ze mną dzisiaj porozmawiać... Ale się nie zgodziłam. Bałam się konfrontacji z nim. Bałam się, że teraz w jego oczach jestem zdrajcą. Strach mnie obezwładnił... A teraz wewnętrzny ból mnie wyniszcza, pali...Nie chciałam by samotność stała się moim najgorszym wrogiem.
-*-
Chyba nikt inny wcześniej nie miał takiego daru przekonywania, jak Malfoy. Otóż za jego namową zgodziłam się, aby opuścić Hogwart i jak on to mówi ,,zabawić się ''.
- Nie musisz jechać ze mną, Granger. - mówił, gdy pakował swoje rzeczy. Leżałam na łóżku i obserwowałam go uważnie - Ale już tutaj nie wrócę. Zostaniesz tu sama i będziesz miała cały Dom Ślizgonów do dyspozycji. - zamilkł na chwilę przerażony tą perspektywą - Tak czy inaczej, spotkamy się osiemnastego czerwca na tej mojej rozprawie. 
- Chcesz żebym z tobą pojechała ? - spytałam cicho, spuszczając wzrok.
Poczułam, że przeszywa mnie tym swoim badawczym spojrzeniem. 
- A ty tego chcesz, Granger ? - również ściszył głos do szeptu - Ja nie chcę zostawiać cię tu samej.
Uśmiechnęłam się  nieśmiało.
- W takim razie, jedziemy Malfoy.
Chciałam zacząć żyć i zapomnieć o wszystkich problemach, a wiedziałam, że z Draconem Malfoy'em mi się to uda.


05.06.1998

Minął już tydzień od naszej wspólnej, samotnej wyprawy...Obawiałam się tego uczucia, które we mnie powstawało z każdą sekundą...
Draco nie zamierzał tracić ani minuty. Nie wiem czemu się na to wszystko zgodziłam, naprawdę. Co mną kieruje ? Zaprowadził mnie do jakiegoś klubu nocnego. Czułam się gorzej niż fatalnie...Nigdy nie byłam w takim miejscu. Ba, nawet nigdy w życiu się nie upiłam i nie miałam najmniejszego zamiaru tego robić. Nie założyłam też miniówki którą Malfoy mi kupił. Miałam na sobie zwykłą czarną, skromną sukienkę, co kompletnie nie pasowało do obecnej sytuacji. Wyraźnie odstawałam od reszty wyuzdanych dziewczyn i dziwiłam się, że Malfoy nadal kroczy u mojego boku zamiast zająć się pierwszą lepszą panienką. Oczywiście, nie chciałam żeby tak zrobił, to by mnie chyba jeszcze bardziej pogrążyło.


Klub mieścił się w zabytkowej kamienicy. Wysokie, przestronne wnętrze, zachowane oryginalne rozwiązania architektoniczne w połączeniu z nowoczesną i odważną aranżacją przestrzeni robiły na mnie ogromne wrażenie. Było ciemno, tłoczno i ciekawie...
- Malfoy nie wiem, po co mnie tutaj zaciągnąłeś skoro zaraz i tak mnie zostawisz ! - krzyknęłam mu do ucha, starając się żeby głośna, basowa muzyka mnie nie zagłuszyła - Nie będę tu sama, więc może będzie lepiej, jeżeli teraz od razu wrócę do hotelu...
Draco popatrzył na mnie krzywo. Przyciągał dziś znaczną uwagę damskiej płci. Wyglądał nieziemsko, niczym model z okładki czasopisma dla nastolatek. W luźnej, ciemnej koszuli która idealnie kontrastowała z bladą cerą, robił piorunujące wrażenie i sama musiałam się powstrzymywać żeby głośno nie westchnąć. 
- Granger, dziś jesteśmy tu razem. Tej nocy jesteś tylko moja, a ja jestem wyłącznie twój...
Gapiłam się na niego z szeroko otwartymi ustami. Byłam niemal pewna, że się przesłyszałam. Już chciałam go poprosić żeby powtórzył, ale porwał mnie na parkiet, a tam wyzbyłam się wszystkiego. Nie myślałam o niczym. Nie istniał nikt inny, niż Draco Malfoy. Mój Draco Malfoy. Dziś należał tylko do mnie. Nie było żadnych ograniczeń. Emocje i adrenalina nami owładnęły. Pragnęłam poczuć jego ciepło, bliskość. 
Wreszcie nasz usta się odnalazły i znalazły wspólny rytm. Całowałam się z Malfoy'em...Po imprezie doszło jeszcze do czegoś. Dziwię się, że nie potrafiłam się powstrzymać. Powinnam myśleć trzeźwo, powinnam była go odrzucić. Tylko, że tego nie chciałam, wręcz przeciwnie. Namiętność wzięła nad nami górę. 
Nie myślałam i nie śniłam w mym życiu, że spotkam w tak czystej formie tak gwałtowną żądzę i tak gorące pożądanie. Co sprawia, że właśnie ta kobieta i właśnie ten mężczyzna chcą się do siebie zbliżyć ? To tajemnica.


06.06.1998                    

Jak nadzieja ciągle daje życiu szansę,
Tak miłości zakazanej także zechciej ją dać..
I choć wiesz, że pasujecie do siebie idealnie,
Niechaj nie zabraknie dla was kolejnego dnia...

Żaden normalny, szanujący się człowiek, nie chciałby obudzić się nago w hotelowym łóżku... z wrogiem u boku. Tylko, że Malfoy nie był już moim wrogiem. Nie wiem, co się stało, że wczoraj tak po prostu bez zobowiązań się z nim przespałam. To nie było w moim typie. Powiedziałam mu, że to nie może tak być...Dwoje ludzi, którzy siebie nie kochają nie mogą tak żyć. Moje zachowanie mnie zszokowało, ale za to odpowiedź Malfoya...zwaliła mnie z nóg.
- Kocham cię, Granger... Nie rozumiałem tego, ale zakochałem się w tobie szczerze i autentycznie. Gdy jesteś obok, czuję że coś w moim sercu pęka. Ratujesz mnie cały czas. A ja ciebie kocham...
- Malfoy ja...- nie potrafiłam się wysłowić. Nie wierzyłam w to wszystko. To nie było możliwe. Ale widziałam ten blask w jego oczach i słyszałam pewność w głosie.
- Nie zaprzeczaj, Granger. Pierwszy raz w życiu się zakochałem, naprawdę. Czuję tą miłość. Sam nie mogę uwierzyć w to, że los przeznaczył mi akurat ciebie...
Przestraszyłam się tak bardzo tego wyznania, tego że arystokrata zakochał się w szlamie. Po wojnie nie było już podziałów, ale ja i tak wiedziałam, że w jego oczach zawsze będę kimś gorszym. Więc jakim cudem mógł się we mnie teraz zakochać ? To było niedorzeczne ! A co czułam ja ?... Gdy nic mu nie odpowiedziałam, wyszedł z pokoju. Powiedział tylko                   ,, Zapomnij ''Otworzył się przede mną, a ja to zignorowałam. Zraniłam go, bo myślałam, że nie potrafię obdarzyć go miłością. Nie mogłam pokochać takiego człowieka. Dopiero w tej chwili zdałam sobie sprawę z mojego błędu. Rzuciłam wszystko. Opuściłam przyjaciół dla Malfoya. Dla nieodpowiedniej osoby. Czy kierowało mną tylko współczucie ? Nie. Czułam do niego coś więcej. Wiedziałam, że w moim sercu istnieje jakieś uczucie, które nigdy nie powinno się zrodzić. Bałam się tego. Bałam się zranienia i zaangażowania. 
Uciekłam stamtąd. Zostawiłam Dracona, spakowałam swoje rzeczy i jak najszybciej przeniosłam się do Hogwartu. 
Nie wiem czy spodziewałam się, że Ron i reszta przyjmą mnie  otwartymi ramionami. Chyba ślepo wierzyłam w naszą przyjaźń i uważałam, że zrozumieją mój błąd. Chciałam wrócić do tego, co było. Wrócić do przyjaźni z Harry'm, Ronem i Ginny.
Na korytarzu, jeszcze przed wejściem do Domu Lwa spotkałam Weasleya. Wytrzeszczył oczy na mój widok, ale nie zatrzymał się. Szedł dalej. Role się odwróciły. Teraz to ja złapałam go za ramię.
- Ron ! Musimy porozmawiać...- zaczęłam pewnie, ale on strzepnął moją dłoń i spojrzał na mnie jak na intruza - Żałuję tego...Chcę ci wszystko wytłumaczyć Proszę, wysłuchaj mnie...
- Nie, Hermiono. - odparł twardo - Odejdź stąd. Nie ma już dla ciebie miejsca tutaj. Zmieniłaś się. Harry i Gin też już ciebie nie chcą widzieć. Nie sprawiaj im więcej bólu i po prostu zniknij z naszego życia.
- Dla ciebie już to wszystko się nie liczy ? - załkałam - Ron błagam cię, wysłuchaj mnie. Zawsze się przyjaźniliśmy...
- Jestem ciekaw czy zawsze wolałaś Malfoya. - zadrwił, w jego oczach widziałam stanowczość, nie ustąpi...
Odwrócił się ode mnie i odszedł. Mój własny przyjaciel, którego znałam lepiej niż ktokolwiek, właśnie się ode mnie odwrócił. Skreślił mnie całkowicie. W tym oto momencie poczułam, jak musiał się poczuć wtedy, gdy to ja go olałam. Jeżeli nie chciał już mojej przyjaźni to pragnęłam chociaż wyjaśnić mu, czemu tak postąpiłam. Ale nie dostałam już takiej szansy i nigdy jej nie dostanę.

Kłótnie z przyjaciółmi muszą być, by zobaczyć czy są prawdziwi. I żeby zobaczyć ile bez ciebie wytrzymają.



Zdecydowałam się odejść. Dla dobra Rona, Harry'ego i Ginny...


10.06.1998


Przez kolejne dni dużo myślałam. Jak to możliwe, że w przeciągu jednego miesiąca tak wiele rzeczy się pozmieniało ? Nie mogłam przyjąć do wiadomości, że w moim życiu nie ma już osób do których byłam tak strasznie przywiązana. Brakowało mi ich. Ale w głębi serca czułam coś gorszego. I nie chodziło mi tutaj o Harry'ego lub Rona... W moim sercu było miejsce tylko dla jednej osoby. Tylko jeden mężczyzna mógł zajmować honorowe miejsce w moim umyśle. Malfoy. Draco Malfoy. To o nim myślałam przez ten cały czas. Czułam się podle z tego powodu, że go tak potraktowałam. Szkoda tylko, że sam nie wiedział, co ja do niego czuję. Bo tak naprawdę uświadomiłam sobie, że sama jestem w nim zakochana. Już wtedy, tego dnia w którym pracowaliśmy przy sobie w ciszy, coś się zmieniło. Zobaczyłam jego prawdziwą twarz, którą starał się przed każdym ukryć. Podczas naszych rozmów powiedział mi tak dużo. Powiedział mi prawdę. A ja głupia, przestraszyłam się jego uczucia, jego miłości do mnie i jak zwykły tchórz uciekłam. Tylko, że od miłości nie można uciec. Gdy człowiek odtrąca miłość swojego życia, to coś w nim umiera. Pozostaje mu tylko nadzieja, że w nowym miejscu zakocha się ponownie.
Czułam strach przed ogromem świata, przed mocą miłości. Dopóki nie zrozumiałam, że nie ma ucieczki przed strachem - tylko w poddaniu, tylko w najgłębszej pokorze. Odrzuciłam coś, czego najbardziej potrzebowałam. A teraz mam zamiar to odzyskać.


-*-

Znałam drogę do Malfoy Manor. Postanowiłam sobie, że się nie poddam. Będę walczyła o Dracona, nawet jeśli mnie wyrzuci za drzwi. Nie mogę zmarnować, tak wielkiej szansy.
Będąc przed bramą zobaczyłam coś, co całkowicie mną wstrząsnęło. Aurorzy. Przyszli po niego. Prowadzili go do wyjścia. Przyciskali mu różdżkę do gardła, mimo tego, że szedł spokojnie, nie stawiając oporu. Jakim cudem mogli już po niego przybyć skoro termin rozprawy przypadał na 18 czerwca ? Za wcześnie o osiem dni !
Zdesperowana wbiegłam na jego posesję i rzuciłam się biegiem w stronę tej całej gromady.
- Co tu się dzieje ?! Dokąd go zabieracie ? Domagam się wyjaśnień ! - krzyknęłam do pracowników Ministerstwa.
Malfoy spojrzał na mnie smutno. Jego twarz na powrót nie wyrażała zupełnie nic. 
- Panno Granger - odezwał się jeden z aurorów, przytrzymał mnie żebym nie podeszła do Dracona - Mamy rozkaz żeby zabrać stąd pana Malfoya. Decyzja została już wydana przez Ministra Magii. Wszystkich podejrzanych trzeba wtrącić do Azkabanu. Ludność czarodziejów sama się tego domaga. 
- Ale co nas obchodzi ludność czarodziejów ?! - żachnęłam się - Przecież on jest niewinny ! Nie możecie zamknąć niewinnego człowieka. To nie jest zgodne z prawem !
- Wykonujemy tylko rozkaz...
- Granger, a tak na marginesie to, co ty tu robisz ? - słysząc spokojny głos Dracona jeszcze bardziej zostałam wyprowadzona z równowagi. Czy on nie rozumiał, że zaraz trafi do tego cholernego Azkabanu ? 
Zwróciłam się do strażnika.
- Muszę z nim niezwłocznie porozmawiać. Błagam, dajcie mi chociaż minutę !
- Nie ma mowy...
- Mark, przecież to znajoma Pottera. - odezwał się siwy auror, zaciskający różdżkę na plecach Malfoya - Na pewno nie ma złych zamiarów. 
- Oczywiście, że nie mam złych zamiarów ! - zgodziłam się, gorliwie kiwając głową - Chodzi mi tylko o sprawy formalne...
Mężczyzna o imieniu Mark zmarszczył czoło, gorączkowo rozmyślając.
- Dobra. Ale macie pięć minut. I radzę tobie - spojrzał na blondyna - nic nie kombinować, bo jesteś powiązany czarem i jeżeli będziesz starał się uciec, umrzesz na miejscu.
Trzech aurorów odsunęło się trochę od Malfoya, tworząc wokół nas małe kółeczko. Ciężko było mi powiedzieć teraz jakiekolwiek słowa pożegnania w dodatku w ich obecności, ale nie to było teraz ważne.
Podeszłam powoli do Ślizgona i ujęłam nieśmiało jego dłoń w swoją. Nie mogłam znaleźć słów żeby cokolwiek mu teraz powiedzieć, przekazać. Byłam wykończona psychicznie zaistniałą sytuacją.
Draco patrzył na mnie beznamiętnie, lecz w jego oczach widziałam ból, który starał się przede mną ukryć.
- Co ty tu robisz, Granger ? - powtórzył cicho swoje wcześniejsze pytanie.
- Ja...Potrzebowałam czasu żeby to wszystko przemyśleć. To wszystko jest dla mnie nowe, Malfoy. Powinieneś mnie zrozumieć... Chciałam ci powiedzieć, że odwzajemniam twoje uczucie...- jego oczy zapłonęły dziwnym blaskiem - Kocham Cię. I nie wyobrażam sobie, że teraz mogę cię stracić. Nie mam pojęcia, kto wydał takie durne rozporządzenie, ale chcę żebyś wiedział, że zrobię wszystko żeby cię uwolnić.
Trawił przez chwilę moje słowa, po czym uśmiechnął się gorzko.
- Granger, ja już stamtąd nie wyjdę. Umrę tam. Ale umieranie nie będzie dla mnie męką, bo będę miał świadomość, że jest ktoś na tym świecie, kto mnie naprawdę kocha. Nigdy cię nie przeprosiłem, nawet nie prosiłem cię o pomoc, a ty sama okazałaś mi to, czego własna matka nie była w stanie mi pokazać. Dałaś mi ważną lekcję, Granger. Chciałaś mi dać nadzieję. I udało ci się, bo ty sama jesteś moją nadzieją. Dziękuję. Naprawdę dziękuję...- mówił to wszystko cicho i bardzo szybko, przemawiało przez niego w tej chwili tyle uczuć - Mam prośbę. Zapomnij o mnie. O tym co było, i o tym co mogło być, gdybym był przy tobie. Zacznij żyć nowym, lepszym życiem. Pragnę tylko żebyś była szczęśliwa, bo ja już nigdy nie wrócę. 
- Co ty mówisz...Przestań. Zawsze będę na ciebie czekała, słyszysz ? - podniosłam głos. Aurorzy popatrzyli na mnie podejrzanie. 
- Czas minął, panno Granger. - oznajmił bezlitośnie Mark.
- Ułóż sobie jakoś życie, Granger.






Tylko co to znaczy ułożyć sobie życie bez najukochańszej osoby ? Ktoś mógłby powiedzieć, że znałam tego prawdziwego Malfoya dwa miesiące, że w tym czasie nie mogło istnieć między nami jakieś silne uczucie. Ale tak było. Kochałam go. I patrząc, jak odchodzi umierałam. Jak mam teraz żyć ? Co to w ogóle znaczy żyć ? Niech mi ktoś powie, bo sama już nic kompletnie nie wiem. Tego zawsze się bałam ; samotności. Straciłam wszystko.
Nie ma niczego gorszego prócz niespełnionej miłości.


Nadzieja umiera ostatnia, zabiera marzenia, 
zaciera spojrzenia zwierciadła, zamienia wspomnienia
upadła bez mienia, zabiera sumienia a prawda nie ma znaczenia
kiedy upada martwa....

Może to głupie i naiwne, ale ja nadal czekam. Czekam na to, aż pewnego dnia Draco wróci do mnie z Azkabanu. Czekam na to, aż razem założymy wspólną rodzinę. Czekam na to, aż w końcu wszystko się ułoży. Czekam na to, aż odzyskam kontakt z moimi przyjaciółmi. I czekam na to, aż Ron mi wybaczy. Czy jest w tym jakiś sens ? Tego nie wiem. Ale codziennie z rana wstaję tylko dzięki temu, że wyobrażam sobie Dracona, przypominam sobie jego dotyk na mojej nagiej skórze. Żyję wspomnieniami i boję się powrotu do rzeczywistości. 

Ja czekam, Draco. Zawsze. 




--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więc jestem :). Po tak długiej przerwie wracam do Was oto z tą miniaturką. Nie jest ona idealna, ani jakoś szczególnie wyjątkowa. Szczerze mówiąc chyba wypadłam już z rytmu pisania,  i na razie muszę Was zadowolić czymś takim. W notce jest na pewno dużo błędów i powtórzeń, możecie przymknąć na to oko. Ostatnio trochę dużo się pozmieniało. Rozdział pojawi się na pewno po Nowym Roku. Przepraszam Was bardzo za moją długą nieobecność i dziękuję za to, że nadal tu ze mną jesteście, mimo wszystko.

Dziękuję szczególnie Lycheey Lorze, Verrsace, Arianie, Mrs.M i Onnawen za to, że dają mi motywacje do dalszego pisania. Obiecałam u Was wszystko nadrobić i zrobię to, tylko ostatnio mam naprawdę mało czasu. 

Zapraszam Was także do zajrzenia na blog Verrsace : 
http://www.theeternalexile.blogspot.com/
Nie jest to dramione, ale z pewnością wciągniecie się w tą niezwykłą akcję <3


Życzę Wam miłej lektury i Wesołych Świąt :D


Ps: Szukam bety, chętnym proszę o napisanie w komentarzu :)



Nela.B

59 komentarzy:

  1. NELA WRÓCIŁAŚ !! NIE WIERZĘ ŻE MAM PRZED SOBĄ MINIATURKĘ... CUD, TYLE CZEKAŁAM NA TEN DZIEŃ. TO NAJLEPSZY PREZENT W WIGILIĘ.
    REZERWUJĘ KOMENTARZ. JESTEM WYKONCZONA TO PRZECZYTAM JUTRO

    Dobrej nocy !! ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesc Nelu !
      Na prawde nie wiesz jak ja sie ciesze ze tu jestes ! Miniaturka zwalila mnie z nog swoja kompozycja i urokiem. Jest najlepesza, przekazujesz bardzo wazne wiadomosci na temat przyjazni, milosci,pokazujesz jak to wszystko moze przemijac i czarujesz mnie. Piezesz jeszcze lepiej. To naj blog z tematyka dramione i widac ze sprawdzasz sie nietylko w tym... Zal mi Hermiony,... umiesz wzruszyc ;(

      Kocham <3
      Wenu

      Usuń
    2. Twoja reakcja najbardziej mnie zaskoczyła. Dziękuję, że nadal tu jesteś i wyczekiwałaś jakiejś notki ;). Cieszę się, że uważasz, że pisanie mi idzie, bo bałam się, że teraz może być gorzej. Dziękuję naprawdę za komentarz i miłe słowa ;)

      Usuń
  2. Jak to jest wypadniecie z pisania to kochana ja też tak chce ;) miniaturka jest cudowna chociaż liczę na jej drugą część i szczęśliwe zakończenie no na święta bez happyendu ?:P Rozpływałam się z każdą następną sceną, piszesz tak delikatnie i prawdziwie <3
    Nie czekam na rozdział, czekam na twoją książkę a już mi się do tego zbieraj :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, na książkę to jeszcze długo będzie trzeba czekać:D. Twój komentarz bardzo mnie podbudował. Miło mi, że pamiętasz o tym blogu. Kolejnej części raczej nie będzie...
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ! Twoja opinia naprawdę się dla mnie liczy ;).

      Usuń
  4. Jest ! ;)
    Ide czytac o ile najpierw nie umre z zachwytu ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Zaczelam czytac z usmiechem skonczylam z placzem. Fenomen i te opisy pochylym pismem idealnie dopasowane. Zdziwilo mnie ze Hermi przespala sie z Draconem,,ach ta namietnosc ;D smutno mi ;(
      Jestes krolowa ! Czekalam kazdego dnia na takie cos..;3

      Usuń
    3. Amatis dziękuję...Królową ? Taa. Wow, aż się dziwię czytając wszystkie komentarze, że tak Wam sie spodobało. O tak, te zdania pochyłym pismem mi też się podobają xD.

      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  5. WROCILAS MOJA UKOCHANA NAJLEPSZA,... POPLACZE SIE ZARAZ. OMG OMG IDE CZYTAC ... NAPISZE JUZ DO MILY ZEBY TU ZAGLADNELA, JAAAA .... :* ريال ريال ريال ;-) ;-) ;-) ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ide czytaac ;D
      Wesolych swiat tez !

      Usuń
    2. Zawsze na mnie wyjezdzasz ze cholera ja niby spam a ty co robisz ty..ty...myslisz ze arilia jestes ? XD

      Usuń
    3. Cicho tam...;*

      Pokazalas w tym swoj caly potencjal Nela. Pokazalas ze stac cie na cos najlepszego wzruszajacego. Kazdu cytat i slowo bylo idealnie dobrane. Obydwie przezywamy cos podobnego.i dlatego chyba placze teraz jak dziecko.. Dziekuje ze o mnie wspomnialas. Nie sadzilam ze nasze rozmowy sa dla ciebie wazne... Wiary w siebie bo ta cala miniaturka porusza do glebi i kazdy normalny czlowiek widzi ile serca w to wlozylas, badz ze siebie dumna, bo ja jestem z ciebie, ze trafilam na tego bloga gdzie mloda pisarka tworzy fenomen, nie przejmuj sie niczym bo wszystko zapisane jest w sercu i wspomnieniach... Hermiona naprawde jest silna po tym wszystkim, nie zmienilas jej stylu. Nawet na dyskotece byla soba, ta skromna Gryfonka. Jej charakter troche zmienilas ale tak naturalnie ze trzeba sie wczytac, to jak pokazalas ze ucieka uczy sie na swoich bledach i wraca, walczy. To bylo glebokie i jestes prze madra osoba bo dostrzegasz to wszystko i wprowadzasz tutaj. Nie wiem czemu Ron gral glowne skrzypce jezeli chodzi o przyjazn. Opisalas tak fajnie ze byli nierozlaczni mimo tych klotni,.szkoda ze ich przyjazn nie wytrzymala bo i Ron i Hermiona siebie potrzebowali, taki rozlam. Przyjazn i milosc to dwie osobne rzeczy ale widac ze tu sie pokryly i trzebabylo dokonac wyboru a ona wybrala Malfoya... A Draco musial odejsc. Przykre masz racje to jest najgorsze a ostatnie slowa ze czeka zawsze i boi sie powrotu do rzeczywistosci sprawilo ze sie poryczalam (bez hejtow). Rob to co kochasz Nela, my tu bedziemy zawsze jako twoi wierni czytelnicy...
      Dziekujemy.

      Zdrowych i rodzinnych swiat w gronie bliskich i przyjaciol ;))
      Twoja Ari

      Usuń
    4. Już Ci dziekowałam Ariano, ale drugi raz chyba nie zaszkodzi. Tak, Twoje zdanie jest ważne i cieszę się bardzo, że mam taką wierną czytelniczke, która wszystko rozumie ;). Masz rację. Wszystko zapisane jest w sercu, a wspomnienia to najpiękniejsza rzecz...Cieszę się, że Cie to wzruszyło ;))

      Usuń
  6. Jestem w ekspresowym tempie, wiesc sie roznosi bardzo szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurdee jakie to jest niesprawiedliwe ! Opisalas to tak realistycznie ze szczena opada i lezy na podlodze. Hermi taka wiesz.samodzielna i te rzeczy. Ron ten kretyn, zdziwilam.sie ze skupilas ze na nim i Mionie a nie Harrym, mila odmiana xD. Dobrze ze go olala bo straszny debil. Tylko nie kwile po co mial jej cos na koniec wybaczac, przyjazn jest lub jej nie ma. Milosc jest prze i jeszcze jak pisalas ze Miona idzoe za Draconem do pokoju to czulam ze cos sie bedzie swiecic ;D. Koniec byl najlepszy, bo taki dolujacy. Nie zawsze sie uklada tak jak chcemy ;((
      Nelo wiecej naszych cielawych rozmow :))))) hihi

      Uzaleznienie nie ?

      Pozdro dla was kc

      Usuń
    2. O tak więcej rozmów ;D.
      Skupiłam się na Ronie, bo on też jest ważny a zawsze się go pomija przedstawiając bezgraniczną przyjaźń z Harry' m. Chodziło mi o to, na końcu żeby nie mieli obydwoje do siebie jakiegoś żalu czy coś w tym stylu. Fajnie, że dramione Ci odpowiada.

      Pozdrawiam ;p

      Usuń
  7. Weszlam na blogspota po kolacji z rodziną - myślę zajrzę na mojego kochanego, jedynego bloga... I oczom nie wierzę ! Jest, jest coś. Czekam na rozdział, ale miniaturka też mnie zadowoli ! :) :-D. Uczucie jest niesamowite. Biegnę czytać. Ciągle mówię " Jest, jest coś " aż siostra się na mnie głupio patrzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w rozterce...Brak mi słów....Jak Twoje słowa wpływają na człowieka. Zaraz skomentuję...

      Usuń
    2. Zaskoczylas mnie ta tematyka. Twoje opowiadanie lubie miedzy innymi dlatego ze akcja toczy sie przed wojna, a nie tak jak wszedzie po ukonczeniu szkoly gdy bohaterzy wkraczaja w dorosle zycie. Nie sadzilam ze takim czyms po wojnie, do czego jestem juz przyzwyczajona znajde cos takiego i mi sie to spodoba. Jestem wybredna jesli chodzi o cos takiego. A tutaj przeplotlas watek przyjazni i milosci. Postawa Hermiony byla troche nachalna ale przeciez wyciagnela Malfoya z tego,,bagna ". Jakim prawem wtracono go do Azkabanu ... Przykre podzielam slowa z gory. Szacun ;3

      Szczesliwych swiat :)

      Usuń
    3. Dzięki, że czekałaś i sprawdzałaś...;) Czuję się wyróżniona xD. Każde dramione, po wojnie czy przed coś w sobie ma ;3. Naprawdę robi mi się ciepło na sercu jak widzę te słowa ;)
      Szczęśliwego Nowego Roku ;)

      Usuń
  8. Takie życiowe ;'(


    Irtek

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej !
    Miniaturka jest bardzo fajna. I piszesz coraz lepiej to chyba rozumie sie samo przez siebie ;). Smutna ale taka jaka powinna byc. Jak napisalas ze hermiona poszla potem do malfoy manor mialam nadzieje ze sie ulozy ale oczywiscie cos musialo pojsc nie tak ;(. Nie rozumiem zachowania Ginny i Harrego. Rona tymbardziej. Nie walczyli o siebie. Po tylu latach pozwolili jej odejsc. To ze zostala sama mna wstrzasnelo. I poszla do dracona. Te ich rozmowy byly takie kochane i blyskotliwe ! :*

    Oby tak dalej Nelo ;D

    Pozdrawiam.

    Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo !
      Miniaturka miała mieć takie smutne zakończenie, no tak jakoś wyszło z tą walka...

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  10. Chryste, kochana, przepraszam! W ogóle nie wiem czemu nie zauważyłam tej miniaturki, a wydawało mi się, że mam Twojego bloga w Obserwowanych! Jeju, jest mi tak cholernie głupio, przepraszam. Już się biorę do czytania, ugh, ale ze mnie gapa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nela... Jeśli tak mają wyglądać powroty, to wracaj co tydzień, ba, możesz wracać codziennie, tyle że nie wiem, czy będziesz się wyrabiać z nowymi rozdziałami czy miniaturkami. :) Nadal jest mi cholernie głupio, że tak późno komentuję i doprawdy nie wiem, czemu to się stało...
      I ogólnie chciałam powiedzieć, że dawno nie czytałam równie dobrego tekstu. Czytając kolejne linijki obgryzałam paznokcie i zgryzałam lakier i spostrzegłam to dopiero wtedy, kiedy skończyłam czytać. Niesamowicie się wciągnęłam i w mojej głowie podczas czytania świtała tylko jedna myśl - "Błagam, niech ta miniaturka będzie jeszcze dłuższa". Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Smutna prawda. Nie wiem jak inni, ale ja zrozumiałam przesłanie tej miniaturki - nie wiem czy chciałaś coś przez nią przekazać, czy nie, aczkolwiek udało Ci się to, więc możesz być śmiało z siebie dumna.
      Może po kolei; cholernie wczułam się w tekst i czułam się tak, jakbym to ja była w ciele Hermiony, jakbym to ja kłóciła się z przyjaciółmi, aż w końcu jakbym to ja zakochiwała się w Malfoyu. Każdą sytuację przeżywałam z bohaterami. Nawet kilka razy w moich oczach pojawiły się łzy, a ostatnio o to u mnie trudno, więc pozostaje mi pogratulować Tobie - gratuluję niebywałego talentu. Opisy jak zawsze dokładne, niczego nie pominęłaś. Bardzo podobają mi się te "wstawki" (nie wiem jak to inaczej nazwać), napisane pochyłą czcionką. Nadają całemu tekstowi odpowiedni charakter i nastrój; wprawiają w zamyślenie i nostalgię. Jedynym słowem - bardzo mi się podoba. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym przeczytać drugą część tej miniaturki, bo w końcu nie wiadomo co wydarzyło się dalej. Czy Malfoya uniewinnili, czy odbyła się druga rozprawa, czy Malfoy i Hermiona byli ze sobą później? Te pytania strasznie mnie gnębią, ale wiem, że z jednej strony otwarte zakończenia są dobre; bo sama mogę wymyślić przyszłość dla tych bohaterów.
      Weny, trzymam kciuki, żebyś szybko napisała rozdział.
      Szczęśliwego nowego roku! :)
      niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/

      M.

      Usuń
    2. Twoje komentarze zawsze dają mi ogromną motywację. Zauważasz każdy szczegół i cieszę sie, że wychwalasz tyle rzeczy, osobiście tego u siebie nie widzę. Dziwię się, że wciagnełaś się w to opowiadanie do tego stopnia, bo nie było to nic specjalnego. Dziękuję całym sercem za wszystko ;*
      Dalszej części raczej nie będzie, bo z pisaniem rozdziału u mnie strasznie krucho ;(

      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  11. Rezerwuje sobie miejsce w komentarzach. Przeczytałam ale nie mam siły pisać. Bede rano :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Biorę się za czytanie :D


    Lily

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nela jesteś cudowna ! Na prawdę. Nie wiem co chciałaś nam przekazać. Może, że o przyjaźń trzeba walczyć, ale czasem się nie da lub, że miłość ponad wszystko i trzeba podjąć wiele ciężkich wyborów, które zadecydują o wszystkim. W każdym bądź razie, jak zawsze udało Ci się wywrzeć na czytelników ogromny wpływ i wrażenie. Masz talent, trochę sie na tym znam. Masz wpojone świetne podstawy,.jeszcze w takim dość młodym wieku, a z każdą nową notką się rozwijasz. Ta część była tak bardzo nostalgiczna i piękna. Taka delikatna, nigdy się nie rozklejam, ale tutaj na prawdę pokazałaś mi, że też jestem jeszcze wrażliwą osobą. Wyzwalasz w nas to, co najlepsze. Zachowania Dracona i Herm jak stopniowo się do siebie zbliżają, a potem taka wielka miłość pomimo tak krótkiego czasu.
      Wróć do nas Nelo.


      Szczęśliwego Nowego Roku ! Podziwiam Cię.


      Lily Evans

      Usuń
    2. Wow. Tutaj to na pewno przeceniłaś moje możliwości i to bardzo dużo. Dziękuję <3

      Usuń
  13. Neluchna moja kochana dodała coś! Chwała niebiosom :D komentarzyk sobie zajmuję ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy już napisali o tej miniaturce pięknie. Ja powiem jedno : Smutno mi, Boże.


      Kocham...;((( :*

      Usuń
  14. Wow, niezła miniaturka. Wczytałem się na początku, bardzo przyciągnęła uwagę, co mnie skusiło by przeczytać i nie żałuję. Opisałaś sytuację Hermiony i Malfoya po bitwie w ciekawy sposób. Delikatnie i łagodnie. Zmieściłaś dosyć dużą historię w kilkuset słowach, co mnie niezmiernie cieszy. Przyjaźń świętego Trio upadła. Szkoda, ponieważ Ron i Harry powinni stać na pierwszym miejscu, a miłość na drugim. Lubię ich razem, dlatego czytam tego bloga. Niestety Miona została sama jak palec. Nikt jej nie został, tragiczna historia. 'Wieprzlej' i niektóre teksty mnie rozbawiły. Naprawdę koniec był mega smutny i trudny dla głównej postaci. Nie miała już nic, a pozostało jej czekanie :/ Przedstawiłaś to wszystko, co bardzo przypomina niedawno spotkaną sytuację. Już nieważne co, ale spodobała mi się ta życiowa miniaturka. Zawiera tak mało, ale tak dużo daje. Przez nieprawidłowy wybór możemy cierpieć, ponieważ nie dbamy o własną przyszłość. Eh dziękuję za inną dawkę emocji.

    ~ J.

    PS. Na nowo mógłbym zostać betą, czyli zgłaszam się na chętnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, przeczytałeś tą miniaturkę sam z siebie ;). Dziwie się, że ci się chciało tu jeszcze zaglądać, a co dopiero komentować. Taak, starałam się to streścić bo zbytnio za bardzo się rozpisuję. No tak w sumie przyjaźń powinna być najważniejsza, ale czasem sprawy przybierają taki obrót wydarzeń, że nic nie da się zrobić, zawsze uważałam że Ron i Harry są najważniejsi tylko tu tak przedstawiłam sytuację, zresztą nieważne. Jej, no tak masz rację, coś mi to przypomina xD. Nieprawidłowe wybory są najgorsze, a zwłaszcza tych których nie można zmienić. To ja dziękuję za taki fajny komentarz mimo wszystko. Jestem zdziwiona że chcesz być betą nadal. Jasne przecież to między innymi twój blog. Tylko pasowałoby ustalić jak to będzie wszystko wyglądać, bo dobrze wiemy, jaka jest obecna sytuacja.
      Jestem ci wdzięczna, że wszystko tu ogarnąłeś itd ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Ciocia Ariana też się martwi. Co wy młodzi przeskrobaliscie co ? Ale muy jestesmy wscibskie haha. Zaraz tu bedzie tysiąc komentarzy na ten temat XD

      Usuń
    4. Dzieci zostawcie problemy rodzicow rodzicom.

      Pozdrawiam
      -verrsace

      Usuń
  15. Jeszcze nie skończyłam czytać, ale musiałam Ci opisać, co ja przeżywam w trakcie. Nie wiem jak Ty to robisz, ale wien że jesteś niezła. Nie przywykłam do wychwalania to nie będę aż tak schłodzić, jak tam u góry choć na to zaslużyłaś ;D. Zauważyłam że dobrze a nawet genialnie idzie Tobie pisanie w pierwszej osobie. Większość osób pisze do bólu prostym językiem i robo tyle błędów skladniowych i gramatycznych, a Ty tak fajnie to łączysz a ten Twój styl niczego sobie ;). Początek cudowny, piszesz tak smutno, utrzymujesz tą aurę i klimat tajemniczości, co sprawia że z napięcia zaciskam zęby. Wzruszyłam się czytając o przyjaźni między Ronem, a Hermioną. Nic na siłę, rozumieją się bez słów. Opisy emocjonalne...- chylę czoła. Wracam do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ożesz. Ale mnie zaskoczyłaś końcem ! Byłam pewna, że wszystko dobrze się skończy. Nie wiem, czy używasz jakiś czarów, że tak udaje Ci się sterować uczuciami. Najgorsze jest to, że Hermiona chciała wrócić do przyjaźni, a Ron nagadał jej głupot. Na pewno Harry i Ginny na nią czekali. Ron chciał się zemścić, na pewno sam też potem żałował, że odrzucił przyjaciółkę. Bardzo dobre słowa : Kłótnie z przyjaciółmi muszą być, by zobaczyć czy są prawdziwi i ile bez ciebie wytrzymają .
      Dobrze to dobrałaś, w tym tkwi tajemnica. Szkoda że tak to się skończyło. Hermiona z odważnej kobiety po wojnie stała się bojazliwą dziewczyną bojącą się strasznie samotności. Nie chciaała zostać ofiarą samotnosci, to też fajne zdanie z tekstu. Rozumiem że Malfoy też był ważny ale warto było rozegrać to na spokojnie. Zabolało mnie jak pisałaś o tym czekaniu Hermiony. Dołuje mnie to. Czy opłaca się czekać ? Rozprawa miała odbyć się później, mogli mieć tyle czasu! Opis słabego Dracona wyszedł Ci wspaniale. Ginny mnie wkurzyła
      Jak powiedziała że wybór już zapadł.
      Mogłabym być betą skoro jakiejś poszukujesz ale to stanowisko na stałe należy do Jaspera. Nie wiem co się między Wami wydarzyło ale sami umiecie osądzić czy warto jest robić tak. Ta miniaturka jest dostatecznym dowodem sami wiecie czego ;). Życzę Wam tylko odwagi.
      Byłabym tu wczesniej ale coś z opcją obserwowania Wam się zepsuło.

      Pozdrawiam Was bo to wszystko to Wasza wspólna praca .


      Happy new year ;*

      Usuń
    2. Dziękuję za taki szczegółowy komentarz, choć te ostatnie zdania nie bardzo rozumiem, o co Ci chodziło ... xD
      Jestem w szoku, nie wierzę że ta miniaturka ma taki wpływ... Jest mi naprawdę bardzo miło i cieszę sie, że to doceniasz. Zawsze wolałam pisać w pierwszej osobie, lepiej się wtedy czuję.

      Pozdrawiam i także Życzę Szczęśliwego Nowego Roku ;)

      Usuń
  16. Na początku chciałam przeprosić, że przybyłam tak późno... Zabij mnie, bo mi wstyd :C
    I jeszcze ta wspaniała miniaturka... jezu. Nela przecież ona wyrwała moje serce, włożyła je znowu, a pod koniec znowu je wyrwała i zakopała wraz z nadziejami na powrót Dracona z Azkabanu. Jak mogłaś nie zrobić happy endu?! Moje serce krwawi... i to bardzo, bardzo, bardzo :C Nadrobiłaś swoją nieobecność tak wspaniałą i wzruszającą miniaturką. Ale przyrzekam, że jeśli kolejny rozdział lub kolejna miniaturka się źle skończą to nie będę już taka wyrozumiała! Wrr... nie umiem skleić jakiegoś sensownego słowa nawet, bo... to za bardzo boli. Masz mnie na sumieniu, moja droga! Bo ja tutaj cierpię w samotności i... i potrzebuję takiego Draco, który by mnie przytulił, ale... jego nie ma ;C Idę pogrążyć się w mojej depresji...
    Zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
    Mam nadzieję, że spodobają Ci się moje gryzmoły, chociaż pod żadnym względem nie równają się z Twoją twórczością :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwila, a naprawdę będę miała wyrzuty sumienia. Poprawiłaś mi jak zawsze humor uroczym komentarzem. Dziękuję. Cieszę się naprawdę, że Ci się spodobało ;) na Twoim blogu już powoli nadrabiam ;))

      Pozdrawiam:D

      Usuń
  17. WIEM ZE ZAJEŁAM MIEJSCE ALE CHCE BYĆ TERAZ TU :D
    Mogłam to skomentować jakiś czas temu ale musiałam wszystko sobie ułożyć. Zacznijmy od najlepszej strony! Moja droga Nelo (Prawie jak Nelenia u Verki) Wróciłaś do nas i mam nadzieje że już nas nie zostawisz… nigdy :D Brakowało mi cię tutaj ponieważ to ty tworzyłaś dla mnie blogger’a. Jak założyłam bloga miałam tylko Verkę. Wspierała mnie, pocieszała i motywowała. Ona także pokazała mi twojego bloga.. a raczej dzieło! <3 Byłyście moją podstawą, moją rutyną… Was czytałam i komentowałam pierwsze i nagle PUF! Zawiesiłaś :C Nie winie cię ponieważ zapewne tez zawiesze na miesiąc THE ETERNAL EXILE, ale nie o tym teraz mowa.
    Ciesze się, że wróciłaś i że miałas wielkie wejście.
    Teraz odnośnie tekstu… Dobrze napisałaś tą miniaturkę. Było kilka błędów ale nie mnie to krytykować ponieważ sama jestem królową błędów! . ( Właśnie jem krewetki ;) ) Czasami coś nie było dla mnie jasne, ale od razu potrafiłam się znaleźć i załapać. Napisałaś ją przyjaznym dla ludzi i łatwym do zrozumienia językiem co poprawia tylko jej sytuacje. Podobało mi się także to o czym wspomniał Jasper. W takiej małej ilość słów zawarłaś tak wiele… nie było lania wody. Wszystko jest cudowne Nela :D
    Odnośnie tematu… zauważyłam że jestem tu filozofem. Zawsze wymyślam jakieś drugie dna i nawet najbanalniejsze zdanie interpretuje i porównuje ze sobą. Nie wiem czy to źle czy dobrze… Początkowo byłam zmieszana. Zdenerwowało mnie zachowanie Rona, przyjaciół się nie opuszcza… NIGDY. Pozwole sobie przytoczyć coś co ostatnio napisałam do kogoś w wiadomości i ta osoba mi to dzisiaj odesłała. [ to co jest prywatne to wytnę ponieważ nie dotyczy to żadnej z osób tutaj ]

    „Powinnaś o to nią walczyć. Tyle Ci powiem. Przyjaźni się od tak nie zostawi. Z [imie] w wakacje miałam podobnie, ale gdy tylko zobaczyłam skrawek nadziei zrobiłam wszystko aby było jak dawniej”

    Może to nudne i wcale nie romantyczne ale ja zawsze bronie przyjaźni. Mimo iż dużo razy się zawiodłam na kimś zawsze będę jej bronić  Więc Ron zachował się jak dupek! Dupek! Dupek! Dupek! Wiem jaki on jest. Czytałam książki… ale powinien ją później przyjąć z otwartymi ramionami. To właśnie robią przyjaciele… Nawet chyba sama to napisałaś !

    „Przyjaciele są, jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze
    skrzydła przestają latać.


    Powinien na nią czekać i nawet jako Ron powitać ją. Jak ma się przyjaciół to ma się pewność że tak będzie…
    Ale od początku widzimy ze hermiona nie jest pewna tej przyjaźni. Obietnica ma symbolizować że będą razem na zawsze. Ma dać jej gwarancje. Jeśli ją chce to zapewne wątpi w to czy będą jeszcze przyjaciółmi. W sumie ta scena jest mało Hermionowata ale dzięki niej to wszystko ma sens… Przyjaźn nie jest już taka mocna i w chwili próby się rozpada…

    Własnie dla tego miałam wątpliwości. Zrozumiałam ta miniaturkę i rozumiałam każdy wybór, mimo tego że ja przez całe życie stawiam przyjaźń nad miłość. Nawet jeśli nie są to osoby najważniejsze a wiem że je bardzo zranie… Miałam jakiś wewnętrzny konflikt ale już go rozwikłałam, w czym pomogła mi scena obietnicy ;D NO ALE NIE WAŻNE !!

    Rozdział jest super. PFUUU miniaturka. Jest ładnie napisana i zrozumiała. Szkoda mi ich przyjaźni… bardzo, ale również szkoda mi Hermiony i Draco…
    Myślę że ona poczeka… jeśli Draco nie umrze to ona będzie czekała. A w między czasie odzyska przyjaciół lub znajdzie nowych. Lubie miniaturki bo jestem w stanie domyślić sobie koniec i wiem że każdy ma inny koniec niż ja 

    Pozdrawiam Cię bardzo Nela i dziekuje za dawkę wrażeń…

    -Verrsace

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem znaleźć słów. Po prostu dziękuję ci nie tylko za komentarz, ale za wszystko co robisz. To wiele znaczy. Zawsze mogę liczyć na twoją poradę nietylko związaną z blogiem. I cieszę się, że poznałam taką kreatywną osobę xD. ( A no wiem wlasnie Nel = Neleni ;) ).
      The Eternal Exile przynajmniej będziesz zawsze pisała, a zawieszenia czasem są potrzebne ( tylko spróbuj mi zawiesić na więcej niż miesiąc). Hm ta wiadomość od tego kogoś naprawdę mnie poruszyła, ma rację ale nie zawsze jest łatwo, wiele rzeczy stoi na drodze tak czasem bywa itd. Cieszę się, że to rozumiesz. No tak, Ron trochę zawalił...xD no wow nie wiem co napisać, zaraz się rozpłaczę ;ccc tak mi jakoś smutno xDD.

      Naprawdę Dzięki! ( tak wiem, powtarzam się)

      Usuń
    2. Czasami łatwiej wygadac się osobie której na prawdę się nie zna więc pamiętaj. Zawsze możesz na mnie liczyć :D

      Usuń
    3. Pamiętam <3 ;( i wzajemnie . Dzięki ;D

      Usuń
  18. Dobrze napisane z tą zmianą osobowości

    OdpowiedzUsuń
  19. Nela proszę Cię. Napisz jeszcze miniaturkę o przyjaźni, prawdziwej. Bardzo tego chcę tak jak my wszyscy. Proszę Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  20. O tak tak ! Przeczytałbym cos takiego w klimacie i smutnego. Nelaa napisz ;(

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudowna miniaturka :) Też liczę na happy end :)
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  22. Chyba dawno mnie tu nie było. Miniaturka piękna. Wzruszająca, pod względem tematycznym oryginalna.
    Ogólnie... Cóż mogę powiedzieć. Bardzo się rozwinęłaś od początku pisania.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    Ps. Zapraszam na rozdział 16 Bądź moją nadzieją.

    OdpowiedzUsuń
  23. Omg prawie się popłakałam a wiedz że ja raczej nie płacze przy czytaniu bądź oglądaniu... Tak bardzo się cieszę ze wróciłaś! I to w jakim stylu! Nie mogę się doczekać rozdziału!
    Tak btw to powinnaś częściej pisać miniaturki. Ta była nieziemska! Opisy boskie *.* (wiem, zawsze to mówię) a fabuła po prostu genialna... biedna Miona ;/
    Życzę weny i pozdrawiam,
    Hermiona :*
    PS: Zapraszam również do siebie... mam zastój ale...
    http://dramione-nowa-milosc.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń