sobota, 27 czerwca 2015

Osaczeni ~ Rozdział 22

W Wielkiej Sali panowała ospała atmosfera. Przez ponurą pogodę większość uczniów straciła wszelką ochotę na jakiekolwiek pogawędki czy też żarty. W dodatku magiczne sklepienie sali, jak na złość, podkreślało aurę dzisiejszego południa: było zasnute szarymi chmurami.
Pewna rudowłosa dziewczyna spożywała ze zdenerwowaniem swój obiad. Siedziała jak na szpilkach, słuchając jednocześnie wywodu swojej koleżanki Tiny. Blondynka narzekała na zbyt dużą, jak w jej przekonaniu, ilość prac domowych. Ginny słowa koleżanki wchodziły jednym uchem a drugim wychodziły. Wodziła po pomieszczeniu zdezorientowanym wzrokiem, szukając Blaise'a Zabiniego. Z rana ustalili, że razem udadzą się do biblioteki i poszukają jakichkolwiek poszlak dotyczących złej natury Akademii Władania Magią, gdzie akurat przebywała Hermiona wraz z, o zgrozo!, Malfoy'em. Co prawda,  pannie Weasley nie przypadła do gustu perspektywa przebywania na osobności ze Ślizgonem, ale było to jedyne rozwiązanie, aby czegokolwiek  się dowiedzieć. Dlatego też była chwilowo skazana na towarzystwo jednego z największych uwodzicieli jak i kretynów całego Hogwartu. Ze zmartwieniem zdała sobie sprawę, że po czarnoskórym nie ma ani śladu. Nie umówili się w żadnym konkretnym miejscu, więc nie miała pojęcia jak niby ma się z nim skontaktować. W duchu szczerze zaczynała wątpić, że chłopak poważnie potraktował jej osobę. Przecież to zapatrzony w siebie Ślizgon, w dodatku odwieczny kompan Malfoy'a. To już samo w sobie źle o nim świadczyło.
Ze zrezygnowaniem wstała od stołu stwierdzając, że nie jest w stanie skończyć swojej zapiekanki. Mruknęła pod nosem w kierunku Tiny, że wraca do Wieży Gryffindoru, przerywając jej tym samym bezsensowny monolog na temat ignorancji Snape'a do Gryfonów.
Wychodząc, postanowiła że lepiej będzie powiadomić Harry'ego i Rona o nagłym liście Hermiony. Nie miała prawa zataić tej wiadomości, a jak widać na Zabiniego liczyć nie mogła…
Weszła po schodach na pierwsze piętro i nagle usłyszała jakiś szybki ruch za sobą. Zdziwiona chciała się odwrócić, lecz zanim zdążyła to zrobić niespodziewanie pojawił się przed nią wysoki chłopak z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
 – Co ty wyrabiasz?! – zirytowała się dziewczyna, ignorując przyśpieszone bicie swojego serca. – Nie możesz normalnie do mnie podejść?
 – Tak, właśnie chciałem wejść do Wielkiej Sali i poprosić cię w obecności wszystkich, żebyś ze mną wyszła – powiedział poważnie z lekko wyczuwalną nutką sarkazmu. – Wybacz, ale nie chciałem się zniżać do takiego poziomu i…
 – Och, zamknij się wreszcie – przerwała mu z niecierpliwością. – Masz tę zgodę czy nie?
Blaise Zabini posłał jej zdegustowane spojrzenie, po czym machnął jej przed oczami kartką, którą trzymał w dłoni.
 – Bystra to ty nie jesteś, Weasley – mruknął, teatralnie przewracając oczami.
 – Jesteś pierwszą osobą, która tak twierdzi – fuknęła wściekle, wyrywając mu pergamin z ręki i przyglądając się widniejącemu na nim tekstowi, który wyszedł spod ręki Severusa Snape'a. – Co mu powiedziałeś?
 – To co zawsze. – Blaise wzruszył wymijająco ramionami. – Zadanie z transmutacji i takie tam.
Ginny odniosła wrażenie, że Ślizgonowi wcale nie było łatwo dostać pozwolenia na wstęp do Działu Ksiąg Zakazanych. Zlustrowała go jedynie badawczym spojrzeniem, zwracając uwagę na niezwykłą czerń jego oczu i niedbale zapiętą szkolną szatę.  Po krótkiej, choć wymownej chwili milczenia, ruszyła przed siebie, w stronę piątego piętra, gdzie mieściła się biblioteka. Blaise nie czekając na zaproszenie rudowłosej, poszedł natychmiast za nią. Zapanowała między nimi niezręczna cisza.
Dziewczyna nie miała pojęcia jak powinna się zachowywać w jego towarzystwie. Posłała mu ukradkowe spojrzenie i doszła do wniosku, że czarnoskóry jest niczym niewzruszony. Mało tego na jego twarzy nie widziała jakikolwiek śladów zaniepokojenia spowodowanego jej obecnością bądź podejrzeniami odnośnie Falconu; jego usta zastygły w krzywym uśmiechu.
 – Byłam pewna, że olałeś całą sprawę – odezwała się jakby od niechcenia, nie mogąc znieść tej dołującej ciszy.
 – Czemu? – zapytał obojętnie.
 – Nigdzie cię nie było a poza tym nie wydaje mi się, żebyś był zbytnio zainteresowany…
 – Jeżeli chodzi o Smoka, to zawsze postaram się mu pomóc – odparł chłodno chłopak.
Ginny mimowolnie parsknęła kpiącym śmiechem.
 – Smoka? – powtórzyła z niedowierzaniem. – Czyli Malfoy? Niezłe przezwisko, ale wydaje mi się, że ma nieco inne. W ogóle dziwi mnie, że nie mówicie na niego tak jak wszyscy: fretka. Ty z kolei mógłbyś być starym ghulem…
 – A ty jesteś głupią wiewiórką – mruknął niedosłyszalnie pod nosem, oburzony, że ktoś śmiał określić go tak nieprzyjemnym określeniem.
Udał, że nie zrobił sobie nic z kpiny swojej towarzyszki. Prychał jedynie raz po raz, podkreślając swoje zniecierpliwienie i zażenowanie, podczas gdy rudowłosa irytująco się śmiała. Zapanowała nad swoim nagłym atakiem wesołości dopiero, kiedy dotarli do biblioteki. Gdy tylko przekroczyli jej próg poczuli zapach książek i woń bliżej niezidentyfikowanych ziółek, które pani Pince zwykła sobie parzyć – niektórzy twierdzili, że tajemnicze wywary mają pomóc jej nad sobą zapanować. Nie raz, nie dwa zdarzyło się, że bibliotekarka wyrzucała brutalnie uczniów z biblioteki, stwierdziwszy, że nie traktują jej cennych zbiorów z należytym szacunkiem. O tak, jako strażniczka źródła wiedzy musiała mieć wszystko i wszystkich pod jak największym nadzorem. Ciężkiej pracy nie ułatwiała jej także ignorancja adeptów, którzy niemal codziennie wykazywali się ignorancją wobec tak rzadko spotykanych i inspirujących ksiąg! Myszkowała teraz między regałami, wyskakując znienacka i strasząc przy okazji tych nielicznych, którzy poświęcili swoją przerwę obiadową na odrabianie zaległych prac domowych.
Czarnoskóry Ślizgon i rudowłosa Gryfonka, ostrożnie rozejrzeli się po pomieszczeniu, upewniając się, że na horyzoncie nie widać żadnej znajomej twarzy. Co jak co, ale woleli nie zostać nakryci na tym, jak razem pałętają się gdziekolwiek, nawet jeśli miałaby to być tylko nudna biblioteka. W zasięgu ich wzroku zauważyli tylko drugoklasistów, więc posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia, ruszyli przed siebie, czujnie przy tym świdrując całe otoczenie wzrokiem.
Musieli pokazać zgodę pani Pince i poprosić ją o wstęp do Działu Ksiąg Zakazanych. Niespodziewanie staruszka sama ich znalazła, pojawiając się nagle przed nimi.
 – A wy czego tutaj szukacie? – zapytała podejrzliwie, przyglądając się Blaise'owi i Ginny jak kosmitom.
Widok Ślizgona i Gryfonki, którzy razem przyszli do jej twierdzy na pewno nie zwiastował niczego dobrego.
 – Musimy skorzystać z drugiego działu. Mamy zgodę od profesora Snape'a. – Czarnoskóry wręczył bibliotekarce mały pergamin papieru. – Weasley prosiła mnie żebym pomógł jej w wypracowaniu z transmutacji. Przyznała, że jestem najmądrzejszym chłopakiem, jakiego przyszło  jej poznać w swoim wyjątkowo nudnym życiu. Dlatego też postanowiłem okazać jej swoją litość i pomóc młodszej koleżance – nawijał Zabini z udawaną skruchą.
Zobaczywszy w jakie osłupienie wprowadził panią Pince i pannę Weasley swoją wypowiedzią, na jego usta wpłynął iście szatański uśmiech.
 – Jak śmiesz! – warknęła Ginevra, zachłystując się powietrzem ze złości.
 – Jest wstydliwa – wyjaśnił chłopak starszej kobiecie, która cały czas lustrowała ich zdegustowanym spojrzeniem.
Nie zwracając uwagi na bezsensowną paplaninę Ślizgona i widoczną chęć mordu w oczach Gryfonki, przeczytała uważnie zgodę od Mistrza Eliksirów. Nie doszukawszy się w niej niczego podejrzanego była zmuszona umożliwić im wejście do drugiej, tajemnej części biblioteki, po czym odeszła pilnować porządku w tym świętym dla niej miejscu.
 – Co ci przyszło do głowy, żeby gadać takie bzdury, Zabini?! – fuknęła dziewczyna, kiedy obydwoje przedzierali się niepostrzeżenie  przez regały z książkami.
 – To za tę fretkę i ghula – odparł chłopak z satysfakcją.
Dziewczyna miała zamiar głośno go przekląć, kiedy nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Popatrzyła w prawą stronę i jej spojrzenie spotkało się z krukonką o kaskadzie czarnych włosów. Brązowe tęczówki Amelii były pełne dezaprobaty i zdziwienia. Brunetka zezowała na idącego przy boku rudowłosej ślizgona. Ginny momentalnie zaczerwieniła się po samą nasadę włosów. Posłała swojej koleżance jedynie blady uśmiech, mijając ją bez słowa.
 – Laska pożerała mnie wzrokiem – mruknął Zabini, słysząc nieszczęśliwy jęk panny Weasley.
 – Pewnie wzięła mnie za chorą na umyśle. Mam nadzieję, że nie powie nikomu, że widziała mnie z człowiekiem takiego pokroju – mówiła z przejęciem, wyobrażając sobie czerwone ze wściekłości uszy jak i minę Rona, do którego mogłaby dotrzeć ta myśl.
 – Daj spokój, Weasley. – Blaise przewrócił teatralnie oczami. – Kiedyś chodziłem z Amelią. Nie ma się czym przejmować.
Podeszli właśnie do potężnych, dębowych drzwi, za którymi krył się cel ich spotkania.
 – A więc pamiętasz imiona swoich dziewczyn? – Ginny szczerze się zdziwiła i otworzyła szeroko oczy.
Blaise popatrzył na nią sceptycznie, po czym szybko wepchnął ją do Działu Ksiąg Zakazanych.
 – Umiem wejść sama! – fuknęła ze złością, kiedy czarnoskóry ją puścił.
Wraz z pojawieniem się w owym pomieszczeniu, obydwoje poczuli negatywną energię, wydobywającą się z niektórych ksiąg czy woluminów. Obszerne regały sięgały wysoko sklepionego sufitu. Jedyne źródło światła stanowiły nieliczne okna witrażowe umieszczone po przeciwległej stronie, przez które sączyło się słabe, dzienne światło.
Zabini bez słowa podszedł do jednej z półek i zaczął czytać etykiety dotyczące kategorii wybranych dzieł. Rudowłosa nie bardzo wiedząc co zrobić, stanęła obok niego. Oczywiście w bezpiecznej odległości, co oznaczało trzymetrową przerwę.
 – Tak – powiedział nagle.
Dziewczyna spojrzała na niego z niezrozumieniem, myśląc że znalazł coś przydatnego.
 – Pamiętam imiona swoich dziewczyn – wyjaśnił, odpowiadając na jej wcześniejsze pytanie. – Może czasem mi się wszystko plącze, ale były także dziewczyny, które bardziej zapadły w pamięć – mówił rzeczowym tonem, z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Ginevra zmarszczyła czoło. Była w tej chwili ciekawa, jakie chłopak ma podejście do spraw sercowych. Mówił przecież o swoich wybrankach, a głos miał zupełnie obojętny.
 – Kto by pomyślał, że casanova Hogwartu naprawdę się kimś interesował – mruknęła na pozór poważnie.
 – Casanova? – oburzył się Ślizgon, patrząc na nią z wyrzutem. Po chwili jednakże się uśmiechnął, dochodząc do wniosku, że takie określenie jak najbardziej mu odpowiada.
 – Och, serio? Jeszcze się dziwisz. Ostatnio chyba każdy słyszał o tym, jak twoje dwie dziewczyny dowiedziały się o swoim istnieniu – odparła, nie mogąc powstrzymać uśmiechu politowania.
O dziwo, czarnoskóry zwyczajnie  zaśmiał się krótko.
 – Lydia i Joy są chyba najgłupszymi dziewczynami jakie miał Dom Salazara. Widziały przecież jak bez przerwy flirtuję z drugą, a potem wielkie wyrzuty do mnie, że niby je zdradziłem. Jakbym traktował je kiedykolwiek na poważnie…
 – Problem w tym, że ty prawie z każdą flirtujesz. – Ginny także nie mogła powstrzymać parsknięcia śmiechem.
Uważała, że umawianie się z dwiema pannami na raz jest okrutne i bezczelne, ale przecież była mowa o dwóch jednakowo głupich jak i naiwnych Ślizgonkach.
 – Trzeba korzystać z życia póki jeszcze można. Zresztą i tak to wszystko to jedna, głupia zabawa. – Blaise mówił bardzo otwarcie, wciąż przeglądając regały w poszukiwaniu jakiejś książki. Można było rzec, że sam fakt o tym, że mógłby naprawdę się w kimś zakochać był dla niego tak niedorzeczny, jak Snape bez tłustych włosów.
 – No nie wiem. Przecież na pewno kiedyś spotkasz dziewczynę może nawet mądrą, która będzie dla ciebie odpowiednia i zaakceptuje twoje niezliczone wady – stwierdziła z lekkim uśmiechem, nie wierząc, że rozmawia z największym uwodzicielem, w dodatku Ślizgonem, na takie tematy.
Czarnoskóry momentalnie na nią spojrzał, jego czarne oczy były całkowicie nieprzeniknione, ale dziewczyna dostrzegła w nich jakąś nieznajomą iskierkę.
 – Nie bądź śmieszna, Weasley – mruknął, po czym niespodziewanie się odwrócił i przeszedł nieśpiesznym krokiem na drugą stronę pomieszczenia, gdzie mieściło się więcej stosów z książkami.
Ginny poczuła się z niewiadomych powodów nieswojo. Skarciła się w myślach, że tak normalnie dyskutowała ze swoim wrogiem. Pomysł wspólnego przyjścia tutaj w jego towarzystwie wydała jej się teraz co najmniej idiotycznym szaleństwem. Powstrzymała się od tego, żeby nie krzyknąć czegoś obraźliwego za chłopakiem i  odgoniła od siebie natarczywe myśli dotyczące jego osoby. Ze skupieniem wróciła do szukania księgi o szkołach czarnomagicznych, którą jeszcze niedawno czytał Draco Malfoy, kiedy to spotkała go w tym miejscu razem z Hermioną.
***
Kasztanowłosa dziewczyna o dużych, orzechowych oczach szła szybkim krokiem w kierunku swojego domu mieszkalnego, mijając po drodze zabudowania należące do Falconu.
Po lekcjach złożyła  wizytę Veronice i Kate. Spędziła u dwóch blondynek dużo czasu, przymierzając różne sukienki. Dziewczyny wbrew pozorom posiadały bardzo dużą i urozmaiconą garderobę. Gryfonka była nieco zdumiona, że uczniowie nie mają prawa nigdzie wybrać się na zakupy ani zamówić kreacji na jutrzejszą dyskotekę. Było to co najmniej dziwne, ale w sumie, czego można było spodziewać się po tym miejscu?
Hermiona nie chciała jutro wyglądać najgorzej, ale nie mogła też przesadzić. Dlatego też jej wybór, spośród dziesiątek wyzywających, eleganckich i bardziej kiczowatych kiecek, padł na zwyczajną kremową sukienkę do kolan. Mogła śmiało przyznać, że wyglądała, a co najważniejsze czuła się dobrze i pewnie w swoim stroju. Była zadowolona, że tutejsze uczennice zaakceptowały jej zdanie, choć Kate wyraźnie się krzywiła, namawiając ją żeby jeszcze ubrała spódnicę, która była wyjątkowo kusa. Jej jedynym dylematem zostawały jeszcze buty, a ściślej mówiąc ich brak. Nie przywiozła ze sobą żadnych odpowiednich na tego typu okazję. Wysokie szpilki stanowczo nie były w jej typie; nawet nie wiedziała czy umiałaby w nich chodzić, nie wspominając już o tańczeniu. Na szczęście Veronica obiecała Hermionie, że znajdzie dla niej jakieś odpowiednie obuwie. Tak więc uzgodniła z koleżankami, że przyjdzie do nich jeszcze jutro, przed imprezą żeby należycie się przygotować.
Kasztanowłosa przejmowała się jednym drobnym, ale jakże znaczącym szczegółem. Kto będzie jej osobą towarzyszącą? Nikt jej przecież nie zaprosił, a ona tym bardziej tego nie zrobi! To chłopak powinien zawsze zrobić pierwszy krok. Pamiętała jak to jeszcze rok temu Wiktor Krum zwrócił uwagę właśnie na nią! Udali się razem na Bal Bożonarodzeniowy i z pewnością była to najlepsza jak i najbardziej niezapomniana noc w życiu Hermiony. Zresztą, nie była taka pewna, czy aby na pewno zgodziłaby się iść na jutrzejszą uroczystość z jakimkolwiek tutejszym uczniem. Nie mogła zapomnieć o dziwnej, wręcz podejrzanej naturze poniektórych osób. Chciała tego wieczoru czuć się bezpiecznie, a takie właśnie poczucie w tym miejscu mógł jej zapewnić tylko jeden chłopak o wyjątkowo bladej cerze, szarych oczach i blond włosach. Zarumieniła się przyłapując się na tym, że myśli właśnie o Draconie Malfoyu. Co jak co, ale nie mogłaby nigdy wybrać się  z nim na żadną dyskotekę. Zadręczałaby się potem po wsze czasy i nie obchodziło jej, że jest w miejscu całkowicie wyrwanym z rzeczywistości.
Wchodząc na klatkę schodową swojego domu ruszyła prawie biegiem na najwyższe piętro, gdzie tymczasowo mieściło się jej, a ściślej mówiąc jej i Malfoya, małe, skromne mieszkanko. Przemierzając samotnie puste korytarze czuła, jak automatycznie strach paraliżuje jej gardło, dlatego też chciała jak najszybciej znaleźć się u siebie.  Z ulgą otworzyła skrzypiące drzwi i przekroczyła próg pokoju dziennego. Zdyszana omiotła odruchowo pomieszczenie wzrokiem i zamarła w miejscu. Jeszcze nigdy nie widziała takiego Dracona Malfoya… Arystokrata jak gdyby nigdy nic ćwiczył sobie na środku salonu. Miał na sobie jedynie czarne spodnie od dresu. Hermionie momentalnie zaparło dech w piersi i odebrało mowę, kiedy zobaczyła jego idealnie wyrzeźbione mięśnie, które co chwila się napinały, gdy wykonywał serię pompek. Nie rozumiała, po co chłopak ćwiczy skoro i tak wygląda dobrze. Ale już nawet nie o to jej chodziło. Na Merlina, czemu on akurat musi trenować tutaj? W ich mieszkaniu i w dodatku przy niej? Przecież dziesięć dni przerwy na pewno nie zrobiłyby mu żadnej różnicy! Zdekoncentrowana odwróciła od razu wzrok, rumieniąc się intensywnie. Ślizgon jakby na złość cały czas kontynuował swoje zajęcie, które zdawało mu się nie sprawiać żadnej trudności pomimo zawrotnego tempa.
 – Malfoy! – pisnęła wściekle, pilnując się, aby na niego nie zerknąć. – Natychmiast przestań!
Draco, o dziwo, zareagował na jej słowa. Odwrócił się na plecy ciężko dysząc, po czym podniósł się z łatwością do pozycji stojącej.
Hermiona, starając się nie zwracać na niego większej uwagi, podeszła do biurka i zaczęła wyjmować ze swojej torby ciężkie książki.
 – Coś ci przeszkadza, Granger?
Omal nie podskoczyła ze strachu i zdziwienia, słysząc jego rozbawiony głos tuż obok swojego ucha. Blondyn bezszelestnie stanął za nią; dziewczyna dopiero po chwili wyczuła ciepło bijące od jego rozgrzanego ciała. Nie śmiała jednak odwrócić się, obawiając się za dużej bliskości Malfoy’a.
 – Nie zapomnij, że to nasze wspólne lokum, niestety – odparła zgryźliwie, rozkładając na biurku notatki z lekcji. – A ja nie życzę sobie żebyś paradował po tym mieszkaniu eksponując swoje…
 – Daj spokój, Granger – prychnął lekceważąco. – Wcale nie paraduje tylko ćwiczę! A poza tym to nie moja wina, że tak bardzo boisz się na mnie spojrzeć bez koszulki. Nigdy nie widziałaś Wieprzleja albo Bliznowatego bez…
Hermiona gwałtownie odwróciła się za siebie, omal nie wpadając na Ślizgona. Stał zbyt blisko niej, ale w tej chwili nie stanowiło to dla niej żadnej różnicy. Poczuła wyraźny zapach jego wody kolońskiej i potu. Chłopak był nieco wyższy od niej, więc zadarła wściekle głowę do góry i spojrzała mu w oczy. Zobaczyła w nich satysfakcję i rozbawienie. Ach tak, z pewnością był bardzo z siebie dumny, że udało mu się ją wyprowadzić z równowagi.
 – Nie, nigdy jakoś nie widziałam Harry'ego czy Rona…
 – Nie dziwię ci się. Są naprawdę paskudni. Na miejscu tego rudego gada, robiłbym wszystko żeby poprawić swój wygląd. Ale chyba tylko operacja przyniosłaby jakieś skutki, o ile już nie jest na nią za późno… – rzekł z udawaną skruchą i przejęciem.
 – Nie waż się tak nigdy mówić o Ronie! – rozkazała wściekle, krzyżując ręce na piersi, tym samym powstrzymując się od rzucenia na blondyna. Rzecz jasna, tylko w celu uszkodzenia mu tej twarzy, wykrzywionej w ironicznym wyrazie.
 – Dobra, rozumiem. Dziś dzień litości dla ohydnych, rudych gumochłonów. – Draco musiał wyraźnie się powstrzymać, żeby nie wybuchnąć szczerym śmiechem, kiedy Granger posłała mu mordercze spojrzenie.
 – Według mnie Ronald niewiele różni się od ciebie – stwierdziła z pogardą, lustrując go całego cierpkim spojrzeniem.
Oczywiście wiedziała, że nie ma w tej chwili racji. Ronald  może i był napakowany, ale było to spowodowane raczej ilością jego masy, a nie licznych treningów jak w przypadku Malfoya. Prawie ugięły się pod nią nogi, kiedy zobaczyła sześciopak na torsie Ślizgona. W dodatku stał tak blisko niej...
Draco, nieco urażony jej wypowiedzią, prychnął lekceważąco pod nosem.
 – Nie udawaj, Granger. Widziałem twoją minę. Prawie każda laska patrzy na mnie tak samo pożądliwym spojrzeniem jak ty przed chwilą! – odparł, patrząc jej hardo w oczy.
 – Chciałbyś– mruknęła, próbując uniknąć jego przenikliwego wzroku.
Malfoy dla udowodnienia jej swojej racji, położył dłonie na biurku, tym samym zamykając Hermionę w swoich ramionach i zdecydowanie zmniejszając odległość między nimi. Gryfonka cofnęła się od razu do tyłu, ale tak się składało, że stolik tak jak i ręce blondyna całkiem uniemożliwiały jej ucieczkę. Niechętnie spojrzała na chłopaka z zamiarem wykrzyczenia mu w twarz najgorszych obelg, jakie w życiu słyszała. Jednakże momentalnie zapomniała co miała uczynić, gdy jej wzrok spotkał się z jego spojrzeniem. Szare oczy Dracona wydawały się błyszczeć. Były też swego rodzaju wesołe, co już na pewno stanowiło ogromną rzadkość jak na niego. Poraziła go bladość jego skóry. Miał anielską twarz – piękne, ostro zarysowane rysy sprawiły, że niemal ugięły się pod nią nogi. Zahipnotyzowana, wpatrywała się w jego oczy. Uchyliła mimowolnie  usta, kiedy się nad nią pochylił.
 – Granger – szepnął uwodzicielsko, a Hermiona w tym momencie była gotowa się na niego rzucić. Tym razem jej celem nie było jednak spowodowanie uszczerbku na jego zdrowiu. – Ja wiem, ty wiesz, inni też wiedzą, że jestem najseksowniejszym facetem, jakiego było dane wam wszystkim spotkać. Powinnaś dziękować w nocy Merlinowi za to, że przyszło ci mieszkać pod jednym dachem ze mną… Nie rób takiej miny. Wiem, że twoje największe marzenie ukrywane skrycie w głębi duszy jeszcze się nie spełniło, ale może kiedyś jeszcze cię przelecę…
 – Jesteś najbardziej próżnym chłopakiem jakiego spotkałam! – krzyknęła złośliwie, po czym wyrwała się z jego uścisku i stanęła naprzeciw niego, machając mu przed oczami ostrzegawczo palcem  niczym matka karcąca swoją pociechę za złe zachowanie. – Nie mam pojęcia czemu stałeś się nagle taki pewny siebie, Malfoy, ale mi się to nie podoba. I jedyne o co proszę Boga, a raczej Merlina, po nocach, to tylko o to, żeby dał ci trochę rozumu i skromności!
 – Po co mam być skromny, skoro wiem, że jestem jednym z najprzystojniejszych chłopców jakich miał świat. A poza tym tylko brzydcy, albo zacofani udają wielce skromnych, żeby zatuszować fakt, że czują się ze sobą źle. – Zmierzył Hermionę zdegustowanym spojrzeniem i pokiwał głową ze zrozumieniem. – Nic więc dziwnego, że tak często o niej mówisz.
 – Och! – fuknęła, czerwieniąc się ze wściekłości i patrząc na zadowolonego ze siebie Malfoya z wyraźną chęcią mordu. – Zejdź mi z drogi, Malfoy! Muszę odrobić zadania zamiast bezsensownie z tobą gadać. Najlepiej idź do lustra i podziwiaj swoją niezwykłą urodę do rana.
 – A więc sama przyznajesz, że jestem niezwykle urokliwy…
Kasztanowłosa wyminęła go z chłodną obojętnością, wręcz zgrzytając zębami z irytacji. Usiadła przy biurku i trzęsącymi się dłońmi otworzyła pierwszą lepszą książkę. Draco obserwując swoją towarzyszkę uznał, że jej wściekłość osiągnęła apogeum. Z chytrym uśmiechem zwycięzcy na twarzy, skierował się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic.
Kolejna godzina zleciała dwójce współlokatorów na odrabianiu zadań, albo, jak w przypadku blondyna, siedzenia z książką w ręce i gapienia się na sufit.
Leżał na kanapie i zastanawiał się nad bardzo ważną kwestią. Przerzucił na chwilę swój zamyślony wzrok na Granger, która z ogromnym skupieniem pisała jakieś wypracowanie. Wprawdzie była odwrócona do niego bokiem, ale i tak widział jej zmarszczone czoło, kiedy nad czymś intensywnie myślała. Zrezygnowany westchnął ciężko, komentując tym samym swój niebywale ciężki los. Mianowicie musiał zaprosić tę nieznośną osóbkę na jutrzejszą imprezę. Szczerze mówiąc nie był przekonany, czy Hermiona przystanie na tę propozycję, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze dziś tak bardzo wyprowadził ją z równowagi. Co prawda, ich stosunki znacznie się poprawiły po tym, jak spędzili noc u swojego boku, ale wiedział, że bezustannie denerwował dziewczynę, w czego wyniku może nie ulec jego urokowi osobistemu.
Prychnął nagle lekceważąco pod nosem. Chyba ewidentnie zaczynał wariować – żadna dziewczyna nie mogła mu się oprzeć i tak samo będzie tym razem! Coś nagle złapało go za serce, gdy uświadomił sobie, że przez pięć dni nie spożył ani łyka Ognistej Whisky. Toż to prawdziwa męka i poświęcenie! Prawdopodobnie z tęsknoty za owym napojem zaczęło mu mieszać w głowie do tego stopnia, że chciał, a nawet musiał, zaprosić Granger na imprezę i jakby tego było mało, rozważał opcję odmowy dziewczyny! A tak na marginesie musiał pamiętać o zakładzie…
Poczuł jak ogarnia go prawdziwa bezsilność, był już bliski targania swoich włosów z głowy i wydzierania się w niebogłosy. Czemu Merlin tak bardzo go pokarał, że zamknął go w jednej akademii z upartą Gryfonką, do tego we wspólnym, małym mieszkaniu i co najważniejsze bez jego ukochanej towarzyszki życia, Ognistej Whisky! Oczywiście, zapytał pierwszego dnia tych przymulonych tępaków z drugiego, a nawet trzeciego roku, czy posiadają jakikolwiek środek upajający, ale oni jak jeden mąż odparli mu, że to kategorycznie zabronione. I tak nie uwierzył w ich słowa, dostrzegając na każdej twarzy zdradziecki uśmiech. Nie wierzył, że żaden uczeń nie posiada nawet mililitra alkoholu. Poprzysiągł im zemstę za to, jak go nikczemnie okłamali, w dodatku skazując na takie katusze.
Po raz kolejny teatralnie westchnął, ściągając na siebie sceptyczny wzrok kasztanowłosej. Wstał nieśpiesznie z kanapy i podszedł do niej wolnym krokiem. Czując cały czas na sobie czujny wzrok Granger, zatrzymał się koło niej, oceniającym okiem czytając jej wypracowanie na dwie stopy papieru. Przemknęło mu przez głowę, że nie pamięta o żadnym takim zadaniu. Chyba musiał wreszcie słuchać tych nudnych wykładów na lekcjach. Przecież ich oceny zostaną przekazane profesorom w Hogwarcie, a on nie miał zamiaru potem wysłuchiwać reprymendy od rodziców, którzy nawet przez nieznaczące oceny będą gotowi odciąć mu dostęp do galeonów.
 – Granger, musimy porozmawiać – oświadczył uroczyście.
Kasztanowłosa obrzuciła go znudzonym spojrzeniem, nie zwracając uwagi na jego poważny ton głosu.
 – Mam nadzieję, że masz co na siebie ubrać.
 – Słucham? – spytała zbita z tropu.
 – Jutro wieczorem. Chyba nie zapomniałaś o Dniu Czarodzieja i ekscytującej imprezie z tej niezwykle ważnej okazji – odparł nieco sarkastycznie, cały czas uważnie się jej przyglądając.
 – Oczywiście, że nie! – burknęła z irytacją. – I nie musisz się tym interesować, Malfoy. Bez twojej pomocy i twojego wyszukanego smaku z pewnością sobie poradzę.
Draco patrzył się na nią ze spokojem, ale i tak ją denerwował. Czy myślał, że nie poradzi sobie sama z wyborem zwykłej sukienki? Przecież miała już praktycznie gotowy strój, a zresztą, kogo obchodzi w tej chwili ta durna impreza? Mieli masę nauki!
 – Właśnie muszę się tym interesować. – Gdyby nie kpiący uśmiech błąkający się na jego ustach, to może uwierzyłaby, że się o nią martwi. – Przecież nie pokażę się z tobą publicznie, jeżeli będziesz ubrana tak… Jak zawsze, ale chyba wiesz, co mam na myśli.
 – Nie musisz przecież ze mną tam być, Malfoy – żachnęła się. – Mogę cię zapewnić, że będę cały czas cię omijała.
 – Omijała? Chcesz uciekać od swojego partnera, Granger? – zapytał, robiąc niewinną minę, kiedy Hermiona zachłysnęła się powietrzem ze zdumienia.
 – Partnera? – powtórzyła z niezrozumieniem, jakby nigdy wcześniej nie słyszała tego słowa.
 – Tak, Granger. – Blondyn posłał jej uroczy uśmiech. – To chyba jasne jak słońce, że pójdziemy tam razem.
Dziewczyna tępo się w niego wpatrywała przez dobre parę minut po czym niespodziewanie wybuchła histerycznym śmiechem. Draco, zażenowany jej postawą, wzniósł oczy ku niebu, przeklinając po raz kolejny Merlina, że skazał go na towarzystwo takiej szyderczej dziewczyny.
 – Chyba żartujesz – powiedziała, próbując się  uspokoić. – My? Proszę cię, wiesz, że to nierealne. Bez urazy, ale jak ty to powiedziałeś, nie lecę na twój niezwykły urok. – A przynajmniej starała się.
 – Granger, nie daj się prosić…
 – Problem w tym, że ty nigdy o nic nikogo nie prosisz – odparła sucho, zamykając swoje książki. – Ty tylko żądasz. Ale tym razem, nie dostaniesz tego, co chcesz. Nie wiem co knujesz, ale mi się to nie podoba.
Nie mieściło się jej w głowie, że wielki Draco Malfoy, pan i władca Slytherinu, dziedzic fortuny Malfoy’ów, jeden z  najprzystojniejszych chłopców Hogwartu, chciał ją zaprosić na imprezę. Było to co najmniej niepokojące i podejrzane. Choć z drugiej strony nie miała się czemu dziwić – nie byli przecież w Hogwarcie, w dodatku znali siebie najlepiej spośród tych dziwnych uczniów, a co najważniejsze darzyli siebie specyficzną sympatią i zaufaniem. Bądź co bądź, czuła, że musi odrzucić tę propozycję, nawet jeżeli tego by właśnie pragnęła...
 – Nie, Malfoy. To nie jest dobry pomysł – stwierdziła stanowczo po chwili namysłu.
Draco trochę zawiedziony, uśmiechnął się lekko. Ciągle wierzył w swoje możliwości. W jego słowniku nie istniało takie słowo jak porażka.
 – To co twoim zdaniem mam zrobić, żebyś się zgodziła? – zapytał cicho, unikając jej zdziwionego wzroku.
 – Pokazać, że naprawdę ci na tym zależy – powiedziała niepewnie.
Szybko wstała od biurka i poszła do toalety, zostawiając go z dziwnym rozdarciem wewnętrznym.
***
Blaise Zabini pochylił się nad ramieniem rudowłosej dziewczyny, sprawdzając jaka książka przykuła tak bardzo jej uwagę. Poczuł kwiatową woń jej perfum, która z początku za bardzo go poraziła. Chyba naprawdę zwariował, że zgodził się na przebywanie z tą zdrajczynią krwi… To znaczy, że sam to zaproponował.
Gryfonka nagle zorientowała się jak chłopak znajduje się blisko niej i gwałtownie się odsunęła, świdrując go morderczym spojrzeniem. Blaise zaśmiał się cicho z wyraźnie wyczuwaną kpiną  i usiadł obok niej na krześle.
 – Masz coś? – zapytał z ciekawością, lustrując na stronę przedstawiającą dziwne, zniekształcone twarze.
Przeszukiwali regały od dwóch godzin, ale jakimś nieszczęśliwym trafem nie mogli znaleźć niczego sensownego ani konkretnego na temat Falconu.
Ginny, nieco spięta, przesunęła w jego stronę książkę. Chłopak nieśpiesznie przebiegł wzrokiem po wytartych, ledwo dostrzegalnych literach.
 – Znalazłam informacje dotyczące powstania Falconu. Powołali ją czarnoksiężnicy. Spotkałam się z tymi nazwiskami…
Lekko drżącą dłonią wskazała na jedną z linijek.
 – Greyback, Rookwod – przeczytał głośno Blaise – To teraz śmierciożercy…
 – Wiem o tym. Tylko wtedy jeszcze nie było Sam-Wiesz-Kogo. Chodzi o to, że te rodziny od zawsze zajmowały się czarną magią. A jeżeli teraz jest tak samo?  Jeżeli dyrektor to sługa zła? – nawijała ruda z przejęciem. – Spójrz tutaj. – Wskazała ręką na fotografie wilkołaków. – Na początku w akademii przeprowadzano liczne eksperymenty na wilkach, trollach, goblinach. Miały służyć jako broń do ostatecznej, świętej bitwy. Podobno Anioł Ciemności czyha nad wrotami Falconu i według przepowiedni wybiera sobie jedną noc, podczas której są mu składane krwawe ofiary.
 – Ale co ten cały anioł ma do tych eksperymentów? – zapytał powoli Zabini, nie bardzo rozumiejąc cały sens słów dziewczyny.
 – No… – Weasley zmarszczyła czoło intensywnie się zastanawiając. – Nie pisze tutaj nic aż tak wprost. Chodzi o to, że to miejsce jest przeklęte. Do reszty skażone. Do niedawna nikt prócz starych rodów nie wiedział o istnieniu tej akademii, jest całkowicie odseparowane od świata czarodziejów. Sama nie wiem. – Załamała bezradnie ręce i z hukiem zatrzasnęła książkę.
 – Co się przejmujesz, Weasley. To jakieś stare plotki. Jeżeli tamtejsi ludzie to śmierciożercy, to Draco nie jest zagrożony…
 – A co mnie obchodzi ta przebrzydła fretka?! – wybuchła nagle, mocno się czerwieniąc. – Pomyślałeś o Hermionie?! Przecież ona dla ludzi takich jak wy jest zwykłą szlamą…
 – Chyba obydwoje dobrze wiemy, że Draco na pewno nie dałby zrobić jej krzywdy – przerwał jej posępnie.
Ginny otworzyła gwałtownie usta żeby po chwili z powrotem je zamknąć. Patrzyła w bystre oczy swojego rozmówcy, czując jak zalewa ją fala oburzenia i strachu o przyjaciółkę. Po chwili westchnęła, dochodząc do wniosku, że ten jeden raz Zabini może i ma trochę racji. Była świadoma tego, że relacje Hermiony i Dracona znacznie się ociepliły. Nie musieli ze sobą rozmawiać na oczach wszystkich. Ona i tak zauważyła ich specyficzne spojrzenia kierowane w swoim kierunku. W dodatku Malfoy od tak dawna nie obrażał publicznie jej przyjaciółki, a ona natomiast nie wybuchała złością na jego widok, jak to jeszcze było kiedyś.
 – Chyba się nie mylisz – mruknęła z niepokojem, wiedząc że Blaise również dostrzegł zmianę w zachowaniu niegdyś dwójki odwiecznych wrogów.
 – Zobaczysz, że nic im nie będzie – stwierdził czarnoskóry na pozór pocieszająco. Sam sprawiał wrażenie święcie przekonanego swojej racji.
 – Boję się, że tam nadal nie jest bezpiecznie – rzekła poważnym głosem, cały czas wpatrując się w niewzruszonego Ślizgona. Nawet jeżeli się martwił to nie dawał nic po sobie poznać. – Muszę przyznać, że zawiodłam się na Dumbledore'rze. Myślałam, że wie co robi. Chociaż ta wstrętna ropucha wszystko przewróciła do góry nogami – wyrzuciła ze siebie gniewnie.
 – Przynajmniej jest ciekawie – skwitował pod nosem, po czym podniósł się ze swojego siedzenia. – Muszę spadać, wiewiórko. Jestem umówiony z gorącą laską – powiadomił ją z ważną miną, jakby ta informacja miała coś znaczyć dla rudowłosej.
Dziewczyna zrozumiała, że chłopak chyba stara poprawić jej humor. On i te jego laski… Podniosła się nagle jak oparzona, kiedy uzmysłowiła sobie, że była umówiona z Michaelem na szesnastą, a tymczasem zegar wskazywał osiemnastą.
 – Całkiem o nim zapomniałam – mruknęła do siebie, odkładając szybko książki na swoje miejsce.
 – W moim towarzystwie często zapomina się o sprawach pobocznych lub mniej ważnych…
 – Nie sądzę, żeby mój chłopak był kimś ważniejszym od ciebie – burknęła ze złością.
Popatrzyła na niego przez ramię i uchwyciła jego rozbawione, pogardliwe spojrzenie. Na swój sposób zezłoszczona i zestresowana ruszyła do wyjścia, a zaraz za nią Ślizgon.
 – Potrafisz posługiwać się tym ogniowym pyłem? – zapytała, gdy przechodzili pomiędzy regałami.
 – Tak. Sam wszystko opiszę Draconowi…
 – Ale to Hermiona mnie prosiła…
 – Daj spokój. Uważam, że on też powinien wiedzieć coś na ten temat. Powtórzy Granger z pewnością – odparł z satysfakcją.
Ginny zacisnęła wściekle usta, postanawiając, że i tak sama jakoś przekaże informacje przyjaciółce. Może i nie dowiedziała się zbyt dużo, ale to zawsze coś.
 – Wyjdę pierwsza – rzuciła gniewnie do chłopaka przez ramię i nie czekając na jego słowa, czym prędzej opuściła Dział Ksiąg Zakazanych.
Momentalnie spłynęło z niej napięcie i złość.
***
Gdy parę godzin później razem schodzili na kolację, Draco wciąż przekonywał Hermionę do swojej racji: powinni razem udać się na jutrzejszą dyskotekę.
 – Nie pożałujesz tego, Granger. Wszyscy mi mówią, że jestem świetnym towarzyszem w  imprezkach.
Hermiona kiwnęła sztywno głową, patrząc z powątpiewaniem na Ślizgona. Okryła się szczelniej swoim pastelowym płaszczem, kiedy zawiał zimny wiatr. Szli właśnie zasypaną przez śnieg ścieżką w kierunku katedry.
 – A poza tym muszę cię mieć na oku. Mamy razem współpracować, pamiętasz? Wczoraj ustaliśmy, że działamy razem.
Gryfonka znów zerknęła na Malfoy’a. Wiatr zmierzwił mu gęste, blond włosy. Niektóre kosmyki opadały mu na czoło. Patrzył na nią swoimi szarymi oczami, w których widziała nieme błaganie.
 – Twoje argumenty są za słabe. Nie możesz pójść ze mną na imprezę, tylko po to, bo tak wypada i, że chcesz mnie w razie czego obronić. To miłe z twojej strony, ale tak się nie robi – powiedziała z fałszywą pewnością.
Nie miała pojęcia, czemu chłopakowi tak bardzo zależy na tym, aby pojawili się jutro razem na tańcach. Czuła, że pod wpływem jego wzroku zaczyna mięknąć więc szybko odwróciła głowę i zaczęła rozglądać się dookoła. Było już niemal całkiem ciemno, a z nieba zaczął sypać śnieg. Na dworze nie było widać żadnej żywej duszy z czego Hermiona wywnioskowała, że znowu spóźnią się do jadalni.
Draco otworzył drzwi wejściowe i przepuścił dziewczynę, cały czas posyłając jej spojrzenia pełne wyrzutu.
 – A może ja po prostu chcę iść tam z tobą…
Usłyszała jego cichy głos i poczuła jak fala gorąca pokrywa jej twarz.
 – To mi to udowodnij – odparła krótko.
Mieli już skierować się na wyższe piętro, kiedy nagle Granger zdała sobie sprawę, że zobaczyła jakiś ruch w holu. Paliła się tylko jedna pochodnia i panowała kompletna cisza, ale była pewna, że ktoś stoi parę metrów dalej. Zerknęła na blondyna, który także się zatrzymał i oglądał dookoła. Popatrzyli sobie krótko w oczy i obydwoje zaczęli się zbliżać do nieznajomego. Dlaczego ktoś znajduje się w porze posiłku w holu i stara się być niezauważonym?
 – Marlon? – zapytała ze zdziwieniem Hermiona, rozpoznając w ciemności twarz swojego kolegi.
 – Ach, to wy. – Chłopak wyraźnie się rozluźnił na ich widok i z jego różdżki wystrzelił lekki promień światła.
 – Co tu robisz? – zainteresowała się Gryfonka. – Miałam do ciebie przyjść po kolacji…
 – Naprawdę? – zapytał Draco, a jego oczy niebezpiecznie błysnęły.
 – Chciałam wziąć też ciebie, Malfoy – wyjaśniła, przewracając oczami. – Marlon powiedział mi z rana, że dowiedział się czegoś o runach, o których ci wcześniej wspomniałam.
 – Właśnie jeszcze raz je oglądałem – wtrącił okularnik przyciszonym głosem.
Przesunął się od ściany, odsłaniając starożytne znaki.
 – Nie chciałem wzbudzać niczyich podejrzeń i zaczekałem, aż wszyscy pójdą na kolację.
 – Bardzo pomysłowe – mruknął ślizgon znudzonym głosem.
 – I co z tego wynika?
 – Odczytałem coś dziwnego, Hermiono. Nie wiem co to oznacza, ale na pewno nic dobrego – stwierdził ponuro brunet. Przejechał dłonią po ledwo widzialnych runach, które jeszcze niedawno płonęły blaskiem w ciemności. – W tłumaczeniu na nasze to będzie „Łatwe jest zejście do piekieł.” Co więcej, zauważyłem pewną prawidłowość. Na wyższych piętrach w tych samych częściach korytarzy także widnieją napisy.
Draco, który dotąd wpatrywał się obojętnym wzrokiem w sufit, gwałtownie się wyprostował. Jego dziwna reakcja nie uszła uwadze Marlona i Hermiony. Popatrzyli na niego z identycznym zdumieniem i zaciekawieniem.
 – Nic mi to nie mówi – stwierdziła dziewczyna po chwili namysłu. – A tobie Malfoy?
Blondyn westchnął ciężko, komentując tym samym swoje niezadowolenie z tego, że znalazł się w takiej sytuacji. Ta cała podejrzana sprawa Falconu całkowicie go nudziła, ale nie mógł pozwolić żeby jego współlokatorka znów wplątała się w jakieś problemy. Przecież obiecał sobie, że będzie cały czas u jej boku.
 – W sumie to tak – przyznał niechętnie.
 – Wiesz o co w tym chodzi? – zapytał niemal od razu Marlon, zagryzając nerwowo wargi.
 – To coś eee… w rodzaju hasła – odparł powoli. Nie uśmiechało mu się zdradzanie jakichkolwiek informacji na ten temat, ale po zaciętej minie Granger wiedział, że nie ma wyboru. – Między… Śmierciożercami. Ich motta. Chyba nie trzeba być zbytnio inteligentnym, żeby się tego domyślić. Niby każdy może wstąpić w Szeregi Czarnego Pana, tym samym zaprzedając swoją duszę i oddając się w ręce piekła – wyjaśnił na pozór kpiącym tonem, umyślnie unikając  smutnego wzroku dziewczyny.
Po jego słowach zaległa napięta cisza. Hermiona przetwarzała w głowie usłyszane przed chwilą rewelację a stojący obok brunet znacznie pobladł, rozumiejąc, że w to wszystko jest zamieszany Voldemort.
 – Skąd to wszystko wiesz… – zaczął podejrzliwie Marlon, lecz Granger szybko mu przerwała, a Draco odniósł wrażenie, że zrobiła to specjalnie, żeby uniknąć nieprzyjemnego dla niego tematu.
 – To by wszystko oznaczało, że dyrektorka jest śmierciożercą? Czy po prostu to tylko pozostałość…
 – Pomyśl logicznie, Granger – prychnął lekceważąco blondyn.
 – Ale to przecież niemożliwe, żeby oni... – Gryfonce wyraźnie brakowało słów. Wpatrywała się w bezradnością w szare oczy chłopaka, jednak on nie zamierzał udzielić jej żadnej wskazówki.
 – Całkiem możliwe. Akademia od zawsze była kojarzona z czarną magią, a jak widać Dashwood nie zaniedbuje tradycji – stwierdził posępnie Marlon, obejmując się ramionami.
 – To śmierciożercy? – zapytała Granger stłumionym głosem. – Wśród nas są ukryci poplecznicy Voldemorta, a my nic o tym nie wiedzieliśmy?
Draco posłał jej ostre spojrzenie na wzmiankę o nazwisku Czarnego Pana, lecz ona kompletnie nie zwróciła na niego uwagi.
 – A ty o tym wiedziałeś! – wykrzyknęła nagle z goryczą, wskazując w Dracona oskarżycielsko palcem. – Podobno znałeś się wcześniej z Elizabeth? A więc jej cała rodzina jest… Czemu nic z tym nie zrobiłeś?!
 – Granger, opanuj się – odpowiedział Ślizgon z politowaniem, nie przejmując się powagą sytuacji. – Czarny Pan powrócił i wszędzie ma swoich szpiegów. W tej szkole było wcześniej jeszcze więcej szaleńców mających obsesję na punkcie czarnej magii. To nie musi teraz nawet nic znaczyć. A poza tym porozmawiamy o tym potem – dodał, zauważając ciekawskie spojrzenie Marlona.
Hermiona zacisnęła wściekle usta, powstrzymując się tym samym od wypowiedzenia na głos tego wszystkiego, co w tej chwili myślała na temat Przywódcy Slytherinu. Od początku zdawał sobie sprawę, że Dashwood'owie to śmierciożercy, ale rzecz jasna uznał, że lepiej będzie jej o tym nie mówić. Chciał, żeby do końca została nieświadoma otaczającego ją niebezpieczeństwa. Zaczęła się teraz naprawdę bać całej tej szkoły i tego co jeszcze mogło się wydarzyć.  Poplecznicy Czarnego Pana to jedno, ale te prawdopodobne mutacje i trzymana w klatce banshee oraz napięta atmosfera akademii to drugie. Zerknęła kątem oka na Marlona i zobaczyła, że jego ręce całkowicie się trzęsą. Była pewna, że chłopak teraz też się strasznie martwi i obawia, ale po prostu starał się to ukryć głównie ze względu na obecność Malfoya, który nadal z obojętną miną przyglądał się ich nienaturalnie bladym twarzom.
 – Dobra… Więc wróćmy do tego hasła. – Marlon przerwał niezręczną ciszę i rozejrzał się na boki z ledwo widocznym lękiem. – Jak myślisz czemu został tam umieszczony?
 – Nie wiem, wszędzie może oznaczać coś innego. Mogło  nawet zostać tutaj wygrawerowane całkiem przypadkowo – wytłumaczył znudzonym tonem. – Ale wiem co może nam pomóc... 
Ślizgon wyciągnął z kieszeni swoich czarnych spodni różdżkę i spojrzał na nich z wahaniem.
 – Mam rozumieć, że chcecie zrozumieć o co w tym chodzi?
Odpowiedzieli mu kiwnięciem głowy.
 – Nie powinniśmy i dobrze wiesz dlaczego, Granger – powiedział Draco, spoglądając surowo na Hermionę. Mieli już na karku Erica, a po wtargnięciu do zakazanego miejsca mogło być tylko gorzej.
 – Jak niby chcesz się dowiedzieć czegokolwiek, skoro…
Arystokrata upewnił się, że nikogo prócz nich nie ma w holu i machnięciem różdżki przeciął sobie dłoń. Wiedział, że mają mało czasu. Ich nieobecność na kolacji na pewno wzbudzi podejrzenia. Ignorując gwałtowny wdech Hermiony na widok jego krwi wypływającej z rany, podszedł do ściany i zaczekał aż kilka kropel spadnie na magiczne hasło.
 – Co ty robisz? – obruszyła się dziewczyna.
 – Krew czarodzieja czystej krwi ma pewne… – Wyraźnie szukał odpowiedniego słowa – właściwości w takich miejscach. Zobaczymy czy to w ogóle tutaj zadziała.
 – Ale jak zadziała? – Marlon marszczył z niezrozumieniem brwi.
 – U mnie w taki sposób otwiera się ukryte przejścia. Na ścianach jest dużo takich inskrypcji, tylko w innym języku – wyjaśnił z wahaniem.
Z początku nic się nie działo. Cała trójka stała nieruchomo czekając na jakiś znak, ruch, cokolwiek.
Nagle ściana zaczęła pękać, cegły powoli odsuwały się, odsłaniając ukryte przejście. Hermiona nie mogła uwierzyć, że Draco miał rację. Może sytuacja wydawała się być nieco nierzeczywista, ale taka była prawda. Odkryli coś ważnego, a co najważniejsze, tajnego. Marlon powoli zbliżył się do ciemnego otworu. Rzucił snop światła na wejście i  ich oczom ukazały się kamienne schody, prowadzące w dół.
 – Jak myślicie? Prowadzą do…
 – Do podziemi – dokończyła Granger, czując jak dziwny strach paraliżuje jej ciało. – Możemy się dowiedzieć, co tam robią…
 – Albo możemy wrócić tu jutro, z gotowym planem – podsunął pomysł Draco.
Dziewczyna potrząsnęła głową.
 – Jutro podczas imprezy na pewno, by ktoś nas zauważył, a teraz…
Zamilkła gwałtownie. Cała trójka usłyszała niewyraźny dźwięk obcasów. Jakaś profesorka schodziła po schodach i kierowała się do holu… Ciekawe jaka byłaby jej reakcja na widok trzech ciekawskich uczniów, którzy właśnie znaleźli tajemnicze wejście, które wielokrotnie było poszukiwane. W szkole z pewnością nie przebywało zbyt wielu czarodziejów czystej krwi, więc nie każdy mógł otworzyć wejście, prowadzące do podziemi.
 – Co teraz? – pisnął brunet  z przerażeniem. – Zejdźmy tam razem, to może być jedyna taka okazja…
Gryfonka w panice spojrzała na Marlona i Dracona, a potem na odkryte wejście. Przed oczami pojawiła się jej groźna twarz Erica. Nie powinna ryzykować. Nie powinna ciągnąć za sobą innych, w tym przypadku Marlona. Kroki stawały się coraz głośniejsze. Za parę sekund ktoś miał wyłonić się zza rogu.
Trzy, dwa…
 – Zostań tutaj – rzuciła zdecydowanie do okularnika.
Posłała mu zaniepokojone i przepraszające spojrzenie i nim chłopak zdążyłby wykonać jakikolwiek ruch, przeszła przez drzwi a za nią momentalnie ruszył Draco. Cegły bezgłośnie zaczęły wracać na swoje miejsce. Przez chwilę obydwoje stali w miejscu twarzą do siebie, nasłuchując głosów zza ściany. Hermiona w napięciu oparła czoło o tors Malfoya, a on sztywno objął ją wolną ręką. Obydwoje byli spięci i trzymali swoje różdżki w pogotowiu.
***
Zejście po stromych schodach zajęło im parę minut. Draco szedł pierwszy, oświetlając drogę różdżką. Kroczył bardzo ostrożnie, szukając po drodze  jakichś pułapek. Oprócz krótkiej wymiany zdań na temat tego, co mogą zobaczyć na dole, nic nie mówili. Korytarz stopniowo się zwężał, ściany zdawały się napierać na nich z obu stron. Panował taki skwar, że loki Hermiony zaczęły kleić się do jej karku. Powietrze wydawało się być tak gęste, że aż trudno było nim oddychać.
Kiedy prawie dotarli do celu, Malfoy przypomniał Hermione, żeby trzymała się z tyłu w razie jakiegokolwiek zagrożenia. Ona w odpowiedzi wzruszyła ramionami. Czuła w tej chwili bardzo wiele – od okropnego strachu i niepewności  po ciekawość  i zaintrygowanie. Wiedziała też, że Draco przeżywa to samo, pomimo tego, że zgrywał niezadowolonego. Jego obecność dodawała jej pewności i otuchy. Przed czujnym wzrokiem chłopaka nie mogło się nic ukryć.
Korytarz kończył się wysokimi, metalowymi drzwiami. Chłopak wypowiedział cicho parę zaklęć i zamek ustąpił. Jedyne oświetlenie w pomieszczeniu stanowiła pochodnia płonąca niezwykłym blaskiem. Hermiona w jednej chwili usłyszała swoje galopujące serce, kiedy dostrzegła, gdzie się znaleźli. Wstrzymała oddech i spojrzała załzawionymi oczami na swojego towarzysza. Dziwna, biała poświata rzucana przez pochodnię migotała na jego kościach policzkowych, uwydatniając jego ściągnięte rysy twarzy.
 – Gdzie my jesteśmy? – wyszeptała.
Znajdowali się w czymś w rodzaju celi, tyle, że ogromnej, całej z kamienia. Było tam jedno  zakratowane okno, osadzone wysoko po drugiej stronie i tylko jedne drzwi, te przez które weszli. To miejsce było rzeźnią. Przez całe pomieszczenie biegły długie drewniane stoły. Leżały na nich ludzkie ciała – nagie i blade. Głowy zwisały z blatów a włosy kobiet omiatały posadzkę jak miotły. Na środkowym stole leżały zakrwawione noże i części jakiejś maszynerii.
Draco stał w bezruchu, kiedy towarzyszka wsunęła swoje palce w jego. Uścisnął mocno jej dłoń, przez co poczuła się odrobinę pewniej.
 – Nie musimy tutaj być – stwierdził chłopak.
Nie był przejęty tym widokiem do tego stopnia tak jak Hermiona. Jednak jego zdumienie i obrzydzenie, malujące się w jego oczach, mówiły dziewczynie, że nie tego się spodziewał.
 – Wracajmy, nie powinnaś patrzeć na takie coś…
Spojrzał na nią łagodnie; cały czas trzymali się za dłonie.
 – Czemu oni to robią? Eksperymentują na trupach? Czy sami ich zabijają? Po co to wszystko? – Jej głos był bardzo cichy i słaby. Czuła, że lodowata fala zalewa jej całe ciało. – To stąd pochodzą te wszystkie krzyki, Malfoy? Jak myślisz?
 – Możliwe – odpowiedział chłopak, bacznie się jej przyglądając. – A teraz lepiej wracajmy.
 – Nie – zaprzeczyła stanowczo. – Musimy zbadać o co w tym chodzi. Może znajdziemy jakieś poszlaki… To jest poważniejsze niż myślałam, uczniowie mogą być kolejni… – Wskazała drżącą ręką na stoły. – W to wszystko jest wmieszany Voldemort, mogą posunąć się do wszystkiego.
 – Mam rozumieć, że chcesz oglądać martwych ludzi i szukać wśród nich odpowiedzi na twoje pytania? To bezsensowne. Nie mogę pozwolić, żebyś…
 – Nic mi nie będzie. Nie możemy już im pomóc. Dam radę.
Pociągnęła go lekko za rękę. Musiał zobaczyć coś w jej oczach, bo po chwili ustąpił. Zresztą musieli się rozejrzeć po tym pomieszczeniu skoro udało im się dotrzeć tak daleko.
Hermiona starała się nie patrzeć na twarze trupów. Zauważyła jednak, że wyglądają inaczej. Jedni nie mieli oczu, drudzy mieli zaszyte usta, a jeszcze inni mieli długie, wystające zęby. Ciała w większości były zakryte prześcieradłami. Dziewczyna walczyła z falą mdłości i rozpaczy. Draco był wyraźnie spięty, ale rozglądał się uważniej dookoła. To wszystko wydawało się prawie nie robić na nim większego wrażenia. Podeszli do stołu pełnego różnych, ostrych narzędzi. Okazało się, że prócz maszynerii, na blacie leżą także kartki papieru z zapiskami. Chłopak oświetlił je różdżką.
 – To obserwacje. Pierwszy tydzień, drugi… – zaczęła czytać Hermiona z paniką w głosie. – Wstrzykiwali im jakieś serum i patrzyli, co po tym będzie się dziać. Oni wszyscy byli żywi…
 – Tutaj jest zapisana jutrzejsza data. – Draco wskazał na dół kartki. – Masz rację, jutro musi wydarzyć się coś ważnego.
 – To chore. Oni krzywdzą bezbronne osoby. Gdzie Dumbledore nas wysyłał? Będzie trzeba natychmiastowo się z nim skontaktować…
 – Myślę, że to nie będzie konieczne. Accio różdżki. – Draco i Hermiona zamarli na dźwięk znajomego, chrapliwego głosu.
Ich różdżki wyleciały im momentalnie z dłoni. Odwrócili się powoli za siebie i zobaczyli Erica Dashwooda, stojącego przed wejściem.
 – Naprawdę myśleliście, że nikt nie zauważy, że tutaj wtargnęliście? – zapytał, a na jego wąskich ustach zagościł arogancki uśmieszek. – Jesteście cały czas przez nas obserwowani. Wiedziałem, że zaczniecie sprawiać kłopoty, ale nie sądziłem, że dojdziecie aż tutaj.
 – Możesz pogratulować nam później – mruknął Draco z rozbawieniem.
Hermiona posłała mu zdziwione spojrzenie. Nie była pewna, czy się zorientował, że stoją całkowicie bezbronni przed bezwzględnym chłopakiem, który przysiągł jej zemstę. W dodatku znajdowali się w rzeźni, w której roiło się od  zmutowanych trupów – to na pewno nie było zabawne.
 – Więc jak, Dashwood? Co wy tutaj odwalacie? – zapytał Malfoy lekkim tonem, jakby rozmawiał o pogodzie. – Na waszym miejscu zaplanowałbym to wszystko jakoś lepiej. Nie jesteście zbyt sprytni. Tyle poszlak wskazywało na to, że coś tu śmierdzi. Bez urazy, nie chcę obrażać waszej inteligencji…
 – Zamilcz! – Eric był całkiem wyprowadzony z równowagi. W ręce trzymał swoją różdżkę wycelowaną prosto w nich. – Jesteś nic nieznaczącym śmieciem, Malfoy i mam gdzieś  pozycję twojego ojca! Najpierw zajmę się tobą, a potem załatwię twoją przyjaciółkę. Zapowiada się niezła zabawa z tą brudną szlamą. – Przeszył Hermionę lodowatym spojrzeniem.
Draco lekko się spiął i odruchowo złapał swoją przerażoną towarzyszkę za rękę.
 – Nie byłbym tego taki pewien – odparł powoli. W jego głosie nadal można było słychać drwiącą nutę, ale szare oczy chłopaka pozostawały poważne. – Nie masz ze mną szans, więc lepiej uciekaj póki możesz. Za to co zrobiłeś Granger jestem jeszcze raz gotowy skiereszować ci tą twoją śliczną buźkę.
 – Jesteś taki naiwny, to ja mam broń. – Eric zaśmiał się z triumfem.
W jednej chwili czerwona fala wystrzeliła z różdżki Dashwooda i poszybowała prosto na nich. Kasztanowłosa stała w bezruchu, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Nie mieli szans.
Draco, który wydawał się myśleć o wiele bardziej optymistycznie, pociągnął ją natychmiastowo  do tyłu, przez co uniknęła ciosu.
 – Nie robiłbym tego na twoim miejscu, Dashwood.
Głos Malfoya wprost ociekał jadem. Jego oczy błyszczały groźnie, a zastygłe rysy twarzy w wściekłości nie wróżyły niczego dobrego. Wyglądał przerażająco i mimo tego, że nie miał przy sobie różdżki, Hermiona uwierzyła, że jest z nim bezpieczna.
Eric wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem, a w jego oczach można było zobaczyć obłęd.
 – Ciekawe jak długo uda wam się obronić. Ja nie znam litości. – Jego zęby błysnęły przerażająco w lekkim świetle pochodni.
Zaczął iść w ich stronę i wypowiadać na głos coraz to nowsze klątwy. Malfoy’owi dzięki świetnemu refleksowi udało się unikać paraliżujących fali zaklęcia. Ciągnął za sobą Granger. Kryli się za stołami, kierując się na tył pomieszczenia, z którego nie było wyjścia.
 – Co teraz? – zapytała go dziewczyna, kiedy czerwona fala przemknęła tuż koło jej głowy.
Biegli na koniec, a śmiech Dashwooda niósł się po całej sali.
 – Muszę tylko zajść go od tyłu…
Nagle stół, za którym się kryli poleciał w górę, a martwa kobieta wylądowała przed Hermioną. Jej głowa mocno uderzyła o posadzkę, a szeroko otwarte, puste oczy wpatrywały się w nią. Dziewczyna bezwiednie krzyknęła. Draco objął ją ręką i skierował do innego miejsca, lecz nagle poczuła, jak jakaś siła  próbuje ją oderwać od blondyna i w jednej chwili poleciała do tyłu. Uderzyła z łoskotem w ścianę i stoczyła się na podłogę. Czuła jak z rany na głowie wypływa jej gorąca  krew.
Draco rzucił się w kierunku Dashwooda unikając jego uderzeń. Nie widziała co wydarzyło się później; pochłonęła ją ciemność.
Słyszała krzyki i huki.
 Gdy potem otworzyła oczy, zobaczyła jak czerwona fala klątwy leci w jej stronę. Była pewna, że ból będzie piekielny. Nagle ktoś przysłonił jej widok; Draco skoczył w ostatniej chwili i zasłonił ją przed ciosem. Wylądował nieco dalej od niej.
Eric stał parę metrów dalej cały umazany we krwi. Hermiona nie miała pojęcia co się stało, podczas gdy odpłynęła, ale sprawy przedstawiały się bardzo poważnie. Nie zwracając uwagi na tępy ból głowy, zaczęła czołgać się w kierunku Malfoya. Jego ciałem wstrząsały dreszcze. Ujęła jego twarz w dłonie i ułożyła ją sobie na kolanach. Był cały blady…
 – To już koniec, Granger. Nie spodziewałem się, że będziecie aż tacy uciążliwi. Zapamiętaj sobie, ten, kto ma różdżkę, wygrywa – warknął z satysfakcją. Powoli zbliżał się do nich, rozkoszując się strachem dziewczyny.
 – Czego od nas chcesz? Nic ci nie zrobiliśmy…
 – Nie pozwolę, żebyś nam wszystko popsuła, Granger.
Hermiona wciąż trzymając w ramionach ciało Dracona, zaczęła się cofać do tyłu. Musiała dostać jakimś mocnym zaklęciem – była całkowicie osłabiona i wykończona.
 – I tak inni się dowiedzą! Ludzie nie są ślepi! – syknęła ostro, mocniej ściskając chłopaka. – Nie pozbędziesz się tak łatwo mnie i Malfoya…
 – Myślisz, że on ci pomoże? – zadrwił chłopak. Był coraz bliżej. – Draco Malfoy to przyszły śmierciożerca. Najlepszy materiał na sługę Czarnego Pana. Nie zdradzi tajemnicy Falconu, bo jest po naszej stronie. Jesteś głupią szlamą. Nie rozumiesz, że już jesteś dla niego stracona?
Zaśmiał się głośno widząc ból w jej oczach.
 – Wystarczy, Ericu.
Obydwoje spojrzeli na drzwi wejściowe, w których stała Elizabeth.
 – Elis – Szatyn wyglądał na zaskoczonego i zdystansowanego. – Nie rozumiesz...
 – Odejdź – odparła stanowczo dziewczyna.
 – Nie mogę. Widzisz co odkryli…
 – Stoję wyżej w randze niż ty i rozkazuję ci odejść! Nie masz nikomu wspominać o tym, co tutaj zaszło.
Lodowaty głos i wściekłość malująca się na twarzy szatynki w ogóle nie pasowały do jej łagodnego oblicza. Teraz jednak jej ostry wzrok budził lęk. Eric cały sztywny odwrócił się i odszedł. Po drodze rzucił na posadzkę ich różdżki.
Hermiona nie wiedziała, czy może odetchnąć z ulgą. Co kierowało Elizabeth? Czy chciała im pomóc? Draco poruszył się i powoli podniósł z jej kolan.
 – Nic ci nie jest? – zapytał ją, uważnie się jej przyglądając.
W odpowiedzi kiwnęła głową. Obserwowała jak blondyn powoli wstaje i czujnie rozgląda się dookoła. W końcu jego wzrok spoczął na Elizabeth.
 – Nie mówicie nikomu co tutaj zobaczyliście. Udawajcie, że wszystko jest w porządku… – zaczęła beznamiętnym głosem, lecz Draco raportowanie jej przerwał.
 – W porządku? – powtórzył podniesionym głosem. – Uważasz, że nic się nie stało? Jesteśmy w rzeźni, a twój brat próbował nas zabić!
 – To wasz wybór. Możecie donieść na to co widzieliście i ściągnąć na siebie niewyobrażalny gniew albo możecie wrócić teraz do pokoju i wytrzymać tutaj do jutra. Postaram się, żeby zabrali was stąd wcześniej.
Jej wyparty z emocji głos wzbudził w Hermionie ciarki. Nie mogła przystać na to, żeby udawali, że wszystko gra. Nie, kiedy uczniowie mogli paść ofiarą eksperymentów. Nie miała pojęcia o co w tym chodzi, ale za wszelką cenę musiała się tego dowiedzieć. Nie zdążyła jednak zadać kluczowego pytania, gdyż Elizabeth odwróciła się i po prostu wyszła.
Hermiona cała spięta i przytłoczona emocjami, nie zauważyła strużki krwi spływającej po głowie. Zorientowała się, że Draco się w nią wpatruje. W jego oczach zobaczyła złość, która zaczęła ustępować żalowi. Czuł się winny. Bez słowa wziął ją na ręce i podążył w stronę kamiennych schodów. Pomimo przed chwilą stoczonej walki, stawiał pewnie kroki i mocno przyciskał ją do piersi.
Gryfonka straciła na jakiś czas świadomość. Widziała przed oczami drewniane stoły z martwymi ciałami. Ostatnie co pamiętała to dotyk jakiejś zimnej tkaniny na swoim czole i mocne ramiona, które bezpiecznie ją oplotły.
***
Leżeli przy sobie zakopani w pościeli. Ledwo mieścili się na małym łóżku, ale zdawało się im to nie przeszkadzać. Hermiona już od dawna nie spała. Wiedziała, że powinna natychmiast coś zrobić – wstać, udać się na śniadanie, zacząć misję ratunkową. Bała się jednak powrotu do rzeczywistości. Po tym jak wczoraj zobaczyła tak dużo martwych ciał w podziemiach nie mogła się pozbierać. Pragnęła tylko wrócić do Hogwartu. Wciąż czekała na wiadomość od Ginny, ale traciła już nadzieję, że ruda czegokolwiek się dowiedziała. Musiała wierzyć Elizabeth na słowo – dzisiaj wieczorem wrócą do domu.
Nie przeszkadzała jej obecność Malfoy’a przy boku. Wczoraj niepostrzeżenie zaniósł ją do pokoju. Robił jej okłady na obolałą głowę. Przez całą noc cierpliwie przy niej leżał i uspokajał podczas koszmarów. Była mu naprawdę wdzięczna za taką troskę. Zrzuciła na dalszy plan swoją złość do niego odnośnie sprawy ze śmierciożercami. Mogła liczyć tylko na niego.
W tej chwili bez skrępowania trzymała głowę na jego piersi, a on obejmował ją ręką;  trzymał ją przerzuconą przez jej biodro. Wdychała zapach jego mocnych perfum, który w jakiś sposób przynosił jej ukojenie. Blondyn oddychał miarowo, z czego wywnioskowała, że jeszcze śpi. Co mieli teraz zrobić? Najlepiej będzie jak zaufają Elizabeth; przecież ich wczoraj w pewnym sensie uratowała. Będą udawać, że wszystko jest w porządku, pójdą na lekcje i na te nieszczęsne tańce. Potem wrócą do Hogwartu i sprowadzą pomoc do Falconu. Nie mogła zostawić tutaj bezbronnego Marlona i reszty.
 – Zaraz zaczną się lekcje – Hermiona podniosła się na łokciu.
Patrzyła na śpiącego Malfoy’a. Próbowała wyswobodzić się z jego uścisku, ale był zbyt mocny. Wpatrywała się z fascynacją w jego zamknięte powieki i idealne usta. Bladość jego skóry jej nie przeszkadzała ; był piękny. Z takim spokojnym wyrazem twarzy podobał się jej jeszcze bardziej. Czuła pod swoimi dłońmi jego wyrzeźbione mięśnie.
– Draco…– szepnęła miękko.
Blondyn gwałtownie otworzył oczy. Na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, kiedy zobaczył pochylającą się nad nim dziewczynę. Nie odrzucił jej.
       – Co powiedziałaś? – zapytał szeptem, tak jakby ktoś mógł ich usłyszeć, a on starał się temu zapobiec.  Dzięki temu ich wymiana zdań zyskała intymny charakter.
 – Draco – powtórzyła z wahaniem.
Pierwszy raz wypowiedziała jego imię. Tak normalnie. Było w tym coś niezwykłego. W jej ustach brzmiało to niemal dźwięcznie i czule. Ślizgon szeroko się uśmiechnął.
 – Podoba mi się – stwierdził i pogładził ją ostrożnie po włosach. – Jak twoja głowa?
 – Dobrze. Dziękuję ci za wszystko. – Nie spuszczała wzroku z jego oczu. – Za to, że byłeś ze mną tam wczoraj. Obroniłeś mnie. Pamiętam dokładnie jak zostałam zaatakowana, a ty… – Wyraźnie brakowało jej słów.
 – Nie zrobiłem niczego specjalnego, Granger. Nie mogę pozwolić, żeby coś ci się stało.
 – Ale czemu tak ci na tym zależy?
 – Bo… Nie mógłbym wytrzymać z tą myślą, że coś ci grozi, a ja nie mogę nic na to poradzić. Nie chcę, żebyś kiedykolwiek cierpiała… Ta myśl mnie przeraża i nie pytaj dlaczego. Sam nie wiem – wyznał poważnie.
Hermionę wzruszenie złapało za gardło. Nie przypuszczała, że dostanie szczerą odpowiedź. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak blisko znajduje się chłopak… Przerażona perspektywą tego co mogłoby się stać, oderwała się od chłopaka. Kątem oka zauważyła, że uniósł brew. Może i leżenie praktycznie na sobie im nie przeszkadzało, ale Hermiona nie mogła przyzwyczaić się do jego bliskości. Podeszła niezdarnie do swojego kufra. Po drodze starała się dyskretnie przygładzić swoje włosy, które sterczały na wszystkie strony.
 – Jesteś mi coś winna, Granger – zaczął Draco z wesołym uśmiechem. Wciąż leżał beztrosko na łóżku. – No wiesz, sama przed chwilą przyznałaś, że uratowałem ci życie.
 – Kiedy dokładnie to powiedziałam?
 – Przed chwilą. Uratowałem cię.
 – Tak, ale… Nie chodziło mi dokładnie o to. To uderzenie na pewno nie było śmiertelne. Przecież żyjesz…
 – Nie bądź drobiazgowa. Poniosłem znaczący uszczerbek na zdrowiu.
Gryfonka przewróciła oczami. Stała do niego tyłem i szukała swojego mundurka w stosie ubrań.
 – Myślę, że tak naprawdę uratowała nas Elizabeth. Chyba musimy jej…
 – Zaraz o tym pogadamy – uciął chłopak, a w jego głosie zabrzmiała ostra nuta.
 – Więc o co ci chodzi? – spytała podejrzliwie i odwróciła się do niego.
 – Próbuję ci cały czas uświadomić jak się dla ciebie poświęcam. Sama przyznałaś, że jesteś mi wdzięczna. A ja ci chyba coś udowodniłem. Z tego wynika, że idziemy razem na dyskotekę. – Zakończył z przesadzonym entuzjazmem i skoczył na równe nogi.
 – Chyba żartujesz – parsknęła Hermiona.
 – Nie masz wyboru, moja droga partnerko. Powiedziałaś, że muszę coś zrobić i zrobiłem. Ot co. Sprawa załatwiona. O dziewiętnastej będę czekał na ciebie w holu – powiedział z rozbawieniem.
Skierował się do toalety i po drodze zmierzwił włosy zastygłej w bezruchu dziewczynie.
***
W okrągłym gabinecie, pełnym mahoniowych mebli panowała ciężka atmosfera. Blade promienie słoneczne sączące się przez strzeliste okno oświetlały całe pomieszczenie. Albus Dumbledore siedział za swoim biurkiem a jego poczciwą twarz zdobił wyraz zmartwienia. Wpatrywał się w swojego gościa, który przechadzał się nerwowo po pokoju. Mimo wyraźnej prośby wolał stać.
 – Zdradzisz mi wreszcie o co chodzi? – zapytał ze zniecierpliwieniem Severus Snape wciąż krążąc po gabinecie.
Dumbledore bezgłośnie westchnął i pogładził swoją białą brodę.
 – Wezwałem cię tutaj, ponieważ  musisz coś dla mnie zrobić. Nie będę w stanie doprowadzić wszystkich spraw do końca.
 – Co to znaczy? – W głosie Mistrza Eliksirów dało się słyszeć drwinę.
 – Profesor Umbridge próbuje się mnie pozbyć. Od dawna czyha na posadę dyrektora Hogwartu i dzisiaj osiągnie swój cel – rzekł staruszek ze smutnym uśmiechem. Severus stanął w miejscu. Nie krył swojego zdumienia. – Za niecałą godzinę pojawi się tu Minister Magii z nakazem.
 – Co to ma znaczyć? Czemu mówisz o tym z takim spokojem? – Snape popatrzył na swojego rozmówcę jak na wariata. – Powinieneś coś zrobić. Uczniowie na ciebie liczą.
 – Nie zostawię swoich uczniów, Severusie. Ich bezpieczeństwo jest sprawą pierwszorzędną i to grono pedagogiczne będzie nad nimi czuwać. To co nieuniknione coraz szybciej się do nas zbliża. Dzieci zostaną wystawione na próbę.
 – Chcesz mi powiedzieć, że musisz na jakiś czas zniknąć, a my mamy pilnować młodzieży? Naturalnie, to nasz obowiązek jakbyś nie zauważył. Ale gdzie twój duch walki? Zamierzasz się poddać i oddać szkołę w ręce Ministerstwa Magii? – oburzył się Severus. W jego czarnych oczach widoczna była nagana.
 – Nie poddaję się, mój drogi. Wkrótce to zrozumiesz. Jestem bezradny, zostałem zdradzony – odparł, cały czas uśmiechając się dobrodusznie. – Tylko cię uprzedzam. Mam jednak prośbę. Muszę teraz niezwłocznie zająć się jedną sprawą, a ty…
 – Jaką sprawą? Co jest w tej chwili dla ciebie ważniejsze od szkoły? – warknął mężczyzna.
Albus posłał mu ostre spojrzenie.
 – Nie osądzaj mnie. Wszystko zaszło za daleko. Voldemort nadchodzi, muszę przygotować Zakon Feniksa. Tymczasem ty powinieneś udać się do Falconu.
 – Falconu? W jakim celu?
 – Dostałem pewne informacje… Wcześniej przypuszczałem, że ta szkoła jest niebezpieczna, ale wolałem zaryzykować. Teraz jednak widzę, że był to błąd. Panna Granger i pan Malfoy znaleźli się w dość… specyficznym towarzystwie. Została stoczona tam walka z jednym z uczniów i ledwo udało się im ujść z życiem. – Dumbledore zacisnął gniewnie usta.
 – Skąd to wszystko wiesz? – zdumiał się Snape.
 – Mam swoich informatorów. Nie wysłałbym ich tam, gdyby nie oni.
 – Trzeba było lepiej to przemyśleć skoro znaleźli się w niebezpieczeństwie…
 – Myślę, że ta wymiana była im potrzebna. Chyba obydwaj zauważyliśmy, że ostatnio pan Malfoy bardzo zainteresował się losem  panny Granger.
 – Był zmuszony jej pomóc w nagłych sytuacjach. Nie sądzę, żeby darzyli siebie głębszym uczuciem. To wręcz niedopuszczalne – stwierdził Opiekun Ślizgonów, a jego oczy błysnęły mrocznie. – Nie wiem czemu to cię tak zadowala. Gdy Czarny Pan odkryje, że Draco ma jakieś powiązania ze szlamą, zabije ją. Nie zapominaj, że to przyszły śmierciożerca. Nie będziesz w stanie go uratować. Ani ty, ani Granger.
Dumbledore przez chwilę nic nie mówił, po czym spojrzał na swojego towarzysza z dezaprobatą.
 – Wydaje mi się, że znam podobną historię, Severusie. Przyjaźń Ślizgona i Gryfonki, która nie skończyła się szczęśliwie – powiedział cicho Albus. –  Nie postrzegaj ich znajomości negatywnie. Mają jeszcze szanse. Wszyscy ją mamy.
Snape bez słowa odwrócił się za siebie i skierował pośpiesznie do drzwi. Dyrektorowi przez sekundę wydało się, że zobaczył niewyobrażalny ból w tych czarnych, nieprzeniknionych oczach. 
***
Ginny przemierzała szkolne korytarze, szukając Harry’ego i Rona. Za chwilę miało odbyć się spotkanie Gwardii Dumbledore’a i ustalili, że pójdą do Pokoju Życzeń razem. Nie było ich jednak w umówionym miejscu – w Wieży Gryffindoru. Doszła do wniosku, że pewnie o niej zapomnieli, więc po okrążeniu trzeciego piętra, postanowiła, że uda się sama na siódme piętro.
Odwróciła się nagle za siebie, wyczuwając czyjąś obecność. Ze zdziwieniem i lekkim poirytowaniem zobaczyła Blaise’a Zabiniego przed sobą.
 – Co tutaj robisz? – zapytała, rozglądając się dookoła. – Nie mam teraz czasu, Zabini. Mam nadzieję, że wysłałeś wiadomość Malfoy’owi, żeby mógł przekazać wieści Hermionie…
 – W tym problem – przerwał jej chłopak. W jego oczach widziała zdeterminowanie i nie wiedziała co jest tego przyczyną. – Umbridge zablokowała wszystkie opcje porozumiewania się. Mogę wysłać tylko wiadomość przez sowę, a to oznacza, że zostanie sprawdzona..
 – Sowy oddały moje listy, które wysłałam Hermionie… Co teraz zrobimy? – Znacznie pobladła z zaniepokojenia.
 – Nie dlatego cię znalazłem, Weasley. – Blaise wyraźnie zniecierpliwiony przewrócił oczami. – Musisz się schować, jeżeli nie chcesz, żeby złapała cię Umbridge.
 – Słucham? – zapytała z niezrozumieniem. – Czy to jakiś głupi żart, Zabini? Nie ufam ci, a poza tym skup się na Falconie.
 – Nie rozumiesz! – krzyknął nagle, przez co się cofnęła. Nigdy nie widziała go wyprowadzonego z równowagi. – Umridge nakryła Pottera i tą całą jego grupkę na spotkaniu na siódmym piętrze. Wysadziła ścianę zaraz po tym jak weszło tam parę osób. Do tego znalazła listę, na której się podpisaliście. Brakuje tylko ciebie, więc lepiej…
 – Mam się schować? – żachnęła się. – Nie mam zamiaru uciekać. Harry mnie potrzebuje…
 – Nie rozumiesz, że jest u Dumbledore’a?  Zaraz będzie tu Knot i nie wiadomo co się stanie. Umbridge kompletnie odwaliło…
Ginny przygryzła nerwowo wargi. Czuła się zdruzgotana i zdradzona. Jakim cudem ta wredna wiedźma dowiedziała się o ich treningach samoobrony? Nie mogła pojąć, że jedyna rzecz, która dawała jej wiarę i siłę w lepsze jutro, umarła. Kto poniesie za  to wszystko konsekwencje? Popatrzyła na stojącego przed nią Ślizgona i zobaczyła w jego oczach powagę i jeszcze jedno nieznajome uczucie.
 – Doceniam, że przyszedłeś mnie ostrzec, ale nie zostawię tak moich przyjaciół…
 – Lepiej przeczekać najgorsze. Będziesz przesłuchiwana przy tych…
 – Lepiej załatwić to od razu… Wszystko się spieprzyło… Nie mogę w to uwierzyć – wyszeptała z bólem i z płonącą twarzą odwróciła się od chłopaka.
Nie rozumiała, co jego postawa miała oznaczać, ale była pewna, że od tej pory w Hogwarcie będzie jeszcze gorzej niż wcześniej.
***
Draco nie zwracał najmniejszej uwagi na pożądliwe spojrzenia kierowane w jego stronę. Nigdy nie przejmował się reakcją płci przeciwnej na jego widok, ale teraz najwyraźniej go to denerwowało. Dziewczyny, które kierowały się w stronę sali balowej, wprost pożerały go spojrzeniem. Z powodu wszystkich zdarzeń blondyn był bardzo czujny i spięty. Spodziewał się czegoś złego i wiedział, że ten wieczór może nie skończyć się dobrze. Dlatego też musiał się dzisiaj pilnować i zwracać uwagę na wszystkie podejrzliwe rzeczy. Perspektywa dyskoteki po tym jak odkrył rzeźnię wraz z Granger i walczył z Ericiem wydawała mu się co najmniej śmieszna. Omówił jednak wszystko z Gryfonką i postanowili wspólnie, że zaczekają do wieczora na przebieg wydarzeń.
Czekał na swoją partnerkę w holu. Mijało go wiele par. Niektórzy byli wyraźnie podnieceni imprezą, a reszta podchodziła do tego obojętnie. Chwilę po wybiciu dziewiętnastej, zobaczył ją. Weszła niepewnie tylnymi drzwiami do katedry razem ze swoimi dwoma koleżankami. Draco jednak zwrócił wzrok tylko na nią, na tej jego jednej jedynej. Miała na sobie dopasowaną, kremową sukienkę, która sięgała jej do kolan. Zobaczył  niewielkie wcięcie w okolicach jej uda i od razu zrobiło mu się gorąco. Jej długie, szczupłe nogi zdobiły jasne, płaskie buty. Przerzucił wzrok na jej twarz i musiał się bardzo postarać, aby przyjąć na twarz swój typowy arogancki uśmiech. Kasztanowe włosy spięła spinką w luźnego koka. Z jej twarzy zniknęły wszelkie ślady zmęczenia – podczas lekcji wyglądała fatalnie z głębokimi cieniami pod oczami. Teraz jednak jej twarz wyglądała pięknie – uśmiechała się delikatnie, jej przygaszone orzechowe oczy rzucały głębokie spojrzenia. Wiedział, że czuje się zagubiona i poczuł silną potrzebę, żeby podbiec do niej i porwać ją w ramiona. Skarcił siebie szybko za takie myśli i luźnym krokiem podszedł do Hermiony. Dziewczyna zarumieniła się po samą nasadę włosów, gdy go zobaczyła – wszystkie reagowały tak na jego widok w smokingu.
 – Granger, spóźniłaś się – powiedział sucho.
 – Miłe powitanie – mruknęła Gryfonka.
Czyżby usłyszał w jej głosie zawód? Nie mogąc się dalej powstrzymać uśmiechnął się lekko i zaoferował jej swoje ramię. Granger przewróciła oczami i ujęła jego rękę. Od jej dotyku od razu przeszło przez niego dziwne napięcie. Ruszyli za innymi do sali balowej.
 – Przyznam, że wyglądasz całkiem ładnie, Granger – stwierdził obojętnym głosem. Nie dał po sobie poznać jakie zrobiła na nim wrażenie. Może i miała na sobie w miarę zwyczajną kieckę, ale dla niego była najpiękniejsza.
 – Ty również – odpowiedziała z wyraźnym zadowoleniem.
 – Wiem. Ale serio, myślałem, że będziesz wyglądała gorzej. Już się bałem, że będziesz przy mnie cały czas zawstydzona. Nie ukrywam, że onieśmielam dziewczyny, więc…
 – Więc zawsze mogę sobie pójść. Pamiętaj, że to ty nalegałeś, żebyśmy tu razem przyszli, nie przeginaj.
 Weszli do dużego, prostokątnego pomieszczenia. Białe światła delikatnie migotały, rzucając lekką poświatę na okrągły parkiet. Panował półmrok. Po bokach stało wiele paroosobowych stolików z ponczem i przekąskami. Nie zabrakło też małego baru. Wszystko wydawało się być jak najbardziej zwyczajne. Poczuł, że Hermiona nieco się rozluźniła, może spodziewała się wampirów i krwi. Jednak coś ciężkiego wisiało w powietrzu. Niewiele osób zdawało się być naprawdę zadowolonych dyskoteką. Panowała poważna atmosfera i Draco nie miał pojęcia czym to jest spowodowane. Głośna muzyka wypełniała całą salę i parę par zaczęło wirować na parkiecie. Blondyn rozglądał się uważnie dookoła, wypatrując Dashwoodów. Nikogo jednak z nich nie zobaczył. Podeszli do wolnego stolika i opadli na miękkie krzesła. Malfoy bez słowa podał Hermionie szklankę ponczu, po czym sam wypił większą zawartość.
 – Lepsza byłaby whisky, ale tego właśnie potrzebowałem – westchnął, rozkoszując się zimnym napojem,
 – Miałeś niczego dziś nie pić – przypomniała mu Hermiona. – Musisz być trzeźwy w razie…
 – Wiem, wiem – uciął niecierpliwie.
 – Widziałeś gdzieś po lekcjach Marlona? – zapytała nagle poważnym głosem.
 – Nie! – odparł obojętnie, próbując przekrzyknąć głośną muzykę.
Hermiona zmarszczyła czoło. Cały czas lustrowała wszystkich wzrokiem.
 – Rozluźnij się, Granger. Jesteś okropnie spięta!
Kasztanowłosa posłała mu gniewne spojrzenie i utkwiła wzrok w tańczących uczniach. Po chwili sala zapełniła się jeszcze bardziej a impreza zaczęła się rozkręcać. Niektóre uczennice zdecydowały się na bardziej wyzywające stroje – krótkie, skórzane sukienki.
Siedzieli, cały czas milcząc. Po jakimś czasie do ich stolika dołączyła Kate ze swoim partnerem. Blondynka miała na sobie długą, kaszmirową suknię. A jej towarzysz patrzył na Hermionę z wyraźnym zaciekawieniem.
 – Jak się bawicie?! – krzyknęła Kate, siadając obok. – To jest Kevin!
 – Miło nam! – odpowiedziała kasztanowłosa. – Jest całkiem dobrze.
 – Wiem, że nie jesteście za bardzo zaaklimatyzowani, ale chodźcie na parkiet! Wyglądacie na nieźle przymulonych.
 – Nie ma dyrektorki? – zapytała nagle Gryfonka.
 – Nigdy nie uczestniczy w imprezach. I bardzo dobrze! – odparł Kevin, puszczając oko Hermionie.
Draco posłał mu groźne spojrzenie.
 – Chodźcie zatańczyć! Ściągacie na siebie ciekawskie spojrzenia…
 –  Nie, Kate. Jestem zmęczona, a ta muzyka działa nam na nerwy…
 – Chodź, Granger – zdecydował nagle Malfoy i natychmiastowo podniósł się z siedzenia. Wyciągnął do niej dłoń. – Zatańczymy.
Hermiona otworzyła szeroko oczy.
 – Nie, Malfoy. Ja…
 – Mamy się dobrze bawić i nie wzbudzać podejrzeń – powiedział tak, żeby tylko ona usłyszała jego słowa.
Ujął ją stanowczo lecz delikatnie za dłoń i pociągnął na środek sali. Dziewczyna zdała sobie sprawę,  że Kate miała rację: całkiem sporo osób się im przyglądało. Hermiona zastanawiała się czy może niektórzy z nich są zamieszane w brudne sprawy Falconu.
 – Zapomnij o tym! – krzyknął Draco. Widząc jej pytające spojrzenie dodał: – Nie możesz bezustannie się zamartwiać. Ufasz mi ?
Skinęła powoli głową.
 – Więc bądź spokojna! A teraz bawmy się.
Ściskając jej prawą dłoń, przyciągnął ją do siebie w wolnym tańcu. Jakby czytając w jej myślach, powiedział:
 – Zaraz przestaną nam się przyglądać, rozluźnij się.
Taniec z Draconem całkowicie uniemożliwiał Hermionie trzymanie uczuć na wodzy. Jego ramiona były silne, a ciało gorące. Gdy ją przytulał czuła intrygującą woń wody kolońskiej i przypraw. Jego szare, tajemnicze oczy wpatrywały się w nią z fascynacją. Wbrew wszystkiemu zapragnęła przywrzeć do niego i dać się ponieść chwili.
 – Teraz o wiele lepiej – szepnął jej do ucha.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, lekko odepchnął ją do tyłu i zawirowała. Nigdy tak jeszcze nie tańczyła, ale talent blondyna wprawiał ją w zdumienie. Przeniósł ją tańcem w inny świat. Był pewny siebie, elegancki i seksowny. Nie widziała już ciekawskich spojrzeń, czuła jednak, że wtopili się bardziej w tłum. Niewiele myśląc, Hermiona położyła głowę na jego piersi, mimo poczucia, że nie jest to do końca bezpieczne. W pewnym sensie wszystko w nim wydawało się być groźne. Jego dotyk wprawiał ją w rozedrganie, jakiego nie doznała chyba nigdy w życiu. Zapomniała o mechanizmach obronnych i zaczęła mu powoli ulegać. Kołysała się wtulona w niego, podążając za jego rytmem.
 – O czym myślisz? – musnął wargami jej ucho.
Na moment przymknęła oczy, pławiąc się w uniesieniu. Ogarnęło ją rozkoszne ciepło.
 – O tobie – wyszeptała bezmyślnie.
 Ich ciała niemal stopiły się w jedno. Gdy prowadził w kusicielskim tańcu, bezwolnie poddała się napięciu jego ramion. Nie pozwolił jej się oddalić ani na sekundę. Draco przesunął swoje ręce na jej talie i powoli uniósł do góry.
 – A dokładniej?
 – Ja…
Zaparło jej dech w piersi, kiedy postawił ją na ziemi i przypadkiem musnęła ustami kącik jego ust.
 – Ja muszę się napić – zdecydowała i szybko czmychnęła do ich stolika.
Kevin i Kate zdążyli się już ulotnić. Opadła na krzesło i nie zważając na smak, wypiła całą szklankę ponczu. Draco nagle złapał ją za rękę i poprowadził w kierunku barku. Trzymali się cały czas, gdy przeciskali się przez tłum.
 – Poproszę whisky! – krzyknął do barmana, rozdającego napoje.
 – Nie jesteś za młody?
 – Skądże! – wyjął z kieszeni jeden banknot i rzucił na ladę.
Po chwili trzymał już w ręce kieliszek.
 – Wybacz, Granger, ale nie sądzę, żebyś przepadała za czymś takim – stwierdził wesoło.
Hermiona zdała sobie sprawę, że blondyn jest jakoś dziwnie spięty, ale jednocześnie zadowolony…
 – Masz rację – odparła dziwnie słabym głosem.
 – Coś się stało? – zapytał troskliwie Draco, zauważając  jej niepewną minę.
 – Nie!  Wszystko w porządku.
Nie chciała mu dać do zrozumienia, że ich taniec tak bardzo ją zaintrygował, że była bliska omdlenia z zachwytu. Chłopak jednak jakby czytając jej w myślach uśmiechnął się zaczepnie.
 – Jesteś już mną onieśmielona, Granger?
 – Chyba cię głowa boli, Malfoy – fuknęła wściekle. Żeby zatuszować swoje zawstydzenie i zażenowanie rozglądała się czujnie dookoła.
 – Cały czas się rumienisz. To chyba coś znaczy, nieprawdaż?
 – Tak, jest mi gorąco! – syknęła z irytacją. Już otwierał usta, ale zdążyła go uprzedzić – Nie jestem  też tobą oczarowana, więc daruj sobie te gadki, Malfoy. Uważam tylko, że nieźle tańczysz. Czułam się, jakbym latała. To było niesamowite. – Ugryzła się w język, widząc jego zadowolenie.
 – Czujesz się dzięki mnie niesamowicie – stwierdził i dopił zawartość kieliszka.
 – Wkurzasz mnie…
 – Dziękuję za szczerość. Powiem ci coś, może przestaniesz być przez to taka nerwowa.
 – Naprawdę mnie wkurzasz…
 – Pamiętasz bal w zeszłym roku? – zapytał, ignorując jej złość. Na jego ustach zagościł niekontrolowany uśmiech. – Jasne,  że pamiętasz. Poszłaś na niego z Krumem. Szczerze mówiąc, nie rozumiałem co w tobie widzi. Myślałem, że jesteś głupia, brzydka i do tego naiwna. – Powstrzymał Hermionę, kiedy zamachnęła się, żeby go uderzyć. – Spokojnie, daj mi skończyć. Jestem tylko bezpośredni. Jak tylko Krum przyjechał do nas z tego Durmstrangu, chciałem się z nim lepiej poznać i pokazać mu kto jest górą. Biegałem koło niego cały czas jak jakiś debil, a on później zaprzyjaźnił się z Gryfonami. Myślałem, że mu odbiło. Przecież Gryfoni to bezmyślne robaki. Sama wiesz, taki Potter albo Wieprzlej… Czekaj no! – Zniecierpliwił się, kiedy kasztanowłosa gwałtownie wstała. – Kiedy przyszłaś z nim na Bożonarodzeniowy Bal, byłem zazdrosny o to, że wybrał Gryfonów zamiast Ślizgonów. Gardziłem tobą i nie umiałem zrozumieć czemu akurat wybrał ciebie spośród wszystkich dziewczyn. Ale wtedy w  jednej nanosekundzie zapragnąłem być na jego miejscu, wiesz?
Granger zastygła w bezruchu. Patrzyła na Malfoy’a szeroko otwartymi oczami.
 – Pamiętam, że wyglądałaś nieziemsko. Chciałem, żeby jakaś dziewczyna patrzyła na mnie z takim uwielbieniem i żeby nie była to skończona idiotka, która leci tylko na kasę. Ty nie oczekiwałaś wtedy od niego niczego w zamian. Byłem wtedy tobą oczarowany, tak jak ty teraz mną. Chore, nie? Myślałem, że zaczyna mi odwalać i to poważnie. Uznałem wtedy, że wcale nie jesteś taka zła. Tylko mała, krucha… no i nawet ładna.
Patrzył jej swobodnie w oczy. Hermiona uchyliła usta z zaskoczenia. Jego postawa była nie do poznania. Takiego wyznania się nigdy po nim nie spodziewała.
 – Co z tego wynika? – zapytała, czując, że jest naprawdę bliska omdlenia.
 – Cóż, wysunąłem z tego jeden wniosek – zaczął powoli. Kasztanowłosa czuła, że serce wyskoczy jej zaraz z piersi. – Krum nie jest do końca takim idiotą.
Hermiona głośno prychnęła i skrzyżowała ręce na piersi. Draco wyraźnie rozbawiony jej rozdrażnieniem zaśmiał się głośno.
 – Powiedziałabym bardziej, że już wtedy zacząłeś zwracać na mnie uwagę, ty kretynie!
 – Wcale nie. Może wówczas bardziej ci dokuczałem, ale nadal cię nienawidziłem.
 – I kiedy to się zmieniło? – spytała z napięciem Hermiona.
Draco na chwilę zamilkł. Nie mówił nic tak długo, że dziewczyna zaczęła żałować, że zadała mu to pytanie.
 – Myślę, że po naszym spotkaniu w oranżerii zapomniałem na chwilę o granicach. A potem było mi już ciężko sobie o nich przypomnieć aż do teraz.
W głowie Gryfonki natychmiast pojawiły się wspomnienia – lot na miotle, luksusowy dom w środku lasu, szczera rozmowa wśród tysiąca kwiatów i taniec w towarzystwie wróżek. Zaczerpnęła gwałtownie powietrza. Blondyn sprawiał wrażenie zupełnie rozluźnionego, ale chyba wyczuł jej zawstydzenie.
 – Zatańczymy?
Bała się, że usłyszy w jej głosie tak wiele uczuć, więc tylko skinęła głową i znowu podała mu dłoń.        
Teraz piosenka była bardziej gwałtowna i bardziej złowieszcza. Basowe dźwięki jednak im nie przeszkadzały. Cały parkiet był zapełniony i nikt zdawał się nie zwracać na nich uwagi. Draco znowu prowadził. Tym razem był jednak bardziej stanowczy i mniej delikatny. Przyciągnął do siebie stanowczo Hermionę, a ona, oddając się mu całkowicie, zaczęła się przed nim śmielej obracać. Bliskość Malfoy’a, ognisty dotyk jego ciała, lekkie muśnięcia jego nogi, przelotne spojrzenia w mroku; wszystko to ją upajało i oszołamiało.
You're so hypnotizing
Could you be the devil
Could you be an angel
Same słowa piosenki zdawały się ich coraz bardziej do siebie zbliżać. Blondyn pochylił głowę, rozgrzewając ją swoim oddechem. Niby przypadkowo przemknął wargami po jej czole, tak lekko, jakby przesunął po nim piórkiem. Zamknęła oczy, próbując stłumić w sobie pragnienie, by zszedł ustami niżej i odnalazł jej wargi.
Your touch magnetizing
Feels like I am floating
Leaves my body glowing
They say be afraid
You're not like the others
 – Draco… – szepnęła. Chciała coś powiedzieć, ale umknął jej wątek.
Powietrze między ich ustami nieznośnie drażniło i kusiło ich zmysły. Ich ciała wezbrały się z rytmem, łącząc płynnie, podczas gdy inni wokół nich wydawali się nigdy nie zsynchronizować.
Kiss me, ki–ki–kiss me
Infect me with your love and
Fill me with your poison
Take me, ta–ta–take me
Światła migały im nad głowami, ale oni zagubili się we własnym świecie. Nim się spostrzegli stali z samego tyłu sali. Obok nich znajdowały się uchylone szklane drzwi prowadzące na taras. Nie zważając na chłód panujący na zewnątrz, obydwoje natychmiastowo przez nie przeszli i znaleźli się sami pod dużym zadaszeniem. Draco przycisnął Hermionę do ściany, a ona kurczowo złapała go za plecy i przycisnęła jeszcze bliżej siebie. Słowa piosenki cały czas dochodziły do ich uszu.
Your touch so foreign
It's supernatural
Extraterrestrial
Draco przesunął dłońmi po jej rozpalonych policzkach. Elektryczność płynęła między nimi łącząc ich ciała i wypełniając je bolesnym pożądaniem. Ogarnęła ich przemożna rządza.
Hermiona stanęła na czubkach swoich butów, żeby dosięgnąć jego ust, a on zacisnął dłonie na jej biodrach i także się pochylił. Ich usta dotknęły się, a wtedy powietrze przeszył okropny krzyk. Muzyka zdawała się tłumić rozpaczliwe wołanie, ale Hermiona i Draco doskonale wszystko słyszeli. Oderwali się od siebie momentalnie i unikając patrzenia sobie w oczy zbliżyli się do barierki. Szaleńczy ryk nie ustawał. Ktoś wzywał pomocy. Hermiona wytężyła wzrok i dostrzegła w oddali zarys jakiejś postaci.
 – Marlon – szepnęła nagle, rozpoznając  paniczny krzyk, który znów wydała poszkodowana osoba.
Działo się coś złego. 

----------------------------------------
Betowała E. (klik)
Jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienie.

37 komentarzy:

  1. Wow!
    Rozdział jest niesamowity.
    Zaintrygowałaś mnie! Naprawdę jestem ciekawa, co ukrywa personel tej szkoły i co ma do tego Voldemort.
    Wzbudziłaś we mnie tyle emocji. Ta walka z Erickiem. Już się bałam, że coś im się stanie. Bogu dziękuję za Elizabeth.
    A ta dyskoteka... Magia!
    Ich pocałunek! Jejku to było czarujące. Cudowne były te sceny ich przekomarzanek.
    Super, że Draco tak się otworzył przed Hermioną.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny
    Julia.

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera.
    Merlinie.
    Na początku myślałam sobie, że skoro już na początku rozdziału jakoś tak się coś działo, to później będzie spokój, a ty, droga autorko, bezczelnie zrzuciłaś na nas nieoczekiwanie tyle emocji, że moje serducho prawie wyskoczyło mi z serca. Mogę być tylko troszkę zła na Marlona, którego notabene lubię, że akurat w tym momencie krzyknął. Ale niech go ratują, niech Severus (ach, ból w oczach był, bo Always Lily&Severus) rzuci w dyrektorkę i jej posraną rodzinkę jakimś zaklęciem.
    No, krótko mówiąc jestem oczarowana magią, którą emanuje z tego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, pisz szybko dalej!

    Tymczasem zapraszam na kolejny rozdział mojego nowego opowiadania, może Ci się spodoba :)
    http://malfoyhermiona.blogspot.com/
    Ministerstwo uchwala ustawę o małżeństwie, by ponownie zaludnić świat po wojnie. Hermiona Granger zostaje sparowana z Draco Malfoyem. Czy to kiedykolwiek będzie związek wypełniony miłością, a nie nienawiścią? Dramione!

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurde... Niby tak spokojnie i bez większej akcji. A tu bach! Walka z Ericem, ich rozmowa, wgl słodkie było to "Draco" <3 a na koniec bal i ich wreszcie, długo wyczekiwany pocałunek, przerwany przez krzyk Marlona, czyżby był złożony w ofierze? Powiem krótko mam ochotę udusić za skrecenie w takim momencie :@ bardzo mi się podobało i z niecierpliwością czekam na nastepny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co powiedzieć, niesamowite!
    Wszystko mi się bardzo podobało, a ten pocałunek...
    Do tego rozwinęłaś wszystko co możliwe, ich uczucia, te eksperymenty.
    Wszystko łączy się w całość, podoba mi się to że nie spieszyło ci się z pocałunkiem, bo nie lubię jak czują coś do siebie już w pierwszym rozdziale a w drugim są razem. Dlatego właśnie kocham twojego bloga. Życzę dużo weny i czasu. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział!;* jest mega i kocham. Nela!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę opóźniłam, ale mam nadzieje, że nie zrobiło to problemu.
      Jeśli będziesz miała możliwość, sprawdź pocztę. Wysłałam tam najważniejsze błędy, na które zwróciłam uwagę. ;*
      E.

      Usuń
  7. Cześć. Powiem ci że tym rozdziałem rozwalilas system. Był najlepszy. I mega się cieszę z pocałunku Dracona i Hermiony. Na koniec było magicznie i ta impreza. Muzyka i wszystko <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Witaj ;)
    Pierwszy wątek z Ginny i Blaise był bardzo śmieszny i fajny. Biblioteka. Źródło wiedzy. Myszkowanie w tajemnicy. Bardzo dobrze utrzymałaś klimat. Jestem dumna z dalszych wydarzeń. Hermiona i Draco odkrywają tajemne przejście. Ciekawie. Fajne opisy. W ogóle tyle emocji. Pomysł z rzeźnią strzał w dziesiątkę!; D Płakałam podczas impry...
    Pozdrawiam i weny!;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest świetny, taki magiczny! Naprawdę masz niesamowity talent! Brak mi słów na ten rozdział. Ta elektryczność między nimi... Jesteś cudowna, jednak czemu akurat w takim momencie przerwałaś, jeju. Przypuszczam, że w następnym rozdziale będzie dużo akcji i w końcu uchylisz nam rąbka tajemnicy.
    Weny! ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak zwykle świetny rozdział. Ja nie wiem Ty masz może gorsze dni??? Nawet nie zwróciłam uwagi na datę dodania, więc nie przejmuj się, że jakieś opóźnienie masz :D
    Rozbawiłaś mnie fragmentem Ginny i Blais'a. Uśmiałam się kiedy Zabini był zdegustowany, już dokładnie nie pamiętam o co chodziło ale strasznie mi się podobało.
    Rozdział w ogóle jest piękny, jednocześnie można się pośmiać ale i troszkę strachu było. Przynajmniej u mnie, odczuwałam lęk. I oczywiście bardzo tajemniczy. Do końca nie wiedziałam jak skończysz, w którym momencie, czy jeszcze dowiem się jak się skończy. Ale zachowałaś się bardzo ładnie, bo dałaś swoim czytelnikom przeczytać do końca. Nie urwałaś w najważniejszym momencie!
    No i wreszcie uczucie między Hermioną a Draco. Przepięknie ukazujesz ich emocje, te ich kłótnie, droczenie się a potem pełen emocji moment kiedy główny bohater pochyla się nad dziewczyną... no takie emocje we mnie wzbudziłaś, że nie mogłam się otrząsnąć :D Rewelacja!
    Czekam na następny rozdział z ogromną niecierpliwością!
    A teraz mniej przyjemna część. Błędy. Mam nadzieję, że nie będziesz zła i nie udusisz mnie za ich wytykanie. Ale uważam, że jak je poprawisz to rozdział będzie doskonały. Dużo ich nie było, większość to literówki, chyba dwa błędy stylistyczne ;)
    1. 8 linijka - poszukają bardziej pasuje.
    2. jakichkolwiek śladów (brakuje literek).
    3. odmiana Blais'a w jednym zdaniu - Blaise'owi.
    4. Obszerne regały sięgały aż wysoko sklepionego sufitu. (raczej nie powinno być aż).
    5. najabardziej niezapomniane (literówka bez a).
    6. wyrwanym z rzeczywistości.
    7. z siebie dumny nie ze siebie, masz powtórzenia wyraźny.
    8. poraziła ją nie jego (jeżeli dobrze pamiętam to był fragment z Zabinim i Ginny).
    9. zachłystnęła się (bez t).
    10. jak blisko znajduje się chłopak (błąd chyba stylistyczny).
    11. Sama-Wiesz-Komu (to dziewczyna jest).
    12. w tłumaczeniu na nasze (fragment z Marlonem).
    13. słow.a (wkradła Ci się kropka).
    14. Przez całe, długie pomieszczenie biegły długie drewniane stoły. (powtórzenie, jakoś nie ładnie mi to brzmi).
    15. kierując się na tył pomieszczenia (masz literówkę)
    16. kiedy zobaczył jak pochylającą się nad nim dziewczynę.
    17. Czubkach swoich butach (butów).
    Chyba tyle tylko, mam nadzieję, że zrozumiesz o co chodzi :)
    Pozdrawiam
    Dajana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tej strony E, beta Neli.
      Bardzo dziękuje za zwrócenie uwagi na błędy i ich wypisanie. Już je poprawiłam i zaktualizowałam rozdział. Nie wiem, jak mogłam je przeoczyć ale każdemu zdarzają się błędy i nikt nie jest nieomylny.
      Jeszcze raz dziękuję.
      E.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  11. Jejku niesamowite! Jestem strasznie zaciekawiona tym co będzie dalej. I ten pocałunek! O rany nie mam słów żeby wyrazić jakie dzieło stworzyłaś! Nie mogę się doczekać następnego!
    Pozdrawiam i trzymaj tak dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Aj, wreszcie nowy rozdział! Nie mogłam się doczekać, zaglądałam tu kilka razy, żeby spojrzeć czy jest jakaś informacja odnośnie daty publikacji nowego rozdziału - i proszę, jest! Mam nadzieję, że w wakacje Twoje rozdziały będą pojawiały się częściej, cierpię na niedobór dobrych dramione. :D Okey, przejdźmy teraz do tego rozdziału, który, oczywiście, bardzo mi się podobał. Zacznę od tego, że czytałam ten rozdział w nocy, w dodatku byłam sama w domu, więc w niektórych momentach miałam na plecach niezłe ciarki. Ale od początku, bo później się pogubię.
    Bardzo mi się podoba, że nie skupiasz się głównie na wątku Draco i Hermiony, ale wplatasz też inne - między innymi wstawki z Ginny i Blaise'm, bardzo mi się one podobają. Widać, że zależy im na szczęściu przyjaciół i na ich bezpieczeństwie; to z ich powodu razem współpracują, co jest dużym wyczynem. Najbardziej przypadła mi do gustu scena w bibliotece, zaśmiałam się głośno, kiedy Zabini rozmawiał z panią Pince. Przezywanie Blaise'a od starych ghulów również wywołało u mnie uśmiech, och, w ogóle ten rozdział poprawił mi humor! A poza tym coraz bardziej podoba mi się wizja tej dwójki, Ginny i Zabiniego, nawet jeśli jest to już troszkę "przereklamowane". Jestem ciekawa czy planujesz z nimi coś więcej, ale pewnie dowiemy się tego w późniejszych rozdziałach.
    Dalej, co tam było... Ach, moja pierwsza ulubiona scena z Draco i Hermioną (bo w tym rozdziale mam kilka ulubionych scen z nimi w roli głównej, nie potrafię się zdecydować i wybrać jednej)! Wyobraziłam sobie ćwiczącego Draco, który robi pompki i... :))) Kocham ich rozmowy, naprawdę! Tak umiejętnie kierujesz ich charakterami, nic nie wydaje mi się przesadzone, ich relacja jest taka prawdziwa! Nie wydaje mi się dziwne, że tak się względem siebie zachowują, a wiesz dlaczego? Bo tak pokierowałaś ich losami, iż jest to naturalne. Jest naturalne, że się ze sobą droczą, a Draco jest taki, a nie inny jeśli chodzi o Hermionę. Jest naturalne, że się o nią martwi, w końcu łączy ich tyle cudownych wspomnień, a przed nimi jeszcze dwa razy tyle wydarzeń związanych z ich osobami. Na pewno ich relacja po powrocie do Hogwartu będzie zupełnie inna - pytanie tylko jak to rozegrasz? Łączy ich wiele wspólnych tajemnic, tego co wydarzyło się w Falconie... I jeśli już mowa o tajemnicach - Chryste, o co chodzi z tymi ciałami? Ta szkoła coraz bardziej mnie przeraża, Twoja wyobraźnia naprawdę nie ma granic. Zmutowane ciała? Kto się tym zajmuje, w ogóle po co im to? Nie wiem już co myśleć o tej szkole... I mimo że nie lubię Elizabeth, naprawdę się ucieszyłam, kiedy powstrzymała Erica przed "uszkodzeniem" Draco i Hermiony. No i oczywiście Draco znowu wykazał się swoją troską jeśli chodzi o dziewczynę, to było kochane! Bronił ją jak najcenniejszego skarbu. Kiedy oboje dostrzegą jak wiele dla siebie znaczą?
    Elementem takim humorystycznym są według mnie ciągłe próby przekonania Hermiony, czy ta pójdzie z nim na dyskotekę... I w końcu poszła! Draco miał naprawdę dobry argument, nie mogła się nie zgodzić. A sama akcja, rozgrywająca się na tym balu, kompletnie podbiła moje serce. :P Wszystko idealnie opisane, a końcówka... kurcze, wiedziałam, że Marlon za pomoc Hermionie i Draco może mieć jakieś kłopoty, mam nadzieję, że go uratują.
    Poza tym, bo wcześniej mi to umknęło - Dumbledore rozmawiał ze Snapem, powiedział, że ma w Falconie swoich informatorów - kim są ci ludzie? Jestem strasznie ciekawa. Podobało mi się bardzo nawiązanie przez Albusa do Snape'a i Lily; mam nadzieję, że znajomość Hermiony i Draco w Twoim opowiadaniu zakończy się lepiej dla tej dwójki. (:
    Czekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością!
    http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nela - prosiłaś o informowanie o nowych rozdziałach, więc:
      Zapraszam do czytania i komentowania rozdziału 13, który właśnie pojawił się na moim blogu:
      http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com/

      Pozdrawiam i życzę miłego dnia :)
      M.

      Usuń
  13. Rozdział jest WSPANIAŁY! Po przeczytaniu nie dziwie się, dlaczego tak długo go nie było. Powiem szczerze, że trochę się zmartwiłam, bo nie było żadnej nowej informacji na facebookowej stronce (którą sprawdzałam po kilka razy dziennie), ani na blogu. No, ale jest w końcu upragniony rozdział i to jaki! Falcon jest taki tajemniczy i przerażający, ale wkrótce nam wszystko wyjaśnisz, prawda? Dumbledore, skąd on zawsze o wszystkim wie? Ta jego rozmowa z Severusem.. Mam nadzieję, że z Hermioną i Draco będzie lepiej niż z Lily i Severusem.. Aż wreszcie impreza na którą Hermiona w końcu zgodziła się pójść z Draconem (dziwne by było, gdyby z nim nie poszła, kiedy on się o nią tak troszczy). Opis dyskoteki mnie poprostu powalił, a końcówka jest wprost GENIALNA. Muzyka i cała opisana atmosfera stworzyła taki pasujący nastrój! No i biedny Marlon.. Oby go uratowali..
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się wkrótce. Życzę weny, chociaż wygląda na to, że Ci jej nie brakuje i gorąco pozdrawiam! ;) /Wiktoria
    PS. Teraz będę już komentować z konta.

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej ;),
    Rozdział wyszedł ci fantastycznie. Serio czułam się jakbym przeniosła się w inny świat magii. Stworzenie nowej fabuły w Falconie wyszło naprawdę dobrze. Dreszczyk emocji jak najbardziej. Naprawdę! Tyle tego tutaj opisałaś, że trudno mi to wszystko zliczyć. <3 scena w rzeźni wow *.* Bałam się tak, że masakra. Potem jeszcze jak tam się bili. Draco jakoś wybrnął z sytuacji. W ciekawy sposób znaleźli wejście do podziemi. Kto by pomyślał, że Draco się przyda. Obawiam się co z Marlonem. Nwm ile twarzy ma Elizabeth, ale jest wyżej niż Eric 😳. A na koniec <3333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałaś o rozdziale mnie powiadomić, zołzo :*

      Usuń
  15. Boże zawał! To piękny rozdział! Merlinie! Nie wytrzymam! Och.. Ten pocałunek, płakać mi się chcę, słodkie. Takie nagłe zwroty akcji! ^^ Niestety sie powtorze ale musze. Merlinie! W nocy śniło mi się z tą banshee (nwm czy dobrze napisalam) nieziemskie, eksperymenty masakra :D Ciekawe jakby wygladały te nauczycielki ale już nie ważne, bo troche chyba za długo to pisze :D
    Wiec tak rozdział udany i piękny czekam na kolejną część. Pozdrawiam i życze wieny :D :
    ~Pani Black

    OdpowiedzUsuń
  16. O matko to było niesamowite ! Masz wielki talent do pisania ! Cytając to opowiadanie odczuwałam tyle emocji jak nigdy . Draco był tutaj taki uroczy a ich przekonasz ania były nadzwyczaj śmieszne . Nie wiem co więcej napisać bo prawie odebrało mi mowę jak to przeczytałam.
    Czekam z nie cierpliwieniem na nowy rozdział . Błagam oby był jak najszybciej bo nie wytrzymam z ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
  17. Piszesz świetne opowiadanie ! Masz bardzo dobry styl pisania i wymyśliłaś naprawdę ciekawą fabułę, natomiast jeśli chodzi o opisy, wcale nie są za długie. Podoba mi się, że Twoje postacie w dużej mierze odpowiadają tym z książki. Mam nadzieję, że następne rozdziały będą tak samo dobre, jak te które są już na Twoim blogu.
    Powodzenia w dalszym pisaniu !!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej, mój wcześniejszy komentarz był do bólu do kitu! Spieszyłam się i coś tam krótkiego na górze napisałam, ale...
    Cieszę się, że piszesz tak długie notki, które mają w sobie tyle emocji. Osobiście jestem w gronie czytelników i osób, którym odpowiada to, że Hermiona i Draco nie wpadają od razu sobie w ramiona, tylko że akcja się powoli rozwija. Tak jak w prawdziwym życiu, gdy dwoje ludzi się nienawidzi ich relacje mogą się zmienić, ale nie tak od razu. Tak sądzę ;)
    Z ręką na sercu wyznaję, iż kocham to opowiadanie <3
    Cały rozdział przyprawił mnie o ból głowy i cichy szloch. Nie odbieraj tego bólu głowy, jako coś złego. Nie! Mogę rzec, iż jest to pozytywne odczucie. Czy ma ta wypowiedź sens? Nie sądzę... Ale chcę wyjaśnić to tym, że przez te wszystkie emocje, które mną zawładnęły podczas czytania tego rozdziału, przyprawiły mnie o ból w skroniach. Wstrzymałam oddech przy tym jak wchodzili do rzeźni, przy tym jak Eric rzucił się na nich i Eliabeth wkroczyła. I...przy ich pocałunku, który w rzeczy samej nie był tak na prawdę pocałunkiem tylko lekkim muśnięciem. Czuję, że w kolejnej notce wydarzy się coś bardzo znaczącego. Jestem oczarowana tym jak pięknie piszesz. To też zasługa E,że poświęca swój czas i tak dba o tekst. Genialna beta i do tego ma kochanego bloga!
    Pozdrowienia dla Was obu ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Już jest! Idę czytać <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że się posikam jak czytałam o imprezie. Było mega cudownie i zmysłowo. Opisałaś zmysłowo ich taniec...I przy tym tyle uczuć! Draco na serio się otworzył. Nogi mi miękły jak przeczytaałam jego wyznanie na temat Balu rok temu. Haha dobre : ,, wtedy w jednej nanosekundzie zapragnąłem być na jego miejscu, wiesz?''
      Jezu ten jego tekst i, że wyglądała nieziemsko i wogóle to wszytsko! Ich odzywki takie urocze i czułe i przy tym zadziorne i wredne. Draco Malfoy to na serio najlepsza postać na całym świecie.
      Co z tego wyniknie?
      Życzę weny :*

      Usuń
  20. Witaj moja kochana! Lecę, bo chcę, lecę czytaać<3 Już widzę że na koniec wielkie emocje :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WSZYTSKO PIĘKNIE WYSZUKANE! WOW, KONIEC BYŁ TAKI SŁODKI I PORYWCZY <3 PISZ DALEJ, NELU !

      Usuń
  21. Hej :) Nie myśl, że o Tobie zapomniałam. Ten rozdział jest bardzo długi ( ale to dobrze), mam dużo pracy. Wpadnę tu za niedługo, już nie mogę się doczekać lektury <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Na gacie Merlina! Przeczytałam wszystkie rozdziały w ciągu jednej doby. Jak? Nie mam pojęcia, ale wiem, ze bylo warto. To opowiadanie jest tak fascynujace, postaci posiadają cechy, ktore nadala im Rowling, natomiast akcja jest calkowicie wciagajaca. Śmiało mogę stwierdzić, że opowiadanie jest jednym z najlepszych, które czytam ( a znam wiele). Wielkie dzięki, że to stworzyłaś 💙

    OdpowiedzUsuń
  23. Wow!
    Bloga znalazłam dopiero wczoraj, więc to pierwszy komentarz na blogu.
    Ten blog jest niesamowity, świetny, pasjonujący i jedyny w swoim rodzaju!
    Rozdzial jest świetny! A pocałunek... świetnie opisany.
    Coś złego się stanie? :(
    Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały. Mam nadzieje, że szybko coś napiszesz.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  24. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :)
    Więcej szczegółów na moim blogu, http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedy następny rozdział ? Już minął miesiąc ... chcemy dalszą część !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Proroku Codziennym jest napisane, że rozdział pojawi się do środy i, że liczy 24 strony ;)

      Usuń
  26. Jestem zła! Dopiero teraz znalazłam więcej czasu, aby przeczytać rozdział, a tu proszę... działo się i to jak. Końcówka sprawiła, że moje serce waliło jak oszalałe. Potrafisz zbudować napięcie! Brakuje mi słów, aby opisać ten rozdział. Jednak ponownie zwrócę uwagę na to, jak dobrze przedstawiasz ich relację. Wszystko idealnie pasuje i współgra. Cieszę się, że pojawił się dłuższy wątek Hogwartu. Przynajmniej wiemy co tam się dzieje. Jednak czy jak Hermiona wróci teraz do szkoły, nie będzie miała również przechlapane? W końcu jej imię również widnieje na liście GD. Natomiast pomijając te problemy, muszę przyznać, że bardzo podobają mi się relację Zabiniego i Ginny. Droczą się ze sobą, może między nimi zaiskrzy, lecz ich spotkania zostawiają za sobą niedosyt. Podoba mi się to! :) No i na koniec zostawiłam ten mroczniejszy wątek Falconu... przeraziłaś mnie wydarzeniami w rzeźni. Opisałaś to idealnie, cała akcja działa się szybko i wszystko idealnie zaprezentowałaś. Cieszę się, że pojawiła się Elizabeth, bo źle by się to skończyło dla naszych bohaterów. Tak jak myślałam! Coś stanie się tej nocy z Marlonem! Cholerana kobieca intuicja, która w tych sprawach się nie myli!
    Na koniec chcę Ci życzyć dużo weny! Lora już mi pisała, że następny rozdział pojawi się za niedługo, więc i ja nie mogę się go doczekać.

    Zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, Onnawen! Wielkie dzięki <3 Twoje komentarze jak zawsze dobrze wyszukane, sprawiające mi radość. Oj tak z Marlonem trochę się podzieje..Miło, że wpadłaś :*

      Usuń
  27. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń