wtorek, 16 sierpnia 2016

Opowieść na dobranoc ~ rozdział 32

         Niebo, jeszcze chwilę temu mieniące się czerwienią zachodzącego słońca, zasnuło się gęstymi, ołowianymi chmurami. W jednym momencie poszarzała cała okolica, tracąc swój dotychczasowy blask. Zawiał silny, mroźny wiatr, który porwał skrawki ulicznych ogłoszeń oraz gazet i poniósł je hen daleko. Drzewa lekko zadrżały od tego niespodziewanego podmuchu, wprawiając zielone liście w taniec. Barwy straciły swoją intensywność powodując, że świat zaczął powoli pogrążyć się w ponurym mroku.            
          Hermiona odruchowo objęła się ramionami, by choć trochę się ogrzać i przyśpieszyła kroku. Żałowała, że nie wzięła swetra z domu, ufając słonecznej prognozie pogody. Jej ciało zaczęły przechodzić dreszcze, a długa, bordowa sukienka, którą miała na sobie, wirowała na wietrze. Dziewczyna spojrzała pretensjonalnie do góry – pogoda tego lata była doprawdy kapryśna, raz świeciło słońce, a po chwili lało jak z cebra. 
        Szybko przeszła przez pustą ulicę i prawie pognała przed siebie, gdy nagle gdzieś na zachodzie błysnęło, a po paru sekundach straszliwie zagrzmiało. Zadziwiające było jak ludzie zdążyli szybko pouciekać do domów: nie spotkała żywej duszy po drodze, nie licząc bezpańskiego, czarnego kota, który przemknął jej w pewnym momencie przed nosem. 
          Wpadła do domu, kiedy z nieba spadły pierwsze, duże krople deszczu. Nieco zmachana, ale za to zadowolona, że udało się jej uniknąć nadchodzącej burzy, zdjęła czarne baleriny i zostawiła je w małym przedpokoju. Przeszła korytarzem do kuchni i zastała tatę, czytającego gazetę. 
         – Wróciłam – obwieściła cicho. 
        Ojciec popatrzył na nią z uśmiechem i zapytał z troską:
        – Nie zmoczyło cię? Właśnie się zastanawiałem czy nie jechać po ciebie do kawiarni...
       – Och, niepotrzebnie. Jak widzisz byłam szybsza od burzy – w tej samej chwili zagrzmiało po raz kolejny, a deszcz przybrał na sile. – Chcesz herbaty, tato? 
        – Hm? Tak, skarbie... Naprawdę nie wiem, co się dzieje z tą pogodą. Wszystkich wprawia w osłupienie... Za każdym razem, gdy zaczyna tak okropnie padać, czuję się, jakby jacyś złoczyńcy toczyli ze sobą wojnę, wprawiając w chaos całą harmonię świata – zaśmiał się Greg Granger. 
      Hermiona przestała krzątać się po kuchni i zesztywniała. Jej tata nie wiedział, że może mieć trochę racji. Dementorzy uciekli z Azkabanu i w Proroku Codziennym pisano, że ich obecność w niemagicznym świecie może mieć wpływ na nastroje mugoli, a nawet na pogodę... Nie powiedziała rodzicom ani słowa o powrocie Voldemorta, choć cały czas targał nią niepokój o to, co może się wydarzyć. Wiedziała, że to nie fair, że ich tak zwodzi, ale jak na razie wolała nie mówić im prawdy o tym całym zamieszaniu w ministerstwie. 
       Jej rodzice jednakże sami zaczęli dostrzegać, że coś było nie tak na podstawie jej zachowania – Hermiona przestała opowiadać z entuzjazmem o minionym roku szkolnym, jak to bywało dawniej i jakoś zamknęła się w sobie. Co więcej stała się bardzo nerwowa i w pewien sposób czujna... 
       Postawiła dwa kubki z zieloną herbatą na okrągłym stole i usiadła naprzeciw ojca. 
       – Jak ci minął dzień? – spytał, wpatrując się w nią brązowymi oczami. 
         – Całkiem dobrze. Nie mieliśmy dużego ruchu. Wszyscy powyjeżdżali na wakacje – odparła obojętnie. Skosztowała herbaty, która zaczęła rozgrzewać ją od środka i rozkoszowała się jej gorzkim smakiem. Uwielbiała ten aromat... 
       – Hermiono, naprawdę nie rozumiem, czemu chciałaś zacząć pracować, skoro nie brakuje ci pieniędzy. A nawet jeśli, możesz nam powiedzieć. Wiemy, że masz swoje wydatki. 
      Dziewczyna powstrzymała się, żeby nie przewrócić oczami. Jej rodzice już tysiąc razy pytali ją, dlaczego w czasie wolnego uparła się na pracę w kawiarni. 
      Spojrzała na zmartwioną twarz swojego taty i lekko się uśmiechnęła. Na jego czole można było doszukać się wielu zmarszczek, jego głowę zaczynały gdzieniegdzie zdobić szare pasma, a w brązowych oczach dało się zobaczyć specyficzną iskrę mądrości, jak u ludzi doświadczonych przez los. Hermiona zawsze wiedziała, że jej ojciec jest niezwykle mądry. Potrafił wybić się z biednej rodziny i stać się zdolnym stomatologiem. Ciężko pracował w życiu, żeby spełnić swoje marzenia i w ten sposób stał się wzorem dla swojej córki. W dodatku posiadał te złote cechy jak prawość, uczciwość i sprawiedliwość. Tak samo jej mama, nie przejęła rodzinnej firmy zostawiając biznes swojej młodszej siostrze i postanowiła pomagać innym, poprzez otwarcie przychodni. Gryfonka chciała być do nich podobna, nie chodziło o zawód, tylko o taką samą chęć niesienia pomocy innym.
       – Och, tato. To nie wina pieniędzy. Chciałabym stać się niezależna i nie zawracać wam głowy, a poza tym... Nie chciałam też sama siedzieć w domu – wyznała nieśmiało. 
      Mężczyzna posłał jej współczujące spojrzenie, po czym z zawstydzeniem spuścił wzrok. 
      – Kochanie, mnie i mamie jest naprawdę przykro, że nie mogliśmy wziąć wolnego. Nasza przychodnia ostatnio nie ma się zbyt dobrze. Wiesz, że nasz wspólnik zmarł... – powiedział ze smutkiem. – Chcieliśmy wysłać ciebie na jakąś wycieczkę, ale upierasz się, że wolisz zostać w domu...
      – Tato, nie mam do was pretensji. Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Jestem w domu tak rzadko, a wy jeszcze chcecie, żebym gdzieś jechała. Dobrze mi zrobi, jak spędzę z wami trochę czasu i to będę najlepsze wakacje, jakie mogłam sobie wymarzyć –   jej głos był zdecydowany, na co Greg nieco się rozchmurzył. 
      Hermiona faktycznie wolała zostać z rodziną niż opalać się teraz na słonecznej plaży. Poza tym czekała, sama do końca nie wiedziała na co, ale czuła, że musi pozostać w Londynie. Czytała codziennie Proroka Codziennego oczekując jakiś okropnych wieści dotyczących Voldemorta. Gdyby coś się stało, byłaby gotowa, żeby wyjechać razem z Harrym do Nory lub od razu się z nim skontaktować.
       Nie zapomniała też o obietnicy Dracona. Chłopak obiecał, że się z nią skontaktuje i mimo, że minęły już trzy tygodnie, ona nadal pełna nadziei czekała na jakiś odzew z jego strony. Nie mogła do niego napisać pierwsza – gdyby ktoś niepowołany przeczytał list i domyśliłby się, że to od niej, Malfoy mógłby wpaść w jeszcze gorsze tarapaty. Martwiła się o to, jak zareagowała jego rodzina na fakt, że w ministerstwie opowiedział się po jej stronie i zlekceważył Bellatrix. 
       Czasami budziła się w środku nocy zlana potem, z jego imieniem zamarłym na ustach. Dręczyły ją okropne koszmary – widziała go słaniającego się po lodowatej posadzce, torturowanego klątwami...  
    Starała się jednak myśleć pozytywnie. Może ta cisza z jego strony wcale nie wróżyła czegoś złego? Może Draco po prostu wyjechał, podróżował lub próbował jakoś załagodzić sytuację albo już nikt nie pamiętał o tym, co się wydarzyło... Chyba że był zbyt słaby, żeby się z nią zobaczyć po karze, jaką wymierzyła mu matka. 
       Hermiona znała mrożące krew w żyłach opowieści o rygorystycznym wychowaniu blondyna, a po tym jak poznała go bliżej, wiedziała że te wszystkie historie niosły w sobie wiele prawdy. Nadal jednak nie mogła zrozumieć tego jak rodzic mógł potraktować swoje dziecko Cruciatusem czy inną równie paskudną klątwą... 
      Otrząsnęła się z tych bolesnych rozmyślań i spojrzała nagle na swojego ojca z koncentracją.  
       – Tato, czy nie przyszedł dziś do mnie... 
       – List?  – wszedł jej w słowo. Pokręcił przecząco głową i smutno się uśmiechnął.
      – Jesteś pewien? 
      – Tak. Nie było tutaj dzisiaj listonosza ani sowy... Swoją drogą może i lepiej? Sąsiedzi już wiele razy nas pytali, skąd bierzemy te wszystkie puchacze. Gdy raz zacząłem tłumaczyć, że przynoszą nam listy, zostałem szyderczo wyśmiany. Wyobrażasz sobie?  Nawet zapytali mnie, czy taka sowa trafi  listem do naszej skrzynki... – opowiedział jej z oburzeniem. 
       Dziewczyna głęboko westchnęła i nic nie odpowiedziała. Draco wyraźnie nie mógł na razie nic napisać, ale za to Harry, któremu wysłała już trzy listy, mógłby jej wreszcie odpowiedzieć. Gryfon też prawie cały czas gościł w jej myślach. Zastanawiała się jak sobie radzi u swojego wujostwa i czy czuje się choć troszkę lepiej... 
      – Hermiono, jeśli chcesz się z kimś skontaktować, to może napisz pierwsza. Sama zrób pierwszy krok – poradził mężczyzna rozsądnym tonem. 
     – Och, że też o tym nie pomyślałam – mruknęła z rozdrażnieniem. 
      – Nie wiem co się dzieje, skarbie. Czekasz aż chłopak do ciebie napisze? Ostatnio chodzisz cały czas z głową w chmurach... 
      – Tato, daj spokój – ucięła szybko temat i wstała od stołu – Idę się przebrać. Kiedy wróci mama? 
     – Pojechała z babcią na badania. Powinna za niedługo być z powrotem. Hermiono, coś czeka na ciebie w pokoju – dodał tajemniczym głosem, a oczy mu się zaświeciły. 
     – To znaczy? – spytała podejrzliwie. 
     – Idź po prostu na górę. 
     Dziewczyna posłała tacie nieufne spojrzenie i lekko się uśmiechnęła. Wparowała szybko do swojego pokoju i rozejrzała się dookoła.  
     Wszędzie panował niezmącony porządek – łóżko było zaścielone białą pościelą, na szafce nocnej leżała zaczęta przez nią powieść, dalej stała jasna, drewniana szafa, a na biurku pod oknem leżały ciężkie encyklopedie i podręczniki oraz... Podeszła bliżej, mijając uśmiechające się do niej fotografie jej przyjaciół, a także rodziców i zauważyła dużą, okrągłą płytę w opakowaniu. 
      Tata pamiętał o tym, że kolekcjonowała płyty winylowe i że kocha gramofony.     
    Wzruszona uśmiechnęła się sama do siebie i krzyknęła przez uchylone drzwi:
     – Dziękuję! 
     Wyjęła swój stary gramofon z kufra i ustawiła go na komodzie. Ostatni raz słuchała piosenek z płyt w Hogwarcie, chyba w dzień walentynek.
       Zalała ją nagle fala wspomnień z tego dnia i w jej oczach  stanęły łzy. Pamiętała wszystko, jakby to było wczoraj – jej żal za to, że Draco zapomniał o tym święcie, smutną melodię wydobywającą się z gramofonu, jego późniejszy liścik z prośbą o spotkanie i ich potajemną rozmowę w pustej klasie... Opowiadała mu o swoim życiu, jakie wiodła poza zamkiem, o jej przyjaciołach z dawnej szkoły i mugoskich wynalazkach. 
      Spojrzała na nazwę albumu i uśmiechnęła się ironicznie: ,, Never say goodbye”. 
      Położyła się na łóżku, przykryła białym kocem i zaczęła słuchać, a im dłużej tak leżała tym większą czuła nostalgię. Pamiętała, że Draco też wspomniał, że posiada u siebie w domu parę antycznych gramofonów. Czy gdy je mijał, przypominała mu się ich rozmowa?  Czy myślał tak samo o niej, jak teraz ona o nim? A może była zbyt naiwna i Malfoy nie miał czasu, by zawracać sobie głowę jej osobą? 
Imagine your face in sunshine reflection
A vision of blue skies for ever distractions
Used to say I like Chopin
      Poczuła, że zaraz zwariuje, jeśli wciąż będzie się zamartwiać i rozmyślać o tym samym. Zamknęła oczy, postarała się oczyścić umysł i wsłuchać w słowa piosenki, pozwolić, żeby melodia nią zawładnęła i porwała ją daleko stąd... 
Rainy days never say goodbye
To desire when we are together
      – Deszczowe dni nigdy nie mówią żegnaj pragnieniu, gdy jesteśmy razem – zaczęła cicho powtarzać Hermiona. 
Rainy days growing in your eyes
Tell me where’s my way
      Później zasnęła, nadal targana niepokojem i wątpliwościami. Tymczasem deszcz wciąż nieznośnie padał, uderzając głośno w parapet jej okna. 

*
Kawiarenka, w której pracowała była niezwykle urokliwa – nie jakaś nowoczesna i sztuczna, tylko prawdziwa i żywa. Znajdowała się w staromodnej i malowniczej dzielnicy Londynu. Hermiona od dziecka uwielbiała tu przychodzić, zapadać się w miękkich, głębokich fotelach, wdychać intensywną woń lilii i pić chyba jedną z najlepszych herbat w mieście. Do dnia dzisiejszego wystrój wnętrza niezbyt się zmienił, pod oknem wciąż stały sofy z czerwonym obiciem, na środku mieściło się parę stolików z pachnącymi kwiatami w wazonach, na ścianach cały czas wisiały stare obrazy w złotych ramach, a zegar z kukułką dzwonił równo co godzinę. Na kamiennej ladzie, zaraz obok kasy, za szklaną szybą spoczywało mnóstwo smakołyków. Kasztanowłosej najbardziej podobał się duży, okrągły żyrandol z czerwonymi elementami, zwisający z sufitu. 
Coś w atmosferze tego miejsca przywodziło dziewczynie na myśl Hogwart, przez co czuła się tutaj jak w domu. 
Parzyła właśnie herbatę na zapleczu, gdy nagle z sali dobiegły ją dziwne piski i krzyki. Nieco zdziwiona, odłożyła filiżanki i czym prędzej wbiegła do głównego pomieszczenia. Jakie wielkie było jej zaskoczenie, kiedy zobaczyła szarą sowę latającą wkoło i sypiącą piórami na prawo i lewo. Pani Colins, właścicielka lokalu, nadaremnie próbowała pozbyć się intruza biegając ze ścierką i machając nią dziko na wszystkie strony. 
– Otwórzcie wszystkie okna! – poleciła głośno kobieta. 
Klienci patrzyli na to przedstawienie z szeroko otwartymi oczami. Niektórzy pochowali się ze strachu pod stolikami, a inni po prostu wyszli. 
Hermionie zamarło serce, gdy zobaczyła w dziobie sówki zapieczętowany list. Widocznie ktoś kazał dostarczyć wiadomość prosto do jej rąk, a nie do domu...
– Przepraszam bardzo! – zawołała Gryfonka, podchodząc do rozwścieczonej właścicielki – Ta sowa miała mi coś dostarczyć... Eee, naprawdę nie wiedziałam, że przyleci aż tutaj. 
Sowa usiadła na jej wyciągniętej ręce, a dziewczyna z mocno bijącym sercem odebrała od niej list. 
– Hermiono, pozbądź się tego... I posprzątaj ten cały bałagan – warknęła pani Colins, po czym odwróciła się z wymuszonym uśmiechem do swoich klientów. 
Gryfonka szybko wyszła na dwór, pozwoliła odlecieć biednemu stworzeniu i zaczęła rozrywać papier. 
Wzięła głęboki wdech, kiedy rozpoznała pochyłe pismo Dracona... 


Spotkajmy się jak najszybciej w Regent’s Park. 

Będę na Ciebie czekał. 
D. 

*


Wchodząc do parku, czuła się dziwnie podekscytowana i zdenerwowana. Nie wiedziała, czego ma się spodziewać ani jak ma zareagować na jego widok. Powinna raczej udawać opanowaną, żeby nie przestraszyć go swoją emocjonalną stroną lub po prostu rzucić mu się na szyję z chwilą, gdy go ujrzy? Tak bardzo za nim tęskniła, a teraz widząc, że Draco jest gdzieś niedaleko, nie mogła opanować drżenia ciała i przyśpieszonego bicia serca. 
Rozglądała się uważnie dookoła, wypatrując blond czupryny. Zatrzymywała spojrzenia na mijających ją ludziach i lustrowała wzrokiem osoby stojące w cieniu wysokich drzew. Po okrążeniu niemal całego parku, zaczęła się irytować – jakim cudem mieli się znaleźć na tak rozległej, zaludnionej przestrzeni? Blondyn mógł wyznaczyć precyzyjniej miejsce ich spotkania... 
Westchnęła ciężko i stanęła pod sękatym drzewem, uciekając tym samym od promieni słonecznych, które przebijały się przez zielone korony drzew. Przetarła lekko wilgotne czoło dłonią, po czym ponownie wyjęła liścik z torebki. 
–,, Będę na Ciebie czekał”? – przeczytała, wypowiadając pretensjonalnie ostatnie słowo – Ciekawe, gdzie... Nie możemy nawet użyć magii, żeby siebie namierzyć. Co on sobie myślał? 
– Granger, przestań do siebie mówić, bo inaczej ludzie wezmą cię za wariatkę... – odezwał się drwiący głos obok niej. 
Dziewczyna gwałtownie się odwróciła i prawie zamarła, kiedy zobaczyła Malfoya nonszalancko opartego o pień drzewa, pod którym przed chwilą się zatrzymała. Miał na sobie przewiewną, szarą koszulę z kołnierzykiem i z podwiniętymi rękawami do łokci oraz czarne spodnie. Wyglądał tak elegancko i zabójczo przystojnie z tym swoim ironicznym uśmieszkiem na twarzy... 
– Kiedy... Przecież jeszcze parę sekund temu nie było tu ciebie... – wyjąkała. 
Chłopak wyprostował się dumnie widząc jej zdezorientowanie. Hermiona wiedziała, że zaraz zacznie mówić coś o swoich zdolnościach albo o tym, że umie się świetnie skradać, więc szybko go uprzedziła:
– Musiałam ciebie nie zauważyć. Zdarza się – stwierdziła śmiertelnie poważnym tonem, ale po chwili cicho się zaśmiała, gdy zobaczyła jego niezadowolony wyraz twarzy. 
– Szczerze mówiąc znalazłem ciebie wcześniej, ale śmieszyło mnie to twoje rozglądanie się dookoła. Wyglądałaś na naprawdę zniecierpliwioną i zmartwioną. Aż tak bardzo się za mną stęskniłaś? – zapytał, uśmiechając się nieco szyderczo, co dodatkowo ją zdenerwowało. 
– Niech zgadnę. Teraz  pewnie wyglądam na wkurzoną i znudzoną? Bo tak się właśnie czuję przez twoje zachowanie – warknęła. – Tak poza tym, ciebie też miło widzieć, Malfoy! 
Draco wreszcie się szczerze uśmiechnął, a Hermiona poczuła jakby wszystko wróciło na swoje miejsce. Od tylu tygodni chodziła smutna i zestresowana, a teraz wreszcie mogła się rozluźnić i głęboko odetchnąć... Nieprzyjemny ucisk w żołądku, który towarzyszył jej ostatnimi czasy, momentalnie zniknął, jej ciało przestało drżeć, a umysł w końcu skupił się na teraźniejszości, na tej jednej jedynej osobie, która zwykłym spojrzeniem mogła ukoić jej zszargane nerwy. 
– Trochę inaczej wyobrażałam sobie nasze powitanie – powiedziała cicho, bardziej do siebie niż do niego. 
Malfoy jednak udał wielce przejętego słysząc jej zawód w głosie. Powoli się do niej przybliżył, zajrzał jej głęboko w oczy i ze skruszoną miną, oznajmił przesadzonym głosem:
– Witaj, Hermiono. Z chwilą, gdy cię ujrzałem, moje serce wnet się uspokoiło, a dręczące mnie smutki natychmiast się ulotniły. Wiedz, że jestem rad mogąc ujrzeć tu ciebie w pełni słońca, piękną i zdrową... 
– Dobra, rozumiem. Przestań stroić sobie żarty – ucięła szybko. Spuściła wzrok rumieniąc się przy tym nieznacznie. 
Chłopak ujął nagle jej twarz w dłonie, zmuszając ją tym samym, by na niego popatrzyła. Jego dotyk sprawił, że poczuła jakby rozpalał ją od środka ogień. Zalała ją przyjemna fala ciepła i miała wrażenie, że rozemocjonowane serce zaraz wyskoczy jej z piersi. 
 Szare oczy Dracona błyszczały jak kawałek stali. W jego spojrzeniu było tyle uczucia i radości, że momentalnie zapomniała o całym świecie, o wszystkich troskach i smutkach. Istniał tylko on, patrzący na nią z czułością i łagodnością. Wszystko sprowadzało się do jego osoby. 
– Granger, ja nie żartuję. Nawet nie wiesz, jak cholernie mi ciebie brakowało... – wyznał zdławionym głosem. – Dni dłużyły się w nieskończoność, wszystko wiało nudą, a to co kiedyś sprawiało mi frajdę stało się nijakie. Może zabrzmi to tandetnie, ale sto razy wyobrażałem sobie moment, w którym wreszcie cię zobaczę... Moją Granger, z pięknymi orzechowymi oczami, z których można wszystko wyczytać, z zaróżowionymi policzkami, z tymi ustami... – spojrzał na jej wargi i uśmiechnął się lekko, a dziewczynę przeszedł momentalnie dreszcz – Moją Granger z tą okropną szopą na głowie i jak zawsze  niegustownie ubraną – puścił jej twarz i powiódł wzrokiem po jej kwiecistej sukience, kręcąc przy tym głową z dezaprobatą – Nie wiem, czy wiesz, ale ten fason wyszedł z mody jakieś dziesięć lat temu. Niech pomyślę, wyjęłaś to ubranko z szafy swojej babci? 
– Wiesz co... Jesteś wredny – powiedziała pół żartem, pół serio. 
Musiała przed sobą przyznać, że uwielbiała jego sarkastyczną, ironiczną stronę, choć czasem jego słowa doprowadzały ją do szału. Niemniej jednak była wzruszona jego przemową... Towarzystwo chłopaka wprowadzało ją w dziwny stan upojenia: miała ochotę skakać z radości, biegać wkoło lub śmiać się bez końca. 
Hermiona nieco niepewnie sięgnęła po jego dłoń. Ślizgon czując jej dotyk głęboko westchnął, jakby z ulgą i uścisnął ją mocno. 
– Też za tobą tęskniłam... Miałam wrażenie, że moje serce zaraz pęknie z tej niepewności i bólu... – wyszeptała z przejęciem.
Zlustrowała uważnie jego bladą twarz szukając na niej jakiś śladów ran czy siniaków, ale była, jak zawsze, pozbawiona najmniejszej skazy. Walczyła z pokusą, by go dotknąć i sprawdzić czy jego skóra wydaje się być tak miękka i gładka, na jaką wygląda. 
 – Draco... Opowiedz mi wszystko, co wydarzyło się u ciebie w domu po powrocie ze szkoły... Jak zareagowała twoja matka, czy widziałeś się ze swoją ciotką, czy dostałeś jakąś karę, czy bardzo cierpiałeś przez ten czas... I jak to w ogóle możliwe, że znalazłeś się w Londynie? Ile mamy czasu, nim będziesz musiał wrócić? 
– Dopiero się zobaczyliśmy, a ty już mówisz o powrocie, Granger – powiedział z wyrzutem. – Już zaczynałem się cieszyć, że nie zadajesz żadnych pytań. To jednak byłoby zbyt piękne – zaśmiał się gorzko. 
Dziewczyna zauważyła, że trochę się spiął, a wyraz jego twarzy stał się nagle obojętny. Zawsze przyjmował na siebie maskę, gdy chciał ukryć swoje emocje i Hermiona już wiedziała, że spotkało go coś złego. 
Mocniej zacisnęła palce na jego dłoni i przełknęła głośno ślinę. 
– Draco, odpowiedz mi... 
– Moja mama myśli, że jestem u Zabiniego w jego domu letniskowym. Nie wiem kiedy zorientuje się, że to nieprawda, ale mam to gdzieś, bo zamierzam teraz spędzić cały mój wolny czas z tobą – odparł ze zdecydowaniem. 
– W takim razie co z.. 
– Zaraz, Hermiono – przerwał jej zmęczonym głosem – Zaraz poszukamy jakiegoś ustronnego miejsca i spokojnie porozmawiamy, a ja w miarę możliwości odpowiem ci na twoje pytania.  Teraz chcę po prostu chwilę z tobą pospacerować, cieszyć się chwilą i piękną pogodą oraz nareszcie nie być wytykanym przez innych palcami. Pragnę być ze swoją Granger i pierwszy raz przejść się jak zwyczajna para. 
Gryfonka zagryzła wargi i spojrzała na niego współczująco. Szybko chciała się dowiedzieć, co mu się przytrafiło przez te parę tygodni, ale musiała poskromić swoją ciekawość, nerwy i się uspokoić. Wiedziała, że nie usłyszy niczego przyjemnego, a w dodatku Draco zamierzał na pewno pominąć nieprzyjemne szczegóły... 
– Dobrze, pospacerujmy – zgodziła się. 
Rozumiała dlaczego tak bardzo mu na tym zależało. W Hogwarcie nigdy nie mogli pokazać się razem w publicznym miejscu, ale tutaj w mieście, świecie mugolów mieli szansę, żeby spędzać wreszcie razem czas bez strachu przed wydaniem. Wprawdzie istniała możliwość, że ktoś znajomy mógł ich rozpoznać, ale nie zwracali na to uwagi. Potrzebowali tej chwili spokoju, ciszy, by móc wreszcie się zatrzymać i nie uciekać bez przerwy przed światem, ludźmi. Nareszcie poczuli się wolni... 
Zwykły spacer w zielonym parku chyba jeszcze żadnym zakochanym nie sprawił tyle szczęścia co im. 

Ustronnym miejscem okazała się być mała, skromna restauracja na przecznicach miasta. Draco z początku wzbraniał się przed wejściem do tak ,,taniego” lokalu, ale musiał ustąpić, gdy zezłoszczona Hermiona wparowała do środka, zostawiając go samego. 
Wnętrze prezentowało się dość kiepsko: małe, drewniane stoliki ustawione ciasno obok siebie, schodząca ze ściany granatowa tapeta i podłoga pokryta jasnym dywanem kompletnie nie panującym do wystroju. 
– Przytulnie tutaj – stwierdziła Gryfonka, kiedy dołączył do jej stolika, najbardziej oddalonego od lady. 
– Czujesz ten dziwny zapach? – zapytał chłopak, pociągając nosem. 
– To chyba zapachowe świece... 
Malfoy skrzywił się nieznacznie i z niesmakiem zaczął przeglądać menu. 
– Och, przestań narzekać, Malfoy! – oburzyła się Hermiona. – Zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko. Chciałeś znaleźć jakieś ciche miejsce i patrz, nie ma tu nikogo, więc... 
– Wiesz, wcale się nie dziwię, że panują tu takie pustki... – odpowiedział. 
Nie mógł powstrzymać wesołego uśmiechu na widok bulwersu, malującego się na twarzy jego towarzyszki. 
– Czy jesteście już gotowi złożyć zamówienie? – zapytała kelnerka, materializując się przy ich stoliku. Miała tak posępną minę, że Draco poczuł jakby właśnie ktoś zmarł. 
– Poproszę coś mocnego – powiedział poważnym tonem. 
Hermiona momentalnie spiorunowała go wzrokiem, a kelnerka obrzuciła go powątpiewającym spojrzeniem. 
– Nie wystarczy ci, że w szkole upijałeś się Ognistą Whisky? – syknęła wściekle. – Przestań się tak zachowywać. 
– Upijałem? To, że parę razy okazjonalnie spróbowałem tego czy tamtego, nie czyni ze mnie jakiegoś... 
– Nie sprzedajemy alkoholu niepełnoletnim – wydukała dziewczyna, patrząc na nich ze znużeniem. – To co ma być? 
– Dla niego mała czarna – zamówiła kasztanowłosa. – Bardzo mocna. A ja poproszę cappuccino. 
Po pięciu minutach dostali kawę i jak stwierdził Malfoy ,, dało się ją przełknąć”. 
– Teraz poważnie, Draco – zaczęła Gryfonka drżącym głosem. – Opowiedz mi wszystko po kolei i bądź szczery. 
– Tak naprawdę nie ma czego opowiadać – wzruszył obojętnie ramionami. – Po tym jak znalazłem się w Malfoy Manor przeprowadziłem rozmowę z matką. Wypytywała mnie o tą całą akcję w ministerstwie, więc powiedziałem jej, że przybyłem z Dominicem i że wcale nie starałem się pomóc Potterowi, ale jakoś tak wyszło... Później zeszła na twój temat. Kazała mi obiecać, że nigdy więcej się z tobą nie spotkam, bo plamię wizerunek rodziny i zaczęła gadać jakieś tam głupoty o czystości krwi... 
– I co, obiecałeś jej to? 
– Oczywiście, że nie. Odparłem, że nie będzie mi wybierać znajomych, więc... Dostałem paroma klątwami i zamknęła mnie na parę dni w lochach. To wszystko. 
Hermiona szeroko otworzyła oczy i spojrzała na niego z przestrachem i bólem. Chyba najbardziej na świecie nienawidziła w tej chwili Narcyzy Malfoy. 
– Ale jak mogła wtrącić własnego syna do lochu i potraktować cię klątwami? Och... Bardzo cię bolało, czy... 
– Hermiono, wszystko jest już w porządku – uspokoił ją z nikłym uśmiechem. – Zawsze karano mnie w ten sposób i już się do tego przyzwyczaiłem. Możesz nazwać to torturowaniem, ale tyle razy już... 
– Nie, Draco. Nie usprawiedliwiaj zachowania swojej matki i nie mów o tym wszystkim, jakby było normalne, bo nie jest.  To jest chore. Już tyle razy to przeżyłeś i myślisz, że to nic takiego... 
– Nie przejmuj się tym aż tak. Od dziecka byłem trenowany przez ojca, który testował na mnie różne zaklęcia... To co teraz się stało wcale nie było dla mnie czymś strasznym... Moja matka myśli, że to przeze mnie ojciec trafił do Azkabanu i ta cała kulka, o którą tak walczyli z Potterem, przepadła. Musiała jakoś odreagować. Z tego co zauważyłem nie wie kim dokładnie była ,,szlama”, o którą się tak starałem, więc jestem trochę spokojniejszy, ale boję się, że jak się dowie może zrobić coś o wiele gorszego. 
Granger pokręciła głową i szybko przetarła oczy, żeby pozbyć się piekących łez z oczu. 
– Nawet jak się dowie, że to ja nie będzie mogła nic z tym zrobić, więc niepotrzebnie o tym myślisz. – Czuła się źle z faktem, że chłopak będąc w tak krytycznym położeniu był w stanie myśleć o niej, zamiast przejmować się swoim losem. – A co... z Bellatrix? Ona nic nie zrobiła? 
– Zapewne gdzieś się ukrywa. Przez jakiś czas nasz dom był obserwowany przez ministerstwo po tym jak mojego ojca wtrącono do Azkabanu. Pewnie wolała na razie nie ryzykować i zniknąć. 
– No tak, musiała  przecież uciec na jakiś czas. Mam nadzieję, że nie spotkasz jej do końca wakacji. Ta wariatka może wyrządzić tyle krzywdy... 
– Hermiono – przerwał jej zmęczonym tonem – nie przyjechałem tutaj, żeby słuchać o moim domu czy szurniętej ciotce... Ja po prostu nie chcę już o tym więcej myśleć. Pragnę skupić się wyłącznie na twojej osobie i zapomnieć o wszystkich nieszczęściach, które miały miejsce. 
– Rozumiem, ale ja najnormalniej w świecie się o ciebie martwię. Czuję się fatalnie z faktem, że nie mogę tobie w żaden sposób pomóc, jeśli chodzi o to jak traktuje cię twoja rodzina. Przecież to nie twoja wina, że... 
– Nie musisz mi w niczym pomagać. Moja rodzina to mój problem i ta sytuacja ciebie nie dotyczy – przerwał jej ostro. 
– Przeze mnie przybyłeś do ministerstwa, gdyby nie ja... 
– Nikt na siłę nie kazał mi tam lecieć, sam podjąłem decyzję i nie ma o czym mówić. Zostałem ukarany i po sprawie! 
Hermiona już nic nie powiedziała. Draco posłał jej tylko gniewne spojrzenie i także zamilkł. Musiał być tak samo zestresowany i zdenerwowany jak ona. Chciał zapomnieć o tym co stało się w ministerstwie, o domu i ona świetnie go rozumiała, ale starała się mu tylko uzmysłowić, że to wszystko nie jest jego winą. Jego matka nie miała prawa obwiniać go za to, że Lucjusz Malfoy trafił do Azkabanu. Jak mogła uczynić swojemu dziecku taką krzywdę? 
Po chwili Ślizgon się rozluźnił i gniew zniknął z jego twarzy. Dziewczyna od czasu do czasu podnosiła na niego wzrok z nad filiżanki z kawą. Pragnęła jakoś załagodzić sytuację, ale doszła do wniosku, że lepiej poczekać, aż chłopak odezwie się pierwszy. Czuła, że potrzebuje ciszy, by osiągnąć wewnętrzny spokój. 
– Tak naprawdę przyjechałem tutaj z pewnym zamiarem – powiedział nagle, gdy Hermiona dopiła resztkę cappuccino. – Myślałem, że może ty... Eeee... 
Patrzyła na niego z wyczekiwaniem, czując jak kurczy się jej żołądek. Widok Dracona, któremu brakuje słów był bardzo rzadki. 
– No... Nie zamierzałem zostawać w Londynie... 
– Musisz już wracać? Przecież powiedziałeś, że zamierzasz spędzić swój wolny czas ze mną ... – wyjąkała ze strachem. 
Czyżby się rozmyślił? Myśl, że zaraz się z nim rozstanie niszczyła ją od środka. Potrzebowała jego obecności bardziej niż czegokolwiek innego. To on mógł zapełnić pustkę w jej sercu i sprawić, że czuła się spokojnie i szczęśliwie. 
– Nie, głuptasie. Dopiero co przyjechałem –odparł z lekkim uśmiechem, widząc jej niepewność. – Po prostu myślałem, że może... wyjechałabyś ze mną na parę dni. 
Minęła chwila nim zrozumiała, co właśnie powiedział. Otworzyła szeroko oczy i wyrzuciła ze siebie z wahaniem:
– Chcesz ze mną wyjechać? 
– To właśnie powiedziałem. Oczywiście, jeżeli ty tego chcesz – dodał szybko. Sprawiał wrażenie dziwnie nieśmiałego. 
– Jasne, że chcę... – prędko rozwiała jego wątpliwości. – Ale jak sobie to wyobrażasz? 
– Pamiętasz moją posiadłość w środku lasu? Zabrałem cię tam w zimie, chodziło o ten cały zakład. Wpadłem na pomysł, że mogłabyś spędzić tam ze mną trzy dni. Nigdy nie mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby być ze sobą sam na sam. 
Hermiona głośno przełknęła ślinę i starała się uśmiechnąć. Jasne, że pamiętała to miejsce i była pewna, że zapamięta je dokładnie, aż do śmierci. Często wracała myślami do dnia, w którym była razem z nim w oranżerii i zawsze miała wrażenie, że to wszystko było tylko pięknym snem. Perspektywa bycia samej z Draconem w jego magicznej posiadłości, całkiem oddalonej od jej miasta, wywoływała u niej dreszcze podekscytowania. Wytarła spocone ręce o materiał swojej sukienki. Musiała przed sobą przyznać, że ten pomysł także odrobinę ją przeraził. 
– Hm... No tak... To bardzo kusząca propozycja, ale czy jest ona... Jakby to powiedzieć... bezpieczna? Wiem, że zabrzmiało to trochę stereotypowe, ale... – wydusiła ze siebie zupełnie się czerwieniąc. 
Draco nie od razu ją zrozumiał, marszczył przez chwilę czoło, a po chwili całkiem niespodziewanie zaczął się głośno śmiać. 
– Nie musisz się o to martwić, Hermiono. Nie będę robił żadnych nieprzyzwoitych rzeczy. Jeśli myślisz, że chodzi mi o to, żeby cię wykorzystać, poczułem się teraz naprawdę urażony. 
Nie wyglądał jednak na urażonego – patrzył na nią z niedowierzaniem, z trudem powstrzymywał śmiech, a czerwień zalała jego policzki. 
– Nie, nie! Oczywiście, że o tym nie myślałam... Tylko chciałam mieć pewność, że do niczego by nie doszło. Jesteśmy jeszcze młodzi i... 
– Nie mogę ci dać stuprocentowej pewności. Nigdy nie wiesz co się wydarzy. 
Myślała, że żartuje, ale wyraz jego twarzy momentalnie spoważniał. 
– Ale naprawdę mi na tobie zależy i chciałbym tylko, żebyś była przy mnie. Zwykła rozmowa z tobą w pełni mi wystarczy. Jeśli cię to uspokoi, mogę ci obiecać, że cię nie dotknę, choć byłoby to bardzo trudne... 
– Ależ nie... Ja chcę żebyś mnie dotykał, ale... 
Chłopak na powrót wybuchnął gromkim śmiechem, a ona zdała sobie sprawę, jaką strzeliła gafę. Poczuła się zażenowana i upokorzona. Miała ochotę walnąć głową w stół, a potem uciszyć Malfoya, który swoim zachowaniem zawstydzał ją jeszcze bardziej. 
– Twoje niezdecydowanie jest zabawne. Może przemyślisz w spokoju tą kwestię i wtedy dasz mi znać, czego naprawdę pragniesz – wyksztusił zdławionym głosem. 
– Wiesz o co mi chodziło – zirytowała się. – Zresztą nieważne, zapomnijmy o tej rozmowie. 
Blondyn wreszcie się uspokoił i zmierzył ją wzrokiem. Wyciągnął rękę i ujął delikatnie jej dłoń. 
– Hermiono, nie znamy się od dzisiaj. Wiesz, że nigdy nie zrobiłbym niczego bez twojej zgody. Możesz się rozluźnić... – Jego głos był miękki i czuły. 
Dziewczyna wymamrotała coś niewyraźnie pod nosem, bardzo żałując, że rozpoczęła ten niezręczny temat. Miał rację, wbrew pozorom zdążyła go poznać i w jego obecności nie musiała się o nic martwić. 
– Chciałabym z tobą wyjechać, Draco – wyszeptała tylko ze spuszczonym wzrokiem. 
Byłoby cudownie budzić się z myślą, że jest obok, jeść razem posiłki, śmiać się i rozmawiać godzinami, siedzieć w oranżerii i wdychać cudowną woń kwiatów... Kwiatów jego matki. 
– Draco, a co jeśli twoja mama zorientuje się, że nie ma cię u Zabiniego i transportuje się tam... Wiesz co by się stało, gdyby zastała nas razem? – powiedziała z przejęciem. W jej głowie pojawiły się okropne obrazy. 
– Na rezydencję są rzucone czary ochronne. Jestem strażnikiem jej położenia i bez mojej zgody nikt nie wtargnie do środka, tylko będzie krążył gdzieś w pobliżu. Nie ma się czego obawiać – wyjaśnił spokojnie. – Jaka jest twoja decyzja? 
To nie zależało wyłącznie od niej. Mama i tata może i powtarzali, żeby wreszcie wyrwała się z domu, ale z pewnością nie mieli na myśli wyjazdu do pustej posiadłości razem z blondwłosym, przystojnym chłopakiem. Na takie coś nigdy by się nie zgodzili. Musiałaby ich okłamać, żeby ją puścili... Poczuła się okropnie, kiedy tak bardzo się zmieniła? Kiedy dokładnie zaczęła okłamywać swoich przyjaciół i zatajać prawdę? Jak w ogóle mogła myśleć o czymś takim, by oszukiwać rodziców, którzy byli dla niej tacy dobrzy? 
Spojrzała w szare oczy Dracona, które niemo prosiły ją, żeby się zgodziła.  Potrzebował jej towarzystwa, musiał oderwać się od przykrych wydarzeń, które go spotkały... Poza tym, kto wie ile zostało im czasu? Nie mogła zapomnieć, że chłopak mógł zostać w każdej chwili zmuszony do śmierciożerstwa. Powinna wykorzystać sytuację i spędzić z nim jak najwięcej chwil. 
– Kiedy wyruszamy? – zapytała, spychając rozsądek i wyrzuty sumienia na dalszy plan. 

*

Tak jak myślała, przekonanie rodziców do wyjazdu wcale nie okazało się takie proste. Powiedziała im, że Ginny zaprosiła ją na parę dni do Nory, gdyż doskwierała jej nuda. Mama Hermiony dziwiła się, że to wszystko wyszło tak nagle. Pierwotnie było mówione, że odwiedzi Weasleyów dopiero w sierpniu, więc sprawa była odrobinę podejrzana. Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, żeby kontaktować się z Molly w celu poznania jakichkolwiek szczegółów związanych z tym nagłym pomysłem. 
Kasztanowłosa zadzwoniła także do pracy i jakoś ubłagała panią Colins o trzy dni wolnego. Napisała krótki liścik do Rona, w którym poinformowała go, że wybiera się na kilkudniową wycieczkę. Ostatnio często z nim korespondowała i chciała uniknąć sytuacji, w której, nie daj Boże, przyjechałby do Londynu, by rzeczywiście zabrać ją do siebie, jak się czasem zdarzało. Wrzuciła do plecaka tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ubrała jeszcze tylko białą koszulkę oraz długie spodnie i już była gotowa do drogi. 
Draco miał na nią czekać w pobliżu domu. Przybył do Londynu na miotle i zaraz po zmroku mieli wyruszyć. Dziewczyny nie przerażała już nawet perspektywa lotu na tym drewnianym przedmiocie – chciała być tylko blisko niego i mieć pewność, że nagle nie zniknie. Miała dziwne wrażenie, że wszystko co się stało tego dnia jest tylko wybrykiem jej wyobraźni. Jeszcze wczoraj płakała z bólu, tęsknoty i niepokoju, a teraz chłopak, który był żywym ucieleśnieniem jej spokoju i szczęścia znajdował się niedaleko niej. Ta świadomość bardzo podnosiła ją na duchu i sprawiała, że miała wrażenie, jakby była zupełnie lekka i mogła unieść się w powietrzu. 
Chciała szybko dotrzeć na miejsce, żeby przekonać się, że ich dzisiejsze spotkanie  nie było tylko pięknym snem ani ułudą szczęścia. Naprawdę miała wyjechać z Draconem Malfoyem na parę dni. Ta myśl chyba jeszcze nie do końca do niej dotarła. Nie wiedziała jak ma się zachowywać, ani co się wydarzy. Wprawdzie była już z nim w Falconie, ale wtedy ich pobyt miał całkiem inny charakter i choć dzielili razem pokój, nie byli zupełnie sami. 
Czuła się jak ostatnia zdrajczyni żegnając się z rodzicami, którzy zawsze darzyli ją dużym zaufaniem. Wbrew pozorom wyjeżdżała normalnie ze swoim chłopakiem i do niczego nie miało między nimi dojść, więc nie powinna czuć się tak żałośnie. Jej mama i tata nie mieli się o co martwić, ale Hermiona nienawidziła kłamać w żywe oczy. Bez tego było jej źle z faktem, że zataiła przed nimi prawdę o powrocie Voldemorta. Obiecała sobie, że jak tylko wróci przeprowadzi z nimi poważną rozmowę i opowie im o tym, co wydarzyło się podczas roku szkolnego. 


Draco czekał na nią na placu zabaw, oddalonym o jedną przecznicę od jej domu. Stał pod starym, ogromnym drzewem, które zdawało się sięgać, aż do nieba.
 Patrzył na nią z taką intensywnością, jakby nie widzieli się co najmniej od paru tygodni, a nie jednej godziny. Wyglądał pięknie, ukryty w cieniu drzewa. Blond włosy delikatnie się iskrzyły, a poważne, błyszczące oczy nie odrywały od niej wzroku. Widziała w nich miłość, niewypowiedziane słowa i młodą duszę. 
Niebo mieniące się rubinem zachodzącego słońca wyglądało jakby płonęło i lada moment miało zwalić się im na głowy. 
Malfoy zawsze był dla niej czymś na kształt zakazanego owocu – niezwykle kuszący, dający wiele perspektyw i równocześnie niebezpieczny. Związek z nim sam w sobie był sprzeciwieniem się wszelkim niepisanym zasadom wśród Gryfonów.  Chłopak kiedyś zupełnie nieosiągalny i znienawidzony, stał na wyciągnięcie jej ręki. Cieszyła się, że odrzuciła głos rozsądku i postanowiła obdarzyć go miłością. Nie miała wątpliwości; była w nim niezaprzeczalnie i nieodwołalnie zakochana. 
Ta chwila wydała się im wyjątkowa i zarazem ulotna – trwali teraz obok siebie, a  czas jakby się zatrzymał, nikt jednak nie wiedział, w jaki sposób skończy się historia z zakazanym uczuciem. 

*


 Hermiona podczas lotu zaplotła ręce na brzuchu Dracona i przylegała do niego jeszcze bardziej, kiedy chłopak przyśpieszał. Czasami miała wrażenie, że specjalnie zwiększa szybkość, żeby objęła go mocniej. Z początku opierała głowę o jego plecy i mocno zaciskała oczy z obawy przed zawrotami głowy czy mdłościami. Dopiero po jakimś czasie odważyła się uchylić powieki. Poraziła ją szybkość, z jaką przemierzali niebo i poczuła mocniejszy pęd powietrza na twarzy. Spojrzała w dół i zobaczyła zieloną ziemię, powoli pogrążającą się w mroku. Widoki zaparły jej dech w piersi – iskrzące się tafle jezior, gęste lasy ciągnące się bardzo daleko jakby bez końca, oświetlone miasteczka, imponujące drapacze chmur. Wszystko wydawało się być piękne i Gryfonka powoli się rozluźniła, aż w pewnym momencie poczuła, że latanie na miotle zaczyna się jej podobać. 
Czuła się wolna niczym ptak, który dopiero co wypuszczony z klatki mógł wreszcie rozprostować swobodnie skrzydła i polecieć hen daleko. Fakt, że mocno trzymała Malfoya dodał jej pewności i odwagi. Ostatnio leciała na testralu do ministerstwa, ale teraz wrażenie było nieporównywalne. Chłopak co jakiś czas obracał lekko głowę w jej kierunku i choć nie widziała jego twarzy, była pewna, że jest on równie szczęśliwy co ona. 
Było już późno, kiedy dotarli na miejsce. Tak jak kiedyś, wylądowali w lesie, a po chwili nagle im oczom ukazał się ogromny dom z białej cegły, z robiącą wrażenie szklaną kopułą wystającą ponad dach. Czary ochronne działały bez zarzutu; dziewczyna ujrzała posiadłość dopiero wtedy, gdy Draco tak zdecydował. Dzięki temu momentalnie poczuła się bezpieczniej. 
Przeszli razem przez bramę, a rzeźbione lwy przytwierdzone po dwóch stronach muru, pochyliły swoje głowy z grzywami, jak gdyby pełniły rolę strażników i pozwalały im tym gestem na wstęp do środka. 
W środku zupełnie nic się nie zmieniło – ruszyli przez rozsuwane drzwi śnieżnobiałego przedpokoju i znaleźli się w dużym, jasnym salonie. Tak jak to zapamiętała, połowę wnętrza zajmował szklany stół, nad którym wisiały czarne lampy z ciętego szkła, dalej stała gustowna, obszerna kanapa z czarną tapicerką, a zaraz obok niej kominek wykończony chromem. Uwagę dziewczyny przyciągnęły szklane, spiralne schody prowadzące do góry – sprawiały wrażenie niewidzialnych i bardzo pasowały do tego zimnego wystroju. 
– Wreszcie – sapnął Draco, siadając z ulgą na krześle z czarnego drewna. – Myślałem, że zamarznę na kość, lecąc tutaj... 
Kasztanowłosa uśmiechnęła się niewyraźnie i wciąż rozglądała się dookoła nie wiedząc, co ze sobą zrobić. 
– Granger, czuj się jak u siebie w domu – powiedział chłopak jak na gospodarza przystało. 
– Och, jasne... – mruknęła pod nosem. 
Przez chwilę milczeli, jakby oswajając się z nowym otoczeniem, a potem blondyn wstał i podrapał się od niechcenia po głowie. 
– Chodźmy na górę. Pokażę ci twoją sypialnię. 
Hermionę bardzo uspokoił fakt, że powiedział ,, twoją” zamiast ,, naszą”. Wspięli się na pierwsze piętro, również utrzymane w jasnych barwach z ciemną podłogą. Korytarz wydawał się być bardzo z długi z wieloma drzwiami naprzeciw siebie, Malfoy prowadził ją w głąb domu. Skręcił w lewo tak zwinnie, że poczuła się przy nim jak niezdara. Zauważyła, że wszystkie jego ruchy miały w sobie coś eleganckiego, jak gdyby był ucieleśnieniem lekkości. 
Pod wpływem tego nagłego odkrycia zagapiła się w jego sylwetkę, z opóźnieniem zauważyła, że się zatrzymał i wpadła na niego. Draco westchnął z rezygnacją i spojrzał na nią przez ramię. Na jego twarzy zawitał ironiczny uśmieszek. 
– Granger, możesz chyba zaczekać, aż dojdziemy do pokoju. Wtedy będziesz mogła się na mnie rzucić. 
– Nonsens – skwitowała pod nosem, czując że zaczyna się rumienić. 
Ślizgon z zadowolonym wyrazem twarzy otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. 
Jej oczom ukazało się duże, przestronne wnętrze z białymi ścianami. Pod wielkim oknem stało pościelone łóżko, Hermiona mimowolnie pomyślała jak przyjemnie musi się w nim leżeć i co noc patrzeć na rozgwieżdżone niebo.  Naprzeciw niego znajdowała się średniej wielkości czarna sofa, a obok niej mieściło się drewniane biurko. W pokoju panował niezmącony porządek i było widać, że nikt w nim nie mieszkał. 
Dziewczyna postawiła swoją torbę z rzeczami na ziemi i pokiwała powoli głową z uznaniem. 
– Ładnie tutaj. 
– Oczywiście, że jest ładnie. Nie zapominaj do kogo należy ten dom. 
Gryfonka przewróciła oczami, gdy Draco dumnie się wyprężył. 
– Śpię zaraz za ścianą – oznajmił, podniósł przy tym brew i zjawiskowo się uśmiechnął. – Gdybyś miała jakiś koszmar lub po prostu obudziła się w środku nocy i uznała, że potrzebujesz mnie do... czegokolwiek – mrugnął do niej okiem – moje drzwi stoją dla ciebie otworem. 
– Mam nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji. A poza tym nie wiem, do czego byłbyś mi potrzebny w środku nocy – odparła, nieco się przy tym krzywiąc. Zignorowała łaskotanie w brzuchu... 
– Jak chcesz mogę ci pokazać wiele rzeczy, które można robić w nocy... 
– Och, nie dzięki. 
– Miałem na myśli między innymi obserwowanie gwiazd, Granger. Nie wiem o czym ty myślisz – powiedział z niewinną miną. 
– Na pewno nie myślimy o tym samym, Draco.  A teraz zacznij się zachowywać – odpowiedziała ze śmiechem. 
– Ech... – Wzruszył tylko ramionami i mówił dalej:
– No więc naprzeciw jest toaleta. Jeśli chcesz możesz się trochę odświeżyć po podróży, a potem przygotujemy kolację. Zaopatrzyłem wcześniej całą kuchnię... 
– Chcesz, żebyśmy razem coś  ugotowali? 
– Czemu nie? – zapytał, a na jego twarzy pojawiło się lekkie niezdecydowanie, jakby nie wiedział, czy ten pomysł jej odpowiada. Hermiona rzadko widziała go takiego i była rozczulona widokiem nieco nieśmiałego chłopaka. Wyglądał naprawdę uroczo... 
– Brzmi świetnie. 
Nie była w stanie przyznać, że fatalnie gotowała. Pół życia spędziła w Hogwarcie i nie miała tam zbyt wielu okazji, by rozwijać swoje zdolności kulinarne. Choć z przyjemnością pomogłaby skrzatom w kuchni, ale pamiętała, że została stamtąd przepędzona, gdy zaoferowała im swoją pomoc. 
– Draco, widzę, że wszystko przygotowałeś. Od początku planowałeś, że przyjedziesz tu ze mną?  – zapytała nagle, poczuła się w pewnym sensie ważna... 
– Zamierzałem przyjechać tu z Zabinim, ale musiał wyjechać do swojego domu letniskowego i wybór padł na ciebie – powiedział poważnym głosem. 
– Ach, no tak – przytaknęła nie kryjąc zawodu. 
Malfoy patrzył na nią przez parę sekund i pokręcił głową z niedowierzaniem. 
– Żartowałem. Oczywiście, że od początku chodziło mi o ciebie. Od pierwszego dnia wakacji zastanawiałem się jak to zrobić, żeby spędzić z tobą jak najwięcej czasu... A co do Blaise’a... Uwierz mi, muszę znosić go w Hogwarcie i teraz wreszcie mogę od niego odpocząć... Tak w ogóle byłem pewien, że mi nie odmówisz... 
– Niby czemu? 
– Bo nikt jeszcze nie odmówił takiemu facetowi, jak ja.
– A to dziwne... Gdy dzisiaj pytałeś mnie o ten wyjazd sprawiłeś wrażenie niepewnego. 
– No wiesz – zaczął lekkim tonem. Oparł się nonszalancko o drzwi i uśmiechnął się krzywo. – Jeśli cały czas byłbym zbyt pewny siebie, ludzie zaczęli by mnie brać za jakiegoś zadufanego w sobie dupka. 
– Tak. Takie spojrzenie na ciebie naprawdę mija się z prawdą – odparła z sarkazmem. 
– Czy ty właśnie mi coś sugerujesz, Granger? 
– Nic a nic. A teraz pozwól, że się przebiorę. 
Bezceremonialnie wypchnęła go z pokoju i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Usłyszała jeszcze jak chłopak mruczy coś w stylu ,, nieczuła kobieta”, a potem wreszcie się oddalił. 
Hermiona cieszyła się, że Draco ma taki dobry humor, był nadal skory do żartów i nie zatracił w sobie typowej dla niego ironii. Momentalnie też poczuła się lepiej i można by rzec, że była w tej chwili bardzo szczęśliwa. 
Szybko przebrała się w cieplejszą granatową bluzkę, przemyła twarz w toalecie i zeszła na dół. 
Kuchnia znajdowała się zaraz obok salonu, na środku stał niewielki stół, a wokół mieściło się dużo ciemnozielonych szafek. Pomieszczenie aż całe błyszczało od tej nieskazitelnej czystości. Gryfonce mimowolnie stanął przed oczami obraz Dracona szorującego podłogi... 
Chłopak już na nią czekał. Dziewczyna zauważyła, że podobnie jak ona ubrał ciemnoniebieską koszulę, a jego włosy były trochę wilgotne od wody. Stał przed otwartą lodówką wypchaną po brzegi i przyglądał się wszystkim produktom. 
– Co powiesz na makaron z warzywami? – zapytał i już zaczął wyjmować  brokuły i pomidory. – Zrób sos serowy, a ja wszystko pokroję... 
Podał jej mleko, śmietanę oraz ser i wskazał, gdzie znajdzie przyprawy. 
Hermiona z dużym wahaniem zabrała się do roboty, nie bardzo wiedząc od czego ma zacząć. Postanowiła, że zda się na intuicję... Nie mogła być, aż taką złą kucharką, powtarzała sobie. 
– Umiesz gotować? – zapytała z ciekawością. Miała nadzieję, że usłyszy przeczącą odpowiedź, przestałaby się wówczas przejmować, że się skompromituje. 
– Okaże się. Wiesz, że w moim domu wszystko przygotowywały skrzaty – odpowiedział, krojąc przy tym warzywa. 
– No tak – burknęła. 
– Nadal bawisz się w obrońcę tych stworzeń? – zapytał nie kryjąc rozbawienia. 
– W nic się nie bawię, tylko jestem gotowa udzielić im szczerej pomocy. Uważam, że traktowanie ich niczym niewolników jest okrutne. Jak możesz tego nie widzieć? 
– Gdybyś wychowała się w arystokrackiej rodzinie także nie zwracałabyś na nich uwagi. 
– Wątpię. Zobaczysz jeszcze, w przyszłości zajmę się ich prawami i pokażę światu wielką niesprawiedliwość, która je dotknęła... 
Draco posłał jej tylko wymowne spojrzenie i uśmiechnął się z politowaniem. 
– Jesteś bardzo szlachetna, Granger. 
– Miło, że to zauważyłeś. 
Chwilę potem nachylił się nad nią, by spróbować sos, który właśnie skończyła. Jakby w zwolnionym tempie obserwowała jak  łyżka z białą zawartością trafia do jego ust. Co jak co, ale takiej reakcji nie przewidziała – twarz chłopaka wykrzywiła się w okropnym wyrazie cierpienia, zaczął gwałtownie kaszleć, a z jego oczu pociekło parę łez. Rzucił się z rozpaczą ku wodzie i paroma haustami opróżnił prawie całą butelkę. 
Hermiona stała jak wryta i nie mogła uwierzyć, że nie umiała nawet zrobić zwykłego, głupiego sosu! Popatrzyła na białą zawartość misy i doszła do wniosku, że nie ma ochoty jej skosztować. 
– Hermiono, myślę, że dodałaś za dużo chili i pieprzu – wychrypiał Draco, patrząc na nią z wyrzutem. – Zrobiłaś to specjalnie, prawda? 
Dziewczyna zagryzła wargę i spojrzała na niego przepraszająco. 
– Przykro mi, nie znam się za bardzo na takich rzeczach. 
– Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie takie zdanie – odpowiedział, krzywo się przy tym uśmiechając. Przetarł łzawiące oczy i odchrząknął. – W takim razie, ja dokończę resztę, a ty... Może zapal świece na stole. Makaron zaraz będzie. 
Zrozumiała, że ma się już do niczego nie zbliżać i z lekkim rozbawieniem przeszła do salonu.

Kolacji, zresztą bardzo smacznej, towarzyszyło mnóstwo śmiechu i zaczepek. Pierwszy raz spożywali ze sobą posiłek, w dodatku przy świecach, przez co panowała dziwnie uroczysta i wyjątkowa atmosfera. Nie mogli wprost oderwać od siebie wzroku. Hermiona pod wpływem kpiących komentarzy Dracona, musiała przyznać, że naprawdę nie umie gotować. Przy okazji opowiedziała mu śmieszną historię z urodzin mamy – postanowiła zrobić jej niespodziankę i samodzielnie upiec tort, ale w efekcie prawie cała kuchnia poszła z dymem. Malfoy wybuchnął tak głośnym śmiechem, że ściany salonu zdawały się drżeć.
 Kasztanowłosa wiedziała, że zapamięta widok jego roześmianej twarzy na zawsze. 
Podczas zmywania naczyń zdradził jej, że on też był kiedyś w czymś fatalny. 
– Pewnie trudno sobie wyobrazić, że taki chodzący ideał, jak ja mógł zrobić coś kiedyś źle, ale taka jest prawda – powiedział skromnie. – Gdy byłem mały bardzo spodobał mi się pewien instrument, charango. Słyszałem jak ktoś na nim gra i zachwyciłem się jego pięknymi dźwiękami. Ubłagałem mamę, żeby mi go sprawiła i dzień później mogłem już na nim grać. Wiem, że trudno będzie sobie to wyobrazić, ale mimo prywatnych lekcji i wielu godzin ćwiczeń, moja muzyka wciąż brzmiała żałośnie. Znajomi przestali mnie odwiedzać, skrzaty chowały się na mój widok, a mówiono nawet, że psy pouciekały z sąsiedztwa... W końcu mój ojciec nie wytrzymał i wyrzucił charango przez okno. 
– Och, to bardzo smutna opowieść – odparła Gryfonka, nie mogąc powstrzymać śmiechu. – Chciałabym usłyszeć jak grałeś. 
– Uwierz mi, nie chciałbyś. 
– Skoro było to twoim marzeniem, mogłeś kontynuować naukę dalej... Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek interesowałeś się graniem. 
– Chyba nie mam zdolności w tym kierunku, więc postanowiłem raz na zawsze to porzucić. Zresztą było to bardzo dawno. 
Dziewczyna włożyła talerze do szafki i w tym momencie zabił zegar. Obydwoje spojrzeli na sobie ze zdziwieniem. 
– Już północ? Nawet nie zauważyłem, kiedy ten czas przeleciał... 
– Pójdę pierwsza wziąć prysznic... 
– Niby czemu? 
– Bo i tak byś mnie przepuścił? 
– Ech, kobiety zawsze myślą, że zasługują na pierwszeństwo. 
– Naprawdę tak uważasz? Myślałam, że jesteś dżentelmen. 
– I myśl tak dalej – puścił jej perskie oko, na co dziewczyna cicho się zaśmiała. 


Po kąpieli ubrała na siebie czarną bluzkę z rękawkami i spodenki do kompletu. Zawiązała włosy w koński ogon i opuściła łazienkę. Okazało się, że Draco czekał na nią pod drzwiami. W białym świetle lampy jego twarz wydawała się być bardzo blada. Zauważyła, że pod jego oczami rysują się delikatne cienie: musiał być już zmęczony. 
– Wreszcie, myślałem, że zaraz zasnę. – Przeciągle ziewnął i zmierzył ją wzrokiem. – Ładna piżamka. Na pewno lepsza niż twoja sukienka, którą miałaś dzisiaj na sobie. 
Hermiona prychnęła pod nosem i posłała mu mordercze spojrzenie. 
– Mógłbyś być tak miły i przestać zwracać uwagę na moją garderobę? Od zawsze nosiłam to, co mi się podobało i nie będę tego zmieniać tylko dlatego, że jest niemodne. 
– Właśnie to w tobie lubię – powiedział nagle cichym głosem. 
Kasztanowłosa zmarszczyła czoło nie bardzo rozumiejąc o co mu chodzi. Już miała się odezwać, gdy chłopak niespodziewanie pochylił się nad nią i złożył na jej ustach czuły pocałunek. W jednej sekundzie po jej całym ciele rozeszła się przyjemna fala ciepła. Przeszedł ją dreszcz i mimowolnie zadrżała. Jego usta były delikatne i miękkie, tak jak je zapamiętała. 
Wydawało się jej, że oderwał się od niej o wiele za szybko. Wystarczyło jednak, by dostała od tego gestu lekkich zwrotów głowy.  Czuła jak jej cała twarz płonie i z tego powodu była  jeszcze bardziej  zawstydzona. 
– Słodkich snów, Hermiono – wymruczał Draco do jej ucha – Mam nadzieję, że będziesz śniła o mnie. 
Niezdolna do żadnej sensownej odpowiedzi milczała. Chłopak wolno się od niej odsunął i spojrzał jej głęboko w oczy. Chyba cały korytarz wypełnił pociągający zapach jego wody kolońskiej... 
Czuła jego zapach leżąc potem samotnie w łóżku. Otuliła się ciasno kołdrą i przyszła jej na myśl głupia myśl, że jej posłanie jest za duże jak na jedną osobę... Patrzyła w rozgwieżdżone niebo i równocześnie nasłuchiwała odgłosów z korytarza. Po około dwudziestu minutach Draco wyszedł z toalety i zamknął się w swoim pokoju. Ogarnęło ją dziwne uczucie zawodu, ale szybko się go pozbyła. Położyła się na boku, skuliła nogi i mocno zacisnęła powieki. 

Była już na granicy snu, gdy do jej uszu dobiegł jakiś hałas. Na początku go zignorowała, ale po chwili poczuła jak jej materac lekko się ugina. Usłyszała cichy szelest. Zanim zdążyła go z czymkolwiek połączyć, umilkł, ale po chwili znów rozbrzmiał. Hermiona już całkiem rozbudzona leżała w bezruchu, niezdolna do tego, by się ruszyć. Poczuła słaby zapach wody kolońskiej zmieszanej z ogórkowym szamponem. 
Kiedy brzuch Dracona dotknął jej pleców, wstrzymała oddech. Powoli i prawie niezauważalnie zbliżył do niej resztę swojego ciała. Idealnie się w nią wpasował, nawet kolana znalazły drogę do jej podwiniętych nóg. Serce podeszło jej do gardła. Obawiała się, że chłopak usłyszy jego głośne bicie. On jednak otoczył ją opiekuńczo ramieniem i objął jej dłoń. W miejscach, w których się dotykali, powstało ciepło, które przyjemnie ich otuliło i przeniknęło do ich ciał. 
– Draco... – szepnęła tylko. 
Malfoy momentalnie zesztywniał. Przez chwilę milczał, ale ostatecznie się od niej nie odsunął, co bardzo ją ucieszyło. 
– Myślałem, że już zasnęłaś – powiedział cicho niepewnym głosem. 
– Więc byłeś pewny, że śpię i postanowiłeś wejść do mojego łóżka? – zapytała z niedowierzaniem. 
Chyba na poważnie zrozumiał jej słowa, bo chciał zabrać swoje ramię, ale dziewczyna mocno uścisnęła jego rękę, dając mu do zrozumienia, żeby został. Tak też zrobił. 
– Przepraszam... Ja po prostu nie mogłem zasnąć – wyznał. Jego głos miał w sobie jakąś niepokojącą nutę. 
– Coś się stało? – zmartwiła się. Niedawno tryskał radością i nie mógł przestać się śmiać. 
– Nie... Ja tylko... się boję i chciałem cię przytulić. 
Hermiona uśmiechnęła się w ciemności i poklepała jego dłoń. 
– Nie masz się czego obawiać, Draco. Jestem tu z tobą i nic się nie stanie. 
Poczuła nagle, jak jego twarz wtula się w jej kark, jak nos przesuwa się po jej szyi, a on głęboko nabiera powietrza. Rozkoszne uczucie rozlało się po każdej komórce jej ciała, do tego stopnia, że z jej ust wydobyło się ciche westchnienie. 
 Rozluźniła się, oparła się o niego i poczuła, jak jego ręką przytula się do niej jeszcze mocniej. Będąc w jego ramionach, miała wrażenie, jakby leżała na łożu miękkich piór. 
– Opowiedz mi coś na dobranoc, Hermiono – poprosił zachrypniętym głosem. Gdy się odzywał czuła jego ciepły oddech na szyi. 
Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła. Nocą ludzie byli skłonni do mówienia rzeczy, których normalnie by nie powiedzieli. Wątpiła w to, żeby Draco jeszcze kiedyś poprosił ją o opowieść, więc z wielką chęcią się zgodziła. Ślizgon wydawał się jej w tym momencie być taki bezbronny i niewinny... 
– Dawno, dawno temu żyli sobie chłopak i dziewczyna. Obydwoje posiadali magiczne zdolności i w związku z tym w wieku jedenastu lat zostali przyjęci do słynnej szkoły czarodziejstwa. Znaleźli się w świecie, gdzie nie istniało zło ani niebezpieczeństwo, tylko czary, marzenia i beztroska. Choć trudno będzie w to uwierzyć chłopiec i dziewczynka nie od razu się polubili. W szkole istniały pewne podziały i obydwoje trafili do innych domów, które od zawsze toczyły ze sobą zaciętą rywalizację. Na samym początku ta nasza dwójka zapałała do siebie niechęcią, która z latami zaczęła przeradzać się w nienawiść. Chłopiec obrażał przyjaciół dziewczynki i nawet ją samą, przez co często chodziła smutna.  Z latami nauczyła się jednak ignorować naganne zachowanie tego niewychowanego rówieśnika, ale on jakby nic sobie z tego nie robiąc, dręczył ją i jej znajomych dalej.  W pewnym momencie dziewczyna nie wytrzymała i uderzyła chłopca, tak mocno, że aż zatoczył się do tyłu. 
Draco cicho się zaśmiał pod nosem, a Hermiona kontynuowała dalej spokojnym tonem:
– Dała upust swojej złości i poczuła się wtedy o wiele lepiej, choć czasami odczuwała wyrzuty sumienia z powodu tego zajścia. Bywały chwile, w których próbowała zrozumieć zachowanie chłopca, chciała wiedzieć, czemu swoim postępowaniem krzywdzi tak wiele osób. Czas mijał, a on stawał się coraz bardziej bezwzględny i siał jeszcze większy popłoch i panikę w szkole. Dziewczyna nigdy tak naprawdę się go nie bała, ale gdy czasami patrzył na nią z obrzydzeniem w oczach, zaczynała się zastanawiać, czy naprawdę zrobiła coś złego, by tak ją traktować. Otuchy i siły dodawali jej przyjaciele i dzięki nim zapomniała o wszystkich zmartwieniach. Czas leciał dalej i w gruncie rzeczy nic się nie zmieniło między naszymi bohaterami. Nadszedł jednak piąty rok nauki. Chłopiec zamienił się w młodego mężczyznę, a dziewczynka w młodą kobietę. Nie byli jeszcze dorośli, ale bardziej dojrzalsi i świadomi, niż wcześniej. Niespodziewanie ta dwójka zaczęła na siebie częściej wpadać i wymieniać między sobą więcej zdań, co prawda niezbyt miłych zdań, ale jednak. Dziewczyna nie zauważyła jeszcze, że te słowne potyczki zaczynały sprawiać jej wiele radości. Pewnego dnia wydarzyło się coś złego, dziewczyna wpadła w pułapkę złych uczniów, którzy zaczęli rzucać na nią bolesne zaklęcia. To on jej pomógł. Nie pamiętała tego, ale gdy później się o tym dowiedziała, była mu bardzo wdzięczna. Nie od razu zmieniła zdanie na jego temat, wciąż uważała go za wyrachowanego, złego człowieka, ale powoli zaczęła dostrzegać jego dobre cechy. Odkryła, że chłopak nosi na sobie maskę, za którą ukrywa swoje prawdziwe ,, ja”. Zrozumiała wówczas, że musiało go spotkać coś złego, że zachowywał się w taki sposób. Dni mijały, a między nimi tworzyła się nić porozumienia. Co prawda nadal się kłócili, nadal się nie lubili i nadal sobie dogryzali, ale nieświadomie zaczynało im na sobie zależeć. Dziewczyna szukała go wzrokiem podczas wspólnych lekcji czy posiłków. Chłopak pojawiał się wiele razy, gdy potrzebowała pomocy i w pewnym momencie zaczęła na nim polegać. On jednak nadal się przed nią nie otwierał, ale za to czasem widziała troskę i szacunek w jego oczach, gdy na nią patrzył. Ich relacja z każdym dniem się zmieniła, bardzo powoli. Dzieliło ich niemal wszystko: pochodzenie, status krwi, przyjaciele, otoczenie w jakim żyli na co dzień... Nie przeszkodziło to im jednak w uczuciu, jakie się w nich pojawiło. Postanowili złamać zasady i być ze sobą. Zakazana miłość. Spotykali się po kryjomu z obawy przed reakcją całej szkoły i... rodziny chłopaka. Dziewczyna czuła z nim głęboką, ponadnaturalną więź, która wydawała się jej magiczna. Kiedy patrzyła w jego oczy, wiedziała kim była. Był dla niej jak powietrze, potrzebne do życia i sprawiające wrażenie nieskończonego. Obydwoje pokochali się tak bardzo, że nic nie zdołało ich rozdzielić, choć ich życie było pełne trudności. Razem byli niezniszczalni i zło trzymało się od nich z daleka. Przyjaciele po jakimś czasie dowiedzieli się o ich związku i go zaakceptowali. Chłopak i dziewczyna po skończeniu szkoły podtanowili stworzyć wspólną przyszłość i stali się najszczęśliwszymi ludźmi pod słońcem. Warto było odrzucić głos rozsądku, uprzedzenia i zatracić się w miłości... 
Hermiona skończyła mówić i przełknęła ślinę. Draco milczał tak długo, że pomyślała, że zasnął. 
– Przepraszam, że kiedyś sprawiłem ci tyle smutku – powiedział nagle zdławionym tonem. Uścisnął ją mocniej i pocałował w szyję. – Byłem młody i głupi. Uważałem, że trzeba tępić ludzi nieczystej krwi... 
– Draco, nie musisz się tym przejmować. Ja wszystko doskonale rozumiem – odparła, a wzruszenie złapało ją za gardło... Ta chwila była piękna i chciała, żeby trwała w nieskończoność. 
– Naprawdę wcześniej o mnie myślałaś? Próbowałaś mnie zrozumieć? – zapytał z ciekawością. 
– Tak. Czasami, gdy bardzo mnie wkurzyłeś, zamiast cię wyzywać, szczerze ci współczułam... 
– Dziękuję, Hermiono. – szepnął głosem drżącym z emocji. – Dziękuję, że zmieniłaś takiego drania, jak ja w lepszego człowieka. 
– Zawsze byłeś dobrym człowiekiem, tylko nie mogłeś dostrzec zła w swoim postępowaniu... 
– Chciałabym, żeby tylko moja rodzina i znajomi ze szkoły stali nam na przeszkodzie – Jego głos był pełen smutku. Hermiona umyślnie nie wspomniała słowem o Voldemorcie czy jakimkolwiek niebezpieczeństwie. – A zakończenie... To była najpiękniejsza historia, jaką kiedykolwiek słyszałem. Mam nadzieję, że nas też spotka taki los, Hermiono. 
– Wiem, Draco – odpowiedziała zaspanym głosem. 
– Śpij dobrze – powiedział czule. 
– Draco, bądź przy mnie jak się obudzę – poprosiła. Pragnęła leżeć jak najdłużej w jego ramionach i czuć jak przenika ją ciepło. 
– Będę, nie zostawię cię. – obiecał, a jego głos zabrzmiał bardzo poważnie. 
– Dziękuję... Dobranoc. 




Witajcie, kochani! 
Ja naprawdę nienawidzę bloggera. Akapity prawie kompletnie zniknęły z tekstu, a gdy męczyłam się nad nimi godzinę, wystąpił nagle jakiś złośliwy błąd no i proszę! Mam nadzieję, że bez nich także się Wam dobrze czytało.
Rozdział miał być wcześniej, ale niespodziewanie wyjechałam i wszystko się opóźniło. 
Dziękuję Wam bardzo za komentarze pod poprzednią notką. Byłam wniebowzięta mogąc poznać Wasze opinie. 
Przepraszam bardzo za wszelkie błędy i dziękuję, że nadal czytacie to moje opowiadanie... 
Pozdrawiam! :D
Nela. 
Ps. Piszcie co myślicie o rozdziale. Nie był zbyt przesłodzony? 

29 komentarzy:

  1. Ale kochany rozdział! Czytałam go na dobranoc i strasznie spodobało mi się zakończenie. Ahhh, takie słodkie i nawet Draco był momentami nie do poznania. Było dużo dramione i chwała Bogu za to :DD. Ich spotkanie w parku też zostało dobrze opisane i przedstawienie tego całego smutku,niepewności. Cieszę się,że Draco wyszedł bez szwanku, ale myślę, że to wtrącenie do lochu przeżył o wiele boleśniej niż przyznał. Bardzo rozśmieszyła mnie scena kiedy Draco zaczął wymieniać cechy Hermiony i nagle nawiązał do jej fryzury i tej niegustownej sukienki.
    Wspaniały rozdział! Mam nadzieję, że nasi kochani przeżyją jeszcze więcej szczęśliwych chwil. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał.:) Wydaje mi się, że różnił się on trochę od poprzednich notek, wiadomo wakacje itd. Tak,starałam się, żeby Draco był bardziej sobą. Zamierzam jeszcze napisać parę fragmentów z jego perspektywy, więc poznacie lepiej jego odczucia. :) Dobrze się bawiłam podczas pisania tej sceny. Miło mi, że zwróciłaś na nią uwagę.
      Także mam taką nadzieję, ale jak dobrze wiemy, nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli...
      Pozdrawiam!
      N.

      Usuń
  2. Przeczytałam już połowę i...Wow. Nie mogę przestać się uśmiechać jak Draco tylko zabiera głos! Ja go serio kocham. Jest taki ironiczny, przystojny i przy tym poważny. Genialnie go opisujesz. Coś czuję, że będzie to mój ulubiony rozdział. Nie mogę doczekać się końca.
    Do później!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę długo czytałam, ale nie dlatego, że rozdział był nudny, tylko miałam trochę roboty. Teen rozdziaaał jest megaaa! :D Dużo było mowy o uczuciach, szczęściu, smutku itd. Opisów też nie brakowało i rozmów między bohaterami. I nawet nie wiem o czym pisać, bo jestem oczarowana tą opowieścią na dobranoc, chyba jak wszyscy. Ja chcę być na miejscu Hermi! Chcę mieć takiego Draco :( Ale mam złe przeczucie, że to wszystko źle się skończy, skoro teraz jest tak dobrze... Normalnie chciałabym, żeby nakręcili z tego wszystkiego jakiś film lub serial, ja oczywiście byłabym Hermioną >.<
      Nela lepiej pisz szybciej rozdział, bo się wkurzę... Bardzo lubię tego bloga i nie chcę jego końca :(
      Pozdrawienia :)!

      Usuń
    2. Dziękuję, że znalazłaś czas na napisanie komentarza. Naprawdę uwielbiam czytać to, co myślisz.:D
      Rzeczywiście Draco był taki kochany? Jeśli tak, to dobrze, bo starałam się, żeby taki właśnie momentami wyszedł.
      Jasne, jak będą kręcić serial z tej opowieści, będziesz pierwszą osobą, z którą się skontaktuję. :P
      Nowy rozdział może pojawi się jeszcze w sierpniu, zobaczymy. Chciałam zakończyć bloga przed rokiem szkolnym, ale widzę, że mi się to nie uda, pewnie ucieszysz się z tego, że jeszcze chwilę to potrwa. xD
      Także pozdrawiam ;)
      N.

      Usuń
  3. Wiedz tylko, że zaczęłam czytać, a z komentarzem wrócę trochę później. Już nie mogę się doczekać, hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończyłam i jestem zachwycona, really. Tyle dawki uczuć nie dostałam od dawna. Mam na myśli, że ten rozdział był mega nacechowany emocjonalnie co wywarło na mnie pozytywne wrażenie. Dzięki tylu opisom mogłam wyobrazić sobie dokładnie jak przebiegały spotkania Draco z Hermioną. Było czuć ich miłość i ulotność chwili. Fajnie, że przedstawiłaś sytuację Miony na wakacjach, jej pracę, rozmowę z tatą, smutek i z ciekawości wysłuchałam na yt piosenki tej z gramofonu i bardzo mi się spodobała, znałam ją ale zupełnie zapomniałam, klasyk :)
      Rozmowa w ''tanim lokalu" była trochę przykra i śmieszna. Kochaam Draco za to, że zaproponował wyjazd do jego posiadłości! <33 Hermiona i ta jej gadka o bezpieczeństwie, powinno być dziewictwie :D. Ale dziewczyna ma morale więc no. Narcyzy podobnie jak Hermi, też szczerze nienawidzę. Jest jakaś chora skoro myśli, że Lucjusz przez Draco trafił do więzienia. Ale z drugiej strony Bellatrix musiała się serio wkurzyć jak Malfoy jej nie posłuchał.
      Później akcja gdy dotarli na miejsce była najlepsza. Dużooo dramione. Aww *-* Ubóstwiam cię za to, że Draco przyszedł do jej sypialni, mocno ją przytulił, a potem ta wzruszająca opowieść na dobranoc. O ich miłości i drodze poznania. Fajnie to wymyśliłaś...Poznaliśmy Malfoya w całej notce trochę z innej strony. Grał na jakimś instrumencie, swoją drogą ciekawa opowieść, był ironiczny jak zawsze i poważny, ale jak przyszedł do Hermiony i wyznał, że się boi okazał się być taki bezbronny...<3 och, och! Kochane. Wyszło też na jaw,że Miona nie potrafi gotować. Dziwne, myślałam że ona umie wszystko, ale jak widać taka Granger też czegoś nie potrafi. Śmiałam się jak Draco próbował sosu :DD.
      Miły rozdzialik i myślę, że kolejny też taki będzie.
      Weny Nelu :*

      Usuń
    2. Dziękuję za komentarz! :)
      Też miałam wrażenie, że ten rozdział jest emocjonalny, zbyt emocjonalny. W pewnym momencie przyłapałam siebie, że piszę wkoło o szczęściu i niepewności... No ale, Draco i Hermiona naprawdę byli szczęśliwi, gdy byli razem i chciałam to pokazać. :D
      Bardzo chciałam napisać o domu i sytuacji Hermiony na wakacjach. Fajnie, że Ci się to spodobało. Ach, ja naprawdę uwielbiam Gazebo. Ostatnio gustuję w takich starszych hitach i gdy tak ich słucham, mam ochotę przelać trochę tej muzyki do rozdziałów.
      Bądź co bądź, nasi bohaterzy mają dopiero szesnaście lat, więc takie zachowanie Hermiony wydało mi się jak najbardziej na miejscu. Może to się wydać nieco śmieszne, ale tak właśnie uważam. Na pomysł wyjazdu wpadłam już dawnoo temu i wreszcie mogłam go wcielić w życie.:D
      Chciałam, żeby ten rozdział był pełen wspomnień oraz jak ładnie to napisałaś, drodze poznania i w rezultacie wyszła taka opowieść. ;)
      Masz rację, Malfoy był bardziej rozluźnieniony i nie bał się otworzyć.
      Cieszę się, że rozdział Ci się podobał i rozśmieszył. ;)
      Pozdrawiam gorąco,
      N.

      Usuń
  4. Ten rozdział był MAGICZNY. A szczególnie koniec. Nie mogę wyjść z podziwu. W takich chwilach człowiek uświadamia sobie, że kocha romanse i ogólnie dramione!
    Kiedy kolejny?
    Całusy,
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za takie miłe słowa! <3
      Kolejny rozdział może pokazać się jeszcze w sierpniu lub na początku września.
      Pozdrawiam. ;)
      N.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zostawiłaś po sobie ślad. Wiele to dla mnie znaczy! <33

      Usuń
  6. Bardzo dobry rozdział! :')

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział! Było tu naprawdę dużo Dramione, ale absolutnie nie przesłodzonego. Uwielbiam sposób w jaki oni ze sobą rozmawiają. Są naprawdę słodcy, gdy tak sobie docinają <3 Prawie cały ten czas, kiedy byli ze sobą, uśmiech nie schodził mi z twarzy. :D
    Tak jak myślałam, sposób w jaki Draco został potraktowany w domu jest okrutny, a mam wrażenie, że nie o wszystkim powodział.. Jego rodzice (i ciotka) są okropni. Całe szczęście, że ma wsparcie w Hermi. ^^ Cieszę się, że skorzystała ona z zaproszenia swojego.. chłopaka? Scena, gdy razem gotowali była naprawdę zabawna. Cóż, nie można być dobrym we wszystkim. :p Oh, a moment kiedy Draco przyszedł do sypialni Hermiony był taki uroczy *-* i ta jej opowieść, wspomnienie całej ich relacji. Świetnie to wymyśliłaś. ;)
    Jestem bardzo bardzo ciekawa co wydarzy się w pozostałe dni ich wyjazdu i mam nadzieję, że nic i nikt nie zakłóci ich odpoczynku.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Pozdrawiam gorąco! <3
    ~Obliviate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obliviate <3
      Wyobrażasz sobie, jak bardzo byłam zadowolona, kiedy zobaczyłam Twój komentarz pod poprzednim rozdziałem? :D Czułam się, jakbym spotkała się ze starą znajomą. XD
      Czekałam na Twój komentarz i proszę, znowu tu jesteś. Wiem, że często nie ma się na nic czasu i doceniam, że nadal pamiętasz o tym blogu i piszesz, co myślisz.

      Naprawdę bardzo się cieszę, że rozdział Ci się spodobał i że nie był dla Ciebie przesłodzony. Dziwne, bo dla mnie był. :D
      Fajnie, że rozmowy naszej dwójki Cię nie nudzą, bo czasem sama nie jestem pewna, czy aby na pewno to wszystko dobrze się rozgrywa.
      Tak, Draco ma wsparcie Hermiony i czuje się przez to o wiele silniejszy. Hm, myślę, że Malfoya można określić mianem jej chłopaka, ale jakoś dziwnie to dla mnie brzmi. :D Ale w każdym razie są oni parą także...
      Mam już plan na to, co wydarzy się w dalszych rozdziałach i spokojnie, nie zabraknie tych uroczych momentów. Przynajmniej tak myślę.
      Ja także cieplutko pozdrawiam i pięknie dziękuję! :*
      N.

      Usuń
  8. Genialny rozdział. Podoba mi się, jak rozwijasz tą historię. Draco i Hermiona tworzą ze sobą idealną parę.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. Cieszę się, że tak myślisz.:D
      Pozdrawiam!
      N.

      Usuń
  9. Boski rozdział! Pisz dalej i nigdy nie wątp w siebie!
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;)
    Całuski,
    HH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, bardzo pokrzepiające słowa. Dziękuję za komentarz!:D
      Pozdrawiam,
      N.

      Usuń
  10. Nelu, przychodzę z małym spóźnieniem, ale jednak jestem i nie bądź z tego powodu zła. :C
    Rozdział, Opowieść na dobranoc...Był bardzo dobry, ale myślę, że już od dawna o tym wiesz. Wiem za to, że lubisz, kiedy ktoś indywidualnie się wypowiada, dlatego piszę, że ten tekst bardzo mnie wzruszył i nawet poruszył. Szczególnie scena, gdy Hermiona już spakowana wróciła do Dracona, na placu zabaw o ile dobrze pamiętam. Czuć w tej scenie niepokój i radość, zakazany owoc, piękna metafora.
    Co będzie dalej z naszym zakazanym owocem, Draco? Nie mogę się wręcz doczekać.
    Całusy! :*
    Lily Evans

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie jestem zła. Dziękuję za taki kochany komentarz. Tak, bardzo lubię, gdy ktoś pisze, co myśli o rozdziale, zresztą jak każda bloggerka. :D
      Mi ta scena też nawet się spodobała.
      Następny rozdział pojawi się we wrześniu.
      Pozdrawiam :)
      Nela

      Usuń
  11. Dzisiaj mam dzień wolny od pracy, więc szybko uzupełniam zaległości na blogach! W sumie nie czytam ich zbyt wiele, bo nie wliczając Twojej historii jeszcze jedno... Ach, czas wrócić do tego dramionowego świata, już zapomniałam jak to jest ciągle czytać jakieś opowiadania, szukać nowości. :) Może masz coś ciekawego do polecenia?

    Wracając jednak do Twojego rozdziału, który, notabene, był naprawdę długi... będziesz bardzo zdziwiona, kiedy powiem, że mi się podobał? Był trochę inny od poprzednich rozdziałów; czemu? Bo był spokojny. Ot, zwykłe wakacje i zwykłe dni. Czytając rozmowę Hermiony z jej tatą czułam takie szczęście! Uwielbiam takie fragmenty. Zawsze byłam bardzo sentymentalną osobą, więc rodzina to dla mnie najważniejsza część mojego życia - dlatego ten fragment, o którym wspomniałam wyżej, naprawdę przypadł mi do gustu. :) Ta piosenka, której słuchała Hermiona, jej słowa... były naprawdę wzruszające! Przyznam się, że w moich oczach zaświeciły łezki ze wzruszenia, ale ja jestem generalnie wrażliwym człowiekiem, więc to nic dziwnego. ;)

    Ten liścik, który dostała Hermiona sprawił, że sama czułam takie podekscytowanie! Czułam, że to wiadomość od Draco, przecież miał się do niej odezwać, więc było kwestią czasu kiedy to się stanie.

    Jeeeej, tak bardzo się ucieszyłam, gdy się zobaczyli! Draco sarkastyczny, ale zarazem taki kochany, troskliwy, zapatrzony w Hermionę. Aj, tego mi właśnie było trzeba. To okropne, że matka Draco tak strasznie go potraktowała. Bałam się właśnie tego, co Malfoy przeżyje po powrocie do domu, jak będzie się zachowywał, kiedy spotka się z Hermioną - ale na szczęście nie zmieniło się zbyt wiele, ku mojemu szczęściu.

    Propozycja Draco była taka niespodziewana! Bałam się trochę, że Hermiona, zanim się zgodzi, będzie kilka godzin wszystko analizować i nie da ponieść się chwili. Na szczęście tak się nie stało i w końcu mogli się cieszyć tylko swoją obecnością. To takie, hm, dobre. W końcu nie musieli się ukrywać, mogli po prostu ze sobą być. Nawet ta scena w parku, kiedy ze sobą spacerowali - niby to nic wielkiego, ale dla nich było to czymś nowym, bo nigdy nie mieli okazji czegoś takiego przeżyć.

    Haha, Hermiona jako kiepska kucharka - tego naprawdę się nie spodziewałam! Zupełnie mnie tym zaskoczyłaś; w końcu Hermiona to zawsze ta najlepsza, a jednak jest coś, w czym wcale nie jest dobra. Miła odmiana. :) Te sytuacje, kiedy są tylko sami, są naprawdę urocze, mogłabym je czytać i czytać, nie mam tego dość.
    Ta scena, kiedy Draco wszedł do jej pokoju, a później położył się obok niej na łóżku... Jej, rozpływam się! Potrzebuję jak najwięcej takich scen z Hermioną i Draco w roli głównej.
    Jedyne czego się obawiam to tego, że ta sielanka nie będzie jeszcze trwała długo. W końcu Draco będzie musiał wrócić do domu na resztę wakacji, a co jeśli jego rodzina dowie się, że te kilka dni, które miał spędzić u Blaise'a, spędził tak naprawdę z Hermioną? W mojej głowie pojawiło się już milion czarnych scenariuszy, ale mam nadzieję, że żaden z nich się nie sprawdzi. :<
    W tekście pod rozdziałem napisałaś, że masz problem z akapitami - próbowałaś może kodu na akapity? Wygodna opcja, nie trzeba się z nimi męczyć. :) Na moim poprzednim blogu korzystałam z tego, chociaż teraz chyba musiałabym sobie odświeżyć jak się tego używa. ;)
    Rozdział... było w nim dużo słodyczy, ale nie powiedziałabym, że jest przesłodzony. Raz na jakiś czas są potrzebne takie momenty, takie spokojne, w których po prostu jest dobrze. :)
    Podsumowując: rozdział bardzo mi się podobał, był naprawdę wciągający! Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny rozdział i mam nadzieję, że wkrótce się pojawi. ;)

    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M, jaki długi komentarz! Z całego serca dziękuję. <3

      Trochę głupio mi to przyznać, ale ja także nie czytuję ostatnio żadnych blogów. Kiedyś było oczywiście inaczej, ale teraz wciągnęły mnie trochę innego rodzaju rzeczy. Też muszę wrócić do tego ,,dramionowego" świata, ale jakoś ostatnio wolę czytać książki. Hm, słyszałam wiele pozytywnych opinii o ,,Naucz mnie latać ". Może wkrótce zapoznam się z tą historią. :)

      Masz rację, ten rozdział był inny niż reszta i dlatego momentami trochę ciężko mi się go pisało. Rowling nigdy nie opisywała wakacji z punktu widzenia Hermiony, więc w tej kwestii miałam wiele pomysłów. Dla mnie rodzina też jest bardzo ważnym elementem, choć czasem nie brakuje kłótni, ale chyba zawsze tak jest. Chciałam pokazać, jak wielką wartość mają dla Granger rodzice i wyszła taka rozmowa z jej tatą. Cieszę się, że ten fragment przypadł Ci do gustu. :D
      Tak, mnie słowa tej piosenki także wzruszyły i od razu, gdy je usłyszałam, pomyślałam, że będą idealnie pasować do tej sceny. Jestem bardzo zadowolona, że zwróciłaś uwagę na ten tekst.:)
      Uczucie Dracona do Hermiony jest...potężne? Sama do końca nie wiem, jak to określić, ale chłopak naprawdę się do niej przywiązał i nie miałam serca zmieniać jego zachowania. Musiałam dać im jeszcze trochę czasu...
      Cieszę się, że tak postrzegasz Malfoya, bałam się, że w tym rozdziale jego postawa była zupełnie inna, co jest po części racją.
      Tak, ta propozycja naprawdę była bardzo zaskakująca, ale Hermiona tym razem postanowiła posłuchać głosu serca. Obawiałam się, że przez ten brak długiej analizy wyjdzie to trochę nienaturalnie...Ale jak widać Granger też zależało na tym czasie ze Ślizgonem, a rozsądek zszedł na dalszy plan.
      Sama nie lubię zbytnio gotować i tak jakoś wpadło mi do głowy, więc wyszła kiepska kucharka...Zresztą ktoś nie może być dobry we wszystkim. No...Chyba że Hermiona. XD
      Naprawdę podobają Ci się sceny, gdy są razem? Dziękuję za to, że rozwiewasz moje wątpliwości, M. Martwiłam się, że wyszło zbyt słodko albo sztucznie... Czasami pisanie romantycznych przychodzi mi z trudem.
      Następne rozdziały, a planuję jeszcze z dwa, na pewno będą z Draco i Hermioną w roli głównej. :D
      Spokojnie, prawda zawsze wychodzi na jaw, ale zobaczymy, co wydarzy się dalej i jakie konsekwencje pociągnie za sobą kłamstwo.
      Coś słyszałam o tej opcji z akapitami, ale nie zwracałam sobie nią głowy. Na pewno dowiem się o tym więcej. Dziękuję za radę! :D
      M, bardzo poprawiłaś mi humor tym komentarzem. Szczerze dziękuję.
      Pozdrawiam!<3
      N.

      Usuń
  12. Ja Cię zabije !! Jak w takim momencie zakończyć ?! 😯😢 Rozdział wprost idealny ❤
    Draco taki kochany 😍😢
    Poplakalam się !! 😭😭
    Czekam na kolejny !!
    Pozdrawiam weny życzę i dziękuję !!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejuu, nie zasłużyłam sobie na takie miłe słowa. Bardzo dziękuję! Cieszę się, że ten rozdział tak Ci się podobał.:*
      Kolejna notka pojawi się we wrześniu. Teraz wiele rzeczy utrudnia mi pisanie..
      Pozdrawiam,
      N.

      Usuń
  13. Super rozdział! A ja zapraszam Cie do mnie :)

    Dramione-karmelove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. No witam Nelu! Rozdział już dawno przeczytałam, chyba nawet w dniu w którym się pojawił, ale nie chciałam pisać sporadycznego komentarza, który nie ma sensu, więc dopiero teraz mam dłuższą chwilę, by wyrazić moje odczucia co do rozdziału.
    Powiem Ci szczerze, że mnie bardzo zaskoczyłaś, bo byłam święcie przekonana, iż Draco w ogóle nie będzie się kontaktował z Hermioną. Z drugiej strony jednak czekałam na te ich spotkanie. No i kolejny szok to ich wspólne wakacje! Już się boję pomyśleć co oni tam będą wyprawiać. Może jakaś kolejna niespodzianka? ;>
    Ach no i pytałaś się, czy rozdział nie przesłodzony. Jak dla mnie był idealny, w końcu to Dramione i musi być odrobina romantyzmu. Bardzo dobrze idzie ci pisanie ich relacji i nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) A tak w ogóle to ile ich jeszcze planujesz? I masz w planach napisać coś autorskiego? Powiem Ci szczerze, że z wielką chęcią bym to poczytała :) Masz naprawdę wielki talent.

    No coż, komentarz wyszedł jednak i tak czy siak dość chaotyczny :) Pozdrawiam cieplutko i gdybyś znalazła wolną chwilę u mnie na blogu jest nowy rozdział :) Ucieszyłabym się, gdybyś wyraziła swoją, jak zawsze pomocną, opinię :)
    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skyler, dziękuję za komentarz! <3
      Postanowiłam nie zmieniać Dracona. On naprawdę czuje coś do Hermiony i chciałam to jako tako pokazać. Mam już w głowie cały plan dotyczący wakacji naszej dwójki, także zobaczymy. :D
      Planuję jeszcze z dwa rozdziały i epilog. Zobaczymy tylko co wyjdzie z tych moich zamierzeń...:p
      Autorskiego? Hah, kiedyś o tym marzyłam, ale na blogspocie jest tyle utalentowanych ludzi i nie wiem, czy ktoś z nich się kiedykolwiek wybił, a co dopiero ja..:D
      Już kiedyś zaczęłam czytać Twój rozdział, ale chyba go nie skończyłam. Nie wiem co się stało, ale bardzo Cię przepraszam. Wkrótce nadrobię u Ciebie wszystkie zaległości.
      Pozdrawiam! <3

      Usuń